-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
-
Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz2
-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński13
Biblioteczka
2021-05-30
2021-05-16
"Kukły" to już czwarta z części o prokuratorze Jakubie Kani, a piąta z książek Macieja Siembiedy, które udało mi się przeczytać. I jak zawsze pełne uznanie dla autora, za jego rzetelność i dbałość o czytelnika. Jest to mój ulubiony autor i jedynym minusem jest fakt, że wydaje jedynie jedną książkę w roku, a ja chciałabym wciąż więcej. Przyznam, że każdą ze stron celebruję, a kiedy zbliża się zakończenie ogarnia mnie smutek. I znów przyjdzie mi czekać długi rok na kolejny bestseller.
"Kukły" to fikcja oparta na prawdziwej historii. Maciej Siembieda jest mistrzem osadzania akcji swoich książek w wydarzeniach, które rozegrały się w tuż obok nas. I to jego ogromny atut. Prokurator Kania tym razem zajmuje się rozwiązaniem sprawy tajemniczego pożaru rezydencji rodziny Trauwitz, związanej z organizacją zwolenników Himmlera. Znajdziemy tu wątki okultystyczne, polowań na czarownice, oraz nawiązujące do korzeni rasy aryjskiej. Jakub Kania jest na początku swojej kariery prokuratorskiej, konkretnie w roku 1997, bada zaś sprawy od lat trzydziestych XX wieku. Poziom twórczości Macieja Siembiedy oceniam na bardzo wysoki, szczególnie zdając sobie sprawę z faktu, ile czasu musi poświęcać na zbadanie kolejnej historii. Mimo, że fikcja miesza się tu z prawdziwymi wydarzeniami, tak trudno połapać się, gdzie kończy się jedno, a zaczyna drugie. Tak bardzo chciałabym doczekać chwili, kiedy będę mogła wszystkie jego powieści raz jeszcze przeżyć, tym razem na ekranie kinowym. Jeśli jeszcze nie mieliście okazji przeczytania książek Macieja Siembiedy, koniecznie to nadróbcie. A jest w czym wybierać: "444", "Wotum", "Miejsce i imię", "Gambit", no i oczywiście najnowsza "Kukły".
"Kukły" to już czwarta z części o prokuratorze Jakubie Kani, a piąta z książek Macieja Siembiedy, które udało mi się przeczytać. I jak zawsze pełne uznanie dla autora, za jego rzetelność i dbałość o czytelnika. Jest to mój ulubiony autor i jedynym minusem jest fakt, że wydaje jedynie jedną książkę w roku, a ja chciałabym wciąż więcej. Przyznam, że każdą ze stron celebruję,...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-03-10
"Wotum" to już czwarta z książek Macieja Siembiedy, która do mnie trafiła dzięki uprzejmości samego autora jak i Wydawnictwa Agora. Oczywiście przeczytana na jednym wdechu. Nie miałam ani przez moment wątpliwości, że tak będzie.
Znów spotykamy się z Jakubem Kanią, niepozornym prokuratorem IPN-u, który dorobił się już dwóch córek oraz brzuszka, jak na czterdziestoparolatka przystało. 9 grudnia 2012 roku dochodzi do zamachu na obraz Matki Boskiej Częstochowskiej. Zamachowiec rzuca żarówkami wypełnionymi czarną farbą nitro w obraz. Dlaczego tak się stało? Któż by inny, mógł rozwikłać tę zagadkę? Tym bardziej, że sprawy się gmatwają, a tajemnica zamachu może być powiązana z sektą, której korzenie sięgać mogą czasów króla Jana Kazimierza. Tropy powiodą Jakuba Kanię na Opolszczyznę, ale odwiedzimy wraz z nim również Paryż. Trafimy do miejscowości Bogoria z obrazem Matki Boskiej bardzo podobnym do tego z Częstochowy. Będzie sensacyjnie i ciekawie. Jak na Macieja Siembiedę przystało będziemy się musieli zmierzyć z fikcją wplecioną w fakty. Jego namacalne historie wciąż mnie zadziwiają. To mistrz, któremu chylę czoła. W czytaniu "Wotum" czy innych książek Macieja Siembiedy jest pewna "trudność". Kiedy tak się ufa autorowi, można się całkowicie zatracić. Nie wie się, co jest prawdą, a co jest fikcją. Chciałoby się, by prawdą było wszystko, bo to przecież takie ciekawe historie. Szczerze żałuję, że na kolejną powieść przyjdzie nam czekać rok. Nie będę się wdawać w ocenę, która z powieści Macieja Siembiedy jest najlepsza, bo tego się chyba nie da mierzyć tą miarą. Każda z nich jest inna, zarazem rewelacyjna i przy każdej spędziłam fascynujące chwile.
Panie Macieju, proszę o więcej!
"Wotum" to już czwarta z książek Macieja Siembiedy, która do mnie trafiła dzięki uprzejmości samego autora jak i Wydawnictwa Agora. Oczywiście przeczytana na jednym wdechu. Nie miałam ani przez moment wątpliwości, że tak będzie.
Znów spotykamy się z Jakubem Kanią, niepozornym prokuratorem IPN-u, który dorobił się już dwóch córek oraz brzuszka, jak na czterdziestoparolatka...
2019-04-15
"Żeby wygrać, trzeba kogoś poświęcić. Kiedyś pojmiesz sens tego manewru. Nazywa się gambit. A co jeśli ofiarą masz być właśnie ty?"
Nie ma nic gorszego, jak remont w domu, kiedy leży na półce książka, na którą czekaliśmy kilka miesięcy. Tak właśnie było z książką Macieja Siembiedy "Gambit". Trzecią już przeczytaną przeze mnie książką autorstwa Pana Macieja, który jest według mnie autorem wybitnym, zasługującym na najwyższe miejsca w rankingach.
Autor opisuje w swej powieści bohaterów prawdziwych. Ta historia to idealny przykład, jak zdarzenia, na które nie do końca mamy wpływ, potrafią skrzywić rzeczywistość, spleść ludzkie losy, by ostatecznie je rozdzielić.
Powieść rozpoczyna się wydarzeniami z listopada 1966 roku, kiedy to konstruktor samochodów i mistrz szachowy Jerzy Ostrowski, zostaje wywieziony przez tajniaków do tajnego imperium rządowego, tzw. państwa Ostrowskiego. Przerażony, mający na uwadze, że może już nie wrócić, że być może z powodu tego, co zrobił jego brat, może zostać zlikwidowany. Dzieje się jednak inaczej, zaskoczony dowiaduje się, że ma podjąć się zadania. Spędzić tydzień w towarzystwie osoby o imieniu Jurij i zagrać z nim dwadzieścia partii szachów.
To jedynie wstęp do jakże ciekawej historii, rozpoczynającej się w 1939, kończącej zaś w 1990 roku. Gdyby nie fakt, że książka została oparta na prawdziwych wydarzeniach pomyślałabym, że to chyba niemożliwe.
Nie zamierzam opowiadać, jakie niespodzianki Was czekają. Zaręczam jednak, że nie będziecie się mogli od niej oderwać. Czasy wojny, AK, kontrwywiad amerykański, niemieccy szpiedzy, MI6, miłość, zdrada, patriotyzm. Jeżeli czytaliście poprzednie powieści Macieja Siembiedy - "444" oraz "Miejsce i imię" - wiecie już, że jego styl jest niepowtarzalny. Nie liczcie jednak, że "Gambit" będzie podobny do poprzednich. "Gambit" jest inny! I to mnie właśnie najbardziej w autorze zadziwia. Jak zręcznie potrafi dryblować w opisywanych przez siebie historiach. Każdej nadając inne tempo, napięcie oraz wybierając je ze smakiem, jakby zgadując czego my czytelnicy oczekujemy, czego pragniemy.
