-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński8
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać459
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2019-12-12
2019-02-27
BRAWO! Wielkie BRAWO! Cudowna książka, przepiękna historia, z rodzaju tych, które toczą się niespiesznie, a dają tyle rozkoszy czytelniczej, że chce się więcej i więcej, i jeszcze trochę.
Hrabia Rostow dostaje areszt domowy, dożywotni, należy zaznaczyć. Ma zamieszkać w malutkiej klitce hotelu Metropol. Zostaje pozbawiony wszystkiego - majątku, swobody, wolności. Nikt jednak nie zdoła pozbawić go tego, co najważniejsze - człowieczeństwa i zwykłej ludzkiej dobroci. Dzięki swojej osobowości całkiem znośnie odnajduje się w nowej dla siebie rzeczywistości, oswaja ją i czerpie z niej to, co najlepsze. Delektuje się posiłkami, a my dostajemy ślinotoku i oczami wyobraźni widzimy piękne potrawy, prawie czujemy ich smak, pragniemy usiąść z Rostowem przy stole i dzielić z nim te chwile. Niejedna kobieta chciałaby dzielić z nim nie tylko chwile przy stole, zapewniam Was.
To piękna książka, którą należy smakować, którą trzeba się delektować, i która zostanie w pamięci na długo. W mojej na pewno.
BRAWO! Wielkie BRAWO! Cudowna książka, przepiękna historia, z rodzaju tych, które toczą się niespiesznie, a dają tyle rozkoszy czytelniczej, że chce się więcej i więcej, i jeszcze trochę.
Hrabia Rostow dostaje areszt domowy, dożywotni, należy zaznaczyć. Ma zamieszkać w malutkiej klitce hotelu Metropol. Zostaje pozbawiony wszystkiego - majątku, swobody, wolności. Nikt jednak...
2019-12-01
WOW! WOW WOW!
Otwieram książkę i cóż moje oczy widzą? Rzecz dzieje się w moim rodzinnym mieście! Elbląg nie jest miastem, o którym zazwyczaj się pisze, więc była to dla mnie ogromna niespodzianka i zdecydowanie zachęta do zapoznania się z treścią.
Rok 1934 i okrutne morderstwo przywódcy wspólnoty mennonickiej zamieszkującej tereny Mierzei Wiślanej, rozpoczyna tę historię. To niestety nie jedyne morderstwo, ginie kolejna osoba. Morderstwa są bardzo brutalne, ofiary pozbawiane są oczu, języka, uszu, Radca kryminalny Christian Abell musi zmierzyć się z hermetyczną, niechętną obcym wspólnotą mennonicką. Nie jest to łatwe, ci ludzie nie lubią obcych i za wszelką cenę będą bronić swojej prywatności i swoich zasad, nawet za cenę kolejnego życia.
Abell to bohater, którego polubiłam, a to nie jest oczywiste w zalewie kryminałów, gdzie prym wiodą pijani, naćpani, rozwaleni życiowo policjanci, detektywi, reporterzy, itp. Abell to inteligentna bestia, krok po kroku dążący do rozwiązania zagadki. Stawia czoło niebezpieczeństwu, kilka razy niemal ginie, w pewnym momencie historia robi się bardzo osobista. Podejrzany porywa się na coś, czego Christian wybaczyć nie może, na osobę mu bardzo bliską. To wydaje się przelać czarę goryczy i zmotywować radcę do jeszcze wnikliwszego, głębszego, śledztwa. Czas upływa nieubłagalnie, czy Christian rozwiąże sprawę zanim dojdzie do kolejnego morderstwa?
I tu dochodzimy do sedna – kto zamordował? Dlaczego? Jaki był motyw? I, jak niemal zawsze, dochodzimy do wniosku: Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze (albo bursztyn 😊}.
Przyznam szczerze, że nie spodziewałam się, tak dobrej książki, mimo że dochodziły do mnie pochlebne opinie o autorze. Dla mnie lektura z dużym bonusem, bo dowiedziałam się więcej o bogatej historii mojego rodzinnego miasta. Nie jestem osobą lubiącą suche fakty historyczne, dlatego przyswajanie wiedzy w takiej formie jest dla mnie idealne – rozrywka i wiedza w jednym 😊
Za możliwość zrecenzowania książki dziękuję autorowi, Krzysztofowi Bochusowi, a za jej udostępnienie, Iwonie Niezgodzie – organizatorce niezależnego plebiscytu na polską książkę roku „Brakująca Litera” 2018.
