-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel10
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant13
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Biblioteczka
Za książkę zabierałem się dwa razy.
Przy pierwszym podejściu poddałem się dosyć szybko. Uważałem książkę za nudną i zostawiłem ją, chcąc poznać resztę cyklu.
Po zapoznaniu się z cyklem wróciłem tu ponownie, aby jeszcze raz spróbować przeczytać to "dzieło". Niestety i tym razem nie dałem rady.
Przeczytałem jakieś 450 stron i mam dość. W tej książce NIC A NIC się nie dzieje. Czytam o tych bohaterach i czytam i mam wrażenie, że kręcą się w kółko czy w ogóle stoją w miejscu i nic nie robiąc. Jest to strata czasu. Zmieniam też swoją ocenę na zdecydowanie niższą niż dałem za pierwszym razem. Sądziłem, że to tylko początek był ciężki. NIE. Cała książka jest identyczna.
Nie podoba mi się też, że autor, zamiast skupić się na tym, na czym najpewniej każdy by chciał — Delfiniej załodze — skupia się na kolejnym nowym wątku i kolejnych nowych postaciach.
Za książkę zabierałem się dwa razy.
Przy pierwszym podejściu poddałem się dosyć szybko. Uważałem książkę za nudną i zostawiłem ją, chcąc poznać resztę cyklu.
Po zapoznaniu się z cyklem wróciłem tu ponownie, aby jeszcze raz spróbować przeczytać to "dzieło". Niestety i tym razem nie dałem rady.
Przeczytałem jakieś 450 stron i mam dość. W tej książce NIC A NIC się nie...
Niestety zawsze musi być jakieś ALE i tak też jest w tym przypadku.
W ogóle fabuła tego tomu jest… nawet nie tomu a całej serii Burza wspomaganych… z jednej strony bardzo ciekawa a z drugiej tragicznie zła. Całość powinna się skupiać przede wszystkim na delfiniej załodze. I identyczne zarzuty mam do poprzednich tomów tego cyklu. Nie potrafię ubrać w słowa frustracji jaką mam w głowie a bardzo bym chciał.
Fabuła dzieje się w 3 miejscach z kilku perspektyw. Pierwsze miejsce to oczywiście Streaker. Drugim miejscem statek Jophurów, który goni Streakera oraz trzecie to stacja badawcza. Każde z miejsc ma kilku bohaterów.
Największą część książki raczej zajmuje wątek Delfinów. Powiedzmy, że 40% albo i więcej? Nie wiem ile to jest dokładnie. Rozdziały co chwilę zmieniają perspektywę bądź miejsce.
Wątek delfinów był super do około 53% (na czytniku mam tylko pokazane procenty) i oto nadchodzi owe ‘ale’… Jedno z kilku z resztą. Ale zaczęło się robić gorzej. Autor stwierdził nagle, że jego historia jest za prosta i dopisał coś zbędnie górnolotnego przesadzając kompletnie. Transcendencja. Cały wątek transcendencji, czyli miej więcej w przedziale około 53-88% nie podobał mi się kompletnie. Był to wątek kompletnie niepotrzebny. Wymęczył mnie i wynudził. Nie wiem, czy miał w ogóle większy wpływ na fabułę jako tako. Z wyjątkiem otwarcia drogi dla kolejnego nowego wątku, który to wątek też był zbędny i niezwiązany z delfinami. Autor niepotrzebnie chciał dodać więcej dziwności i dodać kolejne niepotrzebne nowe wątki.
Zakończenie książki nie było jakieś super dobre ani tym bardziej satysfakcjonujące, ale najpewniej Brin nie miał pomysłu jak wybrnąć z sytuacji którą sam stworzył. Czyli oblężenie ziemi, układu słonecznego przez potężne wrogie armie kontra ziemianie i ich sojusznicy, którzy nawet razem wzięci są dużo słabsi.
