rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Na pierwsze strony gazet jednego z angielskich miast trafiają informacje o kolejnych porwanych kobietach. Po 10 dniach każda z nich odzyskuje wolność, jednak cena, którą muszą za nią zapłacić nie jest niska. Eva, reporterka, zaczyna prowadzić własne śledztwo. Wkrótce i ona budzi się w nieznajomym sobie miejscu. Czy jest kolejną ofiarą seryjnego porywacza, o którym jeszcze kilka dni temu pisała?

Połknęłam tę książkę w kilka godzin. Jeśli szukacie historii z dreszczykiem, pełnej zwrotów akcji i napięcia niepozwalającego na odłożenie książki przed poznaniem zakończenia – możliwe, że się zawiedziecie. To nie jest tego typu powieść i szczerze mówiąc trochę mi tego podczas lektury brakowało. Jasne, nie można powiedzieć, że historia nie wciągnęła mnie w ogóle, czy że nie czytało się jej dobrze. Nie na intrygach i łączeniu kolejnych fragmentów zagadki polega jednak jej siła.

„Dziesięć dni” to thriller psychologiczny o dwutorowej narracji. Trzecioosobowa ukazuje przeżycia ofiar i ich bliskich, pierwszoosobowa natomiast pozwala nam zajrzeć w umysł osoby stojącej za porwaniami. To świetny zabieg i to właśnie on jest motorem oraz mocną stroną książki Mel Sherratt. To zabieg umożliwiający czytelnikom lepsze poznanie wszelkich przesłanek, które popchnęły do zbrodni, a także pozwalający na dokładniejsze rozrysowanie psychologicznego portretu, po spojrzeniu na przestępcę z wielu stron. Pod tym kątem to naprawdę dobra powieść!

Przedstawiona przez brytyjską autorkę historia przede wszystkim więc (poza kilkoma godzinami rozrywki, oczywiście!), skłania do refleksji. Do zastanowienia nad kwestią traumy, ludzkiej natury oraz wydarzeń, które wpływają na każdego z nas i zmieniają nasz sposób postępowania – niekiedy na dobre, a czasem wręcz przeciwnie. Jeśli szukacie książki lekkiej, ale takiej, która coś w Was po sobie zostawi – „Dziesięć dni” będzie dobrym wyborem!

Na pierwsze strony gazet jednego z angielskich miast trafiają informacje o kolejnych porwanych kobietach. Po 10 dniach każda z nich odzyskuje wolność, jednak cena, którą muszą za nią zapłacić nie jest niska. Eva, reporterka, zaczyna prowadzić własne śledztwo. Wkrótce i ona budzi się w nieznajomym sobie miejscu. Czy jest kolejną ofiarą seryjnego porywacza, o którym jeszcze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pięć małych świnek to kryminał dość nietypowy. Zamknięta sprawa sprzed 19 lat wypływa znów na powierzchnię, a córka zmarłego malarza prosi detektywa Poirot o samodzielne rozwiązanie zagadki i uniewinnienie zmarłej już oskarżonej matki. Poirot do dyspozycji ma tylko akta sprzed lat i pięć osób, które 19 lat temu przebywały na miejscu zdarzenia. Czy u mu się uda?

To nie jest typowy kryminał, gdzie fragmentami prowadzącymi do rozwiązania zagadki są dowody rzeczowe i „świeże” zeznania podejrzanych. To kryminał, w którym oskarżona nie może się już bronić, a jedyną pomocą w dojściu do prawdy są portrety psychologiczne świadków i ich wspomnienia sprzed lat. Otrzymujemy więc pięć wersji wydarzeń - z pozoru takich samych, pozbawionych dokładniejszych szczegółów. Herkulesowi jednak nic nie umknie. Czyta pomiędzy wierszami stworzonych przez bohaterów sprawozdań i wyciąga zaskakujące wnioski.

Nietypowość to nie jedyna zaleta tej powieści. To, co urzekło mnie równie mocno to sama koncepcja, na jakiej została zbudowana ta wciągająca historia. Christie oparła ją na dziecięcej wyliczance – pięć tytułowych świnek to jednocześnie znany, przytaczany przez detektywa wierszyk, a także odwołanie do charakterów podejrzanych – kochanki, przyjaciela, zakochanego w żonie mężczyzny, zazdrosnej siostry oraz służącej. Zabieg ten dodatkowo podkreśla to, na czym głównie (poza samą intrygą, oczywiście!) skupia się autorka - na studium człowieczej natury.

Pięć małych świnek to kryminał dość nietypowy. Zamknięta sprawa sprzed 19 lat wypływa znów na powierzchnię, a córka zmarłego malarza prosi detektywa Poirot o samodzielne rozwiązanie zagadki i uniewinnienie zmarłej już oskarżonej matki. Poirot do dyspozycji ma tylko akta sprzed lat i pięć osób, które 19 lat temu przebywały na miejscu zdarzenia. Czy u mu się uda?

