-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński8
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać459
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2022-12-10
Najlepszy horror jaki czytałam.
Fakt, że horrorów nie czytałam jakoś dużo, głównie Kinga faktycznie, ale dlatego mogę powyższe zdanie powiedzieć pewnie i z czystym sumieniem. Akcja nie rozwleka się bez końca, pierwszy dreszczyk czujemy już w pierwszym rozdziale. Do tego świetnie skomponowane dwie przeplatające się fabuły (w latach 70 oraz obecnie). Klimat Suwalszczyzny również "robi robotę". Pochłonęłam tę pozycję w dwa dni, a przecież to całkiem sążna cegła. Bohaterowie, zagadka, która zaskakuje do końca, magia, duchy, demony, polska wieś. Tak w skrócie mija te kilkaset stron. Nie mogę się doczekać, aż przeczytam inne powieści Urbanowicza i chyba zostaję właśnie jego fanką.
Najlepszy horror jaki czytałam.
Fakt, że horrorów nie czytałam jakoś dużo, głównie Kinga faktycznie, ale dlatego mogę powyższe zdanie powiedzieć pewnie i z czystym sumieniem. Akcja nie rozwleka się bez końca, pierwszy dreszczyk czujemy już w pierwszym rozdziale. Do tego świetnie skomponowane dwie przeplatające się fabuły (w latach 70 oraz obecnie). Klimat Suwalszczyzny...
2021-05-15
Miałam obniżone wymagania po słabszej drugiej części. przez pierwszą połowę nie spodziewałam się, że powieść dostanie u mnie tak wysoką notę. Totalnie nie podobały mi się kierunki rozwoju głównych postaci, szczególnie Elenda. Sympatyczny nauczony nagle stał się super przystojnym wojownikiem prosto z hero fantasy. Przecież to był jego największy urok, że lubił siedzieć w książkach i odczuwał empatię wobec swoich poddanych. Również jego rozważania na temat swojej roli w Imperium były dla mnie mocno naciągane. Trochę tak, jakby Sandersonowi zabrakło archetypu wojownika, więc postanowił go stworzyć z wysoko postawionego ciamajdy. Vin radziła sobie ciut lepiej, chociaż dopiero po przeczytaniu całej powieści wszystkie elementy układanki wskoczyły na swoje miejsce. Nie przekonuje mnie jej nagła bystrość umysłu i to jak przejrzała zamiary Zniszczenia, ale ok, miała dużo więcej czasu na przemyślenia niż zostało to przedstawione w książce. Najbardziej zachwycił mnie Spook i jego walka z mroczną stroną swojej natury. Byłam zawiedziona, że nie został męczennikiem, ale jego późniejszy wkład w rozwój fabuły był bezcenny. Świetnie też został poprowadzony Marsh i ta trójka (Vin, Spook, Marsh) pozostała jak dla mnie główną osią wydarzeń do czasu, aż przejął pałeczkę Sazed, co było genialnym rozwiązaniem całej fabuły. Ogólnie mam wrażenie, że Sanderson wił te nici dużo wcześniej, ale dopiero teraz wszystko się wyklarowało. W niektórych seriach autorzy irytująco tworzą powieść z tomu na tom, tu wszystko tworzyło cudownie logiczną całość. To w nim uwielbiam! Cudowny autor. Ponieważ spodziewałam się 10 tomów, zakończenie spoliczkowało mnie znienacka i nie mogę dojść wciąż do siebie. Bardzo mi się podobały pierwsze trzy tomy i jestem ciekawa, co się będzie działo w kolejnych.
