-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
-
Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz2
-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński15
Biblioteczka
2021-05-30
2020-03-10
"Wotum" to już czwarta z książek Macieja Siembiedy, która do mnie trafiła dzięki uprzejmości samego autora jak i Wydawnictwa Agora. Oczywiście przeczytana na jednym wdechu. Nie miałam ani przez moment wątpliwości, że tak będzie.
Znów spotykamy się z Jakubem Kanią, niepozornym prokuratorem IPN-u, który dorobił się już dwóch córek oraz brzuszka, jak na czterdziestoparolatka przystało. 9 grudnia 2012 roku dochodzi do zamachu na obraz Matki Boskiej Częstochowskiej. Zamachowiec rzuca żarówkami wypełnionymi czarną farbą nitro w obraz. Dlaczego tak się stało? Któż by inny, mógł rozwikłać tę zagadkę? Tym bardziej, że sprawy się gmatwają, a tajemnica zamachu może być powiązana z sektą, której korzenie sięgać mogą czasów króla Jana Kazimierza. Tropy powiodą Jakuba Kanię na Opolszczyznę, ale odwiedzimy wraz z nim również Paryż. Trafimy do miejscowości Bogoria z obrazem Matki Boskiej bardzo podobnym do tego z Częstochowy. Będzie sensacyjnie i ciekawie. Jak na Macieja Siembiedę przystało będziemy się musieli zmierzyć z fikcją wplecioną w fakty. Jego namacalne historie wciąż mnie zadziwiają. To mistrz, któremu chylę czoła. W czytaniu "Wotum" czy innych książek Macieja Siembiedy jest pewna "trudność". Kiedy tak się ufa autorowi, można się całkowicie zatracić. Nie wie się, co jest prawdą, a co jest fikcją. Chciałoby się, by prawdą było wszystko, bo to przecież takie ciekawe historie. Szczerze żałuję, że na kolejną powieść przyjdzie nam czekać rok. Nie będę się wdawać w ocenę, która z powieści Macieja Siembiedy jest najlepsza, bo tego się chyba nie da mierzyć tą miarą. Każda z nich jest inna, zarazem rewelacyjna i przy każdej spędziłam fascynujące chwile.
Panie Macieju, proszę o więcej!
"Wotum" to już czwarta z książek Macieja Siembiedy, która do mnie trafiła dzięki uprzejmości samego autora jak i Wydawnictwa Agora. Oczywiście przeczytana na jednym wdechu. Nie miałam ani przez moment wątpliwości, że tak będzie.
Znów spotykamy się z Jakubem Kanią, niepozornym prokuratorem IPN-u, który dorobił się już dwóch córek oraz brzuszka, jak na czterdziestoparolatka...
2018-03-06
"Miejsce i imię" to kolejna książka Macieja Siembiedy, którą mam przyjemność recenzować przedpremierowo. Pierwsza to rewelacyjna "444", boje się pomyśleć, jaka będzie trzecia, mam obawy, czy znajdę odpowiednie słowa, by oddać swój zachwyt. Gdybym miała możliwości, lub choć wiedziała, gdzie zgłosić "Miejsce i imię" to z pewnością znalazł by się niejeden chętny reżyser, by przenieść tę imponującą powieść sensacyjno - przygodową na ekrany kin.
Akcja powieści toczy się od 1920 roku, poprzez lata II wojny światowej aż po czasy współczesne w Amsterdamie oraz w Polsce. Znów spotkamy się z przemiłym i bystrym prokuratorem Jakubem Kanią, który tym razem na zlecenie Instytutu Pamięci Męczenników i Bohaterów Holocaustu Jad Waszem (miejsce i imię) będzie poszukiwał miejsca pochówku Żydów z obozu pracy na Górze Św. Anny, długo nie wiedząc, co się za tymi poszukiwaniami kryje. Cała historia kręci się wokół Dawida Schwartzmana, geniusza fachu szlifierskiego, prekursora "czarnego szlifu" stosowanego przy obróbce diamentów. Kamieni szlachetnych uwielbianych przez kobiety, ale też krwawych kamieni, dzięki którym można było wykupić życie lub je stracić. Pojawią się bezwzględni handlarze kamieni, wyznawcy faszyzmu, przestępcy do wynajęcia oraz skorumpowani urzędnicy państwowi. Więcej o treści nie napiszę, bo chciałabym byście się równie dobrze bawili, jak ja.
