-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński4
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać352
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik15
Biblioteczka
2024-02-18
2023-09-27
2023
no nie wiem, wróciłam po raz trzeci, bo nieudany "kot bułhakowa" narobił mi smaka i cieszyłam się tą lekturą tak bardzo, że dopiero w zaawansowanym stadium zorientowałam się, że jakoś dużo mniej mi się podoba. humor i lekkość z początku z czasem dają się znaleźć tylko w fabule i czmychają z języka. i nie wiem, czy to ten schłodzony zachwyt pozwolił mi pierwszy raz na wątpliwość co do zakończenia, w którym jakby... nie wszystko zgadza się z wcześniej opisanymi faktami? a to podobno najbardziej uparta rzecz pod słońcem.
___
2020
Nie wiem, jak zacząć. To jest jednak krępujące, kiedy się stoi przed naprawdę wielką literaturą. Pierwszy raz przeczytałam tę książkę w liceum (podobała mi się) i już wtedy wiedziałam, że jest ona ulubioną wielu osób. Nie tak dawno wymieniłam parę zdań z jedną z nich i narobiła mi smaku na jeszcze jedno podejście. Chociaż to wszystko już znałam, z pasją czytałam o następstwach rozmów z nieznajomymi. Chłonęłam wydarzenia, bohaterów i język. Weszłam w ten świat tak głęboko, że wraz z przeczytaniem ostatniego zdania poczułam nagłą zimną pustkę. Nie mam słów na to, jaka to (nienachalnie!) mądra, czuła i wielka książka. Na 2 h od przeczytania "Mistrza i Małgorzaty" ponownie - tęsknię i wiem, że będę wracać. Oto kolejna książka (poza seriami: o Harrym Potterze, Jeżycjadą i "Alibi na szczęście"), której największą zaletą (czyli naprawdę ogromną, bo tu są same duże zalety) jest fascynujący świat przedstawiony. I wtedy się nie wraca do utworu literackiego, do bohaterów, do języka - wraca się do domu.
(pierwszy raz: 16 l? 2014, drugi: 13 V 2020, trzeci: 27 I 2023,
2023
no nie wiem, wróciłam po raz trzeci, bo nieudany "kot bułhakowa" narobił mi smaka i cieszyłam się tą lekturą tak bardzo, że dopiero w zaawansowanym stadium zorientowałam się, że jakoś dużo mniej mi się podoba. humor i lekkość z początku z czasem dają się znaleźć tylko w fabule i czmychają z języka. i nie wiem, czy to ten schłodzony zachwyt pozwolił mi pierwszy raz na...
2022-10-13
2023-08-29
2023-09-02
2 IX 2023
wiele odkryć. duża zasługa zmiany formy i siegniecia po czytnik. nowy układ tekstu pozwalał na nowe zachwyty i zaskoczenia. po dziesiątym razie jeszcze mniej mam pomysł, jak wgl ktokolwiek mógłby napisać coś tak genialnego. maestria światów
18 IX 2022
niesłychane. skuszona pytaniami dobrych dusz podliczyłam, ile razy przeczytałam "lalkę". wydawało mi się, że to był siódmy albo ósmy, a był DZIEWIĄTY. jeżu. jak można czytać w kółko to samo? dziewięć razy?? tę samą książkę??? głupota. albo arcypowieść.
-------------
30 XII 2021
ależ to była przeprawa.
w tym roku zaczęłam czytać "lalkę" już w październiku - trochę z przejęcia, a trochę z przekory. z przejęcia, bo odkąd zmieniłam pracę, czytam jak wróbelek i bałam się, że zabraknie mi czasu na ten coroczny powrót do źródła. a z przekory, bo nie wierzyłam, że ta lekturka będzie się ciągnęła trzy miesiące.
cóż. pomyliłam się też w wielu innych sprawach.
