Katarzyna Szaulińska – z wykształcenia psychiatrka i psychoterapeutka – dała się poznać jako poetka, autorka monodramu i komiksu o depresji. Niedawno opublikowała debiut prozatorski: zbiór surrealistycznych opowiadań Czarna ręka, zsiadłe mleko.
Pierwsze czytelnicze pokłosie kołobrzeskiego Festiwalu TransPort Literacki 2022. Antologia złożona z samych smakowitości, z których wybrałam trzy najulubieńsze. Nie wiem, czy to pięć dni spędzonych z dala od pobliskiego łódzkiego zieleniaka zadecydowało o tym, że wybrałam w dużej części wiersze drzewno-warzywnicze; w każdym razie ta zielenina jest bogato reprezentowana pod postacią natki pietruszki, jak również cebuli (o ile pietruszka jest tu dość humorystycznym ozdobnikiem, o tyle motyw cebuli w moim ulubionym wierszu Antologii pod względem siły rażenia może moim zdaniem równać się tylko z wierszem "Valentine" autorstwa Carol Ann Duffy). Mój absolutny trójmiejscowy minitop wyglądałby następująco:
3. Bogusław Kierc, "A kto dziewczyna? -- ja nie wiem" (a dokładniej: końcowe 2/3 utworu)
2. Miłosz Biedrzycki, "2.0, 22"
1. Aleksandra Kasprzak , "Szczotka mojej matki".
Sceptycznie i niechętnie podszedłszy, odchodzę usatysfakcjonowany. Niechętnie, bo "ech, kolejna feministka będzie międlić w kółko to samo" i "pani doktor, więc pewnie zna się na swojej psychiatrii, a do literatury się pcha niepotrzebnie". Otóż nie i nie. Opowiadania są kobiece, bo pisane z poziomu kobiecej wrażliwości, ale daleko im, Bogu dzięki, do tępej feministycznej propagandy. Opowiadania napisane zostały z nieprzeciętnym talentem, styl i giętkość linii melodycznej tej prozy na miarę dojrzałego zawodowego pisarstwa. A świat widziany z pozycji, nie bójmy się tego terminu, domu wariatów, otwiera się dla nas niecodziennymi, nieznanymi wcześniej obrazami i znaczeniami.
Bardzo dobra proza.