-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant2
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński3
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2021-09-29
8,5/10
Jest to pierwsza część tzw. przeze mnie "tryptyku małżeńskiego" Tołstoja. Wbrew obiegowej opinii, w "Sonacie Kreutzerowskiej" pisarz nie porusza po prostu tematu zazdrości, a raczej generalnie wewnętrznego rozkładu małżeństwa, gdzie jednostkowy przykład głównego bohatera jest tylko przejawem ogólnego kryzysu tej instytucji w społeczeństwie rosyjskim. Swego czasu opowiadanie wzbudziło spore kontrowersje i zapoczątkowało poważną publiczną dyskusję na ten temat. Sam Tołstoj wręcz wytłuszcza swe poglądy w opowiadaniu, z którymi można się oczywiście zgadzać lub nie. Według mnie jego wizja jest niepotrzebnie nadzwyczaj pesymistyczna, a proponowane zmiany - zbyt radykalne, wręcz purytańskie. Stąd "Sonata Kreutzerowska" bywa często pomijana i jawnie krytykowana przez chociażby Vladimira Nabokova, który przecież słynął z prowadzenia wręcz wzorowego życia małżeńskiego.
Jeśli jednak chodzi o samą warstwę literacką, to można się nawet zachwycić. Opowiadanie zaczyna się od sceny na peronie kolejowym (jakież to rosyjskie...), gdzie wśród przypadkowych podróżnych ścierają się różne poglądy na małżeństwo, zdradę i rolę kobiety w społeczeństwie. Jest to zapalnik do długiej spowiedzi głównego bohatera, którą opowiada w pociągu narratorowi. Najciekawsza była pierwsza część jego biografii, wskazująca na zepsucie moralne środowiska, w którym wyrastał bohater. Sposób prowadzenia narracji, sama tematyka i psychologizm przywodził mi na myśl powstałą nieco wcześniej "Łagodną" Dostojewskiego. Pomimo jednak, że Tołstoj był równie wielkim pisarzem, to jedynie zbliżył się do geniuszu starszego kolegi.
Wydaje mi się, że w "Sonacie Kreutzerowskiej", tak jak w innych opowiadaniach Tołstoja, brakuje jakiejś wyraźniejszej esencji, silniejszej emocjonalności, mocniejszego uderzenia, chwytu za serce. Nie chcę porównywać dwóch opowiadań odmiennych autorów, ale jednak "Sonata" wydaje się względem "Łagodnej", mimo radykalizmu światopoglądowego pisarza, w pewnym sensie za nadto ugładzona, a przez to trochę sztywna. Niemniej to póki co najlepsze z krótszych dzieł Tołstoja, które dane mi było przeczytać, bardzo reprezentatywne dla całej literatury rosyjskiej, z bardzo dojmującą atmosferą i obrazem rozkładu podstawowej komórki społecznej.
8,5/10
Jest to pierwsza część tzw. przeze mnie "tryptyku małżeńskiego" Tołstoja. Wbrew obiegowej opinii, w "Sonacie Kreutzerowskiej" pisarz nie porusza po prostu tematu zazdrości, a raczej generalnie wewnętrznego rozkładu małżeństwa, gdzie jednostkowy przykład głównego bohatera jest tylko przejawem ogólnego kryzysu tej instytucji w społeczeństwie rosyjskim. Swego czasu...
2021-06-07
7/10
Mam spory problem ze "Śmiercią Iwana Iljicza", zachwalaną przez wielu jako najlepsze opowiadanie Tołstoja i jedno z jego lepszych dzieł. Jednak już początek opowiadania, pisany z perspektywy bliskiego współpracownika tytułowego bohatera, w zasadzie nie jest potrzebny. W tej części, w której oglądamy reakcje na wiadomość o śmierci Iwana i uroczystości żałobne, nie ma moim zdaniem żadnych wartościowych spostrzeżeń czy ciekawych momentów literackich, poza może subtelną ironią w narracji. Niemniej to jeden ze słynniejszych i może nawet jeden z pierwszych zabiegów retrospekcji w literaturze, za co należy się Tołstojowi uznanie, ale już sam celny tytuł sugeruje, że tytułowa śmierć się faktycznie wydarzy, więc nie potrzeba czytelnika informować o tym sporą dozą narracji, która jak wspomniałem, zdaje się nic nie wnosić.