Autor zupełnie przypadkiem "wstrzelił" się premierą książki w konflikt Polska - Izrael. Nie mógłby sobie wymarzyć chyba lepszego okresu dla premiery książki. Zważywszy, że powieść jest inspirowana faktami, czytelnik ma możliwość poznawania historii tej o której nie przeczyta raczej w podręcznikach szkolnych. Jej wielowątkowość mogłaby zniechęcić, gdyby nie fakt, że autor z niesamowitą lekkością i bardzo sprawnie porusza się między nimi, przedstawiając każdy z wątków w sposób precyzyjny, by nie mógł budzić u nikogo żadnych wątpliwości. Czytanie z Maciejem Siembiedą jest bardzo przyjemne ale i dość czasochłonne, a to dlatego, że autor motywuje do poszukiwań, dokształcania się, a to już dar o którym większość autorów może tylko pomarzyć. Jestem pełna podziwu dla autora za pomysł oraz za godne pozazdroszczenia władanie językiem ojczystym. Mniemam, że książka okaże się bestsellerem w swojej kategorii i mam nadzieję, że autor już niebawem zachwyci nas kolejną równie dobrą powieścią.
"Miejsce i imię" to kolejna książka Macieja Siembiedy, którą mam przyjemność recenzować przedpremierowo. Pierwsza to rewelacyjna "444", boje się pomyśleć, jaka będzie trzecia, mam obawy, czy znajdę odpowiednie słowa, by oddać swój zachwyt. Gdybym miała możliwości, lub choć wiedziała, gdzie zgłosić "Miejsce i imię" to z pewnością znalazł by się niejeden chętny reżyser, by...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-02-20
"Kochała niezłomnego. Aby ocalić tę miłość, sama musiała stać się niezłomna. Gdy jego walka się skończyła, ona rozpoczęła swoją."
Bardzo chciałam tę książkę przeczytać, z uwagi na fakt, iż ta historia wydarzyła się naprawdę, ponad to chciałam dowiedzieć się ciut więcej w temacie jakże często ostatnio poruszanym w mediach - żołnierzy wyklętych.
Już czytając zastanawiałam się do czego w mojej recenzji się odnieść. Nie jest to typowa powieść, thriller, czy książka przygodowa. By bawić się tu w oceny, trzeba mieć na uwadze, że oceniam ludzi, głównych bohaterów tej smutnej historii. Zatem co powinnam ocenić, treść książki, czy sensowność działania żołnierzy wyklętych, a może czasy w których się ta historia wydarzyła? Jedno jest pewne - autorka Anna Śnieżko wypełniła swoje zadanie w 100%. Jej styl pisania mi się spodobał i choć myślę, że nie mogła być obiektywna, zważywszy na sytuację rodzinną, to jednak opisała tę historię tak jak potrafiła najlepiej i za to brawa.
Co do sensowności działań żołnierzy wyklętych nie chcę się wypowiadać, nie znalazłam się w takiej sytuacji i mam nadzieję, że nie będzie mi dane. Czasy opisane w tej książce, jak pewnie większość z Was wie, z doświadczenia lub opowiadań, były na tyle trudne, że nie będę się bawić w ich opis, by jeszcze bardziej ich nie skomplikować.
