rozwińzwiń

Zielone sari

Okładka książki Zielone sari Ananda Devi
Okładka książki Zielone sari
Ananda Devi Wydawnictwo: Wydawnictwo w Podwórku literatura piękna
240 str. 4 godz. 0 min.
Kategoria:
literatura piękna
Tytuł oryginału:
Le sari vert
Wydawnictwo:
Wydawnictwo w Podwórku
Data wydania:
2018-10-25
Data 1. wyd. pol.:
2018-10-25
Liczba stron:
240
Czas czytania
4 godz. 0 min.
Język:
polski
ISBN:
9788364134258
Tłumacz:
Krzysztof Jarosz
Tagi:
Mauritius literatura maurytyjska
Średnia ocen

7,5 7,5 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,5 / 10
242 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
3489
803

Na półkach: , , ,

Wejść w psychikę i przedstawić w tak obrazowy sposób tok myślenia starego i zramolałego sadysty- mistrzostwo świata!

Nie sądziłam, że książka o tak przyjemnym i w sumie neutralnym tytule ukaże mi światopogląd chorego z nienawiści do kobiet, ale i do siebie samego starca stojącego jedną nogą nad grobem.

To ogromne wyzwanie i przeżycie tak "posiedzieć" sobie w czyimś umyśle i poczytać sobie jego dywagacje na temat...

Autorka czekała z opublikowaniem tej powieści 20 lat, jak widać tyle było trzeba. Dojrzewała do wydania i ostatecznej redakcji Zielonego sari, co wyszło jej według mojej opinii koncertowo.

W tej opowieści zawartych jest przynajmniej kilka życiowych prawd o życiu z przemocowcem pod jednym dachem, ojcem, który okazał się być "pożeraczem duszy i ciała kobiet w swojej rodzinie".

Bezimienność żony i zięcia, motyw płomienia, kastowość, wielobarwne Indie...

Polecam, warto.

Wejść w psychikę i przedstawić w tak obrazowy sposób tok myślenia starego i zramolałego sadysty- mistrzostwo świata!

Nie sądziłam, że książka o tak przyjemnym i w sumie neutralnym tytule ukaże mi światopogląd chorego z nienawiści do kobiet, ale i do siebie samego starca stojącego jedną nogą nad grobem.

To ogromne wyzwanie i przeżycie tak "posiedzieć" sobie w czyimś umyśle...

więcej Pokaż mimo to

avatar
16
2

Na półkach:

Stary dziad umiera i prowadzi monolog przez 200 stron. Na końcu ginie. Ciężka lektura, do momentu wciągająca. Pod koniec monotonna, ale nie żałuję spędzonego czasu.

Stary dziad umiera i prowadzi monolog przez 200 stron. Na końcu ginie. Ciężka lektura, do momentu wciągająca. Pod koniec monotonna, ale nie żałuję spędzonego czasu.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
306
306

Na półkach:

Książka której nie da się czytać... Przeczytałem i dotrwałem do końca aby napisać uczciwą recenzję. Dałem 1 punkt ponad najmniejszą ocenę gdyż z trudem wysupływana historia z słowolejstwa autora sprawiała, że chciało się poznać zakończenie.

Poza historią - główną część powieści stanowią zdania, które żeby zrozumieć należy analizować niczym wiersz. Jednak ile można "rozkładać" tekst nie do ogarnięcia dłuższy niż przeciętny utwór tego typu...

Żaden temat w literaturze nie jest wart, aby poznając go męczyć się. Trudna do zrozumienia książka nigdy nie jest jedyna w danej tematyce. Dlatego, nie zdradzając o czym jest ta powieść, daj sobie z nią spokój - jest wiele świetnych książek z których zdobędziesz wiedzę o świecie z wypiekami na twarzy.

Książka której nie da się czytać... Przeczytałem i dotrwałem do końca aby napisać uczciwą recenzję. Dałem 1 punkt ponad najmniejszą ocenę gdyż z trudem wysupływana historia z słowolejstwa autora sprawiała, że chciało się poznać zakończenie.