WOW! WOW WOW!
Otwieram książkę i cóż moje oczy widzą? Rzecz dzieje się w moim rodzinnym mieście! Elbląg nie jest miastem, o którym zazwyczaj się pisze, więc była to dla mnie ogromna niespodzianka i zdecydowanie zachęta do zapoznania się z treścią.
Rok 1934 i okrutne morderstwo przywódcy wspólnoty mennonickiej zamieszkującej tereny Mierzei Wiślanej, rozpoczyna tę historię....
2019-12-23
Najpierw moją uwagę przykuła okładka, taka inna niż wszystkie, wyróżniająca się na tle zalewającej nas tandety, zapowiadająca dobrą lekturę. Króciutki opis nie wyjawia właściwie niczego. Zaczynam czytać i… przepadam z kretesem! W zasadzie od pierwszych zdań zostaję wciągnięta w niezwykły rytm. Pani Krystyna posługuję się pięknym językiem pisząc o niezbyt pięknych sprawach. Pisze o życiu, zwyczajnych ludziach, ich problemach, codziennym zmaganiu się z życiem. Jedni wychodzą z tych zmagań zwycięsko, stają się silniejsi i mądrzejsi, drudzy nie radzą sobie ze światem i kończą na sznurze w łazience.
Kacper i Włodek – przyjaciele od kołyski, bracia mleczni, tak różni, a w potrzebie w ogień by za sobą wskoczyli. Kacper – łotr i łachudra, pieniądze, kobiety i śpiew to jego życiowe cele. Włodek – intelektualista, mól książkowy, mierzy wysoko: studia, a po nich dobra praca, chce być kimś. Studia, owszem udaje mu się ukończyć, co do reszty nie jest już tak słodko. Kiedy Kacper rzuca mu wyzwanie, podejmuje je i tak rodzi się nowa osoba. Los stawia na jego drodze Olgę, kobietę jakby dla niego stworzoną. Ten sam los jednak ma w zanadrzu wiele niespodzianek. Mówi się „Chcesz rozśmieszyć Pana Boga, opowiedz mu o swoich planach”. Mamy w tej powieści świetny tego przykład.
Jestem pod ogromnym wrażeniem prozy Pani Śmigielskiej, jej umiejętności kreowania postaci, wspaniale zarysowanej warstwy psychologicznej, umiejętnie ukazanych charakterów młodych, często pogubionych, szukających swojej drogi osób. To również historia miłości, niełatwej, pełnej przeszkód, tragicznej, z niewielką szansą na happy end.
To lektura niebanalna, a taką bardzo lubię, rozkoszuję się każdym słowem, nie spieszę się, delektuję. Takie książki chcę czytać, takie emocje chcę przeżywać. Bo tę książkę czyta się nie tylko oczami ale również sercem.
Za możliwość lektury bardzo dziękuję autorce Krystynie Śmigielskiej oraz Iwonie Niezgodzie, organizatorce akcji promocyjnej.
Najpierw moją uwagę przykuła okładka, taka inna niż wszystkie, wyróżniająca się na tle zalewającej nas tandety, zapowiadająca dobrą lekturę. Króciutki opis nie wyjawia właściwie niczego. Zaczynam czytać i… przepadam z kretesem! W zasadzie od pierwszych zdań zostaję wciągnięta w niezwykły rytm. Pani Krystyna posługuję się pięknym językiem pisząc o niezbyt pięknych sprawach....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-12-10
“Huśtawka” to moje pierwsze spotkanie z autorką. Spotkanie do pewnego momentu bardzo udane, pod koniec lekko jednak męczące.
To historia trzech pokoleń kobiet: babka Wanda, jej dwie córki Małgorzata i Katarzyna i wnuczka Joanna (córka Małgorzaty) są rodziną, z pozoru, jakich wiele, ze swoimi małymi i większymi problemami, małymi i dużymi radościami. Każda z nich jednak ukrywa jakąś część swojej historii , te części będą powoli przed czytelnikiem odkrywane.
„Huśtawka” to opowieść o dojrzewaniu, o szukaniu swojej tożsamości, o pielęgnowaniu uczuć i szukaniu miłości, o ważnej roli rodziny. Agnieszka Lis całkiem przekonująco odmalowała charaktery swoich bohaterek, co w moim przekonaniu, łatwe nie było. Wczuć się w skórę babki, matki, wnuczki, każdej z innego pokolenia, z innymi wartościami, poglądami na życie, priorytetami to trudne zadanie i w moim odczuciu autorce całkiem zgrabnie to wyszło. Książka wzbudza również emocje, a to bardzo istotne.