Tak czy siak, załoga delfinów to jest to co mi się w całej sadze wspomagania najbardziej podoba i najbardziej zależy.
Wątek związany ze statkiem goniącym Streakera:
Kontynuacja wątku Rety i Dwera. (Pomijam wątek Ewasx) To nie jest to o czym chciałem czytać książkę. Nie podobało mi się to w poprzednich tomach i podobnie jest tutaj. Nie uważam, że cały wątek był zły, częściowo mi się podobał, ale to nie było to. Nie obchodzą mnie te postacie.
Wątek stacji:
Nowy bohater – Harry, szympans. Znów to samo. To nie jest to o czym się chce czytać i o ile sam Harry jest ciekawy tak już jego wątek w połowie nie jest. Ale miał swoje ciekawe momenty.
Brakowało bardziej rozbudowanego wątku części załogi, która opuściła Streakera właśnie mniej więcej w owym wymienionym przedziale. Nie pasują mi też nagłe przeskoki czasowe między rozdziałami. Nie są one per se duże, to dosłownie kilka/naście minut względem tego co działoby się w fabule, ale taki przeskok następuje. I nagle autor stawia nas przed faktem dokonanym czegoś, co w pierwszej kolejności jest nie do końca zrozumiałe, dlaczego tak się stało. Tylko po to, aby za kilka stron wyjaśnić, w opowieści jakiejś postaci, co się stało.
Zabrakło większej ilości POV samych delfinów. Za to właśnie pokochałem Gwiezdny przypływ.
Co koniec końców stało się z załogą pozostawioną na Kithrupie? Co się stało z Rothenami na Jijo? Jest sporo niewyjaśnionych wątków. Co prawda tylko część z nich mnie ciekawi.
Nie pasowało mi do końca nagłe wprowadzanie nowych delfinich bohaterów w np 80% książki z imienia, kiedy wcześniej przez kilka książek byli tylko "załogą".
Mimo wszystko będę tęsknił za bohaterami. Za tymi z którymi się już pożegnaliśmy kilka tomów temu w Gwiezdnym przypływie oraz tymi którzy przeżyli wyprawę. Chciałbym przeczytać kolejny tom. Cykl Wspomaganie mimo znaczących wad uważam za dobry.
Ocena tego tomu między 5 a 6.
Creideki <3
Niestety zawsze musi być jakieś ALE i tak też jest w tym przypadku.
W ogóle fabuła tego tomu jest… nawet nie tomu a całej serii Burza wspomaganych… z jednej strony bardzo ciekawa a z drugiej tragicznie zła. Całość powinna się skupiać przede wszystkim na delfiniej załodze. I identyczne zarzuty mam do poprzednich tomów tego cyklu. Nie potrafię ubrać w słowa frustracji jaką...
Książkę można podzielić na dwie części.
Jedna część to kontynuacja poprzedniego tomu, czyli opowiada o tym co dzieje się na planecie Jijo.
Druga część to kontynuacja losów załogi Streakera.
Chociaż im dalej, tym bardziej wszystko zaczyna się, że sobą łączyć, a szczególne pod koniec.
Obie części się co jakiś czas zmieniają. Raz widzimy rozdział o tych, a następnie o tamtych.
Niestety część o Streakerze nie jest bezpośrednią kontynuacją, gdyż dzieje się około dwa lub trzy lata po wydarzeniach z Gwiezdnego przypływu.
Nagle zostajemy wrzuceni w ich przyszłe losy, kiedy są statkiem na dnie morza, nie wiedząc co się w zasadzie stało.
Co jakiś czas zostaje bardzo krótko wyjaśnione, co robili przez ten cały okres. Nagle się okazuje, że jeden z bohaterów nie jest już człowiekiem. Dla przykładu. A to, co się z nim stało, jest zawarte w kilku zdaniach. W ogóle, że odwiedzili kilka miejsc w tym czasie nim znaleźli się na Jijo. Oczywiście cały czas ścigani. Wszystko powiedziane jako bardzo krótkie streszczenie na przestrzeni całej książki.
