-
ArtykułyCzytamy w weekend. 7 czerwca 2024LubimyCzytać21
-
ArtykułyHistoria jako proces poznania bohatera. Wywiad z Pawłem LeśniakiemMarcin Waincetel1
-
ArtykułyPrzygotuj się na piłkarskie święto! Książki SQN na EURO 2024LubimyCzytać3
-
Artykuły„Nie chciałam, by wydano mnie za wcześnie”: rozmowa z Jagą Moder, autorką „Sądnego dnia”Sonia Miniewicz1
Biblioteczka
2016-07-23
2019-01-30
Wszyscy mamy kompleksy. Są nieodłączną częścią naszego życia, akceptacji siebie i wkraczania miedzy innych, pozornie idealnych ludzi. „Jej wysokość P” to powieść o ukrywaniu się za kompleksami, dorastaniu, miłości i bardzo, bardzo wysokiej dziewczynie.
Poznajemy główną bohaterkę kiedy jest rozgoryczona, zmartwiona i wkurzona. Ma problem. Duży problem. Peyton od zawsze była TĄ wysoką. TĄ ogromną. TĄ nadającą się, do znienawidzonego przez nią sportu. Jednak nigdy nie chciała być „TĄ dziewczyną”. Tak jak zwykłe nastolatki, jej marzeniem były ładne (pasujące na nią!) ubrania, miłość i zabójczo wysoki chłopak. Kiedy los i zakład, którego nigdy nie powinna przyjmować, postawią na jej drodze Jaya okaże się, że wzrost przestanie być jej największym problemem.
Książka ubrana jest w kolorową, humorystyczną warstwę, dzięki której cała historia zdaje się być lekka, łatwa i przyjemna. I może rzeczywiście taka jest… z wierzchu. Głęboko pod uśmiechem i wysokim wzrostem Peyton ukrywa się przed całym światem. Samą sobą. Przyjaciółmi. Nowym, pięknym chłopakiem. To właśnie ten aspekt powieści zaciekawił mnie najbardziej. Poruszył i zadziwił zarazem. Historia rodziny Payton jest smutna. Prawdziwa. Nieprzesadzona. A może konstrukcja powieści pokazała ją właśnie w taki sposób. To co najcięższe, najsmutniejsze zostało ukryte głęboko w środku. Tajemnice Payton odkrywa się stopniowo, na początku miedzy wierszami by w pewnym momencie wpaść w wir wspomnień, problemów i rozgoryczenia.
Powieść ukazuje trudy odkrycia samego siebie, poznania swoich myśli i głęboko schowanych marzeń. Przedstawia dorosłych zachowujących się jak dzieci i dzieci próbujące przejąć rolę rodziców. Opowiada piękną historię o marzeniach, spełnieniu i walce z samym sobą.
Podobało mi się. Jako coś innego, tylko z wierzchu cukierkowego. Nie zrażajcie się początkiem, warto zaczekać do środka. Pięknego, smutnego, ale prawdziwego. Polecam serdecznie, nie tylko wysokim dziewczynom!
Wszyscy mamy kompleksy. Są nieodłączną częścią naszego życia, akceptacji siebie i wkraczania miedzy innych, pozornie idealnych ludzi. „Jej wysokość P” to powieść o ukrywaniu się za kompleksami, dorastaniu, miłości i bardzo, bardzo wysokiej dziewczynie.
Poznajemy główną bohaterkę kiedy jest rozgoryczona, zmartwiona i wkurzona. Ma problem. Duży problem. Peyton od zawsze była...
2019-01
Chyba każdy ma swoją strefę bezpieczeństwa. Taką, w której może pomyśleć. Taką, która jest jego i tylko jego. Taką, którą ciężko jest się dzielić nawet z najbliższymi. Eliza w tym celu stworzyła własny świat, świat w którym nie musi się ukrywać, może pozwolić sobie na uśmiech i głęboki oddech. „Morze Potworne” to nie tylko komiks, który stworzyła od podstaw. To coś czemu w pełni się oddała, rezygnując nawet ze swojego codziennego, szkolnego i rodzinnego życia.
