-
ArtykułyNowa powieść Wojciecha Chmielarza „Zbędni”– zostań recenzentką/recenzentem książki!LubimyCzytać1
-
ArtykułyUlubienica przedszkolaków powraca. „Basia. Jestem w sam raz” w kinach już od 7 czerwcaLubimyCzytać1
-
ArtykułyKapuściński, Kryminalna Warszawa, Poznańska Nagroda Literacka. Za nami weekend pełen nagródKonrad Wrzesiński3
-
ArtykułyMagiczna strona Zielonej Górycorbeau0
Biblioteczka
Mademoiselle Oiseau i listy z przeszłości to przepięknie napisana opowieść o tajemnicach ukrytych wśród rodzinnych pamiątek oraz wspomnieniach pogrzebanych pod stertą tiuli i halek zamkniętych na dnie szafy. Ciężko nie dostrzec oniryczności snutego przez Andreę da la Baree de Nanteuil obrazu Alei Minionych Czasów – paryskiej ulicy, której nazwa w powieści odgrywa rolę i dosłowną, i przenośną. Językiem pełnym delikatnych metafor autorka wznosi przed oczami czytelnika rząd kamienic i przeplata je teraźniejszością i przeszłością głównych bohaterek. Pomiędzy budynkami Paryża ukrywa sekrety małe i duże, prowadzi wąskimi uliczkami i zachęca do wyjrzenia przez okno, by wraz z nią podziwiać pocztówkowe widoki.
Andrea da la Baree de Nanteuil doskonale oddaje atmosferę magicznego, romantycznego miasta, kojarzącego się z wieżą Eiffla, pięknymi kamienicami otaczającymi Sekwanę i klimatycznymi kawiarenkami spotykanymi na każdym rogu. Z delikatnością, powiewającymi na wietrze sukienkami i miłosnymi scenami niczym kadrami wyciętymi z filmu. W kreowaniu obrazu Paryża pomaga autorce ilustratorka Lovisa Burfit, która niczym pociągnięciami akwareli obrazuje opisane przez pisarkę wydarzenia. Jej grafiki są nowoczesne, utrzymane w pastelowych barwach, które przyciągają wzrok i skłaniają do zatrzymania wzroku chociaż na chwilę.
Przyznaję jednak, że podczas czytania nieco się gubiłam. Szczególnie z początku, kiedy ciężko było mi dojść do tego, o co w ogóle chodzi i zapamiętać, kto jest kim. Warto więc najpierw zabrać się za pierwszą część przygód przedstawionych przez Andreę da la Barre i Lovisę Burfit. Mimo to książka bardzo mi się podobała. Mademoiselle Oiseau i listy z przeszłości to opowieść niezwykle kobieca – zaczynając od samej fabuły skupiającej się na losach kilku bohaterek w różnym wieku, a kończąc na ilustracjach je przedstawiających. Ma w sobie coś magicznego, co nie pozwala się od niej oderwać.
CAŁOŚĆ: SZUMIABOOKI.BLOGSPOT.COM
Mademoiselle Oiseau i listy z przeszłości to przepięknie napisana opowieść o tajemnicach ukrytych wśród rodzinnych pamiątek oraz wspomnieniach pogrzebanych pod stertą tiuli i halek zamkniętych na dnie szafy. Ciężko nie dostrzec oniryczności snutego przez Andreę da la Baree de Nanteuil obrazu Alei Minionych Czasów – paryskiej ulicy, której nazwa w powieści odgrywa rolę i...
więcej mniej Pokaż mimo to
Riordan nie zawodzi. Przedstawia kolejną część porywającej historii – pełną zwrotów akcji i wspaniałych bohaterów. To właśnie postaci przez niego wykreowane są jednym z najważniejszych i najlepszych elementów opowieści. Jest ich sporo, a każdy jest pełnowymiarowy, zmienia się pod wpływem rozgrywających się wydarzeń i wprowadza do książki coś innego. Już po raz trzeci możecie więc udać się na pełną przygód wyprawę, podczas której towarzyszyć Wam będą sarkastyczny Magnus, posiadająca ogromną siłę woli Samira oraz reszta mieszkańców, buntowniczy/a Alex 19. piętra Hotelu Walhalla.
Tym, na czym autor skupia się najbardziej jest jednak, oczywiście, mitologia nordycka. W niesamowity sposób przemyca elementy kultury skandynawskiej i na jej fundamentach buduje całą historię. Uczy, bawiąc. Całości towarzyszy typowy dla Riordana styl pełen sarkastycznych zwrotów, wywołujących śmiech żartów i sytuacji. Jeśli przeczytaliście choć jedną książkę jego autorstwa – z pewnością wiecie, o czym mówię.
Uwielbiam Ricka Riordana za to, w jak nienachalny sposób w powieść przygodową dla młodzieży potrafi wpleść istotne wątki. Pojawia się tu kwestia kontaktu z rodzicami, którym często daleko do ideału. Poruszony zostaje również problem nienawiści i jej destrukcyjnego wpływu – nie na wroga, ale na samego siebie. Czasem to miłość i przyjaźń stają się najlepszą bronią, a tolerancja i akceptacja powinny być podstawą we współczesnym świecie.
Trzeci tom serii o Magnusie Chasie to powieść niesamowicie zabawna, z szybko mknącą przed siebie akcją. Z pewnością nie będziecie się przy niej nudzić. Wręcz przeciwnie – dobrze spędzicie przy niej czas. Statek umarłych to obowiązkowa pozycja na liście fanów tak Riordana, jak i mitologii nordyckiej czy powieści fantastyczno-przygodowych. Jeśli więc jeszcze nie zapisaliście na niej tego tytułu, koniecznie to zróbcie!