w 2021, moim ulubionym roku, codzienną porcję ukochanej książki przyjmowałam na wynos. najczęściej w autobusie o godzinie 5:48. dawka dobrej prozy sączyła się do mózgu przez jakieś 7 min mojej podróży. jak się "lalka" sprawdza jako lektura towarzysząca? nie jest to na pewno bezpieczna przystań. nie zliczę, ile razy (zwłaszcza przy końcu) zaczytywałam się tak zachłannie, że dopiero w ostatniej chwili przypominałam sobie, że to mój przystanek. za krótkie mam podróże na taki styl czytania arcypowieści. tegoroczne odkrycia: 1) przypomnienie, że wiadomość ochockiego zapewne usunęłaby niemy znak zapytania z zakończenia, co jeszcze dodatkowo potwierdza ostatnie zdanie (aż mi wstyd, że po tylu latach pierwszy raz zwróciłam na nie uwagę, do tej pory rozpływałam się nad pierwszym); 2) nie ma w literaturze polskiej piękniejszej sceny umierania oraz że 3) to niepozorne słowo "koniec" jest rozczulające; wiadomo przecież, że w czytaniu "lalki" żadnego końca nie ma.
-----
30 XII 2020
w życiu dużo się zmienia, wszystko się zmienia i cholernie szybko, a mój podziw dla tego dzieła trwa. siódmy raz. trochę smakowanie każdego słowa, trochę czytanie na wyścigi wspomagane audiobookiem. tym razem były zwątpienia, pytania do samej siebie i nawet zarzuty co do obrania tej książki za najbliższą sercu. a później, po wielu, wielu stronach (w tym roku niekiedy zbyt wielu) dotknięcie prawdziwie wielkiego Zakończenia, które wynagradza absolutnie wszystko. skończyłam jakieś 20 min temu zapłakana jak nieszczęście, i teraz pisząc, dalej jeszcze płaczę. może to hormony. a może naprawdę wielka literatura.
tym razem po lekturze mam (oczywiście jak zawsze) kolejny trop interpretacyjny (wiecie, właśnie po to się czyta ukochane książki, żeby tak jak najlepszego przyjaciela poznawać ją na nowo bez tchu). może głównym bohaterem jest tak naprawdę Rzecki? to jego poznajemy od A do Z, to on przeżywa i w dużej mierze opowiada historię Wokulskiego. jest nam przedstawiony niemal od początku i dostarcza najwięcej emocji - od rozbawienia przez znudzenie (któż nie miał ochoty rzucić tej książki właśnie na pamiętniku starego subiekta?) aż po wzruszenie. za rok wymyślę pewnie coś innego. na 2020 wieszajcie psy, ale właśnie u schyłku tego roku zakochałam się w ukochanej książce na nowo.
----------
Jak to jest, że przeczytałam tę książkę piąty raz i dalej się śmiałam w głos i powstrzymywałam łzy wzruszenia czy smutku. Dopiero za 5. (nie ostatnim!) razem zauważyłam, że Wokulski jest cudowny najmniej we fragmentach z rozmowami z panną Izabelą. Mimo to nadal uważam "Lalkę" za książkę życia, arcydzieło Prusa i także po prostu: fenomenalną rzecz.
_________
Sorka od polskiego podyktowała 31 pozycji, nazywając je lekturami, które dobrze byłoby przeczytać w wakacje. Może nie wszystkie, ale "Lalka" jest bardzo obszerna i zazwyczaj długo się ją czyta - powiedziała. A ja jej uwierzyłam. Dwa brązowe tomy w twardych okładkach (nienawidzę twardych okładek) niechętnie położyłam pośród stada innych książek, których przeczytanie zaplanowałam na wakacje.
- To taki straszak - tłumaczyłam innym. Za owego "straszaka" zabrałam się dopiero pod koniec sierpnia, biadoląc przy tym i prawie płacząc z niechęci do powieści. Wówczas nawet przez myśl mi nie przyszło, jak wiele przeżyć może mi ona dostarczyć - śmiałam się, ocierałam łzy, zakochałam się, a dla niektórych postaci wymyślałam niezwykłe riposty.