To nie jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Na południe od Alamedy” to opowieść o chilijskiej Rewolucji Pingwinów. Historia oparta na faktach, co dodatkowo podkreślono sposobem prowadzenia narracji - formą przypominającą zapiski z dziennika. Ich autorem jest nastoletni Nicolás, który początkowo sam nie jest pewien, dlaczego bierze udział w okupacji szkoły. Ze strony na stronę obserwujemy rozwój bohatera, jego coraz większą świadomość sytuacji rozgrywajacej się na terenie całego kraju – braku wolnego dostępu do edukacji.

Dziennik nie jest jedyną formą narracji w tej książce. Tekst przeplatany jest tu z grafiką utrzymaną w kolorach czerni, czerwieni i błękitu, co idealnie podkreśla charakter sytuacji (czerń - pesymizm, żałoba, czerwień - kolor rewolucji, niebieski - kolor nadziei).

„Na południe od Alamedy” to powieść graficzna, która, choć nieidealna, jest zdecydowanie warta poznania! Prowadzona dwutorowo narracja sprawia, że okupację chilijskiego liceum możemy poznać zarówno od środka, jak i z zewnątrz, przez osobę obserwującą szkołę oraz uczniów z okna własnego mieszkania. Stajemy się świadkami tego, co w 2006 roku wydarzyło się w Chile naprawdę. I choć działania młodzieży zasługują na uznanie, sama książka pozbawiona jest patosu. To dość realistyczne, nieprzesycone górnolotnymi epitetami i zapewnieniami o odwadze licealistów (a przecież sprzeciwili się władzy!) przedstawienie wydarzeń, które ostatecznie skłaniają jednak do refleksji i poruszają.

„Na południe od Alamedy” to opowieść o chilijskiej Rewolucji Pingwinów. Historia oparta na faktach, co dodatkowo podkreślono sposobem prowadzenia narracji - formą przypominającą zapiski z dziennika. Ich autorem jest nastoletni Nicolás, który początkowo sam nie jest pewien, dlaczego bierze udział w okupacji szkoły. Ze strony na stronę obserwujemy rozwój bohatera, jego coraz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

The Binding to jedna z takich książek, które warto odkryć samemu, strona po stronie, odkrywając kolejne fragmenty układanki i znaczenie elementów typowych dla literatury fantasy obecnych w tej pozycji. Znaczenie metaforyczne, które w połączeniu z koncepcją autorki i powolną (choć zdecydowanie nie nudną) akcją sprawiły, że książka ta trafiła do grona najlepszych przeczytanych przeze mnie w tym roku 🙌🏻 Z pozoru lekka powieść o chłopaku, który uczy się zawodu księgarza-introligatora okazała się książką w piękny sposób poruszającą pewien problem społeczny. Koniecznie dodajcie The Binding do swojego TBR!

The Binding to jedna z takich książek, które warto odkryć samemu, strona po stronie, odkrywając kolejne fragmenty układanki i znaczenie elementów typowych dla literatury fantasy obecnych w tej pozycji. Znaczenie metaforyczne, które w połączeniu z koncepcją autorki i powolną (choć zdecydowanie nie nudną) akcją sprawiły, że książka ta trafiła do grona najlepszych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

„W trakcie pisania tej książki nieraz się obawiałam, że nie zdołam rozwikłać splątanych losów moich bohaterów ani rozstrzygnąć konfliktów, które ich dzielą i łączą zarazem” – takim zdaniem swe Podziękowania rozpoczyna autorka Naszego małżeństwa. Obawy okazały się niesłuszne. Tayari Jones stworzyła świetny, pełen skrajnych emocji portret młodego małżeństwa, którego związek zostaje wystawiony na próbę. Niewinny Roy trafia do więzienia, a Celestial musi nauczyć się żyć jako żona człowieka skazanego na wiele lat. Czy ich związek przetrwa?

Nic dziwnego, że Nasze małżeństwo nominowano do National Book Award. To książka poprowadzona po prostu genialnie! 👉🏻 po części powieść epistolarna, złożona z listów małżonków, po części opowieść, której narrację prowadzi na zmianę każde z nich. Dodaje to historii swego rodzaju autentyzmu. Poznajemy Roya i Celestial z różnych stron, dzięki czemu ich portrety zyskują na wiarygodności. To postaci niesamowicie złożone, wielowymiarowe, wywołujące naszą – Czytelników sympatię, a czasem także i niechęć.
Nasze małżeństwo to powieść o miłości i niesprawiedliwości. To historia przepełniona namiętnością, żalem oraz goryczą niewypowiedzianych słów i chwil, których bohaterom nie było dane wspólnie przeżyć. To książka skłaniająca do refleksji nad definicją miłości i małżeństwa. Dziwi mnie tylko jedno – że Tayari Jones tak wiele emocji i myśli udało się przekazać tak prostym, a zarazem pięknym językiem i zmieścić na niespełna 400 stronach. Brawo!