Króciutkie rozdziały sprawiały, że książkę czytało się łatwo, szybko i miło. Trochę mi przeszkadzały, a nawet pod koniec drażniły, rozdzialiki zatytułowane TUTAJ. Według mnie niezbyt potrzebne i niewiele wnoszące do fabuły. To, co Pani Agnieszka chciała w nich przekazać można było ująć w inny sposób, ten mnie niestety nie przekonał.
No i dochodzimy do końcówki książki, jak zaznaczyłam na początku, trochę męczącej. Kompletnie do mnie nie przemówiło zachowanie Joanny, strasznie to było wydumane, tak jakby autorka jeszcze coś na siłę próbowała dorzucić, żeby przypadkiem życie jej bohaterek nie stało się zbyt szczęśliwe. Ta nierealność obniżyła końcową ocenę tej książki.
Nie mogę jednak powiedzieć, że książka jest zła, bo nie jest. Przyzwoicie napisana, dobra książka obyczajowa, ładny język czynią lekturę całkiem miłą, a gdyby autorka zrezygnowała z nieudanej końcówki byłaby to powieść rewelacyjna.
Za możliwość zrecenzowania książki dziękuję autorce, Agnieszce Lis, a za jej udostępnienie, Iwonie Niezgodzie – organizatorce niezależnego plebiscytu na polską książkę roku „Brakująca Litera” 2018.
“Huśtawka” to moje pierwsze spotkanie z autorką. Spotkanie do pewnego momentu bardzo udane, pod koniec lekko jednak męczące.
To historia trzech pokoleń kobiet: babka Wanda, jej dwie córki Małgorzata i Katarzyna i wnuczka Joanna (córka Małgorzaty) są rodziną, z pozoru, jakich wiele, ze swoimi małymi i większymi problemami, małymi i dużymi radościami. Każda z nich jednak...
2019-02-17
Zawsze jestem pełna obaw, kiedy wydawnictwo proponuje mi książkę do recenzji, no bo jak skrytykować coś, co dostaje się w prezencie? Do tej pory dopisywało mi szczęście, proponowane mi książki były zawsze na dobrym, bądź bardzo dobrym poziomie, oczywiście w moim subiektywnym odczuciu. Jak było tym razem? Powiedziałam "Tak" na propozycję zapoznania się z "Walcząc z ciszą", nie będąc do końca przekonaną, że to moje klimaty. Bałam się naiwnej, głupiutkiej obyczajówki dla młodzieży. Niesłusznie, na szczęście.
To jest książka obyczajowa, tyle że z takich, które jak zaczniesz czytać, to nie chcesz się oderwać, nie chcesz się rozstać z bohaterami. Najlepszą rekomendacją niech będzie fakt, że książka została przeczytana w jeden dzień.
Eliza i Till poznają się jako dzieciaki w wieku 13 lat. Oboje zaniedbywani przez rodziców, oboje borykający się z samotnością i brakiem oparcia w rodzinie. Od pierwszej chwili stają się dla siebie tym, czym nigdy nie byli dla nich ich rodzice. Mając siebie, mają wszystko, mając siebie, mogą wszystko. A przyjdzie im się zmierzyć z realnym życiem, które sielanką nie jest. Będą walczyć o lepsze życie nie tylko dla siebie, ale również dla dwóch młodszych braci Tilla.
Przeżywamy z bohaterami ich wzloty i upadki, utożsamiamy się z nimi, trzymamy kciuki za ich przyszłość, tę wymarzoną, tę lepszą. I zadajemy sobie pytanie "Czy taka miłość naprawdę istnieje?"
"Walcząc z ciszą" to nie jest arcydzieło literackie, ale wciąż bardzo dobra, ciepła, przesympatyczna i, broń Boże, nieprzesłodzona literatura obyczajowa, po którą ja ostatnio sięgam coraz chętniej. Na pewno sięgnę po kolejną część z serii. Bardzo zżyłam się z bohaterami.
Bardzo dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe za możliwość przeczytania tej książki.