CALOŚĆ: SZUMIABOOKI.blogspot.com
Riordan nie zawodzi. Przedstawia kolejną część porywającej historii – pełną zwrotów akcji i wspaniałych bohaterów. To właśnie postaci przez niego wykreowane są jednym z najważniejszych i najlepszych elementów opowieści. Jest ich sporo, a każdy jest pełnowymiarowy, zmienia się pod wpływem rozgrywających się wydarzeń i wprowadza do książki coś innego. Już po raz trzeci...
więcej mniej Pokaż mimo to
Danielle L. Jensen po raz drugi zabiera nas na wyprawę do magicznego, tajemniczego świata, w którym ludzie i nadnaturalne stworzenia starają się koegzystować. Wydarzenia Ukrytej Łowczyni rozpoczynają się tuż po tych kończących poprzednią część, zapewniając historii ciągłość. Nie ma tu miejsca na zbędne wprowadzenia. Od razu wpadamy w wir akcji, trafiając raz do Trianon – w towarzystwie Cecile, a raz do Trollus – razem z Tristanem. Autorka na zmianę oddaje im narrację, dzięki czemu zyskujemy pełny obraz sytuacji, w której znaleźli się bohaterowie. Widzimy ich wewnętrzne rozdarcie, metamorfozę, która się w nich dokonuje oraz wpływ, jaki wywierają na siebie nawzajem. Po kilkudziesięciu stronach akcja jednak zwalnia, a fabuła skupia się na sieci intryg i politycznych posunięć zarówno jednego, jak i drugiego miejsca.
Nie oznacza to jednak, że powieść staje się nudna. Autorka podsuwa kolejne fragmenty zagadki Anushki, pozwala czytelnikom snuć podejrzenia i domyślać się końca. Później jednak zaskakuje, prowadząc bieg wydarzeń w stronę punktów mało prawdopodobnych, niemal niemożliwych. Pełno tu zwrotów akcji wywołujących wachlarz emocji – od szoku po radość. Jest też trochę mroczniej niż w poprzedniej części. Są magiczne rytuały, o których samo czytanie wywołuje gęsią skórkę, jest trochę więcej historii Trollus oraz o tym, jak jego władcy doprowadzili je do zguby. Poznajemy też "ludzką" stronę wyspy, której mieszkańcy, podobnie jak trolle, mają swoje wady i zalety.
Choć autorka skupia się głównie na fantastycznej otoczce oraz na zasadach panujących w zbudowanym przez siebie świecie, nie zabrakło też poruszenia problemów, które śmiało możemy odnieść do własnego życia. Na pierwszy plan wybija się próba oddzielenia własnych uczuć i podjęcia słusznej decyzji. Zarówno Cecile, jak i Tristan stają przed wyborem pomiędzy ratowaniem swoich pobratymców a zrobieniem tego, co właściwe. Pojawia się też kwestia ran – cielesnych, widocznych gołym okiem pamiątek po tragicznych wydarzeniach oraz tych niewidocznych, zżerających od środka i czasem pozostawiających blizny, które nie sposób zagoić. Szczególnie widoczne staje się to dzięki połączeniu umożliwiającemu bohaterom odczuwanie emocji partnera (co swoją drogą było świetnym zabiegiem już w pierwszej części).
Ponowną wyprawę do Trollus i Trianon uważam za udaną. Ukryta Łowczyni jest nieco gorsza od swojej poprzedniczki, ale mimo to nie mogłam się od niej oderwać, a zakończenie sprawiło, że żałowałam, iż nie mam pod ręką kolejnego tomu. To świetna powieść fantasy – pełna zwrotów akcji i bohaterów, którzy choć czasem irytują (głównie Cecile), nie ma się ochoty przerwać podróży u ich boku.
CAŁOŚĆ: SZUMIABOOKI.blogspot.com
Danielle L. Jensen po raz drugi zabiera nas na wyprawę do magicznego, tajemniczego świata, w którym ludzie i nadnaturalne stworzenia starają się koegzystować. Wydarzenia Ukrytej Łowczyni rozpoczynają się tuż po tych kończących poprzednią część, zapewniając historii ciągłość. Nie ma tu miejsca na zbędne wprowadzenia. Od razu wpadamy w wir akcji, trafiając raz do Trianon – w...
więcej mniej Pokaż mimo to
Marilyn na Manhattanie opisuje rok z życia Marilyn Monroe. Czas dla niej najszczęśliwszy, kiedy to próbuje wyzwolić się z rąk wytwórni filmowej i tworzonego przez nich wizerunku. Nie czuje się dobrze z tym, że każdy postrzega ją jako pustą lalkę, typową blondynkę – pozbawioną własnego zdania czy umiejętności zajęcia się czymś innym niż odgrywaniem kobiecych ról typowych dla filmów lat 50. i 60. Aktorka stara się uciec od przyklejonych jej etykietek, zostawia męża oraz Hollywood i przeprowadza się do Nowego Jorku, gdzie, jak się wydaje, czeka na nią całkowicie nowe życie.
Przyznaję, że zabierając się za tę książkę, kojarzyłam Marilyn właśnie z głupiutkimi rolami i kultowym zdjęciem z podwiewającą białą sukienką. Nie wiedziałam nic o jej walce o pokazanie się ludziom taką, jaką jest naprawdę – uwielbiającą czytać obszerne powieści uznane za klasykę literatury i pragnącą grać poważniejsze role. Jest w jej postaci co prawda spora doza niewinności i niezbyt wielkiej świadomości otaczającego ją świata, ale Elizabeth Winder ukazuje, jak silną i inteligentną, choć niepewną siebie (kto by pomyślał?) kobietą była Monroe.