Autor powinien zrobić to inaczej. Przede wszystkim bardziej szczegółowo. W ogóle poświęcić na to kilka rozdziałów.
W tej też części książki spotykamy dzieciaki z poprzedniego tomu.
Drugą część mógłbym nazwać, że opowiada o samej planecie Jijo i tym, co się na niej dzieje. Oczywiście mamy bohaterów z poprzedniego tomu.
Niestety to jest ta część, która mnie osobiście kompletnie nie obchodzi, bohaterowie mnie nie interesują za bardzo. Dopiero po 2/3 zaczęło być ciekawie.
Wolałbym, aby większa część książki została poświęcona załodze Streakera. Mógłbym zaliczyć jeszcze do tego dzieciaki i ich pov.
Jojo jest ciekawą planetą, gdzie zamieszkuje kilka ras. Które to rasy żyją w większej bądź mniejszej przyjaźni, ale w zdecydowanie większej niż ich galaktyczni odpowiednicy. Które to też rasy w dodatku wszystkiego nauczyły się od ludzi którzy przywieźli ze sobą na planetę książki. Także jest to ciekawa odmiana, w której to, powiedzmy, że "cała kultura" jest oparta na ludzkich książkach. A nie, jak jest to w całej galaktyce, na kulturze galaktów którzy to są dominujący we wszechświecie.
W tym przypadku nie da się czytać książek od końca, tak jak to miało miejsce w pierwszym cyklu. Tutaj historia jest ze sobą powiązana a każdy kolejny tom, jest kolejną częścią.
Co akurat w moim przypadku jest wadą, gdyż nie dałem rady przeczytać pierwszego tomu.
Co za tym też idzie, część wydarzeń w tej pozycji nie była do końca zrozumiana przeze mnie. No cóż, może za jakiś czas jeszcze raz spróbuję. Część też bardziej lub mniej pomijałem.
Mimo problemów poszczególnych tomów to świat wykreowany przez Davida zasługuje na więcej książek.
Ocena tego tomu między 5 a 6.
Książkę można podzielić na dwie części.
Jedna część to kontynuacja poprzedniego tomu, czyli opowiada o tym co dzieje się na planecie Jijo.
Druga część to kontynuacja losów załogi Streakera.
Chociaż im dalej, tym bardziej wszystko zaczyna się, że sobą łączyć, a szczególne pod koniec.
Obie części się co jakiś czas zmieniają. Raz widzimy rozdział o tych, a następnie o...
Ciężko jest mi tę książkę ocenić. Uważam, że książka była dobra. Lecz z drugiej strony nie czuję najmniejszej potrzeby, aby jeszcze raz ją przeczytać w przyszłości. Co też jest istotną rzeczą w ocenie dla mnie. Zwykle książki które mi się podobają czytałem po kilka razy.
Drugą rzeczą jest to, że liczyłem, wręcz oczekiwałem, że będzie to kontynuacja delfiniej załogi. Chyba wszyscy na to liczyli, prawda? Niestety tak nie jest.
Z pewnością do wad można zaliczyć jej długość. Jest zdecydowanie za długa. Pod koniec już średnio chciało mi się ją czytać. Gdyby była krótsza, to nie sądzę, aby ten problem wystąpił. Tak o, chociażby i 50 stron.
Świat wykreowany jest ciekawy i daje wiele możliwości. Niestety, mimo iż książki są cyklem, to nie mają ze sobą wiele wspólnego. Chociaż po prawdzie najmniej wspólnego ma tom pierwszy. W przypadku drugiego to już występuje trochę informacji o delfiniej załodze. Ale to nie zmienia faktu, że wszystkie trzy pozycje można czytać od końca.
Książka też nie łączy się z cyklem Burza wspomaganych ani żadną inną pozycją.
