Czytamy w Święta
Przed nami chwila oddechu, bo zaczynamy długi, a dla niektórych nawet świąteczny weekend. A to oznacza, że wybór lektur musi być naprawdę staranny. Zespół Lubimyczytać nie czekał na Zajączka i jego książkowe podarunki, od razu wybrał lektury, które idealnie nadadzą się do malowania pisanek, jak i odpoczynku w plenerze po obfitym śniadaniu. A z jakimi książkami użytkownicy i użytkowniczki serwisu spędzą Święta? Spokojnych Świąt Wielkanocnych, pełnych niesamowitych lektur i Zająca, który przyniesie kolejne niesamowite opowieści od zespołu Lubimyczytać!
Najbliższy weekend wydłuża się o poniedziałek. Niektórzy z nas będą świętować i objadać się wielkanocnymi potrawami, inni złapią czekoladowe zające lub oddech po intensywnym tygodniu pracy, ale jestem przekonana, że wszyscy, którzy tworzą społeczność Lubimyczytać będą czytać. Zamierzam spędzić najbliższe dni w gronie najbliższych, a wieczorami będę przenosić się w majestatyczne Himalaje do doliny Parwati.
To miejsce okala nimb tajemniczości i grozy, ponieważ bez wieści przepadło w nim kilkunastu młodych podróżników (niektóre źródła podają, że nawet kilkudziesięciu). Kilka lat temu śledziłam historię zaginięcia tam młodego podróżnika - Bruna Muschalika, który po studiach w roku 2015 dostał pierwszą pracę w jakieś międzynarodowej firmie w Krakowie i jeszcze przed jej rozpoczęciem wyjechał w podróż marzeń do Indii, właśnie do doliny Parwati. Tam był widziany po raz ostatni przez kierowcę autobusu. Jego ojciec zorganizował poszukiwania na wielką skalę, jednak do dzisiejszego dnia nie wiadomo, co się z Brunem stało. Reportaż wydawnictwa Czarne „Zagubiony w Dolinie Śmierci” opisuje inną, ale bardzo zbliżoną historię, która wydarzyła się w tym samym miejscu. „Jednym z zaginionych w dolinie Parwati jest Justin Alexander, Amerykanin, który zrezygnował z pracy w korporacji i z plecakiem wyruszył w świat. Swoje przygody relacjonował w mediach społecznościowych, z czasem stając się zakładnikiem wykreowanego wizerunku obieżyświata. Spał po jaskiniach w poszukiwaniu sensu życia, ale jednocześnie rozpaczliwie szukał zasięgu, żeby wrzucać do sieci nie zawsze prawdziwe relacje. W jednym z postów napisał, że rusza ze swoim guru na pielgrzymkę w Himalaje, by uczyć się jogi i medytacji. Nigdy nie wrócił”.
Do tej pory o zaginionych z doliny Parwati nic nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że jest to miejsce, w którym działa miejscowa mafia handlująca haszyszem, a sama dolina wciąż swoim pięknem przyciąga kolejnych śmiałych podróżników. Chyba wolę o niej poczytać, niż tam pojechać…
Czytelnikom, którzy świętują życzę Wesołych Świąt i wszystkim dobrych oraz bezpiecznych podróży z ciekawymi książkami.
„Dom nad błękitnym morzem” to jedna z tych książek, które tylko bierzesz do ręki i od razu czujesz sól w ustach i ożywczy zapach wody. Akurat moja głowa potrzebuje przewietrzenia morskim wiatrem, żeby pozbyć się starych, niepotrzebnych myśli, które zalegają po zimie i zasilić się świeżością oraz lekkością przywianą z dalekiej przestrzeni. Zastanawiam się właśnie, dlaczego jakoś nigdy nie nudzą nam się wędrówki plażą i wypatrywanie muszelek i kamieni. Może sięgając po muszle, czujemy się obdarowani przez morze i gdzieś tam głęboko coś nam podpowiada, że to prezenty wybrane specjalnie dla nas…
Tak samo potrafią obdarowywać książki, wędrujemy tam, dokąd zaprowadzą nas słowa, odnajdując po drodze magię i wzruszenie – jeśli ich akurat potrzebujemy. Ja akurat zdecydowanie potrzebuję, a skoro magię w dodatku otacza woda, to mam już wszystko! Dlatego sięgam po „Dom nad błękitnym morzem”, na który w naszym tegorocznym plebiscycie w kategorii „fantastyka młodzieżowa” zagłosowało 1488 osób, co już samo w sobie jest doskonałą rekomendacją. Tylko jedno mnie martwi, ostatnio czytałam głównie literaturę dziecięcą, a książka TJ Klune to już jednak literatura młodzieżowa.... I co ja mam o tym myśleć? Lata lecą? E tam, pierwsze słyszę.
