-
ArtykułySpecjalnie dla pisarzy ta księgarnia otwiera się już o 5 rano. Dobry pomysł?Anna Sierant1
-
ArtykułyKeith Richards, „Życie”: wyznanie człowieka, który niczego sobie nie odmawiałLukasz Kaminski2
-
ArtykułySzczepan Twardoch pisze do prezydenta. Olga Tokarczuk wśród sygnatariuszyKonrad Wrzesiński18
-
ArtykułySkandynawski kryminał trzyma się solidnie. Michael Katz Krefeld o „Wykolejonym”Ewa Cieślik2
Biblioteczka
2021-01
2021-01
Trochę czasu minęło od kiedy przeczytałam ostatnie zdanie „Tych, którzy
odchodzą z Omelas”. Miesiąc temu. Dwa miesiące. Może nawet trzy. Jednak gdzieś cały czas opowiadanie kołacze mi się w głowie i nie pozwala o sobie zapomnieć.
Opowiadanie jest krótkie, z pozoru kilka kartek, kilka stron wypełnionych czarnym tuszem, przez które przepłynie się wzrokiem by móc rozpocząć przygodę z kolejną częścią „Wszystkich stron świata”. W moim przypadku jednak tak nie było, po przeczytaniu historii nie kontynuowałam czytelniczej podróży, zatrzymałam się w miejscu, zamyślona, lekko wstrząśnięta, pełna emocji.
„Ci, którzy odeszli z Omelas” to z pozoru prosta konstrukcyjnie historia. Narrator wprowadza nas do miasta idealnego, utopijnego, tytułowego Omelas, które wolne jest od wszelkich chorób i ograniczających zasad. Wszyscy są szczęśliwi, wszystko jest piękne, miejsce wydawałoby się, o którym marzy każdy, dla siebie, swoich bliskich, dzieci. Ale okazuje się, że wszystko ma swoją cenę i ta właśnie cena sprawia, że opowiadanie z cudownej historii staje się trudnym moralnie problemem, który czytelnik rozważa w swojej głowie wraz z opowiadającym. W Omelas, tej cudownej krainie drzemie bowiem „zło”, na które zgadza się każdy mieszkaniec. Każdy?
Opowiadanie pozostawia w głowie mnóstwo pytań, mnóstwo emocji, które zdają się z dnia na dzień coraz bardziej blaknąć, choć pozostają gdzieś na zawsze. Ursula Le Guin w przerażający wręcz sposób odkrywa ludzką naturę i naturę ludzkich sumień. Wydaje mi się, że „Tych którzy odchodzą z Omelas” nie da się po prostu przeczytać, trzeba to po prostu przeżyć na swój własny sposób.
Przechodząc od razu do kolejnego opowiadania lub zatrzymując się na chwilę.
Trochę czasu minęło od kiedy przeczytałam ostatnie zdanie „Tych, którzy
odchodzą z Omelas”. Miesiąc temu. Dwa miesiące. Może nawet trzy. Jednak gdzieś cały czas opowiadanie kołacze mi się w głowie i nie pozwala o sobie zapomnieć.
Opowiadanie jest krótkie, z pozoru kilka kartek, kilka stron wypełnionych czarnym tuszem, przez które przepłynie się wzrokiem by móc rozpocząć...
2021-01
Trochę czasu minęło od kiedy przeczytałam ostatnie zdanie „Tych, którzy odchodzą z Omelas”. Miesiąc temu. Dwa miesiące. Może nawet trzy. Jednak gdzieś cały czas opowiadanie kołacze mi się w głowie i nie pozwala o sobie zapomnieć.
Opowiadanie jest krótkie, z pozoru kilka kartek, kilka stron wypełnionych czarnym tuszem, przez które przepłynie się wzrokiem by móc rozpocząć przygodę z kolejną częścią „Wszystkich stron świata”. W moim przypadku jednak tak nie było, po przeczytaniu historii nie kontynuowałam czytelniczej podróży, zatrzymałam się w miejscu, zamyślona, lekko wstrząśnięta, pełna emocji.
