-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1159
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać415
Biblioteczka
2023-09-02
2021-05-17
2021-05-13
2018-11-08
Nie wiem. To kolejna książka, która powoduje rozdźwięk między opinią obiektywną (przyjmijmy, że coś takiego może istnieć) a subiektywną. Obiektywnie jest to dobra książka, ciekawa zarówno pod względem formy, jak i treści. A subiektywnie cały czas próbowałam się z nią zgrać, "zgrać swój rytm z jej rytmem". Biorąc pod uwagę najkrótszy wykład o NIE MA Hanny Krall - może jestem zbyt obecna. Spodziewałam się (wiem, moja wina) czegoś innego, zupełnie innego. Że tego NIE MA rzeczywiście nie będzie na wierzchu, ale że wszystko będzie je miało w mianowniku, pod spodem. Tutaj bardzo jasno wyszło, że czasowników nie odmienia się przed przypadki - o NIE MA często mówiło się wprost, a z drugiej strony czasami nie mówiło się wcale. Konsternacja, bo o co chodzi w tej książce? O zbieranie (przez autora) odpowiedzi czy odszukiwanie NIE MA w tekście (przez czytelnika)? Nie pojawiają się w każdym tekście, więc raz czytamy właśnie odpowiedź na pytanie o NIE MA, a drugi raz czytamy historię, w której sami mamy sobie obliczyć niewiadomą NIE MA. Wojciech Szot napisał o "końcu projektu: prawda", a ja widzę, że tu mamy początek projektu: NIE MA. Tak jak poprzednia książka składała się z odpowiedzi na pytanie "jaka jest twoja prawda?", tak tutaj mamy to samo z NIE MA w miejscu "prawdy". Nie mówię, że to źle, ale że to już było. Mariusza Szczygła bardzo szanuję i zwyczajnie lubię, tylko że z jego książkami nie mam wspólnego rytmu. Poszukam. Przy czym dalej głęboko nie zgadzam się z mówieniem, że to zbiór reportaży.
Nie wiem. To kolejna książka, która powoduje rozdźwięk między opinią obiektywną (przyjmijmy, że coś takiego może istnieć) a subiektywną. Obiektywnie jest to dobra książka, ciekawa zarówno pod względem formy, jak i treści. A subiektywnie cały czas próbowałam się z nią zgrać, "zgrać swój rytm z jej rytmem". Biorąc pod uwagę najkrótszy wykład o NIE MA Hanny Krall - może jestem...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-12-31
(pierwszy raz : 4 IV 2018, drugi raz: 31 XII 2019
(pierwszy raz : 4 IV 2018, drugi raz: 31 XII 2019
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-07-28
Bardzo się zgadzam z językoznawcami kognitywnymi, że język oddaje sposób myślenia o świecie. Poza samymi słówkami i ich znaczeniem interesowało mnie mocno, który naród uznał za ważne nazwać promienie słoneczne przedzierające się przez gałęzie drzew, który wstanie wcześniej, by móc posłuchać śpiewu ptaków, który obowiązki, jakich spodziewa się po nas społeczeństwo, a który pragnienie rzucenia wszystkiego na rzecz podróżowania. Bardzo ciekawa lekcja. Już wiem, czego będę się uczyć, żeby ćwiczyć pamięć (i wzbogacić język).
(Pierwszy raz: 7 VI 2018)
Bardzo się zgadzam z językoznawcami kognitywnymi, że język oddaje sposób myślenia o świecie. Poza samymi słówkami i ich znaczeniem interesowało mnie mocno, który naród uznał za ważne nazwać promienie słoneczne przedzierające się przez gałęzie drzew, który wstanie wcześniej, by móc posłuchać śpiewu ptaków, który obowiązki, jakich spodziewa się po nas społeczeństwo, a który...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-12-11
Bardzo dawno nie czytałam tak dobrej książki, od czasu "Małych bogów" nie czytałam tak dobrego reportażu. Nie tylko porusza ciekawe tematy (to chyba zresztą jest zawsze najmniejszą zaletą), nie tylko opisane są fenomenalnym językiem, nie tylko kompozycja jest mistrzowska, ale i osoba reporterki nie rzuca nam się do oczu (w wersji niektórych: w oczy). Wielka praca i wielkie serce, którego posiadania wcale nie trzeba udowadniać nadmiarem słów oceniających. Głęboka, poruszająca, a przy tym świetnie napisana rzecz.
