rozwińzwiń

Imię wiatru

Okładka książki Imię wiatru Patrick Rothfuss
Okładka książki Imię wiatru
Patrick Rothfuss Wydawnictwo: Rebis Cykl: Kroniki królobójcy (tom 1) Seria: Fantasy fantasy, science fiction
876 str. 14 godz. 36 min.
Kategoria:
fantasy, science fiction
Cykl:
Kroniki królobójcy (tom 1)
Seria:
Fantasy
Tytuł oryginału:
The Name of the Wind
Wydawnictwo:
Rebis
Data wydania:
2008-09-11
Data 1. wyd. pol.:
2008-01-01
Data 1. wydania:
2008-06-12
Liczba stron:
876
Czas czytania
14 godz. 36 min.
Język:
polski
ISBN:
9788375100600
Tłumacz:
Jan Karłowski
Średnia ocen

8,2 8,2 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Łotrzyki Joe Abercrombie, Daniel Abraham, David Ball, Paul Cornell, Bradley Denton, Gardner Raymond Dozois, Phyllis Eisenstein, Gillian Flynn, Neil Gaiman, Matthew Hughes, Joe R. Lansdale, Scott Lynch, George R.R. Martin, Garth Nix, Cherie Priest, Patrick Rothfuss, Steven Saylor, Michael Swanwick, Lisa Tuttle, Carrie Vaughn, Walter Jon Williams, Connie Willis
Ocena 5,7
Łotrzyki Joe Abercrombie, Da...
Okładka książki Epopeja. Legendy fantasy Paolo Bacigalupi, Trudi Canavan, Orson Scott Card, Kate Elliott, Robin Hobb, Nora K. Jemisin, Mary Robinette Kowal, Ursula K. Le Guin, Juliet Marillier, Melanie Rawn, Patrick Rothfuss, Brandon Sanderson, Carrie Vaughn, Tad Williams, praca zbiorowa
Ocena 6,7
Epopeja. Legen... Paolo Bacigalupi, T...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
8,2 / 10
3460 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
88
64

Na półkach:

Pierwszy tytuł, po który sięgnęłam po dość długim zastoju czytelniczym, to Imię Wiatru. Tom pierwszy Kronik Królobójcy autorstwa Patricka Rothfussa.

Konkretna lektura licząca sobie zawrotne 876 stron, prowadzona w trzecio i pierwszoosobowej narracji. Polecono mi ją jako książkę, która wciąga od pierwszego zdania i nie wątpię, że są czytelnicy, którzy od pierwszego słowa nie potrafili się od niej oderwać. Ja niestety potrzebowałam odrobiny czas, a konkretnie około 60-70 stron. Nie mamy tu bowiem do czynienia z powieścią przygodową, której akcja pędzi na złamanie karku zaś z niespieszną opowieścią, pełną długich, wręcz poetyckich opisów, snutą w rytm pocierania szmatką o wypolerowany do czysta kontuar karczmy Ostaniec. Doceniam kunszt autora, który tak umiejętnie przelał na papier opis ciszy i znudzonego karczmarza, wpatrującego się w drzwi z nadzieją, że ktoś w nich stanie i zakłóci śmiertelny spokój, że czytelnik nudzi się wraz z nim i modli do tych drzwi… Wiedziałam, że ten dość powolny początek musi do czegoś zmierzać, brnęłam więc dalej wsłuchana w ciszę i czekałam… W końcu w karczmie pojawia się Wielki Kronikarz, pragnący spisać historię tajemniczego gospodarza. Opowieść nie rusza nagle z kopyta, nadal pozostaje przy swoim leniwym tempie, ale odnajduje początek wydarzeń, które zmusiły głównego bohatera do ukrywania się i staje się bardziej liniowa.

Zanurzamy się w odległej przeszłości. Narracja, dotąd prowadzona w trzeciej osobie, zostaje zmieniona na pierwszą. Poznajemy młodego Kvothe, przyszłą legendę, niezwykle inteligentnego i szybko uczącego się chłopca… Nie jest to typ bohatera, którego mogłabym polubić. Popełnia sporo głupich błędów, które trudno usprawiedliwiać młodym wiekiem (przeciwnika można nie docenić raz, góra dwa, jeśli się jest młodym, ale nie trzy, cztery, czy pięć, szczególnie po samotnym przeżyciu kilku lat w najniebezpieczniejszej dzielnicy dużego miasta). Uważam jednak, że mogłabym polubić dorosłego Kvothe.

