Wymyśliłam cię Francesca Zappia 7,7

ocenił(a) na 72 lata temu To jeden z tych rzadkich przypadków, kiedy książka mi się podobała, ale równocześnie dość mocno mnie rozczarowała. I coś czuję, że kompletnie polegnę, próbując to jakoś sensownie wytłumaczyć. Autorkę poznałam dzięki wspaniałej książce "Eliza i jej potwory", którą absolutnie polecam każdemu z całego serca. Tego tytułu się trochę obawiałam. Najbardziej tego, że to nie będzie to. Na szczęście dobrze się bawiłam podczas czytania, ale równocześnie mam sporo ale. Potrzebowałam dobrych kilku rozdziałów, by się wkręcić. Początek niespecjalnie mnie zachęcił.
Zaintrygowała mnie za to zapowiedź głównej bohaterki ze schizofrenią. Odważny i dość oryginalny pomysł. Wiele zachowań bohaterki, na przykład widzenie ludzi, którzy nie istnieli czy paniczny wręcz lęk przed komunistami (w ogóle nie ogarnęłam tego wątku) czy też kulminacyjny moment, który naprawdę wbił mnie w fotel (okej, kanapę, nie mam do dyspozycji żadnego fotela, ale z nim zdanie lepiej brzmi),jednak koniec końców przez większość czasu brakowało mi tej choroby. Stanowiła bardziej tło, jakby zmagała się z nią jedna z drugoplanowych postaci, nie główna bohaterka. Alex w zasadzie zachowywała się jak najzwyczajniejsza nastolatka, która zdecydowanie nie zmaga się ze schizofrenią. Mam wrażenie, że ten wątek został niestety mocno spłaszczony, nie wystarczająco dopracowany, przez co wypada blado i rzuca cień na całą książkę.
Wymyśliłam cię, to intrygujący tytuł, który odnosi się do schizofrenii Alex i jej niepewności, czy chłopak, z którymi rozmawia istnieje naprawdę, czy przypadkiem nie wymyśliła go sobie, gdy była dzieckiem. Miles jest moim zdaniem lepiej wykreowaną postacią. Ma swoje problemy, na które składa się przemocowy ojciec i aleksytymia. Jest nieprzeciętnie inteligenty, ale nie potrafi odczytywać emocji. Przyznaję otwarcie, że fragmenty z Milesem należały do moich ulubionych. Skoro już zdobyłam się na tak wylewną szczerość, pójdę za ciosem i dodam, że te cztery gwiazdki to głównie zasługa Milesa i punktu kulminacyjnego, jednego z nielicznych momentów, kiedy schizofrenia Alex wybiła się na pierwszy plan.
W pewnym sensie warto jeszcze wspomnieć o samej szkole, do której ta dwójka chodziła, a raczej ekstremalnie dziwnych sytuacjach, które miały w niej miejsce i generalnie o nagromadzeniu dziwnych wątków w tej historii. Wszystkiego było za dużo. Zamiast skupić się na problemach głównych bohaterów, tak by jak najlepiej oddać problematykę ich chorób, autorka dorzuciła do wszystkiego pytona, grasującego w szkole, nad wyraz dziwnych nauczycieli, wręcz szalonego dyrektora, który molestował jedną z uczennic i parę innych dziwnych akcji, których mój biedny mózg nie był w stanie pojąć...