Bardzo dawno nie czytałam tak dobrej książki, od czasu "Małych bogów" nie czytałam tak dobrego reportażu. Nie tylko porusza ciekawe tematy (to chyba zresztą jest zawsze najmniejszą zaletą), nie tylko opisane są fenomenalnym językiem, nie tylko kompozycja jest mistrzowska, ale i osoba reporterki nie rzuca nam się do oczu (w wersji niektórych: w oczy). Wielka praca i wielkie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-05-27
"Śmiech na sali" tu nie będzie dobrym określeniem, bo bardziej chce się płakać. Nie rozumiem, skąd się biorą współcześni "biografowie", używający zresztą nazwy tego gatunku w tytułach (może to recepta - omijać książki z "biografią" albo "biograficznym" w tytule...?). Najpierw przez pół książki autorka z absolutną pewnością rozpisywała się, jak to Chanel w każdym momencie życia myślała o stworzeniu perfum i nawet w początkowym rysie biograficznym młodych lat Coco nawiązywała do jej wielkiego dzieła, co wydawało się śmieszne. Poza natrętną powtarzalnością, która doskwiera od początku aż do samego końca, wkurza fakt rzucania zupełnie nieuzasadnionych przypuszczeń. Jakim prawem można się zarzekać, że oto natym etapie ktoś myślał o czymś tyle a tyle razy? Skąd ta wiedza? Gdyby autorka powoływała się na zapiski Chanel albo kogoś z jej otoczenia, na wywiady, pogłoski, artykuły, reklamy, cokolwiek - ale tutaj ani razu nie padło źródło domniemań autorki. I jeśli już jesteśmy w temacie źródeł - komiczne jest, że Mazzeo szpikuje ledwie 300-stronową historię przypisami, robi to non stop, tylko że wychodzą kuriozalne rzeczy: w jakiejś przyśpiewce wojennej są bodaj 2 przypisy, natomiast kiedy sprawa tyczy się twierdzeń z dziedziny perfumiarstwa albo co niektórych zdarzeń historycznych, nie ma ani jednego. Udawana wiarygodność. Wisienką na torcie są jednak sprzeczności, które bez przerwy wynikają z treści. W posłowiu Mazzeo informuje o tym, że różne źródła niekiedy podawały sprzeczne ze sobą informacje, ale na litość boską, tutaj w dużej mierze mamy do czynienia z głównym źródłem, jakim jest jej umysł, a tymczasem znaleźć można sądy wyrażane z dużą dozą oczywistości, które kilka stron wcześniej albo zostały sformułowane zupełnie inaczej, albo w ogóle nie zostały nimi zwieńczone poprzednie rozważania na ten temat. Tak więc zawód (nie mniejszy niż ten po powąchaniu słynnej "piątki").
"Śmiech na sali" tu nie będzie dobrym określeniem, bo bardziej chce się płakać. Nie rozumiem, skąd się biorą współcześni "biografowie", używający zresztą nazwy tego gatunku w tytułach (może to recepta - omijać książki z "biografią" albo "biograficznym" w tytule...?). Najpierw przez pół książki autorka z absolutną pewnością rozpisywała się, jak to Chanel w każdym momencie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-12-19
Nie wiem, czy spotkałam się z lepszym, piękniejszym i czystszym językiem u kogokolwiek. Brawo - tak napisałam 27 X 2013, jako maturzystka. I po tych 5 latach, kiedy w pamięci o tej książce została mi mglista końcówka i jeszcze bardziej mglista tematyka - jestem z siebie dumna. Że nie miałam jakiegoś świętego oburzenia na wulgaryzmy, na zupełnie inne od moich rozrywki młodych ludzi. Dziś, kiedy przeczytałam w ramach przygotowań do egzaminu z literatury, zachwyt jest mniejszy, horyzont większy, ciekawość autora bez zmian - ogromna.