instagram.com/szumiabooki

„W trakcie pisania tej książki nieraz się obawiałam, że nie zdołam rozwikłać splątanych losów moich bohaterów ani rozstrzygnąć konfliktów, które ich dzielą i łączą zarazem” – takim zdaniem swe Podziękowania rozpoczyna autorka Naszego małżeństwa. Obawy okazały się niesłuszne. Tayari Jones stworzyła świetny, pełen skrajnych emocji portret młodego małżeństwa, którego związek...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Lalkarza z Krakowa przeczytać warto. Dla magii i szczypty baśniowego klimatu. Dla realistycznego, ale w momentach największej brutalności, aluzyjnego przedstawienia wojny. Dla cudownych bohaterów, którzy powoli, mimo okrutnych czasów, dostrzegają wokół siebie ludzi, dzięki którym samotność przestaje istnieć. To kolejna piękna książka ukazująca historię naszego kraju. Historię, którą każdy – i duży, i mały – powinien znać.

Lalkarza z Krakowa przeczytać warto. Dla magii i szczypty baśniowego klimatu. Dla realistycznego, ale w momentach największej brutalności, aluzyjnego przedstawienia wojny. Dla cudownych bohaterów, którzy powoli, mimo okrutnych czasów, dostrzegają wokół siebie ludzi, dzięki którym samotność przestaje istnieć. To kolejna piękna książka ukazująca historię naszego kraju....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Posunę się do tego, że nazwę tę książkę arcydziełem. Dlaczego? Już mówię!
• to biografia nietypowa – napisana w 1. osobie (choć to nie autobiografia!), będąca swego rodzaju wyobrażeniem tego, co mogłaby napisać o samej sobie Frida Kahlo, pochodząca z Meksyku artystka
• to książka bogata w ilustracje, a María Hesse przedstawia słynne dzieła znanej artystki i sceny z jej życia za pomocą własnej kreski, jedynie inspirując się obrazami Fridy Kahlo
• ilustracje występują w rożnych formach, pełnią różne funkcje i są przeplatane z tekstem. Dzięki temu książka jest bardziej dynamiczna i nie pozwoli nawet na chwilę nudy (wiec nie martwcie się, jeśli to właśnie z tym kojarzą Wam się biografie).
To biografia będąca (wg mnie) spełnieniem marzeń każdej malarki i każdego malarza. Pięknie napisana i pięknie wydana, potraktowana nie "podręcznikowo", ale z fantazją.

instagram.com/szumiabooki

Posunę się do tego, że nazwę tę książkę arcydziełem. Dlaczego? Już mówię!
• to biografia nietypowa – napisana w 1. osobie (choć to nie autobiografia!), będąca swego rodzaju wyobrażeniem tego, co mogłaby napisać o samej sobie Frida Kahlo, pochodząca z Meksyku artystka
• to książka bogata w ilustracje, a María Hesse przedstawia słynne dzieła znanej artystki i sceny z jej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Cuda za rogiem to jedna z tych książek, które można polecić każdemu. To powieść świetnie napisana i oryginalna, wprowadzająca powiew świeżości na polskim rynku. Nie odnajdziecie tu papierowych postaci czy banalnych tekstów rodem z kiepskiego poradnika. Przewracając stronę za stroną odkryjecie natomiast kolejne warstwy pięknej, wielowymiarowej historii. Pozwólcie się jej oczarować. Przekroczcie próg wielobranżowego sklepu, oczami wyobraźni wrzućcie list przez otwór w rolecie i poczekajcie do ostatniej strony. Być może pan Namiya odmieni również Wasze życie.

CAŁA OPINIA: SZUMIABOOKI.BLOGSPOT.COM

Cuda za rogiem to jedna z tych książek, które można polecić każdemu. To powieść świetnie napisana i oryginalna, wprowadzająca powiew świeżości na polskim rynku. Nie odnajdziecie tu papierowych postaci czy banalnych tekstów rodem z kiepskiego poradnika. Przewracając stronę za stroną odkryjecie natomiast kolejne warstwy pięknej, wielowymiarowej historii. Pozwólcie się jej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Przeklęci Święci to powieść osobliwa w jak najbardziej pozytywnym znaczeniu tego słowa! Zawiera elementy realizmu magicznego, co z pewnością już nasuwa Wam pewne przypuszczenia dotyczące atmosfery. Jest tajemniczo, nieco mrocznie i onirycznie. Maggie Stievater zabiera nas do z pozoru realistycznego świata, do pustynnego Kolorado. Jej opowieść łączy w sobie jednak sugestywne opisy mroku, który zostaje (tak jakby) uosobiony. Po spotkaniu ze Świętym w pątniku zachodzą fizyczne zmiany, a powrót do dawnego wyglądu spowodować może jedynie drugi cud. Na stronach książki takich bohaterów przewija się sporo. Poznajemy m.in. księdza z głową kojota, oplecione wężem bliźniaczki oraz dziewczynę w sukni ślubnej, otoczonej motylami i deszczem. Każde z nich skłania nas do zastanowienia się nad ich mrokiem, do próby odkrycia jego znaczenia. A pole do interpretacji jest naprawdę spore.