Chyba, każdy z nas cieszy się na krótką przerwę od pracy i obowiązków. Weekend świąteczny będzie dla mnie czasem na nadrobienie zaległości czytelniczych. Cieszę się niezmiernie, gdyż wyjadę na kilka dni do małego domku na wsi. Nie będę gotować, piec, sprzątać tylko odpoczywać i czytać. Zabiorę ze sobą „Andromedę”, kolejną książkę - mojej ostatnio ulubionej autorki - Therese Bohman.
Bohaterka powieści to młoda dziewczyna, która zaczyna staż, a następnie dostaje stałą pracę w wydawnictwie. W pewnym sensie wejdę w świat w którym również i ja na co dzień funkcjonuje.
Lubię kobiece bohaterki, lubię też autorki kobiety, dlatego mam nadzieję spędzić dobrze czas z tymi kobietami.
Pomijając już fakt, że to ja musiałam wszystkich zagonić do podzielenia się swoimi świątecznymi lekturami (Anita dla przykładu, na mój widok uciekała mamrocząc „kurde jeszcze to muszę napisać”), to sama marudziłam, że kompletnie nie mam pomysłu, za jaką lekturę zabrać się w nadchodzące dni. Ostatecznie stwierdziłam, że czas na losowanie. Ułożyłam stosik i zamknęłam oczy.
Po dokładnym przejrzeniu hałd wstydu, które zalegają mi w mieszkaniu i sprawdzają trwałość mojej podłogi, wybrałam 5 książek. Nie oszukujmy się i tak pewnie później ten stos między śniadaniem wielkanocnym a obiadem sześć razy rozgrzebię, ale wybierzmy chociaż jedną, którą bezapelacyjnie muszę przeczytać. W szranki stanęły naprawdę mocni zawodnicy: „Mężczyzna imieniem Ove”, „Fizyka smutku”, „Berta Isla”, „Krótkie wywiady z paskudnymi ludźmi” i „Powieść lekarska”. Rozumiecie teraz moją rozterkę? Sami potencjalni ulubieńcy i tylko kilka dni wolnego. Ostatecznie zamknęłam oczy i… wylosowałam. Swoją przygodę z Davidem Fosterem Wallace`em zaczęłam od falstartu. Nie polubiłam się z „Bladym królem” i oddałam tę książkę, chcąc zrobić miejsce na inne pozycje. Celestyna jednak się nie poddaje (to ona zresztą przygarnęła mojego „Bladego króla”) pożyczyła mi „Krótkie wywiady z paskudnymi ludźmi”, a ja do pożyczonych książek mam jednak specjalny stosunek. Staram się nie trzymać ich jakoś długo, zresztą akurat jej polecajki w tym roku wybitnie do mnie trafiały – „Zielone sari”, „Nieśmiertelność” to książki, które na spokojnie mogę podać jako najlepsze w tym roku. Dlatego po śniadaniu wielkanocnym zabieram się za czytanie. No, chyba że moją uwagę odciągną książkowe prezenty od zajączka.
Z czym kojarzy Wam się przedświąteczny czas? Większość z Was pomyśli pewnie o gotowaniu, pieczeniu, sprzątaniu… Mnie ostatnio kojarzy się z Kingą. Nasza dzielna koleżanka z biura, w tygodniu poprzedzającym święta, bierze na swoje barki niełatwe zadanie. Uwierzcie mi — zebranie od większości pracowników materiałów do „Czytamy w święta” to naprawdę ciężka praca! Każdy jest chętny do współpracy, ale czasem ciężko znaleźć chwilę na twórcze pisanie. Kinga mistrzowsko opanowała wymowne rzucanie spojrzeń znad kubka z herbatą. Człowiek od razu wie, że to najwyższy czas na wybranie książki i napisanie o niej kilku słów!
Tak naprawdę jestem wdzięczna Kindze — bo w ten sposób motywuje mnie do wybierania samych zacnych tytułów. Tym razem skorzystałam z polecenia Celestyny — koleżanki, która siedzi przy biurku obok i skrycie podkochuje się w filozofach. Tym razem podsunęła mi książkę idealną na te dziwne czasy, które pokazały nam, że wszystko szybko się zmienia, że ramy znanej nam rzeczywistości wcale nie są takie pewne. W czasach kiedy pojawia się wiele niejasności, pytań bez odpowiedzi i ciężko znaleźć cel — Tomasz Stawiszyński stworzył reguły. „Reguły na czas chaosu”. Każdy rozdział to filar, którego możesz się chwycić, uruchomić krytyczne myślenie i spojrzeć na rzeczywistość z dystansem.
