-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać467 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2018-02-14
2017-07-02
2017-06-24
Rękę można mieć lekką, rękę można mieć też ciężką. O ile pierwsza opcja błogosławieństwem dla pisarza na pewno będzie i w większości przypadków przyniesie mu sukces, o tyle będąc w posiadaniu jej alternatywy, karierę da się zrobić w boksie, tenisie, ewentualnie w kuluarach patologicznego życia rodzinnego - co akurat finalnie powodem do świętowania sukcesu raczej nie będzie.
Pisarz i jego żona, jeśli ją posiada bo Wikipedia pisze tylko o dwóch synach, mogą spać spokojnie. Mimo dwuznacznie brzmiącego nazwiska, Mendoza do mend nie należy, bo żony zapewne nie leje, a lekkość jego pióra może konkurować z lekkością głowy posłów połowy.
Książka nie jest obszerna, nie ma w niej zbędnego lania wody i usypiających opisów. Pojedyncze zdania niekiedy na pół strony lub lepiej, nie męczą jak w przypadku Lema, przy całym dla niego szacunku. Jest dużo, nawet bardzo dużo komicznych sytuacji, dużo zwrotów akcji, ciężko jest przewidzieć zakończenie. Ktoś napisał fajnie na Lubimy Czytać, że książka to twór stworzony przez Agathe Christie po kilku głębszych, taka radosna dłubanina do szuflady z której wyszedł majstersztyk.
Z pewnością nie pomyślicie po przeczytaniu, że fajnie byłoby być głównym bohaterem, bo choć sympatyczna i zabawna, nie jest to postać-wzorzec. Raczej nie nadejdzie dzień w którym powiem: kurde, ale bym pobiegał w damskich ciuchach po Barcelonie.
Rękę można mieć lekką, rękę można mieć też ciężką. O ile pierwsza opcja błogosławieństwem dla pisarza na pewno będzie i w większości przypadków przyniesie mu sukces, o tyle będąc w posiadaniu jej alternatywy, karierę da się zrobić w boksie, tenisie, ewentualnie w kuluarach patologicznego życia rodzinnego - co akurat finalnie powodem do świętowania sukcesu raczej nie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-06-04
Dobra, ale przewidywalna. Fajny klimat. Mam problem z kryminałami pisanymi przez kobiety bo często po prostu widać że pisała to kobieta. Drastyczne opisy mające być przeciwwagą dla cukierkowatych wtrąceń.
Dobra, ale przewidywalna. Fajny klimat. Mam problem z kryminałami pisanymi przez kobiety bo często po prostu widać że pisała to kobieta. Drastyczne opisy mające być przeciwwagą dla cukierkowatych wtrąceń.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-01-01
2020-08-10
2019-02-26
2018-10-17
Powiem to głosem Kuby Wojewódzkiego.
"Wojtek, ja przeczytałem twoją książkę, i powiem ci tak: to jest naprawdę,
NA-PRAW-DĘ cholernie dobra książka. Naprawdę.
Przy okazji, w domu wszystko ok? Hy hy hy. Nikt nikogo nie zabił ostatnio? Hy hy. Wojtek, Wojtek, kto był inspiracją dla postaci tej czarnulki i CZEMU BYŁA TO MOJA DOBRA KOLEŻANKA OMENAA MENSAH? Hy hy hy"
Książka bardzo fajnie napisana. Prawdziwe, życiowe dialogi, nie brzmią jak sztuczna konieczność. Klimatycznie skojarzyła mi się z "Domem Złym". Zakończenie ciut przekombinowane i zakładające dużo zbiegów okoliczności. Za to obcinam dwie gwiazdki.
Powiem to głosem Kuby Wojewódzkiego.
"Wojtek, ja przeczytałem twoją książkę, i powiem ci tak: to jest naprawdę,
NA-PRAW-DĘ cholernie dobra książka. Naprawdę.
Przy okazji, w domu wszystko ok? Hy hy hy. Nikt nikogo nie zabił ostatnio? Hy hy. Wojtek, Wojtek, kto był inspiracją dla postaci tej czarnulki i CZEMU BYŁA TO MOJA DOBRA KOLEŻANKA OMENAA MENSAH? Hy hy hy"
Książka...
2018-09-19
2012-12-04
Świetny film, rewelacyjna także książka.
Jedyne do czego można by się przyczepić to fakt że jest za krótka. Dla niektórych może to być wada, dla innych zaleta. Nie ma tu opisów ciągnących się przez 20 stron niczym u Kinga, nie ma wątków pobocznych nie mających nic wspólnego z wątkiem głównym. Cała akcja, działania bohatera skupia się na jednym celu, rozwiązaniu tajemnicy.