Uwydatnienie mroku pewnych bohaterów nie służy jednak tylko zastanowieniu się nad jego znaczeniem. Pogłębia to również portrety psychologiczne postaci. Stajemy się obserwatorami ich wewnętrznych (i zewnętrznych!) przemian. Widzimy ich obawy i pragnienia, poznajemy słabości oraz obserwujemy próby ich zwalczania. Zachwycił mnie również sam sposób wprowadzania kolejnych bohaterów do opowieści. Autorka za każdym razem tworzy swego rodzaju podsumowanie danej osoby, pisząc "Oto, czego pragnął/pragnęła:... Oto czego się bał/a:...". Według mnie jest to świetny zabieg, a konsekwentne trzymanie się go do samego końca pogłębiło intrygującą koncepcję fabuły.

Mimo paru minusów, uważam, że Przeklęci Święci to książka zdecydowanie warta uwagi. Oryginalna fabuła, oniryczny klimat i elementy kultury meksykańskiej idealnie komponują się ze sobą. Nawet powolnie rozgrywająca się akcja ma tu swoje uzasadnienie. To powieść zbudowana przede wszystkim na barwnych bohaterach oraz ich historiach, a nie na plot twistach, pościgach i ciągłym "dzianiu się". Maggie Stiefvater snuje po prostu absolutnie piękną, a przy tym mądrą i skłaniającą do refleksji opowieść o mroku. Bo w końcu kto nie ma w sobie nawet odrobiny mroku?

CAŁA RECENZJA: http://szumiabooki.blogspot.com/2018/08/o-cudach-mroku-i-rodzinnych-legendach.html

Przeklęci Święci to powieść osobliwa w jak najbardziej pozytywnym znaczeniu tego słowa! Zawiera elementy realizmu magicznego, co z pewnością już nasuwa Wam pewne przypuszczenia dotyczące atmosfery. Jest tajemniczo, nieco mrocznie i onirycznie. Maggie Stievater zabiera nas do z pozoru realistycznego świata, do pustynnego Kolorado. Jej opowieść łączy w sobie jednak sugestywne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Ostatnio w moje ręce trafia coraz więcej książek polskich autorów. I chyba coraz bardziej się do nich przekonuję, mimo że pojawiają się i takie powieści, którym do ideału daleko. Jedną z nich jest Z popiołów Martyny Senator. Samą historię oceniam co prawda bardzo pozytywnie. Sara to dziewczyna, która wiele przeszła. Boi się przez to bliższych kontaktów z ludźmi. Nie potrafi im zaufać. Wtedy poznaje jednak Michała, który stara się zmienić jej podejście. Dodatkowo w powieści przewija się wątek muzyczny, który wzbogaca fabułę. Jego delikatność kontrastuje z tematem cięższym dotyczącym piętna, jakie przeszłość odcisnęła na dziewczynie. Co więc mi się nie podobało? Przede wszystkim tego, że bohaterowie sypią mądrościami jak z rękawa, jakby każdy miał wbudowany zestaw cytatów, które może przytoczyć ot tak, bez większego problemu. Sprawia to, że powieść staje się trochę zbyt pompatyczna i momentami moralizatorska. Brakowało mi też jakiegoś mocniejszego punktu kulminacyjnego, zwrotu akcji, który przyspieszy tempo i spotęguje napięcie. Nic takiego nie było, a książka skończyła się zbyt... neutralnie. Szkoda.

szumiabooki.blogspot.com

Ostatnio w moje ręce trafia coraz więcej książek polskich autorów. I chyba coraz bardziej się do nich przekonuję, mimo że pojawiają się i takie powieści, którym do ideału daleko. Jedną z nich jest Z popiołów Martyny Senator. Samą historię oceniam co prawda bardzo pozytywnie. Sara to dziewczyna, która wiele przeszła. Boi się przez to bliższych kontaktów z ludźmi. Nie potrafi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