Stanisław Wokulski jest wysoki, przystojny i go kocham. Ma odmrożone, czerwone dłonie i czterdzieści sześć lat (jak dla mnie wiek nie gra roli). Nonkonformista, urodzony romantyk, inteligentny, uparty, stanowczy, wierny, silny wolą, z poczuciem humoru i mężczyzna idealny. Jego jedyną wadą jest to, że zakochał się w doskonale niewłaściwej kobiecie - zimnej, dbającej o pozory, nudnej, pustej, a do tego ślicznej egoistce, która dodatkowo ma (nie)szczęście wywodzić się z arystokracji. Nie mógł mój Wokulski gorzej trafić. Zakochawszy się w niej, postanawia poruszyć niebo i ziemię, oblecieć kulę ziemską, stanąć na rzęsach - wszystko, byle tylko dostać się do hermetycznego grona znajomych pięknej jaśnie panny Łęckiej. I udaje mu się. Dorabia się niebotycznego majątku, którym z łatwością i właściwą sobie finezją przeciera szlaki, stając się nawet bliskim znajomym księcia. Chodzi do teatru, gra z bankrutem Łęckim w karty, pozwalając mu wygrać, wykupuje jego weksle, srebrny serwis, który arystokrata postanawia sprzedać, by mieć pieniądze na życie, a nawet kamienicę - i to o trzydzieści tys. rubli więcej, niż jest ona warta. Na próżno, bowiem okazuje się, że łatwiej jest założyć spółkę z księciem i jego kumplami niż poruszyć zimne jak lód serce panny Izabeli. Mimo ostrzeżeń swojego przyjaciela - Ignacego Rzeckiego - brnie w to romansidło dalej i w końcu - zdaje się - osiąga cel. Jego bóstwo, jego ukochana, do której się modli i której stawiałby ołtarze, pani jego losów zaszczyca go spojrzeniem raz, drugi, dziesiąty - oczywiście wtedy, kiedy jej się to opłaca. Biedny mój Wokulski, widząc w Izabeli istotę idealną, tańczy, jak mu zagra, buntując się zaledwie kilka razy. Kiedy już najdroższy mój Stach je jej z ręki, panna Łęcka razem z panem Starskim, który jest istną "gwiazdą" damskiego towarzystwa, wylewa na niego kubeł lodowatej wody. Nie wie, do jakiego nieszczęścia może to doprowadzić, bo przecież dla niej Wokulski był i jest "lalką", z którą można zrobić, co się chce, gdy staje się nudna.
"Lalka" jest wspaniałą powieścią. Początkowo zastanawiałam się, dlaczego właśnie taki tytuł, ale z każdą stroną ta kwestia zostawała rozstrzygana. W końcu dostrzegłam, że motyw lalki przewija się od pierwszej do ostatniej strony, i to w różnych kontekstach.
Fabuła jest cudowna. Nieprzeciętna, z zawrotnym tempem i tysiącem nagłych i zupełnie nieoczekiwanych zwrotów. Czytelnik nie ma czasu ani ochoty na nic, czego nie można robić z "Lalką" przed oczyma. Następnym plusem są postacie. Na pierwszym miejscu mój Wokulski, mój i tylko mój, nie rozumiem, jak mogła się w nim nie zakochać ta durna Łęcka. Właśnie owe zdanie może być przykładem na to, jak wyraziści są bohaterowie i że nie sposób nie żywić do nich jakichś uczuć. Wokulskiego się lubi (albo bardzo, bardzo mocno kocha): to człowiek z gołębim sercem, anielską dobrocią i duszą chorobliwego romantyka, Łęckiej się nie cierpi z całego serca: to zimna (za przeproszeniem) suka, a do Rzeckiego nie da się nie uśmiechnąć: to następny romantyk, tyle że mniej porywczy, oraz dobrotliwy staruszek, na zabój zakochany w Napoleonach i nieco słabej w pani Stawskiej. Jego wypowiedzi troszkę przynudzają, są zdecydowanie za długie, ale mają szalenie duży wpływ na poznanie zarówno sympatycznego subiekta, jak i wydarzeń z innej, bo nieobiektywnej strony.
Są dwie wady powieści. Pierwsza: zakończenie. Jeśli już musiało być tak tragiczne i nieszczęśliwe dla mojego przyszłego związku z Wokulskim, to powinno być chociaż trochę bardziej właściwe romantykowi. Miejsce, w którym Stach położył kres naszej wspólnej przyszłości, było owszem, dobre, ale sposób, w jaki tego dokonał, zupełnie mnie rozczarował i zasmucił. Druga: panna Łęcka.