Zakończenie jest zaskakujące, autor pozostawia czytelnika w niepewności.
Uwielbiam książki po których przeczytaniu, nie śpię w nocy, gdyż co chwila zapalam światło i przerzucam strony szukając rozwiązania.
Świetny film, rewelacyjna także książka.
Jedyne do czego można by się przyczepić to fakt że jest za krótka. Dla niektórych może to być wada, dla innych zaleta. Nie ma tu opisów ciągnących się przez 20 stron niczym u Kinga, nie ma wątków pobocznych nie mających nic wspólnego z wątkiem głównym. Cała akcja, działania bohatera skupia się na jednym celu, rozwiązaniu...
2017-11-28
Wstęp lubię napisać od czapki, więc tak będzie i teraz. Trochę natchniony Świątecznym szałem.
Urodziłem się w roku 1980, w Warszawie, w szpitalu gdzieś w Wawrze. Ojciec był leśniczym, ciężko pracującym nad tym co robią zwyczajowo leśnicy. Razem z nim, z bratem i mamą mieszkaliśmy w starej odrapanej kamiennicy w jednym pokoju z kuchnią. Do drewnianego kibla na zewnątrz zabieraliśmy kij aby szczury odpędzać. Do szkoły chodziłem piechotą przez las, czasem ojciec podwoził mnie Fiatem 126 p. Na popękanym betonie pod blokami goniliśmy za piłką lub graliśmy w kapsle. Chodziliśmy kraść jabłka do sklepu "u Żyda" lub rzucaliśmy żołędziami przez płot w rosyjskich żołnierzy. Takie czasy.
Zabawek za dużo do wyboru nie było. Od święta do Pewex-u się chodziło, a i to tylko żeby popatrzeć na Matchboxy, albo inne cudeńka na które rodziców i tak nie było stać. Szał gdy pod choinkę raz na 5 lat dostawało się takiego resoraka. Od razu windowało cię to w górę w klasowej hierarchii. Zaraz za Patryka który dostał LEGO statek kosmiczny od ciotki z Ameryki. Pół szkoły potem u niego siedziało, do czasu aż inny kumpel dostał Wilka z Jajkami - to taka mini gra elektroniczna, kieszonkowa. Potem była faza na żołnierzyki, roboty, sterowane samochody, naklejki Panda. Fajne czasy. Nic łatwo nie przychodziło i docenialiśmy małe rzeczy.
Dziś jest inaczej. Wchodzisz do sklepu i masz wszystko. Rodzajów zabawek jest więcej niż dzieci. Mój bratanek dostając dwudziesty szósty komplet LEGO Star Wars powie: "ZAJEBIŚCIE wujek, nie mam jeszcze tylko tej Gwiazdy Śmierci za dwa tysie, ale komunia zaraz, więc nie martw się wujek, zdążysz". Co z tego że raz to ułoży i rzuci to w kąt.
Jest przesyt, a to nie wpływa dobrze nie tyle na samą jakość produktu, ale na jego postrzeganie, na to ile szczęścia, kruchego bądź trwałego wraz z nim otrzymujemy. Uwielbiam chałwę, nie zjem jednak 20 sztuk na raz bo się porzygam.
W ten zawoalowany sposób zmierzam do obaw jakie zaczynam mieć w przypadku twórczości młodego pana Remigiusza. Świetnego pisarza. Z rewelacyjnymi pomysłami. Z lekkim piórem. Pisarza którego jest za dużo. Nowa książka raz w miesiącu to ZA DUŻO. 20 chałw, nawet najsmaczniejszych i najsłodszych to ZA DUŻO. Odbiór tej pojedynczej pozycji mógłby być zgoła inny gdyby Mróz nie szczypał cały rok. Fajnie gdy biało jest w Święta, powiedzmy od grudnia do marca, od kwietnia do listopada śnieg już nie jest taki spoko, prawda?
ZAGINIĘCIE jest dobrą książką. Dobrą, tak po prostu. Zaskakującą w wielu momentach, choć nie tak bardzo jak pierwsza część. Czasem przegiętą i nierealną, choć nie do tego stopnia jak trylogia z Forstem. Z Chyłką i Zordonem, których romans kompletnie mi nie pasuje, a który w kolejnych częściach pewnie niestety eksploduje. Wreszcie z samą Chyłką nie wzbudzającą sympatii, na chamstwie panie Mróz główny bohater daleko nie pociągnie.
Dobra książka, a o takich zwykle nie pamiętam dłużej niż tydzień.