Od pierwszej strony do ostatniej Wasze zaciekawienie będzie sięgać zenitu. To najlepsza książka 2019 roku i głowę daję, że nic jej już nie pobije. Gorąco polecam, przeczytajcie i dajcie znać, jak się Wam podobała.
https://szaryzjadaczksiazek.blogspot.com/2019/04/gambit-maciej-siembieda.html
"Żeby wygrać, trzeba kogoś poświęcić. Kiedyś pojmiesz sens tego manewru. Nazywa się gambit. A co jeśli ofiarą masz być właśnie ty?"
Nie ma nic gorszego, jak remont w domu, kiedy leży na półce książka, na którą czekaliśmy kilka miesięcy. Tak właśnie było z książką Macieja Siembiedy "Gambit". Trzecią już przeczytaną przeze mnie książką autorstwa Pana Macieja, który jest...
2018-05-01
Okładkę "Serce nr 62" widywałam w ostatnich kilku tygodniach wiele razy, niestety nie wpadła mi w oko, ale stare przysłowie pszczół powiada: "nie oceniaj książki po okładce". Przyznam, że treść mnie zaskoczyła, nawet bardzo.
Należę do ludzi ciekawskich, myślę, że lubię wiedzieć więcej niż przeciętny człowiek. Jednak temat zawarty w powieści Zbigniewa Górniaka umknął mi, wstyd przyznać. Dotychczas sądziłam, że wyzysk ludzi, narkotyki oraz potrawy z psiego mięsa w restauracjach to główne zarzuty w stronę naszych azjatyckich "przyjaciół". Zbigniew Górniak wspomniał o handlu ludzkimi organami, o farmach ludzkich narządów. Krew mi zmroziło.
Główny bohater Witold Niemcewicz to człowiek z listy 100 najbogatszych ludzi w Polsce. Nie brakuje mu niczego, prócz zdrowia. Chcąc być w zgodzie z własnym sumieniem szuka dla siebie serca w Chinach. Bez problemu mógłby znaleźć dla siebie serce w Polsce, wystarczyłoby zapłacić tam gdzie trzeba ale Witold Niemcewicz nie chce, by ktoś przez niego "wypadł z kolejki".
W tym celu kontaktuje się z Azjatą (Chirurg). Na przeszkodzie staje aktywistka Agnieszka Wyrwał, przeciwstawiająca się handlowi narządami.
Witold Niemcewicz to człowiek z zasadami, dorobił się wielkich pieniędzy na budowie jachtów. Kiedy było trzeba walczył z komuną. Popełnił w swoim życiu błąd, który chciałby naprawić. Nie wie ile życia mu jeszcze zostało. Przed wieloma laty porzucił swoją córkę i jej matkę. Teraz pragnie dojść do porozumienia z córką.
Dwie perspektywy, dwa punkty widzenia, jego i córki. Trudna miłość. Problemy natury etycznej. I wreszcie jakże ważny a rzadko podejmowany temat transplantologii.
Jeśli szukacie książki lekkiej i przyjemnej sięgnijcie po inny tytuł. "Serce nr 62" to dogłębnie przemyślana historia, gdzie czuć bogate doświadczenie autora. Inna sprawa, że napisana z dozą zdrowego i niegłupiego humoru, którego mi ciągle mało wśród polskich autorów.
Myślę, że po przeczytaniu u każdego z nas znajdzie się zgoda w portfelu na oddanie własnych organów do przeszczepu. Nie może być inaczej.
Chętnie wspierałabym sprzedaż tej książki, bo wiem, że jest ważna. Dzięki niej ludzie zaczną dostrzegać temat, który na co dzień omijają. Ostatecznie kto chętnie myśli o rozdaniu siebie na części po swojej śmierci? A jednak znajdźmy tę chwilę, choćby tylko po to, by napisać krótką deklarację. Choć myślę, że czytając "Serce nr 62" nie raz najdą Was głębokie refleksje.
Zatem krótko - POLECAM.
Okładkę "Serce nr 62" widywałam w ostatnich kilku tygodniach wiele razy, niestety nie wpadła mi w oko, ale stare przysłowie pszczół powiada: "nie oceniaj książki po okładce". Przyznam, że treść mnie zaskoczyła, nawet bardzo.
Należę do ludzi ciekawskich, myślę, że lubię wiedzieć więcej niż przeciętny człowiek. Jednak temat zawarty w powieści Zbigniewa Górniaka umknął mi,...
2018-03-20
Zainteresowanie tą książką nie jest przypadkowe, po pierwsze po przeczytaniu "Institora" wciągnął mnie temat czarownic, po drugie zaś akcja "Nie pozwolisz żyć czarownicy" toczy się na terenie Ziemi Wieluńskiej, która jest mi bliska z uwagi na kilkuletnie jej zamieszkiwanie.
W moich oczach to historia przerażająca, przedstawiająca, jak w łatwy sposób z kobiet zrobić czarownice i odebrać im życie.
"W 1835 roku na łamach tygodnika "Przyjaciel Ludu" pojawił się dziwny, paro stronicowy tekst, dotyczący procesu i skazania za czary czternastu kobiet. Artykuł ten miał formę relacji naocznego świadka wydarzeń, który mając osiem lat, widział ponoć, jak w sierpniu 1775 roku we wsi Doruchów tamtejszy dziedzic pojmał, poddał torturom, a na koniec spalił nieszczęsne kobiety. Autor tekstu zachował anonimowość, podpisując się jedynie inicjałami X.A.R."
Autor Tomasz Kowalski dla poparcia tej historii kilkukrotnie odwiedził miasto Doruchów, by znaleźć ślady tych strasznych wydarzeń. Część historyków podchodzi do tego dość sceptycznie, mieszkańcy jednak są pewni, że proces miał miejsce i zakończył się spaleniem kobiet. Tomasz Kowalski sfabularyzował doruchowską opowieść. Czy jest prawdziwa? Trudno jednoznacznie na to pytanie odpowiedzieć. Zważywszy jednak, jak traktowane były kobiety w tym okresie, jest bardzo prawdopodobna. Zresztą losy kobiet po dziś dzień bywają dramatyczne i trudne. W obecnej chwili również waży się ich przyszłość, gdzie same zainteresowane mogą mieć niewielki wpływ na jej wynik. Strach pomyśleć, kto będzie o tym decydował. Oby znów nie zwyciężyło ciemniactwo, arogancja i zaściankowość, a mam wrażenie, że własnie do tego zmierzamy.
Powieść zrobiła na mnie wrażenie, dała do myślenia. Autor idealnie oddał tamte czasy, wplatając oryginalną mowę wsi, jej zacofanie, zazdrość, chciwość i nienawiść. Co zmieniło się od tamtych czasów? Jedni powiedzą, że wiele, ja natomiast myślę, że zmieniły się ... ale tylko metody.
"-Kiedy?
-Co kiedy?
- Kiedy to się skończy? Kiedy już nie będą polować na czarownice? Na nas?
Mężczyzna przystanął, obrócił się i odrzekł:
- Nie wiem. Może wtedy, kiedy zaśnie Bóg, a obudzi się w końcu człowiek."
Zainteresowanie tą książką nie jest przypadkowe, po pierwsze po przeczytaniu "Institora" wciągnął mnie temat czarownic, po drugie zaś akcja "Nie pozwolisz żyć czarownicy" toczy się na terenie Ziemi Wieluńskiej, która jest mi bliska z uwagi na kilkuletnie jej zamieszkiwanie.
