-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać467
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2016-01-05
2016-07-17
2016-08-24
2016-08-30
2016-09-04
2016-11-21
2016-02-01
2016-01-23
2016-01-07
2016-02-24
2016-03-14
2016-04-11
2016-04-23
2016-05-11
2016-06-08
2016-06-04
2016-07-07
Pewnie jesteś zabiegany, gonisz za pieniędzmi, za sukcesem, za rozwojem. Pewnie, kiedy wieczorem wracasz do domu, marzysz tylko o tym, by położyć się w łóżku i wreszcie zasnąć. Pewnie, tak jak zresztą i ja, nie masz czasu na celebrowanie spotkań z bliskimi, z przyjaciółmi, na długie rozmowy przy kubku herbaty… Twoja komunikacja ogranicza się do stukania w klawiaturę, oczekiwania na tak dobrze wszystkim znany odgłos Messenger, ewentualnie przychodzącego smsa. A jeśli przychodzi do Ciebie listonosz, to tylko po to, by dostarczyć kolejne zamówienie z nieprzeczytane.pl lub z rachunkami… A przecież wcale nie tak dawno młode dziewczyny, takie jak ja czy Ty, siedziały w oknie i wypatrywały listonosza, który miał im przynieść list od ukochanego chłopca. Albo stęsknieni rodzice, którzy z niecierpliwością wyczekiwali wieści od swoich dzieci, które wyfrunęły w daleki świat. Lub przyjaciele, opisujący w listach drobne zdarzenia, jakie ich spotkały….
Kiedy piszemy listy, są one dla nas czymś niezwykle osobistym – spotkaniem między nami a odbiorcą listu. Przelewamy na nie nasze uczucia, emocje i obawy, nadzieje oraz wielkie marzenia. Po upływie lat mogą jednak stać się czymś więcej – obrazem mentalności ludzi, czasów, w których oni żyli. Przekonuje nas o tym Shaun Usher, przygotowując drugi tom „Listów niezapomnianych”, który polscy czytelnicy mogą zgłębić dzięki wydawnictwu Sine Qua Non.
Mówi się, że zostaną po nas tylko listy – może to i prawda? Na kartach tego niesamowitego zbioru odnajdziecie słowa całkiem zwykłych ludzi, którzy w ten sposób przetrwają, przynajmniej w literaturze. Z drugiej zaś strony, Shaun Usher przygotował także korespondencję znanych i wielkich tego świata – pisarzy, artystów, polityków. W tej niesamowitej antologii obok siebie znajdują się zarówno przypadkowe osoby, które na przykład udały się na feralny lot zakończony katastrofą, jak i ludzie, którzy mieli ogromny wpływ na losy świata – chociażby święty Jan Paweł II.
Czytając tę cudowną pozycję miałam swojego rodzaju wyrzuty sumienia… Czy mamy bowiem prawo odzierać ludzi z ich prywatności, tylko dlatego, że są znani? Czy chcielibyście, by po latach ktoś czytał Wasze wyznania miłosne? Ja chyba nie… Listy, z którymi mamy do czynienia, są pełne uczuć i emocji i dlatego stanowią tak doskonałą lekturę, która dogłębnie przenika czytelnika, jednak czy osoby, które je napisały, byłby zadowolone z tego, że dziś je czytamy? Z tym dylematem musicie zmierzyć się sami…
Wybrane przez Shauna Ushera listy rzeczywiście są niezapomniane. Poruszają szereg różnych wartości, takich jak miłość, patriotyzm, rodzina, ale jednocześnie czasem bawią – któż nie chciałby poczytać pisaniny młodziutkiej i rozentuzjazmowanej Janis Joplin, opowiadającej o początkach swojej kariery, albo przekonać się, jaką odpowiedź dostał mugol starający się o posadę nauczyciela obrony przed czarną magią w Hogwarcie? Niektóre listy są ciekawsze, chętnie się do nich wraca (ja z pewnością jeszcze nie raz wrócę do słów skierowanych do Marleny Dietrich przez jej przyjaciela), przez inne tylko przelatywałam wzrokiem, razem jednak tworzą niesamowitą całość, która z pewnością trafi do każdego czytelnika.
Pisanie listów jest w pewien sposób sztuką… Są osoby, które same robią papeterię i piszą specjalnymi piórami… I w tym względzie wydawnictwo Sine Qua Non stanęło na wysokości zadania! Książka wydana jest na dobrej jakości papierze (cudny zapach, ale to mój fetysz) i wypełniona pięknymi ilustracjami. Dodatkowo, każdy list opatrzony jest przedmową, w której wyjaśniony jest kontekst napisania go.