„Ci, którzy odeszli z Omelas” to z pozoru prosta konstrukcyjnie historia. Narrator wprowadza nas do miasta idealnego, utopijnego, tytułowego Omelas, które wolne jest od wszelkich chorób i ograniczających zasad. Wszyscy są szczęśliwi, wszystko jest piękne, miejsce wydawałoby się, o którym marzy każdy, dla siebie, swoich bliskich, dzieci. Ale okazuje się, że wszystko ma swoją cenę i ta właśnie cena sprawia, że opowiadanie z cudownej historii staje się trudnym moralnie problemem, który czytelnik rozważa w swojej głowie wraz z opowiadającym. W Omelas, tej cudownej krainie drzemie bowiem „zło”, na które zgadza się każdy mieszkaniec. Każdy?
Opowiadanie pozostawia w głowie mnóstwo pytań, mnóstwo emocji, które zdają się z dnia na dzień coraz bardziej blaknąć, choć pozostają gdzieś na zawsze. Ursula Le Guin w przerażający wręcz sposób odkrywa ludzką naturę i naturę ludzkich sumień. Wydaje mi się, że „Tych którzy odchodzą z Omelas” nie da się po prostu przeczytać, trzeba to po prostu przeżyć na swój własny sposób.
Przechodząc od razu do kolejnego opowiadania lub zatrzymując się na chwilę.
Trochę czasu minęło od kiedy przeczytałam ostatnie zdanie „Tych, którzy odchodzą z Omelas”. Miesiąc temu. Dwa miesiące. Może nawet trzy. Jednak gdzieś cały czas opowiadanie kołacze mi się w głowie i nie pozwala o sobie zapomnieć.
Opowiadanie jest krótkie, z pozoru kilka kartek, kilka stron wypełnionych czarnym tuszem, przez które przepłynie się wzrokiem by móc rozpocząć...
2016-07-23
Kiedy wreszcie odkryłam magię książek, niezwykłość światów i bohaterów, przepadłam. Skryłam się pomiędzy, kolejnymi zdaniami, linijkami czarnego drobnego druku- towarzyszyli mi w tym ukochani bohaterowie, których imiona pisałam na marginesach zeszytów i kolejne kolorowe okładki, szybko zapełniające niegdyś puste półki. „Fangirl” to powieść o mnie i o tobie.
Cath jest stu procentowym molem książkowym. Uwielbia książki fantasy, kocha serię o nastoletnim czarodzieju Simonie Snowie, pod osłoną nocy pisze fanfiction, a wszystkie koszulki przedstawiają fikcyjnych bohaterów, lub cytaty z przeczytanych powieści. Dziewczyna, kocha swój mały świat pełen magii, nowych światów, pisania i dzielenia wrażeń z najukochańszą siostrą bliźniaczką, z którą kiedyś rozumiały się bez zbędnych słów. Jednak studia, większe miasto i rozłąka z siostrą zmuszają dziewczynę do wyjścia ze swojego bezpiecznego, budowanego przez lata książkowego świata. Będzie musiała się zmierzyć z rzeczywistością, w której nie każdy zna Simona Snowa.
To prawda, że od początku utożsamiałam się z główna bohaterką. Kocham książki. Uwielbiam fanfiction. W szafie mam pełno fanowskich koszulek. Dlaczego, więc życie Cath nie jest wcale szczęśliwe?
Rainbow Rowell napisała piękna historię o dziewczynie, która bardziej kochała fikcyjne światy od tego realnego. Pokazała leki, strach przed codziennym życiem i zagubienie w wielkim świecie. Cath choć jest podobna do wielu z nas, tak naprawdę nie była gotowa na poważne dorosłe życie, na wieczne pretensje i oczekiwania. „Fangirl” to historia o młodej dziewczynie, która dopiero uczy się świata, przezwycięża swoje największe lęki, niczym bohaterka książki fantasy.
Jestem oczarowana powieścią. Tym jak autorka prowadzi bohaterów, jak łączy ich historie i doprowadza ją do samego końca. Rainbow Rowell potrafi pisać o niezwykłych ludziach żyjących w zwykłym świecie. Myślę, że warto ich poznać, zaprzyjaźnić się z nimi i zostawić w pamięci na dłużej.
Polecam wszystkim, którzy kochają książki, czują się samotni lub szukają czegoś innego. Ponieważ ta powieść nie przypomina żadnej innej, jest niezwykła sama w sobie. Musisz się tylko o tym przekonać.
