Katarzyna Szaulińska – z wykształcenia psychiatrka i psychoterapeutka – dała się poznać jako poetka, autorka monodramu i komiksu o depresji. Niedawno opublikowała debiut prozatorski: zbiór surrealistycznych opowiadań Czarna ręka, zsiadłe mleko.
Tym razem w moje ręce trafiła książka niezwykła. Do lektury zainspirowała mnie nominacja do NIKE i fakt, że autorka pochodzi z miasta, w którym mieszkam. Początkowo zupełnie mi się nie podobało. Choć napisane to jest sprawnie i czyta się dobrze, ciężar mentalny był ogromny i miałam poczucie, że z każdej strony wyziera beznadzieja, smutek, załamanie. I z każdym opowiadaniem, z każdą kolejną historią moje odczucia się zmieniały, ale wciąż nie wiedziałam o co chodzi. Widaomo było, że tym co spina wszystkie rozdziały były macierzyństwo, integracja tożsamości, trudności w udźwignięciu sytuacji. Poszczególne opowieści dygotały moim wnętrzem, przejmowały, wzbudzały spore emocje. Końcówka wszystko pięknie wyklarowała i pokazała sens. Nie wiem czy ta książka dostanie nagrodę, ale w moim odczuciu zdecydowanie jest jej warta, bo to piękne, poetyckie ujęcie życia.
Rzadko sięgam po poezję, a to już drugi tom w ostanim czasie, a kolejny czeka w kolejce i jest podczytywany. Katarzyna Szaulińska zdecydowanie trafiła w moje serce. Jej wiersze są mięsiste, związane z przeżyciami wpisującymi się w macierzyństwo, z frustracją z tym związaną, ale i dystansem. Twórczość w tej książeczce jest osobista i sądzę, że przez to czytało mi się te wiersze z ogromną ciekawością i przyjemnością. Polecam!