Słowem, „Listy niezapomniane” to godna polecenia pozycja! Jestem przekonana, że każdy czytelnik znajdzie tu słowa, które go poruszą. Naprawdę warto mieć tę książkę na półce, nawet, jeśli tak jak ja, nie mieliście do czynienia z pierwszym tomem!
Pewnie jesteś zabiegany, gonisz za pieniędzmi, za sukcesem, za rozwojem. Pewnie, kiedy wieczorem wracasz do domu, marzysz tylko o tym, by położyć się w łóżku i wreszcie zasnąć. Pewnie, tak jak zresztą i ja, nie masz czasu na celebrowanie spotkań z bliskimi, z przyjaciółmi, na długie rozmowy przy kubku herbaty… Twoja komunikacja ogranicza się do stukania w klawiaturę,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-06-17
2016-07-04
Opinia ukazała się na blogu nieuleczalnyksiazkoholizm.blogspot.com
Przyznam, że siadam do tej recenzji z kompletnym mętlikiem w głowie… Absolutnie nie wiem, co powiedzieć, co napisać, jak oddać emocje, które kotłują się we mnie po przeczytaniu „Odłamków” Ismeta Prcica… Pewnie gdyby nie to, że wiąże mnie współpraca recenzencka nie zrecenzowałabym tej niesamowitej powieści tak prędko.
Bratobójcza wojna po rozpadzie Jugosławii na zawsze odmienia życie młodego Bośniaka, Ismeta. Musi dorastać w oblężonym mieście, gdzie w każdej chwili słychać odgłosy wybuchów, gdzie wciąż można stracić życie. Spędza noce w ciasnych schronach, musi zmierzyć się ze wszystkimi niedogodnościami, jakie niesie ze sobą wojna…. A jednocześnie desperacko chce żyć, chce być młody i korzystać ze wszelkich przywilejów swojego wieku. Usiłuje odkryć kim naprawdę jest, nadając sobie różne role. Poznaje kobiety, których obecność na zawsze naznacza jego życie. Gdy pojawia się szansa ucieczki z oblężonego miasta do Stanów Zjednoczonych, Ismet myśli, że złapał Pana Boga za nogi. Nie wie jednak, że od traumy wojny nie ma ucieczki, a jego duch nigdy nie opuści pogrążonej w wojnie Bośni.
O książce wiele mówi sam tytuł – „Odłamki”. Jeśli spodziewacie się, tak, jak ja na początku, uszeregowanej, chronologicznej opowieści o krwawym rozpadzie Jugosławii, to książka was rozczaruje. Nie znajdziecie tu odpowiedzi na pytanie, kto, z kim i dlaczego walczył. To książka nasiąknięta emocjami, niepoukładana i chaotyczna. Napisana jako forma terapii, często na papierowych serwetkach w restauracji czy na inne niekonwencjonalne sposoby. Składa się z krótkich rozdziałów, niezwiązanych ze sobą w żaden sposób, przenoszących czytelnika w czasie i miejscu.
Ciężko nawet określić, kto jest głównym bohaterem książki, bowiem na kartach „Odłamków” spotkamy trzech kompletnie różnych mężczyzn. Sama historia Ismeta toczy się wielotorowo, autor nie pozwala nam domyślić się, jak naprawdę wyglądały losy jego bohatera. Łączy się także z najbardziej tajemniczym wątkiem w książce – historią Mustafy, tajemniczego bośniackiego żołnierza, który stał się obsesją swojego nigdy niepoznanego rodaka. Czytelnik do samego końca nie wie, kim był tajemniczy młody człowiek, czy istniał naprawdę, które wydarzenia przedstawione dotyczyły jego, a które Ismeta. A może Mustafa stał się frontowym alter ego wrażliwego artysty zakochanego w teatrze?
„Odłamki” to genialny portret wojny w jej najokrutniejszej postaci. Na kartach powieści została ukazana nie poprzez bitwy, głód i oblężenia, lecz wpływ, jaki wywarła na psychikę bohaterów. Autor bez owijania w bawełnę ukazuje, że strzały z moździerzy i ciągłe bombardowania nie tylko obróciły w ruinę miasta, które przecież można łatwo odbudować, ale także psychikę ludzi, którzy są w nią wplątani. Odłamki wspomnień, lęków i traum nigdy nie opuszczą ich życia i nie pozwolą im zacząć od nowa. Ismet Prcić w genialny sposób opisuje psychikę młodego człowieka zniszczonego przez wojnę, pozwalając nam poczuć jego emocje, a jednocześnie pozostawiając nas bezradnymi – nikt nie może przecież zrozumieć bohatera, jeśli sam nie przeżył takiej traumy.