Poza historią - główną część powieści stanowią zdania, które żeby zrozumieć należy analizować niczym wiersz. Jednak ile można...

więcej Pokaż mimo to

avatar
191
74

Na półkach: ,

Myślałam, że najbardziej nacechowana negatywnie książka tego roku już za mną. Pomyliłam się. Teraz będzie ich dwie.

Powieść jest monologiem umierającego człowieka. Główny bohater chwali się swoimi sadystycznymi zachowaniami, wzbudzając w Czytelniku jak najgorsze uczucia. Bissam Sobnath posiada jedno imię i wiele twarzy. To starzec, który nawet u swego kresu chce uprzykrzać życie córce i wnuczce. Bissam Sobnath to uosobienie przemocy rodzinnej, patriarchatu, mizoginii i nienawiści do kobiet.

Aż trudno uwierzyć, że pod taką subtelną okładką ukrywa się przerażająca treść. Powieść pozbawia kolorów i pasji życia (czego symbolem jest ów zielone sari),nie tylko bohaterki ale również Czytelnika. Mój wewnętrzny krzyk na nic się tu zdał i również nic by nie zmienił - ta historia została już opowiedziana.

Książka ma zaledwie 200 stron i spokojnie można by było przeczytać ją w jeden wieczór (o ile nerwy pozwolą). Niezwykle brutalna i dosadna. Dobrze się czyta, w 100% to dzięki tłumaczowi - wykonał świetną robotę. 😉 Podobały mi się również wstawki opisujące Mauritius. Tak, ta wyspa to nie tylko lazurowe wody Oceanu Spokojnego.

Myślałam, że najbardziej nacechowana negatywnie książka tego roku już za mną. Pomyliłam się. Teraz będzie ich dwie.

Powieść jest monologiem umierającego człowieka. Główny bohater chwali się swoimi sadystycznymi zachowaniami, wzbudzając w Czytelniku jak najgorsze uczucia. Bissam Sobnath posiada jedno imię i wiele twarzy. To starzec, który nawet u swego kresu chce...

więcej Pokaż mimo to

avatar
36
36

Na półkach:

Doktor Bissam Sobnath mógłby liczyć na podium w kategorii „najbardziej odrażający narrator, z jakim kiedykolwiek miałam nieprzyjemność obcować”. To istny potwór, człowiek bijący jeśli nie olimpijskie, to przynajmniej krajowe rekordy podłości, okrucieństwa, zadufania w sobie, zakłamania i bezwzględności. Nawet w podeszłym wieku, niemal przykuty do łóżka i zdany na łaskę córki, myśli nie o tym, jak błagać ją o wybaczenie za nieludzkie traktowanie jej i jej matki, lecz o tym, w jaki jeszcze sposób mógłby skrzywdzić swoją Kitty: zmanipulować, zranić, skłócić z dzieckiem, ukarać za nie dość czołobitne uwielbienie ojca, „Doktera-Boga”. Przydomek „Dokter-Szatan” byłby bardziej na miejscu.
BOHATEROWIE. Teoretycznie jest ich trójka: chory na raka Bissam leży w łóżku, córka Kitty pielęgnuje go, a wnuczka Malika przybywa na wezwanie matki, nieświadoma, że chodzi o pomoc w opiece nad dziadkiem, którego słusznie uważa za skończonego łotra, mizogina i sadystę. W praktyce jednak mamy tu jeszcze czwartą bohaterkę, od dawna nieżyjącą, ale wciąż obecną w myślach wszystkich tych postaci: żonę Bissama, „kobietę fajerwerk”, o której Kitty i Malika wiedzą tylko, że była piękna, lubiła się śmiać i zmarła w połogu, po wydaniu na świat drugiego dziecka. Przemyślenia Bissama, jego wspomnienia, sny, fantazje oraz rozmowy toczone z córką i wnuczką pozwalają wbrew jego woli narysować o wiele dokładniejszy portret bezimiennej zmarłej, powoli odsłaniają przed nami okrutną prawdę o przeszłości: przeinaczanej, zakłamywanej, wymazywanej. Żeby nie zdradzić zbyt wiele, nie będę się rozwodzić nad szczegółami, powiem tylko, że recenzent, którego zdaniem Bissam Sobnath – gdyby stanął przed sądem i został skazany za swoje uczynki – zapłaciłby co najwyżej „jakieś kary umowne”, albo przeczytał tę powieść niezbyt dokładnie, albo ma maurytyjski wymiar sprawiedliwości za niebywale pobłażliwy.
FABUŁA. Przez całą powieść właściwie nie wychodzimy z sypialni Bissama (chyba że po to, by wykąpał się w wannie) i teoretycznie nie dzieje się prawie nic. Dokter nie ma już przyszłości. Ma jednak przeszłość, a to, co się w niej działo, pozostawiło niezagojone rany. Razem z Kitty i Maliką próbujemy wyciągnąć z Bissama prawdę o historii jego życia rodzinnego, czekamy, aż mimowolnie z czymś się zdradzi. Przed naszymi oczami stają kolejne sceny, urywki wspomnień, z których stopniowo składamy pełniejszy obraz. Pojedyncze, z pozoru mało znaczące zdania (np. o baśniach opowiadanych Kitty przez krewną czy pojawiającej się u niej egzemie) z czasem odsłaniają drugie, potworne dno.
KOMPLEKSY. Zarówno Bissam Sobnath, jak i jego żona mają pochodzenie hinduskie, ale nie wywodzą się z tej samej kasty. Ich małżeństwo było pewnego rodzaju mezaliansem: niskie urodzenie Bissam musiał zrekompensować prestiżem studiów w Europie i zawodu lekarza. Wykształcony, wzbogacony, otoczony szacunkiem pacjentów i ożeniony z pożądaną kobietą, której mu zazdroszczono, w głębi duszy pozostał jednak tym, kim był dawniej: niedojrzałym chłopcem żyjącym w biedzie i szarzyźnie, przepełnionym gniewem, zawiścią i poczuciem niesprawiedliwości. W uszach Sobnatha nieustannie rozbrzmiewa wyimaginowany drwiący śmiech ludzi, którzy nim gardzą: nie można flirtować z córką Doktera ani podać mu talerza z obiadem tak, żeby stary degenerat nie uznał tego za wyrafinowaną formę szyderstwa. Aby nie czuć się gorszym od innych, nieustannie ich poniża, szuka cech, które mogłyby w jego wyobrażeniu uczynić z nich ludzi kategorii gorszej niż jego własna. Argumentem może być wszystko: płeć, zawód, rasa, sylwetka, orientacja seksualna, potrzeba bycia kochanym, nawet to, że się młodo umarło (czyli – w rozumieniu Sobnatha – niejako przegrało w wyścigu życia). Piekło kompleksów Bissama to studnia bez dna: cokolwiek się dla niego uczyni, nie zasłuży się na jego wdzięczność, i cokolwiek się od niego wycierpi, nadal w jego mniemaniu nie będzie się ofiarą.
MAURITIUS. Nigdy wcześniej nie czytałam powieści autora pochodzącego z tego kraju… i właściwie mam wrażenie, że się to nie zmieniło. Nie znajdziecie w tej książce zbyt wiele egzotyki: właściwie tylko dwa epizody (żeby uniknąć spoilerów, powiem o nich „epizod krowy” i „epizod zamieszek”) ukazują nam specyfikę regionu. Cała reszta jest tak uniwersalna, że gdyby sari zamienić na sukienki, ryż na ziemniaki, arrow-root na kleik, wetywerię na wierzbowe kotki, a wymawiane z kreolska „Dokter” na „Doktór”, rzecz spokojnie mogłaby się dziać w Polsce. Brutalna przemoc domowa jest tu osadzona raczej w psychice aniżeli w kulturze (znamienne, że Sobnath kształci się w Europie).
POSŁOWIE. Sama nie wiem, czy zalecać jego lekturę, czy ją odradzać. Z jednej strony można tam znaleźć ciekawe uwagi o twórczości Devi (i dowiedzieć się, że wbrew temu, przy czym się upierają niektórzy recenzenci, można napisać książkę o ojcu potworze, gdy samemu ma się ojca jak z bajki). Z drugiej strony, o ile dobrze się orientuję, po polsku wydano dotąd zaledwie 4 książki Devi i nie widzę powodu, dla którego autor posłowia zdradza w nim fabułę chyba wszystkich pozostałych: nie jej ogólny zarys, tylko całą fabułę ze szczegółami i zakończeniem włącznie! Spokojnie dałoby się omówić powracające w książkach tej autorki motywy bez takiej drobiazgowości.