Nie spodziewałam się tego, że po lekturze Marilyn na Manhattanie nazwę ją książką feministyczną. Przykład Marilyn ukazuje walkę wszystkich kobiet o równość z płcią przeciwną. O przełamanie stereotypów. O przestanie postrzegania ich jedynie przez pryzmat wyglądu i seksualności. O równe prawa w świecie biznesu. Nigdy nie pomyślałabym, że biografia aktorki do tej pory uznawanej za seksbombę wszech czasów może promieniować aż taką siłą, motywacją do działania. Bardzo pozytywnie się zaskoczyłam.
Elizabeth Winder nie przynudza nawet przez chwilę. Posługując się wspaniałym stylem pisania – niesamowicie plastycznym, przeplatanym cytatami z wywiadów i wypowiedziami osób znających słynną aktorkę, przedstawia historię ciekawą, wciągającą. Dawno już nie zarwałam nocy dla książki, a tę czytałam do 3 nad ranem, nie mogąc oderwać się nawet na chwilę. Pochłonęła mnie całkowicie. Dodatkowym plusem jest to, że całość została wspaniale wydana – z pięknym, naturalnym zdjęciem na okładce i wieloma fotografiami w środku (chociaż zabrakło mi wśród nich fotografii Miltona Greene'a, od którego zaczęło się ukazywanie Marilyn w taki sposób), na których można się zatrzymać i spróbować dostrzec w aktorce cechy, które przez lata spychano na dalszy plan.
Marilyn na Manhattanie to książka, przy której przyjemnie spędzicie czas. To opowieść o kobiecie starającej się zmienić własny wizerunek, próbującej pozwolić innym poznać prawdziwą siebie i na każdym kroku zjednującej sobie ludzi.. To wywołująca emocje biografia – wspaniale skonstruowana i napisana z dbałością o szczegóły historia jednej z najsłynniejszych aktorek. Historia ukazująca jej, kontrastujący z powszechnym wyobrażeniem, prawdziwy portret. Sięgnijcie więc po nią i wraz z Marilyn Monroe przejdźcie się ulicami Manhattanu. Zdecydowanie warto.
CAŁOŚĆ: SZUMIABOOKI.blogspot.com
Marilyn na Manhattanie opisuje rok z życia Marilyn Monroe. Czas dla niej najszczęśliwszy, kiedy to próbuje wyzwolić się z rąk wytwórni filmowej i tworzonego przez nich wizerunku. Nie czuje się dobrze z tym, że każdy postrzega ją jako pustą lalkę, typową blondynkę – pozbawioną własnego zdania czy umiejętności zajęcia się czymś innym niż odgrywaniem kobiecych ról typowych dla...
więcej mniej Pokaż mimo to
Rozpoczynając czytanie, zaczęłam zastanawiać się, czy po raz kolejny nie zbyt szybko oceniłam książkę po okładce. Pojawił się wątek charakterystyczny dla thrillera i przez kilkadziesiąt stron myślałam, że to właśnie w tym kierunku pójdzie fabuła. Myliłam się jednak, bo wkrótce przestępstwo schodzi na dalszy plan, a na scenę wchodzi miłość. Anna Kekus przedstawiła uroczą historię przypominającą nieco baśń o Kopciuszku – dziewczyna potrzebująca pieniędzy na leczenie ojca chce podjąć się obojętnie jakiej pracy, a na jej drodze staje przystojny bogacz, który zaprasza ją do swojej willi. Brzmi jak współczesna wersja, prawda? Jeśli lubicie więc takie historie – to zdecydowanie coś dla Was.
Historia Niny i Damiana może przypominać trochę spisany odcinek telenoweli i to właśnie otrzymujemy. Może nie w tak hardkorowej, łzawej wersji jak brazylijskie produkcje, ale autorka sama, za pomocą słów głównej bohaterki przyznaje, że historia jest rodem z filmu. Na szczęście nie zabrakło fabule pewnej dozy delikatności, a bohaterów Anna Kekus stworzyła naprawdę porządnie. Mają swoje wady i zalety. Mają zainteresowania i pasje, którym potrafią w całości się poświęcić, a uczucie pojawiające się między nimi rozwija się właśnie na bazie ich charakterów, a nie powierzchowności.
Czegoś mi w tej książce jednak zabrakło. Jakby wydarzenia rozgrywały się za szybko, pomijając kilka istotnych kwestii i ważnych momentów. Owszem, były tu zwroty akcji, ale niestety nie takie na jakie czekałam. Dało się je jednak przewidzieć, może poza zakończeniem, które dla mnie okazało się totalnym zaskoczeniem (choć było naprawdę mało prawdopodobne).