Czy sięgnę po kolejną część? Nie wiem. Gdyby była dostępna na legimi bądź gdziekolwiek w formie e-booka, zapewne zrobiłabym to od razu (nawet przeszukałam internety i nic nie znalazłam). Muszę się dobrze zastanowić, czy chcę męczyć wzrok, ślęcząc przy świetle nad drobnymi literkami bez możliwości ustawienia wielkich kobył.

Czy to książka, którą poleciłabym każdemu? Oj nie, nie, zdecydowanie nie. Jeśli ktoś lubi przygody, dużo wartkiej akcji i zwięzłe opisy, to bez odpowiedniej dozy uporu i nadziei odbije się na samym wstępie. Mamy tu ciekawą historię i równie intrygujący świat, ale sposób, w jaki są przedstawione, sprawia, że nie jest to lektura dla każdego.

(Stary tekst)

Po więcej recenzji zapraszam na: https://m.facebook.com/people/Czytelnicza-Norka/100093693897871/

Pierwszy tytuł, po który sięgnęłam po dość długim zastoju czytelniczym, to Imię Wiatru. Tom pierwszy Kronik Królobójcy autorstwa Patricka Rothfussa.

Konkretna lektura licząca sobie zawrotne 876 stron, prowadzona w trzecio i pierwszoosobowej narracji. Polecono mi ją jako książkę, która wciąga od pierwszego zdania i nie wątpię, że są czytelnicy, którzy od pierwszego słowa...

więcej Pokaż mimo to

avatar
321
151

Na półkach: , , , ,

Przeczytanie „Kronik królobójcy” to zadanie, jakie postawił przede mną mój partner, obdarowując mnie z okazji urodzin pełnym zestawem książek. Wcześniej opowiadał mi o tej serii w samych superlatywach, mówiąc, że to jego ulubiona seria książkowa i zdecydowanie powinnam ją poznać, bo na pewno mi się spodoba, a na nieukazujący się od lat tom kończący trylogię powinniśmy niecierpliwie wyczekiwać razem (choć pewnie jedno z nas będzie musiało zaczekać na swoją kopię dłużej od drugiego – uroki mówienia i czytania w innych językach). Choć nigdy nie byłam wielką fanką generycznego fantasy, na jakie zapowiadało się „Imię wiatru”, muszę przyznać, że miał rację – spodobało mi się, choć moja opinia nie będzie wolna od pewnych zastrzeżeń.

Opowieść zaczyna się dość chaotycznie, a jednocześnie stereotypowo – typowy wieczór w karczmie „Ostaniec” przerywa pojawienie się w niej zakrwawionego osobnika, dzierżącego pakunek z ubitym potworem. Rozwija się dyskusja na temat narastającego zagrożenia, w której bierze udział kilka postaci. Ciężko jest im przypisać konkretne tożsamości – imiona rzucane są przypadkowo, brakuje choć zdawkowych opisów wyjaśniających, kto jest kim. W międzyczasie, w całej tej chaotycznej sytuacji, poznajemy również właściciela karczmy, mężczyznę przedstawiającego się jako Kote – najważniejszego bohatera opowieści, która wkrótce zacznie się snuć pomiędzy odwiedzającym karczmę wędrownym Kronikarzem z misją jej spisania, a płomiennowłosym gospodarzem spowiadającym się z historii swojego życia.

Historia wskakuje na właściwe tory dopiero wówczas, gdy Kvothe – bo tak brzmi jego prawdziwe imię – opowiada o swoich losach, rozpoczynając od lat wczesnego dzieciństwa. Właściwie to owa opowieść stanowi główny trzon tej książki, przerywana jedynie od czasu do czasu wydarzeniami z „teraz” rozgrywającymi się w karczmie. Z ust głównego bohatera poznajemy stopniowo, a przy tym dość wybiórczo, realia i prawa rządzące przedstawionym światem, reguły rządzące „tutejszą” magią, fantastyczne stwory i religijne wierzenia. Opowieść powoli dąży do wyjaśnienia nam faktów, które poznajemy właściwie od pierwszych stron - w jaki sposób rudowłosy chłopak zyskał przydomki „Bezkrwisty” i „Królobójca”, dlaczego w swoim świecie jest chodzącą legendą i wreszcie – dlaczego i przed czym lub przed kim ukrywa się jako karczmarz pod przydomkiem „Kote”.

Opowieść Kvothe jest iście epicka i potrafiła mnie wciągnąć, choć zdarzały się też momenty, które czytało się ciężko i powoli, jak to bywa z długimi historiami dziejącymi się w mocno rozbudowanych fantastycznych uniwersach. Wyjątkowo przemówiła do mnie koncepcja „sympatii”, czyli magii czy też alchemii używanej w świecie Kvothe, która, swoją drogą, z czasem wyjaśnia znaczenie tytułu książki. Pojawiło się kilka postaci, które bardzo polubiłam, i parę takich, które znienawidziłam – przypuszczam, że zgodnie z zamierzeniami ich twórcy.