Książkę polecam absolutnie wszystkim, a już na pewno każdemu romantykowi. Uczniowie, nie słuchajcie nauczycieli ani nikogo, kto chce Was zniechęcić nie tylko do tej wspaniałej powieści, ale i do innych lektur. Często jeśli zaczynacie czytać ze złym nastawieniem, to trudno Wam się przestawić i czerpać przyjemność z zapoznawania się z obowiązkowymi książkami.
(pierwszy raz: 6 IX 2012, drugi raz: 27 VIII 2015, trzeci raz: 15 V 2016, czwarty raz: 30 XII 2017, piąty raz: 31 XII 2018, szósty raz: audiobook 19 XI 2019, siódmy raz: 30 XII 2020, ósmy raz: 30 XII 2021, dziewiąty: 18 IX 2022, dziesiąty: 2 IX 2023, jedenasty:
2 IX 2023
wiele odkryć. duża zasługa zmiany formy i siegniecia po czytnik. nowy układ tekstu pozwalał na nowe zachwyty i zaskoczenia. po dziesiątym razie jeszcze mniej mam pomysł, jak wgl ktokolwiek mógłby napisać coś tak genialnego. maestria światów
18 IX 2022
niesłychane. skuszona pytaniami dobrych dusz podliczyłam, ile razy przeczytałam "lalkę". wydawało mi się, że to...
2023-07-16
2022-05-29
2021-07-25
osoba, która się zna na książkach, powiedziała mi, że się zawiodła. i to zawiodła w ten najgorszy sposób: w argumentacji pojawił się najcięższy dla mnie zarzut w non fiction - ocena autorska. wypatrywałam cierpliwie, łowiłam słowa, słówka i aluzje. a wiedzą niektórzy, że nie potrzebuję wcale specjalnie wyostrzać zmysłów, żeby zauważyć choćby ślady takowej. zawiodłam się również, ale tamtą osobą. oceniał paweł p. reszka, oceniał (cios) tochman, oceniał łazarewicz i oceniała abramowicz.hetman nie oceniał. oczywiście widać traktowanie faktów jak ciecz, która dopasuje się do dowolnego naczynia, ale trzeba mimo wszystko przyznać, że i naczynie dopasowane dobrze. nie oburzam się na słowa o polakach, one są potrzebne przynajmniej tak długo, jak inni będą się oburzać. w żadnym narodzie nie ma tylko zacnych ludzi, a prawdę warto znać. bardzo jestem wdzięczna hetmanowi za niezwykłą "izbicę, izbicę", do której tak kiepsko byłam nastawiona. dziękuję za piękno słów i milczenie w historiach, za przestrzeń na umieszczenie pomiędzy siebie, swoich myśli, własnych ocen, które przecież większość osób chce wystawiać. dziękuję najbardziej za to, że wątłą iskierkę żywego zainteresowania zapomnianą kulturą i historią żydowską potraktował czule i tak łagodnie, tak nie wiadomo kiedy - rozniecił. ta książka to skrzydło i serce.
osoba, która się zna na książkach, powiedziała mi, że się zawiodła. i to zawiodła w ten najgorszy sposób: w argumentacji pojawił się najcięższy dla mnie zarzut w non fiction - ocena autorska. wypatrywałam cierpliwie, łowiłam słowa, słówka i aluzje. a wiedzą niektórzy, że nie potrzebuję wcale specjalnie wyostrzać zmysłów, żeby zauważyć choćby ślady takowej. zawiodłam się...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-04-12
Jodi pisze trudne książki. I chyba to w jej twórczości zawsze najbardziej mnie pociągało. Choć "Głos serca" jest chropowaty, dziwnie przetłumaczony (tytuł) i zawiły, okazuje się, że doskonale ujawnia talent Picoult. Nie myślę tu o talencie do pisania, ale o talencie do poruszania serc, do wywracania świata do góry nogami, do wyciskania z człowieka jak najwięcej soków człowieczeństwa, do wypróbowywania go w największym ogniu, do sprawdzenia, czy nie zapomniał, że w życiu chodzi o miłość. I pyta - świadoma, że brzmi jak bluźnierstwo - czy w ogóle wie, co to znaczy kochać. Widzi udane małżeństwa, wspaniałe rodziny i głębokie przyjaźnie i gimnastykuje zdolność do poświęceń: widzi, co ma się w sercu, i jak gdyby nigdy nic bezczelnie pokazuje palcem gorzką prawdę: ty kochać nie umiesz. Pisarka moralnego niepokoju, łowczyni ludzkich uchybień, patronka miłości, nieustanny wyrzut sumienia, ogłuszający cios w serce, górniczka zapomnianych grzechów, krytykantka (nie)spełnionych snów. Stwórczyni światów absolutnie koniecznych.