Warto jeszcze wspomnieć o bardzo zróżnicowanym języku, jakim posłużył się autor. Sama narracja podzielona jest na trzy sposoby: w pierwszym czytamy o życiu Ismeta w oblężonej Tuzlie, w drugiej mamy do czynienia z opowieścią o życiu Izzy’ego w USA, stworzoną w formie listów do matki. Trzecia, najbardziej tajemnicza narracja opowiada o życiu Mustafy, o okrucieństwie walki na froncie, a także o braterstwie żołnierzy. Autor dopasowuje swój styl do opisywanych sytuacji, raz używając pięknych metafor, by po chwili użyć pełnego kolokwializmów i przekleństw żołnierskiego języka. Dzięki temu czytelnikowi łatwiej poczuć wielki chaos, jaki zapanował w świecie Ismeta, Izzy’ego i Mustafy po wybuchu wojny.
„Odłamki” nie były tym, czego oczekiwałam. Okazały się powieścią o wiele, wiele lepszą, niż mogłam to sobie wyobrazić. To, co stworzył autor jest czymś nieoczekiwanie dobrym, genialnym, wybitnym. To poruszający eksperyment literacki z brutalną szczerością, choć w nietypowy sposób opowiadający o piekle wojny, z którego nie ma ucieczki. Musicie to przeczytać!
Opinia ukazała się na blogu nieuleczalnyksiazkoholizm.blogspot.com
Przyznam, że siadam do tej recenzji z kompletnym mętlikiem w głowie… Absolutnie nie wiem, co powiedzieć, co napisać, jak oddać emocje, które kotłują się we mnie po przeczytaniu „Odłamków” Ismeta Prcica… Pewnie gdyby nie to, że wiąże mnie współpraca recenzencka nie zrecenzowałabym tej niesamowitej powieści...
2016-07-01
Są czasem takie książki, o których wiecie z góry, że muszą się Wam spodobać. Czujecie, że zmienią Wasze spojrzenie na świat, poruszą i ukażą inne aspekty życia. Dla mnie jedną z takich książek, które zdecydowanie sprawiły, że stałam się choć trochę dojrzalsza, jest wydana niedawno nakładem wydawnictwa Fronda książka „Bóg liczy łzy kobiet”.
Pelagia była młoda i zakochana. Kiedy skończyła się wojna, była pewna, że wraz z niemiecką armią, oddalają się także jej problemy i że od tej pory będzie ją czekać szczęśliwe życie z ukochanym Groszkiem. Niestety, wkrótce okazało się, że komunistyczni „wyzwoliciele” niewiele są lepsi od niedawnych okupantów. Ukochany Peli został aresztowany, nikt nie poznał jego dalszych losów, a ona sama stała się więźniem sowieckiego oficera. Gwałcona brutalna przez trzy dni, była przerażona, gdy odkryła, że jest w ciąży… A to dopiero początek okrutnego życia, jakie wiodła, cały czas będąc wierna swoim zasadom oraz Bogu.
Kiedy II wojna światowa dobiegała końca, Europa Środkowo-Wschodnia stała się piekłem dla milionów kobiet wszystkich narodowości. Podążająca na przód Armia Czerwona słynęła ze swojego okrucieństwa. Ofiarami gwałtów stawały się zarówno dzieci, nastolatki, czy staruszki. Niemki, Polki, ba, nawet Rosjanki wyzwolone z obozów koncentracyjnych. Wiele z nich było gwałconych tak długo, że aż umierały… Te, które przeżyły, żyły w poczuciu winy, dotknięte hańbą. Nie chciały opowiadać o swoich doświadczeniach, tym bardziej, że w Polsce i innych krajach bloku wschodniego panował kult bratniej armii, która przyniosła wyzwolenie od faszystowskiego terroru. Dzisiaj, po ponad 70 latach od tamtych wydarzeń, jedna z nich, ustami swojej wnuczki przedstawia nam swoją historię, mówiąc niejako w imieniu tych, które nie zdążyły lub nie chciały.