Eliza i jej potwory to książka o POTWORACH, o strachu przed życiem, o oczekiwaniach i marzeniach, którym nikt nie pomaga się ziścić. Główna bohaterka jest typowym introwertykiem, kochającym książki, rysowanie i stworzony przez siebie świat, zamknięty w czterech ścianach jej pokoju. Nastolatka nie znajduje wspólnego języka, ani z kochającymi sport rodzicami, ani z braćmi spełniającymi wszystkie oczekiwania rodziców. Eliza jest inna. Woli siedzieć zamknięta w pokoju, pisać ze swoimi internetowymi przyjaciółmi i pracować nad nowymi planszami komiksu. Pewnie tak dalej wyglądałoby jej codzienne życie, gdyby na jej drodze nie pojawił się małomówny, lekko uśmiechnięty, wysoki chłopak, będący fanem jej komiksu.
Książka nie przedstawia czytelnikowi bajkowej historii. To powieść ukazująca lęki, nieśmiałość i zagubienie. Nie każdy polubi główną bohaterkę, może niektórzy powiedzą, że sama sobie zasłużyła, że rodzice nie mogli się bardziej starać. Jednak to, co w tej powieści mnie urzekło i zarazem przeraziło najbardziej to jej wielowymiarowość. Nic tutaj nie jest czarno białe, a co więcej wszystko wymaga zastanowienia się.
Z książki wyziera ogromny smutek, przygnębienie i prawdziwość. Nie znajdziecie tutaj typowego dobrego zakończenia, gwałtownej przemiany głównej bohaterki czy zmiany nastawienia w jej rodzinie. Takiego procesu nie da się pokazać na kartach jednej książki. Piękna prawdziwość i realia współczesnych młodych ludzi zostały odbite w życiu Elizy. Jej lękach. Jej strachu. I jej POTWORACH.
Polecam wszystkim zagubionym, pochłoniętym swoimi marzeniami i tym samotnym. Może wy również odnajdziecie w tej historii cząstkę samych siebie.
Chyba każdy ma swoją strefę bezpieczeństwa. Taką, w której może pomyśleć. Taką, która jest jego i tylko jego. Taką, którą ciężko jest się dzielić nawet z najbliższymi. Eliza w tym celu stworzyła własny świat, świat w którym nie musi się ukrywać, może pozwolić sobie na uśmiech i głęboki oddech. „Morze Potworne” to nie tylko komiks, który stworzyła od podstaw. To coś czemu w...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-12-09
Uciekałam przed współczesną, polską literaturą. Uciekałam przed polskimi historiami o młodych ludziach. Uciekałam przed rozczarowaniem. Dlatego kiedy los położył „Tożsamość nieznaną. NN” na mojej nocnej szafce, nie byłam zachwycona. Wiedziona uprzedzeniami i własnym złym nastawieniem, pierwsze strony czytałam ze zmarszczonymi brwiami. Oh, jak bardzo się myliłam!
Wójciak przedstawia nam historię dwójki młodych ludzi, którzy za szybko poznali smak dorosłości. Lena od lat walczy z własnym ojcem, który ogranicza jej wolność do minimum. Zycie pod wieczne dyktando i spełnianie oczekiwań innych sprawiają, ze dziewczyna jest jaka jest- a bywa irytująca, męcząca, koncentrująca się na sobie. Wszystko się zmieni kiedy pozna…
Krystian. Śmierć matki obróciła jego świat do góry nogami. Z dnia na dzień stał się odpowiedzialny za dom, siostrę oraz własnego ojca, który powoli staczał się na samo dno. Wydarzenia zaprowadziły chłopaka na ulicę, która pokazała mu jak wygląda prawdziwe życie.