Zakończenie to powrót do teraźniejszej linii czasowej, do „Ostańca”, gdzie Karczmarz i Kvothe na chwilę przerywają snucie opowieści. Czytelnik zostaje pozostawiony z tysiącem pytań bez odpowiedzi, ale – przynajmniej w moim przypadku – z zachętą w postaci kolejnego tomu oczekującego na półce. Jestem bardzo ciekawa kierunku, w jakim zmierza ta opowieść, i chętnie poznam dalsze losy legendarnego Kvothe Królobójcy.

Przeczytanie „Kronik królobójcy” to zadanie, jakie postawił przede mną mój partner, obdarowując mnie z okazji urodzin pełnym zestawem książek. Wcześniej opowiadał mi o tej serii w samych superlatywach, mówiąc, że to jego ulubiona seria książkowa i zdecydowanie powinnam ją poznać, bo na pewno mi się spodoba, a na nieukazujący się od lat tom kończący trylogię powinniśmy...

więcej Pokaż mimo to

avatar
268
132

Na półkach: , ,

Czytanie tej powieści to uczta językowo-mentalna. I, jak się okazało, właśnie dla tej narracji - a nie dla historii - ją przeczytałam.

Czytanie tej powieści to uczta językowo-mentalna. I, jak się okazało, właśnie dla tej narracji - a nie dla historii - ją przeczytałam.

Pokaż mimo to

avatar
314
81

Na półkach:

Rewelacyjna jak dla mnie. Polaczenie harrego pottera i wladcy pierscieni. Milo sie czyta i jest gruba😍

Rewelacyjna jak dla mnie. Polaczenie harrego pottera i wladcy pierscieni. Milo sie czyta i jest gruba😍

Pokaż mimo to

avatar
629
389

Na półkach: ,

Imię wiatru możecie znaleźć na wielu listach najlepszych książek fantasy. Ja tę pozycję omijałam od lat. Nie dlatego, że obawiałam się zawodu. Powodem mojej niechęci był fakt, że autor, Patrick Rothfuss, serii nie skończył. Sprawa wygląda dość podobnie jak u George'a Martina i Gry o tron. Rothfuss wydał pierwszy tom w 2007 roku, drugi w 2011, a na trzeci czekamy do tej pory. W międzyczasie napisał kilka opowiadań ze świata przedstawionego, ale finału opowieści nadal brakuje. I chociaż miałam spory opór przed czytaniem czegoś, co może nie dostać zakończenia, to jednak chciałam zobaczyć w czym tkwi moc tej książki.

Głównym bohaterem jest Kvothe, który prowadzi karczmę. Pewnego dnia zjawia się tam Kronikarz, prosząc o pozwolenie na spisanie historii osławionego Królobójcy. Przez cały pierwszy tom słuchamy zatem opowieści chłopaka stojącego za barem – przejdzie przez czasy dzieciństwa po naukę na Uniwersytecie. Na końcu tej historii nadal pozostaje wiele niewiadomych i widać, że sporo opowieści znajdzie się w kolejnych tomach. Na początku nie byłam przekonana do prowadzenia tego monologu przez Kvothe'a, szczególnie że wspomnienia są napisane językiem bardziej kwiecistym niż ktokolwiek używa przy prawdziwym opowiadaniu. Jednak ten pełen ozdobników styl Rothfussa na tyle potrafi oczarować, że postanowiłam nie przykładać do tego punktu zbyt dużej wagi.

Autor świetnie poradził sobie ze zbudowaniem świata przedstawionego. Poznajemy jego prawa z perspektywy dziecka podróżującego z trupą teatralną, później młodzieńca błąkającego się po ulicach dużego miasta, a w końcu nastolatka studiującego na prestiżowej uczelni. Wszystkie odwiedzone przez bohatera miejsca opisane są bardzo plastycznie, łatwo możemy sobie wyobrazić scenerie poszczególnych wydarzeń. Podoba mi się również wprowadzenie do systemu magicznego. Magia opiera się na łączeniu ze sobą poszczególnych elementów na podstawie podobieństw. Dochodzi do tego również ważny aspekt, czyli poznanie imienia, które wpływa na uzyskanie władzy nad daną rzeczą. Do magicznej części historii zaliczają się również Chandrianie, mistyczne postaci, których Kvothe z uporem poszukuje. W tej kwestii dostaliśmy jedynie zalążek historii, więc na pewno czeka nas więcej wyjaśnień w kolejnym tomie.