Potem jest jednak ciekawiej, gdyż Tołstoj ni z gruszki, ni z pietruszki zaczyna opowiadać żywot Iwana Iljicza właściwie od narodzin. Środkowa część opowiadania była najbardziej interesująca z tego względu, że przedstawiła zarówno tok kariery typowego carskiego urzędnika, jak i przede wszystkim całkiem ciekawy, choć mimo wszystko nieszczególnie złożony portret psychologiczny głównego bohatera. Potem dochodzimy do momentu choroby, gdzie Tołstoj próbuje przybliżyć umysł osoby świadomej, że umiera. Dość ciekawa jest także reakcja rodziny głównego bohatera, zwłaszcza żony, która nagle odkrywa w sobie pokłady opiekuńczości, a jednocześnie zdaje się zupełnie nie przejmować stanem fizycznym i psychicznym męża.
Niestety środek "Śmierci Iwana Iljicza" zapowiadał jednak o wiele ciekawszy finał, niż ten, który faktycznie nastąpił. Mało tu faktycznego pogłębienia tematu, ciekawszych przemyśleń i spostrzeżeń bohatera. W opowiadaniu jest też zaskakująco niewiele pamiętnych momentów - jestem przekonany, że wkrótce wszelkie szczegóły fabularne zatrą się w mojej pamięci. Ponadto mam poczucie, że nie ma do czego wracać. Plus jest taki, że lekkie rozczarowanie "Śmiercią Iwana Iljicza" paradoksalnie zachęciło mnie do przeczytania pozostałych najważniejszych opowiadań Tołstoja, w poszukiwaniu być może czegoś lepszego tego samego autora.
7/10
Mam spory problem ze "Śmiercią Iwana Iljicza", zachwalaną przez wielu jako najlepsze opowiadanie Tołstoja i jedno z jego lepszych dzieł. Jednak już początek opowiadania, pisany z perspektywy bliskiego współpracownika tytułowego bohatera, w zasadzie nie jest potrzebny. W tej części, w której oglądamy reakcje na wiadomość o śmierci Iwana i uroczystości żałobne, nie ma...
2021-05-23
2021-05-13
2021-05-11
2021-05-01
2021-03-30
6,5/10
Aleksander Ostrowski to współcześnie dość zapomniany klasyk literatury rosyjskiej, twórca współczesnych dramatów obyczajowych przywodzących na myśl wielkiego Ibsena. "Burza" uchodzi za najbardziej znany (choć niekoniecznie najlepszy) utwór Ostrowskiego.
Jego tematem jest przeciwstawienie prawdziwych, szczerych i wzniosłych uczuć ze sztywnymi zasadami znieczulonego społeczeństwa. Nadwołżańskie miasteczko, a właściwie jego burżuazyjne elity, reprezentowane są tu przez postać porywczego i chciwego kupca Dikoja oraz apodyktyczną dla syna wdowę Kabanowę. W zasadzie jest to dość zwyczajny dramat, ale przyjemnie napisany, w charakterystycznym stylu rosyjskich autorów. Fabuła jest daleka od porywającej, właściwie to zbiór zgrabnie wykorzystanych i połączonych ze sobą klisz typowych dla XIX-wiecznego teatru, ale całkiem niezła (nawet jeśli banalna) problematyka i klimat małomiasteczkowej Rosji to wystarczająco wynagradza.
Jeśli wspomniana kliszowość jest stałym elementem twórczości Ostrowskiego, to by wyjaśniało, dlaczego nie jest wymieniany jednym tchem z innymi klasykami literatury rosyjskiej. Zobaczymy, jak wyglądają jego inne dramaty.
6,5/10
Aleksander Ostrowski to współcześnie dość zapomniany klasyk literatury rosyjskiej, twórca współczesnych dramatów obyczajowych przywodzących na myśl wielkiego Ibsena. "Burza" uchodzi za najbardziej znany (choć niekoniecznie najlepszy) utwór Ostrowskiego.
Jego tematem jest przeciwstawienie prawdziwych, szczerych i wzniosłych uczuć ze sztywnymi zasadami znieczulonego...
2021-04-11
7/10
To moje pierwsze spotkanie z twórczością dramatyczną Czechowa i jestem zupełnie zaskoczony, ponieważ (być może naiwnie) spodziewałem się raczej dzieła podobnego treścią i nastrojem do satyrystycznych miniatur, z których Czechow najbardziej słynie, przynajmniej na polskim podwórku.