Choć może to brzmieć szablonowo, to zapewniam was, ze wcale tak nie jest. To książka o młodych ludziach, która nie koncentruje się na ich miłości. Może właśnie dlatego, było mi na początku tak ciężko się w nią wgłębić. Autorka budując fabułę książki, ogromną rolę przypisała otoczeniu, w którym żyją bohaterowie, ich przeszłości i relacjom międzyludzkim. To wszystko składa powieść, w przepiękną całość, która bez kilku ważnych elementów nie mogłaby po prostu istnieć.
Wiem, że jest w niej wiele rzeczy nierzeczywistych, może nierealnych we współczesnym, polskim mieście. I choć w pewnym momencie takie myśli tłukły mi się w głowie, zepchnęłam je na dalszy plan. Wolałam cieszyć się dobrą polska książką o młodych ludziach.
Jestem naprawdę z niej zadowolona. Ta powieść stanowi zalążek tego czym może stać się w przyszłości polska literatura o młodych ludziach. Pierwsze kroki do czegoś większego, czegoś czemu od dzisiaj będę kibicowała całym swoim sercem.
Książkę polecam wszystkim. Proszę, zepchnijcie uprzednia na bok i podejdźcie do niej z czystym umysłem, a obiecuję wam, nie zawiedziecie się!
Uciekałam przed współczesną, polską literaturą. Uciekałam przed polskimi historiami o młodych ludziach. Uciekałam przed rozczarowaniem. Dlatego kiedy los położył „Tożsamość nieznaną. NN” na mojej nocnej szafce, nie byłam zachwycona. Wiedziona uprzedzeniami i własnym złym nastawieniem, pierwsze strony czytałam ze zmarszczonymi brwiami. Oh, jak bardzo się myliłam!
Wójciak...
2018-11-28
Poszukiwałam czegoś lekkiego, zabawnego, młodzieżowego i nie głupiego zarazem. Czegoś co sprowadzi mnie na ziemię, po mrocznych i okrutnych książkach fantasy, w których zabawiłam może zbyt długo. Tego wszystkiego dostarczyło mi właśnie „Begin again” ,a co więcej nie rozczarowało, wręcz przeciwnie, zachęciło do sięgnięcia po kolejne części serii.
Książka z pozoru wydaje się kolejnym, wydumanym, młodzieżowym romansidłem, w którym ona jest po traumatycznych przejściach, on w sumie też i przez to, przeszedł na ciemną stronę mocy. Mimo pozorów, dostajemy od autorki historię dwójki ludzi, którzy wreszcie chcą zacząć żyć, własnym życiem, a nie takim, które narzucają im bliscy czy otoczenie.
Allie zaczyna wszystko od nowa, a raczej próbuje odnaleźć samą siebie. Los prowadzi ją do aroganckiego, irytującego Kadena, który w zupełności nie ułatwia jej wejścia w dorosłe, odpowiedzialne życie. Bardzo polubiłam się z głównymi bohaterami. Z ich humorem, wzajemną relacją i miłością, która rozwija się powoli i cudownie naturalnie.
Ogromną rolę grają również postacie drugoplanowe, bez których po prostu nie wyobrażam sobie tej historii. Z radością stwierdzam, że fabuła książki nie dąży do T Y C H scen. Wręcz przeciwnie, jak dla mnie są one nawet zepchnięte na dalszy plan. Autorka postawiła na uczucia, rozmowy i zrozumienie się bohaterów, co śledziłam z niemałym zdumieniem. Chylę czoła!
Było miło, przyjemnie i odprężająco. Jestem bardzo zadowolona i usatysfakcjonowana. Polecam gorąco, choć wiem, że dla niektórych może być nudno… Ja tymczasem zabieram się za kolejną cześć, oby była tak dobra jak poprzednia. Trzymajcie kciuki!