Ciężko jest mi tę książkę ocenić. Uważam, że książka była dobra. Lecz z drugiej strony nie czuję najmniejszej potrzeby, aby jeszcze raz ją przeczytać w przyszłości. Co też jest istotną rzeczą w ocenie dla mnie. Zwykle książki które mi się podobają czytałem po kilka razy.
Drugą rzeczą jest to, że liczyłem, wręcz oczekiwałem, że będzie to kontynuacja delfiniej załogi. Chyba...
Nie planowałem tutaj nic pisać, ale chyba jednak muszę.
Tom pierwszy nie ma prawie nic wspólnego fabularnie z kolejnym. Akcja drugiego tomu dzieje się 200 lat po pierwszym.
Słoneczny nurek w *ostateczności* może być prologiem i wstępem do tego uniwersum, gdyż praktycznie cała część historii nie ma znaczenia w kolejnej książce. Z wyjątkiem poznania samego świata i kilku faktów o nim, ale owe fakty kolejny tom wyjaśni.
Wspominam o tym, gdyż jeśli komuś historia pierwszego tomu nie podobała się po przeczytaniu, albo nie podoba się opis, można zacząć czytać od drugiego tomu który to jest znaaaacznie lepszą książką. Nie sądzę, aby ktoś coś mógł stracić tym przeskokiem.
Książka też nie łączy jakoś bardzo się z cyklem Burza Wspomaganych. Dopiero pod koniec trzeciego tomu jest co nieco wspominane o bohaterze tego tomu.
Nie planowałem tutaj nic pisać, ale chyba jednak muszę.
Tom pierwszy nie ma prawie nic wspólnego fabularnie z kolejnym. Akcja drugiego tomu dzieje się 200 lat po pierwszym.
Słoneczny nurek w *ostateczności* może być prologiem i wstępem do tego uniwersum, gdyż praktycznie cała część historii nie ma znaczenia w kolejnej książce. Z wyjątkiem poznania samego świata i kilku...
Świetna! Przedstawienie książki z perspektywy inteligentnych delfinów z pewnością jest czymś bardzo niespotykanym w literaturze. W dodatku te delfiny mają swój własny statek kosmiczny. Czy to nie jest na tyle zachęcające, aby przeczytać tę książkę?
Powiedziałbym, że jest ponadczasowa pod względem pomysłów i przedstawienia. Nie czuć, że to coś starszego jak z niektórymi SF. Również powiedziałbym, że jest całkiem poważna w założeniach świata i chociażby samych delfinów. Ich statku i innych problemów jakie mogą wyniknąć z tego, że to delfiny bez, chociażby rąk. Oraz tego, że część, mała część, załogi to ludzie.
Muszę jednak przyznać, że czytając, trzeba mieć większe skupienie niż zwykle. Czasami książka jest trudniejsza w odbiorze. Nie jest to czytadło do pociągu, jak niektórzy mówią.
Świetne przedstawienie delfinów. Czyli najważniejsza rzecz w książce. Ich sposób mowy, myślenia, ich zachowanie. A nawet ich całkiem spora seksualność. Która to też została bardzo fajnie przedstawiona, co dodało im większej głębi.
Książka ma kilku bohaterów których rozdziały zmieniają się. Raczej uważałbym to za wadę, bo nie wszystkie perspektywy były interesujące. Chociaż będąc dokładniejszym, tylko jedna perspektywa mnie nie interesowała — Toma Orleya.
Sam świat przedstawiony w którym ludzie nie są potęgą i muszą szukać sprzymierzeńców w słabszych/pomiatanych przez silniejszych rasach jest ciekawy. Seria zapowiada się na bardzo ciekawą. Chociaż to zależy jakie historie przyniosą kolejne tomy.
(Niestety, mimo iż książki są cyklem, to nie mają one, że sobą wiele wspólnego, wszystkie trzy pozycje można czytać równie dobrze od końca. Dopiero Burza Wspomaganych łączy się z tym tomem.)