Nie wiem, czy spotkałam się z lepszym, piękniejszym i czystszym językiem u kogokolwiek. Brawo - tak napisałam 27 X 2013, jako maturzystka. I po tych 5 latach, kiedy w pamięci o tej książce została mi mglista końcówka i jeszcze bardziej mglista tematyka - jestem z siebie dumna. Że nie miałam jakiegoś świętego oburzenia na wulgaryzmy, na zupełnie inne od moich rozrywki...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-12-15
To piosenka! - to moje pierwsze wrażenie. Masłowska, tylko że mniejszy kaliber! - to drugie wywołane dziwnym łańcuchem skojarzeń i splotem nagłej miłości do Taco Hemingwaya i pamięcią o "Pawiu królowej". Nierówna - to ostatnie. Czasami było przesłanie, czasami tylko piękno, czasami tylko humor, czasami wszystkiego po trochu, a czasami nawet nie wiedziałam, o co chodzi. Ogólnie dobra rzecz, ciekawa, rytmiczno-muzyczna (a dopiero później się dowiedziałam, że Sołtys jest muzykiem!), poczytałabym jeszcze.
To piosenka! - to moje pierwsze wrażenie. Masłowska, tylko że mniejszy kaliber! - to drugie wywołane dziwnym łańcuchem skojarzeń i splotem nagłej miłości do Taco Hemingwaya i pamięcią o "Pawiu królowej". Nierówna - to ostatnie. Czasami było przesłanie, czasami tylko piękno, czasami tylko humor, czasami wszystkiego po trochu, a czasami nawet nie wiedziałam, o co chodzi....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-11-20
Na początku przeszkadzało mi kilka rzeczy, ale z lekturą kolejnych opowiadań przestawały. Każde, ale to każde jest zupełnie inne, ale wszystkie poza jednym bardzo mi się podobały. Pierwsze i ostatnie najbardziej. Niesłychana różnorodność, a jakość w zasadzie niezmienna. Dobra rzecz.
Na początku przeszkadzało mi kilka rzeczy, ale z lekturą kolejnych opowiadań przestawały. Każde, ale to każde jest zupełnie inne, ale wszystkie poza jednym bardzo mi się podobały. Pierwsze i ostatnie najbardziej. Niesłychana różnorodność, a jakość w zasadzie niezmienna. Dobra rzecz.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-12-05
Najpierw anegdotka. Moje upodobania literackie są szeroko spopularyzowane - wszyscy, którzy są blisko, wiedzą, co lubię, co czytam, czego nie lubię itd. Wczoraj koleżanka ze studiów zapytała, ile książek Jodi przeczytałam i czy jeszcze nie wszystkie. Nigdy szczególnie dokładnie tego nie liczyłam, więc nie umiałam odpowiedzieć. Traf chciał, że jadąc autobusem i czytając, zauważyłam spis wydanych przez to wydawnictwo książek Jodi. Zaczęłam liczyć i jak skończyłam, myślałam już o czymś innym, liczba wyszła duża, więc tym razem skupiona zaczęłam jeszcze raz. 17. Szok, z podanego spisu nie znam tylko jednej. Razem z "Pół życia" i konfrontacją z LC: 21. Nie miałam pojęcia, że uzbierało się tego aż tyle!
Bardzo cenię twórczość Jodi, ogromnie dużo mnie nauczyła. Tylko że w jej powieściach już mamy schemat, i to nie tylko na płaszczyźnie fabuły, ale i prowadzenia wątków, narracji, plot twistów, kreacji bohaterów i w ogóle całego świata przedstawionego. Podobne mechanizmy wzruszania, oburzania, budowania napięcia i kontrowersji, poruszania serca, naginania granic człowieczeństwa i przesuwania środków ciężkości. Mogłabym naprawdę dużo wypisać podobieństw między książkami i być może, że kiedyś to zrobię - sama dla siebie, jako picoultofilka i picoultolożka.