Pozwolę sobie na napisanie tu fragmentu książki:
"Akcja w Woli przebiegła w miarę sprawnie i zgodnie z przyjętymi przez podziemne wojsko procedurami. Paulinowi Michalskiemu, członkowi Związku Walki Młodych, oraz Henrykowi Kocięckiemu, członkowi PPR, odczytano wyrok śmierci za zdradę ojczyzny. Nie zważając na protesty i groźby oskarżonych, wyrok wykonali "Sęp" i "Kmicic", po czym partyzanci wycofali się ze wsi..."
Czasem patrząc na wymiar sprawiedliwości, który bywa bezsilny i nie potrafi odpowiednio ukarać winnego, przychodzi mi do głowy, że dobrze byłoby móc skorzystać z pręgierza, by wymierzyć samemu sprawiedliwość. Tak jak robili to żołnierze wyklęci, wymierzali sprawiedliwość, niekoniecznie mając rację, popełniając błędy. To zły pomysł, nawet w przypływie złości i rozdrażnienia nie powinnam w ten sposób myśleć. Nie podobają mi się metody żołnierzy wyklętych, jak i metody ubeckie opisywane w tej książce. Nie jestem w stanie jednak opowiedzieć się po jednej ze stron.
... takie to były czasy.
Najczystsza w tym wszystkim jest miłość, ta pomiędzy dwojgiem młodych ludzi, oraz miłość do dziecka, do ojczyzny.
"Zabiją cię, jeśli się dowiedzą. Celowo pobiją mnie tak, żebym ciebie poroniła. Lepiej nic nie mówić, może przetrwamy - szeptała swojemu nienarodzonemu dziecku w katowni UB."
I chyba to jedno zdanie starcza za wszystko.
Jestem poruszona historią Władysława Grudzińskiego pseudonim "Pilot" oraz jego ukochanej niezłomnej Anastazji. Na długo zapadnie mi w pamięci i nie żałuję ani jednej z przeczytanych stron. Książka Anny Śnieżko wywołała dyskusję w moim domu i wśród moich znajomych. Niech to będzie jej najlepszą rekomendacją, coś co wywołuje emocje, warte jest przeczytania.
Premiera przewidziana jest na 28 lutego 2018.
"Kochała niezłomnego. Aby ocalić tę miłość, sama musiała stać się niezłomna. Gdy jego walka się skończyła, ona rozpoczęła swoją."
Bardzo chciałam tę książkę przeczytać, z uwagi na fakt, iż ta historia wydarzyła się naprawdę, ponad to chciałam dowiedzieć się ciut więcej w temacie jakże często ostatnio poruszanym w mediach - żołnierzy wyklętych.
Już czytając zastanawiałam...
2018-01-07
"Kobieta w oknie", no cóż, tytuł skojarzył mi się z moją sąsiadką z dzieciństwa, która, jak mi się wtedy wydawało nie miała innych obowiązków oprócz wiecznego stania w oknie. Wtedy nie mogłam zrozumieć, jak można tak beznadziejnie się nudzić. Nie pokusiłam się o wytężenie swoich komórek mózgowych, by wyobrazić sobie, jak to "nudne" życie może być czasem pasjonujące. Dopiero powieść A.J. Finn mi to uzmysłowiła.
Tytułowa bohaterka Anna Fox, z zawodu terapeutka dziecięca, nie wychyla nosa z domu z powodu agorafobii. Anna swe życie spędza na popijaniu leków alkoholem, lekcjach francuskiego, graniu w szachy i oglądaniu czarno-białych thrillerów. Z rodziną kontaktuje się przez internet. By życie miało smaczek podgląda przez okno za pośrednictwem aparatu fotograficznego wszystkich wokół sąsiadów. Szczególnie sąsiadów z naprzeciwka. Pewnego razu dostrzega coś, co nie było przeznaczone dla jej oczu. I to jest chwila w której ja już nie potrafiłam odłożyć na bok książki, choć przyznam, że początek troszkę mnie nudził. Czytelnik wiedząc o inklinacjach alkoholowych Anny, zaczyna się zastanawiać, co jest prawdą a co chorym wyobrażeniem jej umysłu.