Miałam obniżone wymagania po słabszej drugiej części. przez pierwszą połowę nie spodziewałam się, że powieść dostanie u mnie tak wysoką notę. Totalnie nie podobały mi się kierunki rozwoju głównych postaci, szczególnie Elenda. Sympatyczny nauczony nagle stał się super przystojnym wojownikiem prosto z hero fantasy. Przecież to był jego największy urok, że lubił siedzieć w...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-04-01
Druga część wypada dużo słabiej niż pierwsza. Po tomie pełnym akcji i charyzmatycznych bohaterów dostajemy rozwlekłą i przynudnawą intrygę polityczną nakrapianą mocno nijakim trójkątem miłosnym. Po cóż jest postać Zane, skoro od nic nie zmienia? Wolałabym raczej, żeby rozwinąć go w innym kierunku, może ciut więcej o jego szaleństwie i mocach, a mniej o uczuciach. Sanderson lubuje się najwyraźniej w takich sposobach komplikowania relacji, ale na szczęście w przyszłości się wyrabia (trójkąt Kaladin-Shallan-Adolin jest dużo, dużo ciekawszy!). Postacie większość czasu się spotykają i rozmawiają. Dwie cechy sprawiają, że moja ocena jest taka wysoka. Po pierwsze, ubóstwiam budowany lore. Sanderson naprawdę umie to robić. Wszelkie wzmianki o magii czytałam z zapartym tchem, nawet jeśli dotyczyły długiego ślęczenia w księgach. Ponadto autor potrafi też rozwiązać budowaną intrygę magiczną w ciekawy sposób i rokujący dobrze na kolejny tom. Po drugie: lekkość pióra. Obydwa argumenty sprawiają, że ciężko się oderwać od książki. Mam nadzieję, że się wyrobi ta saga w późniejszych tomach (drugi tom "Drogi królów" też był słabszy niż pierwszy, ale trzeci już lepszy od drugiego, więc trzymam kciuki).
Druga część wypada dużo słabiej niż pierwsza. Po tomie pełnym akcji i charyzmatycznych bohaterów dostajemy rozwlekłą i przynudnawą intrygę polityczną nakrapianą mocno nijakim trójkątem miłosnym. Po cóż jest postać Zane, skoro od nic nie zmienia? Wolałabym raczej, żeby rozwinąć go w innym kierunku, może ciut więcej o jego szaleństwie i mocach, a mniej o uczuciach. Sanderson...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-03-21
Sanderson pisze jak dla mnie idealne fantasy. Fantastycznie skrojony system magiczny. Ciekawi bohaterowie. Ambitna intryga. Spodziewałam się, że fabuła będzie się rozwijać powoli i ciągnąć jak miód tak jak "Droga królów" (co nie jest wadą oczywiście tamtej serii!), ale tutaj Sanderson wrzucił nas w szybką akcję, z głównym bohaterem posiadającym już wszystkie swoje umiejętności rozwinięte maksymalnie, z zawiązaną ekipą i energicznym tempem akcji. Perspektywa Vin pozwala nam poznać magię od podstaw, udany zabieg autora moim zdaniem. Podoba mi się również, że niektóre problemy są rozwiązane za pomocą tego, że postać powiązała ze sobą fakty, które czytelnik też mógł znać. Dzięki temu robisz w myślach takie ahaaa, no tak, to ma sens! Nie spoilerując zakończenia, uważam je również za wysoce udane i fajnie skomponowane. Oby więcej takich high fantasy!
Sanderson pisze jak dla mnie idealne fantasy. Fantastycznie skrojony system magiczny. Ciekawi bohaterowie. Ambitna intryga. Spodziewałam się, że fabuła będzie się rozwijać powoli i ciągnąć jak miód tak jak "Droga królów" (co nie jest wadą oczywiście tamtej serii!), ale tutaj Sanderson wrzucił nas w szybką akcję, z głównym bohaterem posiadającym już wszystkie swoje...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-11-25
Co prawda pod koniec z książki wylało się tyle patosu, że w nim utonęłam i ostatnie 6h audiobooka słuchałam przez tydzień, ale poza tym Sanderson trzyma formę. [SPOLEIR] Szkoda Elhokara, no ale ktoś musi ginąć, bo i tak jest zbyt cukierkowo. [/SPOILER].
Co prawda pod koniec z książki wylało się tyle patosu, że w nim utonęłam i ostatnie 6h audiobooka słuchałam przez tydzień, ale poza tym Sanderson trzyma formę. [SPOLEIR] Szkoda Elhokara, no ale ktoś musi ginąć, bo i tak jest zbyt cukierkowo. [/SPOILER].