Wstęp lubię napisać od czapki, więc tak będzie i teraz. Trochę natchniony Świątecznym szałem.
Urodziłem się w roku 1980, w Warszawie, w szpitalu gdzieś w Wawrze. Ojciec był leśniczym, ciężko pracującym nad tym co robią zwyczajowo leśnicy. Razem z nim, z bratem i mamą mieszkaliśmy w starej odrapanej kamiennicy w jednym pokoju z kuchnią. Do drewnianego kibla na zewnątrz...
2017-11-05
Włóczęgi Północy. Książka, którą czytałem jak miałem coś koło 8-9 lat. Opowiada o małym niedźwiadku i piesku. Przyjaźnią się te zwierzaki i wędrują sobie gdzieś po puszczy Ameryki Północnej. Mają przygody, spotykają ludzi dobrych i ludzi złych, nie pamiętam dokładnie o co tam chodziło i jak się skończyło, ale grunt że książeczka fajna.
Daniel Brązowy w swoim nowym hicie księgarń, naprawdę fajna okładka, zrobił tak:
1. Dał akcję do Barcelony. Szanuję to oczywiście, niemniej zabieg ten to czysty zabieg pod publiczkę, skierowany do takich zboczeńców jak ja, a prawdopodobnie i do większej liczby ludzi, bo kto w końcu nie lubi Barcelony. Trik ten można by porównać do zaśpiewania Mazurka Dąbrowskiego przez Idola TVN'u. Ciężko by było nie zmusić publiki i jury do wstania z krzeseł.
2. Poszedł z duchem czasu. Mamy zabawę w modny Escape Room. Do wczoraj nie wiedziałem o co chodzi w tej zabawie, teraz wiem (dziękuję Łowcy.B).
3. Szukał natchnienia w artykułach Onetu. Znacie to: "Ten pies zadziwił wszystkich, Policja nie mogła uwierzyć w to co widzi", "Znana aktorka odsłoniła za dużo, przesadziła?" I wchodzisz w ten artykuł, i przerzucasz te 20 slajdów, i szukasz tego cycka, i nic. Podobnie jest w Początku, co 2 strony nowy rozdział, każdy kończący się czyimś osłupieniem, zdziwką, zamurowaniem czy przerażeniem. Czytaj dalej, czytaj, zaraz się coś wyjaśni i będziesz w szoku. Skakanie po wątkach aby jakoś nie odciąć zasilania, do samiutkiego końca, półśrodkami. Sztuczne to. I tak wiadomo, że każdy czeka tylko do ostatnich stron, gdy ma się wyjaśnić czy pochodzimy od żaby.
4. Dał w końcu ładną dziewczynę z którą Langdon może sobie do woli uciekać i rozwiązywać szarady. Brzydka by spaliła temat.
5. Zasugerował się, niepotrzebnie, naukowcem wynalazcą z Japonii, Hidokichi Nakamurą (Brown wspomina go w książce), twórcą komputera odpowiedzialnego za samodzielne napisanie noweli. Widać, że komputer jeszcze długo nie będzie umiał zrobić tego dobrze, nie tworząc płaskich i nudnych postaci, więc Danie Brown pisz lepiej bez pomocy sztucznej inteligencji.
Włóczęgi Północy o których wspominam na początku mają kapitalny brak związku z przedmiotem recenzji.
Ktoś zapyta, gościu gdzie te niedźwiedzie? Po kiego piszesz takie wstępy? Człowiek już się napalił na barwne dygresje o twórczości Curwood'a, ewentualnie na zdradzenie zakończenia książki Browna (nie, człowiek nie pochodzi od niedźwiedzia), a tu dupa a nie niedźwiedź w Amerykańskiej puszczy.
Otóż to. Dupa w puszczy. Ale początek mojej opinii zwrócił uwagę. Tak jak i Browna początek Początku:)
Włóczęgi Północy. Książka, którą czytałem jak miałem coś koło 8-9 lat. Opowiada o małym niedźwiadku i piesku. Przyjaźnią się te zwierzaki i wędrują sobie gdzieś po puszczy Ameryki Północnej. Mają przygody, spotykają ludzi dobrych i ludzi złych, nie pamiętam dokładnie o co tam chodziło i jak się skończyło, ale grunt że książeczka fajna.
Daniel Brązowy w swoim nowym hicie...
2017-09-22
Kaczka krzyżówka Harry Hole'a z Jamesem Bondem. Zjadliwa bo soczyście przyprawiona, jednak po zjedzeniu całej czuję przesyt. Za dużo kaczki w kaczce.
