Wypiór Grzegorz Uzdański 7,3
ocenił(a) na 105 tyg. temu Marta i Łukasz są normalną parą trzydziestolatków, którzy wynajęli od stryja dziewczyny urokliwe mieszkanie w bardzo dobrej lokalizacji, przy placu Zbawiciela w Warszawie. Niestety z mieszkaniem łączą się pewne obowiązki, jak na przykład goszczenie wampira, który zagnieździł się w szafie. I to nie byle jakiego wampira lecz Adama Mickiewicza we własnej, nieśmiertelnej osobie. Obecność słynnego wieszcza źle wpływa na relację Marty, która zawodowo zajmuje się właśnie jego życiem i Łukasza, poety poszukującego własnego stylu.
Marta to miła, nieco zahukana dziewczyna, która poważnie traktuje dane stryjowi słowo, jest obowiązkowa i oddana rodzinie. Zawsze myśli o innych i stara się nikogo nie urazić. Bardzo dobrze dogaduje się z Mickiewiczem, chętnie prosi go o radę czy korektę i próbuje zainteresować go współczesnymi sprawami, jak walka o równość i sprawiedliwość.
Łukasz jest aspirującym poetą, którego deprymuje przebywanie blisko najsłynniejszego polskiego wieszcza. Wolałby się go pozbyć, niż poprosić o pomoc w tworzeniu. Nie przeszkadza mu pozbawiona perspektyw praca na recepcji, którą załatwili mu rodzice, ale źle znosi krytykę. Nadmiernie bojąc się, że Mickiewicz zniszczy jego związek, sam doprowadza do jego destrukcji. A przy tym oprócz zazdrości, powoduje nim bardzo rozsądny strach przed śmiercią z ręki wampira.
Adam to od teraz jeden z moich ulubionych wampirów w popkulturze. Kiedyś słynny wieszcz, teraz śpi w szafie i dorabia jako ochroniarz, żeby na życzenie Łukasza dorzucić się do czynszu. Za swoją przemianę zapłacił utratą poetyckiego daru, lecz przez dwieście lat egzystencji już się z tym pogodził. Zdążył też rozliczyć się ze swoją przeszłością, przemyśleć zachowanie względem żony i dzieci i wiele się nauczyć. Jest dojrzały i znacznie starszy od Marty i Łukasza, o czym autor nie pozwala czytelnikowi zapomnieć. Ale Adam nie żyje przeszłością. Jest zainteresowany współczesnym światem, choć woli trzymać się z daleka. Fakt, że wszyscy dookoła niego umierają, a on wciąż trwa, czyni go bardzo samotnym, ale wcale nie znaczy, że Mickiewicz nikim się nie przejmuje. Wręcz przeciwnie, troszczy się o swoich współlokatorów i gotów jest nawet usunąć się gdzie indziej, jeśli ma im to pomóc.
Grzegorz Uzdański tworzy dość klasyczną postać dobrego, tęskniącego za słońcem wampira, który może je oglądać tylko na zdjęciach. Jego Mickiewicz nie atakuje ludzi, żywi się krwią, którą szpital wyrzucił do śmietnika. Jest spokojnym intelektualistą piszącym merytoryczne komentarze w internecie i wysyłającym długie listy do przyjaciela. Autor sprawnie usypia tym czujność czytelnika, przedstawiając wampira z bardzo ludzkiej strony, by w ostatnim momencie wywrócić całą sytuację do góry nogami. Bardzo dobrze opisuje istotę o ogromnym doświadczeniu, która lepiej niż współcześni trzydziestolatkowie rozeznaje się w sytuacji, w której się we trójkę znaleźli.
Tu należy przejść do zabiegów stylistycznych zastosowanych przez autora. „Wypióra” napisano płynnym, melodyjnym trzynastozgłoskowcem, który może i kojarzy się głównie z historiami o Polsce szlacheckiej, ale w rękach Uzdańskiego staje się perfekcyjnym narzędziem do opowiadania o zwykłych sprawach współczesnych ludzi. Ale autor snuje swoją opowieść zarówno z punktu widzenia człowieka współczesnego, jak i żyjącego w XIX wieku, chociażby szwagierki Mickiewicza. Nie ogranicza się do trzynastozgłoskowca, sięga też po dramat, wpis z pamiętnika czy cytaty ze źródeł historycznych, ale i historię wyszukiwania, czat czy maile. Takie podejście nie tylko zapewnia różnorodność, ale i odpowiada na pytanie czego Mickiewicz szukałby w google, albo co by myślał na temat gry Lewandowskiego. Pozwala też czytelnikowi zajrzeć w myśli i pragnienia wielkiego wieszcza. Uzdański zmienia też raz po raz punkt widzenia, przeskakując z Marty, na Łukasza, Adama, albo kogoś zupełnie innego, dzięki czemu pozwala nam poznać sytuację w pełni, niczego nie ukrywając.
„Wypiór” to książka niesamowita z wielu powodów. Po pierwsze, koncept obok którego po prostu nie da się przejść obojętnie. Opowieść o Adamie Mickiewiczu, wampirze mieszkającym w szafie i dorabiającym jako ochroniarz, spisana trzynastozgłoskowcem? Tego jeszcze nie było w polskiej literaturze. Ale to nie tylko ciekawostka, ale też realistyczna historia relacji dwojga ludzi, między których wchodzi ktoś trzeci. Kobiety i mężczyzny, którzy nie potrafią ze sobą rozmawiać, zbyt pochłonięci własnymi obawami i kompleksami, a także istoty znacznie od nich starszej, która obserwuje całą te sytuację z bolesną świadomością tego do czego wszyscy troje zmierzają. Historia opowiedziana wierszem, który dziwnie dobrze do niej pasuje.
Ale to tylko moja opinia, a ja nie jestem obiektywna