Amerykańska poetka i eseistka, laureatka literackiej Nagrody Nobla za rok 2020. Zdobyła wiele najważniejszych nagród literackich w Stanach Zjednoczonych, w tym między innymi National Humanities Medal, Nagrodę Pulitzera, National Book Award, National Book Critics Circle Award i Nagrodę Bollingena. Glück jest często opisywana jako poetka autobiograficzna; jej prace są znane ze swojej emocjonalnej intensywności, nawiązań do mitów, historii lub natury w celu medytacji nad osobistymi doświadczeniami i współczesnym życiem. Glück urodziła się w Nowym Jorku i wychowała na nowojorskiej Long Island. Była najstarszą z dwóch ocalałych córek biznesmena Daniela Glücka i gospodyni domowej Beatrice Glück z domu Grosby. Chorowała na anoreksję, leczyła się za pomocą psychoanalizy. Kłopoty ze zdrowie i uciążliwa terapia uniemożliwiły jej ukończenie studiów. Uczęszczała na zajęcia w Sarah Lawrence College i Uniwersytecie Columbia, ale nie uzyskała dyplomu. Oprócz kariery pisarskiej miała za sobą karierę naukową jako nauczycielka poezji.
W swojej pracy Glück skupiła się na wyjaśnianiu aspektów traumy, pożądania i natury. Jej poezja zdobyła rozgłos z powodu szczerego sposobu pisania o smutku i izolacji. Badacze literatury doceniają sposób konstruowania przez nią postaci poetyckich i związki między autobiografią a klasycznym mitem.
Po opuszczeniu Columbii bez dyplomu Glück utrzymywała się z pracy sekretarskiej. Wyszła za mąż za Charlesa Hertza Jr. w 1967 roku. Małżeństwo zakończyło się rozwodem. W 1968 Glück opublikowała swój pierwszy zbiór wierszy „Firstborn”, który spotkał się z pozytywnym odbiorem. Na jakiś czas porzuciła pisanie, ale wróciła do niego po 1971 roku, kiedy zaczęła uczyć poezji w Goddard College w Vermont. Wiersze, które napisała w tym czasie, zostały zebrane w jej drugiej książce „The House on Marshland”(1975),którą wielu krytyków uznało za jej przełomowe dzieło, sygnalizując „odkrycie jej charakterystycznego głosu”.
W 1973 roku Glück i jej partner John Dranow, pisarz, przywitali na świecie pierwsze dziecko. W 1977 roku para wzięła ślub.
W 1980 roku ukazał się trzeci tomik Glück, „Descending Figure”. Spotkał się z dobrym przyjęciem, choć bywał też krytykowany za ton i tematykę: przykładowo poeta Greg Kuzma oskarżył Glück o to, że „nienawidzi dzieci” (w kontekście poematu „Utopione dzieci”). W tym samym roku pożar zniszczył dom Glück w Vermont, powodując utratę całego jej mienia. W następstwie tej tragedii Glück zaczęła pisać wiersze, które później znalazły się w jej nagradzanej pracy „Triumf Achillesa” (1985). Dziennikarka „The New York Times”, autorka i krytyk Liz Rosenberg opisała ten zbiór jako „jaśniejszy, czystszy i ostrzejszy” niż poprzednie dzieło Glück. Krytyk Peter Stitt, piszący dla „The Georgia Review”, oświadczył, że książka pokazuje Glück jako „jedną z najważniejszych poetek naszych czasów”.
W 1984 roku Glück zaczęła wykładać filologię angielską na Williams College w Massachusetts. W następnym roku zmarł jej ojciec. Strata skłoniła ją do stworzenia nowego zbioru wierszy, „Ararat”(1990),którego tytuł nawiązuje do góry z biblijnej opowieści. Piszący dla „The New York Times” krytyk Dwight Garner nazwał ją „najbardziej brutalnym i przepełnionym smutkiem tomem poezji amerykańskiej opublikowanym w ciągu ostatnich 25 lat”. W 1992 roku ukazała się jedna z najważniejszych prac w dorobku pisarki „The Wild Iris” - bohaterami są tu kwiaty ogrodowe rozmawiające z ogrodnikiem i bóstwem o naturze życia. Wydawnictwo Weekly ogłosiło ją „ważną książką”, prezentującą „poezję o wielkiej urodzie”. Krytyczka Elizabeth Lund, pisząca dla „The Christian Science Monitor”, nazwała tomik „dziełem przełomowym”. W 1993 roku Glück zdobyła Nagrodę Pulitzera, umacniając swoją reputację jako wybitnej amerykańskiej poetki.