"Trzy siostry" to niezwykle specyficzny i bardzo trudny dramat. Jest ciężki do czytania, łatwo się pogubić wśród postaci i wypowiadanych monologów, ale czuje się, że najpewniej jest znacznie bardziej przystępny do oglądania na scenie lub ekranie. Nietrudno też odgadnąć, że dla profesjonalnych aktorów i reżyserów teatralnych dzieła Czechowa muszą być wspaniałą pożywką (o czym świadczy spora ilość adaptacji "Trzech sióstr"). W warstwie fabularnej praktycznie nic nie "dzieje się" w klasycznym rozumieniu tego słowa, bowiem akcja dramatu jest bardzo rozmyta i ma raczej strukturę punktową niż liniową. Nie uświadczy się tutaj również dialogu z prawdziwego zdarzenia, bowiem Czechow przedstawia środowisko, w którym ludzie mają wyraźny problem z porozumieniem się, przerywają sobie nawzajem, ani nie słuchają się. Przez to wszystko śledzenie akcji dramatu jest utrudnione, ale utrudnione celowo przez sam zamysł Czechowa.
Na szczęście w "Trzech siostrach" dzieje się zaskakująco dużo emocjonalnie i w warstwie nastrojowej. Postacie w gruncie rzeczy są dość słabo zarysowane, ale dramat jednak samo w sobie zachęca odbiorcę do prób dociekania jakie uczucia kłębią się w głowach ludzi, którzy sami zdają siebie nie rozumieć. To co jednak robi zdecydowanie największe wrażenie w "Trzech siostrach" to wspomniana atmosfera - długotrwałej apatii, melancholii, zagubienia, bowaryzmu, nienawiści do prowincji i tęsknoty za ciekawszym życiem w Moskwie, również emocjonalnego upośledzenia i czekania na coś, co nigdy nie nadchodzi. Czytając ten dramat sam poczułem się dziwnie ciężko, jakby udzielił się mi się nastrój odczuwany przez postacie. Niespodziewane pojawiające się w najmniej oczekiwanych momentach okropnie niezręczne elementy humorystyczne jeszcze bardziej podkręcały "dziwność" tego wszystkiego. Co ciekawe tuż przed "Trzema siostrami" przeczytałem "Ślepców" Maeterlincka, chyba wprowadzających kult atmosfery do ówczesnego teatru, dzięki czemu łatwiej mi przyszło wczuć się w klimat dzieła Czechowa.
W zasadzie bardzo imponuje mi zamysł powzięty przez autora i wspomniana atmosferą, którą udało mu się wykreować. Niestety jest to dla mnie za mało, by w pełni docenić kunszt "Trzech sióstr". Traktując je wyłącznie jako tekst literacki, współczesny czytelnik właściwie nic nie znajdzie dla siebie. Podejmowana przez Czechowa tematyka jest zbyt nieciekawa, ze sztuki nie płynie żadna nauka ani przedstawienie głębszego problemu społecznego, a genialna atmosfera nie wynagradza tego w pełni. W kategoriach estetycznych jest to jednak na swój sposób unikalne dzieło, ale lepiej chyba zapoznać się z którąś z bardziej znanych adaptacji teatralnych.
7/10
To moje pierwsze spotkanie z twórczością dramatyczną Czechowa i jestem zupełnie zaskoczony, ponieważ (być może naiwnie) spodziewałem się raczej dzieła podobnego treścią i nastrojem do satyrystycznych miniatur, z których Czechow najbardziej słynie, przynajmniej na polskim podwórku.
"Trzy siostry" to niezwykle specyficzny i bardzo trudny dramat. Jest ciężki do czytania,...
2021-03-04
6/10
Pałam pewną mimowolną i trudną do wytłumaczenia sporą sympatią do Aleksandra Puszkina, pewnie dlatego że miał całkiem ciekawe życie i właściwie od niego wywodzi się całość nowoczesnej literatury rosyjskiej, ale niestety jakoś nie potrafię zachwycić się jego twórczością, pomimo też fascynacji romantyzmem.
"Borys Godunow" jest typową tragedią romantyczną utrzymają w duchu szekspirowskim. Niestety postać tytułowego cara, choć centralna dla akcji dramatu, pozostaje wciąż gdzieś na uboczu. Choć wygłasza w sztuce kilka monologów, wydaje się być słabo zarysowany, a jego czyny średnio umotywowane. Akcja podąża przez większość czasu za postaciami magnatów Szujskiego i Puszkina (dalekiego przodka poety), niepomiernie ciekawsze od cara a nawet samozwańczego Dymitra, ale wciąż całkiem zwyczajne jak na dramat władzy. Autor całkiem udanie eksperymentuje z indywidualizacją języka postaci (wzniosły wiersz dla moskiewskiej arystokracji, proza dla postaci z ludu) ale traci to na znaczeniu gdy fabuła wydaje się być rozmyta przez szybkość zachodzących zdarzeń. Puszkin bowiem streszcza w dramacie okres prawie kilkunastu burzliwych lat z historii Rosji rozpoczynających okres tzw. Wielkiej Smuty.