Zawsze jestem pełna obaw, kiedy wydawnictwo proponuje mi książkę do recenzji, no bo jak skrytykować coś, co dostaje się w prezencie? Do tej pory dopisywało mi szczęście, proponowane mi książki były zawsze na dobrym, bądź bardzo dobrym poziomie, oczywiście w moim subiektywnym odczuciu. Jak było tym razem? Powiedziałam "Tak" na propozycję zapoznania się z "Walcząc z...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-01-22
2019-04-07
2019-01-01
Trąf, trąf, Misia Bela... Któż nie zna tej wyliczanki? Zapewniam Was, że po przeczytaniu tej książki przestanie Wam się ona kojarzyć ze słodkim dzieciństwem. Przed oczami staną Wam wydarzenia z roku 1984 - obóz sportowy, początek bractwa, które przetrwa 30 lat oraz roku 2014 kiedy to członkowie bractwa zaczynają ginąć.
Trąf, trąf Misia Bela to druga pozycja z cyklu o Marcie Witeckiej, którą mieliśmy przyjemność poznać w pierwszej części pt. Tysiąc. Obie części łączy postać głównej bohaterki, wspomnianej Marty Witeckiej - dziennikarki śledczej. Tym razem Marta zostaje poproszona o pomoc w rozwikłaniu zagadki morderstw poszczególnych członków grupy przyjaciół. Pomału wychodzą na jaw mniejsze i większe grzeszki z przeszłości naszych bohaterów. Muszę przyznać, że sama z chęcią zamordowałabym niejednego z nich. Autorka całkiem nieźle przedstawiła nam psychologię grupy, grupy zamkniętej, grupy wybrańców. Aby do niej trafić, trzeba spełnić sporo warunków, wykonać wiele zadań, okrutnych i upokarzających. Bycie członkiem bractwa wcale nie znaczy, że to już koniec upokorzeń. Pamiętajmy, że w takiej grupie jest zawsze przywódca, może być kilku, i ci do bicia. Wokół tego kręci się historia Dagmary Andryki.
Polubiłam autorkę za jej sposób prowadzenia narracji, za odkrywanie krok po kroku poszczególnych wątków, za lekkie pióro i świeże, nietuzinkowe pomysły na fabułę. Cieszę się, że tą pozycją rozpoczęłam nowy rok i za chwilę biorę się za kolejną część cyklu.
Trąf, trąf, Misia Bela... Któż nie zna tej wyliczanki? Zapewniam Was, że po przeczytaniu tej książki przestanie Wam się ona kojarzyć ze słodkim dzieciństwem. Przed oczami staną Wam wydarzenia z roku 1984 - obóz sportowy, początek bractwa, które przetrwa 30 lat oraz roku 2014 kiedy to członkowie bractwa zaczynają ginąć.
Trąf, trąf Misia Bela to druga pozycja z cyklu o Marcie...
2019-01-04
Niestety widzę zdecydowaną tendencję zniżkową. Pierwsza część cyklu była rewelacyjna, inna, nowa. Część druga wiąż niezła, ale już nie rewelacyjna. Część trzecia za to była, jak dla mnie, lekturą po prostu przeciętną. Wydaje mi się, że Pani Dagmarze skończył się pomysł na Mille, jak również na głównych bohaterów. Wszystko wydawało mi się ciągnięte trochę na siłę. Dotyczy to zarówno wątku kryminalnego, jak i obyczajowego, który w tej części przeważał i nie przekonał mnie zupełnie.
Przyznam się, że skończyłam czytać wczoraj rano, a dziś niewiele już pamiętam, zatarł się nawet obraz mordercy. Myślę, że temat Mille został już totalnie wyeksploatowany i autorka nie powinna go już forsować na siłę. Czas na coś innego.
Niestety widzę zdecydowaną tendencję zniżkową. Pierwsza część cyklu była rewelacyjna, inna, nowa. Część druga wiąż niezła, ale już nie rewelacyjna. Część trzecia za to była, jak dla mnie, lekturą po prostu przeciętną. Wydaje mi się, że Pani Dagmarze skończył się pomysł na Mille, jak również na głównych bohaterów. Wszystko wydawało mi się ciągnięte trochę na siłę. Dotyczy to...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-01-06
Złamane dusze to taki typ literatury, który wciągnie Cię w swój świat i nie wypuści aż do końca. To coś, co ja bardzo lubię, przy czym zapominam o wszystkim wokół i po prostu czytam, chcąc skończyć jak najszybciej, żeby dowiedzieć się, jak historia się zakończy, a równocześnie nie chcąc jej skończyć, bo wtedy ta przygoda będzie już tylko wspomnieniem.