Kiedy wreszcie odkryłam magię książek, niezwykłość światów i bohaterów, przepadłam. Skryłam się pomiędzy, kolejnymi zdaniami, linijkami czarnego drobnego druku- towarzyszyli mi w tym ukochani bohaterowie, których imiona pisałam na marginesach zeszytów i kolejne kolorowe okładki, szybko zapełniające niegdyś puste półki. „Fangirl” to powieść o mnie i o tobie.
Cath jest stu...
2018
„Pan Tadeusz” czyli klasyk nad klasykami, z którym każdy musiał się kiedyś zmierzyć. Dla niektórych udręka, przykra konieczność czy po prostu zwykła szkolna lektura. Nie od razu docenia się wyjątkowość mickiewiczowskiego eposu. Nie od razu dostrzega się uczucia poety przelane na papier. Nie od razu odnajdujemy kunszt formy.
Opowieść jest namacalnym dowodem na miłość Adama Mickiewicz do swojego kraju. Epopeja była dla niego swoistą ucieczką do „lat dziecinnych”. W powieści zamknął swoje uczucia, ukrył marzenia i wspomnienia z dawnych lat. To właśnie dlatego epopei towarzyszy wszechobecna idealizacja. Soplicowa. Szlachty. Krajobrazu. Przyrody.
Autor rozpływa się nad pięknem ukochanej Litwy. Jej mieszkańcom przypisuje niemalże same najwspanialsze cechy i zachowania, po to by właśnie te wspomnienia, te blaknące już w jego myślach, zamknąć i nie dać im uciec. Choć fabuła, pozostaje zwyczajnie prosta to autor pomiędzy kolejnymi zdarzeniami ukrywa piękne polskie zwyczaje i wartości. Ich ślady odnajdujemy w całym Soplicowie, wykreowanym przez Mickiewicza, ośrodku polskiej tradycji, kultury i patriotyzmu.
Dopiero z czasem, już po przeczytaniu całej epopei, po wielu godzinach zmuszania się do czytania, lepiących się powiek i ziewania, docenia się formę opowieści, która o niebo przewyższa opowiadaną historię. Pięknie zbudowane opisy, wzruszająca inwokacja i epilog pięknie, zamykający całość świadczą o wyjątkowości dzieła.
Nie powiem czytało się ciężko, mozolnie i po prostu nudno. Dopiero w trakcie omawiania lektury dostrzegłam kryjące się między wierszami marzenia i wspomnienia poety. Tego się nie przeskoczy, każdy kiedyś pozna epopeję. Czy to we fragmentach czy w całości.
Dobrze jest już po przeczytaniu usiąść na chwilkę, spojrzeć przez okno i po prostu pomyśleć o dawnej Polsce, o Mickiewiczu i jego marzeniach. Może wtedy chociaż w małym stopniu uda nam się dostrzec wyjątkowość i nietuzinkowość polskiej epopei narodowej.
„Pan Tadeusz” czyli klasyk nad klasykami, z którym każdy musiał się kiedyś zmierzyć. Dla niektórych udręka, przykra konieczność czy po prostu zwykła szkolna lektura. Nie od razu docenia się wyjątkowość mickiewiczowskiego eposu. Nie od razu dostrzega się uczucia poety przelane na papier. Nie od razu odnajdujemy kunszt formy.
Opowieść jest namacalnym dowodem na miłość Adama...
2019-01-30
Wszyscy mamy kompleksy. Są nieodłączną częścią naszego życia, akceptacji siebie i wkraczania miedzy innych, pozornie idealnych ludzi. „Jej wysokość P” to powieść o ukrywaniu się za kompleksami, dorastaniu, miłości i bardzo, bardzo wysokiej dziewczynie.
Poznajemy główną bohaterkę kiedy jest rozgoryczona, zmartwiona i wkurzona. Ma problem. Duży problem. Peyton od zawsze była TĄ wysoką. TĄ ogromną. TĄ nadającą się, do znienawidzonego przez nią sportu. Jednak nigdy nie chciała być „TĄ dziewczyną”. Tak jak zwykłe nastolatki, jej marzeniem były ładne (pasujące na nią!) ubrania, miłość i zabójczo wysoki chłopak. Kiedy los i zakład, którego nigdy nie powinna przyjmować, postawią na jej drodze Jaya okaże się, że wzrost przestanie być jej największym problemem.