Lata 90. XX wieku, poza sukcesem zawodowym, przyniosły problemy w życiu osobistym: małżeństwo z Johnem Dranowem zakończyło się rozwodem. Glück wkroczyła jednak w płodny okres swojej kariery. W 1994 roku opublikowała zbiór esejów pod tytułem „Dowody i teorie: eseje o poezji”. Następnie wydała „Meadowlands” (1996),zbiór poezji o naturze miłości i rozpadzie małżeństwa. Potem ukazały się dwa kolejne zbiory: „Vita Nova” (1999) i „The Seven Ages” (2001).
W 2004 roku, w odpowiedzi na zamachy terrorystyczne z 11 września 2001 roku, Glück opublikowała obszerny wiersz zatytułowany „Październik”. Podzielony na sześć części wiersz nawiązuje do greckiej mitologii, porusza aspekty traumy i cierpienia.
W ostatnich latach opublikowała zbiory: „Averno” (2006),„A Village Life” (2009) oraz „Faithful and Virtuous Night” (2014). Wydarzeniem literackim nazwano w 2012 r. jej przekrojowy zbiór zatytułowany „Poems: 1962-2012”. W 2017 roku ukazał się zbiór jej esejów, zatytułowany „American Originality”.
Poems do not endure as objects but as presences. When you read anything worth remembering, you liberate a human voice, you release into the ...
Poems do not endure as objects but as presences. When you read anything worth remembering, you liberate a human voice, you release into the world again a companion spirit.
I read poems to hear that voice. And I write to speak to those I have heard.
Nie będę ukrywała, że twórczość Louise Glück, laureatki Nagrody Nobla, znałam, gdyż oprócz tego, że wiedziałam, że miała w swoim dorobku wiersze, to na tym moja wiedza się kończyła. Z racji tego, że wiersze do mojej wrażliwości nie trafiają i o mnie przemawia proza, nie próbowałam nawet przekonać się w czym tkwi ich fenomen. Okazało się jednak, że oprócz wierszy autorka spłodziła kilka może nie najbardziej obszernych, ale jednak powieści, a skoro takie znalazłam w wersji ebookowej na Storytelu to łącząc przyjemne z pożytecznym, bo zamieszczone zostały one w wersji anglojęzycznej sięgnęłam po jedną z nich.
Wybrałam powieść "Marigold i Rose" (jeśli miałaby mieć swój polski tytuł to pewnie brzmiałby on „Nagietek i Róża”, chociaż zważywszy na fakt, że imion się nie tłumaczy może zostałby ten tytuł w oryginale😊). Wybór był jak najbardziej trafny, gdyż autorka przenosi nas w fascynujący świat niemowlęcych bliźniaczek opisując go ich oczami i z ich perspektywy, oddając ich przemyślenia i uczucia. Ta konwencja mi się spodobała, gdyż rozważania dziewczynek mimo ich wieku są ubrana w bardzo dostojne słowa, w wyważone stwierdzenia i trafne obserwacje ich codziennej rzeczywistości, w której z każdym dniem w oczach ich rodziców nabierają nowych umiejętności, a które zaklęte są w niemocy ich wyrażenia przez same dziewczynki.
Książka, choć napisana w formie opowiadania, przypomina wręcz bajkę. Louise Glück z sukcesem łączy w niej elementy codziennego życia z odrobiną metafizycznego ujęcia dziecięcego, a raczej niemowlęcego świata. Z resztą równymi uczestnikami tej opowieści są także rodzice i babcie niemowląt. Matka i Ojciec, Babcia i Druga Babcia, jak mówią o nich dziewczynki, czasem ich dziwią, czasem ich śmieszą, czasem ich denerwują, a czasem rozczarowują, choć oczywiście swój sprzeciw lub zadowolenie mogą one zewnętrznie wyrazić jedynie w grymasie, uśmiechu lub płacz. Wewnętrznie prowadzą one jednak rozbudowane dialogi pełne interesujących spostrzeżeń o świecie dorosłych.