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-07-24
Tę książkę dodałam do Audioteki ze względu na jej popularność i długość. Miałam nadzieję, że dzięki niej długo nie zabraknie mi audiobooka. Jednak ostatecznie bardzo długo się do niej zabierałam, ponieważ bałam się powtórki z "Gry o tron", gdzie początkowo musiałam śledzić akcję z ołówkiem i notatkami, żeby ogarnąć kim jest jaka postać. Takie książki nie nadają się na audiobooki moim zdaniem. Przekonałam się w końcu w ramach zakładu z kumplem, że odsłucham"Drogę królów" w ciągu miesiąca. Brandon Sanderson zupełnie inaczej przedstawił fabułę niż w moich obawach. Bohaterów nie ma dużo, ale ich dzieje oraz ich przemiany (co uwielbiam w powieściach) są dokładnie pokazane. Nie brakuje też akcji, co mogłoby też nużyć w tak długiej lekturze. Podczas porannej toalety słuchałam książki około kwadransa i zdarzało mi się całkiem sporo ważnych momentów odsłuchać, być może decydujących w innych książkach. Polubiłam prawie wszystkich bohaterów, a tych, których nie lubię (Sadeas), nie irytują mnie na tyle, żeby przeszkadzać w radości słuchania. To co, się działo parę godzin przed końcem książki, to po prostu jest potocznie mówiąc"mózg rozjebany". Za niektórych trzymałam kciuki, innym złorzeczyłam, nie mogłam się doczekać niektórych spotkań itp. Pełno plot twistów sprawiało, że dech zapierało mi w piersiach. Takie zakończenia najbardziej lubię - gdy czytelnik jest zszokowany, ale jednocześnie, kiedy są one logiczne i sensowne (szczególnie ciężko o takie w kryminałach). Mocno kibicuję bohaterom słuchając drugiego tomu. Książka zapadnie w mojej pamięci jako jedna z lepszych książek fantasy. I wcale jak się okazuje nie jest za długa, bo jej obszerność pozwoliła autorowi na dokładne rozwinięcie akcji i poznanie świata przez czytelnika. Czytelnik jest wprowadzany bardzo delikatnie, nie jest wrzucany na głęboką wodę, gdzie tonie, nie wiedząc co się dzieje, ale opisy świata są przeplatane z akcjami. Bardzo podoba mi się budowa tej powieści. Specjalne gratulacje należą się też autorowi, który świetnie moduluje głosem w zależności od postaci. Dalinarze, mów proszę ciut głośniej, bo nieraz musiałam powtarzać Twoją kwestię. Bardzo gorąco polecam. PS Zakład wygrałam - audiobooka przesłuchałam w dwa tygodnie.
Tę książkę dodałam do Audioteki ze względu na jej popularność i długość. Miałam nadzieję, że dzięki niej długo nie zabraknie mi audiobooka. Jednak ostatecznie bardzo długo się do niej zabierałam, ponieważ bałam się powtórki z "Gry o tron", gdzie początkowo musiałam śledzić akcję z ołówkiem i notatkami, żeby ogarnąć kim jest jaka postać. Takie książki nie nadają się na...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-10-09
Już wiem, że cykl Sandersona to moja nowa książkowa miłość. Randka numer dwa okazała się ciut mniej udana niż pierwsza. Przed wszystkim dłużyła mi się pierwsza połowa powieści, szczególnie przygody Shallan. W przypadku tomiszcza o takiej objętości pół książki to jest, nie bagatela, 25 godzin słuchania! Kolejna połowa spotkania jednak rozwinęła się bardzo interesująco. Sporo zwrotów akcji i dynamiczna narracja sprawiły, że ciężko mi się było skupić na czymkolwiek poza audiobookiem. Sama końcówka mnie ciut rozczarowała, autor lekko przesadził z popisywaniem się i wywracaniem sytuacją do góry nogami. Już sięgam po trzeci tom i będę gorliwie obserwować, kiedy pojawią się następne. A Dalinar awansuje na mojego ulubionego bohatera, zabierając złoto Kaladinowi.
Już wiem, że cykl Sandersona to moja nowa książkowa miłość. Randka numer dwa okazała się ciut mniej udana niż pierwsza. Przed wszystkim dłużyła mi się pierwsza połowa powieści, szczególnie przygody Shallan. W przypadku tomiszcza o takiej objętości pół książki to jest, nie bagatela, 25 godzin słuchania! Kolejna połowa spotkania jednak rozwinęła się bardzo interesująco. Sporo...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-07-20
Czaiłam się ładnych parę lat, żeby upolować tę książkę i od pierwszych paru stron wiedziałam, że to jest to. Jako wielka fanka sir Terrego Pratchetta uwielbiam taki abstrakcyjny brytyjski humor. Lubię to!
42.
Czaiłam się ładnych parę lat, żeby upolować tę książkę i od pierwszych paru stron wiedziałam, że to jest to. Jako wielka fanka sir Terrego Pratchetta uwielbiam taki abstrakcyjny brytyjski humor. Lubię to!
42.