Mam jednak od kilku ostatnich powieści ten sam problem: jak je ocenić. Skoro tutaj wszystko się powtarza, a zarazem tyle się zmienia. Czy oceniać książkę, czy oceniać fragment twórczości. No wiec piszę to, co praktycznie za każdym razem: to jest dobra książka. Ciekawa, wciągająca, rzucająca na głęboką wodę i pokazująca, jak bardzo nie znamy się na ludziach. Czyli na sobie też.
PS Nigdy nie zrozumiem, dlaczego tłumacze robią taką krzywdę książkom Jodi i zupełnie ignorują tytuły, które nadała, wymyślając przy tym coś tak niedorzecznego jak "Pół życia" i zasiewają przy tym wątpliwość, czy aby na pewno czytali tę książkę. Bo samo zjawisko zmieniania tytułów już nawet nie budzi moich wątpliwości, tylko gorący i otwarty sprzeciw.
Najpierw anegdotka. Moje upodobania literackie są szeroko spopularyzowane - wszyscy, którzy są blisko, wiedzą, co lubię, co czytam, czego nie lubię itd. Wczoraj koleżanka ze studiów zapytała, ile książek Jodi przeczytałam i czy jeszcze nie wszystkie. Nigdy szczególnie dokładnie tego nie liczyłam, więc nie umiałam odpowiedzieć. Traf chciał, że jadąc autobusem i czytając,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-11-29
Rozczarowanie. Przez ponad połowę myślałam, że to najsmutniejsza książka na świecie, kolekcja historii o złamanym życiu. Już zaczęłam interpretować tytuł, już myślałam, jaka to niezwykła książka, już chciałam się ucieszyć, że dobrze zrobiłam, że natykając się na oryginalny tytuł z "kwiatami" i wypożyczając książkę bez czytania blurbu, podjęłam jedną z lepszych decyzji literackich. Nic z tego. Choć nie mogłam czytać tych opowiadań jedno po drugim, bo były tak przejmująco smutne, to jednak jestem rozczarowana, że nagle autorowi coś się odwiedziało i zaczął nas raczyć bardziej lub mniej happy endami. Zawód.
Rozczarowanie. Przez ponad połowę myślałam, że to najsmutniejsza książka na świecie, kolekcja historii o złamanym życiu. Już zaczęłam interpretować tytuł, już myślałam, jaka to niezwykła książka, już chciałam się ucieszyć, że dobrze zrobiłam, że natykając się na oryginalny tytuł z "kwiatami" i wypożyczając książkę bez czytania blurbu, podjęłam jedną z lepszych decyzji...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-11-28
Tytaniczna praca. Szacunek za podjęcie tak odważnego tematu i przekazanie go w poruszających detalach, czyli (nie)życiach ludzkich. Dopiero od około połowy mnie porwała, do połowy czasami uwierał styl. Koniec końców bardzo ważna, potrzebna i rzetelna rzecz. Nie mogę przestać się zastanawiać, jak mogłam wcześniej tak niedużo słyszeć o medycznej marihuanie, skoro zdaje się, że wszyscy o niej mówią. Tylko że jeszcze ciągle szeptem.
Tytaniczna praca. Szacunek za podjęcie tak odważnego tematu i przekazanie go w poruszających detalach, czyli (nie)życiach ludzkich. Dopiero od około połowy mnie porwała, do połowy czasami uwierał styl. Koniec końców bardzo ważna, potrzebna i rzetelna rzecz. Nie mogę przestać się zastanawiać, jak mogłam wcześniej tak niedużo słyszeć o medycznej marihuanie, skoro zdaje się,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-02-12
To nie jest najlepsza książka Jodi, to Jodi jest najlepsza. Już nie chodzi o to, że jest wspaniałą pisarką, ale o to, że genialną obserwatorką i konstruktorką nie tylko struktur słownych, ale przede wszystkim ich (wielu) znaczeń. Kiedy się czyta jej 10. czy 15. książkę, widzi się schematy. Schematyczne postacie (nie "papierowe", nieprzekonujące, ale powielane w większości książek), to samo poczucie humoru, to samo umiłowanie do sądów, przestępstw i dylematów. A z drugiej strony schematu: poruszanie serc czytelników, wnikanie w duszę każdego bohatera, wywracanie uporządkowanego (uschematyzowanego) świata, w którym każdy z nas jest idealny moralnie, nieskalany, każdy jest ekspertem etyki w teorii i praktyce. A jednak po przeczytaniu jednej (każdej) jej książki nie sposób nie ulec zdziwieniu. W powieściach Jodi nie chodzi o pisarstwo, nie chodzi o półkę z napisem "literatura ambitna". Chodzi o życie.