Jodi pisze trudne książki. I chyba to w jej twórczości zawsze najbardziej mnie pociągało. Choć "Głos serca" jest chropowaty, dziwnie przetłumaczony (tytuł) i zawiły, okazuje się, że doskonale ujawnia talent Picoult. Nie myślę tu o talencie do pisania, ale o talencie do poruszania serc, do wywracania świata do góry nogami, do wyciskania z człowieka jak najwięcej soków...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-05-17
2021-05-13
2021-03-11
11 III 2021
kiedy dojrzałam do gromadzenia książek, na których mi zależy i kiedy uświadomiłam sobie, że poezja jest naprawdę zwyczajna jak kiszony ogórek, kupiłam ten tom. i choć był tylko dodatkiem do książki, którą bardzo chciałam mieć, to jego nie mogę wypuścić z rąk, nim się cieszę i nie mogę nasycić. w ten sposób odkryłam w moim życiu kategorię "ulubiony tomik poetycki".
11 II 2019
Bardzo dobra rzecz. Tu już nie chodzi o same wiersze, ale fenomenalne kolaże, które zapewne obrażą wiele uczuć religijnych, ale dystans, humor, tysiąc, a bardziej zasadne: sto smaczków. Świetna rzecz, nie mogę się nacieszyć, jakie to jest dobre.
11 III 2021
kiedy dojrzałam do gromadzenia książek, na których mi zależy i kiedy uświadomiłam sobie, że poezja jest naprawdę zwyczajna jak kiszony ogórek, kupiłam ten tom. i choć był tylko dodatkiem do książki, którą bardzo chciałam mieć, to jego nie mogę wypuścić z rąk, nim się cieszę i nie mogę nasycić. w ten sposób odkryłam w moim życiu kategorię "ulubiony tomik...
2021-01-25
musiałam ją przeczytać ile razy? 5, 5 razy, żeby upewnić się, że zakończenie, które od zawsze mi się nie kleiło, ma w sobie jakieś pogubienie autorki odnośnie do pory rozgrywanej akcji. jeśli ktoś jeszcze to zauważył, to proszę serdecznie o wiadomość! a może to ja czegoś nie zauważyłam? jestem ciekawa Waszych opinii, chociaż no przeczytać książkę kilka razy i dalej nie czaić, co tu się odmusierowiczowało - do tego trzeba talentu. ale ja go mam, więc jestem otwarta na wskazanie ewentualnych braków w percepcji czasu i położenia ciał niebieskich wspomnianych na ostatniej stronie.
----
sprzed lat:
Myślałam, że to będzie moja ulubiona książka z całej serii. Nie jest. I zastanawiałam się dlaczego, przecież to wyczekana historia Natalii, najbardziej intrygującej z sióstr Borejko. I już wiem. Jak wiadomo, Małgorzata Musierowicz pisze bardzo dobrze, bardzo rzeczowo i bardzo sugestywnie. Nic więc dziwnego, że skoro przez cały czas akcji były upały, sama również odczuwałam wysoką temperaturę i ogólne znużenie. Człowiek aż klei się od potu, ale i tak co parę lat musi do tego upalnego świata wrócić.
