Dyplomata, absolwent Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego. W Hiszpanii, głównie w Madrycie spędził prawie dziewięć lat. Jego młodzieńcze zafascynowanie hiszpańską piłka nożną z czasem przekształciło się w zainteresowanie historią i problemami społecznymi Hiszpanii. Był świadkiem najbardziej doniosłych wydarzeń w jej współczesnej historii, w tym zamachów terrorystycznych z 2004 roku, potężnego kryzysu gospodarczego, zmiany na tronie królewskim czy fetowania kolejnych tytułów mistrzowskich w piłce nożnej. Miał również okazję tłumaczyć między innymi konferencje prasowe Realu Madryt. Współpracował jako komentator z Telewizją Polską, Programem 3 Polskiego Radia oraz z dziennikiem „Rzeczpospolita”.
Sięgnąłem po książkę, ponieważ dostałem ją w prezencie razem z biletami lotniczymi do Hiszpanii.
Zawsze przed każdą podróżą robię sobie mapę Google, na którą nanoszę miejsca warte zobaczenia. Do tego ta książka sprawdziła się świetnie.
Z pozoru obiektywna politycznie czasami kuła mnie w oczy poglądami autora nadużywającego słowa "lewactwo".
Nie każda książka "chce" być wielkim dziełem czy rasowym reportażem. I tak jest w tym przypadku. I wcale na to nie liczyłam. Ale za to dowiedziałam się z niej sporo. Książka dotyka wielu tematów: pięć języków urzędowych Hiszpanii, turystyka, kolonializm, historia Gibraltaru, historia Andaluzji przedchrześcijańskiej, terror Francisco Franco, sjesta, szkolnictwo, tapas, corrida. Madryt... I różne fiesty: targi kwietniowe w Sewilli, El Rocio w Almonte, fiestas de San Miguel w Lleida, San Fermines, La Tomatina, Fallas, El Colacho i wiele innych. Colacho to zamaskowany przebieraniec wymachujący ogonem wołu, uwalniający od grzechu noworodki rzędem ułożone na ołtarzach z kwiatów. A w Wielki Czwartek w Verges można zobaczyć taniec śmierci, niczym przeniesiony ze średniowiecza dance macabre. Bardzo ciekawy jest temat piłki nożnej. Barca nie lubi się z Realem. Athletic Bilbao obrzuca inwektywami Barcę. Raz w 1943 przedstawiciele frankistowskiego reżimu "pogadali" w szatni z piłkarzami Barcelony i ta przegrała z Realem 11:1. I nie wiem czy wiecie, że kiedyś Real i Barcelona mieli wspólnego piłkarza Alfredo di Stefano.
I o to mi chodziło. I po to przeczytałam tę książkę.