Najnowsze artykuły
- ArtykułySpecjalnie dla pisarzy ta księgarnia otwiera się już o 5 rano. Dobry pomysł?Anna Sierant59
- ArtykułyKeith Richards, „Życie”: wyznanie człowieka, który niczego sobie nie odmawiałLukasz Kaminski2
- ArtykułySzczepan Twardoch pisze do prezydenta. Olga Tokarczuk wśród sygnatariuszyKonrad Wrzesiński28
- ArtykułySkandynawski kryminał trzyma się solidnie. Michael Katz Krefeld o „Wykolejonym”Ewa Cieślik2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Marcin Winkowski
1
5,8/10
Pisze książki: historia
Marcin Winkowski (ur. 1987) – absolwent Historii i Międzynarodowych Stosunków Gospodarczych na Uniwersytecie Gdańskim. Miłośnik historii społecznej i gospodarczej, szczególnie zagadnień związanych z rozwojem cywilizacyjnym społeczeństw. Pomorzanin z urodzenia, gdańszczanin z wyboru. Wolne chwile najchętniej spędza z żoną i synem na podróżach małych i dużych, odkrywając miejsca znane i te warte poznania.
5,8/10średnia ocena książek autora
22 przeczytało książki autora
18 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Gdy Polacy nosili dredy. Kołtun – historia prawdziwa
Marcin Winkowski
5,8 z 20 ocen
40 czytelników 4 opinie
2019
Najnowsze opinie o książkach autora
Gdy Polacy nosili dredy. Kołtun – historia prawdziwa Marcin Winkowski
5,8
Opisane zjawisko było znane mi już wcześniej, jednak w tym opracowaniu, autor szczegółowo pochyla się nad historią tzw. „choroby kołtunowej”. Wielkim zaskoczeniem okazało się dla mnie, że ta "choroba" miała zwolenników wśród sporej grupy lekarzy. Całe szczęście zwyciężyli jej przeciwnicy i dzięki rzetelnym badaniom dociekli jej przyczyn w kiepskim stanie higieny. Dzisiaj już każdy wie jak przeciwdziałać takim problemom. A jak radzono sobie z tym dawniej? O tym właśnie jest ta książka. Nieraz się uśmiałam. Polecam.
Gdy Polacy nosili dredy. Kołtun – historia prawdziwa Marcin Winkowski
5,8
nie ma to za dużo wspólnego z dredami, dlatego nie dziwi mnie używanie tego słowa wyłącznie w cudzysłowie. ogólnie ciekawa książeczka, widać duży reaserch, ale co widać najbardziej - że to praca naukowa. uważam, że wydawanie jej w taki komercyjny sposób świetnie uwypukla wady tego stylu. przede wszystkim: pisanie nie na temat ("wprowadzenie w kontekst/y") i wodolejstwo. to dziełko ma ze 100 stron, licząc przebogatą bibliografię, a po zejściu z wysokiego naukowego tonu miałoby przynajmniej 1/3 mniej. mimo to jak na bełkot doktorancki nie mamy tu tragedii, nawet miło się czyta. oczywiście pomijając kwestię redakcji i korekty - czyli robiąc dokładnie to samo co autor, który również nie zaprzątał tym sobie głowy pełnej kołtunów.