Nie powiem, zakończenie znów godne oklasków (jest to pewna prawidłowość w powieściach Mroza). Zwroty akcji i to co wielokrotnie w wywiadach podkreśla autor, czyli kreacja postaci przy popuszczonych lejcach, pozostawienie im wolnego wyboru bez narzucania z góry przewidzianych scenariuszy - to także na duży plus.
Mnie drażniły dialogi, przygłupie infantylne odzywki bohaterów, które modne były w podstawówce. Cała akcja też jakaś taka przerysowana i nierealna niczym amerykańskie filmy.
Kaczka krzyżówka Harry Hole'a z Jamesem Bondem. Zjadliwa bo soczyście przyprawiona, jednak po zjedzeniu całej czuję przesyt. Za dużo kaczki w kaczce.
Nie powiem, zakończenie znów godne oklasków (jest to pewna prawidłowość w powieściach Mroza). Zwroty akcji i to co wielokrotnie w wywiadach podkreśla autor, czyli kreacja postaci przy popuszczonych lejcach, pozostawienie im...
2017-09-12
Leżąc pod słońcem Toskanii wyrywaliśmy sobie z dziewczyną tą książkę jak tylko zobaczyliśmy że drugie przeczytało już ustalony przydział 20 stron. Wchodziła tak dobrze jak tamtejsze młode wino.
Pomysł niczym z serialu Black Mirror. Nasza przyszłość, czy raczej już teraźniejszość. Social media jako dominująca forma przekazu, powszechna znieczulica obywateli, kulawy system sądownictwa, wreszcie czerpiący z powyższych terroryzm, tutaj w nowej, żonglującej moralnością wersji.
Leżąc pod słońcem Toskanii wyrywaliśmy sobie z dziewczyną tą książkę jak tylko zobaczyliśmy że drugie przeczytało już ustalony przydział 20 stron. Wchodziła tak dobrze jak tamtejsze młode wino.
Pomysł niczym z serialu Black Mirror. Nasza przyszłość, czy raczej już teraźniejszość. Social media jako dominująca forma przekazu, powszechna znieczulica obywateli, kulawy system...
2017-08-15
Druga książka Mroza, tudzież Mróza, nie wiem jak odmienić, przeczytana i po raz drugi dostałem prawym podbródkowym, który choć nie był tak mocny jak przy "Wotum nieufności", to dotrwałem do końca rundy zamroczony niczym Mroczek, obojętne który. Porównanie, zważywszy że obijany bokser będąc na linach, na miękkich nogach, modli się o gong na przerwę, nietrafione. Ja po tym bolesnym strzale z niecierpliwością czekam na dalszy łomot.
Autor ucieka od porównań z Suits (serial o prawnikach), niepotrzebnie. Serial rewelacyjny, nie ma co się wstydzić. Bohaterzy tylko inni, bo tam dwóch facetów, a tu facet i babeczka. Oby romansu z tego nie było bo niepotrzebny.
Duży plus za to że duża kancelaria adwokacka jest w Warszawie, wychowałem się tu i fajnie się czyta o miejscach w których bywam. Czytelnikom z innych miast będzie to wisieć :)
O akcji, treści książki, w swoich wynurzeniach zwykle nie piszę bo i po co. Każdy ciekawy znajdzie sobie bez problemu. Napiszę tylko, że chwyt na obrońców z urzędu (nasi bohaterowie), z góry stojących na przegranej pozycji w sprawie o morderstwo, oraz samo zakończenie książki to strzał nie w 10, ale w potrójną 20.
Wkurzały mnie tylko papierosy. Jarają ciągle i wszędzie. Sam nie jaram i nie lubię gdy jarają w książkach, takie moje zboczenie, nie umiem wtedy do końca zżyć się z postacią. Czytelnikom jarającym będzie to wisieć :)
I prawniczego bełkotu się nie bójcie. Jest go tu trochę, ale w ilości na tyle zjadliwej, że gdy już bełkot się zaczynał, to nie zasypiałem w jego połowie.
Druga książka Mroza, tudzież Mróza, nie wiem jak odmienić, przeczytana i po raz drugi dostałem prawym podbródkowym, który choć nie był tak mocny jak przy "Wotum nieufności", to dotrwałem do końca rundy zamroczony niczym Mroczek, obojętne który. Porównanie, zważywszy że obijany bokser będąc na linach, na miękkich nogach, modli się o gong na przerwę, nietrafione. Ja po tym...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-08-24
Nie oglądajcie filmu, szkoda czasu, chyba że lubicie patrzeć na tą ładną francuską aktorkę. Książka bije film na głowę. Na razie najlepsza z pozycji autora i pewnie tak długo zostanie.