Mam nadzieję, że w te święta dowiem się, jak myśleć racjonalnie w tym rozemocjonowanym świecie.
Ktoś powiedział Święta? Wolne?
Doskonale się składa, i tak od dłuższego czasu planowałam ucieczkę. I to w wielkim stylu. Nie mówcie nikomu, ale zamierzam na te kilka dni zapaść się pod ziemię. W pilnych sprawach należy mnie szukać w Królestwie Sześciu Księstw, chociaż uprzedzam, że łatwo mnie nie znajdziecie. Będę biegać gdzieś tam z Fitzem i szczeniakami, od czasu do czasu uratuję może jakieś królestwo, ale to tylko jeśli znajdę siły i chęci. Jeśli ich zabraknie, to po prostu zadowolę się powolnymi, całkowicie majestatyczni opisami przyrody przepełnionej magią i wrażliwością.
Jakie jeszcze mam plany? Żadne konkretne, byleby powoli. Wpadnę może do jakiejś karczmy, wiadomo, po wino i bochen chleba z serem. Postaram się też odnaleźć w nadwornych spiskach, typowe sprawy, kto i gdzie chcę przejąć władzę, kto kogo planuje z zimną krwią wyłaczyć z gry. Tak, właśnie tego mi potrzeba, klasycznego płynącego z wolna fantasy, a Robin Hobb jest w tym gatunku niezastąpiona.
W ostatnim czasie muszę przyznać, czytam mniej niż w ciągu ostatnich miesięcy. Co jest przyczyną? Chwilo wzmożona miłość do muzyki, która zawsze stała w cieniu literatury. Żeby jednak do żadnej rewolucji nie doszło i aby książki wciąż pozostawały na niekwestionowanym miejscu pierwszym wśród moich zainteresowań, w święta planuję w końcu przysiąść do lektury. I to zapowiadającej się całkiem interesująco. Po tym, jak ostatnio – jeśli sięgałam po książki – to wybierałam moje guilty pleasures – kryminały, teraz czas przyszedł na reportaż.
Nie czytałam jeszcze żadnej propozycji od Wydawnictwa Szczeliny, mimo że niemal wszystkie wydają mi się sięgnięcia po nie. Zacznę od książki „Węgry na nowo. Jak Viktor Orbán zaprogramował narodową tożsamość” Dominika Héjja, Polaka o węgierskich korzeniach, doktora politologii, dziennikarza, analityka, który w swojej pracy skupia się w dużym stopniu właśnie na węgierskiej polityce. Jestem ciekawa tej lektury i boję się jej. Autor przedstawia bowiem w swojej książce cały proces dochodzenia Orbána do władzy, pisze o tym, jak politykowi udało się przeprogramować węgierskie społeczeństwo i tożsamość narodową. Lektura zapowiada się więc wciągająco, ale i niespokojnie.
Takie to: święta, nie-święta. Ledwo zje się jajko, spsika rodzeństwo wodą z pistoletu, a już wracają obowiązki, budziki i kawa na zaspane oczy. Do czytelniczych planów podchodzę więc racjonalnie i w świąteczny dni złapię za maleństwa.
Chce mi się Dukaja. Przeokropnie chce mi się Dukaja. A że ponad 1000-stronicowy „Lód”, chociaż zapowiadający się nadzwyczajnie, to zdecydowanie nie książka na trzydniową Wielkanoc, w trakcie ostatniej wizyty w księgarni wymogłem na ukochanej kupno „Katedry”, która chodzi za mną, odkąd poznałem twórczość Tomka Bagińskiego. A więc: żadnego tam trzepania dywanów. W piątek rozkładam się z Dukajem.
Jeśli wszystko dobrze pójdzie, sięgnę jeszcze po Murakamiego. „Porzucenie kota. Wspomnienie o ojcu” to już naprawdę miniaturka. 80 stron poprzecinanych rysuneczkami. Ale, ale – cóż z tego, że miniaturka, skoro zdaniem krytyków to jeden z najważniejszych tekstów pisarza, a nawet klucz do zrozumienia jego utworów. A w tym wszystkim – miłość do kotów i książek.
Będzie fajnie.
Zaczytanych świąt!