(drugi raz: 8 VI 2014, trzeci raz: 10 VI 2017, czwarty raz: 25 I 2021, piąty :
musiałam ją przeczytać ile razy? 5, 5 razy, żeby upewnić się, że zakończenie, które od zawsze mi się nie kleiło, ma w sobie jakieś pogubienie autorki odnośnie do pory rozgrywanej akcji. jeśli ktoś jeszcze to zauważył, to proszę serdecznie o wiadomość! a może to ja czegoś nie zauważyłam? jestem ciekawa Waszych opinii, chociaż no przeczytać książkę kilka razy i dalej nie...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-01-04
to nie zdarza się często: po zakończeniu książki mieć tak skrajne myśli na temat bohaterów. kto kłamał i po co? kim tak naprawdę był główny bohater, poza tym, że człowiekiem niezwykle tajemniczym? z ilu żyć i czyich marzeń się składał? książka, która uwodzi, łamie, czasami nuży, a jednak czaruje i nie pozwala się porzucić. niebezpieczna literatura.
to nie zdarza się często: po zakończeniu książki mieć tak skrajne myśli na temat bohaterów. kto kłamał i po co? kim tak naprawdę był główny bohater, poza tym, że człowiekiem niezwykle tajemniczym? z ilu żyć i czyich marzeń się składał? książka, która uwodzi, łamie, czasami nuży, a jednak czaruje i nie pozwala się porzucić. niebezpieczna literatura.
Pokaż mimo to2020-12-21
(drugi raz: 7 VI 2014, trzeci raz: 6 VI 2017, czwarty raz: 21 XII 2020, piąty:
(drugi raz: 7 VI 2014, trzeci raz: 6 VI 2017, czwarty raz: 21 XII 2020, piąty:
Pokaż mimo to2020-12-11
O nie. Nie lubię Pulpecji - napisałam 6 czerwca 2014 r., a więc niemal trzy lata temu. Dawno. Zwłaszcza że teraz wypowiem się w tonie znacznie mniej krytycznym.
Z ulubionymi, ważnymi książkami (tymi, które w jakimś stopniu mnie ukształtowały) mam tak, że czytam je wielokrotnie. Ale często nie dlatego, że mam na nie ochotę, nie, nie. One do mnie mówią. Ja na przykład wcale o nich nie myślę, mało tego: czytam ciekawie i poznaję nowego autora (Jagielskiego w "Dobrym miejscu do umierania" w tym momencie) i słyszę, że "Jeżycjada" wzywa (a może tak naprawdę to ja wzywam ją?). To wołanie nie jest rozkazem, imperatywem, przymusem - jest przeznaczeniem: mogę je ignorować, mogę nie słuchać, ale wiem, że prędzej czy później się spełni. Nie muszę rzecz jasna posiadać własnych egzemplarzy tych książek, choć to znacznie ułatwia sprawę, kiedy chce się już owe wołanie uciszyć - wrzeszczą głośno, wzywają po imieniu. Teraz wzywa "Przeminęło z wiatrem", zobaczymy, jak długo wytrzymam (bez skoków w boki) w "Dobrym miejscu...".
Wychodzi na to, że "Pulpecja" jest jedną z moich ulubionych części "Jeżycjady". Nie we wszystkich cechach, ale w niektórych na pewno mogę śmiało utożsamić się z tytułową bohaterką (albo przynajmniej idealnie ją zrozumieć), co rzecz jasna od wieków pomaga ocenie książki, której dokonuje czytelnik. Dodam jeszcze, że choć lubuję się w czytaniu bardzo, rzadko zdarza mi się, że lektura pochłania mnie do tego stopnia, że zapominam o świecie zupełnie. Jeśli mogę zaufać pamięci, stało się tak dotychczas dwa razy: raz przy Jodi ("Zagubiona przeszłość") i drugi raz - przy "Pulpecji".
(drugi raz: 6 VI 2014, trzeci raz: 26 III 2017, czwarty raz: 11 XII 2020, piąty raz:
O nie. Nie lubię Pulpecji - napisałam 6 czerwca 2014 r., a więc niemal trzy lata temu. Dawno. Zwłaszcza że teraz wypowiem się w tonie znacznie mniej krytycznym.
Z ulubionymi, ważnymi książkami (tymi, które w jakimś stopniu mnie ukształtowały) mam tak, że czytam je wielokrotnie. Ale często nie dlatego, że mam na nie ochotę, nie, nie. One do mnie mówią. Ja na przykład wcale o...