To co jest jedynie warte uwagi w "Borysie Godunowie" to historiozoficzna wymowa dzieła. Puszkin nowocześnie jak na tamte czasy za siłę sprawczą w historii uznał lud, społeczeństwo i całe masy. To poparcie ludu decyduje o wyniesieniu Godunowa na carski tron, a utracenie jego względów prowadzi. Przypomina to uproszczone przemyślenia Tołstoja w późniejszej "Wojnie i pokoju". Poza tym jednak na próżno tu szukać czegokolwiek więcej, bo nawet tło historyczne jest potraktowane dość po macoszemu, choć Puszkin faktom pozostaje całkiem wierny i stara się nie upraszczać ani prezentować czarno-białą wizję świata. Nie było źle, ale wynudziłem się strasznie.
6/10
Pałam pewną mimowolną i trudną do wytłumaczenia sporą sympatią do Aleksandra Puszkina, pewnie dlatego że miał całkiem ciekawe życie i właściwie od niego wywodzi się całość nowoczesnej literatury rosyjskiej, ale niestety jakoś nie potrafię zachwycić się jego twórczością, pomimo też fascynacji romantyzmem.
"Borys Godunow" jest typową tragedią romantyczną utrzymają w...
2021-02-26
5/10
Aleksander Gribojedow to całkiem barwna postać w historii literatury rosyjskiej, dość zapomniana jak większość twórców piszących w czasach przed Puszkinem, a także sztandarowy przykład autora jednego wybitnego dzieła. "Mądremu biada", komedia schyłkowego oświecenia, stała się po swojej premierze w pewien sposób kultowa i rzekomy geniusz jej autora doceniał nawet wielki Puszkin, czego świadectwem są licznie zapożyczone cytaty do "Eugeniusza Oniegina".
Mówię o rzekomym geniuszu, bo nie udało mi się go w żaden sposób dostrzec. Być może przeczytałem sztukę Gribojedowa zbyt pośpiesznie, jako swoisty przerywnik pomiędzy ważniejszymi pozycjami na mojej liście do przeczytania, albo być może geniusz Gribojedowa gdzieś uleciał po tylu latach od pierwotnego wydania "Mądremu biada". Jest to w zasadzie komedia bez żadnego ładu i składu, o czym już świadczy, że jest 4-aktowa zamiast zwyczajowego podziału na 5 aktów. Jest tu wątek romansowy, chyba nawet będący osią całej komedii, ale intrygi chyba tu zupełnie brakuje. Bohaterowie nie tyle co są papierowi, co wydają się nie mieć żadnego charakteru. No może jako tako broni się rezolutna służąca, ale takich postaci było na pęczki w oświeceniowych komediach. Jest też wątek konfliktu pomiędzy starszą arystokracją a nowoczesnym pokoleniem młody, ale został on tak fatalnie ugryziony, że gdzieś niknie. Satyra na arystokrację i jej puste myślenie wydaje się być wymuszona. Warstwę uprzywilejowaną tylko z powodu urodzenia, stereotypowo zajmującą się wyłącznie zbijaniem bąków i wydawaniem pieniędzy, można przecież sparodiować i skrytykować na tyle różnych i racjonalnych powodów, więc tym bardziej nie rozumiem dlaczego tutaj wypada to aż tak słabo.
Ostatecznie daję ocenę idealnie po środku punktacji, jako wyraz pewnej rezerwy z jaką należy traktować moją opinię. Bardzo możliwe, że wiele mi umknęło przy lekturze dzieła Gribojedowa, ale wątpię by przy powtórnym czytaniu miałoby się coś zmienić. Ostatecznie też nie czytało się tego tak źle jak innych dzieł, nie wzbudzało też zażenowania ani większej irytacji.
5/10
Aleksander Gribojedow to całkiem barwna postać w historii literatury rosyjskiej, dość zapomniana jak większość twórców piszących w czasach przed Puszkinem, a także sztandarowy przykład autora jednego wybitnego dzieła. "Mądremu biada", komedia schyłkowego oświecenia, stała się po swojej premierze w pewien sposób kultowa i rzekomy geniusz jej autora doceniał nawet wielki...
