-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński8
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać459
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2021-05-17
2021-02-17
2021-03-21
2021-05-25
Fabularnie niewiele mam do zarzucenia "Dziewczynie z Neapolu". Akcja powieści, choć momentami przewidywalna, trzyma mimo wszystko w napięciu. Na miejscu autorki zrezygnowałabym jednak z tylu "cudownych" zbiegów okoliczności - duże natężenie jakże przypadkowych zdarzeń, raczej ujmuje tekstowi autentyczności.
Jednak dużo większy problem mam z samymi postaciami. Co prawda, polubiłam ich w większości, ich losy mnie przejmowały. Ale kiedy teraz o nich myślę, to dochodzę do wniosku, że wszyscy zostali napisani na (kolokwialnie rzecz ujmując) "jedno kopyto". Spośród nich wyróżniają się tylko Donatella i Roberto (chociaż też nie zawsze - zależy, który segment powieści brać pod uwagę). Cała reszta postaci to istne wyrozumiałe anioły miłosierdzia, które zstąpiły na ziemię. Gdy narracja przekonywała mnie, że ktoś z bohaterów czuje złość lub jakąkolwiek inną emocję - nie czułam tego. Co jeszcze mnie zirytowało to fakt, że postaci są momentami strasznie niekonsekwentne - w szczególności główna bohaterka, Rosanna. Zdecydowanie najlepiej udała się autorce kreacja Roberto jako zapatrzonego w siebie casanovy.
Sam temat powieści jest ciekawy - toksyczna relacja, a w tle świat muzyki i opery. Gdy zaczynałam czytać, czułam gorący klimat Włoch, kibicowałam Rosannie, by spełniła swoje marzenia, towarzyszyłam jej na światowych scenach, gdy występowała. A w połowie książki wszystko to posypało się niczym domek z kart, a sama fabuła obrała kierunek raczej przeciętnych obyczajówek/romansów. To że muzyka znika na jakiś czas z horyzontu nie jest złe samo w sobie - przecież odzwierciedla to zmiany w życiu głównej bohaterki. Boli mnie po prostu to, że Riley poprowadziła ten segment w najbardziej stereotypowy, schematyczny i najprostszy jaki się tylko dało sposób. Uważam, że można byłoby zgłębić psychologię postaci, które tkwią w takim toksycznym związku. Ale jakiejkolwiek głębszej refleksji na ten temat, niestety, zbarakło. Już nie wspominając o tym, że 1/4 powieści byłoby można spokojnie usunąć, ponieważ były to:
1. nic niewnoszące dialogi
2. ente opisy tego, co bohaterowie szykują na kolację - faktycznie trzymało mnie to w napięciu i zastanawiałam się, czy Rosanna zje dzisiaj pizzę czy może sos boloński.
A już tak na poważnie... pokładałam naprawdę wielkie nadzieje w "Dziewczynie z Neapolu" i na początku lektury nawet myślałam, że zostaną one spełnione. Niestety, zostało tylko rozczarowanie.
Fabularnie niewiele mam do zarzucenia "Dziewczynie z Neapolu". Akcja powieści, choć momentami przewidywalna, trzyma mimo wszystko w napięciu. Na miejscu autorki zrezygnowałabym jednak z tylu "cudownych" zbiegów okoliczności - duże natężenie jakże przypadkowych zdarzeń, raczej ujmuje tekstowi autentyczności.
Jednak dużo większy problem mam z samymi postaciami. Co prawda,...
2021-06-06
2021-06-17
2021-06-20
2021-08-14
2021-08-01
2021-11-15
2021-06-16
2021-12-26
2021-12-25
Strasznie rozciągnięta akcja i mnóstwo powtórzeń - gdyby wyciąć je oraz inne sceny, które nic nie wnoszą, książka byłaby o połowę krótsza.
Strasznie rozciągnięta akcja i mnóstwo powtórzeń - gdyby wyciąć je oraz inne sceny, które nic nie wnoszą, książka byłaby o połowę krótsza.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-07-07
2021-07-05
2021-12-29
2021-12-23
2021-12-20
2021-12-18
2021-12-18
Ogólnie powieść jest interesująca. Dzięki niej możemy zobaczyć, jak wyglądały losy brytyjskich, amerykańskich, a nawet rosyjskich jeńców wojennych, w jakich warunkach musieli żyć i jakie trudy musieli znosić - nie chodzi tylko o choroby, czy głodowe racje żywieniowe, ale też o ciężką pracę i wyczerpujące marsze pod koniec wojny. W tym męskim świecie musi odnaleźć się Izabela, młoda Czeszka, która trafiła do obozu jenieckiego razem ze swoim mężem, Billem. W trakcie lektury byłam pełna podziwu dla niej i jej uporu. Wynika to nie tylko z faktu, że musiała pracować tak samo jak mężczyźni, ale też z tego, że musiała ona z oczywistych względów ukrywać swoją kobiecość, co czasami bywało trudne, szczególnie w czasie "comiesięcznej przypadłości". Przez to jako czytelniczka nie mogłam oderwać się od lektury, bo zadawałam sobie pytanie "Intryga wyjdzie na jaw, czy nie?". Ujęły mnie również postaci Maxa, Ralpha i Scotty'ego, którzy pomagali Billowi i Izabeli w strzeżeniu ich tajemnicy. Takich przyjaciół można tylko szukać ze świecą.
Mam jednak dwa zarzuty wobec "Żony więźnia". Po pierwsze: nie rozumiem sposobu narracji powieści. Rozdziały pisane są raz z perspektywy Izabeli, by w następnym perspektywa zmieniła się na trzecioosobową. Zmiana narratora z Izabeli na Billa byłaby dla mnie jeszcze całkowicie zrozumiała, ale takie pomieszanie typów narracji wydaje mi się raczej zastanawiające. Jeśli autorka chciała dzięki rozdziałom pisanym z perspektywy narratora wszechwiedzącego poszerzyć pogląd czytelnika na opisane wydarzenia, to po co w takim razie ograniczenie innych rozdziałów do perspektywy Izabeli? W tym wypadku lepiej byłoby się zdecydować na narratora trzecioosobowego w całej powieści.
Drugi zarzut to to, że zupełnie nie "kupuję" rzekomego uczucia między Izabelą i Billem. Może na początku ich relacja miała zadatki na związek, w którym panuje bezgraniczna miłość; chociaż tutaj muszę się przyczepić do tego, że ta dwójka zachowywała się raczej jak głupiutkie podlotki, budujące zamki na piasku. Ale niech będzie! Później jednak nie czułam ich uczucia. Tak jak na początku widać było jakieś iskry między nimi, tak później... pustka. Izabela oczywiście opisywała swoją miłość do Billa, ale tak naprawdę jej słowa nie przekładały się na uczucia do niego. Bill zresztą nie był lepszy. W kilku momentach bohaterowie zaskakiwali mnie niedorzecznością swoich kłótni i wydumanych problemów (jakby, halo, jesteście w obozie i musicie przeżyć), a nawet grubiaństwem wobec swojej drugiej połówki. Możnaby to tłumaczyć zmęczeniem i stresem, ale... No właśnie.
Ogólnie powieść jest interesująca. Dzięki niej możemy zobaczyć, jak wyglądały losy brytyjskich, amerykańskich, a nawet rosyjskich jeńców wojennych, w jakich warunkach musieli żyć i jakie trudy musieli znosić - nie chodzi tylko o choroby, czy głodowe racje żywieniowe, ale też o ciężką pracę i wyczerpujące marsze pod koniec wojny. W tym męskim świecie musi odnaleźć się...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to