W moich oczach to historia przerażająca, przedstawiająca, jak w łatwy sposób z kobiet zrobić...
2018-03-10
Po przeczytaniu książki "Zamek" Luisa Zueco zapewne znajdą się osoby, które tak jak i ja chętnie odwiedzą jeden z najważniejszych zabytków wojskowych w Europie - opactwo zamku Loarre. Twierdza jest na tyle imponująca, że aż trudno mi uwierzyć, że dopiero po przeczytaniu książki się o niej dowiedziałam. No ale co zrobić, lekcje historii w szkołach bardzo okrojone, za to religii jest sporo. Dobrze, że są autorzy, którzy dbają o historię przekazując ją nam, czytelnikom.
Oto wkraczamy do Hiszpanii wieku XI. Powieść zaczyna się w momencie, kiedy król Sancho III Wielki postanawia zbudować fortyfikację w odległym pasie górskim przedgórza Pirenejów, tak by muzułmański wróg był widoczny z dużej odległości. Wśród bohaterów towarzyszących nam przez jedenastowieczną hiszpańską rzeczywistość napotkamy mistrza Lombardii, cieślę Juana oraz jego syna Fortuna, Javierre, tajemniczą Enecę, postaci historyczne, jak i fikcyjne, dzięki którym powieść staje się barwna i wyrazista. Przechodzimy przez kolejne etapy budowy, po drodze trafiając na przyjemną i lekką w odbiorze lekcję zasad romańskiej architektury. Powieść jest wielowątkowa, zatem ciężko będzie znaleźć czas na nudę. Rzecz jasna prócz bohaterów pozytywnych znajdziemy czarne charaktery. Poznamy średniowieczne zwyczaje, znajdziemy i miłość, i trudy wojenne. A wszystko to na bagatela 700-set stronach pięknie wydanej pierwszej części epopei "Zamek", cyklu El Casillo. Jest to druga pozycja Wydawnictwa Fabula Fraza, która trafiła w moje ręce i da się zauważyć dbałość w wydaniu, czytelną czcionkę i estetykę, że o tematyce mi bliskiej nie wspomnę.
Luis Zueco to młody 38-letni pisarz hiszpański, z wykształcenia historyk i fotograf. Jego korzenie pochodzą z Borji, niedaleko Saragossy. Aktualnie dyrektor zamku Grisel, członek Hiszpańskiego Towarzystwa Przyjaciół Zamków, wiceprezes Towarzystwa Przyjaciół Zamków Aragonii. W roku 2012 jego powieść "El escalon 33" została uhonorowana Nagrodą Międzynarodową dla Powieści Historycznej Miasta Saragossa oraz nagrodą w konkursie Na Najlepszy Thriller Historyczny w portalu internetowym Powieści Historyczne. Jego autorstwa jest również przewodnik po zamkach Aragonii oraz powieść historyczna "Tierra sin rey".
Zapraszam na bloga https://szaryzjadaczksiazek.blogspot.com/
Po przeczytaniu książki "Zamek" Luisa Zueco zapewne znajdą się osoby, które tak jak i ja chętnie odwiedzą jeden z najważniejszych zabytków wojskowych w Europie - opactwo zamku Loarre. Twierdza jest na tyle imponująca, że aż trudno mi uwierzyć, że dopiero po przeczytaniu książki się o niej dowiedziałam. No ale co zrobić, lekcje historii w szkołach bardzo okrojone, za to...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-03-06
"Miejsce i imię" to kolejna książka Macieja Siembiedy, którą mam przyjemność recenzować przedpremierowo. Pierwsza to rewelacyjna "444", boje się pomyśleć, jaka będzie trzecia, mam obawy, czy znajdę odpowiednie słowa, by oddać swój zachwyt. Gdybym miała możliwości, lub choć wiedziała, gdzie zgłosić "Miejsce i imię" to z pewnością znalazł by się niejeden chętny reżyser, by przenieść tę imponującą powieść sensacyjno - przygodową na ekrany kin.
Akcja powieści toczy się od 1920 roku, poprzez lata II wojny światowej aż po czasy współczesne w Amsterdamie oraz w Polsce. Znów spotkamy się z przemiłym i bystrym prokuratorem Jakubem Kanią, który tym razem na zlecenie Instytutu Pamięci Męczenników i Bohaterów Holocaustu Jad Waszem (miejsce i imię) będzie poszukiwał miejsca pochówku Żydów z obozu pracy na Górze Św. Anny, długo nie wiedząc, co się za tymi poszukiwaniami kryje. Cała historia kręci się wokół Dawida Schwartzmana, geniusza fachu szlifierskiego, prekursora "czarnego szlifu" stosowanego przy obróbce diamentów. Kamieni szlachetnych uwielbianych przez kobiety, ale też krwawych kamieni, dzięki którym można było wykupić życie lub je stracić. Pojawią się bezwzględni handlarze kamieni, wyznawcy faszyzmu, przestępcy do wynajęcia oraz skorumpowani urzędnicy państwowi. Więcej o treści nie napiszę, bo chciałabym byście się równie dobrze bawili, jak ja.
Autor zupełnie przypadkiem "wstrzelił" się premierą książki w konflikt Polska - Izrael. Nie mógłby sobie wymarzyć chyba lepszego okresu dla premiery książki. Zważywszy, że powieść jest inspirowana faktami, czytelnik ma możliwość poznawania historii tej o której nie przeczyta raczej w podręcznikach szkolnych. Jej wielowątkowość mogłaby zniechęcić, gdyby nie fakt, że autor z niesamowitą lekkością i bardzo sprawnie porusza się między nimi, przedstawiając każdy z wątków w sposób precyzyjny, by nie mógł budzić u nikogo żadnych wątpliwości. Czytanie z Maciejem Siembiedą jest bardzo przyjemne ale i dość czasochłonne, a to dlatego, że autor motywuje do poszukiwań, dokształcania się, a to już dar o którym większość autorów może tylko pomarzyć. Jestem pełna podziwu dla autora za pomysł oraz za godne pozazdroszczenia władanie językiem ojczystym. Mniemam, że książka okaże się bestsellerem w swojej kategorii i mam nadzieję, że autor już niebawem zachwyci nas kolejną równie dobrą powieścią.
"Miejsce i imię" to kolejna książka Macieja Siembiedy, którą mam przyjemność recenzować przedpremierowo. Pierwsza to rewelacyjna "444", boje się pomyśleć, jaka będzie trzecia, mam obawy, czy znajdę odpowiednie słowa, by oddać swój zachwyt. Gdybym miała możliwości, lub choć wiedziała, gdzie zgłosić "Miejsce i imię" to z pewnością znalazł by się niejeden chętny reżyser, by...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-01-04
"Zupy sycące ale nietuczące" to nie tylko książka, to nie tylko poradnik, to już prawie, jak "religia". A to dlatego, że jest to część programu przemian Moniki Honory. Książek jest więcej, "Przygotowanie do odchudzania", "Zupomania", "Dziennik przemian". Wszystko to ma wspomagać naszą przemianę, z "brzydkiego kaczątka", do pięknego łabędzia. Pomaga w tej przemianie również facebookowy fan page ZUPOMANIA , a konkretnie sama autorka wraz z członkami tej magicznej grupy, gdzie ludzie wspierają się nawzajem, a Monika Honory wspomaga wszystkich z całych sił.