2021-02-19
7,5/10
"Rewizor" to nie tylko najbardziej uznana komedia Gogola, ale najsłynniejszy rosyjski dramat XIX wieku. Fabuła dramatu opowiada o grupie urzędników z małego miasteczka oczekujących kontroli tytułowego rewizora, inspektora carskiego ze stolicy. Przez pomyłkę spowodowaną strachem przez złym wypadnięciem miasteczka w czasie kontroli za rewizora zostaje wzięty podróżny hulaka Chlestakow, który wykorzystuje zaistniałą sytuację.
Naturalnie po takiej renomie i zarysie fabuły spodziewałem się po "Rewizorze" czegoś naprawdę wybitnego, ale najwyraźniej moje oczekiwania były zbyt wysokie. Jasne, pomysł Gogola jest wybitny sam w sobie, dialogi są równie żywe jak w jego "Martwych duszach", satyra jest niezwykle celna i Rosja okropnie potrzebowała już wtedy takiej krytyki w stronę władz i urzędników. Jednakże wszystko jest tutaj zdecydowanie za proste, jednoznaczne i zmierza do oczywistego zakończenia, choć okraszonego słynną puentą ("Z czego się śmiejecie? Z siebie się śmiejecie!") skierowaną przez Gogola wprost do widzów bądź czytelników.
Jest to komedia raczej smutna niż zabawna, co jest naturalnie w pewnym sensie zaletą, ale nie wywołuje już większej zadumy. Piętnowane przez Gogola przywary niestety nadal pozostają aktualne, ale są zarazem tak oczywiste, że nie potrzebują już wskazywania ich palcem. Nadal to bardzo dobry dramat, z którym z całą pewnością należy się zapoznać.
7,5/10
"Rewizor" to nie tylko najbardziej uznana komedia Gogola, ale najsłynniejszy rosyjski dramat XIX wieku. Fabuła dramatu opowiada o grupie urzędników z małego miasteczka oczekujących kontroli tytułowego rewizora, inspektora carskiego ze stolicy. Przez pomyłkę spowodowaną strachem przez złym wypadnięciem miasteczka w czasie kontroli za rewizora zostaje wzięty podróżny...
2021-02-08
7/10
"Białe noce" to bodaj najbardziej znane dzieło Fiodora Dostojewskiego z jego wczesnego etapu twórczości, który przypada na czas przed jego 10-letnim zesłaniem na Syberię za działalność antycarską. Jeśli to opowiadanie jest zarazem najlepsze z tego okresu, to naprawdę szkoda, bo nigdy nie sądziłem, że wystawię jakiemukolwiek dziełu podpisanego nazwiskiem mistrza Fiodora tak "niską" ocenę.
W "Białych nocach" głównym bohaterem i narratorem opowiadania jest nienazwany Marzyciel, który spędza nieciekawe dnie na włóczeniu się po szarym Petersburgu, równie szarym co jego życie. Pewnego razu jednak spotyka na moście młodą Nastusię, która opowiada mu swoją historię miłości do Lokatora zamieszkującego lokum w domu jej babci, do której dziewczyna jest prawie dosłownie (za pomocą agrafki) przywiązana. Marzyciel, choć sam zakochuje się w Nastusi (ze wzajemnością), postanawia jej pomóc.
Historia jest bardzo prosta i jednowątkowa, ale mimo to rozpisana na dość sporą liczbę stron (ok. 60). Opowiadanie składa się głównie z patetycznych dialogów zakochanych, którym niestety naprawdę daleko do szczytu literackiej formy Dostojewskiego. Nie jest to tak dobre jak uczuciowa relacja Rodiona z Sonią, czy nawet Dymitra Karamazow z Gruszeńką. Wystawiłbym jeszcze niższą notę, gdyby nie dość zaskakujące, gorzkie zakończenie - przebłysk późniejszego geniuszu.
7/10
"Białe noce" to bodaj najbardziej znane dzieło Fiodora Dostojewskiego z jego wczesnego etapu twórczości, który przypada na czas przed jego 10-letnim zesłaniem na Syberię za działalność antycarską. Jeśli to opowiadanie jest zarazem najlepsze z tego okresu, to naprawdę szkoda, bo nigdy nie sądziłem, że wystawię jakiemukolwiek dziełu podpisanego nazwiskiem mistrza Fiodora...