Książka ubrana jest w kolorową, humorystyczną warstwę, dzięki której cała historia zdaje się być lekka, łatwa i przyjemna. I może rzeczywiście taka jest… z wierzchu. Głęboko pod uśmiechem i wysokim wzrostem Peyton ukrywa się przed całym światem. Samą sobą. Przyjaciółmi. Nowym, pięknym chłopakiem. To właśnie ten aspekt powieści zaciekawił mnie najbardziej. Poruszył i zadziwił zarazem. Historia rodziny Payton jest smutna. Prawdziwa. Nieprzesadzona. A może konstrukcja powieści pokazała ją właśnie w taki sposób. To co najcięższe, najsmutniejsze zostało ukryte głęboko w środku. Tajemnice Payton odkrywa się stopniowo, na początku miedzy wierszami by w pewnym momencie wpaść w wir wspomnień, problemów i rozgoryczenia.
Powieść ukazuje trudy odkrycia samego siebie, poznania swoich myśli i głęboko schowanych marzeń. Przedstawia dorosłych zachowujących się jak dzieci i dzieci próbujące przejąć rolę rodziców. Opowiada piękną historię o marzeniach, spełnieniu i walce z samym sobą.
Podobało mi się. Jako coś innego, tylko z wierzchu cukierkowego. Nie zrażajcie się początkiem, warto zaczekać do środka. Pięknego, smutnego, ale prawdziwego. Polecam serdecznie, nie tylko wysokim dziewczynom!
Wszyscy mamy kompleksy. Są nieodłączną częścią naszego życia, akceptacji siebie i wkraczania miedzy innych, pozornie idealnych ludzi. „Jej wysokość P” to powieść o ukrywaniu się za kompleksami, dorastaniu, miłości i bardzo, bardzo wysokiej dziewczynie.
Poznajemy główną bohaterkę kiedy jest rozgoryczona, zmartwiona i wkurzona. Ma problem. Duży problem. Peyton od zawsze była...
Muszę przyznać, że „Ukochane równanie profesora” to moje pierwsze zetknięcie z literaturą japońską. Już na wstępie urzekła mnie przepiękna okładka, która swoim minimalizmem i estetyką trafiła w mój gust ,więc nie mogłam przejść obok niej obojętnie.
Za piękną oprawą kryje się równie piękna historia. Jest to powieść, w której mniej znaczy więcej i w tym wypadku trzej bohaterowie sprawili, że nakreślona przez autorkę historia, łapie za serce oraz powoduje uśmiech na twarzy czytającego.
Fabuła koncentruje się na Profesorze, wybitnym matematyku, chorującym na zanik pamięci, jego nowej opiekunce i jej synu. Całą trójkę niby zwyczajnych bohaterów połączy niezwykła więź, poprzetykana matematycznymi równaniami oraz rozmowami o baseballu.
Historia jest po prostu rozczulająca, czytelnik może wraz z kolejnymi stronami śledzić rozwijającą się relację pomiędzy bohaterami. Kluczową rolę odgrywa tutaj matematyka, która zdaje się być jedyną stałą i miłą rzeczą w życiu Profesora. Nigdy nie powiedziałabym, że spojrzę łaskawym okiem na tą dziedzinę nauki. „Ukochane równanie profesora” wyparło moje złe wspomnienia z czasów szkolnych i pokazało drugie oblicze matematyki jako pasji i czynnika, który może splatać ludzkie losy.
Myślę, że powieść zachęciła mnie do dalszego zgłębiania literatury azjatyckiej. Piękna i pełna miłości historia spodoba się wielu odbiorcom. Gorąco polecam!
Muszę przyznać, że „Ukochane równanie profesora” to moje pierwsze zetknięcie z literaturą japońską. Już na wstępie urzekła mnie przepiękna okładka, która swoim minimalizmem i estetyką trafiła w mój gust ,więc nie mogłam przejść obok niej obojętnie.
więcej Pokaż mimo toZa piękną oprawą kryje się równie piękna historia. Jest to powieść, w której mniej znaczy więcej i w tym wypadku trzej...