Lincoln Highway Amor Towles 7,5
![Lincoln Highway](https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/5018000/5018190/993595-352x500.jpg)
ocenił(a) na 712 tyg. temu "Dżentelmena w Moskwie", pierwszą czytaną przeze mnie książkę Amora Towlesa, po prostu uwielbiam i uznaję za jedną z najlepszych powieści, jakie dane mi było przeczytać. Nie wiem więc, jakim cudem przeoczyłem wznowienie jego debiutanckiej powieści "Dobre wychowanie" i wydanie przedostatniej "Lincoln Highway"?... Kiedy się o tym dowiedziałem, bez zwłoki i z ogromnymi nadziejami na kolejną dawkę wybitnej literatury, zabrałem się za nadrabianie zaległości.
Na pierwszy ogień poszła "Lincoln Highway", której opis od początku zapowiadał coś, co trafi w moje gusta. Odyseja dwojga braci a łącznie czwórki doświadczonych życiem młodych chłopaków, przemierzających Stany Zjednoczone lat 50. autostradą Lincolna? Jawiło się to trochę, jak powieść drogi, odwołująca się w wielu aspektach do nurtu klasycznej amerykańskiej powieści przygodowej dla młodzieży.
I w zasadzie jest to prawda, choć nie jest to główny tor ani główny ton powieści, która mimo, iż od pierwszych stron wskazuje na to, że plan podróży i jej cel są jasno określone, szybko rozbiega się w kierunkach kompletnie nieoczekiwanych. Podąża też wątkami znajdującymi nieoczywiste rozwiązania - niektóre z nich, nawet tych rozwiązań ani jasnych konkluzji nie dostarczają (wątek piątej z istotnych postaci - dążącej do emancypacji młodej dziewczyny Sally) - i w zasadzie z początkowych założeń historii nie pozostaje nic, poza - powracającym od czasu do czasu - echem pragnień i planów bohaterów. Stąd też znalazło się tu sporo tu zawoalowanych i bezpośrednich odniesień do "Odysei"...
Wspomniałem o tym, że to książka dla młodzieży, i rzeczywiście bardzo bym ją polecał również młodym czytelnikom, zastrzegając, że Towles sięga również po głębsze tematy i przedstawia bardziej złożone sytuacje i postaci. Te ostatnie kreśli z typowym dla siebie wdziękiem i na wysokim poziomie komplikacji i niejednoznaczności. Oczywiście, nie brak tu bohaterów kompletnie czystych, będących wręcz awatarami rozumianego bezwarunkowo dobra (Billy, Woolly),ale wiele z nich to postaci niedoskonałe, popełniające błędy, podążające ścieżką zdefiniowaną przez swoje poglądy i doświadczenie moralności czy zwykły egoizm. Postaci mocno zapadających w pamięć, i z którymi naprawdę z żalem się rozstajemy.
O ile, podobnie jak w "Dżentelmenie..." właśnie to bogactwo charakterów i poetyckie wręcz pióro autora, oraz to, że w odmalowywaniu czasów i okoliczności oraz nieśpiesznym snuciu wątków, wciąż pozostaje w moich oczach autorem wybitnym, to jednak razi w "Lincoln Highway" pewien bałagan koncepcyjny i narracyjny. Nici fabuły rwą się w dziwnych momentach, pojawiają się pewne wątki poboczne, które służą raczej za - uznać trzeba, że piękne i mądre - moralitety czy przypowieści, a obecność innych, z uwagi na ich finał, trudno wytłumaczyć. Może bardziej sprawdziłyby się w zbiorze krótszych form?...
Jakkolwiek, w ogólnym rozrachunku, to wciąż Towles - który podobnie, jak w "Dżentelmenie w Moskwie", dostarcza przyjemnego pozytywnego i naiwnego uroku, szczypty nostalgii, oraz pokrzepia optymizmem i nadzieją, co ujawnia się tu szczególnie w relacjach międzyludzkich i w samym dążeniu bohaterów do lepszego życia, naprawy życiowych błędów i wyrównania niesprawiedliwie "zapłaconych" rachunków. Wplata tu jednak także bardziej mroczne, dojrzałe i refleksyjne elementy, które nadają powieści głębi i powagi, co sprawia - co podkreślę po raz kolejny - iż jest "Lincoln Highway" piękną lekturą zarówno dla młodzieży, jak i dla dorosłych. Polecam!