SARI. Najważniejsze jest oczywiście to tytułowe, zielone sari, które matka Kitty miała na sobie w dniu śmierci , sari, w którego odcieniu można dojrzeć zarówno „zieleń porannej wody”, jak i barwę gnijących zwłok. Ale to niejedyne sari odgrywające w powieści istotną rolę! Jest także sari noszone przez żonę Bissama w dniu ich pierwszego spotkania, czerwone jak oglądane przez nią sztuczne ognie; sari żółte, w którym poszła z mężem na ślub znajomych i w którym zdawała się być „chodzącym płomieniem”; sari błękitne, „o ton jaśniejsze niż niebo na początku zimy”, w którym Dokter widzi żonę, gdy wraca od nieuleczalnie chorego pacjenta; sari różowe, ozdobione srebrnymi cekinami, w którym urodą olśniewa Kitty. Wszystkie te piękne stroje w radosnych, tęczowych barwach symbolizują różne pozytywne aspekty kobiecości: ciekawość świata, miłość małżeńską i macierzyńską, radosną, niespożytą energię. I wszystkie one wcześniej czy później muszą paść ofiarą agresji Doktera: cięte, palone, rozdzierane na strzępy, odbierane, zakazywane. Bezpieczne jest tylko „niezgrabne sari z szarej bawełny”, symbol kobiecości ujarzmionej i zdeptanej: to w nim Dokter pragnie oglądać swoją żonę, chce dosłownie pozbawić jej życie kolorów. Ale zielone sari powraca we wspomnieniach i snach Bissama, walczy, by opowiedzieć nam historię swojej właścicielki.
WADY. Powieść jest bardzo dobra, ale według mnie byłaby rewelacyjna, gdyby autorka w dwóch kwestiach nie przesadziła. Po pierwsze: jak słusznie napisali już inni recenzenci, książka jest za długa. Wszystkie wydane u nas książki Devi mają podobną objętość (około 200 stron) i zastanawiam się, czy to przypadek, czy też autorka skłonna jest uważać, że 150 stron to objętość niegodna książki. Niektóre rozmyślania Doktera (choćby o Marie-Rose czy losie współczesnych mężczyzn) są niemiłosiernie przeciągnięte i pełne powtórzeń, przez co ukryte w nich trafne spostrzeżenia i celne porównania rozpływają się w morzu banału. Po drugie: autorka najwyraźniej nienawidzi Doktera równie mocno jak on bliskich sobie kobiet, bo przesadza w odmawianiu mu jakichkolwiek zalet na jakimkolwiek polu. W miarę rozwoju akcji (o ile strumień świadomości Sobnatha można nazwać akcją) Dokter okazuje się jednocześnie coraz okrutniejszy i coraz bardziej żałosny, do tego stopnia, że osłabia to realizm powieści: po prostu niemożliwe jest, by ktoś tak inteligentny i bezwzględny jak Bissam był jednocześnie aż takim nieudacznikiem. Wolałabym, żeby autorka nie wdeptywała Doktera tak głęboko w błoto, zwłaszcza że ułatwia sobie w ten sposób zadanie pisarskie. Bo czy nie prościej jest potępić łotra, któremu brak nie tylko moralnych, ale w ogóle jakichkolwiek zalet?
ZWIERZĘTA. W zasadzie jedyne istoty płci żeńskiej, nad którymi Bissam się lituje (nad sobą użala się nieustannie, zdarza mu się też lamentować nad losem współczesnych mężczyzn, jednak dla kobiet ma wyłącznie pogardę i szyderstwo). Dwie koszmarne historie cierpiących krów, którymi Sobnath zajmuje się jako pogotowie weterynaryjne, poruszają w pozornie bezdusznym Dokterze strunę czułości. Są to bowiem stworzenia nieme, bezsilne, niezdolne do rzucania oskarżeń czy choćby wyjęczenia słowa skargi – i tylko takie mogą liczyć na współczucie Sobnatha, tylko wobec nich może się czuć prawdziwym bogiem, potężnym i niewzruszonym w swej dominującej pozycji. Wpatrzone bezsilnie w Doktera zwierzę zyskuje godność ludzką, podczas gdy kobieta – samodzielna, mająca i artykułująca swoje potrzeby czy oczekiwania – redukowana jest w nienawistnej świadomości Sobnatha do rangi zwierzęcia. Nazywana myszą, suką, żmiją, świnią, traktowana jako część domowego inwentarza, budzi tym większą agresję, im rozpaczliwiej walczy o swoją godność. Nawet wspomnienia Bissama o wcześnie zmarłej, bezgranicznie mu oddanej matce są pełne złych emocji: umarła za wcześnie, by syn udowodnił jej, ile jest wart. Wtedy przestałaby mieć prawo do jego wdzięczności – i nareszcie syn mógłby gardzić nią tak samo, jak wszystkimi innymi kobietami.
Podsumowując: cieszę się, że przeczytałam tę książkę, ale pod koniec lektury czułam jednocześnie przesyt i niedosyt. Gdyby nie biegunka słowna Sobnatha i jego karykaturalne demonizowanie, powieść zdecydowanie by zyskała. Muszę jednak przyznać, że sam pomysł na narrację jest znakomity, historia poruszająca i pomysłowa, a forma i precyzja dawkowania informacji, dzięki którym stopniowo odkrywamy mroczne tajemnice Doktera, może budzić podziw. Ofiarom przemocy domowej radzę dobrze się zastanowić, czy są gotowe na tę książkę – może trafić z ogromną mocą we wszystkie ich czułe punkty – jednak pozostałych zachęcam do jej poznania. Nietuzinkowa pozycja.