Na wstępie przeczytacie historię przemiany samej autorki. Znajdziecie opisy przypraw i ziół stosowanych przy przyrządzaniu zup. "Zupy sycące ale nie tuczące" podzielone są na trzy części , przepisy na zupy śniadaniowe, przedobiednie i obiadowe oraz podwieczorek + kolacja. Trzy częściowy podział nie jest przypadkowy, ułożony został tak, by podstawą była kaloryczność.
Książka wydana ciekawie, z wieloma ilustracjami, kartki na kółeczkach, co pozwala na lepsze przeglądanie, papier kredowy. Autorem większości przepisów jest Monika Honory, a przepisów jest 45.
W grupie ZUPOMANIA Moniki Honory jestem od kilku miesięcy. Prób podjęcia przemiany miałam już dwie, aktualnie trzecia i nie zamierzam już zrezygnować. Polecam wszystkim z nadwagą książkę, jak i przystąpienie do grona przesympatycznych ludzi z grupy. Autorka oprócz takiej zwykłej ludzkiej pomocy, prowadzi również konsultacje telefoniczne i osobiste. Widać jej ogromne zaangażowanie. Widać również efekty, nie tylko u autorki, która zrzuciła bez efektu jojo 40 kilogramów. Członkowie grupy zamieszczają zdjęcia sprzed i podczas przemiany, jest na co popatrzeć i napawa to ogromnym optymizmem. Tym bardziej, że zupy są pyszne, a głodówki wręcz zabronione ;)
"Zupy sycące ale nietuczące" to nie tylko książka, to nie tylko poradnik, to już prawie, jak "religia". A to dlatego, że jest to część programu przemian Moniki Honory. Książek jest więcej, "Przygotowanie do odchudzania", "Zupomania", "Dziennik przemian". Wszystko to ma wspomagać naszą przemianę, z "brzydkiego kaczątka", do pięknego łabędzia. Pomaga w tej przemianie również ...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-12-12
"Na krańce świata" Normana Davies'a to chyba najciekawsza podróż przez historię i to nie podróż przypadkowa, ale z podtekstem. Czytając ją doszłam do wniosku: jak ja mało wiem. Jak ograniczyłam swoją wiedzę do własnego "ogródka", a i tu znalazłam wiele braków. Trudno się nie zgodzić z opisem na okładce książki: "Na krańce świata jest najbardziej podróżniczą spośród książek historycznych i najbardziej historyczną spośród książek podróżniczych".
Autor odbył swą podróż w roku 2014. Nie jest to typowa książka historyczna, ta jest pełna dygresji, zbiorem wspomnień zebranych ze spisanych notatek z podróży, faktów historycznych oraz przewodnikiem po świecie. Książka jest pełna niespodzianek, faktów od których kręci się w głowie, jak to w ogóle możliwe?! Imperializm, dominacja etniczna, kolonializm, nie są to tematy bliskie memu sercu, no cóż chyba nigdy się tym specjalnie nie interesowałam. Nie są to tematy łatwe. Natomiast natchnęły mnie wieloma refleksjami. Weźmy np. wyjazdy, na wakacje, wycieczki objazdowe etc. Co tak naprawdę wiemy o kraju do którego się wybieramy? Że jest zwykle ładna pogoda, szeroka plaża i czysta woda. Czy wiecie np. jak i kiedy powstało państwo Irak? Moja bezgraniczna ignorancja wyszła już na początku książki, ja nie widziałam. Zdałam sobie dzięki Normanowi Daviesowi sprawę z faktu, że owszem w prawdzie odwiedzając nowe państwa przygotowuję swoją wyprawę pod kątem, gdzie pojadę, co zobaczę oraz to co zobaczę w jaki sposób powstało, ale nie schodzę do źródeł i tu jest błąd, który zapewne nie tylko ja popełniam (co mnie absolutnie nie tłumaczy).
Już na początku zwrócił moją uwagę fakt, w jaki sposób autor - Walijczyk wypowiada się w krytyczny sposób o globalizacji Europy, a także narzucaniu europejskiego sposobu życia, o negatywnym wpływie kolonializmu. Pisze tak ciekawie, że trudno się oderwać, z drugiej zaś strony z należytym pietyzmem chce się dawkować w taki sposób wiedzę, którą nam pragnie przekazać, by jak najwięcej pozostało w głowie z faktów nam przekazanych.
Jestem pod ogromnym wrażeniem podróży poprzez Azerbejdżan, Zjednoczone Emiraty Arabskie. Indie, Malezję, Singapur, Mauritius, Tasmanię, Nową Zelandię, Tahiti i inne, a wszystkie te miejsca nie są przypadkowe. Chętni na przeczytanie tej nietuzinkowej pozycji, niech się szykują na 777 stron.
Zapraszam na bloga https://szaryzjadaczksiazek.blogspot.com/
"Na krańce świata" Normana Davies'a to chyba najciekawsza podróż przez historię i to nie podróż przypadkowa, ale z podtekstem. Czytając ją doszłam do wniosku: jak ja mało wiem. Jak ograniczyłam swoją wiedzę do własnego "ogródka", a i tu znalazłam wiele braków. Trudno się nie zgodzić z opisem na okładce książki: "Na krańce świata jest najbardziej podróżniczą spośród książek...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-10-22
"Nazywam się Amber Reynolds . Powinniście wiedzieć o mnie trzy rzeczy:
1. Jestem w śpiączce.
2. Mój mąż już mnie nie kocha.
3. Czasami kłamię."
Intrygujące, prawda? I takie właśnie jest od początku do samego końca.
Amber Reynolds jest prezenterką radiową. Święta Bożego Narodzenia 2016 roku owocują ciężkimi obrażeniami, które skutkują śpiączką. Amber balansuje na krawędzi jawy i snu, słysząc głosy lekarzy, pielęgniarek, jak i odwiedzających ją, męża oraz siostry. Nie może się poruszyć. Nie zna przyczyny obrażeń, nie pamięta, jak się znalazła w szpitalu. Strzępki rozmów powoli docierają do jej świadomości, pomagając w ułożeniu wydarzeń z ostatnich dni. Odwiedza ją również mężczyzna, Amber nie może sobie przypomnieć kim był w jej życiu, wie natomiast, że musi się go bać. To ktoś, kto będzie chciał ją skrzywdzić, a może już krzywdzi?
Autorka podaje nam informacje z trzech okresów, Amber w szpitalu, Amber i jej praca oraz życie osobiste oraz pamiętniki z 1992 roku, wprowadzające do powieści niemały galimatias.
Nie liczcie na prostą i nieskomplikowaną fabułę. Otrzymacie coś skrajnie innego. Coś co wydawać by się mogło proste, okaże się zaskakujące, ciekawe, tajemnicze, pokręcone, a kłamstwa nie będą zwykłym mijaniem się z prawdą.
Do samego końca autorka zaskakuje. Zwykle czytając książkę, układamy sobie w głowie zakończenie. W tym przypadku nie było o tym mowy. Wszystko było zbyt pogmatwane, by ułożyć sobie klarowne zakończenie.
Dawno nie przeżyłam takiego "prania mózgu", oczywiście w pozytywnym wymiarze. Polecam wszystkim tym, którzy chcą przeżyć coś zawiłego. Książkę skończyłam czytać wczoraj i jeszcze się dobrze nie zdążyłam po niej pozbierać. "Czasami kłamię" to znakomity thriller psychologiczny.
"Nazywam się Amber Reynolds . Powinniście wiedzieć o mnie trzy rzeczy:
1. Jestem w śpiączce.
2. Mój mąż już mnie nie kocha.
3. Czasami kłamię."
Intrygujące, prawda? I takie właśnie jest od początku do samego końca.