Poszukiwałam czegoś lekkiego, zabawnego, młodzieżowego i nie głupiego zarazem. Czegoś co sprowadzi mnie na ziemię, po mrocznych i okrutnych książkach fantasy, w których zabawiłam może zbyt długo. Tego wszystkiego dostarczyło mi właśnie „Begin again” ,a co więcej nie rozczarowało, wręcz przeciwnie, zachęciło do sięgnięcia po kolejne części serii.
Książka z pozoru wydaje się...
2018-10-30
Czasami po prostu trzeba się poddać. Nie ważne jakby się chciało, albo czego by się nie robiło, niektórych rzeczy, nie da się po prostu polubić. W moim wypadku są to książki pani Colleen Hoover, z którymi dane mi było zapoznać się już kilka lat temu. „November 9” to tylko kolejna pozycja w mojej biblioteczce, trafiająca na półkę rozczarowań.
Jest dziewczyna i jest chłopak. Ona po bardzo ciężkim wypadku, nadal próbująca znaleźć swoje miejsce na świecie. On jest pisarzem, marzycielem z ciętym językiem. Połączy ich jedno spotkanie i jedno zobowiązanie. Wbrew wszystkiemu, muszą spotykać się każdego 9 listopada. Jeżeli chodzi o fabułę to chyba wszystko…
Ta powieść uświadomiła mi, że pani Hoover jest zagorzałą zwolenniczką niekonwencjonalnej miłości. Udziwnionej, trudnej, przesadzonej, ale do tego stopnia, że staje się to po prostu nierealne, a niekiedy śmieszne. Niektóre jej pomysły są dla mnie przekroczeniem jakiejś granicy.
„November 9” nie jest tu wyjątkiem. Przymknęłam oko, na wręcz filmowy pomysł. Pogodziłam się nawet z niedorzecznym nieporozumieniem, w trakcie relacji głównych bohaterów. Jednak końcówka to szczyt wszystkiego.
Fallon to chyba jedyna bohaterka, spośród wszystkich powieści autorki, którą polubiłam bardziej niż głównego męskiego bohatera. Od początku stawiała na swoim, miała jakieś zasady, wydawała się mądra… Jednak nadal nie mogę się pogodzić z decyzją, jaką podjęła na ostatnich kartach powieści. Po prostu nie mogę. I nie ważne ile o tym myślałam, jak starałam się ją zrozumieć, to po prostu nie dla mnie.
Nie jestem wstanie powiedzieć dlaczego, aż tak rozczarowała mnie ta książka. Może nie wierzę w cudowne rozwiązania. Może happy endy przestały sprawiać mi satysfakcję. A może dorosłam i zrozumiałam, że nie wszystko może się dobrze skończyć.
Przeczytajcie, jestem pewna, że większości z Was bardzo spodoba się ta książka. Zabawne teksty i sytuacje to z pewnością mocna strona autorki. Przeczytajcie i oceńcie!
Czasami po prostu trzeba się poddać. Nie ważne jakby się chciało, albo czego by się nie robiło, niektórych rzeczy, nie da się po prostu polubić. W moim wypadku są to książki pani Colleen Hoover, z którymi dane mi było zapoznać się już kilka lat temu. „November 9” to tylko kolejna pozycja w mojej biblioteczce, trafiająca na półkę rozczarowań.
Jest dziewczyna i jest chłopak....
2018-10-20
Uwielbiam wkraczać w nowe światy. Szczególnie mocno, odczuwam to
w książkach fantasy, w których każdy świat rządzi się innymi prawami. "Miasto Kości" jest pierwszym krokiem do zupełnie nowej przygody, ciągnącej się przez opasłe sześć tomów serii.
Clary Fray to zwykła, rudowłosa nastolatka, a jak to w takich przypadkach bywa kilka niefortunnych zdarzeń wpływa na jej zwyczajne życie i obraca je do góry nogami. Wraz z nią poznajemy niebezpieczny świat nocnych łowców, nieludzkie istoty kryjące się na ulicach Brooklynu i prawdę o otaczającej ją rzeczywistości. W trakcie wartko toczącej się akcji zakochujemy się w aroganckim Jace’e, podziwiamy piękną Isabelle i współczujemy Simonowi.