Wybory Niny to powieść idealna na długie, chłodne wieczory. To nieco sztampowa, ale wciągająca historia o miłości oraz życiu na emigracji, gdzie nie każdy szybko potrafi dostosować się do nowego otoczenia. To także opowieść o rodzinie i relacjach, jakie łączą jej członków oraz o przekazywanych z pokolenia na pokolenie wartościach
CAŁOŚĆ: SZUMIABOOKI.BLOGSPOT.COM
Rozpoczynając czytanie, zaczęłam zastanawiać się, czy po raz kolejny nie zbyt szybko oceniłam książkę po okładce. Pojawił się wątek charakterystyczny dla thrillera i przez kilkadziesiąt stron myślałam, że to właśnie w tym kierunku pójdzie fabuła. Myliłam się jednak, bo wkrótce przestępstwo schodzi na dalszy plan, a na scenę wchodzi miłość. Anna Kekus przedstawiła uroczą...
więcej mniej Pokaż mimo to
Laetitia Colombiani snuje opowieść o trzech kobietach, które z pozoru nie mają ze sobą nic wspólnego. Mieszkają w różnych końcach świata, pochodzą z różnych grup społecznych, a każda z nich ma w życiu inny cel. Po kilkudziesięciu stronach, na których pisane prozą rozdziały przeplatają się z wierszami, okazuje się, że te trzy kobiety coś jednak łączy, a, choć nigdy się nie spotkają, pomogą sobie nawzajem w najtrudniejszym momencie życia.
Owym czymś, co łączy bohaterki powieści Warkocz jest pragnienie odnalezienia drogi do wolności. Autorka podejmuje temat niezwykle istotny – różne oblicza dyskryminacji. Wykreowane przez nią postaci każdego dnia spotykają się z różnymi formami społecznej niesprawiedliwości – czy jest to podział pomiędzy bogatymi a biednymi, nietolerancja religijna, czy mizoginizm. Próbują stawić czoła światu pełnemu uprzedzeń, etykietkom przyklejanym przez ludzi. Choć Laetitia Colombiani nie oddaje narracji trzem kobietom, ich głos przebija się przez zapisane strony i porusza czytających. Opowiadając o nich, autorka nadaje swojej historii mocno feministycznego zabarwienia. To powieść naprawdę niesamowita.
Przerwałam czytanie tej książki tylko raz – aby znaleźć nowy zestaw karteczek indeksujących. Poetycki język, którym posługuje się autorka, podkreśla wagę przedstawionych problemów oraz kontrastuje z surowością zaprezentowanych zdarzeń i coraz większą świadomością bohaterek. Pełno tu zdań, które warto zapamiętać. Zdań, które skłaniają do refleksji nad własnym życiem, do spojrzenia na świat z nieco innej perspektywy.
CAŁOŚĆ: SZUMIABOOKI.blogspot.com
Laetitia Colombiani snuje opowieść o trzech kobietach, które z pozoru nie mają ze sobą nic wspólnego. Mieszkają w różnych końcach świata, pochodzą z różnych grup społecznych, a każda z nich ma w życiu inny cel. Po kilkudziesięciu stronach, na których pisane prozą rozdziały przeplatają się z wierszami, okazuje się, że te trzy kobiety coś jednak łączy, a, choć nigdy się nie...
więcej mniej Pokaż mimo to
Dinozaur i święta... pewnie myślicie, że to niezbyt dobre połączenie, prawda? Jedno z drugim nie A jednak! Tom Fletcher, pisząc Gwiazdkozaura, łączy te dwa elementy tak, że pasują do siebie niemal idealnie. W niezwykły sposób splata losy jedynego dinozaura na planecie z losami chłopca, który potrzebuje przyjaciela. To powieść dla dzieci, jednak i ja, mając 23 lata, świetnie się przy niej bawiłam i przez kilka godzin, które wystarczyły mi na połknięcie tej książki w całości, nie mogłam odłożyć jej na bok.
kojarzy się nawet trochę.
Na przestrzeni 400 stron Tom Fletcher nie przedstawił jedynie niezwykłej, świątecznej przygody. Podjął temat, który z Bożym Narodzeniem zawsze będzie się kojarzył – wiarę. Nie mam tu na myśli jej religijnego znaczenia, ale wiarę w ogóle. Autor ukazuje, jak istotna w życiu każdego – tak dziecka, jak i dorosłego – jest wiara w to, co wydaje się niemożliwe. W przyjaźń z dinozaurem, Świętego Mikołaja, czy chociażby samego siebie.
Gwiazdkozaur to piękna, poruszająca historia o świątecznej przygodzie. To książka pełna magii, przypominająca opowieść snutą w cieple rozpalonego w kominku ognia. Autor burzy dystans pomiędzy sobą a czytelnikiem i swoją gawędą udowodnia, że nic nie jest niemożliwe. Wystarczy tylko wierzyć i dostrzec magię w codzienności.
CAŁOŚĆ: SZUMIABOOKI.blogspot.com
Dinozaur i święta... pewnie myślicie, że to niezbyt dobre połączenie, prawda? Jedno z drugim nie A jednak! Tom Fletcher, pisząc Gwiazdkozaura, łączy te dwa elementy tak, że pasują do siebie niemal idealnie. W niezwykły sposób splata losy jedynego dinozaura na planecie z losami chłopca, który potrzebuje przyjaciela. To powieść dla dzieci, jednak i ja, mając 23 lata, świetnie...
więcej mniej Pokaż mimo to
Powieść zaczyna się niczym horror, ukazując mroczne, zagadkowe wydarzenia w mieście, które chyba wszystkim kojarzy się z procesami o czary, magią i nadprzyrodzonymi mocami – w Salem. Książka idealnie oddaje klimat tego miejsca. Jest tajemniczo, magicznie i... przerażająco. Nieraz musiałam odłożyć książkę na bok (należę raczej do grupy strachliwych, jeśli chodzi o tematy podjęte w Piątym płatku róży). Rozgrywające się wydarzenia nie mają logicznego wytłumaczenia – zarówno dla tych, którzy twardo stąpają po ziemi, jak i tych mocno wierzących w nadnaturalne siły. Atmosfera książki oddziałuje na czytelnika, wywołując emocje i wciągając do swojego świata.