Doktor Bissam Sobnath mógłby liczyć na podium w kategorii „najbardziej odrażający narrator, z jakim kiedykolwiek miałam nieprzyjemność obcować”. To istny potwór, człowiek bijący jeśli nie olimpijskie, to przynajmniej krajowe rekordy podłości, okrucieństwa, zadufania w sobie, zakłamania i bezwzględności. Nawet w podeszłym wieku, niemal przykuty do łóżka i zdany na łaskę...

więcej Pokaż mimo to

avatar
824
332

Na półkach:

Świetnie napisane studium okrutnego człowieka. Wspaniały język, bohaterowie realistyczni, fantastycznie się czytało, choć sama historia jest okropna i nieprzyjemna.

Świetnie napisane studium okrutnego człowieka. Wspaniały język, bohaterowie realistyczni, fantastycznie się czytało, choć sama historia jest okropna i nieprzyjemna.

Pokaż mimo to

avatar
379
224

Na półkach:

Bardzo ciężko mi się czytało, musiałam robić sobie przerwy. Ten typ był tak koszmarnie obrzydliwy! Święcie przekonany o własnej wyższości a tak naprawdę poważnie zakompleksiony. Każde niedociągnięcie w jego oczach stawało się świadomym i perfidnym zamachem na jego męskość. Co za potwór jeszcze na łożu śmierci myśli tylko o tym jak pognębić drugą osobę, skłócić matkę z córką i jeszcze oskarżać dziecko o śmierć matki?! Znaczące myślę też jest że pomimo opowieści jak to wspaniałym lekarzem nie był i jak bardzo był szanowany, jedyne wspomnienia o jego pacjentach to te gdzie zawiódł na całej linii. Chyba brakowało przykładów na tę "boskość" :P
Myślę że Kitty i Malika chciały poznać prawdę bo już dostrzegały jakim jest człowiekiem i tylko śmierć matki pozostawała niewyjaśniona. Czy mogło im pomóc.. nie wiem, może jako domknięcie życia z nim, żeby zostawić je za sobą.
Jako książka o umieraniu pokazuje jaką ulgą dla otoczenia może być kiedy ktoś wreszcie umiera.