2016-09-25
Uwielbiam opowieści w klimacie średniowiecznym oraz opowieści fantasy. Te dwa warianty lubią się ze sobą łączyć zgrabnie i przyjemnie. Również w "Narrenturmie" świat fantastyki zgrabnie przeplata się z XV-wiecznym Dolnym Śląskiem. Mieszkańcy tych okolic z przyjemnością zanurzą się w znany, a jednak ukazany z innej strony świat. Opowieść jest "napakowana" wiedzą, pełno w niej nie tylko obrazowych opisów, jak w tamtych czasach żyli ludzie, ale też mnóstwo jest cytatów z łaciny pism znanych wtedy uczonych. Polityka została dobrze skomponowana, konflikt wewnątrzchrześcijański wciąga. Minusem są przypisy - dlaczego tłumaczenia znajdują się na samym końcu powieści, bez żadnej wcześniejszej numeracji? Ciężko jest skakać ze strony na stronę, poza tym nie wszystko zostało przetłumaczone, więc część rzeczy zwyczajnie omija czytelnika. Powieść się nieco dłuży momentami, ale są też chwile, gdy ciężko się oderwać. Również minusem jest głupota głównego bohatera. Reynevan sam prosi się o kłopoty przez swoją naiwność i to, że raczej myśli częściej główką niż głową. Na szczęście Szarlej i Samson nadrabiają jego braki przez co cała trójka równoważy się. Polecam opowieść każdemu fanowi polskiej fantastyki - i nie tylko.
Uwielbiam opowieści w klimacie średniowiecznym oraz opowieści fantasy. Te dwa warianty lubią się ze sobą łączyć zgrabnie i przyjemnie. Również w "Narrenturmie" świat fantastyki zgrabnie przeplata się z XV-wiecznym Dolnym Śląskiem. Mieszkańcy tych okolic z przyjemnością zanurzą się w znany, a jednak ukazany z innej strony świat. Opowieść jest "napakowana" wiedzą, pełno...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-12-27
"Chemia śmierci" Simona Becketta wciąga jak ruchome piaski. Jako chemik z zawodowym zaciekawieniem sięgnęłam po tę pozycję. Już po paru stronach z uznaniem doceniłam styl autora, a po kilkudziesięciu już nie zwracałam uwagi na styl zanadto przejęta fabułą. Pisze gładko, nie przesadza z opisami i umiejętnie stosuje trudną narrację pierwszoosobową. Gdy akcja tego wymaga, gładko przechodzi do narracji trzecioosobowej. Moim zdaniem jest to świetne rozwiązanie i jedna z lepiej napisanych powieści w ten sposób. Postacie nie są przerysowane i autentycznie czułam współczucie do jednej z ofiar. Pogrążając się w lekturze byłam coraz bardziej zachwycona, ale też coraz bardziej zaniepokojona zakończeniem - jak autor zakończy powieść nie rozczarowując czytelników jednocześnie? Wiele naprawdę dobrych kryminałów zostawia niesmak poprzez banalne zakończenie albo zbyt wydumane (Jo Nesbo, to do ciebie ten przytyk!). Mimo że przez całą powieść miałam mocnego kandydata na mordercę, końcówka mnie mocno zachwyciła. Zwłaszcza sam epilog, gdzie autor umiejętnie żongluje emocjami czytelnika. Jeśli chodzi o samo nawiązanie do tytułu - opisy rzeczywiście są dokładne i makabryczne, nie zawiodłam się. Autor dokładnie opisuje procesy rozkładu i zakładam, przeczytawszy jego notkę biograficzną, że zna się na rzeczy. Ponadto powieść nie jest sztucznie wydłużana, temat został wyczerpany, ale czytelnik nabiera apetytu na więcej. Wypisałam same plusy, ponieważ nie znalazłam minusów. Mam nadzieję, że ta powieść to wstęp do kolejnej dobrej serii i że następne części mnie nie zawiodą.
"Chemia śmierci" Simona Becketta wciąga jak ruchome piaski. Jako chemik z zawodowym zaciekawieniem sięgnęłam po tę pozycję. Już po paru stronach z uznaniem doceniłam styl autora, a po kilkudziesięciu już nie zwracałam uwagi na styl zanadto przejęta fabułą. Pisze gładko, nie przesadza z opisami i umiejętnie stosuje trudną narrację pierwszoosobową. Gdy akcja tego wymaga,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-04-02
Kossakowska nie zawodzi. Ten zbiór opowiadań wciąga jak diabli. W tej angelologicznej fantasy znajduję wszystko to, co sprawia mi największą przyjemność w lekturze. Jest i dobrze skrojony świat, naturalistyczne opisy, ciekawa fabuła i rześki język. Pojawia się również mój ulubiony Daimon Frey, którego opisy wywołują u mnie bezdech. Autorka ciut za mocno skupia się na opisach wyglądu postaci, zwłaszcza tych wszystkich barwnych włosów i oczu, ale warto przyjmować oko i dać się ponieść kolorom (dzięki temu poznałam kilka nowych nawet!). Bardzo trudnym zadaniem jest pisanie o diabłach i aniołach tak, żeby z jednej strony nie wyszło infantylnie, a z drugiej żeby nie wkopać się w grząski grunt polemiki religijnej. Kossakowska zręcznie manewruje słowem i tworzy bardzo przyjemny zbiór. Najlepszym dowodem jest to, że po 500 stronach mam wciąż ochotę na więcej!