Nieodmiennie powieść przypomniała mi film "Okno na podwórze" w reżyserii Alfreda Hitchcocka i chyba cały klimat powieści utrzymany jest w tym stylu, o ile dobrze sobie film przypominam. Czyta się migiem i faktycznie można by powtórzyć słowa Stephena Kinga, że książka jest "nieodkładalna".
Uważam, że "Kobieta w oknie" to świetny thriller psychologiczny, przy którym będziecie się dobrze bawić, a wyjaśnienie wszystkich tajemniczych wątków Was zaskoczy, choć czytając będzie się Wam wydawało, że znacie odpowiedzi na wszystkie pytania.
Premiera książki 2 lutego 2018. Co do autora to niestety niewiele mogę w tym temacie napisać. Autor pochodzi z Nowego Jorku, wcześniej przez 10 lat mieszkał w Anglii. Pisał dla "Los Angeles Times", "Washington Post" oraz "Times Literary Supplement". "Kobieta w oknie" to jego debiut książkowy.
"Kobieta w oknie", no cóż, tytuł skojarzył mi się z moją sąsiadką z dzieciństwa, która, jak mi się wtedy wydawało nie miała innych obowiązków oprócz wiecznego stania w oknie. Wtedy nie mogłam zrozumieć, jak można tak beznadziejnie się nudzić. Nie pokusiłam się o wytężenie swoich komórek mózgowych, by wyobrazić sobie, jak to "nudne" życie może być czasem pasjonujące. Dopiero...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-12-27
W moim czytelniczym dorobku nie było w ostatnim czasie zbyt wielu książek z gatunku thriller. Wraz z postępującym w zastraszającym tempie wiekiem, coraz mniej wyszukuję sobie bodźców związanych ze strachem. Uznałam jednak, że czas to zmienić, by nie popaść w zbyt spokojny klimat, co by nie rzec babciny ;) Od najmłodszych lat fascynował mnie świat mody. Najczęściej jednak na kartach czasopism. Tym razem świat mody zawitał do mnie w książce. Zupełnie inny niż obserwowany dotychczas, bo "Fashion Victim" to thriller rozgrywający się w świecie mody.
Główna bohaterka to Sophie Kent, reporterka londyńskiej gazety "The London Herald". Sophie przypadkiem poznaje modelkę Natalię, która to powoli zaczyna się odsłaniać ze swoimi problemami. W dniu kiedy ma wyznać, kto ją skrzywdził, nagle podczas spotkania z Sophie zmienia zdanie, szybko wychodząc. Kilka godzin później zostają znalezione jej zwłoki. Ktoś ją zabił. Sophie ma wyrzuty sumienia, pragnie znaleźć zabójcę. Mając znajomości w londyńskiej policji, dowiaduje się o szczegółach morderstwa. Niestety im bardziej drąży, tym bardziej ryzykowna staje się to gra, również dla samej Sophie. A modelki giną dalej...
Sophie jest silną kobietą, bystrą i inteligentną, mającą jednak swoje lęki i tragedię rodzinną w tle. Czytając utożsamiamy się z nią i dopingujemy. Osobiście lubię tak wykreowane postaci. To ważne, kiedy możemy postać polubić.
Świat mody to nie bajka i w bardzo realny sposób jest przez autorkę pokazany. Zahacza o zboczenia, narkotyki i prostytucję. Mimo trudnej treści "Fashion Victim" czyta się lekko i szybko.
Była to dla mnie pewna odmiana, dreszczyk emocji. Polecam! Premiera książki zapowiedziana została na 17 stycznia 2018 roku.
Jeszcze kilka słów o autorce, Corrie Jackson jest dziennikarką. W piętnastoletniej karierze między innymi pracowała dla Harper's Bazaar, The Daily Mail, Grazia i Glamour. "Fashion Victim" jest jej debiutancką powieścią, pierwszą z serii o dziennikarce Sophie Kent.