V.E. Schwab pokazuje nam świat ciekawy i oryginalny, który może stanowić idealną, solidna bazę kolejnych tomów. Mamy tu miasto podzielone na dwie, przeciwne sobie frakcje składające się nie tylko z ludzi, ale też potworów. Po jednej stronie – Malchajowie i Corsajowie dowodzeni przez ojca Kate, Harkera wzbudzającego strach wsród wszystkich ludzi, po drugiej – trzech Sunajów. Jeden z nich to August, który, wysłany do tej samej szkoły co Kate, zaczyna się do dziewczyny zbliżać. Brzmi intrygująco, prawda? Tak jest. Chociaż mimo wszystko trochę się zawiodłam.
Czego mi w tym wszystkim zabrakło? Szczegółów, lepszego rozbudowania i bardziej plastycznych opisów. Nie potrafiłam wejść w ten świat i razem z bohaterami przejść się jego ulicami. Podczas czytania nie odczuwałam zbyt wielkiego zaangażowania, a przez całą powieść "przeleciałam" w kilka godzin. Oczekiwałam czegoś mocniejszego, co mnie pochłonie i sprawi, że z niecierpliwością będę czekała na kolejny tom, a tymczasem, tydzień po przeczytaniu, nie pamiętam już dokładnie jak historia się zakończyła. Szkoda. Mimo wszystko seria ma potencjał i po drugą część z pewnością sięgnę, by przekonać się, czy został wykorzystany. Kto wie.

szumiabooki.blogspot.com

V.E. Schwab pokazuje nam świat ciekawy i oryginalny, który może stanowić idealną, solidna bazę kolejnych tomów. Mamy tu miasto podzielone na dwie, przeciwne sobie frakcje składające się nie tylko z ludzi, ale też potworów. Po jednej stronie – Malchajowie i Corsajowie dowodzeni przez ojca Kate, Harkera wzbudzającego strach wsród wszystkich ludzi, po drugiej – trzech Sunajów....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Nie spodziewałam się, że aż tak dobrze będzie mi się tę książkę czytało. Spodziewałam się czegoś niezbyt pochłaniającego, a w dużej mierze przypominającego poradnik pełen nie-możesz-tego i nie-możesz-tamtego. Bardzo pozytywnie się zaskoczyłam! Rzeczozmęczenie to pełna ciekawostek i zabawnych dygresji swego rodzaju opowieść o problemie powszechnym we współczesnym społeczeństwie – o posiadaniu zbyt wielu rzeczy. Rzeczy, które zazwyczaj latami leżą na dnie szafy, bo "może kiedyś się przydadzą" albo najzwyczajniej w świecie szkoda nam ich wyrzucić. Autor, James Wallman, nie narzuca swojego zdania, nie każe czytelnikom żyć według jego zasad. W sugestywny i subtelny sposób skłania jednak do zastanowienia i zachęca do postawienia się na miejscu bohaterów swoich historii. Dodatkowo, przytaczając wyniki badań, uświadamia, jak wielki wpływ na ludzki umysł ma porządek (nawet w tych niewidocznych miejscach). Wszystko napisane przyjemnym, prostym językiem. Polecam! Świetna, otwierająca oczy i zachęcająca do zmiany książka.


szumiabooki.blogspot.com

Nie spodziewałam się, że aż tak dobrze będzie mi się tę książkę czytało. Spodziewałam się czegoś niezbyt pochłaniającego, a w dużej mierze przypominającego poradnik pełen nie-możesz-tego i nie-możesz-tamtego. Bardzo pozytywnie się zaskoczyłam! Rzeczozmęczenie to pełna ciekawostek i zabawnych dygresji swego rodzaju opowieść o problemie powszechnym we współczesnym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Jak dobrze było powrócić do tego świata! Świata rusałek i płanetników, szeptuch i żerców, no i oczywiście słowiańskich bogów. Katarzyna Berenika Miszczuk po raz kolejny zabrała nas do alternatywnej Polski, gdzie dawne wierzenia nie ustąpiły miejsca chrześcijaństwu, a słowiańskie obyczaje nadal są praktykowane. I jak to wypadło tym razem? Równie fantastycznie.

Dzięki intrygującemu tłu oraz postaciom z krwi i kości pisarka stworzyła niesamowity klimat, który, w połączeniu z wciągającą fabułą i rozbawiającym do łez humorem sprawia, że każdą z książek serii Kwiat Paproci po prostu się połyka. Ot tak, na raz! Tak samo było z Przesileniem, którego akcja rozpoczyna się tam, gdzie kończą się wydarzenia opowiedziane w Żercy. Bez zbędnych wprowadzeń i streszczeń poprzednich tomów. Akcja od razu porywa nas w swe objęcia i nie wypuszcza do samego końca. W sumie nawet nie chce się z tych objęć wyrywać. Nie wiem, czy to rusałczy urok, czy może Swarożyc maczał w tym palce, ale oderwanie się od tej historii wymaga ogromnej, naprawdę ogromnej siły woli.

CAŁA OPINIA: SZUMIABOOKI.BLOGSPOT.COM

Jak dobrze było powrócić do tego świata! Świata rusałek i płanetników, szeptuch i żerców, no i oczywiście słowiańskich bogów. Katarzyna Berenika Miszczuk po raz kolejny zabrała nas do alternatywnej Polski, gdzie dawne wierzenia nie ustąpiły miejsca chrześcijaństwu, a słowiańskie obyczaje nadal są praktykowane. I jak to wypadło tym razem? Równie fantastycznie.