Kossakowska nie zawodzi. Ten zbiór opowiadań wciąga jak diabli. W tej angelologicznej fantasy znajduję wszystko to, co sprawia mi największą przyjemność w lekturze. Jest i dobrze skrojony świat, naturalistyczne opisy, ciekawa fabuła i rześki język. Pojawia się również mój ulubiony Daimon Frey, którego opisy wywołują u mnie bezdech. Autorka ciut za mocno skupia się na...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-01-20
Drugą część trylogii husyckiej czytało mi się znacznie lepiej niż pierwszą. Przede wszystkim przywykłam już do głupoty Reynevana i do jego wyjątkowej zdolności pakowania się z jednych kłopotów w drugie. Po drugie od samego początku śledziłam przypisy i więcej udało mi się wynieść z tej lektury. W drugiej części Czesi dokonują najazdu na Śląsk. Mimo że opowieść jest przedstawiona ze strony husytów, niejednokrotnie czytelnik zawaha się, kto właściwie jest pozytywną stroną w tym konflikcie. Obie strony nie wahają się dążyć do zwycięstwa po trupach niewinnych. Powieść jest bardzo krwawa, dużo znajdziemy tu opisów tortur, ale też sporo magii i polityki. Reynevan dojrzewa, dokonuje wewnętrznej przemiany i poświęca wszystko dla sprawy Kielicha. Mimo obszerności książki, lektura nie nuży, gdyż jest napakowana przygodami. Na każdej stronie coś się dzieje, kogoś palą, ktoś spiskuje. Ponadto w tej części dowiemy się sporo więcej o tajemniczym Samsonie Miodku, co mnie bardzo ucieszyło. Mam nadzieję, że trzecia część będzie zwieńczeniem tej trylogii i mnie nie zawiedzie.
Drugą część trylogii husyckiej czytało mi się znacznie lepiej niż pierwszą. Przede wszystkim przywykłam już do głupoty Reynevana i do jego wyjątkowej zdolności pakowania się z jednych kłopotów w drugie. Po drugie od samego początku śledziłam przypisy i więcej udało mi się wynieść z tej lektury. W drugiej części Czesi dokonują najazdu na Śląsk. Mimo że opowieść jest...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-04-04
Jedna z bardziej wartościowych książek. Ten zbiór opowiadań historycznych pozwolił na przywołanie do życia ludzi żyjących prawie tysiąc lat temu. Czytając książkę, czuje się tych ludzi, ich troski i plany, jakby byli tuż obok. Dzięki lekturze zainteresowałam się historią tego regionu i poszerzyłam wiedzę o historii Polski w bezbolesny sposób, bez zakuwania, ale poznając przyczyny i skutki. Język jest anarchiczny, co jednak moim zdaniem nie stanowi wady, bo pozwala się wczuć w opowiadania. Minusem jest stronniczość powieści. Mimo że autorzy zarzucają kronikarzom takim jak Helmold czy Widukind brak własnego zdania, sami wysuwają twarde wnioski na zakończenie. Ogólnie polecam!
Jedna z bardziej wartościowych książek. Ten zbiór opowiadań historycznych pozwolił na przywołanie do życia ludzi żyjących prawie tysiąc lat temu. Czytając książkę, czuje się tych ludzi, ich troski i plany, jakby byli tuż obok. Dzięki lekturze zainteresowałam się historią tego regionu i poszerzyłam wiedzę o historii Polski w bezbolesny sposób, bez zakuwania, ale poznając...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-04-10
Książka przybliża czytelnikowi relacje geny-choroby i obala większość mitów funkcjonujących w społeczeństwie. Proste wyjaśnienia chorób cywilizacyjnych okazują się zbyt banalne, a prawda - skomplikowana i niejednoznaczna. Po przeczytaniu tej książki czuję, że problem wpływu obecnego środowiska na genom jest mi bliższy oraz wydaje mi się, że jeszcze mniej rozumiem niż przed przeczytaniem - co jest największym dowodem, że czegoś się nauczyłam, bo każda odpowiedź rodzi kolejne pytania.