W Piątym płatku róży miesza się kilka gatunków. Przede wszystkim jest to wywołujący gęsią skórkę thriller, który skłania do samodzielnego poszukiwania rozwiązania zagadki. Dla podkreślenia klimatu pisarka wplotła elementy fantastyki i horroru, dodatkowo posypując wszystko szczyptą kultury irlandzkiej. Pojawia się tu również wątek miłosny, ale pozostaje delikatnym zarysem w tle. Czasem nawet żałowałam, że autorka nie poświęciła mu kilku dodatkowych stron, by dokładniej ukazać relacje bohaterów. To samo tyczy się innych postaci wykreowanych przez Barry. W książce pojawia się ich naprawdę sporo i czasem można nieco zagubić się w ich historii.
Poza wiarą w nadprzyrodzone siły autorka porusza temat relacji rodzic-dziecko. Ukazuje kilka przykładów takich związków oraz ich wpływ na psychikę i przyszłość dzieci. Choć mogą znacznie różnić się od swoich opiekunów, niektórzy nie potrafią zrozumieć, że to zupełnie inne osoby i przyklejają im etykietki z listami błędów popełnionych przez ich przodków. Prezentując drzewa genologiczne, na przykładzie procesów o czary i nie tylko, Brunonia Barry idealnie podkreśla ten problem.
Piąty płatek róży to wciągająca powieść idealna dla fanów thrillerów i historii o czarach. "Halloweenowy" klimat wylewa się z każdej strony. Nie jest to co prawda powieść perfekcyjna, nie nazwałabym jej wybitną. Ciężko jednak powiedzieć, że nie była pozycją interesującą, zapadającą w pamięć i dostarczającą sporej dawki emocji. Śmiało możecie po nią sięgnąć.
CAŁOŚĆ: SZUMIABOOKI.blogspot.com
Powieść zaczyna się niczym horror, ukazując mroczne, zagadkowe wydarzenia w mieście, które chyba wszystkim kojarzy się z procesami o czary, magią i nadprzyrodzonymi mocami – w Salem. Książka idealnie oddaje klimat tego miejsca. Jest tajemniczo, magicznie i... przerażająco. Nieraz musiałam odłożyć książkę na bok (należę raczej do grupy strachliwych, jeśli chodzi o tematy...
więcej mniej Pokaż mimo to
Siła, która ich przyciąga to czwarty, ostatni tom serii Żywioły (poszczególne części można czytać w dowolnej kolejności). Tym razem, autorka skupia się na grawitacji, wzajemnym przyciąganiu głównych bohaterów. Przedstawia ich, bazując na utartym już schemacie on – przystojny gbur, ona – kontrolowane przez uczucia słoneczko, ale dodaje dość niecodzienną otoczkę, dzięki której powieść zyskuje na oryginalności.
Brittainy C. Cherry stworzyła bohaterów pełnowymiarowych, którzy w zetknięciu ze sobą nawzajem, idealnie się dopełniają. Wady jednego równoważą zalety drugiego, a każde stara się pracować nad własnym charakterem i dąży do bycia lepszą osobą. Pojawia się tu co prawda kilka zbyt dramatycznych dialogów, ale nie dominują i nie psują ogólnego wrażenia. Czyta się szybko i przyjemnie, mimo że historia wykreowanych przez Cherry postaci nie należy do beztroskich. To przede wszystkim książka o różnych formach samotności. Samotności, która nie jest niczym pozytywnym, nawet jeśli stwarza takie pozory.
Autorka porusza także temat rodzicielstwa i niechęci do powtarzania błędów rodziców. Ukazuje portrety dwóch rodzin oraz różne osobowości młodszego pokolenia. Wiadomo, domowa sytuacja wpływa na to, jacy jesteśmy, ale nie określa nas i nie przykleja etykietek. W Sile, która ich przyciąga zostaje to uwypuklone, a wykreowana na jej kartach opowieść nabiera dzięki temu głębi i wartościowości. Nie jest to romans typowy, okraszony dużą ilością erotycznych scen i ciągłych zachwytów jednych bohaterów nad fizycznością drugich, jak działo się to w Powietrzu, którym oddycha. Tutaj to na kształtowaniu charakterów skupia się autorka. Na przewartościowaniu swojego życia oraz próbie ponownego określenia priorytetów.
Siła, która ich przyciąga to pełna zwrotów akcji wzruszająca, chwytająca za serce historia. To opowieść o zakazanej miłości i o poświęceniach w imię dobra kochanych ludzi. Brittainy C. Cherry ukazuje piękno i brzydotę dnia codziennego, eliminując powoli to drugie. Daje nadzieje i napełnia optymizmem. Jej książka to piękna historia o samotności i byciu samotnym. Przede wszystkim jednak o różnych obliczach miłości.
Siła, która ich przyciąga to czwarty, ostatni tom serii Żywioły (poszczególne części można czytać w dowolnej kolejności). Tym razem, autorka skupia się na grawitacji, wzajemnym przyciąganiu głównych bohaterów. Przedstawia ich, bazując na utartym już schemacie on – przystojny gbur, ona – kontrolowane przez uczucia słoneczko, ale dodaje dość niecodzienną otoczkę, dzięki...
więcej mniej Pokaż mimo to
Cel to 4. tom bestsellerowej serii Off Campus przedstawiającej losy grupy znajomych i ich miłosne perypetie. Prostym językiem opisuje historię kolejnej pary, tym razem biorąc na celownik hokeistę Tuckera i pracującą studentkę – Sabrinę. Elle Kennedy proponuje odwrotność powtarzanego tysiące razy schematu. Zamiast zamkniętego w sobie chłopaka i optymistki pragnącej zmieniać świat przedstawia otwartego marzyciela dbającego o dobro innych oraz realistkę twardo stąpającą po ziemi, stroniącą od uczuć i zaangażowania. To "odwrócenie ról" przełamuje pewne stereotypy i wprowadza nieco świeżości do literatury New Adult.