Wiele razy zdarzyło mi się rozchorować tuż przed Świętami. Mogłam wtedy nie uczestniczyć w gorączce przygotowań, leżeć pod pierzyną i odmawiać ścierania kurzu. W tym roku choroba złapała mnie wcześniej więc udział w porządkach raczej mnie nie ominie. Chorując dużo czytałam. Różnorodność była ogromna: romans, wspomnienia, kryminał, literatura piękna. Nawet książka teologiczna. Pozostaje więc pytanie co czytać w Wielkanoc?
Postanowiłam sięgnąć po dwie książki, które budzą skrajne emocje: zarówno wśród użytkowników Lubimyczytać, jak wśród Redakcji LC.
„Zanim wystygnie kawa” i „Nim dojrzeją maliny” mają bardzo zróżnicowane opinie: od zachwytów i wzruszeń do rozczarowania. Jestem ciekawa, w której grupie się znajdę po ich przeczytaniu. Jestem też pełna obaw jak opinia, pozytywna bądź negatywna będzie świadczyć o mnie jako czytelniku: jeśli mi się spodoba to znaczy, że się nie znam? Jeśli ocenię źle to znaczy, że nie doceniam ich kunsztu?
Na pewno te tytuły dostarczą mi dużo wrażeń. Tylko jakich? Nie mogę się doczekać rezultatu.
Święta to dobry czas, aby choć trochę nadgonić zaległą literaturę. Pierwszą pozycją na liście jest książka „Jak zmieścić całą starożytność w jednej windzie” wydawnictwa HI:STROY. Ma ona formę rozmowy dwóch nieznajomych. Jeden jest archeologiem, drugi nie. Sprawia to, że fakty historyczne podane są w prostej przystępnej dla „śmiertelnika” formie.
Z opisu wynika, że w tej „książce znajdziesz odpowiedzi na pytania, które zawsze chciałeś zadać. I na te, które nawet nie przyszły ci do głowy:
• Dlaczego na Krecie niektóre kobiety brały pod pachę po dwa węże i ruszały z nimi w miasto, i to z nagim biustem?
• Czym są te całe Cyklady?
• Czy Spartanie faktycznie byli tak twardzi, jak twierdzą historycy, czy to tylko dobry PR?”
Jako miłośnik historii znam już odpowiedzi na większość pytań, ale ciekawy jestem jak autor Theodore Papakostas, podchodzi do wpływu starożytności na współczesność i czy uda się mu zaskoczyć mnie nowymi ciekawostkami.
Mam nadzieję, że książka pozwolili mi, choć na chwile odjeść od świątecznego stołu i telewizyjnych hitów.
A jeśli jesteście ciekawi tej książki, ale księgarnie są już zamknięte, to na stronie Ciekawostki Historyczne zajdziecie jej fragment!
[kk]
komentarze [225]
W święta skończyłam "Żniwa zła" Roberta Galbraitha i zaczęłam "Prawiek i inne czasy" Olgi Tokarczuk.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niewiele mi się udało poczytać...Było rodzinnie, relaksacyjnie ( morsowanie, spacery) 😀
Ale...skończyłam Seks, książki i pieniążki
Skończyłam dziś Polska Jagiellonów. Tom I i zabieram się za Rowerem przez Polskę w ruinie.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postCzytam Północ w Everwood & Błyskawica. Historia Wandy Traczyk-Stawskiej, żołnierza powstania warszawskiego
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Ja wybrałam coś lekkiego, dla odprężenia 😊 Niemożliwa para
A do tego kontynuuję moje kwietniowe wyzwanie czytelnicze Mój język prywatny
I w międzyczasie zaczytuję się w drugiej części fenomenalnego wstępu do geopolityki Potęga geografii, czyli jak będzie wyglądał w przyszłości...
Alena Mornstajnova PUSTA MAPA, a jutro może SYCYLIJSKIE LWY?
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Czytam Na szkarłatnych morzach, Dom (nie)spokojnej starości, Po drugiej stronie różdżki, słucham Zaułki St. Naarten.
Radosnych Świąt
Wesołych Świąt :)
Nie wiem ile i czy uda mi się coś przeczytać, bo będę w gościach i u mnie także będą goście. Jak znajdę czas to wybiorę coś z tych pozycji: Book Lovers lub Baronowa Blixen lub Lion. Droga do domu
Właśnie skończyłam Pocałunek stali, słucham zadziwiająco ciekawą Sezonowa miłość i planuję zacząć Poniedziałek zaczyna się w sobotę
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postŚwiatłość i mrok i Na oczach wszystkich lub Nim dojrzeją maliny
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post