-
Artykuły
Ojcowie w literaturze, czyli świętujemy Dzień OjcaKonrad Wrzesiński29 -
Artykuły
Rękopis „Chłopów” Władysława Stanisława Reymonta na liście UNESCOAnna Sierant3 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 21 czerwca 2024LubimyCzytać579 -
Artykuły
Wejdź do świata, który przyspiesza bicie serca. Najlepsze kryminały w StorytelLubimyCzytać2
Biblioteczka
2021-02-19
2021-02-19
2021-02-11
2021-02-10
2021-02-08
2021-02-08
6,5/10
Nie spodziewałem się, że będzie mi tak ciężko przebrnąć przez tę książkę - zapowiadała się bardzo obiecująco. Zamiatin jest zapomnianym ojcem współczesnej dystopii, mniej lub bardziej bezpośrednio inspirowali się nim Orwell i Huxley przy pisaniu swoich wielkich dzieł. Rozpoczynając lekturę powieści Zamiatina, miałem wrażenie, że czytam lepiej napisaną wersję "Nowego wspaniałego świata". Niestety pozytywne wrażenia szybko mnie opuściły. Za szybko.
Należy oddać wielki hołd Zamiatinowi za stworzenie pierwszej ponadczasowej antyutopijnej wizji świata. Jeszcze większy podziw wzbudza fakt, że jego jedyna powieść została wydana na długo przed dojściem do władzy Hitlera i Mussoliniego, a nawet przed oficjalnym utworzeniem Związku Radzieckiego. Mimo to, "My" jest wyraźną satyrą polityczną na komunizm i krytyką egalitarnego społeczeństwa. W Państwie Jedynym wszyscy obywatele są szczęśliwi i zadowoleni z roztaczanej nad nimi "opieki", a ludzie starożytni (czyli nam współcześni) wydają się dzikusami, którzy plączą się bez celu w poszukiwaniu szczęścia. Największym wrogiem jest wyobraźnia, która prowadziła wyłącznie do smutku i popychała do zbrodni. Do tego Zamiatin dodaje specyficzny język (protoplasta orwellowskiej nowomowy), projekt Integralu (przywodzący na myśl komunistyczne plany gospodarcze) czy miałką kulturę i rozrywkę dla mas (krytyka tworów socrealizmu).
Głównym bohaterem powieści jest D-503 (w oryginale Д, w niektórych tłumaczeniach Δ), który zaczyna spisywać swoje przemyślenia na temat życia w Państwie Jedynym. Zamiarem było stworzenie swoistego poematu na cześć Państwa, ale w wyniku kilku splotów wydarzeń i spotkań z kobietami napędzającymi akcję w powieści, wychodzi z tego swoisty zapis "choroby". Zamiatin jednakże nie stworzył szczególnie ciekawych bohaterów ani porywającej fabuły. Problemem jest także język, którym posługuje się D-503 - wydarzenia, dialogi i odczucia zapisane są tak jakby "w telegraficznym skrócie". Z początku jest to interesujący zabieg, pozwalający czytelnikowi zanurzyć się w fikcyjnym świecie, po 50 stronach już miałem dość i musiałem zmuszać się do czytania. Przez to z trudem odnajdywałem się w tym, co się właśnie działo.
Być może to moja wina, że nie potrafiłem przyzwyczaić się do tego zabiegu, ale obniżyło to przyjemność z czytania. W połączeniu z niezbyt interesującą fabułą wychodzi z tego dość nieudane dzieło literackie. Nie umniejsza to jednak wizjonerstwa Zamiatina i wpływu, jaki wywarł na utworzenie i skonsolidowanie się całego gatunku.
6,5/10
Nie spodziewałem się, że będzie mi tak ciężko przebrnąć przez tę książkę - zapowiadała się bardzo obiecująco. Zamiatin jest zapomnianym ojcem współczesnej dystopii, mniej lub bardziej bezpośrednio inspirowali się nim Orwell i Huxley przy pisaniu swoich wielkich dzieł. Rozpoczynając lekturę powieści Zamiatina, miałem wrażenie, że czytam lepiej napisaną wersję...
2021-02-08
9/10
Choć Witkacy twierdził, że powieść wg jego definicji sztuki nigdy sztuką nie będzie, to i tak za swojego życia wydał dwie całkiem sporych rozmiarów powieści - pierwszą z nich było "Pożegnanie jesieni", napisane kilkanaście lat po młodzieńczych "622 upadkach Bunga", wydrukowanych jednak dopiero kilka dekad po samobójstwie autora, który zrezygnował z jej wydawania.