To historia mroczna, ale jednocześnie dająca nadzieję, że po rozwiązaniu zagadek przeszłości, wszystko będzie dobrze i świat wróci na swoje tory. Historia toczy się dwutorowo (bardzo to lubię) i zarówno część współczesna, jak i ta z 1950 roku jest równie ciekawa.
Co łączy dziennikarkę Fionę Sheridan, zwaną Fee z wydarzeniami z przeszłości? Czy śmierć jej siostry sprzed dwudziestu lat ma coś wspólnego z wydarzeniami z Idlewild Hall? Czy może łączy je tylko miejsce? Miejsce, gdzie kiedyś znajdowała się szkoła dla dziewcząt z problemami, gdzie nawiązała się niezwykła więź między czterema uczennicami. Więź niezwykle silna, której nie rozerwało nawet zniknięcie jednej z nich.
Świetne połączenie thrillera, horroru, powieści psychologicznej i powieści obyczajowej. Brawa dla autorki i nie mniejsze dla tłumacza - dobra robota!
Złamane dusze to taki typ literatury, który wciągnie Cię w swój świat i nie wypuści aż do końca. To coś, co ja bardzo lubię, przy czym zapominam o wszystkim wokół i po prostu czytam, chcąc skończyć jak najszybciej, żeby dowiedzieć się, jak historia się zakończy, a równocześnie nie chcąc jej skończyć, bo wtedy ta przygoda będzie już tylko wspomnieniem.
To historia mroczna,...
2019-01-07
Przesympatyczny czasoumilacz 😊 Taka bździnka, a dała mi tyle radości z czytania. Tkwiąc w zimowym marazmie, z reguły czytam książki lekkie, łatwe i przyjemne (nie mylić z infantylnymi i po prostu głupimi). Nie miałam wcześniej przyjemności zapoznania się z twórczością Pani Izabeli, ale coś czuję, że to się może wkrótce zmienić.
Internat wciąga i ciężko się oderwać. Już opis "Pożerasz książki? Uważaj! Ta książka może pożreć ciebie!" jest intrygujący, chociaż zazwyczaj nie kieruję się nimi przy wyborze książki. Cóż, mnie pożarła. Nie tylko mnie zresztą, gdyż to samo stało się z główną bohaterką - Wiktorią. Wiktoria jest studentką socjologii i obserwuje nowy trend wśród młodzieży zafascynowanej starą powieścią zatytułowaną właśnie "Internat". Młoda studentka postanawia napisać na ten temat swoją pracę magisterską, ale żeby to zrobić musi najpierw sama przeczytać to, co tak fascynuje współczesną młodzież. Czytając, dosłownie przenosi się na karty powieści i wciela w postać niezbyt sympatycznej szesnastolatki, Anny Wolf. I zaczyna się przygoda, i trwa aż do końca. Fajnie było i chociaż przypuszczam, że lektura skierowana jest raczej dla młodszej młodzieży, ja starsza młodzież bawiłam się przednie.
Przesympatyczny czasoumilacz 😊 Taka bździnka, a dała mi tyle radości z czytania. Tkwiąc w zimowym marazmie, z reguły czytam książki lekkie, łatwe i przyjemne (nie mylić z infantylnymi i po prostu głupimi). Nie miałam wcześniej przyjemności zapoznania się z twórczością Pani Izabeli, ale coś czuję, że to się może wkrótce zmienić.
Internat wciąga i ciężko się oderwać. Już opis...
2019-01-09
Tkwiąc wciąż w zimowym, ponurym nastroju, dalej nie mając ochoty na zbrodnie i inne krwawe tematy, postanowiłam sięgnąć po lekturę świąteczną. Powinna ona rozgrzać moje serducho, poczuć jeszcze raz ciepłą, świąteczną atmosferę i wywołać uśmiech na twarzy. Cóż... tak się nie stało niestety. Pani Karolina uraczyła mnie taką dawką nieszczęść i tragedii, że starczyłoby tego na cały rok i pewnie na kilka książek. A tu wszystkie tragedie dzieją się jednego dnia, i to w Wigilię na domiar złego.
Książkę czyta się płynnie i szybko, potrafi wciągnąć, nie będę zaprzeczać, ale świąteczną lekturą ku pokrzepieniu serc raczej bym jej nie nazwała.