Uczynienie z Kvothe'a artystycznej duszy nadało tej powieści subtelnego dopełnienia. Zazwyczaj po takich opowieściach fantasy spodziewamy się silnego bohatera, typowego rycerza na białym koniu. Rothfuss walczy z tym stereotypem i ze swojej postaci robi wrażliwego chłopaka, który uważa swoją lirę za największy skarb. Kvothe często gra na instrumencie i śpiewa, a piosenki napisane przez autora brzmią bardzo dobrze, nieważne czy są to wzruszające ballady czy wyśmiewcze przyśpiewki. Szybko polubiłam głównego bohatera, nawet jeśli trochę przeszkadza jego wyjątkowość. Chłopak potrafi śpiewać, grać na instrumencie, wychowywał się w gronie aktorów – udaje mu się zatem udawać, „grać” przed innymi, dzięki czemu wychodzi cało z kłopotów. Zarazem jednak jest niezwykle inteligentny, oczytany, robi furorę na egzaminach, przeskakuje kilka klas. Apogeum następuje, kiedy targuje się o konia, opowiadając jakim to jest znawcą w temacie. Na szczęście Rothfuss wydaje się być świadomy tej wyjątkowości bohatera. Ratuje sytuację, robiąc z Kvothe'a człowieka, który uważa się za lepszego od innych i czasami zadzierającego nosa. W końcu to główny bohater jest narratorem tej historii. Dobrze się składa, że przedstawione akcje mają swoje konsekwencje, więc zobaczymy czy bohater będzie umiał się uczyć na popełnionych błędach.

Rofthuss zadebiutował powieścią, która zyskała ogólnoświatowy sukces. Wydaje mi się, że kluczem było połączenie klasycznej opowieści fantasy z autobiografią artysty-muzyka. To jest coś, co rzadko spotykamy w tym gatunku. Chociaż wytknęłam kilka minusów, ogólnie to jedna z lepszych pozycji fantasy, jakie ostatnio czytałam. Autor wprowadził sporo nowych pomysłów, nie bał się zaryzykować, stworzył rozbudowany opis świata przedstawionego i bohaterów. Uwielbiam wątek romantyczny, który jest tutaj lekko zarysowany. Wybranka serca jest charakterna i tajemnicza. Jednak czuć, że to dopiero początek, wprowadzenie do akcji, przez co mam ochotę zanurzyć się od razu w kolejne tomy. Trzymam zatem kciuki, żeby Rothfuss skończył tę historię.

Imię wiatru możecie znaleźć na wielu listach najlepszych książek fantasy. Ja tę pozycję omijałam od lat. Nie dlatego, że obawiałam się zawodu. Powodem mojej niechęci był fakt, że autor, Patrick Rothfuss, serii nie skończył. Sprawa wygląda dość podobnie jak u George'a Martina i Gry o tron. Rothfuss wydał pierwszy tom w 2007 roku, drugi w 2011, a na trzeci czekamy do tej...

więcej Pokaż mimo to

avatar
677
171

Na półkach: ,

Nie dokończyłem. To jest tak nudne... Może wrócę do niej za.. 100 lat. Możliwe, że się w pewnym momencie rozkręca, ale ja nie chcę się męczyć.
Czy naprawdę nie piszą już fantastyki, która jest zwyczajnie ciekawa? Nie mówię już o tym, żeby była w niej jeszcze jakaś mądrość, ale żeby chociaż dobrze się czytało...

Nie dokończyłem. To jest tak nudne... Może wrócę do niej za.. 100 lat. Możliwe, że się w pewnym momencie rozkręca, ale ja nie chcę się męczyć.
Czy naprawdę nie piszą już fantastyki, która jest zwyczajnie ciekawa? Nie mówię już o tym, żeby była w niej jeszcze jakaś mądrość, ale żeby chociaż dobrze się czytało...

Pokaż mimo to

avatar
1077
400

Na półkach: ,

Rothfuss nie szczędził wysiłku, tworząc fascynujący świat pełen barwnych postaci, które wciągają czytelnika w wir swoich historii. Kvothe, nasz niezwykły protagonista, emanuje charyzmą i talentem, przywołując emocje i zapewniając porcję niezapomnianych przygód. Jego droga przesiąknięta jest tajemnicami, które czytelnik ma okazję zgłębiać wraz z nim.

Jednak, mimo bogactwa świata i charakterów, "Imię wiatru" staje się ofiarą własnej wspaniałości. Opowieść potrafi się rozpędzić z taką mocą, że trudno zapanować nad jej kontrolą. Przeskoki w czasie i liczne wątki poboczne wprowadzają zamieszanie, a ich rozwinięcie często pozostaje w sferze marzeń. To jak zamieszanie w głowie magika, który gubi się w labiryncie własnych czarów.