Cel to jednak nie tylko opowieść o dzieleniu życia pomiędzy uczucia a priorytety. Elle Kennedy porusza wiele problemów, z którymi spotykamy się na co dzień. Ukazuje rodziny niedoskonałe i nieżyjące w luksusie. Ukazuje przyjaźnie, dzięki którym można pokonać wszelkie przeszkody. Przyjaźnie polegające na wzajemnym szacunku i wsparciu. Każdy, jeśli tylko chce, może osiągnąć wszystko. Najważniejsze to otaczać się odpowiednimi ludźmi.
Sięgając po tę książkę, pamiętajcie o jednym: w tej powieści można się zatracić. Nie jest zbyt przewidywalna i nie sprawia, że chce się przewracać oczami co kilka stron. Zachowania głównych bohaterów mogą co prawda niekiedy irytować, ale są w pełni zrozumiałe. Od czytania o nich ciężko się oderwać, a ich losy śledzi się z zainteresowaniem i dużą dawką obaw wobec podejmowanych przez nich decyzji. Całości dopełniają postaci drugoplanowe, wzmacniające głębię prezentowanych zdarzeń i uwypuklające charaktery Sabriny i Tuckera. Zarezerwujcie więc dla tej książki trochę czasu, bo gwarantuję, że jeśli już do niej usiądziecie, nie będziecie w stanie odłożyć jej na bok.
Podsumowując, Cel to słodko-gorzka opowieść o miłości. To pełna wzlotów i upadków historia o walce pomiędzy uczuciami a rozsądkiem, wciągająca książka o rodzicielstwie i rodzinie, a przede wszystkim o odpowiedzialności i życiu tak, by niczego nie żałować. Cieszę się, że po nią sięgnęłam, a dla pozostałych tomów z tej serii już robię miejsce na półce.
CAŁOŚĆ: SZUMIABOOKI.BLOGSPOT.COM
Cel to 4. tom bestsellerowej serii Off Campus przedstawiającej losy grupy znajomych i ich miłosne perypetie. Prostym językiem opisuje historię kolejnej pary, tym razem biorąc na celownik hokeistę Tuckera i pracującą studentkę – Sabrinę. Elle Kennedy proponuje odwrotność powtarzanego tysiące razy schematu. Zamiast zamkniętego w sobie chłopaka i optymistki pragnącej zmieniać...
więcej mniej Pokaż mimo to
Fabuła nie jest zbyt oryginalna. To raczej zbitek znanych już wątków. Apokalipsa w Stanach Zjednoczonych, budowanie nowego społeczeństwa na ruinach starego i tajemnicza choroba. Spotkaliście się już z tym, prawda? Młody świat bardzo przypomina Gone: Zniknęli (którego nawet nie doczytałam), Więźnia Labiryntu czy Mroczne Umysły. Choć jednak tym dwóm ostatnim nie dorównuje poziomem, pojawia się tu kilka kwestii, które być może powinny być częściej poruszane.
Tym, co w książce warte jest zdecydowanie największej uwagi jest portret psychologiczny grupy pozostałych przy życiu nastolatków. Autor, Chris Weitz, obraz ten buduje bardzo dobrze, ukazując zmiany zachodzące w umysłach młodych osób, przekraczanie granic, których w dawnym życiu nie zdecydowaliby się przekroczyć. Porusza temat postępującej znieczulicy – tak wobec innych, jak i w stosunku do samego siebie.
Cała fabuła ukazana jest z dwóch punktów widzenia – z perspektywy Jeffersona oraz Donny. Zmienia styl wypowiadania się bohaterów, a ich rozdziały napisane są innymi czcionkami. Podkreśla to różnicę pomiędzy charakterami fikcyjnych postaci. Ich portrety mimo wszystko zostały jedynie nakreślone, pozbawione dogłębnego portretu. A szkoda. Zastrzeżenia mam również do stylu pisania. Czasem nie jest źle, a Chris Weitz posługuje się prostym, dość młodzieżowym językiem. Czasem jednak widziałam go jako 70-latka próbującego zakolegować się z 15-latkami i używającego superkul slangu.
Młody świat to dystopia z potencjałem. To powieść poruszająca ciekawe kwestie i skłaniająca do przemyśleń, na które nie pozwala jednak zbyt szybka akcja i zbyt szybkie zakończenie, psujące nieco ogólny odbiór książki. Nie żałuję jednak, że ją przeczytałam i Was również zachęcam do nieskreślania jej ze swojej listy.
Fabuła nie jest zbyt oryginalna. To raczej zbitek znanych już wątków. Apokalipsa w Stanach Zjednoczonych, budowanie nowego społeczeństwa na ruinach starego i tajemnicza choroba. Spotkaliście się już z tym, prawda? Młody świat bardzo przypomina Gone: Zniknęli (którego nawet nie doczytałam), Więźnia Labiryntu czy Mroczne Umysły. Choć jednak tym dwóm ostatnim nie dorównuje...
więcej mniej Pokaż mimo to
Firstlife. Pierwsze życie miało parę minusów, ale Genie Showalter udało się wykreować ciekawy świat oparty o wartości moralne. Chętnie sięgnęłam więc po drugi tom – Lifeblood. Krew życia. Wiedziałam mniej więcej, czego się spodziewać i miałam nadzieję, że autorka wykorzysta potencjał poprzedniej części, by dokonać rozbudowy i stworzyć dokładniejsze portrety psychologiczne. Nie miałam jednak zbyt wielkich oczekiwań. Jak książka wypadła na tle swojej poprzedniczki?