W moim czytelniczym dorobku nie było w ostatnim czasie zbyt wielu książek z gatunku thriller. Wraz z postępującym w zastraszającym tempie wiekiem, coraz mniej wyszukuję sobie bodźców związanych ze strachem. Uznałam jednak, że czas to zmienić, by nie popaść w zbyt spokojny klimat, co by nie rzec babciny ;) Od najmłodszych lat fascynował mnie świat mody. Najczęściej jednak na...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-10-22
"Nazywam się Amber Reynolds . Powinniście wiedzieć o mnie trzy rzeczy:
1. Jestem w śpiączce.
2. Mój mąż już mnie nie kocha.
3. Czasami kłamię."
Intrygujące, prawda? I takie właśnie jest od początku do samego końca.
Amber Reynolds jest prezenterką radiową. Święta Bożego Narodzenia 2016 roku owocują ciężkimi obrażeniami, które skutkują śpiączką. Amber balansuje na krawędzi jawy i snu, słysząc głosy lekarzy, pielęgniarek, jak i odwiedzających ją, męża oraz siostry. Nie może się poruszyć. Nie zna przyczyny obrażeń, nie pamięta, jak się znalazła w szpitalu. Strzępki rozmów powoli docierają do jej świadomości, pomagając w ułożeniu wydarzeń z ostatnich dni. Odwiedza ją również mężczyzna, Amber nie może sobie przypomnieć kim był w jej życiu, wie natomiast, że musi się go bać. To ktoś, kto będzie chciał ją skrzywdzić, a może już krzywdzi?
Autorka podaje nam informacje z trzech okresów, Amber w szpitalu, Amber i jej praca oraz życie osobiste oraz pamiętniki z 1992 roku, wprowadzające do powieści niemały galimatias.
Nie liczcie na prostą i nieskomplikowaną fabułę. Otrzymacie coś skrajnie innego. Coś co wydawać by się mogło proste, okaże się zaskakujące, ciekawe, tajemnicze, pokręcone, a kłamstwa nie będą zwykłym mijaniem się z prawdą.
Do samego końca autorka zaskakuje. Zwykle czytając książkę, układamy sobie w głowie zakończenie. W tym przypadku nie było o tym mowy. Wszystko było zbyt pogmatwane, by ułożyć sobie klarowne zakończenie.
Dawno nie przeżyłam takiego "prania mózgu", oczywiście w pozytywnym wymiarze. Polecam wszystkim tym, którzy chcą przeżyć coś zawiłego. Książkę skończyłam czytać wczoraj i jeszcze się dobrze nie zdążyłam po niej pozbierać. "Czasami kłamię" to znakomity thriller psychologiczny.
"Nazywam się Amber Reynolds . Powinniście wiedzieć o mnie trzy rzeczy:
1. Jestem w śpiączce.
2. Mój mąż już mnie nie kocha.
3. Czasami kłamię."
Intrygujące, prawda? I takie właśnie jest od początku do samego końca.
Amber Reynolds jest prezenterką radiową. Święta Bożego Narodzenia 2016 roku owocują ciężkimi obrażeniami, które skutkują śpiączką. Amber balansuje na krawędzi...
2017-04-20
Możliwość zrecenzowania przedpremierowo powieści "444" Macieja Siembiedy sprawiła mi dużo radości. Najgorsze było to, że ciągle w czytaniu przeszkadzały mi obowiązki przedświąteczne, a od "444" tak trudno było się oderwać.
Paweł Włodarczyk to mierny dziennikarz, zajmujący kiepskie stanowisko (mimo wysługi lat), w jednej z warszawskich gazet. Ginie w wypadku samochodowym, w zderzeniu z tirem, jadąc na spotkanie z prokuratorem Jakubem Kanią, któremu chciał przedstawić historię tajemnicy związanej z obrazem Jana Matejki "Chrzest Władysława Warneńczyka". Śmierć Pawła Włodarczyka nie jest przypadkowa. To zabójstwo na zlecenie, wykonane przez wyznawcę islamu, albańskiego kierowcę.