2021-02-10
2021-02-08
6,5/10
Nie spodziewałem się, że będzie mi tak ciężko przebrnąć przez tę książkę - zapowiadała się bardzo obiecująco. Zamiatin jest zapomnianym ojcem współczesnej dystopii, mniej lub bardziej bezpośrednio inspirowali się nim Orwell i Huxley przy pisaniu swoich wielkich dzieł. Rozpoczynając lekturę powieści Zamiatina, miałem wrażenie, że czytam lepiej napisaną wersję "Nowego wspaniałego świata". Niestety pozytywne wrażenia szybko mnie opuściły. Za szybko.
Należy oddać wielki hołd Zamiatinowi za stworzenie pierwszej ponadczasowej antyutopijnej wizji świata. Jeszcze większy podziw wzbudza fakt, że jego jedyna powieść została wydana na długo przed dojściem do władzy Hitlera i Mussoliniego, a nawet przed oficjalnym utworzeniem Związku Radzieckiego. Mimo to, "My" jest wyraźną satyrą polityczną na komunizm i krytyką egalitarnego społeczeństwa. W Państwie Jedynym wszyscy obywatele są szczęśliwi i zadowoleni z roztaczanej nad nimi "opieki", a ludzie starożytni (czyli nam współcześni) wydają się dzikusami, którzy plączą się bez celu w poszukiwaniu szczęścia. Największym wrogiem jest wyobraźnia, która prowadziła wyłącznie do smutku i popychała do zbrodni. Do tego Zamiatin dodaje specyficzny język (protoplasta orwellowskiej nowomowy), projekt Integralu (przywodzący na myśl komunistyczne plany gospodarcze) czy miałką kulturę i rozrywkę dla mas (krytyka tworów socrealizmu).
Głównym bohaterem powieści jest D-503 (w oryginale Д, w niektórych tłumaczeniach Δ), który zaczyna spisywać swoje przemyślenia na temat życia w Państwie Jedynym. Zamiarem było stworzenie swoistego poematu na cześć Państwa, ale w wyniku kilku splotów wydarzeń i spotkań z kobietami napędzającymi akcję w powieści, wychodzi z tego swoisty zapis "choroby". Zamiatin jednakże nie stworzył szczególnie ciekawych bohaterów ani porywającej fabuły. Problemem jest także język, którym posługuje się D-503 - wydarzenia, dialogi i odczucia zapisane są tak jakby "w telegraficznym skrócie". Z początku jest to interesujący zabieg, pozwalający czytelnikowi zanurzyć się w fikcyjnym świecie, po 50 stronach już miałem dość i musiałem zmuszać się do czytania. Przez to z trudem odnajdywałem się w tym, co się właśnie działo.
Być może to moja wina, że nie potrafiłem przyzwyczaić się do tego zabiegu, ale obniżyło to przyjemność z czytania. W połączeniu z niezbyt interesującą fabułą wychodzi z tego dość nieudane dzieło literackie. Nie umniejsza to jednak wizjonerstwa Zamiatina i wpływu, jaki wywarł na utworzenie i skonsolidowanie się całego gatunku.
6,5/10
Nie spodziewałem się, że będzie mi tak ciężko przebrnąć przez tę książkę - zapowiadała się bardzo obiecująco. Zamiatin jest zapomnianym ojcem współczesnej dystopii, mniej lub bardziej bezpośrednio inspirowali się nim Orwell i Huxley przy pisaniu swoich wielkich dzieł. Rozpoczynając lekturę powieści Zamiatina, miałem wrażenie, że czytam lepiej napisaną wersję...
2021-02-08
8/10
"Wspomnienia z domu umarłych" otwierają główny okres twórczości Fiodora Dostojewskiego, okres po powrocie z katorgi na Syberii, w którym stworzył większość swoich najbardziej uznanych dzieł, w tym piątkę wielkich powieści.