Książka przybliża czytelnikowi relacje geny-choroby i obala większość mitów funkcjonujących w społeczeństwie. Proste wyjaśnienia chorób cywilizacyjnych okazują się zbyt banalne, a prawda - skomplikowana i niejednoznaczna. Po przeczytaniu tej książki czuję, że problem wpływu obecnego środowiska na genom jest mi bliższy oraz wydaje mi się, że jeszcze mniej rozumiem niż przed...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-10-10
Baśnie Barda Beedle'a spełniają wszystkie kryteria dla znanych nam baśni, przez co mamy wrażenie, jakbyśmy rzeczywiście czytali stare baśnie dla dzieci. W pięciu przytoczonych historiach (dlaczego tak mało?) mieszają się ze sobą elementy fantastyczne (niezgodne z prawami świata czarodziejów np. możliwość zamknięcia serca w skrzyni) oraz realne (użycie znanych nam zaklęć np. Silencio). Granica pomiędzy tymi zjawiskami rozmywa się, bohaterowie nie dziwią się cudownością (całe tłumy przybywają pod Fontannę Szczęśliwego Losu). Fabuła jest prosta i zmierza do pokonania zła. Co mi się bardzo podobało, morał czasem jest lekko gorzki. Np. [tu spoiler: bohater pierwszego opowiadania zaczął czynić dobro nie dlatego, że zrozumiał swoje błędy, ale dlatego, że bał się kary]. Baśnie miały na celu nie tylko pokazywać młodym czarodziejom właściwą drogę w życiu, ale też nastawiać ich pozytywnie do mugoli, co wcale nie musiało być dla nich oczywiste. Ponado zachęcają do odwagi, wytrwałości i pokazują piękno oraz nieodzowność w życiu miłości. Baśnie momentami są brutalne, ale małe dzieci wbrew pozorom takie lubią najbardziej, a nie przesłodzone i nudne historie. Komentarze Albusa Dumbledore'a były dla mnie mocno zajmującą kopalnią informacji. Nie mogę dać niżej niż 10/10 książce z mojego ulubionego uniwersum napisanej przez mistrzynię pióra J.K.Rowling.
Baśnie Barda Beedle'a spełniają wszystkie kryteria dla znanych nam baśni, przez co mamy wrażenie, jakbyśmy rzeczywiście czytali stare baśnie dla dzieci. W pięciu przytoczonych historiach (dlaczego tak mało?) mieszają się ze sobą elementy fantastyczne (niezgodne z prawami świata czarodziejów np. możliwość zamknięcia serca w skrzyni) oraz realne (użycie znanych nam zaklęć np....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Jestem pod ogromnym wrażeniem geniusza Stanisława Lema. Książka została wydana po raz pierwszy 61 lat temu, a czyta się ją lepiej niż wiele obecnie powstających tytułów i do tego trafniej przewiduje przyszłość. "Powrót z gwiazd" ma w sobie wszystko:
* smaczki futurologiczne, czyli jak autor wyobrażał sobie życie codzienne w przyszłości. Ciekawe, że udało mu się tyle rzeczy przewidzieć, chociażby e-booki.
* smaczki psychologiczne, czyli rozważania byłego astronauty nad tym, jakimi wyzwaniom jest poddawana ludzka psychika w bezkresnej próżni
* smaczki socjologiczne, czyli głównie gorący dla narratora temat betryzacji, czyli jak umysłowa kastracja/sterylizacja wpływa na społeczeństwo. Cudownie, że temat został pokazany z dwóch stron, każda mogła przedstawić plusy i minusy tego zabiegu.
Powieść w moim odczuciu dosyć lekka jak dla Lema, ale niezwykle smakowita. Jest jak miód - dekady jej nie szkodzą.
Jestem pod ogromnym wrażeniem geniusza Stanisława Lema. Książka została wydana po raz pierwszy 61 lat temu, a czyta się ją lepiej niż wiele obecnie powstających tytułów i do tego trafniej przewiduje przyszłość. "Powrót z gwiazd" ma w sobie wszystko:
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to* smaczki futurologiczne, czyli jak autor wyobrażał sobie życie codzienne w przyszłości. Ciekawe, że udało mu się tyle rzeczy...