-
ArtykułyTak kończy się świat, czyli książki o końcu epokiKonrad Wrzesiński6
-
ArtykułyCi bohaterowie nie powinni trafić na ekrany? O nie zawsze udanych wcieleniach postaci z książekAnna Sierant25
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 24 maja 2024LubimyCzytać424
-
Artykuły„Zabójcza koniunkcja”, czyli Krzysztof Beśka i Stanisław Berg razem po raz siódmyRemigiusz Koziński1
Biblioteczka
2024-04-23
2021-04-24
przepraszam, dla mnie wydmuszka. (24 kwietnia 2021)
przepraszam, dla mnie wydmuszka. (24 kwietnia 2021)
Pokaż mimo to2021-12-02
2023-09-02
2 IX 2023
wiele odkryć. duża zasługa zmiany formy i siegniecia po czytnik. nowy układ tekstu pozwalał na nowe zachwyty i zaskoczenia. po dziesiątym razie jeszcze mniej mam pomysł, jak wgl ktokolwiek mógłby napisać coś tak genialnego. maestria światów
18 IX 2022
niesłychane. skuszona pytaniami dobrych dusz podliczyłam, ile razy przeczytałam "lalkę". wydawało mi się, że to był siódmy albo ósmy, a był DZIEWIĄTY. jeżu. jak można czytać w kółko to samo? dziewięć razy?? tę samą książkę??? głupota. albo arcypowieść.
-------------
30 XII 2021
ależ to była przeprawa.
w tym roku zaczęłam czytać "lalkę" już w październiku - trochę z przejęcia, a trochę z przekory. z przejęcia, bo odkąd zmieniłam pracę, czytam jak wróbelek i bałam się, że zabraknie mi czasu na ten coroczny powrót do źródła. a z przekory, bo nie wierzyłam, że ta lekturka będzie się ciągnęła trzy miesiące.
cóż. pomyliłam się też w wielu innych sprawach.
w 2021, moim ulubionym roku, codzienną porcję ukochanej książki przyjmowałam na wynos. najczęściej w autobusie o godzinie 5:48. dawka dobrej prozy sączyła się do mózgu przez jakieś 7 min mojej podróży. jak się "lalka" sprawdza jako lektura towarzysząca? nie jest to na pewno bezpieczna przystań. nie zliczę, ile razy (zwłaszcza przy końcu) zaczytywałam się tak zachłannie, że dopiero w ostatniej chwili przypominałam sobie, że to mój przystanek. za krótkie mam podróże na taki styl czytania arcypowieści. tegoroczne odkrycia: 1) przypomnienie, że wiadomość ochockiego zapewne usunęłaby niemy znak zapytania z zakończenia, co jeszcze dodatkowo potwierdza ostatnie zdanie (aż mi wstyd, że po tylu latach pierwszy raz zwróciłam na nie uwagę, do tej pory rozpływałam się nad pierwszym); 2) nie ma w literaturze polskiej piękniejszej sceny umierania oraz że 3) to niepozorne słowo "koniec" jest rozczulające; wiadomo przecież, że w czytaniu "lalki" żadnego końca nie ma.
-----
30 XII 2020
w życiu dużo się zmienia, wszystko się zmienia i cholernie szybko, a mój podziw dla tego dzieła trwa. siódmy raz. trochę smakowanie każdego słowa, trochę czytanie na wyścigi wspomagane audiobookiem. tym razem były zwątpienia, pytania do samej siebie i nawet zarzuty co do obrania tej książki za najbliższą sercu. a później, po wielu, wielu stronach (w tym roku niekiedy zbyt wielu) dotknięcie prawdziwie wielkiego Zakończenia, które wynagradza absolutnie wszystko. skończyłam jakieś 20 min temu zapłakana jak nieszczęście, i teraz pisząc, dalej jeszcze płaczę. może to hormony. a może naprawdę wielka literatura.
tym razem po lekturze mam (oczywiście jak zawsze) kolejny trop interpretacyjny (wiecie, właśnie po to się czyta ukochane książki, żeby tak jak najlepszego przyjaciela poznawać ją na nowo bez tchu). może głównym bohaterem jest tak naprawdę Rzecki? to jego poznajemy od A do Z, to on przeżywa i w dużej mierze opowiada historię Wokulskiego. jest nam przedstawiony niemal od początku i dostarcza najwięcej emocji - od rozbawienia przez znudzenie (któż nie miał ochoty rzucić tej książki właśnie na pamiętniku starego subiekta?) aż po wzruszenie. za rok wymyślę pewnie coś innego. na 2020 wieszajcie psy, ale właśnie u schyłku tego roku zakochałam się w ukochanej książce na nowo.