Dzięki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Choć mam kilka zastrzeżeń, książka zachwyciła mnie klimatem. Baśniowość wylewa się tu niemal z każdej strony, a wszystko – począwszy od bohaterów, poprzez tempo akcji, a na języku skończywszy składa się na porządną, wciągającą powieść inspirowaną rosyjskim folklorem.
Co teraz? Pozostaje czekać na kolejny tom. Zakończenie tego odbieram jako obietnicę dużo lepszej kontynuacji.

Całą opinię znajdziecie tu: http://szumiabooki.blogspot.com/2018/04/o-basniach-i-rzeczywistosci-bear-and.html

Choć mam kilka zastrzeżeń, książka zachwyciła mnie klimatem. Baśniowość wylewa się tu niemal z każdej strony, a wszystko – począwszy od bohaterów, poprzez tempo akcji, a na języku skończywszy składa się na porządną, wciągającą powieść inspirowaną rosyjskim folklorem.
Co teraz? Pozostaje czekać na kolejny tom. Zakończenie tego odbieram jako obietnicę dużo lepszej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Tak, to kolejna młodzieżówka o umieraniu. Robyn Schneider ukazuje jednak ten wiele razy wykorzystywany motyw w nieco inny sposób. Po pierwsze, nie skupia się na złej stronie, ale próbuje wyciągnąć na pierwszy plan pozytywy. Po drugie, w końcu wszyscy umieramy. Każdego dnia jesteśmy coraz starsi, a autorka udowadnia, że warto wykorzystać każdą chwilę i przeznaczyć ją nie na zamęczanie się w wyścigu o jak największą liczbę sukcesów (nawet takich, które nie mają dla nas większego znaczenia)*, ale na to, by przeżyć to życie jak najlepiej. By cieszyć się każdym momentem.

Może brzmi to nieco banalnie, ale autorka ubiera to przesłanie w taką historię, dzięki której całość nabiera na oryginalności (choć nadal nie jest to książka mówiąca o tematach zupełnie nowych w literackim świecie). Nie ma tu też zbędnego moralizowania. Wnioski każdy powinien wyciągnąć sam. Dlatego też spomiędzy kolejnych wersów wyłania się niejedno znaczenie. Niejeden "morał", który zachęca do refleksji nad sobą, swoim życiem oraz kontaktami z innymi ludźmi. W końcu w Dniu ostatnich szans autorka przedstawia również podziały – czy to ze względu na inne poglądy, czy też na samą chorobę, która zmienia sposób postrzegania osób nią zarażonych.

W powieści Robyn Schneider akcja przebiega spokojnie. Autorka nie śpieszy się, nie stara się atakować co kilka stron zwrotami akcji. Kolejne wydarzenia oraz ich tempo odwzorowują dość powolny sposób życia przebywających w ośrodku Latham osób, przedstawianych na zmianę z punktu widzenia Lane'a i Sadie. Obserwujemy więc godziny lekcyjne mijające na nieśpiesznym rozwiązywaniu zadań, przerwy spędzane w sali telewizyjnej lub łóżku. Wszystko przerywane atakami kaszlu. Szybsza akcja pozbawiłaby fabułę sensu, a przedstawione wydarzenia stałyby się niewiarygodne, nierealistyczne.

Dzień ostatnich szans choć na rynku wydawniczym nie jest czymś zupełnie oryginalnym, i choć odnalazłam w niej kilka językowych "zgrzytów", to nadal pozycja bardzo dobra. To opowieść o życiu i umieraniu, o przyjaźni i miłości, a wreszcie o tym, jak choroba potrafi zmienić postrzeganie świata (nie zawsze na gorsze!). Warto się z nią zapoznać, ale ostrzegam – historia Lane'a i Sadie zaraża chęcią zmiany hierarchii własnych wartości.


Całość: http://szumiabooki.blogspot.com/2018/03/o-zyciu-i-umieraniu-kazda-chwila-dzien.html

Tak, to kolejna młodzieżówka o umieraniu. Robyn Schneider ukazuje jednak ten wiele razy wykorzystywany motyw w nieco inny sposób. Po pierwsze, nie skupia się na złej stronie, ale próbuje wyciągnąć na pierwszy plan pozytywy. Po drugie, w końcu wszyscy umieramy. Każdego dnia jesteśmy coraz starsi, a autorka udowadnia, że warto wykorzystać każdą chwilę i przeznaczyć ją nie na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Okładka-cudo i zapowiedź oryginalnego, przesiąkniętego magią świata? Biorę! Zdecydowanie! Dlatego też Strange the Dreamer chodziło za mną już od miesięcy i gdyby nie strach przed, jak słyszałam, dość trudnym językiem, pewnie już dawno bym po tę książkę sięgnęła. Ogromnie ucieszyłam się więc, kiedy zobaczyłam ją w zapowiedziach.
A jeszcze bardziej, że przypadła mi do gustu! Marzyciel to opowieść o marzeniach oraz sile wyobraźni. Laini Taylor zabiera nas w podróż po cudownym, magicznym świecie, w którym rzeczywistość i sny przenikają się nawzajem. Daje nam to, czego chcemy – bohaterów z krwi i kości
oraz emocjonującą historię, która pozostanie z nami na długo po
przewróceniu ostatniej strony.