To nie jest najlepsza książka Jodi, to Jodi jest najlepsza. Już nie chodzi o to, że jest wspaniałą pisarką, ale o to, że genialną obserwatorką i konstruktorką nie tylko struktur słownych, ale przede wszystkim ich (wielu) znaczeń. Kiedy się czyta jej 10. czy 15. książkę, widzi się schematy. Schematyczne postacie (nie "papierowe", nieprzekonujące, ale powielane w większości...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-05-27
Stuhr to gwarant nie tylko wysokiego poziomu, nie tylko inteligencji, nie tylko celnej satyry współczesności, nie tylko wysublimowanego dowcipu, ale i - jak się okazuje - niezwykłego znawstwa i wyczucia językowego.
Stuhr to gwarant nie tylko wysokiego poziomu, nie tylko inteligencji, nie tylko celnej satyry współczesności, nie tylko wysublimowanego dowcipu, ale i - jak się okazuje - niezwykłego znawstwa i wyczucia językowego.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-11-26
Nic nowego. Muszę powiedzieć, że pierwszy raz tak dziwnie się czuję po lekturze kolejnej opowieści o rodzie Borejków. Coś zgrzyta, nie ma harmonii. Wszyscy młodzi bohaterowie wydają się obcy - nawet Ignaś i Józinek, choć jako wierna fanka miałam już wiele okazji, żeby ich poznać wzdłuż i wszerz. Przewijają się te same motywy: malarstwo i filmowanie. Powracają stare wątki, ale są dziwnie zakańczane. Do rodziny dołączają nowi członkowie, ale nie budzą sympatii, a "starych" członków odsuwa się zupełnie na dalszy plan. Mam wrażenie, że nawet autorka się pogubiła - pomyliła Zamość z Lublinem w kontekście sukni Laury, zapomniała o córce Grzegorza i chyba jakoś znacznie odmłodziła Bellę. Wzięła skądś dawną znajomą ze studiów Mili, podczas gdy wieloletnia przyjaciółka od dzieciństwa, która zresztą dzięki ożenkowi syna weszła do rodziny, została zupełnie wymazana z pamięci. Zastrzeżeń do prezentowanego światopoglądu nie mam, widziałam gdzieniegdzie przesadę, na którą nie mogłam nie przewracać oczami, ale kontrowersyjne treści przytaczane w wielu opiniach przemykały dość bezszelestnie i troszkę dziwi mnie, że aż tak są krytykowane. Okryte złą sławą zakończenie mnie zdziwiło, zdeprymowało, a w dalszej kolejności zyskało przychylność. Zdaje się, że ciut nieporadnie zostało napisane, (może wręcz "rozpisane"), ale ostatnie "dwa słowa" nadały mu odpowiednio lekki, ironiczny jak uśmiech Mili charakter. Jest to niestety zdecydowanie najsłabsza część, ale stale, wciąż i wciąż mam ochotę na kolejną, choć na wysoką jakość się nie nastawiam.