Lifeblood. Krew życia poziomem dorównuje jednak pierwszemu tomowi. Z zainteresowaniem śledziłam losy bohaterów i choć książka ma sporo minusów i niedociągnięć, miło spędziłam przy niej czas. Na szczególną uwagę zasługuje tu motyw dobra i zła, ukazany tutaj w nietypowy sposób. Dzięki niemu powieść skłania do refleksji i nie trafia na listę paranormalnych romansów, które poza uroczą historią nie przekazują o wiele więcej. Gena Showalter zmusza do zastanowienia się nad wspomnianymi już odcieniami szarości, nad życiowymi wyborami i tym, co czeka nas po śmierci. Po kolejny tom też z pewnością sięgnę.
CAŁA RECENZJA: szumiabooki.blogspot.com
Firstlife. Pierwsze życie miało parę minusów, ale Genie Showalter udało się wykreować ciekawy świat oparty o wartości moralne. Chętnie sięgnęłam więc po drugi tom – Lifeblood. Krew życia. Wiedziałam mniej więcej, czego się spodziewać i miałam nadzieję, że autorka wykorzysta potencjał poprzedniej części, by dokonać rozbudowy i stworzyć dokładniejsze portrety psychologiczne....
więcej mniej Pokaż mimo to
Mówi się, że Indie to kraj kontrastów. Bóg Rzeczy Małych w pełni to odzwierciedla. Na tle podziałów społecznych autorka umieszcza zakazaną miłość. Konfrontuje dzieciństwo z dorosłością i przepełnienie z pustką. To powieść niezwykle złożona i dojrzała, przeznaczona do czytania długimi godzinami i zagłębiania się w przedstawiony w niej świat. Świat prawdziwy, pełen cierpienia i trudnych decyzji. Warto tej pozycji poświęcić swój czas.
Arundhati Roy wplata w fabułę wiele wątków, dokonując krytyki sytuacji społecznej, kulturowej i politycznej Indii. Ukazuje surowe zasady i wynikające z nich niesprawiedliwości. Każdy musi przestrzegać obowiązujących reguł, a za sprzeciwienie się im czeka kara. Dotyczy to nawet Praw Miłości, które ustalają, kto powinien być kochany. I jak. I jak bardzo. To właśnie wątek Praw Miłości wybija się w książce na pierwszy plan. Łamanie ich wyrządza wiele zła i nie przynosi nic poza cierpieniem. Niedotykalny na przykład kochany nie powinien być wcale. Szczególnie przez kobietę o wyższym statusie społecznym.
Miłość i reguły obowiązujące indyjskie społeczeństwo w każdym aspekcie życia – tak publicznym, jak i prywatnym, to jednak nie wszystkie problemy poruszone przez autorkę. To również powieść o feministycznym wydźwięku. Na przykładzie historii Ammu czy Mamaći dostrzec można ogromną niesprawiedliwość w traktowaniu kobiet, umniejszanie ich roli i często przedmiotowe traktowanie. Istotny jest również temat dzieciństwa. Arundhati Roy ukazuje świat oczami kilkuletnich dzieci. Przedstawia ich umiejętność pokochania każdego, zachwycenia się najmniejszą nawet rzeczą, stopniowo odbieraną przez wstrząsające wydarzenia. Przeżyte traumy uniemożliwiają odnalezienie się w dorosłym świecie.
Bóg Rzeczy Małych to powieść napisana lirycznym, pełnym metafor i epitetów językiem. Nie brakuje tu również ukrytych symboli. Nie jest to pozycja lekka, do przeczytania w jeden wieczór. Wymaga odpowiedniej dojrzałości i wrażliwości. Dlatego też cieszę się, że nie przeczytałam jej te kilka lat temu, jako nastolatka, ale dopiero teraz. Możliwe, że sięgnę po tę książkę za kolejnych kilka lat, by uświadomić sobie, ile przeoczyłam. Już teraz mogę powiedzieć jednak, że to pozycja bardzo dobra i nie dziwi mnie fakt, że otrzymała Nagrodę Bookera. To powieść poruszająca istotne kwestie, skłaniająca do zastanowienia się nad otaczającym nas światem.
szumiabooki.blogspot.com
Mówi się, że Indie to kraj kontrastów. Bóg Rzeczy Małych w pełni to odzwierciedla. Na tle podziałów społecznych autorka umieszcza zakazaną miłość. Konfrontuje dzieciństwo z dorosłością i przepełnienie z pustką. To powieść niezwykle złożona i dojrzała, przeznaczona do czytania długimi godzinami i zagłębiania się w przedstawiony w niej świat. Świat prawdziwy, pełen cierpienia...
więcej mniej Pokaż mimo to
Meghan Quinn prostym, choć niepozbawionym metafor językiem, opowiada historię Hollyn, Jace'a, Daisy i Carter. Autorka po kolei oddaje im narrację, pozwalając na przedstawienie wydarzeń z ich punktu widzenia. Dzięki temu dowiadujemy się o nich coraz więcej, widzimy ich wewnętrzną przemianę i możemy spojrzeć na jeden problem z wielu stron. Kończąc każdy etap programu piszą listy do "Drogiego Życia" – do losu, który potraktował ich tak, a nie inaczej. Listy pełne emocji i pretensji, pytań bez odpowiedzi.