Recenzję znajdziecie tu: http://szumiabooki.blogspot.com/2018/03/o-marzeniach-snach-i-zapomnianym.html

Okładka-cudo i zapowiedź oryginalnego, przesiąkniętego magią świata? Biorę! Zdecydowanie! Dlatego też Strange the Dreamer chodziło za mną już od miesięcy i gdyby nie strach przed, jak słyszałam, dość trudnym językiem, pewnie już dawno bym po tę książkę sięgnęła. Ogromnie ucieszyłam się więc, kiedy zobaczyłam ją w zapowiedziach.
A jeszcze bardziej, że przypadła mi do gustu!...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Tym razem to nie Tristan i Cecile stanowią centrum rozgrywających się wydarzeń, ale Penelope i Marc. To właśnie im Danielle L. Jensen oddaje narrację, przedstawiając tym samym czasy sprzed przybycia rudowłosej pieśniarki do Trollus. Autorka ukazuje początki wspominanego w trylogii spisku, a na jego tle ukazuje rozwijające się pomiędzy Penelope a Marc'iem uczucie. Wspaniale tworzy ich portrety i oddaje towarzyszące każdego dnia emocje – strach, niepewność i brak poczucia bezpieczeństwa. W końcu każde z nich stąpa po cienkim lodzie. Ona – sprzeciwiając się ojcu i próbując zapobiec rozwijaniu się choroby, on – organizując tajne spotkania. Ich historia wciąga od samego początku, zapewniając ogromną dawkę emocji. Budowanie napięcia, poruszanie się po Trollus z tak ogromną swobodą i płynne przeskakiwanie od jednego wątku do drugiego sprawiło, że z zapartym tchem przerzucałam kolejne strony, z każdą coraz bardziej zakochując się w bohaterach i stając się ciekawa zakończenia.


CAŁOŚĆ: SZUMIABOOKI.BLOGSPOT.COM

Tym razem to nie Tristan i Cecile stanowią centrum rozgrywających się wydarzeń, ale Penelope i Marc. To właśnie im Danielle L. Jensen oddaje narrację, przedstawiając tym samym czasy sprzed przybycia rudowłosej pieśniarki do Trollus. Autorka ukazuje początki wspominanego w trylogii spisku, a na jego tle ukazuje rozwijające się pomiędzy Penelope a Marc'iem uczucie. Wspaniale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Przed pojawieniem się Zanim zostaliśmy nieznajomymi na rynku wydawniczym, o autorce – Renee Carlino – nie słyszałam. Teraz jednak wiem, że na tym jednym spotkaniu się nie skończy. Z każdą stroną tej powieści stawałam się coraz bardziej zauroczona – tak historią, która choć nieco schematyczna, nie pozwala na odłożenie książki na bok, jak i samymi bohaterami 👫 Autorka narrację oddaje raz Grace – wiolonczelistce, a raz Mattowi – fotografowi. Ich rozdziały tworzą razem wspaniałą opowieść, w której uczucia do drugiego człowieka przeplatają się z emocjami towarzyszącymi tworzeniu muzyki i ujętymi w kadrach fotografii. Tworzą historię o marzeniach, miłości i studenckich wyborach, które mają wpływ na całą przyszłość

Całą recenzję znajdziecie na blogu [szumiabooki.blogspot.com]

Przed pojawieniem się Zanim zostaliśmy nieznajomymi na rynku wydawniczym, o autorce – Renee Carlino – nie słyszałam. Teraz jednak wiem, że na tym jednym spotkaniu się nie skończy. Z każdą stroną tej powieści stawałam się coraz bardziej zauroczona – tak historią, która choć nieco schematyczna, nie pozwala na odłożenie książki na bok, jak i samymi bohaterami 👫 Autorka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Autorka nie bawi się w zbędne wstępy, ale od razu przechodzi do rzeczy, podejmując się opowiadania historii w miejscu, w którym zakończyła się ona w poprzednim tomie. Nie dość, że wydarzenia rozgrywające się na przestrzeni tych kilkuset stron nie pozwalają odłożyć książki na bok, to niesamowicie lekki styl pisania Kerstin Gier uzależnia, czyniąc to wręcz niemożliwym. Przesycone humorem dialogi i sarkastyczne wypowiedzi Gwendolyn sprawiły, że na mojej twarzy nieraz pojawił się szeroki uśmiech. W sumie to samo otworzenie książki rozwesela i czyni odstresowywanie się czymś tak prostym jak zasypianie po męczącym dniu.