W porównaniu z "Białymi nocami", rzeczywiście widać ogromny przeskok w jakości obu dzieł, jednym napisanym przed zesłaniem, drugim zaraz po nim. Siła "Wspomnień z domu umarłych" naturalnie leży w zawartych nich w autobiograficznych doświadczeniach pisarza z pobytu wśród katorżników. Prawdopodobnie autentyczne wspomnienia są tutaj zamaskowane, oficjalnie spisał je szlachcic Gorianczykow skazany za zabójstwo żony. Rzekome zapiski fikcyjnego skazańca są istnym strumieniem świadomości, nieco chaotycznym ciągiem licznych spostrzeżeń, wielokrotnie przerywanym dygresjami lub pomniejszymi historiami zasłyszanymi od innych więźniów. Pisarz przedstawia więźniów jako silną wspólnotę posiadającą własny niepisany kodeks moralny i swoistą hierarchię. W pamięci szczególnie zapadają historie niektórych mordów popełnionych przez współskazańców, czy niezwykle plastycznie opisany teatr zorganizowany przez więźniów. W tym ostatnim zwłaszcza wspaniale widoczny jest talent literacki Dostojewskiego, za pomocą którego potrafi przenieść przez oczy czytelnika całe to wydarzenie, wraz z mimiką aktorów i reakcjami widowni.
Gawędziarski charakter "Wspomnień z domu umarłych" sprawia, że nabierają one ogromnego autentyzmu, ale mimo wszystko dość ciężko się przebić przez nieuporządkowany ciąg pomniejszych epizodów. Choć powieść bardzo mnie zainteresowała, często nie byłem w stanie przeczytać więcej niż 20-30 stron dziennie. Także dość znaczącym problemem jest dla mnie to, że ciężko ustalić, na ile są to faktyczne wspomnienia Dostojewskiego. Nawet jeśli duża część powieści została zbeletryzowana, wciąż bardzo dobrze zachowane są tutaj ogólne doświadczenia carskiej katorgi - chociażby Gorianczykow, tak samo jak Dostojewski, cierpi z powodu dotkliwej pogardy skazańców, wynikającej z jego szlacheckiego pochodzenia. Widać także jak wiele motywów i wątków z późniejszych powieści autora mają swoje źródło właśnie w tym okresie jego życia, chociażby historia szlachcica niesłusznie skazanego za zabójstwo ojca.
Reasumując, jest to dość trudna lektura, ale bardzo warta przebrnięcia. I chyba dość dobra wprawka przed sięgnięciem po polską literaturę obozową okresu II Wojny Światowej, zważywszy na fakt, że do "Wspomnień z domu umarłych" wyraźnie nawiązywał chociażby Gustaw Herling-Grudziński w swoich własnych wspomnieniach z sytuacji skrajnej.
8/10
"Wspomnienia z domu umarłych" otwierają główny okres twórczości Fiodora Dostojewskiego, okres po powrocie z katorgi na Syberii, w którym stworzył większość swoich najbardziej uznanych dzieł, w tym piątkę wielkich powieści.
W porównaniu z "Białymi nocami", rzeczywiście widać ogromny przeskok w jakości obu dzieł, jednym napisanym przed zesłaniem, drugim zaraz po nim....
10/10
"Anny Kareniny" nie trzeba przedstawiać nikomu, jej sława jest tak duża, że można spokojnie nazwać ją najsłynniejszą rosyjską powieścią, deklasując pod tym względem nawet "Zbrodnię i karę" czy "Mistrza i Małgorzatę". Wynika to z wpływu, jaki nieustannie wywiera na świadomość Rosjan (zjawisko porównywalne do roli "Lalki" w kulturze polskiej), jak i zwyczajnych czytelników spoza tego kręgu kulturowego, którzy sięgają po "Kareninę" dla czystej rozrywki czy z ciekawości.
Trzeba jednak koniecznie zaznaczyć, że nie jest to w żadnym wypadku historia miłosna, ani tym bardziej "literatura kobieca" (brrrr, okropne określenie), a wręcz przeciwnie - najzwyczajniej w świecie jest to powieść antymiłosna, trochę odzierająca sferę uczuciowo-erotyczną ze wszelkiej magii, którą przypisujemy miłości. "Anna Karenina" to przede wszystkim powieść o rodzinie, rozumianej tutaj jako samo małżeństwo, które wraz z momentem zawarcia związku stawia fundament pod budowę rodziny. Mamy tu trzy, a nawet cztery różne przypadki nieszczęśliwych (zgodnie z pierwszym zdaniem powieści) rodzin - Stiwy i Dolly, Lewina i Kitty, w końcu podwójny wątek Anny i Wrońskiego oraz Anny i Karenina. Piątą linią byłaby wczesna relacja Kitty i Wrońskiego, która nie skończyła się zawarciem związku, pozostając jedynie w marzeniach młodej dziewczyny i jej matki.