Urzekły mnie postacie. Urzekła mnie historia. Przynajmniej do pewnego momentu. Strony czytają się same, fabuła wciąga i wszystko wcześniej czy później się wyjaśnia. Jak to w książkach młodzieżowych mamy niespełnioną miłość, zakazaną miłość i nawet dwie nieodwzajemnione miłości. Nic dodać nic ująć. Akurat romanse w tej powieści są niezwykle skomplikowane.
Jeżeli miałabym się do czegoś przyczepić to jedynie do końcówki książki. Wydarzyło się wiele niejasnych dla mnie rzeczy, autorka trochę zamieszała w życiu naszych głównych bohaterów, ale co ja mogę? Takie ma prawo. Jak a razie mam mieszane uczucia, ale kolejne tomy serii z pewnością naświetlą mi całą sytuację. Ja tymczasem trzymam kciuki za moich ukochanych bohaterów!
Książka jak to młodzieżówka, na pewno nie powali wszystkich na kolana. Trzeba podejść do niej z lekkim przymrużeniem oka, dla młodzieńczej głupoty! Dla mnie była naprawdę przyjemna i świetnie się przy niej bawiłam. Polecam wszystkim fanom lekkiego fantasy z nastawieniem na zabójczo przystojnych chłopaków!
Uwielbiam wkraczać w nowe światy. Szczególnie mocno, odczuwam to
w książkach fantasy, w których każdy świat rządzi się innymi prawami. "Miasto Kości" jest pierwszym krokiem do zupełnie nowej przygody, ciągnącej się przez opasłe sześć tomów serii.
Clary Fray to zwykła, rudowłosa nastolatka, a jak to w takich przypadkach bywa kilka niefortunnych zdarzeń wpływa na jej...
Jak powszechnie wiadomo nie powinno się oceniać książki po okładce. Jednak chyba wszyscy zdajemy sobie sprawę, że obok niektórych okładek po prostu nie da się przejść obojętnie. Kuszą nas barwnymi kolorami, wzorami. „Silver” z pewnością należy do tego typu powieści. Dlatego pędzona bardziej estetycznymi względami niż samą fabułą, miałam okazję zagłębić się w tajemnice skrywane za magiczną, czarną okładką.
Już na pierwszych kartach powieści poznajemy główną bohaterkę wraz z jej młodszą siostrą. Dziewczyny bez wątpienia nie miały w życiu łatwo. Rozwód rodziców do głębi pochłoniętych pracą, później lawirowanie pomiędzy mamą a tatą i wiecznie towarzyszące im przeprowadzki. Nawet teraz, kiedy wreszcie pojawiło się światełko w tunelu, w postaci wymarzonego domu, coś musiało pokrzyżować im plany.
Książce towarzyszy ciepły i rodzinny nastrój otulony szczyptą magii. Mama głównej bohaterki i nowa rodzina, z którą będzie musiała się zmierzyć, to mieszanka wybuchowa, w której (gwarantuje!) zakochacie się po same uszy. Przystojny Henry nie raz zawróci w głowie Liv i do tego te zielone, tajemnicze drzwi pojawiające się w snach głównej bohaterki.
Silver to bez wątpienia powieść pełna magii, przyjaźni i miłości, nie tylko tej romantycznej, ale również rodzinnej. Bawiłam się przy niej przednio i ku mojemu zdziwieniu skończyła się o wiele za szybko.
Polecam wszystkim miłośnikom tego typu powieści, jako lekką, zabawną opowieść o ludziach śniących ciekawe sny.