Amber Reynolds jest prezenterką radiową. Święta Bożego Narodzenia 2016 roku owocują ciężkimi obrażeniami, które skutkują śpiączką. Amber balansuje na krawędzi...
2017-09-22
Książka "Zakochani w świecie. Indie" wpadła w moje ręce, kiedy już byłam zakochana w twórczości autorki Joanny Grzymkowskiej - Podolak, nie było więc elementu zaskoczenia, raczej moje uczucie się wzmocniło. To druga z czytelniczych podróży, jaką przeżywałam z autorką. Pierwszą była podróż do Malezji.
Indie to temat mi bliski i daleki, bliski z książek, daleki, ponieważ jeszcze mnie tam wiatry nie zagnały, a szkoda. Po relacji Pani Joanny trudno nie mieć "apetytu" na Indie. Jeśli uda mi się spełnić marzenia z pewnością w moim plecaku znajdzie się ten nietuzinkowy poradnik. Uczenie się świata z Joanną, to piękna lekcja geografii.
W książce znajdziecie wszystko, podróż dwojga zakochanych (jak mniemam) w sobie ludzi, przepełnionych wspólną pasją, spontaniczne zachowania, ich przeżycia i przygody. Warunki niekoniecznie z gwiazdką w tle, ale w tej podróży nie chodziło o komfort, a o przeżycia, którymi zechcieli się z nami podzielić. Powyżej napisałam, że to poradnik, a to dlatego, że autorka dzieli się własnymi doświadczeniami, opisując sytuacje z którymi nie każdy podróżnik potrafiłby się uporać. Autorka pozwala nam uczyć się na jej błędach. Kiedyś ktoś pomógł jej, teraz ona odwdzięcza się nam.
Swą czteromiesięczną podróż rozpoczynają i kończą w Bombaju. Po drodze zwiedzając m.in. Goa, Hampi, Keralę, Kalkutę, Dżodhpur ... , miejsca kultu religijnego, slumsy, plaże..., dzielnice bogate i biedne, życie nad Gangesem i pałac maharadży. To jedno z niewielu miejsc na ziemi z tak mocno zarysowanymi skrajnościami. Pewnie dlatego, mimo brudu, szczurów i skrajnego ubóstwa tak bardzo ciągnie ludzi do Indii.
Pani Joanna pisze barwnie a do tego posiada zdrowe poczucie humoru, które daje nam poznać na wielu stronach książki. Wszystko okraszone doskonałymi zdjęciami wykonanymi przez męża autorki - Jarosława.
Polecam z całego serca. Przeczytajcie koniecznie.
Książka "Zakochani w świecie. Indie" wpadła w moje ręce, kiedy już byłam zakochana w twórczości autorki Joanny Grzymkowskiej - Podolak, nie było więc elementu zaskoczenia, raczej moje uczucie się wzmocniło. To druga z czytelniczych podróży, jaką przeżywałam z autorką. Pierwszą była podróż do Malezji.
Indie to temat mi bliski i daleki, bliski z książek, daleki, ponieważ...
2017-08-28
Kiedy przeczytałam krótki opis z okładki, wiedziałam, że nie pożałuję czasu spędzonego z książką. Po pierwsze ciekawa historia, po drugie oparta na faktach, a po trzecie umiejscowiona w jakże mało przeze mnie poznanych Chinach, kulturze tyleż poplątanej, co fascynującej.
"Dzikie łabędzie. Trzy córki Chin" to opowieść o trzech pokoleniach, babce, matce oraz córce (autorce Jung Chang). A wszystko rozpoczyna się w 1909 roku w mieście Yixian, w południowo - zachodniej Mandżurii, gdzie babcia autorki w wieku piętnastu lat zostaje konkubiną generała, bez własnej woli, z wyboru ojca, który to dzięki córce chciał poprawić swoją pozycję społeczną.
Nie sposób w krótkiej opinii streścić powieść, zresztą nie o to chyba chodzi.
Losy tych trzech kobiet nierozerwalnie łączą się z przemianami w Chinach. Dla mnie laika to pięknie spisana lekcja historii. To fakty o których, jak mniemam większość z nas nie wie lub wie niewiele.
W tych czasach w Chinach działo się tak dużo i tak szybko, że każda z naszych bohaterek żyje tak naprawdę w innej epoce. Babcia nękana przez własną matkę, która łamała jej kości stóp, by jej chód był ponętny i pełen powabu. Matka urodzona komunistka i Jung Chung dziecko dorastające z Czerwoną książeczką, które przy pierwszej nadarzającej się okazji opuszcza Chiny, by zamieszkać w Londynie. Dzięki czemu udaje się jej napisać tę poruszającą biografię.
To co dotychczas odbierałam jako chińską tradycję, jakże uznawaną na całym świecie, po przeczytaniu tej książki okazało się być "barbarzyństwem pradawnych obyczajów". Szczególnie w odniesieniu do kobiet. Nie umniejsza to chęci odwiedzenia przeze mnie w przyszłości Chin. Spojrzę na nie już jednak zupełnie innym okiem.
"Dzikie łabędzie. Trzy córki Chin" przetłumaczono na 37 języków i sprzedano ponad 13 milionów egzemplarzy. W Chinach książka jest zakazana, jak i wszelkie komentarze na jej temat, czy recenzje. No cóż, trudno się dziwić. Jung Chang zrywa kotarę, za której widok nie każdemu jest w smak.
Poruszona opowieścią autorki, gorąco polecam "Dzikie łabędzie. Trzy córki Chin". Dodam, że książka pięknie wydana, w twardej oprawie, ze zdjęciami bohaterek, które dzięki temu stają się nam bliższe.
Kiedy przeczytałam krótki opis z okładki, wiedziałam, że nie pożałuję czasu spędzonego z książką. Po pierwsze ciekawa historia, po drugie oparta na faktach, a po trzecie umiejscowiona w jakże mało przeze mnie poznanych Chinach, kulturze tyleż poplątanej, co fascynującej.
"Dzikie łabędzie. Trzy córki Chin" to opowieść o trzech pokoleniach, babce, matce oraz córce (autorce...
2017-08-17
Nie każdy ma możliwość odwiedzania dalekich i egzotycznych zakątków. Tak jest też w moim wypadku. Chciałabym, ale ... Dlatego z przyjemnością sięgam po książki opisujące odległe krainy i cieszę się jak dziecko, kiedy trafia mi się autor/ka, który potrafi rozbudzić moją wyobraźnię, potrafi "wbić" mnie w fotel na długie godziny, a świat poza mną i książką przestaje istnieć. Brawo Pani Joasiu, do tego trzeba mieć dar, a Pani go z pewnością posiada.
Z ogromną przyjemnością pragnę dziś wszystkich zachęcić do przeczytania "Zakochani w świecie. Malezja". Książka może być ciekawą podróżą, jak i świetnym poradnikiem, dla wybierających się w tamte rejony. Jest relacją pobytu w Malezji autorki, która wraz z mężem przemierzyła wzdłuż i wszerz Malezję, poznając ciekawych ludzi, odwiedzając miejsca, o których nam się nie śniło.
Zakochałam się w Malezji, no cóż, i w relacji innych można się zakochać, jeśli tylko rzetelnie się relacjonuje, a taki jest własnie przekaz autorki. Rzetelny i własny, nie zapożyczony z książek, czy internetu.
Szamani, duchy, warany, łowcy głów, transwestyci, egzotyczna fauna i flora, przepiękne plaże, dżungla, malowidła naskalne, stuletnie jaja, bogactwo i bieda i niekoniecznie w tej kolejności.