Tkwiąc wciąż w zimowym, ponurym nastroju, dalej nie mając ochoty na zbrodnie i inne krwawe tematy, postanowiłam sięgnąć po lekturę świąteczną. Powinna ona rozgrzać moje serducho, poczuć jeszcze raz ciepłą, świąteczną atmosferę i wywołać uśmiech na twarzy. Cóż... tak się nie stało niestety. Pani Karolina uraczyła mnie taką dawką nieszczęść i tragedii, że starczyłoby tego na...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-01-11
Właśnie się dowiedziałam, że książka, którą właśnie przeczytałam, należy do gatunku cyberpunk 😁 Cóż, człowiek uczy się całe życie. Ja bym ją po prostu zakwalifikowała jako s-f, ale co ja tam wiem. Niezależnie od tego, jaki to gatunek, czyta się świetnie. Pamiętam, że jako nastolatka zaczytywałam się w tego typu historiach, potem mi przeszło, a od ubiegłego roku coś znowu mnie ciągnie do fantastyki, czy fantasy, czy też innego cyberpunka 😁😁
Rzecz dzieje się w całkiem bliskiej przyszłości, a latach trzydziestych XXI wieku, gdzie technologia jest już wszechobecna, a każdy, kogo na to stać może sobie zafundować nowe ciało, nowy mózg, nowe doznania, nowe umiejętności. Porucznik policji Jared Quinn wbrew sobie, również zostaje naszpikowany elektroniką, po tym, kiedy niemal zginął w masakrze w budynku Beyond Industries. Tym właśnie wydarzeniem rozpoczyna się książka. Kiedy Jared jest już w pełni sił, celem jego życia staje się odnalezienie i pozbycie się byłej partnerki, tytułowej Mai, którą podejrzewa o zdradę, niepowodzenie akcji i śmierć wszystkich członków jego oddziału. A w międzyczasie dochodzi do brutalnych morderstw, za które porucznik również obwinia Mayę. I tak zaczyna się pełna akcji, niewiarygodnych wydarzeń, świetna przygoda. Kończy się tak, że trzeba koniecznie zabrać się za kolejny tom, ale to za chwilę, bo teraz czas na zupełnie inny rodzaj literatury.
Łzy Mai polecam.
Właśnie się dowiedziałam, że książka, którą właśnie przeczytałam, należy do gatunku cyberpunk 😁 Cóż, człowiek uczy się całe życie. Ja bym ją po prostu zakwalifikowała jako s-f, ale co ja tam wiem. Niezależnie od tego, jaki to gatunek, czyta się świetnie. Pamiętam, że jako nastolatka zaczytywałam się w tego typu historiach, potem mi przeszło, a od ubiegłego roku coś znowu...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-01-13
Pan Twardoch rozłożył mnie na łopatki. Jestem totalnie zauroczona, jestem i chyba mi to nie minie. Muszę chwilę ochłonąć, bo to mocna rzecz była, a potem wziąć się za kontynuację.
Szczepan Twardoch - mistrz słowa. Przedstawić tak brutalny świat w taki sposób, że czytasz z zapartym tchem i pałasz sympatią do czarnych charakterów nie jest sztuką łatwą. Nie każdemu się to udaje. A jemu to wyszło po prostu znakomicie.
Lata trzydzieste, Warszawa - żydowska i polska. Nienawiść, walki, morderstwa, krew. Gangsterzy walczący o wpływy, zwykli ludzie walczący o przetrwanie, politycy walczący o władzę. Znajdziesz tu wszystko, a podane to będzie ze smakiem, przyprawione czasem ostrym słowem, czasami zimną wódeczką a czasami kreską kokainy.
A tak gdzieś w trzech czwartych powieści dowiecie się, że nic nie jest takie, jak Wam się wydawało.
Na mojej ulubionej grupie czytelniczej ktoś mi powiedział: szkoda, że nie da się tej książki odzobaczyć i przeczytać od nowa. Podpisuję się pod tym obiema rękoma 😁.
Pan Twardoch rozłożył mnie na łopatki. Jestem totalnie zauroczona, jestem i chyba mi to nie minie. Muszę chwilę ochłonąć, bo to mocna rzecz była, a potem wziąć się za kontynuację.
Szczepan Twardoch - mistrz słowa. Przedstawić tak brutalny świat w taki sposób, że czytasz z zapartym tchem i pałasz sympatią do czarnych charakterów nie jest sztuką łatwą. Nie każdemu się to...