Świetna! Przedstawienie książki z perspektywy inteligentnych delfinów z pewnością jest czymś bardzo niespotykanym w literaturze. W dodatku te delfiny mają swój własny statek kosmiczny. Czy to nie jest na tyle zachęcające, aby przeczytać tę książkę?
Powiedziałbym, że jest ponadczasowa pod względem pomysłów i przedstawienia. Nie czuć, że to coś starszego jak z niektórymi SF....
Książka składa się z dwóch perspektyw które co kilka rozdziałów skaczą między sobą. Pierwsza perspektywa to perspektywa ludzi — Queng Ho i Emergentów. Bardziej Queng Ho bo Emergenci raczej przedstawieni są jako ci źli. Oraz część bohaterów należy do Queng. Jest to również ta perspektywa która jest większa, dłuższa.
Druga perspektywa to perspektywa mieszkańców planety gdzie wybrali się ludzie — pająków.
Wątek pająków jest ciekawy. Ale książka zasługuje na bardzo dużego minusa, ze względu na to jak została przedstawiona ich perspektywa. Mianowicie chodzi mi o to, że praktycznie nie da się zobaczyć, że bohater jest pająkiem. Wszystko wygląda, jakby to był człowiek. Jedyne co na to może wskazywać to jakieś rzadkie wstawki typu "ruszył lewymi nogami" sugerujące, że postać ma więcej niż dwie nogi. Ale poza tym? Prawie nic. Dopiero dużo później w książce jest dużo lepiej odnośnie tego. Ale na początku w zasadzie ciężko stwierdzić, że to nie są ludzie.
Być może tym sposobem autor chciał pokazać, że pająki nie różnią się wcale tak bardzo od ludzi na pierwszym planie. I dopiero dużo dużo później zaczął te różnice mocniej pokazywać, że są bardziej obce, niż pierwotnie się wydawało.
Ale ja uważam to za wadę książki. Nie chcę czytać książki o kosmitach, gdzie kosmici zachowują się jak ludzie. Ale przynajmniej nie są dwunogami, także niby jakiś mały plus.
Wątek Queng Ho czy raczej ogólnie ludzi jest... tragicznie nudny. Do 1/4 książki czytałem go, licząc, że się przekonam. Nie przekonałem się. Dałem sobie z nim spokój przelatując szybko wzrokiem, aby jak najszybciej mieć go za sobą. Dopiero bliżej końca książki, kiedy już wątki bardziej się łączyły, wróciłem do niego.
Wątek ludzi jest niepotrzebnie rozdmuchany, skomplikowany. Niepotrzebne te wszystkie wojny, spiski i cała reszta. Zdecydowanie lepiej gdyby było to coś prostszego. Jedyna rzecz która z tego wątku mnie interesowała to momenty kiedy bohaterowie rozmawiali o pająkach. Lub ogólnie o sytuacjach na kartkach książki z pająkami związana. Cała reszta? Nie obchodziło mnie za bardzo. I przede wszystkim jest za duży. To wątek pająków powinien być tym większym.
Akcja książki co kilka rozdziałów skacze o kilka lat. Czyli dokładnie to samo co w poprzednim tomie. Niestety w obu przypadkach nie jestem dużym zwolennikiem tego. Bo zwykle gdzieś poza połową książki te przeskoki są trochę już za częste/za dużo ich. Nie do końca chciałbym czytać o postaciach które z biegiem książki, dużo dalej niż połowa, są już dużo starsze, bo akcja przeskoczyła o ile tam? 30 lat dla przykładu na przestrzeni całej fabuły.
Bardzo nie podoba mi się dość spora liczba dużych niedopowiedzeń związanych z dużymi wydarzeniami w fabule. Które to niedopowiedzenia zostają wyjaśnione na sam koniec książki w dialogu między bohaterami. Kilka razy myślałem, że pominąłem dużo wcześniej jakiś rozdział. Bo nie rozumiałem skąd nagle dzieje się to co się dzieje skoro wcześniej nie było żadnej wzmianki odnośnie tego. Ale nie, po prostu tego nie było. Nagle z dupy czegoś się dowiadujemy a na sam koniec jest to krótko wyjaśniane jak to się stało. Nie podoba mi się to.