Od tych wszystkich "cudów" ciężko było się oderwać.
Do tego piękne wydanie, w twardej obwolucie, mapy, zdjęcia - i tu należy dodać, że mąż Pani Joanny, Jarosław Podolak to fotograf i operator obrazu - wszystko na porządnym papierze z czytelną czcionką.
Polecam w całej rozciągłości. Autorce zaś gratuluję talentu, poczucia humoru, dystansu i dojrzałości.
Nie każdy ma możliwość odwiedzania dalekich i egzotycznych zakątków. Tak jest też w moim wypadku. Chciałabym, ale ... Dlatego z przyjemnością sięgam po książki opisujące odległe krainy i cieszę się jak dziecko, kiedy trafia mi się autor/ka, który potrafi rozbudzić moją wyobraźnię, potrafi "wbić" mnie w fotel na długie godziny, a świat poza mną i książką przestaje istnieć....
więcej mniej Pokaż mimo to2017-07-03
"Hotel Varsovie. Klątwa Lutnisty" to powieść, która urzekła mnie swoją treścią i formą. Pomysł wyśmienity, napisana z rozmysłem piękną polszczyzną. Ogromne brawa dla autorki, która to w zadziwiający sposób oczarowała mnie swoją twórczością. Będzie mi miło znów sięgnąć po książki jej autorstwa. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Czekam na tom 2.
Po pochwałach kilka słów o treści. Autorka Sylwia Zientek zabiera nas w podróż do Warszawy w trzech odległych od siebie czasach.
XXI wiek - Dana pół Cyganka, pół Polka z ojca Michała Szpakowskiego, obywatelka świata, przyjeżdża do Warszawy, by odzyskać spadek po ojcu - nieruchomość przy ulicy Długiej, na której kiedyś mieścił się hotel, zniszczony podczas Powstania Warszawskiego. Wynajmuje do tego kancelarię adwokacką. Janek radca prawny otrzymuje prowadzenie tejże sprawy, jak i opiekę nad klientką...
XIX wiek - Eleonora Żmijewska, młoda, piękna po matce, córka właściciela hotelu przy ulicy Długiej spędza czas na zabawach i spotkaniach, żyjąc dostatnio. Jej przyszłość wygląda kolorowo, ma nadzieję wyjść bogato za mąż i wieść spokojne życie. Wszystko zaczyna się komplikować, kiedy okazuje się, że jej ojciec Jeremi Żmijewski, hazardzista, popełnia samobójstwo, zostawiając rodzinę na skraju bankructwa. Brat Eleonory Konstanty zamiast zajmować się rodziną, ucieka w malarstwo, swawole i miłostki. Siostra Agnieszka wbrew woli rodziny wychodzi za mąż za aktora, a matka Regina Flora wyjeżdża z Polski. Eleonora pozostaje z problemami sama...
XVII - niepozorny, nieporadny lutnista kapeli królewskiej Laurenty Żmij żeni się z Anną, wdową, posiadającą kamienicę. Tracą wszystko podczas pożaru trawiącego Warszawę. Po drewnianej kamienicy pozostaje wspomnienie, a Anna rodzi kolejne martwe dziecko. Na mocy dekretu królewskiego Warszawa ma zostać odbudowana, ale już murowana. Osiem lat później Anna umiera.
W życiu Laurentego pojawia się siostra Anny - Kalina Melcerówna. Matka wysyła ją do Laurentego, uznając, że takiej okazji nie można przepuścić. Marzeniem Laurentego jest otworzyć zajazd. Jak potoczą się jego losy, jak bardzo dotknie go wisząca nad nim klątwa, klątwa lutnisty?
Jeszcze raz wielkie brawa dla autorki, która ma już za sobą kilka powieści obyczajowo-historycznych, w tym nominowaną w 2013 roku do Literackiej Nagrody Angelusa "Złudzenia, nerwice i sonaty". Myślę, że "Hotel Varsovie. Klątwa Lutnisty" będzie kolejną nominacją do nagrody.
"Hotel Varsovie. Klątwa Lutnisty" to powieść, która urzekła mnie swoją treścią i formą. Pomysł wyśmienity, napisana z rozmysłem piękną polszczyzną. Ogromne brawa dla autorki, która to w zadziwiający sposób oczarowała mnie swoją twórczością. Będzie mi miło znów sięgnąć po książki jej autorstwa. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Czekam na tom 2.
Po pochwałach kilka słów o...
2017-03-29
Po raz pierwszy przeczytałam powieść azjatyckiego autora, do tego z gatunku science fiction. Pewnie, gdyby nie rekomendacja Barack'a Obamy książka nie trafiłaby w moje ręce. Jest to jednak doskonały dowód na to, że nie powinniśmy poddawać się uprzedzeniom.
Autor Cixin Liu to gwiazda chińskiej i światowej fantastyki. Z gatunku science fiction opublikował już ponad 20 powieści, otrzymując wiele prestiżowych nagród.
Akcja książki rozpoczyna się w 1967 roku w Chinach. Na oczach młodej dziewczyny Ye Wenjie ginie ojciec, profesor Uniwersytetu Tsinghua, zamordowany przez czerwonogwardzistki w ataku szału, podczas Rewolucji Kulturalnej. Ye Wenije traci nie tylko ojca, nie chce znać matki, która przyczyniła się do śmierci ojca. Wyobcowana i podłamana podejmuje pracę przy wycince drzew. Niestety nie ma szansy na spokojne życie, zostaje zatrzymana i osadzona w areszcie. Ratuje ją jej wykształcenie. Jako astrofizyczka zostaje zatrudniona przy tajnym projekcie na górze zwanej Radarowym Szczytem. Jednym z warunków podjęcia pracy jest zakaz opuszczania Radarowego Szczytu, ma tu pozostać na zawsze.
Trzydzieści osiem lat później zaczynają dziać się co najmniej dziwne rzeczy. Naukowcy w niewyjaśnionych okolicznościach popełniają samobójstwa. Wszystkich łączy praca przy akceleratorach cząsteczek. Wang Miao specjalista z zakresu nanomateriałów, pracujący nad własnym projektem, zostaje wtyczką władz. Ma krótko mówiąc donosić, co dzieje się w organizacji Granice Nauki. Wang Miao, pasjonat fotografii, podczas wywoływania zdjęć dostrzega na nich cyferki, które wyglądają, jak odliczanie. Zmowa milczenia jest wszechobecna. Wang Miao jest przerażony, zaczyna współpracować z Shi Qiangiem, policyjnym detektywem o przydomku Da Shi. Śledztwo prowadzi go do gry sieciowej "Trzy ciała", gdzie wirtualna rzeczywistość jest arcy rzeczywista, a celem jej jest uratowanie mieszkańców planety zagrożonej oddziaływaniem grawitacyjnym trzech słońc. Czy faktycznie gra jest wyłącznie fikcją?
Krótko mówiąc "dla mnie bomba", choć, kiedy rozpoczęłam czytać powieść zaczynałam mieć wątpliwości, czy to faktycznie sci-fi. Liczcie się z kilkudziesięcioma stronami przygotowującymi Was do czegoś fantastycznego. Początek to życie w Chinach, w trudnych czasach, szczególnie trudnych dla ludzi nauki. Sporo rozważań filozoficznych i naukowych, podanych w sposób lekki i zrozumiały dla laika. Brak tu częstego w książkach sci-fi przerysowania tematu, czy nadawania nauce cech śmieszności.