Nie oglądajcie filmu, szkoda czasu, chyba że lubicie patrzeć na tą ładną francuską aktorkę. Książka bije film na głowę. Na razie najlepsza z pozycji autora i pewnie tak długo zostanie.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-10-02
Ej Yo! Tak pozdrawiają się na filmach czarnoskórzy, wypada się tak wyrazić dzisiaj, czy to podchodzi pod obrazę? Dla asekuracji w takim razie, Jo, Jo Nesbo, wiem, że śledzisz te wpisy na Lubimy Czytać. Pisz dalej jak piszesz. Czyta się te Twoje książki. Jo.
Ej Yo! Tak pozdrawiają się na filmach czarnoskórzy, wypada się tak wyrazić dzisiaj, czy to podchodzi pod obrazę? Dla asekuracji w takim razie, Jo, Jo Nesbo, wiem, że śledzisz te wpisy na Lubimy Czytać. Pisz dalej jak piszesz. Czyta się te Twoje książki. Jo.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-09-15
Pojedynek Norwegia - Szwecja mógłby być teraz taki pasjonujący. Nesbo tą książką równa do poziomu twórcy Millenium, a następnymi pewnie go przeskoczy. Szkoda, że Larsson nie może już podjąć rękawicy...
Pojedynek Norwegia - Szwecja mógłby być teraz taki pasjonujący. Nesbo tą książką równa do poziomu twórcy Millenium, a następnymi pewnie go przeskoczy. Szkoda, że Larsson nie może już podjąć rękawicy...
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-03-17
Jo Nesbo. Skrytykowałem nieco jego pierwsze literackie podrygi i widać że facet wziął to do siebie:)
Druga część jest o Nesbo... niebo lepsza. Kryminał, wiadomo, ktoś kogoś zabił, dowody wskazują na kogoś tam, albo na nikogo nie wskazują, śledztwo, ukrywanie prawdy przez wysoko postawionych. Standard. Koła nie wymyśli.
Ale jak to jest napisane...no rewelacja. Dialogi, dowcip przeszyty szyderą którą uwielbiam, wreszcie opisy miejsc dzięki którym można się poczuć jak na wycieczce z Cejrowskim.
Dodatkowo fajny jest brak maniery, którą ma wielu pisarzy, a mianowicie polegającej na powtarzaniu w kółko tych samych wtrąceń w dialogach. Przyjemnie się czyta gdy autor nie buduje dialogów niczym 10 latek, w stylu:
- coś tam coś tam - powiedział trochę zbyt głośno Hole
- e tam, aj tam - warknęła Liz
- bym tra lala - stwierdził sucho Nho
Autorzy, naprawdę nie trzeba zawsze tłumaczyć czytelnikowi jak krowie na rowie, jakie emocje wyrażają bohaterowie wymieniając zdania. Często da się to wywnioskować.
Naprawdę, super książka.
Jo Nesbo. Skrytykowałem nieco jego pierwsze literackie podrygi i widać że facet wziął to do siebie:)
Druga część jest o Nesbo... niebo lepsza. Kryminał, wiadomo, ktoś kogoś zabił, dowody wskazują na kogoś tam, albo na nikogo nie wskazują, śledztwo, ukrywanie prawdy przez wysoko postawionych. Standard. Koła nie wymyśli.
Ale jak to jest napisane...no rewelacja. Dialogi,...
Mam przeczucie graniczące z pewnością, przy całej mojej sympatii do bohatera, że w dłuższej formie, powieści powiedzmy na 800 stron, nie dotrwałbym do połowy. To jak Jakub Wędrowycz Pilipiuka, też śmieszy, ale od przybytku bywa że jednak głowa boli. I chyba tak samo myślał autor.
Powód jest prosty, czytając książkę, chcąc nie chcąc wchodzimy w postać bohatera, zaczynamy żyć jego życiem, w jakimś stopniu obsadzamy się w jego roli. Trudno abym utożsamiał się z wariatem, choćby nie wiem jak zabawnym, tak samo jak nie pomyślę jak to cudownie byłoby być taką Anią z Zielonego Wzgórza.
Bardzo fajna jako przerywnik od poważniejszej literatury.
Mam przeczucie graniczące z pewnością, przy całej mojej sympatii do bohatera, że w dłuższej formie, powieści powiedzmy na 800 stron, nie dotrwałbym do połowy. To jak Jakub Wędrowycz Pilipiuka, też śmieszy, ale od przybytku bywa że jednak głowa boli. I chyba tak samo myślał autor.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPowód jest prosty, czytając książkę, chcąc nie chcąc wchodzimy w postać bohatera, zaczynamy...