Na pierwszym planie oczywiście znajdują się jednak bliźniaczki, Marigold i Rose, a ściślej ich pierwszy rok życia prowadzący do odkrywania otaczającego je świata. To obserwacja ich rozwoju i odkrywania nowych rzeczy stanowi rdzeń tej opowieści. Ich pierwsze kroki, pierwsze słowa, pierwsze interakcje z rodzicami, to wszystko zostaje ujęte w piękny i zarazem przystępny sposób. Autorka zdaje się wnikliwie studiować każdy ich gest, każde spojrzenie, by oddać to wprost magiczne i niepowtarzalne doświadczenie pierwszego roku życia.
Co wyróżnia tę powieść to język i styl pisarski Louise Glück. Jej słowa są niezwykle precyzyjne i delikatne, a zarazem niosą w sobie wielką siłę i głębię. Autorka potrafi sprawić, że zwykłe, codzienne sytuacje nabierają nowego znaczenia i stają się refleksją nad istnieniem, czasem i przemijaniem. Dodatkowo jest to wyjątkowo zabawna historia, gdyż Glück doskonale balansuje między lekkością a powagą, co sprawia, że czytelnik jest zarówno wzruszony, jak i rozbawiony. Bajkowy charakter książki sprawia, że nawet najbardziej zwyczajne sytuacje stają się niezwykłe.
Do mnie ta forma przemawia. Polecam zatem serdecznie taką odsłonę twórczości autorki.
Na łamach Małego Formatu poeta i literaturoznawca Kacper Bartczak poświęcił Louise Gluck długi a ciekawy artykuł. Chylę czoła przed erudycją Bartczaka, i zgadzam się z nim (choć moja erudycja skromniutka) co do większości tez, a są one dość krytyczne wobec noblistki, ale że "przeprowadzona przez Gluck dyskusja z tradycją cofa całą formację o dziesięciolecia", zgodzić się nie mogę! Otóż literatura (szerzej - sztuka w ogóle) nie funkcjonuje jak informatyka albo inżynieria dróg i mostów, nie rozwija się ku coraz lepszym rozwiązaniom, lecz się zmienia, z najróżniejszych powodów. Może sobie kroczyć do przodu albo w tył, może wykonywać skoki w bok albo salta w powietrzu, może wracać do estetyki czy technik dawno przebrzmiałych i używać ich tak, jak ma ochotę, i nikomu nic do tego. A komu się nie podoba, niech czyta co innego.
Dobrze się czyta te wiersze, i niedobrze zarazem - to zazwyczaj komplement wobec autora, bo co nieoczywiste, to ciekawe i dokądś prowadzące. To, że poezja konfesyjna, że po Lowellu i po Plath,(a wg Bartczaka i po Elliocie),to wszyscy wiemy. Chyba jednak za mocno ta konfesyjność przemienia się w narzekanie, a paleta barw poetki to prawie wyłącznie skala szarości. To nie jest zarzut, raczej próba opisu - można znaleźć w tej poezji takie właśnie podejście do świata, depresyjne, ciemne. Nazwałbym to pisarstwo (w tym tomie, innych jeszcze nie znam) egocentrycznym, w dosłownym znaczeniu - autorka widzi tylko siebie i pokój, w którym przebywa, a w nim kilka najbliższych jej osób, reszta świata pozostaje poza jej strefą nie tylko zainteresowania, ale nawet postrzegania. Dalej nie ma nic. A gdyby było, nie ma znaczenia (np. Głos niegodny zaufania). Wciąż obwinianie członków jej świata, tak nielicznych przecież (Nowy świat, Dzieci wracające ze szkoły, Zwierzęta).
"Uwierzcie, z tego nie da się wyleczyć"
To poezja czasem brzmiąca czasem jak urywek ze średniej klasy psychologicznego poradnika (Brązowy krąg),która każe się zastanawiać, czy to w ogóle jest poezja. A jednak tak, to jest poezja.
To poezja śmierci i bezruchu, jakże inna od choćby Szymborskiej, jakże żywej, nawet gdy ponura. Dopiero ostatni wiersz tomu otwiera się na życie. Dzięki niemu wrócę do Louise Gluck na pewno.
Aha, Lament to rzadkiej urody elegia, w której nie ma ani słowa o żałości, i przez to właśnie rozpacz najdobitniej przemawia.