----------
Jak to jest, że przeczytałam tę książkę piąty raz i dalej się śmiałam w głos i powstrzymywałam łzy wzruszenia czy smutku. Dopiero za 5. (nie ostatnim!) razem zauważyłam, że Wokulski jest cudowny najmniej we fragmentach z rozmowami z panną Izabelą. Mimo to nadal uważam "Lalkę" za książkę życia, arcydzieło Prusa i także po prostu: fenomenalną rzecz.
_________
Sorka od polskiego podyktowała 31 pozycji, nazywając je lekturami, które dobrze byłoby przeczytać w wakacje. Może nie wszystkie, ale "Lalka" jest bardzo obszerna i zazwyczaj długo się ją czyta - powiedziała. A ja jej uwierzyłam. Dwa brązowe tomy w twardych okładkach (nienawidzę twardych okładek) niechętnie położyłam pośród stada innych książek, których przeczytanie zaplanowałam na wakacje.
- To taki straszak - tłumaczyłam innym. Za owego "straszaka" zabrałam się dopiero pod koniec sierpnia, biadoląc przy tym i prawie płacząc z niechęci do powieści. Wówczas nawet przez myśl mi nie przyszło, jak wiele przeżyć może mi ona dostarczyć - śmiałam się, ocierałam łzy, zakochałam się, a dla niektórych postaci wymyślałam niezwykłe riposty.
Stanisław Wokulski jest wysoki, przystojny i go kocham. Ma odmrożone, czerwone dłonie i czterdzieści sześć lat (jak dla mnie wiek nie gra roli). Nonkonformista, urodzony romantyk, inteligentny, uparty, stanowczy, wierny, silny wolą, z poczuciem humoru i mężczyzna idealny. Jego jedyną wadą jest to, że zakochał się w doskonale niewłaściwej kobiecie - zimnej, dbającej o pozory, nudnej, pustej, a do tego ślicznej egoistce, która dodatkowo ma (nie)szczęście wywodzić się z arystokracji. Nie mógł mój Wokulski gorzej trafić. Zakochawszy się w niej, postanawia poruszyć niebo i ziemię, oblecieć kulę ziemską, stanąć na rzęsach - wszystko, byle tylko dostać się do hermetycznego grona znajomych pięknej jaśnie panny Łęckiej. I udaje mu się. Dorabia się niebotycznego majątku, którym z łatwością i właściwą sobie finezją przeciera szlaki, stając się nawet bliskim znajomym księcia. Chodzi do teatru, gra z bankrutem Łęckim w karty, pozwalając mu wygrać, wykupuje jego weksle, srebrny serwis, który arystokrata postanawia sprzedać, by mieć pieniądze na życie, a nawet kamienicę - i to o trzydzieści tys. rubli więcej, niż jest ona warta. Na próżno, bowiem okazuje się, że łatwiej jest założyć spółkę z księciem i jego kumplami niż poruszyć zimne jak lód serce panny Izabeli. Mimo ostrzeżeń swojego przyjaciela - Ignacego Rzeckiego - brnie w to romansidło dalej i w końcu - zdaje się - osiąga cel. Jego bóstwo, jego ukochana, do której się modli i której stawiałby ołtarze, pani jego losów zaszczyca go spojrzeniem raz, drugi, dziesiąty - oczywiście wtedy, kiedy jej się to opłaca. Biedny mój Wokulski, widząc w Izabeli istotę idealną, tańczy, jak mu zagra, buntując się zaledwie kilka razy. Kiedy już najdroższy mój Stach je jej z ręki, panna Łęcka razem z panem Starskim, który jest istną "gwiazdą" damskiego towarzystwa, wylewa na niego kubeł lodowatej wody. Nie wie, do jakiego nieszczęścia może to doprowadzić, bo przecież dla niej Wokulski był i jest "lalką", z którą można zrobić, co się chce, gdy staje się nudna.
"Lalka" jest wspaniałą powieścią. Początkowo zastanawiałam się, dlaczego właśnie taki tytuł, ale z każdą stroną ta kwestia zostawała rozstrzygana. W końcu dostrzegłam, że motyw lalki przewija się od pierwszej do ostatniej strony, i to w różnych kontekstach.