Niektórzy powiedzieliby, że ocena bardzo niska. Mimo to chciałbym przeczytać kontynuację fabuły i poznać dalsze wydarzenia Queng Ho i pająków.
Książka składa się z dwóch perspektyw które co kilka rozdziałów skaczą między sobą. Pierwsza perspektywa to perspektywa ludzi — Queng Ho i Emergentów. Bardziej Queng Ho bo Emergenci raczej przedstawieni są jako ci źli. Oraz część bohaterów należy do Queng. Jest to również ta perspektywa która jest większa, dłuższa.
Druga perspektywa to perspektywa mieszkańców planety...
Nawet nie wiem, od czego tu zacząć… Książka jest bardzo złą kontynuacją, a jeszcze gorszym zakończeniem trzytomowego cyklu. Gdyby była to pozycja osobna, spin-off, byłaby całkiem spoko. Ale nie jest. Co prawda wtedy jej tematyka także by mnie nie interesowała. Ale przynajmniej byłoby jakieś wytłumaczenie czemu Spadkobiercy wyglądają jakby byli oderwani od rzeczywistości.
Książka skupia się na dwóch wątkach. Pierwszym z nich, tym krótszym, jest praktycznie to samo co w pierwszym tomie. Pozostałości dowódców po Anu pną się po szczeblach wojska chcąc dostać się jak najwyżej udając przyjaciół, a w międzyczasie szykować się do obalenia władzy. Dokładniej mówiąc jedna osoba, która też przekabaca pieniędzmi na swoją stronę „zwykłych” ludzi, którzy są na ważnych stanowiskach w Cesarstwie. Lub też współpracując z organizacjami terrorystycznymi.
Zaś drugi wątek, zdecydowanie dłuższy niż pierwszy, skupia się na dzieciach najważniejszych postaci. Które to dostają się na planetę, gdzie władzę sprawuje kościół. I gdzie z ich powodu dochodzi do wojny, gdzie w wyniki różnych okoliczności zostają dowódcami armii, która walczy ze złym kościołem, który to ciemięży, bardziej lub mniej, ludzi. I tak wygląda większa część książki.
A gdzie wątek Achuultan? A no nie ma. O ile do pierwszego wątku nic nie mam, to do drugiego już mam wszystko. Byłem przekonany, że sięgam po kontynuację, gdzie to Colin i cała reszta będzie starali się zrobić coś z Achuultanami na ich planecie. Albo będą badać planety imperium, szukając jakiegokolwiek życia. Może natrafią na nowy gatunek istot.
Zamiast tego dostajemy nic niewnoszący do niczego wątek jak dzieciaki, no może nie takie dzieciaki, prowadzą wojska przeciwko złej władzy, starając się ją obalić. A tym samym wysłać komunikat, gdzie się znajdują czy raczej gdzie utknęli i wezwać pomoc. Bo główny komputer na planecie jest siedzibą kościoła. To nie jest coś, co chciałem zobaczyć w tym cyklu. Nie interesuje mnie walka na muszkiety. Nie po to sięgam po cykl SF. A tym bardziej robić z tego wątek główny książki jeszcze z nimi. Nie obchodzą mnie w ogóle te postacie. Zostały wprowadzone dopiero teraz. Chciałem bohaterów, do których już miałem jakąś sympatię. Może na zdecydowanie większy udział Achuultan którzy przejrzeli na oczy. Chciałem kontynuacji drugiego tomu.
Sam wątek perspektywy dzieciaków kończy się nim w ogóle dostają się do komputera z którego mogą wysłać sygnał. Dopiero xx stron dalej, na sam koniec książki, Dahak odbiera wezwanie pomocy. Ale nie zostało to już pokazane z ich perspektywy.