Książka w delikatny sposób porusza temat aborcji. Pelagia, ofiara gwałtu, zachodzi w ciążę ze swoim oprawcą. W tym czasie jest to problem, który dotyka wielu kobiet, a „zabieg” jest akceptowalnym, wręcz doradzanym sposobem postępowania. Młoda dziewczyna wie jednak, że nie potrafiłaby odebrać życia własnemu dziecku. Jej historia pokazuje, że nie zawsze najprostsze wyjście jest tym najlepszym, a pozornie zła decyzja, może w przyszłości okazać się jedyną słuszną. Niestety, to delikatne przesłanie, jakie niesie ze sobą historia Peli, niszczy nieco posłowie autorstwa pani Kai Godek – mamy chłopca chorego na Zespół Downa. Nie zrozumcie mnie źle, nie jestem w stanie poprzeć aborcji i jestem ja najbardziej pro life, podziwiam też panią Godek, bo mogę sobie wyobrazić, jak wygląda życie z niepełnosprawnym dzieckiem, jednak nie do końca jestem przekonana, że porównywanie sytuacji jej i pani Pelagii jest stosowne. Jej autorytarny sposób wypowiedzi wręcz narzuca odmienne zdanie – jak dla mnie, historia opowiedziana przez starszą kobietę jest wystarczająco poruszająca i nie potrzebuje żadnego wzmocnienia.
Książka „Bóg liczy łzy kobiet” to książka, która zdecydowanie uczy nadziei. Dzisiaj często my wszyscy, nie chcę się wymądrzać, bo ja też, załamujemy się przy najmniejszych przeszkodach, rezygnujemy z walki o własne szczęście, podpadamy w rozpacz. Często zdarza nam się, że narzekamy, zamiast dostrzegać pozytywne strony naszego życia. Historia Pelagii naznaczona jest bólem i cierpieniem, kobieta nie dość, że w młodości brutalnie zgwałcona, później wplątuje się w patologiczną relację, która krzywdzi ją i jej ukochaną córkę. Niemniej kobieta aż do końca jest pełna siły, energii, rozsiewa wokół siebie dobroć. Jak przyznaje jej wnuczka, autorka książki, znając jej babcię, trudno było uwierzyć jak wiele przeszła. Książka „Bóg liczy łzy kobiet” każe nam zastanowić się, czy nasze problemy rzeczywiście są takie wielkie, ukazuje także, że nawet, gdy wydaje nam się, że jest beznadziejnie, Bóg, czy los (obojętnie, w co wierzycie) przyjdzie nam z pomocą i pomoże odnaleźć wyjście.
Książka „Bóg liczy łzy kobiet” zrobiła na mnie ogromne wrażenie, wywołała we mnie mnóstwo emocji, nauczyła innego spojrzenia na własne życie, jednak nie mogę postawić jej więcej, niż siedmiu gwiazdek. Dlaczego? Niestety, nie do końca opowiadał mi styl, w jakim została ona napisana. Dialogi, które zostały spisane przez Małgorzatę Okrafkę-Nędzę, były niesamowicie płaskie i papierowe, jakby pisane na siłę, by wprowadzić historię jej babci. Może lepiej byłoby oddać głos samej pani Pelagii? Nie wiem… Pewne jest, że „Bóg liczy łzy kobiet” nie jest książką, która ma zachwycać językiem, więc można to autorce wybaczyć. Dużo ważniejszy od formy jest przekaz, forma upamiętnienia kobiet, które padły ofiarą jednej z najgorszych zbrodni.
Bardzo się cieszę, że przeczytałam tę książkę. Pomimo że była króciutka, prędko o niej nie zapomnę. Niezwykły ładunek emocjonalny, jaki niesie, każe spojrzeć jeszcze raz na swoje życie i przemyśleć, czy naprawdę nasze problemy są aż tak wielkie. To wspaniale, że wreszcie powstają książki, w których bohaterowie tamtych lat mogą podzielić się swoją historią…
Są czasem takie książki, o których wiecie z góry, że muszą się Wam spodobać. Czujecie, że zmienią Wasze spojrzenie na świat, poruszą i ukażą inne aspekty życia. Dla mnie jedną z takich książek, które zdecydowanie sprawiły, że stałam się choć trochę dojrzalsza, jest wydana niedawno nakładem wydawnictwa Fronda książka „Bóg liczy łzy kobiet”.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPelagia była młoda i zakochana....