Jak powszechnie wiadomo nie powinno się oceniać książki po okładce. Jednak chyba wszyscy zdajemy sobie sprawę, że obok niektórych okładek po prostu nie da się przejść obojętnie. Kuszą nas barwnymi kolorami, wzorami. „Silver” z pewnością należy do tego typu powieści. Dlatego pędzona bardziej estetycznymi względami niż samą fabułą, miałam okazję zagłębić się w tajemnice...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016
Eleonora. Ruda, przy kości, niesamowita sama w sobie.
Park. Delikatny, miły, inny niż wszyscy.
Powieść opowiadająca o przeznaczeniu, które postawiło na swojej drodze dwie jakże różne od siebie osoby. Dziewczynę z trudnej rodziny i chłopaka poszukującego samego siebie. Wszystko zaczęło się za sprawą szkolnego autobusu, kilku starych komiksów i słów piosenek.
Jak piękna jest ich miłość. Subtelna. Delikatna. Niewinna. Czuć ją w każdym komiksie Parka i najmocniej skręconym loku Eleonory. Przez książkę płynie się w raz z bohaterami, wstrzymuje oddech, kiedy po raz pierwszy łapią się za ręce, płacze z frustracji nad życiem. Nie tylko ich, ale życiem, w którym człowiek jest z góry na przegranej pozycji.
Rainbow Rowell napisała książkę o młodych, niesamowitych ludziach żyjących w zwykłym świecie. Ludziach marzących o niemożliwym i pragnących siebie, swojej obecności i miłości. Jednocześnie pokazała czytelnikowi świat, w którym nieszczęścia dotykają nie tylko dorosłych, ale coraz częściej brutalnie wdzierają się do życia tych najmłodszych.
Jestem pod wrażeniem jak autorka pięknie opisała rodzące się między bohaterami uczucie. Jak w subtelny sposób przedstawiła sytuacje rodzinną Eleonory. Książka zachwyciła mnie od samego początku do ostatnich słów. Pokochałam głównych bohaterów, zamykając ich w swoim sercu na trochę dłużej.
Myślę, że brakuje tego typu książek. Nieprzesadzonych i po prostu prawdziwych, które w swojej fabule nie odbiegają zbytnio od życia, które prowadzimy na co dzień. Kto wie, może to właśnie z nich uda nam się najwięcej nauczyć.
Polecam. Każdemu bez względu na wiek czy płeć. Choć ze świadomością, że nie każdemu się spodoba.
Eleonora. Ruda, przy kości, niesamowita sama w sobie.
Park. Delikatny, miły, inny niż wszyscy.
Powieść opowiadająca o przeznaczeniu, które postawiło na swojej drodze dwie jakże różne od siebie osoby. Dziewczynę z trudnej rodziny i chłopaka poszukującego samego siebie. Wszystko zaczęło się za sprawą szkolnego autobusu, kilku starych komiksów i słów piosenek.
Jak piękna jest...
Do przeczytania tej książki zostałam (oczywiście ku memu niezadowoleniu) brutalnie zmuszona z deklaracją, że na pewno tego nie pożałuję. Dlatego, chociaż ostatnio staram się unikać książek młodzieżowych, postanowiłam dać jej szansę.
Sabine ma dwa życia. Dwa odrębne światy. Dwie różne rodziny. Codziennie o północy wbrew własnej woli przeskakuje z jednego do drugiego.
Książka nie jest łatwa. Życie głównej bohaterki nie jest łatwe. Tak jak i śledzenie jej wyborów nie jest łatwe.
Na początku bardzo ciężko było mi zaakceptować główną bohaterkę, jej dwa różne wcielenia zależne od tego, w którym życiu aktualnie się znajduje. Postrzegałam ją jako niezrównoważoną nastolatkę, ale z czasem zauważyłam, że patrzyłam na nią przez pryzmat innych bohaterek tego typu książek. Sabine bowiem zaczyna dojrzewać a staje się to za sprawą Ethana. Chłopak robi coś na co nikt, nawet jej rodzice nie byli się w stanie zdobyć. Ufa jej, pomaga a potem uczy żyć na nowo.