No po prostu nie. To nie miało tak wyglądać. A nawet jeśli to nie miał to być główny wątek. Książka jest w zasadzie stratą czasu. Równie dobrze mógł to być cykl dwutomowy, bo ten tom jest zbędny. Tym bardziej że jest ostatni! Gdyby cykl był większą epopeją, 10 tomów, to co innego. Wtedy jak najbardziej by to pasowało do historii która musi być rozwinięta i różnorodna, aby nie była nudna. Ale to koniec, nic już nie ma.
Na zakończenie dodam, że w cyklu pojawiają się ulepszone za sprawą technologi imperium psy. Które to mają zdecydowanie większą inteligencję i mogą mówić. Był to ciekawy watek, ale nie był praktycznie rozwinięty. Tak samo, jak stworzenie samicy Achuultan. Jest... rzadko się pojawia i to tyle, nie zostało to rozwinięte.
A, byłbym zapomniał, było dużo literówek.
Nawet nie wiem, od czego tu zacząć… Książka jest bardzo złą kontynuacją, a jeszcze gorszym zakończeniem trzytomowego cyklu. Gdyby była to pozycja osobna, spin-off, byłaby całkiem spoko. Ale nie jest. Co prawda wtedy jej tematyka także by mnie nie interesowała. Ale przynajmniej byłoby jakieś wytłumaczenie czemu Spadkobiercy wyglądają jakby byli oderwani od rzeczywistości....
więcej mniej Pokaż mimo toNa bazie książki powstał serial - https://www.filmweb.pl/serial/Koniec+dzieci%C5%84stwa-2015-726429
Na bazie książki powstał serial - https://www.filmweb.pl/serial/Koniec+dzieci%C5%84stwa-2015-726429
Pokaż mimo to
Jest to druga znana mi książka gdzie pająki są przedstawione jako kolejna cywilizacja. Jest to ciekawy motyw. W tej książce zdecydowanie mocniej zostało pokazane, że to są pająki. W tej o której wspominam — Głębia w niebie — czasem czytając jakiś rozdział można było całkowicie zapomnieć, że ów rozdział jest z perspektywy pająków, a nie ludzi.
Fabuła trochę za bardzo się ciągnie. Punkt kulminacyjny na który wszyscy czekają jest do dopiero pod koniec książki.
Część opisanych rzeczy które robiły pająki gdzieś po 2/3 książki była trudna w do wyobrażenia sobie. Bardziej brzmiało to jak fantasy, a nie SF.
Jedną z największych wad która strasznie irytowała to wszędobylski nacisk, że ludzie dążą tylko do eksterminacji siebie i innych istot... Ileż kur$% można.
Świetnie zostało pokazanie jak wygląda życie na statku który przemierza tysiące lat z perspektywy jednej postaci która co jakiś czas idzie pospać do kriokapsuły. To jak dla kogoś jakieś wydarzenia trwały ledwo tydzień temu, a dla innych to tylko legendy zamierzchłych czasów.
Niestety zakończenie mi się nie podobało. Sposób jaki konflikt między ludźmi i pająkami został rozwiązany. Oraz sam fakt, że był to już sam koniec książki, przez co nie można było zobaczyć jak chociażby oba gatunki żyją i się dogadują.
Zakończenie przypomina zakończenie Mass Effect 3. Gdzie do wyboru mam tylko zielone zakończenie, czyli narzuconą z góry symbiozę.
Jest to druga znana mi książka gdzie pająki są przedstawione jako kolejna cywilizacja. Jest to ciekawy motyw. W tej książce zdecydowanie mocniej zostało pokazane, że to są pająki. W tej o której wspominam — Głębia w niebie — czasem czytając jakiś rozdział można było całkowicie zapomnieć, że ów rozdział jest z perspektywy pająków, a nie ludzi.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toFabuła trochę za bardzo się...