Fabuła jest cudowna. Nieprzeciętna, z zawrotnym tempem i tysiącem nagłych i zupełnie nieoczekiwanych zwrotów. Czytelnik nie ma czasu ani ochoty na nic, czego nie można robić z "Lalką" przed oczyma. Następnym plusem są postacie. Na pierwszym miejscu mój Wokulski, mój i tylko mój, nie rozumiem, jak mogła się w nim nie zakochać ta durna Łęcka. Właśnie owe zdanie może być przykładem na to, jak wyraziści są bohaterowie i że nie sposób nie żywić do nich jakichś uczuć. Wokulskiego się lubi (albo bardzo, bardzo mocno kocha): to człowiek z gołębim sercem, anielską dobrocią i duszą chorobliwego romantyka, Łęckiej się nie cierpi z całego serca: to zimna (za przeproszeniem) suka, a do Rzeckiego nie da się nie uśmiechnąć: to następny romantyk, tyle że mniej porywczy, oraz dobrotliwy staruszek, na zabój zakochany w Napoleonach i nieco słabej w pani Stawskiej. Jego wypowiedzi troszkę przynudzają, są zdecydowanie za długie, ale mają szalenie duży wpływ na poznanie zarówno sympatycznego subiekta, jak i wydarzeń z innej, bo nieobiektywnej strony.
Są dwie wady powieści. Pierwsza: zakończenie. Jeśli już musiało być tak tragiczne i nieszczęśliwe dla mojego przyszłego związku z Wokulskim, to powinno być chociaż trochę bardziej właściwe romantykowi. Miejsce, w którym Stach położył kres naszej wspólnej przyszłości, było owszem, dobre, ale sposób, w jaki tego dokonał, zupełnie mnie rozczarował i zasmucił. Druga: panna Łęcka.
Książkę polecam absolutnie wszystkim, a już na pewno każdemu romantykowi. Uczniowie, nie słuchajcie nauczycieli ani nikogo, kto chce Was zniechęcić nie tylko do tej wspaniałej powieści, ale i do innych lektur. Często jeśli zaczynacie czytać ze złym nastawieniem, to trudno Wam się przestawić i czerpać przyjemność z zapoznawania się z obowiązkowymi książkami.
(pierwszy raz: 6 IX 2012, drugi raz: 27 VIII 2015, trzeci raz: 15 V 2016, czwarty raz: 30 XII 2017, piąty raz: 31 XII 2018, szósty raz: audiobook 19 XI 2019, siódmy raz: 30 XII 2020, ósmy raz: 30 XII 2021, dziewiąty: 18 IX 2022, dziesiąty: 2 IX 2023, jedenasty:
2 IX 2023
wiele odkryć. duża zasługa zmiany formy i siegniecia po czytnik. nowy układ tekstu pozwalał na nowe zachwyty i zaskoczenia. po dziesiątym razie jeszcze mniej mam pomysł, jak wgl ktokolwiek mógłby napisać coś tak genialnego. maestria światów
18 IX 2022
niesłychane. skuszona pytaniami dobrych dusz podliczyłam, ile razy przeczytałam "lalkę". wydawało mi się, że to...
2021-05-09
"orada"
jeszcze nie umie odbić się sam
zajączek światła puszczony z zegarka
na brzuchu od lędźwi wyrósł ci konar żyły
a na nim coś jakby kalmar kwiat albo denko
i stał się życiem o innym imieniu
a ty hejnałem i strugą pompką i falą
matowa plażo wodojasna zorzo
widać przez ciebie rafę
przelana jesteś przez palce
nawlekasz na nie owoc i mnożysz
zalana turkusem ranka puchnie ci w kamień
puchnie Ci w antyk a ryby myją się z cienia
do blasku ciche świadome
"orada"
jeszcze nie umie odbić się sam
zajączek światła puszczony z zegarka
na brzuchu od lędźwi wyrósł ci konar żyły
a na nim coś jakby kalmar kwiat albo denko
i stał się życiem o innym imieniu
a ty hejnałem i strugą pompką i falą
matowa plażo wodojasna zorzo
widać przez ciebie rafę
przelana jesteś przez palce
nawlekasz na nie owoc i mnożysz
zalana turkusem ranka...