2019-01-18
Nie sądziłam, że rozsmakuję się w fantastyce, ale za sprawą Martyny Raduchowskiej tak się właśnie stało. Spektrum to druga część cyklu, "Łzy Mai" pochłonęłam, "Spektrum" pochłonęło mnie. W tej części wydarzenia, przedstawione nam w tomie pierwszym, widzimy z innej perspektywy. Widzimy je oczami Mai, a to daje nam zupełnie inny obraz rzeczywistości i wyjaśnia wiele wątków, daje wiele odpowiedzi na pytania zadane w części pierwszej.
To była super przygoda, nie nudziłam się nawet przez chwilę, a zakończenie mnie zdenerwowało, bo zostawiło mnie w takim momencie, że oczekiwanie na kolejną część będzie mi się okropnie dłużyło. Mam nadzieję, że autorka nie każe mi czekać w nieskończoność.
Nie sądziłam, że rozsmakuję się w fantastyce, ale za sprawą Martyny Raduchowskiej tak się właśnie stało. Spektrum to druga część cyklu, "Łzy Mai" pochłonęłam, "Spektrum" pochłonęło mnie. W tej części wydarzenia, przedstawione nam w tomie pierwszym, widzimy z innej perspektywy. Widzimy je oczami Mai, a to daje nam zupełnie inny obraz rzeczywistości i wyjaśnia wiele wątków,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-01-22
Królestwo przenicowało mnie na lewą stronę, dało mi nieźle popalić, wprowadziło w stan niemal depresyjny. Zawsze twierdziłam, że odbiór książki zależy w dużej mierze od tego, w jakim momencie ją czytamy, od naszego nastroju, od tego, co się wokół nas dzieje. Czytałam Królestwo świeżo po wydarzeniach z Gdańska, było mi smutno i źle, generalnie czułam się niefajnie, a czytanie tej książki tylko ten nastrój pogłębiło.
To świetna książka, tylko proszę Was, nie czytajcie, kiedy coś złego dzieje się w Waszym życiu. Odbiór będzie podwójnie bolesny.
Królestwo to kontynuacja Króla. Oczywiście dalej główną postacią jest Jakub Szapiro i to wokół jego osoby toczy się opowieść Ryfki i Dawida, syna Jakuba. Opowieść pełna bólu, opowieść o woli przetrwania w wojennej zawierusze, opowieść o nienawiści i miłości.
Twardoch ma świetne pióro, jest niekonwencjonalny i, jak widać, nie boi się kontrowersyjnych tematów. Przypuszczam, że tym cyklem narobił sobie trochę wrogów. Mam jednak nadzieję, że zwolenników będzie znacznie więcej.
Królestwo przenicowało mnie na lewą stronę, dało mi nieźle popalić, wprowadziło w stan niemal depresyjny. Zawsze twierdziłam, że odbiór książki zależy w dużej mierze od tego, w jakim momencie ją czytamy, od naszego nastroju, od tego, co się wokół nas dzieje. Czytałam Królestwo świeżo po wydarzeniach z Gdańska, było mi smutno i źle, generalnie czułam się niefajnie, a...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-01-25
Po "Królestwie" musiałam odsapnąć i przeczytać coś słodkiego. Wybór padł na "Małą Księgarnię..." Nie sądziłam jednak, że to będzie aż tak głupiutkie, naiwne, schematyczne i przewidywalne. To taki trochę dłuższy Harlequine. Język piszącej pamiętnik nastolatki, tłumaczenie niestety też nie najwyższych lotów. No i treść... Ona, wygadana, samotna, wychowująca młodszego brata od czasu śmierci rodziców, dziedziczy księgarnię, która nie przynosi dochodów. On, przystojny niecnota, nieznający słowa "Nie", zawsze stawiający na swoim, z bujną przeszłością i opinią bawidamka. Znają się od lat, kłócą non stop i już na pewno wiecie, jak ta historia się zakończy.
Niestety autorka nie zamierza poprzestać na jednej części, ja jednak nie jestem zainteresowana kontynuacją. Za bardzo sobie cenię moje oczy. Tak więc tej pani już podziękuję.