Uważam, że to świetnie napisana powieść, bardzo dobrze przemyślana.
W 2015 roku "Problem trzech ciał" otrzymał amerykańską nagrodę literacką HUGO, przyznawaną co roku przez uczestników Worldconu, za utwory z gatunku science-fiction i fantasy.
Mam nadzieję, że po przeczytaniu będziecie przynajmniej tak zadowoleni, jak ja.
Po raz pierwszy przeczytałam powieść azjatyckiego autora, do tego z gatunku science fiction. Pewnie, gdyby nie rekomendacja Barack'a Obamy książka nie trafiłaby w moje ręce. Jest to jednak doskonały dowód na to, że nie powinniśmy poddawać się uprzedzeniom.
Autor Cixin Liu to gwiazda chińskiej i światowej fantastyki. Z gatunku science fiction opublikował już ponad 20...
2017-03-24
Znów trochę historii, tym razem okres przeze mnie nieszczególnie lubiany w literaturze, I wojna światowa. Niezbyt lubiany, bo dość bliski, na tyle, by zbyt mocno odczuwać losy bohaterów. Tym niemniej zdecydowałam się przeczytać "Listy do pałacu" i wcale nie żałuję. Spędziłam z powieścią cztery wieczory i nikt nie był mnie w stanie od niej oderwać.
Hiszpański król Alfons XIII otrzymuje list z francuskiej prowincji Saint-Martin-de-Hinx, od małej dziewczynki Sylvie. Dziewczynka widząc rozpacz matki, pisze do króla prośbę o odnalezienie jej brata Pierre, który zaginął na froncie, prawdopodobnie dostał się do niemieckiej niewoli. To z pozoru "nieważne" wydarzenie, niesie za sobą mnóstwo innych zdarzeń. Słowa dziewczynki zapadają Alfonsowi XIII głęboko w pamięć i choć wydaje się niemożliwym odnalezienie jednej osoby pośród tylu ludzi, pragnie spróbować. Król ma świadomość tragicznego położenia ofiar wojny. Powołuje do życia Urząd ds. Ochrony Jeńców.
To nie jedyny wątek tej poruszającej powieści. Znajdziecie w niej również miłość, mimo wojennej zawieruchy. Ludzi prowadzących spokojne życie codzienne, ale również tych, których bezpośrednio dotyka okrucieństwo wojny. Wraz z bohaterami udacie się do Paryża, Berlina, madryckiego pałacu, czy też do obozów niemieckich w Europie.
Powieść inspirowana jest prawdziwymi wydarzeniami, co dodatkowo mnie zachęciło. Autor ma lekkie pióro, zatem powieść pochłania się bardzo szybko. Czytając ma się wrażenie bycia razem z bohaterami, tuż obok. Polecam, naprawdę warto.
Jorge Diaz urodzony w Alicante 1962 roku. Jest pisarzem, dziennikarzem i scenarzystą telewizyjnym. "Listy do pałacu" to jego trzecia powieść. Osobiście liczę na więcej.
Znów trochę historii, tym razem okres przeze mnie nieszczególnie lubiany w literaturze, I wojna światowa. Niezbyt lubiany, bo dość bliski, na tyle, by zbyt mocno odczuwać losy bohaterów. Tym niemniej zdecydowałam się przeczytać "Listy do pałacu" i wcale nie żałuję. Spędziłam z powieścią cztery wieczory i nikt nie był mnie w stanie od niej oderwać.
Hiszpański król Alfons...
2017-01-21
Lata mojej młodości, to między innymi czas poświęcony powieściom Aleksandra Dumas (ojca). Przeczytałam większość jego książek, dostępnych wtedy na naszym rynku. Każdą czytając z wypiekami na twarzy. Do jednej z nich wróciłam teraz, po wielu latach, w między czasie oglądając kilka wersji filmowych. To "Hrabia Monte Christo", wybitna powieść Aleksandra Dumas.
Szkoda, że tak trudno w obecnych czasach namówić młodzież do czytania tego typu powieści. Szkoda, bo wartości w niej zawarte są ponadczasowe.
Główny bohater, Edmund Dantes, młody marsylski kapitan statku zostaje zdradzony przez swego przyjaciela Fernanda Mondego, a wszystko to z powodu zaręczyn ze śliczną Mercedes Herrerą. Fernand umyślił sobie, że w łatwy sposób może wyeliminować konkurenta/przyjaciela, robiąc z niego agenta bonapartystów. Niesłusznie skazany Edmund trafia do lochów ponurego zamku If. Edmund pragnie umrzeć, nie widząc dla siebie wybawienia. Zapewne tak by się stało, gdyby nie nagła i niespodziewana znajomość z księdzem Farią, żyjącym nadzieją o ucieczce z ponurych zamkowych lochów. Ksiądz Faria staje się dla Edmunda nauczycielem, spowiednikiem, a nade wszystko przyjacielem nadającym sens życiu. Wyznaje Edmundowi swoją tajemnicę, która zmieni wszystko. A co dokładnie, to przeczytajcie sami. Determinacja i siła woli pozwoli Edmundowi przetrwać wszelkie trudy życia.
Na 10 możliwych punktów, daję tej powieści 20, a co tam 20, daje jej 100, gwarantując, że lepszej nie znajdziecie.
Aleksander Dumas napisał "Hrabiego Monte Christo" w 1844 roku, pierwsze wydanie polskie ukazało się w 1846 roku. Na swoich powieściach zbił fortunę, którą to lekką ręką stracił. Podobno inspiracją do napisania powieści była odwiedzona przez Dumasa w 1842 roku Montecristo, maleńka wysepka na Morzu Tyrreńskim.
W swoich dziełach autor wplótł historię Francji. By uwiarygodnić treść, konsultował swoje utwory z historykami. "Hrabiego Monte Christo" pisał we współpracy z historykiem Auguste'em Maquetem.
Książki Dumasa zostały przetłumaczone na bez mała 200 języków, a na ich podstawie powstało więcej niż 200 filmów. I jeszcze mała ciekawostka, w 1863 roku Monte Christo znalazł się na Indeksie Ksiąg Zakazanych Kościoła katolickiego.
"Hrabia Monte Christo" to dzieło nieśmiertelne, do którego wciąż wracają kolejne pokolenia. Jak wielkim trzeba być artystą, by wzbudzać w ludziach emocje na przestrzeni wieków? Mam nadzieję, że udało mi się Was przekonać. Wróćcie, by opisać swoje przeżycia związane z książką.
Lata mojej młodości, to między innymi czas poświęcony powieściom Aleksandra Dumas (ojca). Przeczytałam większość jego książek, dostępnych wtedy na naszym rynku. Każdą czytając z wypiekami na twarzy. Do jednej z nich wróciłam teraz, po wielu latach, w między czasie oglądając kilka wersji filmowych. To "Hrabia Monte Christo", wybitna powieść Aleksandra Dumas.
Szkoda, że tak...
2016-11-28
"Leśna polana" to pierwszy tom nowego cyklu napisanego przez Katarzynę Michalak, autorkę znaną mi do tej pory jedynie z reklam na facebooku, a szkoda, straciłam sporo, mam jednak nadzieję, że w najbliższym czasie uda mi się to nadrobić.
"Leśna polana" to powieść o przyjaźni i miłości, ale również o poświęceniu, nienawiści, bólu, straconych nadziejach, jak i o światełku w tunelu, na końcu tej ciężkiej i trudnej drogi. To historia trzech przyjaciółek oraz trzech przyrodnich braci.