co za rozczarowanie, chyba największe w całym czytelniczym życiu. tyle urywków borszewicza widziałam i się nimi zachwycałam, tak szczególne miejsce zajmował na liście książek do przeczytania (coś jak marzenie do spełnienia, bo od zawsze miałam kłopot z dostępem do tej książki), tyle podziwu wylewającego się z internetu. a to jest naprawdę słaba rzecz, dla mnie dodatkowo żenująca. owszem, parę zgrabnych zdań zapisałam, ale nie zliczę, ile razy chciałam zaprzestać czytania zawstydzona grafomanią i jakimś głupim seksizmem. może po prostu "mroki" się bardzo źle zestarzały, tak czy inaczej serdecznie odradzam; nuda.
co za rozczarowanie, chyba największe w całym czytelniczym życiu. tyle urywków borszewicza widziałam i się nimi zachwycałam, tak szczególne miejsce zajmował na liście książek do przeczytania (coś jak marzenie do spełnienia, bo od zawsze miałam kłopot z dostępem do tej książki), tyle podziwu wylewającego się z internetu. a to jest naprawdę słaba rzecz, dla mnie dodatkowo...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-08-29
u tochmana boli każde jedno zdanie. słowami przeszywa światy.
u tochmana boli każde jedno zdanie. słowami przeszywa światy.
Pokaż mimo to2022-10-26
lc pokazuje, że przeczytałam tę książkę 5 grudnia i dałam jej trzy gwiazdki. jakiś żart.
lc pokazuje, że przeczytałam tę książkę 5 grudnia i dałam jej trzy gwiazdki. jakiś żart.
Pokaż mimo to2021-10-09
gęsta proza fundująca prawdziwą literacką rozkosz i ucztę. czytanie witkowskiego jest przyjemnością samą w sobie, nieważne o czym pisze. o czym były opowiadania w tym zbiorze na przykład, nie bardzo wiem. ale język ich jest esencją tego, co się powinno dostarczać mózgowi.
gęsta proza fundująca prawdziwą literacką rozkosz i ucztę. czytanie witkowskiego jest przyjemnością samą w sobie, nieważne o czym pisze. o czym były opowiadania w tym zbiorze na przykład, nie bardzo wiem. ale język ich jest esencją tego, co się powinno dostarczać mózgowi.
Pokaż mimo to2022-05-29
2021-12-22
2021-12-11
nie jest to książka porywająca od pierwszej strony, ale wynagradzająca czytelnikowi_czce wszelkie trudy włożone w nieporzucanie lektury. nie dość, że z czasem naprawdę ciekawa na poziomie fabularnym (choć nie wszystko zostało dopowiedziane, czy to furtka do ewentualnej kontynuacji?), to jeszcze bardzo interesująco skonstruowana. chyba opłacało się autorowi czytać kuriozalnie dużo mickiewicza. w pełni zasłużona nominacja do paszportu polityki, trzymam kciuki za zwycięstwo
nie jest to książka porywająca od pierwszej strony, ale wynagradzająca czytelnikowi_czce wszelkie trudy włożone w nieporzucanie lektury. nie dość, że z czasem naprawdę ciekawa na poziomie fabularnym (choć nie wszystko zostało dopowiedziane, czy to furtka do ewentualnej kontynuacji?), to jeszcze bardzo interesująco skonstruowana. chyba opłacało się autorowi czytać...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-12-06
2021-12-05
ależ nieporozumienie. nad tą książką rozpływają się chyba wszystkie osoby, których literackie zdanie i wybory cenię. nie miałam więc wątpliwości, że oto przede mną zajebista rzecz, druga masłowska, no rozkosz. najpierw długo nie mogłam zapamiętać, że nie mamy głównego bohatera, a główną bohaterkę. totalnie inaczej ją sobie wyobrażałam, niezależnie od wszystkiego. po paru fajerwerkach językowych z początku postanowiłam czytać dalej i pilnować się, że to ciągle mówi dziewczynka. ale no sprawę skomplikowało koniec końców nie to, kto mówił i jak, tylko o czym. rzecz nieodmiennie drugo- lub trzeciarzędna dla mnie w ocenie książki, czyli fabuła i motyw przewodni. nijak mi to nie podeszło, widziałam, że ten trop się przewija bez ustanku w różnych odsłonach, ale dla mnie był raczej jak przypadkowe kałuże różnych kształtów niż wijaca się srebrzysta rzeka, co chwilę wyłaniająca się zza krzaków i odbijająca słońce. nie ma w tej książce żadnego słońca, nie jest ona dla mnie objawieniem, tylko utrapieniem. i nie mam wątpliwości, że stan ten będzie się lawinowo pogarszał, bo w podsumowaniach roku, a później nominacjach i nagrodach "kości" będą się zapewne przewijać często. i pewnie bardziej spójnie niż w powieści.