Drogie życie porusza wiele istotnych problemów. Mamy utratę bliskiej osoby, problem rodzicielstwa, pragnienie wolności i odcięcia się od dotychczasowego życia. To powieść o różnego rodzaju depresjach i ciężkiej drodze do odbicia się od dna i ruszenia naprzód. Na przestrzeni ponad czterystu stron czworo młodych bohaterów poszukuje własnej drogi, motta, które poprowadzi ich przez kolejne lata życia. Każdy z rozdziałów to kolejny krok w radzeniu sobie z odbierającymi chęci do życia problemami – od gniewu do całkowitego odpuszczenia.
Kiedy te cztery, z pozoru nie mające ze sobą wiele wspólnego opowieści zaczynają się przeplatać, tworząc jedną – piękną i wzruszającą historię, Drogie życie przestaje być jedynie opowieścią o cudzym życiu. Zaczyna inspirować, zachęcać do przemyślenia i odnalezienia własnej drogi do szczęścia. Może Wasze problemy nie są takie same, jak bohaterów, ale chyba każdy z nas z czymś się zmaga. Dzięki powieści i opisanemu w niej programowi, równolegle z bohaterami możemy co nieco sobie przemyśleć. Kto wie, może to właśnie ta książka pomoże któremuś z czytelników uwolnić się od własnych demonów. Choć porusza ciężkie tematy, nie przygnębia, lecz daje nadzieję.
Meghan Quinn odwaliła kawał dobrej roboty! Stworzyła powieść inspirującą, skłaniającą do refleksji nad życiem i relacjami z innymi. To historia o trudnych decyzjach i sytuacjach bez wyjścia. O ogromnym smutku i rozpaczy. Przede wszystkim jednak do odnajdywania promyków rozświetlających mrok depresji. Sięgnijcie więc po tę książkę i przekonajcie się, jak drogie jest życie.
szumiabooki.blogspot.com
Meghan Quinn prostym, choć niepozbawionym metafor językiem, opowiada historię Hollyn, Jace'a, Daisy i Carter. Autorka po kolei oddaje im narrację, pozwalając na przedstawienie wydarzeń z ich punktu widzenia. Dzięki temu dowiadujemy się o nich coraz więcej, widzimy ich wewnętrzną przemianę i możemy spojrzeć na jeden problem z wielu stron. Kończąc każdy etap programu piszą...
więcej mniej Pokaż mimo to
Początkowo byłam nieco zdezorientowana. Narracja przeskakiwała od pierwszo- do trzecioosobowej, a ja zastanawiałam się, czy rzeczywiście dobrze czytam. Jednak tak. W Klątwie przeznaczenia mieszają się dwa rodzaje narracji – czasem autorki oddają ją Arienne, a czasem to narrator wszechwiedzący opisuje zdarzenia. Nie spotkałam się wcześniej z takim zabiegiem. Szybko przyzwyczaiłam się jednak do takiego pisania i wciągnęłam w losy bohaterów.
To właśnie bohaterowie są mocnym punktem tej powieści. Ukazani z wielu stron prezentują różne oblicza, również te skrywane pod maskami. Na przestrzeni 800 stron poznajemy wielu Mistrzów i wiele Milady, spośród których część możemy polubić, a część wręcz przeciwnie. Na pierwszy plan wybijają się oczywiście Arienne i Mistrz Walk – Severo. Związek pomiędzy nimi przypomina relację Daenerys Targaryen i khala Drogo – rozpoczyna brutalnie (czy kobiety naprawdę potrafią wybaczyć coś takiego?), ale rozwija z każdą stroną. Bohaterowie pod wzajemnym wpływem przechodzą wewnętrzną metamorfozę.
Wraz z rozwojem związku pomiędzy głównymi postaciami, zmienia się równocześnie sposób postrzegania kobiet przez Severo. Zaczyna dostrzegać ich możliwości i, pod wieloma względami, ich równość z płcią przeciwną. Jego spojrzenie kontrastuje z poglądami większości Związkowców. Dla nich kobieta stanowi przede wszystkim narzędzie, źródło przyjemności – w niczym nie dorówna mężczyźnie, a jeśli nawet dysponuje potężną magią, ta z pewnością jest nieczysta. Autorki przedstawiły więc świat, w którym każdy ruch kobiet zależy od Mistrzów, królów, mężów, ojców, a w towarzystwie obcych czy znajomych nie mogą czuć się bezpiecznie. Ukazanie pozycji kobiet w świecie rządzonym przez mężczyzn jest jednym z głównych problemów poruszonych przez autorki. Niewiele bohaterek sprzeciwia się niestety takiemu traktowaniu, podporządkowując się woli męskich postaci oraz poddając się stereotypom. Mam nadzieję, że w następnej części zawalczą o swoje i książka nabierze nieco bardziej feministycznego wydźwięku. Szkoda, że nie poszło to w tym kierunku już w tym tomie.
Historia idealna dla miłośniczek powieści fantasy zaprawionych romantycznymi wątkami.
Początkowo byłam nieco zdezorientowana. Narracja przeskakiwała od pierwszo- do trzecioosobowej, a ja zastanawiałam się, czy rzeczywiście dobrze czytam. Jednak tak. W Klątwie przeznaczenia mieszają się dwa rodzaje narracji – czasem autorki oddają ją Arienne, a czasem to narrator wszechwiedzący opisuje zdarzenia. Nie spotkałam się wcześniej z takim zabiegiem. Szybko...
więcej Pokaż mimo to