Nic nowego. Muszę powiedzieć, że pierwszy raz tak dziwnie się czuję po lekturze kolejnej opowieści o rodzie Borejków. Coś zgrzyta, nie ma harmonii. Wszyscy młodzi bohaterowie wydają się obcy - nawet Ignaś i Józinek, choć jako wierna fanka miałam już wiele okazji, żeby ich poznać wzdłuż i wszerz. Przewijają się te same motywy: malarstwo i filmowanie. Powracają stare wątki,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-11-18
2018-06-03
Rzetelna praca, ale stronnicze dziennikarstwo i tytuł (przynajmniej tłumaczenie) na wyrost. Jeden z moich ulubionych wykładowców powiedział, że bardzo warto, żebyśmy przeczytały tę książkę. Przeczytałam. Nie wiem, czy było warto, wrażenie zrobiła na mnie dosyć przeciętne.
Rzetelna praca, ale stronnicze dziennikarstwo i tytuł (przynajmniej tłumaczenie) na wyrost. Jeden z moich ulubionych wykładowców powiedział, że bardzo warto, żebyśmy przeczytały tę książkę. Przeczytałam. Nie wiem, czy było warto, wrażenie zrobiła na mnie dosyć przeciętne.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
2 IX 2023
wiele odkryć. duża zasługa zmiany formy i siegniecia po czytnik. nowy układ tekstu pozwalał na nowe zachwyty i zaskoczenia. po dziesiątym razie jeszcze mniej mam pomysł, jak wgl ktokolwiek mógłby napisać coś tak genialnego. maestria światów
18 IX 2022
niesłychane. skuszona pytaniami dobrych dusz podliczyłam, ile razy przeczytałam "lalkę". wydawało mi się, że to był siódmy albo ósmy, a był DZIEWIĄTY. jeżu. jak można czytać w kółko to samo? dziewięć razy?? tę samą książkę??? głupota. albo arcypowieść.
-------------
30 XII 2021
ależ to była przeprawa.
w tym roku zaczęłam czytać "lalkę" już w październiku - trochę z przejęcia, a trochę z przekory. z przejęcia, bo odkąd zmieniłam pracę, czytam jak wróbelek i bałam się, że zabraknie mi czasu na ten coroczny powrót do źródła. a z przekory, bo nie wierzyłam, że ta lekturka będzie się ciągnęła trzy miesiące.
cóż. pomyliłam się też w wielu innych sprawach.
w 2021, moim ulubionym roku, codzienną porcję ukochanej książki przyjmowałam na wynos. najczęściej w autobusie o godzinie 5:48. dawka dobrej prozy sączyła się do mózgu przez jakieś 7 min mojej podróży. jak się "lalka" sprawdza jako lektura towarzysząca? nie jest to na pewno bezpieczna przystań. nie zliczę, ile razy (zwłaszcza przy końcu) zaczytywałam się tak zachłannie, że dopiero w ostatniej chwili przypominałam sobie, że to mój przystanek. za krótkie mam podróże na taki styl czytania arcypowieści. tegoroczne odkrycia: 1) przypomnienie, że wiadomość ochockiego zapewne usunęłaby niemy znak zapytania z zakończenia, co jeszcze dodatkowo potwierdza ostatnie zdanie (aż mi wstyd, że po tylu latach pierwszy raz zwróciłam na nie uwagę, do tej pory rozpływałam się nad pierwszym); 2) nie ma w literaturze polskiej piękniejszej sceny umierania oraz że 3) to niepozorne słowo "koniec" jest rozczulające; wiadomo przecież, że w czytaniu "lalki" żadnego końca nie ma.
-----
30 XII 2020
w życiu dużo się zmienia, wszystko się zmienia i cholernie szybko, a mój podziw dla tego dzieła trwa. siódmy raz. trochę smakowanie każdego słowa, trochę czytanie na wyścigi wspomagane audiobookiem. tym razem były zwątpienia, pytania do samej siebie i nawet zarzuty co do obrania tej książki za najbliższą sercu. a później, po wielu, wielu stronach (w tym roku niekiedy zbyt wielu) dotknięcie prawdziwie wielkiego Zakończenia, które wynagradza absolutnie wszystko. skończyłam jakieś 20 min temu zapłakana jak nieszczęście, i teraz pisząc, dalej jeszcze płaczę. może to hormony. a może naprawdę wielka literatura.