Fabuła "Pożegnania jesieni", przynajmniej początkowo, jest bardzo nikła i czysto pretekstowa. Łatwo się zrazić do powieści w czasie czytania pierwszych 150 stron, gdyż wypełniają je niemalże zawiłe dialogi o filozofii metafizycznej, naszpikowane trudnymi pojęciami i Witkiewiczowskimi neologizmami (choć nie jest tak ciężko jak chociażby w "Szewcach"). Nic dziwnego, skoro sam autor "Pożegnanie jesieni" nazwał "powieścią metafizyczną". Potem jednak robi się znacznie lżej, stosunki pomiędzy postaciami i ich poglądy zostają określone i fabuła idzie wartko do przodu, a do osobliwego stylu Witkacego czytelnik zaczyna się przyzwyczajać.
Witkiewicz w "Pożegnaniu jesieni" grupę znajomych: młodych i zepsutych arystokratów, skupionych wokół melancholijnego Atanazego Bazakbala, który wciąż nie może się zdecydować pomiędzy dwiema skrajnie różnymi kobietami - drapieżnie seksualną i ciągle cudownie "nawracającą się" na kolejną wiarę Helę Bertz oraz narzeczoną Atanazego, spokojną i delikatną Zosię. Wśród kilku nakreślonych postaci moje serce skradł zwłaszcza hrabia Łohoyski, jasnowłosy homoseksualista z ciągami do kokainy (w którą wciąga Atanazego) i młodych górali. Pewne wątki, sytuacje i niektóre aspekty postaci noszą silne znamiona autobiografizmu, bowiem wystarczy zaznajomić się z życiem Witkiewicza, by odnaleźć pewne punkty wspólne - chociażby kochanka pisarza, aktorka Irena Solska, zawsze znajdzie swoje odbicie we wszystkich demonicznych kobietach z jego twórczości, a Zosia i scena jej samobójstwa w górach jest niemalże dokładną kopią okoliczności śmierci narzeczonej samego Witkiewicza. Autor buduje tu osobliwy, duszny i ciężki klimat dekadencji, z jednej strony żałosnej i śmiesznej w swej nieudolności, z drugiej strony pełnego smutku poprzez rozpaczliwe próby nasycenia się życiem, co prowadzi tylko do egoizmu i wzajemnego wyniszczania samego siebie i siebie nawzajem.
Niezwykle widoczny jest szczególny pesymizm i katastrofizm pisarza, którzy przekłada się na nastrój i wymowę powieści. Czytając "Pożegnanie jesieni" miałem szczególnie dziwne uczucie, które nie spotkało mnie nigdy przy czytaniu czegokolwiek innego - miałem wrażenie, że choć Witkiewicz rozważnie i z premedytacją używa groteski, ironii i czarnego humoru, to są tylko zasłoną dla jego frustracji rzeczywistością i śmiertelnej powagi względem tego. Tą "powieść metafizyczną" odczytuję także jako osobistą rozprawę Witkiewicza ze swoim dotychczasowym życiem, zwłaszcza z tragiczną utratą narzeczonej czy dobrowolnym zaciągnięciem się do armii rosyjskiej, w której musiał zaobserwować wiele dotkliwych nieszczęść i bezmyślnego okrucieństwa. Czasem nasuwała mi się też myśl, że jest to groteska niezamierzona, a wynikająca z odmiennego postrzegania rzeczywistości przez Witkacego, rodem z jego dziwacznych, ale intrygujących obrazów.
"Pożegnanie jesieni" jest więc bardzo trudną i momentami nużącą lekturą. Moim zdaniem dla powiększenia przyjemności z czytania (która według mnie jest równie kluczowa w obcowaniu z literaturą) byłoby skrócenie pierwszych rozdziałów powieści i ograniczenia się w nich jedynie do ściślejszego zaprezentowania postaci oraz związków i relacji pomiędzy nimi. Poza tym, pierwsza wydana powieść Witkiewicza robi naprawdę spore wrażenie wymagającym językiem, kwestiami filozoficznymi i Jednak mam wrażenie, że w czasie czytania więcej niż o metafizyce dowiedziałem się na temat samego autora, jego pełnej rozczarowania i obrzydzenia perspektywy na międzywojenny świat. Zwłaszcza zainteresowała mnie wynikająca z katastrofizmu alternatywna wizja Polski po rewolucji komunistycznej, która zachodzi w czasie szalonego urlopu w Tatrach i tchórzliwej ucieczki Atanazego i Heli do Indii. Te krótkie przejawy dystopii, zwłaszcza w ostatnim rozdziale (gdy Atanazy próbuje funkcjonować w odmienionym kraju) były naprawdę świetne, ale pozostawiły spory niedosyt. Mam nadzieję, że nasycę się tym w "Nienasyceniu".