Gabrysia, Majka i Julka poznały się na psychiatrycznym oddziale sanatoryjnym, gdzie dochodziły do siebie, każda z innym problemem. Zbliżyły się do siebie tak mocno, że ich przyjaźń była lekiem na całe zło. Wspierały się w trudnych chwilach i wiedziały, że zawsze mogą na sobie polegać. Każda z nich innego usposobienia i chyba dzięki temu potrafiły się znakomicie uzupełniać.
Wiktor, Patryk i Marcin wychowywali się z ojczymem, który sycił się krzywdą innych, a katowanie jednego z pasierbów - Wiktora traktował jako priorytet. Wiktor otrzymywał razy za pozostałych braci, poświęcił się dla nich.
Trzeci, bardzo istotny wątek powieści to Antoni Leszeński (ojczym Gabrysi) i jego kat Józef Kuchta pseudonim Hitlerek, ubek katowni pawilonu X z ulicy Rakowieckiej w Warszawie, który jednocześnie jest ojczymem Patryka, Wiktora i Marcina.
Wątki zaczynają się zazębiać. Kilka historii tworzy jedną. Uwierzcie, że możecie się spodziewać wszystkiego.
Znakomicie rozplanowana powieść. Mimo, że o miłości, brak w niej słodkiego przerysowania. Zaczynając ją czytać spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Zwrot akcji przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Napisana świetnym piórem. Dochodziło do mnie jej każde słowo, nie znalazłam w niej momentów, które chciałoby się czym prędzej przeskoczyć, ominąć. Od początku do końca interesująca i poruszająca.
Tylko jedna wada - zbyt szybko się skończył tom pierwszy, a na kolejny przyjdzie poczekać.
Autorka mnie oczarowała i trudno się dziwić, że sprzedaż jej książek przekroczyła milion egzemplarzy.
"Leśna polana" to znakomity materiał na film lub serial.
Kolejny tom to "Czerwona jarzębina". Zaczynam go wypatrywać, a póki co bardzo mocno polecam "Leśną polanę".
Zapraszam na http://szaryzjadaczksiazek.blogspot.com/
"Leśna polana" to pierwszy tom nowego cyklu napisanego przez Katarzynę Michalak, autorkę znaną mi do tej pory jedynie z reklam na facebooku, a szkoda, straciłam sporo, mam jednak nadzieję, że w najbliższym czasie uda mi się to nadrobić.
"Leśna polana" to powieść o przyjaźni i miłości, ale również o poświęceniu, nienawiści, bólu, straconych nadziejach, jak i o światełku w...
2016-11-02
"Zakazana księga" to tom 2 z cyklu Śledztwa księcia Setny autorstwa francuskiego egiptologa Christiana Jacq.
Książki ze Starożytnym Egiptem w tle zawsze czytałam z przyjemnością i wypiekami na twarzy i chyba nie jestem w tym odosobniona. Kiedy doda się do tego autora, który wie jak nas wprowadzić w odpowiedni klimat, a do tego przedstawia to w sposób rzetelny, posiadając wiedzę z zakresu egiptologii, to chyba lepszej rekomendacji nie trzeba.
"Zakazana księga" to ciąg dalszy opowieści o Księciu Setnie, młodszym synu faraona Ramzesa II.
Tym razem Książę Setna udaję się do Pi-Ramzes, gdzie przebywa jego ojciec i brat generał Ramesu. Setna otrzymuje misję odnalezienia prastarego dzbana Ozyrysa, naczynia w którym zamknięta znajduje się tajemnica życia i śmierci, skradzionego przez złego czarnoksiężnika Keku.
By móc pokonać czarnoksiężnika, książę Setna musi odnaleźć Księgę Thota.
Naszego bohatera czeka cała masa niebezpieczeństw, a zło zaczyna czaić się za każdym rogiem.
Narzeczona Setny, Sekhet musi się ukrywać przed mordercami wysłanymi przez jej ojca Keku, niestety jej ostatnie miejsce schronienia nie jest już bezpieczne, w związku z tym musi uciekać dalej.
Jeśli chcecie poznać losy Setny i Sekhet, zapraszam do lektury.
Powieść pełna magii, wartkiej akcji, nie sposób się przy niej nudzić. Tak jak w pierwszej części w książce znajdziecie ryciny przedstawiające życie i wierzenia Egipcjan. Dodam, że Wydawnictwo Rebis spisało się na medal, bardzo ładne wydanie. Leży przede mną kolejny tom "Złodziej dusz", już nie mogę się doczekać, co będzie dalej.
Zapraszam na bloga http://szaryzjadaczksiazek.blogspot.com/
"Zakazana księga" to tom 2 z cyklu Śledztwa księcia Setny autorstwa francuskiego egiptologa Christiana Jacq.
Książki ze Starożytnym Egiptem w tle zawsze czytałam z przyjemnością i wypiekami na twarzy i chyba nie jestem w tym odosobniona. Kiedy doda się do tego autora, który wie jak nas wprowadzić w odpowiedni klimat, a do tego przedstawia to w sposób rzetelny, posiadając...
Fakt, że książka trafiła w moje ręce nie jest przypadkiem. Koty uwielbiam od lat, są moimi przyjaciółmi, poprawiają mi nastrój każdego dnia. Wiedziałam więc o nich sporo, a przynajmniej tak mi się wydawało. Dopiero po przeczytaniu interesującej książki "Sekretne życie kotów" mogę powiedzieć, że jestem bliższa poznania natury tych zwierząt.
"Sekretne życie kotów" autorstwa Andrzeja G. Kruszewicza oraz Agnieszki Czujkowskiej to książka napisana nie tylko z pasji, ale również bogatej wiedzy. Andrzej G. Kruszewicz to dyrektor Ogrodu Zoologicznego w Warszawie, z wykształcenia lekarz weterynarii, autor wielu książek, jak i audycji o zwierzętach w radiu i telewizji. Natomiast Agnieszka Czujkowska to kierownik Lecznicy dla Zwierząt i Działu Rehabilitacji w Ogrodzie Zoologicznym w Warszawie, z wykształcenia lekarz weterynarii. Czy macie jeszcze wątpliwości czy sięgnąć po tę książkę? Możecie być pewni, że znajdziecie rzetelne informacje nie tylko o kotach dzikich, ale i o kotach domowych. Zastanawialiście się, jak kot smakuje zapach? Wiedzieliście jaka jest różnica w spadaniu kota z niewielkiej wysokości, a na przykład z VII piętra? Co łączy koty małe i wielkie? Na te i wiele innych pytań znajdziecie odpowiedzi, a niektóre z pewnością Was zadziwią. Dodam jeszcze, że książka jest napisana lekkim piórem, a życie kotów przedstawione jest jako zbiór ciekawostek. Taka książka może jedynie zainteresować. Wśród moich znajomych już ustawia się kolejka po "Sekretne życie kotów". 1 czerwca trafi do księgarń, proponuję już zamawiać. Taka pozycja obowiązkowo musi znaleźć się u miłośników kotów.
https://szaryzjadaczksiazek.blogspot.com/2021/05/sekretne-zycie-kotow-andrzej-g.html
Fakt, że książka trafiła w moje ręce nie jest przypadkiem. Koty uwielbiam od lat, są moimi przyjaciółmi, poprawiają mi nastrój każdego dnia. Wiedziałam więc o nich sporo, a przynajmniej tak mi się wydawało. Dopiero po przeczytaniu interesującej książki "Sekretne życie kotów" mogę powiedzieć, że jestem bliższa poznania natury tych zwierząt.
więcej Pokaż mimo to"Sekretne życie kotów" autorstwa...