tym razem po lekturze mam (oczywiście jak zawsze) kolejny trop interpretacyjny (wiecie, właśnie po to się czyta ukochane książki, żeby tak jak najlepszego przyjaciela poznawać ją na nowo bez tchu). może głównym bohaterem jest tak naprawdę Rzecki? to jego poznajemy od A do Z, to on przeżywa i w dużej mierze opowiada historię Wokulskiego. jest nam przedstawiony niemal od początku i dostarcza najwięcej emocji - od rozbawienia przez znudzenie (któż nie miał ochoty rzucić tej książki właśnie na pamiętniku starego subiekta?) aż po wzruszenie. za rok wymyślę pewnie coś innego. na 2020 wieszajcie psy, ale właśnie u schyłku tego roku zakochałam się w ukochanej książce na nowo.
----------
Jak to jest, że przeczytałam tę książkę piąty raz i dalej się śmiałam w głos i powstrzymywałam łzy wzruszenia czy smutku. Dopiero za 5. (nie ostatnim!) razem zauważyłam, że Wokulski jest cudowny najmniej we fragmentach z rozmowami z panną Izabelą. Mimo to nadal uważam "Lalkę" za książkę życia, arcydzieło Prusa i także po prostu: fenomenalną rzecz.
_________
Sorka od polskiego podyktowała 31 pozycji, nazywając je lekturami, które dobrze byłoby przeczytać w wakacje. Może nie wszystkie, ale "Lalka" jest bardzo obszerna i zazwyczaj długo się ją czyta - powiedziała. A ja jej uwierzyłam. Dwa brązowe tomy w twardych okładkach (nienawidzę twardych okładek) niechętnie położyłam pośród stada innych książek, których przeczytanie zaplanowałam na wakacje.
- To taki straszak - tłumaczyłam innym. Za owego "straszaka" zabrałam się dopiero pod koniec sierpnia, biadoląc przy tym i prawie płacząc z niechęci do powieści. Wówczas nawet przez myśl mi nie przyszło, jak wiele przeżyć może mi ona dostarczyć - śmiałam się, ocierałam łzy, zakochałam się, a dla niektórych postaci wymyślałam niezwykłe riposty.
Stanisław Wokulski jest wysoki, przystojny i go kocham. Ma odmrożone, czerwone dłonie i czterdzieści sześć lat (jak dla mnie wiek nie gra roli). Nonkonformista, urodzony romantyk, inteligentny, uparty, stanowczy, wierny, silny wolą, z poczuciem humoru i mężczyzna idealny. Jego jedyną wadą jest to, że zakochał się w doskonale niewłaściwej kobiecie - zimnej, dbającej o pozory, nudnej, pustej, a do tego ślicznej egoistce, która dodatkowo ma (nie)szczęście wywodzić się z arystokracji. Nie mógł mój Wokulski gorzej trafić. Zakochawszy się w niej, postanawia poruszyć niebo i ziemię, oblecieć kulę ziemską, stanąć na rzęsach - wszystko, byle tylko dostać się do hermetycznego grona znajomych pięknej jaśnie panny Łęckiej. I udaje mu się. Dorabia się niebotycznego majątku, którym z łatwością i właściwą sobie finezją przeciera szlaki, stając się nawet bliskim znajomym księcia. Chodzi do teatru, gra z bankrutem Łęckim w karty, pozwalając mu wygrać, wykupuje jego weksle, srebrny serwis, który arystokrata postanawia sprzedać, by mieć pieniądze na życie, a nawet kamienicę - i to o trzydzieści tys. rubli więcej, niż jest ona warta. Na próżno, bowiem okazuje się, że łatwiej jest założyć spółkę z księciem i jego kumplami niż poruszyć zimne jak lód serce panny Izabeli. Mimo ostrzeżeń swojego przyjaciela - Ignacego Rzeckiego - brnie w to romansidło dalej i w końcu - zdaje się - osiąga cel. Jego bóstwo, jego ukochana, do której się modli i której stawiałby ołtarze, pani jego losów zaszczyca go spojrzeniem raz, drugi, dziesiąty - oczywiście wtedy, kiedy jej się to opłaca. Biedny mój Wokulski, widząc w Izabeli istotę idealną, tańczy, jak mu zagra, buntując się zaledwie kilka razy. Kiedy już najdroższy mój Stach je jej z ręki, panna Łęcka razem z panem Starskim, który jest istną "gwiazdą" damskiego towarzystwa, wylewa na niego kubeł lodowatej wody. Nie wie, do jakiego nieszczęścia może to doprowadzić, bo przecież dla niej Wokulski był i jest "lalką", z którą można zrobić, co się chce, gdy staje się nudna.