Po "Królestwie" musiałam odsapnąć i przeczytać coś słodkiego. Wybór padł na "Małą Księgarnię..." Nie sądziłam jednak, że to będzie aż tak głupiutkie, naiwne, schematyczne i przewidywalne. To taki trochę dłuższy Harlequine. Język piszącej pamiętnik nastolatki, tłumaczenie niestety też nie najwyższych lotów. No i treść... Ona, wygadana, samotna, wychowująca młodszego brata od...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-01-29
Układanka to książka dobra, nie wybitna, pewnie nie najlepsza w dorobku pisarskim Karin, ale naprawdę dobra. Autorka pomału odsłania nam części układanki z życia bohaterów. Matka i córka, Laura i Andrea, wiodą spokojne życie do momentu tragicznych wydarzeń w centrum handlowym. Świat Andrei i jej wiedza o matce legną w gruzach. Kim jest Laura? Dlaczego tak łatwo przyszło jej zabić człowieka? Czy Laura zawsze była Laurą? Andrea krok po kroku odkrywa sekrety matki i jej przeszłość. Nie jest różowo, nie jest miło, nie jest łatwo.
Andrea nie zdobyła mojej wielkiej sympatii na początku lektury. Ot nieporadna, mało zaradna życiowo pracownica policyjnej dyspozytorni, nudna i wycofana. Na szczęście z biegiem akcji jej postać nabiera rumieńców. Ale kto by się nie zmienił, będąc w takiej sytuacji?
Podsumowując, nie żałuję czasu spędzonego na lekturze Układanki, lubię sposób kreowania przez autorkę bohaterów. Nie będziecie się nudzić podczas lektury, to Wam gwarantuję.
Układanka to książka dobra, nie wybitna, pewnie nie najlepsza w dorobku pisarskim Karin, ale naprawdę dobra. Autorka pomału odsłania nam części układanki z życia bohaterów. Matka i córka, Laura i Andrea, wiodą spokojne życie do momentu tragicznych wydarzeń w centrum handlowym. Świat Andrei i jej wiedza o matce legną w gruzach. Kim jest Laura? Dlaczego tak łatwo przyszło jej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-02-01
Dziewczyna z gór i Małgorzata Warda. Książka warta uwagi, autorka zdecydowanie godna bliższego poznania. Do tej pory spotkałam się z nią raz i pamiętam, że zrobiła na mnie wrażenie. Drugie spotkanie utwierdziło mnie w opinii, że to dobra pisarka jest 😊
Książka świetna, pełna emocji, czasami skrajnych. Historia porwania jedenastoletniej Nadii i następstwa tego wydarzenia. Bardzo dobrze przedstawiona warstwa psychologiczna, związek porwanej i porywacza i tło samego porwania. Bo, w miarę odkrywania kolejnych wątków, zdajemy sobie sprawę, że to, co na początku wydawało nam się oczywiste, wcale takie nie jest. Poznajemy historię Jakuba (porywacza) i Nadii. Przechodzimy z nimi poprzez poszczególne etapy życia, potem przez cały proces porwania.
Małgorzata Warda udowadnia, że jest dobra w tym co robi. Książka świetnie skonstruowana, czyta się z przyjemnością, porusza wiele wątków, każdy z nich jest ważny i uzasadniony. Nie ma tu nic zbędnego, nic nie zgrzyta, wszystko tworzy doskonałą, spójną całość.
Polecam bez wahania.
Dziewczyna z gór i Małgorzata Warda. Książka warta uwagi, autorka zdecydowanie godna bliższego poznania. Do tej pory spotkałam się z nią raz i pamiętam, że zrobiła na mnie wrażenie. Drugie spotkanie utwierdziło mnie w opinii, że to dobra pisarka jest 😊
Książka świetna, pełna emocji, czasami skrajnych. Historia porwania jedenastoletniej Nadii i następstwa tego wydarzenia....
Nie było tak źle, jak myślałam, że może być 😁 Właściwie było całkiem ok, miła obyczajówka, czyta się przyjemnie, bez zgrzytania zębami, bohaterowie do polubienia, bądź nie ale przynajmniej jakieś charaktery mieli. Wątek świąteczny też jest, żeby nie było, że tylko tytuł 😁Nie nastawiałam się na literaturę piękną, z górnej półki, nastawiałam się na lekturę, która mnie zrelaksuje i wywoła uśmiech. Dostałam to więc marudzić nie będę.
Nie było tak źle, jak myślałam, że może być 😁 Właściwie było całkiem ok, miła obyczajówka, czyta się przyjemnie, bez zgrzytania zębami, bohaterowie do polubienia, bądź nie ale przynajmniej jakieś charaktery mieli. Wątek świąteczny też jest, żeby nie było, że tylko tytuł 😁Nie nastawiałam się na literaturę piękną, z górnej półki, nastawiałam się na lekturę, która mnie...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to