ależ nieporozumienie. nad tą książką rozpływają się chyba wszystkie osoby, których literackie zdanie i wybory cenię. nie miałam więc wątpliwości, że oto przede mną zajebista rzecz, druga masłowska, no rozkosz. najpierw długo nie mogłam zapamiętać, że nie mamy głównego bohatera, a główną bohaterkę. totalnie inaczej ją sobie wyobrażałam, niezależnie od wszystkiego. po paru...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-12-02
2021-11-21
2021-11-14
bardzo to była dobra lektura, sama przyjemność z czytania. im jednak bliżej byłam końca, tym bardziej wyrastało we mnie pytanie "po co?". bohaterka jedna, druga, trzecia, bohater czwarty. jakieś interakcje, myśli, historie. dobra książka. wiem o czym, tylko ciągle nie wiem po co. dziwne uczucie.
bardzo to była dobra lektura, sama przyjemność z czytania. im jednak bliżej byłam końca, tym bardziej wyrastało we mnie pytanie "po co?". bohaterka jedna, druga, trzecia, bohater czwarty. jakieś interakcje, myśli, historie. dobra książka. wiem o czym, tylko ciągle nie wiem po co. dziwne uczucie.
Pokaż mimo to2021-11-07
nie ma to za dużo wspólnego z dredami, dlatego nie dziwi mnie używanie tego słowa wyłącznie w cudzysłowie. ogólnie ciekawa książeczka, widać duży reaserch, ale co widać najbardziej - że to praca naukowa. uważam, że wydawanie jej w taki komercyjny sposób świetnie uwypukla wady tego stylu. przede wszystkim: pisanie nie na temat ("wprowadzenie w kontekst/y") i wodolejstwo. to dziełko ma ze 100 stron, licząc przebogatą bibliografię, a po zejściu z wysokiego naukowego tonu miałoby przynajmniej 1/3 mniej. mimo to jak na bełkot doktorancki nie mamy tu tragedii, nawet miło się czyta. oczywiście pomijając kwestię redakcji i korekty - czyli robiąc dokładnie to samo co autor, który również nie zaprzątał tym sobie głowy pełnej kołtunów.
nie ma to za dużo wspólnego z dredami, dlatego nie dziwi mnie używanie tego słowa wyłącznie w cudzysłowie. ogólnie ciekawa książeczka, widać duży reaserch, ale co widać najbardziej - że to praca naukowa. uważam, że wydawanie jej w taki komercyjny sposób świetnie uwypukla wady tego stylu. przede wszystkim: pisanie nie na temat ("wprowadzenie w kontekst/y") i wodolejstwo. to...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-10-30
2021-10-24
z lektury zakoncoznej 23 I 2012 pamiętałam przez lata, że reportaże reportażami, ale wiersze kapuściński pisze naprawdę piękne. he he. dziś nie znalazłam w nich nic, co by mnie ujęło, zagięłam rogi trzech kartek na ciekawych metaforach, ale nie ma tu nic wielkiego. nawiązania do herberta i miłosza nawet mi rzuciły się w oczy i myślę, że inspiracja uznanymi poetami to jeszcze za mało, żeby wiersze były udane. morał: pamięć płata nam figle.
z lektury zakoncoznej 23 I 2012 pamiętałam przez lata, że reportaże reportażami, ale wiersze kapuściński pisze naprawdę piękne. he he. dziś nie znalazłam w nich nic, co by mnie ujęło, zagięłam rogi trzech kartek na ciekawych metaforach, ale nie ma tu nic wielkiego. nawiązania do herberta i miłosza nawet mi rzuciły się w oczy i myślę, że inspiracja uznanymi poetami to...
więcej mniej Pokaż mimo to
(6.11.2021)
celebracja drobiazgów. bardzo ładna książka. niełatwy styl, raczej do czujnego przemierzania niż marzycielskiego poddawania się nurtowi, ale bardzo warto. kiedy przypomnę sobie, jak to jest mieć czas na czytanie, będzie trzeba do tej książki wrócić. złapać resztę sensów.
(6.11.2021)
Pokaż mimo tocelebracja drobiazgów. bardzo ładna książka. niełatwy styl, raczej do czujnego przemierzania niż marzycielskiego poddawania się nurtowi, ale bardzo warto. kiedy przypomnę sobie, jak to jest mieć czas na czytanie, będzie trzeba do tej książki wrócić. złapać resztę sensów.