Będę tęsknić za tymi bohaterami! Za zabawną Gwendolyn jako reprezentantką sceptycznie podchodzących do życia nastolatek, za przystojnym i przekochanym, choć mającym swoje wady Gideonem, za Xemeriusem, którym rozbawia mnie każdym wypowiedzianym przez siebie zdaniem, za rodzeństwem Gwen, które zawsze potrafi stanąć w obronie bliskich, a nawet za Charlottą, która choć często mnie irytowała, to w sumie było mi jej trochę szkoda. Kerstin Gier wykreowała wiele wspaniałych postaci, które na długo pozostaną w mojej pamięci i z którymi z pewnością wyruszę jeszcze na niejedną wyprawę w przeszłość. To na pewno nie było nasze ostatnie spotkanie.

Zieleń szmaragdu to świetne zakończenie trylogii. Fabuła porywa od samego początku, by zaprowadzić nas do nieprzewidywalnego, przeuroczego zakończenia. Gwarantuję, że po przewróceniu ostatniej strony jeszcze długo będziecie się uśmiechać, a myśl o odbytych przygodach towarzyszyć Wam będzie aż do następnego sięgnięcia po tę serię. W moim przypadku z pewnością tak będzie!

CAŁA RECENZJA: SZUMIABOOKI.BLOGSPOT.COM

Autorka nie bawi się w zbędne wstępy, ale od razu przechodzi do rzeczy, podejmując się opowiadania historii w miejscu, w którym zakończyła się ona w poprzednim tomie. Nie dość, że wydarzenia rozgrywające się na przestrzeni tych kilkuset stron nie pozwalają odłożyć książki na bok, to niesamowicie lekki styl pisania Kerstin Gier uzależnia, czyniąc to wręcz niemożliwym....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Mleko i miód trafiło na listę moich ulubionych książek. Utwory wspaniale się dopełniały, a całość wywarła na mnie ogromne wrażenie i wywołała wiele emocji. Nie zastanawiałam się więc zbyt długo, czy chcę przeczytać kolejny tomik autorki – słońce i jej kwiaty. Pragnęłam poznać go jak najszybciej. Czy wpłynął na mnie tak jak mleko i miód?

Wpłynął, ale niestety nie aż w takim stopniu. Autorka podzieliła słońce i jej kwiaty na pięć tematycznych części – więdnięcie, opadanie, zapuszczanie korzeni, wschodzenie i rozkwitanie. Formułując każdą z nich posługuje się zarówno krótszymi, jak i dłuższymi tekstami. Po raz kolejny mówi w nich o kobiecości i samoakceptacji. Miałam jednak wrażenie, że kilka z nich się powtarza, nie wprowadzając nic nowego. A tego właśnie oczekiwałam. Kolejnego apelu do kobiet, ale nie na dokładnie ten sam temat i przy użyciu podobnych wyrażeń.

Nie myślcie jednak, że słońce i jej kwiaty mi się nie podobały. Choć nie wszystkie utwory mnie poruszyły, wiele z nich skłoniło mnie do zatrzymania się i poświęcenia chwili na refleksję. Do przeczytania raz jeszcze i rozebrania wersów na czynniki pierwsze, by później złożyć je na nowo. Rupi Kaur ma dar do przekazywania ogromnego ładunku emocjonalnego w zaledwie kilku słowach, do wywoływania lawiny wspomnień i różnych interpretacji. Za to ją cenię i za to uwielbiam jej twórczość. I właśnie dlatego spomiędzy stron mojego egzemplarza wygląda kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt, zakładek indeksujących w kolorze słonecznika.

Słońce i jej kwiaty to opowieść o uczeniu się życia z samą sobą i stawiania miłości do siebie na pierwszym miejscu. Rupi Kaur porusza tematy przejmujące i istotne. W jej tomiku miejsce znajdują sobie utwory o równości, o podnoszeniu się po upadku i rozkwitaniu tuż po odnalezieniu własnego słońca, a także o walce z toksycznością pochodzącą tak od drugiego człowieka, jak i od siebie. Autorka mówi otwarcie. Nie boi się opowiedzieć własnej historii, nawet jeśli w grę wchodzą tematy, którymi większość kobiet nie odważyłaby się podzielić. I choć to mleko i miód wywarło na mnie dużo większy wpływ, i za utwory z tego tomiku należą jej się wielkie brawa.

CAŁOŚĆ: SZUMIABOOKI.BLOGSPOT.COM

Mleko i miód trafiło na listę moich ulubionych książek. Utwory wspaniale się dopełniały, a całość wywarła na mnie ogromne wrażenie i wywołała wiele emocji. Nie zastanawiałam się więc zbyt długo, czy chcę przeczytać kolejny tomik autorki – słońce i jej kwiaty. Pragnęłam poznać go jak najszybciej. Czy wpłynął na mnie tak jak mleko i miód?

Wpłynął, ale niestety nie aż w takim...

więcej Pokaż mimo to