"Lalka" jest wspaniałą powieścią. Początkowo zastanawiałam się, dlaczego właśnie taki tytuł, ale z każdą stroną ta kwestia zostawała rozstrzygana. W końcu dostrzegłam, że motyw lalki przewija się od pierwszej do ostatniej strony, i to w różnych kontekstach.
Fabuła jest cudowna. Nieprzeciętna, z zawrotnym tempem i tysiącem nagłych i zupełnie nieoczekiwanych zwrotów. Czytelnik nie ma czasu ani ochoty na nic, czego nie można robić z "Lalką" przed oczyma. Następnym plusem są postacie. Na pierwszym miejscu mój Wokulski, mój i tylko mój, nie rozumiem, jak mogła się w nim nie zakochać ta durna Łęcka. Właśnie owe zdanie może być przykładem na to, jak wyraziści są bohaterowie i że nie sposób nie żywić do nich jakichś uczuć. Wokulskiego się lubi (albo bardzo, bardzo mocno kocha): to człowiek z gołębim sercem, anielską dobrocią i duszą chorobliwego romantyka, Łęckiej się nie cierpi z całego serca: to zimna (za przeproszeniem) suka, a do Rzeckiego nie da się nie uśmiechnąć: to następny romantyk, tyle że mniej porywczy, oraz dobrotliwy staruszek, na zabój zakochany w Napoleonach i nieco słabej w pani Stawskiej. Jego wypowiedzi troszkę przynudzają, są zdecydowanie za długie, ale mają szalenie duży wpływ na poznanie zarówno sympatycznego subiekta, jak i wydarzeń z innej, bo nieobiektywnej strony.
Są dwie wady powieści. Pierwsza: zakończenie. Jeśli już musiało być tak tragiczne i nieszczęśliwe dla mojego przyszłego związku z Wokulskim, to powinno być chociaż trochę bardziej właściwe romantykowi. Miejsce, w którym Stach położył kres naszej wspólnej przyszłości, było owszem, dobre, ale sposób, w jaki tego dokonał, zupełnie mnie rozczarował i zasmucił. Druga: panna Łęcka.
Książkę polecam absolutnie wszystkim, a już na pewno każdemu romantykowi. Uczniowie, nie słuchajcie nauczycieli ani nikogo, kto chce Was zniechęcić nie tylko do tej wspaniałej powieści, ale i do innych lektur. Często jeśli zaczynacie czytać ze złym nastawieniem, to trudno Wam się przestawić i czerpać przyjemność z zapoznawania się z obowiązkowymi książkami.
(pierwszy raz: 6 IX 2012, drugi raz: 27 VIII 2015, trzeci raz: 15 V 2016, czwarty raz: 30 XII 2017, piąty raz: 31 XII 2018, szósty raz: audiobook 19 XI 2019, siódmy raz: 30 XII 2020, ósmy raz: 30 XII 2021, dziewiąty: 18 IX 2022, dziesiąty: 2 IX 2023, jedenasty:
2 IX 2023
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo towiele odkryć. duża zasługa zmiany formy i siegniecia po czytnik. nowy układ tekstu pozwalał na nowe zachwyty i zaskoczenia. po dziesiątym razie jeszcze mniej mam pomysł, jak wgl ktokolwiek mógłby napisać coś tak genialnego. maestria światów
18 IX 2022
niesłychane. skuszona pytaniami dobrych dusz podliczyłam, ile razy przeczytałam "lalkę". wydawało mi się, że to...