2020-11-27
Jedno z najlepszych ostatnich zdań świata - tak napisałam 3 lata temu. dziś nie zaprzeczam, ale i nie potwierdzam, bo moją uwagę zaprzątnęło coś innego. otóż w tym miesiącu rozpocząłem po raz kolejny najważniejszą serię mojego życia i doszedłszy do tej 6. części, mam wrażenie, że póki co jest ona najlepiej napisaną. no, może poza pierwszą. lekkość, humor, nonszalancja i swoboda autorki aż się wylewają. czuć to i w sposobie konstruowania zdań, i w konstruowaniu opowieści. to właśnie "brulion bebe b." wywoływał we mnie i głośny śmiech, i cichy płacz (jak zawsze - na końcu). ach, jak dobrze, jak pięknie i jak ciepło jest wracać do ulubionych książek. tak mogłoby ewentualnie wyglądać niebo.
(pierwszy raz: 5 VI 2014, drugi raz: 2017, trzeci: 27 XI 2020, czwarty:
Jedno z najlepszych ostatnich zdań świata - tak napisałam 3 lata temu. dziś nie zaprzeczam, ale i nie potwierdzam, bo moją uwagę zaprzątnęło coś innego. otóż w tym miesiącu rozpocząłem po raz kolejny najważniejszą serię mojego życia i doszedłszy do tej 6. części, mam wrażenie, że póki co jest ona najlepiej napisaną. no, może poza pierwszą. lekkość, humor, nonszalancja i...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-11-16
(drugi raz: 4 VI 2014, trzeci raz: 9 I 2017, trzeci raz: 16 XI 2020, czwarty raz:
(drugi raz: 4 VI 2014, trzeci raz: 9 I 2017, trzeci raz: 16 XI 2020, czwarty raz:
Pokaż mimo to2020-11-08
(n-ty raz: 2014, n-ty2: 2 V 2016, n-ty3: 8XI 2020, n-ty4:
(n-ty raz: 2014, n-ty2: 2 V 2016, n-ty3: 8XI 2020, n-ty4:
Pokaż mimo to2020-11-02
Młodej Gabrysi nie lubię.
(n-ty raz: 2014, n-ty2: 1 V 2016, n-ty3: 2 XI 2020, n-ty4:
Młodej Gabrysi nie lubię.
(n-ty raz: 2014, n-ty2: 1 V 2016, n-ty3: 2 XI 2020, n-ty4:
luty 2024
słuchałam audiobooka i zachodzę w głowę, czemu ostatnim razem mi się nie podobała. wspaniała rzecz
23 maja 2023
ciekawe, czy ta książka jest nie do czytania na dwa razy, czy to we mnie zmiany? szybko poszło, wręcz za szybko, dziś zastanawiam się, jakim cudem ta fabuła mogła się tak szybko rozkręcić. i dziś mnie to tempo zupełnie nie przekonało. no i właśnie - tym razem na fabule skupiłam się tak bardzo, że ze zdziwieniem odnotowałam, że 3 lata temu dostrzegłam tu jakieś nieoczywiste przemyślenia. chociaż kto wie, może już mi się takie nie wydają, bo przez ten czas zdążyłam je przyswoić jako swoje? love, olcia.
11 sierpnia 2020
cóż za celność obserwacji. precyzja ukazywania niejednoznaczności, tego, że "życie według teorii to brak szacunku wobec życia". podsunięcie tropu, że taką teorią może być moralność. wspaniała, odważna książka, choć fabuła najoczywistsza. wywoływane przemyślenia są oczywiste dużo mniej.
(jeszcze nigdy bohaterka książki nie była mną)
luty 2024
więcej Pokaż mimo tosłuchałam audiobooka i zachodzę w głowę, czemu ostatnim razem mi się nie podobała. wspaniała rzecz
23 maja 2023
ciekawe, czy ta książka jest nie do czytania na dwa razy, czy to we mnie zmiany? szybko poszło, wręcz za szybko, dziś zastanawiam się, jakim cudem ta fabuła mogła się tak szybko rozkręcić. i dziś mnie to tempo zupełnie nie przekonało. no i właśnie -...