Siłą "Anny Kareniny" są niebywale autentyczne portrety psychologiczne, często w zarysie ogromnie zwyczajne, ale nawet prostolinijna Kitty czy prozaiczna Dolly są przedstawione przez Tołstoja z prawdziwą soczystością. Urzekł mnie zawarty w tym dziele specyficzny psychologizm - autor nie podaje wszystkiego na tacy, a jedynie rejestruje pewne reakcje, bardziej emocjonalne niż faktyczne myśli, na dane sytuacje. Dzięki temu portrety postaci są tak intrygujące i wciągające - czytelnik musi sam wyłuskać, co siedzi w ich psychice, aby zrozumieć ich postępowanie. Największe wrażenie robi jednak niejednoznaczna osobowość Karenina, raz emanującego potężnym indywidualizmem człowieka czynu, innym razem objawiającym bezuczuciowość i zimność bliską socjopatii, a jeszcze innym razem porażającą wręcz słabością charakteru męża, który nie wie jak powinien zareagować na zdradę żony.
Wysoka jakość "Anny Kareniny" wynika także z wybitnego stylu Tołstoja, który jest bardzo plastyczny, wysmakowany i bardzo przyjemnie się przezeń płynie, stąd łatwo pochłonąć całą grubą powieść w dość krótkim czasie. Niezwykle podoba mi się splot relacji bohaterów, którzy są ze sobą dość blisko powiązani, a prowadzą osobne życia, które tylko w nielicznych punktach fabuły się ze sobą stykają (stąd niemal całkowita odrębność historii Lewina i Kitty od dramatu Anny). Jeśli chodzi o problematykę, to już na wstępie czytelnik jest wręcz uderzony w twarz wymownym obrazem zdradzonej żony, która w XIX-wiecznych warunkach konserwatywnej, prawosławnej i patriarchalnej Rosji nie jest w stanie odejść od męża, zmuszona jest więc jedynie odgrywać komedyjkę, a następnie pogodzić się ze zdradą i próbować żyć dalej. Ciekawym zjawiskiem jest także Kitty, która popełnia dość oczywisty błąd, odrzucając zaręczyny Lewina, gdyż miała głowę pełną staroświeckich pouczeń nawpychanych jej przez opiekuńczą matkę. Fenomenalny jest jednak środek wątku tytułowej Anny, której romans z Wrońskim najpierw pomyka gdzieś w tle i jest przedstawiony raczej skrótowo, niemal jak wątek poboczny, tylko po to by potem gwałtownie wybuchnąć od momentu wyścigów. Cała sytuacja trójkąta Wroński-Anna-Karenin jest tak w autentyczny sposób kuriozalna, że faktycznie porusza emocjonalnie, intryguje i poraża niejednoznacznością.
Tołstoj też jest niejednoznaczny - raz zdaje się mówić, że Anna zniszczyła samą siebie i swoją rodzinę, innym razem że była to sytuacja bez wyjścia. Jak dla mnie, nie sposób osądzić zachowania Anny w sytuacji, w której się znalazła, gdyż zadziałało w tym tak wiele różnorodnych czynników, iż nie można jej jednoznacznie potępić lub wręcz przeciwnie - pochwalić jej podążanie za głosem serca. I chyba właśnie takie jest życie zwyczajnych jednostek, czyli paradoksalnie skomplikowane i bez prostych rozwiązań. Ogółem mówiąc "Anna Karenina" dostarcza mnóstwa bodźców o rozważań o sprawach wyjątkowo przyziemnych, jest przy tym wciąż niezwykle atrakcyjna dla współczesnego czytelnika, ale jak na tak popularną powieść bywa zaskakująco trudna. Trudny jest zwłaszcza wątek rozwoju duchowego Lewina, szczególnie iż sam Tołstoj pozostawia w zakończeniu otwartą furtkę, gdyż nie mówi jasno, czy wewnętrzna przemiana tego bohatera (dla autora ważniejszego niż tytułowa Anna) faktycznie zaszła, czy Lewin faktycznie znalazł własny (bo przecież nie ogólny) sens egzystencji i obiecane na pierwszej stronie powieści szczęście rodzinne.
10/10
więcej Pokaż mimo to"Anny Kareniny" nie trzeba przedstawiać nikomu, jej sława jest tak duża, że można spokojnie nazwać ją najsłynniejszą rosyjską powieścią, deklasując pod tym względem nawet "Zbrodnię i karę" czy "Mistrza i Małgorzatę". Wynika to z wpływu, jaki nieustannie wywiera na świadomość Rosjan (zjawisko porównywalne do roli "Lalki" w kulturze polskiej), jak i zwyczajnych...