Bardzo ciężko mi się czytało, musiałam robić sobie przerwy. Ten typ był tak koszmarnie obrzydliwy! Święcie przekonany o własnej wyższości a tak naprawdę poważnie zakompleksiony. Każde niedociągnięcie w jego oczach stawało się świadomym i perfidnym zamachem na jego męskość. Co za potwór jeszcze na łożu śmierci myśli tylko o tym jak pognębić drugą osobę, skłócić matkę z córką...

więcej Pokaż mimo to

avatar
949
222

Na półkach: , , ,

Ktoś na fb napisał kiedyś, że z dobrą książką jest tak, że jednocześnie chcesz ją skończyć i nie chcesz skończyć. I to właśnie odczułam, czytając "Zielone sari", bo książka jest bardzo ciekawa i wciągająca, a jednak w trakcie czytania cały czas miałam myśl "niech ten dziad w końcu zdechnie". Tak, to słowo jest najbardziej adekwatne, chociaż przecież nie mówi się o ludziach, że zdychają, a nawet i o zwierzętach się nie powinno. Trochę odległe skojarzenie, ale narracja skojarzyła mi się z książką dla nastolatek "Ja, Blanka" Ewy Barańskiej, gdzie również autorka postanowiła wczuć się w perspektywę osoby będącej uosobieniem psychologicznej Ciemnej Triady. Można potraktować głównego bohatera "Zielonego sari" jak symbol patriarchatu, ale niestety, można też interpretować głównego bohatera i jego losy całkiem dosłownie, tacy ludzie, przesyceni pogardą nawet wobec najbliższych osób, przecież istnieją. Dodatkowy plus - można się dowiedzieć czegoś o Mauritiusie, o jego wielokulturowości , sięgnąć głębiej, niż pokazują to biura podróży, kuszące zdjęciami rajskich plaż, choć rzeczywistość przedstawiona przez Devi jest daleka od raju.

Ktoś na fb napisał kiedyś, że z dobrą książką jest tak, że jednocześnie chcesz ją skończyć i nie chcesz skończyć. I to właśnie odczułam, czytając "Zielone sari", bo książka jest bardzo ciekawa i wciągająca, a jednak w trakcie czytania cały czas miałam myśl "niech ten dziad w końcu zdechnie". Tak, to słowo jest najbardziej adekwatne, chociaż przecież nie mówi się o ludziach,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
162
145

Na półkach: , ,

W “Zielonym sari” wchodzimy w umysł starego dziada. Strumień jego świadomości to rachunek zysków i strat życiowych. Za niektóre postępowania z pewnością zapłaciłby jakieś kary umowne, albowiem dopuścił się różnych łajdactw. Autorka wyjaskrawiła przemoc. Nie posądzam jej o generalizowanie wynikające z jej niegodziwości, choć wykrywam tu pewne uprzedzenia wobec mężczyzn. Wielokrotnie wkłada w myśli Doktera, słowa których żaden mężczyzna by nie wypowiedział. Stworzyła z niego bestię, której trudno szukać w prawdziwym życiu. Facet, który brzydzi się l3sbij3k? Nie ma takiego zwierzęcia. Takie przesadnie, jakkolwiek atrakcyjne dla czytelnika, nie są najlepszym sposobem na walkę z nieczułością czy upominanie się o jakieś prawa. Inną ciekawą cechą tego zbioru opowiadań, bo trudno to nazwać powieścią, nawet jeśli zachowana jest pewna ciągłość narracji, to naturalizm i to taki bezpośredni. Nie wiem czy autorka chce wywołać tym szok czy jeszcze bardziej obrzydzić tego um@rlaka. Tak czy inaczej, widzę tu pewną niekonsekwencję. Z jednej strony mamy do czynienia z nawet nie tr00pem emocjonalnym, ponieważ odczuwa obrzydzenie wobec kobiet i tych, których uważa za homo simplexów (takie słowa nie padają),ale nagle żywi uczucia do zwierząt, co też wygląda na manifest ideologiczny pisarki. Książka przedstawia wysoką wartość językową. Zdania są piękne i proste a za ich pośrednictwem możemy dobrze odczytać historię, czy raczej historie, bo to co się dzieje na kartach tego dzieła to różne retrospekcje i myśli Doktera. Wśród nich znajdują się również celne uwagi, które nie stawiają go w lepszym świetle, lecz udowadniają, że nie jest jedynym potworem na tej planecie. Jakiekolwiek miałbym zastrzeżenia do, być może, przekazu podprogowego mającego zdewaluować mężczyzn, to nie mogę nie napisać, że to jedna z najlepiej napisanych książek jakie ostatnio przeczytałem. Szkoda tylko, że jest tak długa, bo gdyby liczyła sobie o 100 czy nawet 150 stron mniej, to jej wydźwięk byłby jeszcze bardziej soczysty. Pozycja zalicza się do tych 50/50, z mojej strony jest okejka i polecam.