Jednak nie można zapomnieć o piśmie samego autora, które jest niczym poezja dla duszy. Rothfuss ma talent do opisywania piękna i emocji, tworząc niezapomniane obrazy, które przykuwają uwagę. Jego zdolności językowe przepływają przez strony książki jak potężny nurt rzeki, nie pozwalając czytelnikowi oderwać się od magii słów.

Mimo pewnych niedociągnięć "Imię wiatru" nadal jest dziełem, które można docenić za swoje wyjątkowe elementy. To jak magiczna melodia, która czasami gubi nuty, ale wciąż pozostaje urzekająca. Jeśli jesteś gotowy na wyzwanie i odkrywanie zakamarków tej historii, to z pewnością znajdziesz w niej coś, co odmieni twoje literackie doświadczenie.

Rothfuss nie szczędził wysiłku, tworząc fascynujący świat pełen barwnych postaci, które wciągają czytelnika w wir swoich historii. Kvothe, nasz niezwykły protagonista, emanuje charyzmą i talentem, przywołując emocje i zapewniając porcję niezapomnianych przygód. Jego droga przesiąknięta jest tajemnicami, które czytelnik ma okazję zgłębiać wraz z nim.

Jednak, mimo bogactwa...

więcej Pokaż mimo to

avatar
82
54

Na półkach:

Załóżmy, że wędrujemy pięknym szlakiem, leśnym, górskim, pustynnym, w zależności co kogo pociąga. W pewnym momencie człowiek łapie się na tym, że odpływa, jego myśli podążają swoją drogą, wzrokiem omiata otaczające widoki ale ich atrakcyjność zaczyna powszednieć wraz z wydłużającą się wędrówką. Idzie przed siebie, czuje się dobrze, lecz w pewnym momencie męczy go montonność. Żeby przywrócić zainteresowanie, znów odnaleźć w sobie ciekawość, poszukuje czegoś, co nim wstrząśnie. Podobnie miałam z Imieniem wiatru. Podążałam za historią, śledziłam opowieść snutą w pierwszej osobie, fakty. Pzez dłuższy czas zastanawiałam się, co mi tu nie gra? Książka nie jest przepełniona opisami, myślami, wynurzeniami bohaterów. Jest opowieścią życia, przedstawieniem historii, prawdy bez zbędnego rozwodzenia się nad szczegółami. Co mnie uwierało? Była dla mnie sucha i zimna ale zaspokajała moją ciekawość, tyle że brakowało w niej kolorów. Aż trafiłam na miejsce, w którym autor ucieka od chłodnej relacji i pisze z serca. Rzadkie, krótkie chwile opisujące uczucia, emocje targające bohaterem, porównania- to były perełki, na które czekałam, miejsca zapierające dech w piersi, wzruszające. Nie było ich dużo ale były piękne: miłość do muzyki, Denna, Auri (spokój wkradający się wraz z tą postacią i prezenty, które sobie dawali),chwile smutku i łez. Dla tych momentów uwielbiam tę książkę. Ale to jedynie moje zdanie.

Załóżmy, że wędrujemy pięknym szlakiem, leśnym, górskim, pustynnym, w zależności co kogo pociąga. W pewnym momencie człowiek łapie się na tym, że odpływa, jego myśli podążają swoją drogą, wzrokiem omiata otaczające widoki ale ich atrakcyjność zaczyna powszednieć wraz z wydłużającą się wędrówką. Idzie przed siebie, czuje się dobrze, lecz w pewnym momencie męczy go...

więcej Pokaż mimo to

avatar
78
65

Na półkach:

Świetna opowieść, mało typowych zakończeń wątków :)

Świetna opowieść, mało typowych zakończeń wątków :)

Pokaż mimo to

avatar
981
473

Na półkach: , ,

Fabuła może i ciekawa, ale nie wciąga, napisana jakoś monotonnie .

Fabuła może i ciekawa, ale nie wciąga, napisana jakoś monotonnie .

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    5 312
  • Przeczytane
    4 243
  • Posiadam
    980
  • Ulubione
    441
  • Fantastyka
    165
  • Fantasy
    159
  • Teraz czytam
    122
  • Chcę w prezencie
    62
  • 2014
    27
  • 2013
    22

Cytaty

Więcej
Patrick Rothfuss Imię wiatru Zobacz więcej
Patrick Rothfuss Imię wiatru Zobacz więcej
Patrick Rothfuss Imię wiatru Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także