9/10
Choć Witkacy twierdził, że powieść wg jego definicji sztuki nigdy sztuką nie będzie, to i tak za swojego życia wydał dwie całkiem sporych rozmiarów powieści - pierwszą z nich było "Pożegnanie jesieni", napisane kilkanaście lat po młodzieńczych "622 upadkach Bunga", wydrukowanych jednak dopiero kilka dekad po samobójstwie autora, który zrezygnował z jej wydawania....
2021-02-07
9,5/10
Ach! Jest to dopiero moja druga książka Nabokova, ale jestem już przekonany, że każda następna będzie równie dobra. Już w czasie czytania "Lolity" stał się moim ulubionym autorem i "Z nieprawej strony" (czasem tytuł, dla autora niezbyt ważny, bywa tłumaczony także jako "Nieprawe godło" bądź "Skośnie w lewo") utwierdza mnie w tym przekonaniu. Nie wiem jak Nabokov, który uznaje stwierdzenie "poważna literatura" za banał, który nie uważa siebie za satyryka czy pisarza społecznie zaangażowanego, który twierdzi, że jest obojętny na wszelkie ważne sprawy współczesnego mu świata, potrafi napisać coś tak wnikliwego i po prostu dobrego pod każdym względem. Fałszywa skromność? Pewnie tak.
Przede wszystkim, "Z nieprawej strony" jest jedną z najlepszych (a na pewno jedną z najbardziej niedocenianych) dystopii, jakie znam. Nabokov, zbieg z rewolucyjnej Rosji, tworzy obraz fikcyjnego państwa policyjnego, wzorowanego wyraźnie na obserwowane przez siebie totalitarne reżimy. Bohaterem czyni najsłynniejszego w kraju naukowca, filozofa Adama Kruga, będący jednostką nie tylko wybitną intelektualnie, ale też wrażliwą. Stawia go naprzeciw nie tylko opresyjnej machinie państwowej, łącznie z osobą samego dyktatora, z którym wiążą go osobiste porachunki z czasów szkolnych, ale także osobistej straty. Ujawniający się w pewnych momentach narrator (tożsamy z samym autorem) przedstawia czytelnikowi stopniową przemianę bohatera wobec otaczającej go rzeczywistości.
Nabokov ma ogromny talent do obrazowania sytuacji, psychologicznego wnikania w umysł bohatera oraz charakteryzowania ludzi i miejsc. Wspaniale posługuje się metaforami, ironią, groteską, farsą i pomysłowymi wyrażeniami. W tej powieści nie tylko wyśmiewa wszystkie totalitaryzmy, ale także utarte schematy narracyjne i językowe. Ilość spraw, które potrafi w satysfakcjonujący czytelnika sposób poruszyć, jest ogromna. Autor posuwa się nawet do stworzenia namiastki własnego języka, wymyślenia fikcyjnych tytułów książek i czasopism, mniej lub bardziej widocznych nawiązań literackich i historycznych.
Zgodnie z poglądem Nabokova, że literatura ma przede wszystkim zapewniać doznania estetyczne, "Z nieprawej strony" czyta się niezwykle przyjemnie, z zaciekawieniem, z zapałem, z satysfakcją. Przyczepić się można jedynie do narracji, która czasem zbyt płynnie przechodzi pomiędzy ironicznym realizmem a zagadkowym oniryzmem, przez co czasami cofałem się w tekście z myślą, że coś przeskoczyłem. Mimo tego, powieść zrobiła na mnie przeogromne wrażenie i będę ją bardzo miło wspominał. Kiedyś na pewno do niej wrócę.
9,5/10
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toAch! Jest to dopiero moja druga książka Nabokova, ale jestem już przekonany, że każda następna będzie równie dobra. Już w czasie czytania "Lolity" stał się moim ulubionym autorem i "Z nieprawej strony" (czasem tytuł, dla autora niezbyt ważny, bywa tłumaczony także jako "Nieprawe godło" bądź "Skośnie w lewo") utwierdza mnie w tym przekonaniu. Nie wiem jak Nabokov,...