Jednak najbardziej zaskoczyło mnie otwarte zakończenie powieści. Paradoksalnie to właśnie ono dopełnia całą historię a zarazem satysfakcjonuje.
Lektura z pewnością nie jest wybitna, ale ma w sobie coś, co nie pozwala ci przejść obok niej obojętnie.
Polecam z deklaracją, że nie pożałujesz.
Do przeczytania tej książki zostałam (oczywiście ku memu niezadowoleniu) brutalnie zmuszona z deklaracją, że na pewno tego nie pożałuję. Dlatego, chociaż ostatnio staram się unikać książek młodzieżowych, postanowiłam dać jej szansę.
Sabine ma dwa życia. Dwa odrębne światy. Dwie różne rodziny. Codziennie o północy wbrew własnej woli przeskakuje z jednego do drugiego.
Książka...
Kiedy wreszcie odkryłam magię książek, niezwykłość światów i bohaterów, przepadłam. Skryłam się pomiędzy, kolejnymi zdaniami, linijkami czarnego drobnego druku- towarzyszyli mi w tym ukochani bohaterowie, których imiona pisałam na marginesach zeszytów i kolejne kolorowe okładki, szybko zapełniające niegdyś puste półki. „Fangirl” to powieść o mnie i o tobie.
Cath jest stu procentowym molem książkowym. Uwielbia książki fantasy, kocha serię o nastoletnim czarodzieju Simonie Snowie, pod osłoną nocy pisze fanfiction, a wszystkie koszulki przedstawiają fikcyjnych bohaterów, lub cytaty z przeczytanych powieści. Dziewczyna, kocha swój mały świat pełen magii, nowych światów, pisania i dzielenia wrażeń z najukochańszą siostrą bliźniaczką, z którą kiedyś rozumiały się bez zbędnych słów. Jednak studia, większe miasto i rozłąka z siostrą zmuszają dziewczynę do wyjścia ze swojego bezpiecznego, budowanego przez lata książkowego świata. Będzie musiała się zmierzyć z rzeczywistością, w której nie każdy zna Simona Snowa.
To prawda, że od początku utożsamiałam się z główna bohaterką. Kocham książki. Uwielbiam fanfiction. W szafie mam pełno fanowskich koszulek. Dlaczego, więc życie Cath nie jest wcale szczęśliwe?
Rainbow Rowell napisała piękna historię o dziewczynie, która bardziej kochała fikcyjne światy od tego realnego. Pokazała leki, strach przed codziennym życiem i zagubienie w wielkim świecie. Cath choć jest podobna do wielu z nas, tak naprawdę nie była gotowa na poważne dorosłe życie, na wieczne pretensje i oczekiwania. „Fangirl” to historia o młodej dziewczynie, która dopiero uczy się świata, przezwycięża swoje największe lęki, niczym bohaterka książki fantasy.
Jestem oczarowana powieścią. Tym jak autorka prowadzi bohaterów, jak łączy ich historie i doprowadza ją do samego końca. Rainbow Rowell potrafi pisać o niezwykłych ludziach żyjących w zwykłym świecie. Myślę, że warto ich poznać, zaprzyjaźnić się z nimi i zostawić w pamięci na dłużej.
Polecam wszystkim, którzy kochają książki, czują się samotni lub szukają czegoś innego. Ponieważ ta powieść nie przypomina żadnej innej, jest niezwykła sama w sobie. Musisz się tylko o tym przekonać.
Kiedy wreszcie odkryłam magię książek, niezwykłość światów i bohaterów, przepadłam. Skryłam się pomiędzy, kolejnymi zdaniami, linijkami czarnego drobnego druku- towarzyszyli mi w tym ukochani bohaterowie, których imiona pisałam na marginesach zeszytów i kolejne kolorowe okładki, szybko zapełniające niegdyś puste półki. „Fangirl” to powieść o mnie i o tobie.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toCath jest stu...