W “Zielonym sari” wchodzimy w umysł starego dziada. Strumień jego świadomości to rachunek zysków i strat życiowych. Za niektóre postępowania z pewnością zapłaciłby jakieś kary umowne, albowiem dopuścił się różnych łajdactw. Autorka wyjaskrawiła przemoc. Nie posądzam jej o generalizowanie wynikające z jej niegodziwości, choć wykrywam tu pewne uprzedzenia wobec mężczyzn....

więcej Pokaż mimo to

avatar
1170
724

Na półkach:

Długo, długo trwało przełamywanie oporu przed spodziewanym bolesnym atakiem ze strony tej prozy. Atak nastąpił, ból wylał się z tekstu, nie zabił jednak, nie poranił aż tak, jak można było się obawiać. Spod bólu natomiast pokazało się sedno, a przynajmniej coś, co jako sedno tej prozy odczytałem - oto obraz końca świata i początku nowego świata, końca świata patriarchatu i początku świata dominacji kobiet i prymatu żeńskiego. Coraz częściej mówi się o tym, że w takim przełomowym momencie żyjemy, że nawet jeśli nie jest to bardzo jasno widoczne, to się dzieje, że po wiekach tłamszenia kobiecego przez męskie następuje wychylenie wahadła w drugą stronę, i oczywiste jest, że ono przechyli się w tę drugą stronę przesadnie, za daleko.
Odczytanie Zielonego sari tylko jako skargi na potworność pewnego osobnika odebrałoby tej książce uniwersalność, sporo głębi i zepchnęłoby ją do roli przeciętnej książczyny złym wilku i dobrym kapturku, a to byłoby dla powieści krzywdzące.
Mężczyznę, sprawcę zła, spotykamy w powieści w chwili, kiedy stał się całkowicie zależny od kobiet, kiedy może już tylko nieszkodliwie obnażać kły i udawać pana sytuacji, a w rzeczy samej cała siła i sprawczość leży już po stronie kobiet i one coraz wyraźniej zdają sobie z tego sprawę. Tak, być może, wygląda dziś nasz świat, o czym donosi nam autorka, świadomie to czyniąc bądź nieświadomie. Męskie już tylko się odgraża, żeńskie panuje i zaprowadza własne rządy, oparte na innych niż męskie priorytetach.
Niektórych czytelników, w tej liczbie i mnie, spotyka tu zawód związany z narodowością autorki i miejscem akcji, ponieważ żeby nie wiem, ile razy w posłowiu (zresztą świetnym, mimo że bardzo sztywno literaturoznawczym w uniwersyteckim sensie) tłumacz nazywał Anandę Devi pisarką mautyryjską, to tego Mauritiusa tu właściwie nie ma. Devi jest pisarką francuską, pisze po europejsku, zresztą mieszka w Europie i tu ma czytelników. Zapomnijcie o Afryce, nie znajdziecie jest tu wcale.

Długo, długo trwało przełamywanie oporu przed spodziewanym bolesnym atakiem ze strony tej prozy. Atak nastąpił, ból wylał się z tekstu, nie zabił jednak, nie poranił aż tak, jak można było się obawiać. Spod bólu natomiast pokazało się sedno, a przynajmniej coś, co jako sedno tej prozy odczytałem - oto obraz końca świata i początku nowego świata, końca świata patriarchatu i...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    613
  • Przeczytane
    272
  • Posiadam
    80
  • 2019
    16
  • Ulubione
    14
  • 2020
    11
  • Teraz czytam
    9
  • Literatura piękna
    7
  • 2023
    7
  • 2022
    7

Cytaty

Więcej
Ananda Devi Zielone sari Zobacz więcej
Ananda Devi Zielone sari Zobacz więcej
Ananda Devi Zielone sari Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także