Jakub Kania, to szanowany prokurator z IPN-u.. Przeprowadza dogłębne śledztwo, które naprowadza go na przepowiednię arby, mówiącą o wybrańcach pojawiających się co 444 lata, zrodzonych z dwóch religii, którzy mają pojednać islam z chrześcijaństwem. Przepowiednia ta ma być ukryta na obrazie Jana Matejki. W śledztwie pomoże mu Katarzyna Karewicz, wnuczka członka Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich, znanego z odzyskiwania zawłaszczonych przez hitlerowców skarbów kultury polskiej. Czy w gąszczu tajemnic znajdzie się miejsce na wątek romantyczny? Co przyniesie śledztwo, w którym tajne bractwo bez skrupułów posunie się do najgorszego?
To tyle w temacie treści. Nie będę Wam odbierać przyjemności poznawania sensacyjnych wątków i spisków. Fabuła książki przenosi nas z czasów teraźniejszych w przeszłość, między innymi do roku 998, 1440, jak i do czasów w których żył Jan Matejko i nie tylko.
Pomysł na książkę rewelacyjny. Czyta się fantastycznie. Polecam w stopniu "bardzo". Szczególnie miłośnikom przygody.
Polacy nie gęsi, swojego Macieja Siembiedę mają, który spokojnie mógłby powalczyć z Danem Brownem. To nie człowiek znikąd, a znakomity pisarz i reportażysta, trzykrotny laureat polskiego Pulitzera, czyli nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich w kategorii reportaż. Z tajemnicą chrztu Warneńczyka zetknął się wiele lat temu i poświęcił jej kilkanaście lat badań. Owocem tychże badań jest "444", prawda historyczna przemieszana z fikcją literacką.
Dla mnie była to uczta, przyjemność, możliwość szperania w internecie, szukania, przekopywania, pasjonowania się tematem wspólnie z autorem. I chyba o to właśnie chodzi w książkach tego typu, by bawiły, ale również wciągały nas głęboko w treść, rozbudzając naszą wyobraźnię.
Możliwość zrecenzowania przedpremierowo powieści "444" Macieja Siembiedy sprawiła mi dużo radości. Najgorsze było to, że ciągle w czytaniu przeszkadzały mi obowiązki przedświąteczne, a od "444" tak trudno było się oderwać.
Paweł Włodarczyk to mierny dziennikarz, zajmujący kiepskie stanowisko (mimo wysługi lat), w jednej z warszawskich gazet. Ginie w wypadku samochodowym, w...
Fakt, że książka trafiła w moje ręce nie jest przypadkiem. Koty uwielbiam od lat, są moimi przyjaciółmi, poprawiają mi nastrój każdego dnia. Wiedziałam więc o nich sporo, a przynajmniej tak mi się wydawało. Dopiero po przeczytaniu interesującej książki "Sekretne życie kotów" mogę powiedzieć, że jestem bliższa poznania natury tych zwierząt.
"Sekretne życie kotów" autorstwa Andrzeja G. Kruszewicza oraz Agnieszki Czujkowskiej to książka napisana nie tylko z pasji, ale również bogatej wiedzy. Andrzej G. Kruszewicz to dyrektor Ogrodu Zoologicznego w Warszawie, z wykształcenia lekarz weterynarii, autor wielu książek, jak i audycji o zwierzętach w radiu i telewizji. Natomiast Agnieszka Czujkowska to kierownik Lecznicy dla Zwierząt i Działu Rehabilitacji w Ogrodzie Zoologicznym w Warszawie, z wykształcenia lekarz weterynarii. Czy macie jeszcze wątpliwości czy sięgnąć po tę książkę? Możecie być pewni, że znajdziecie rzetelne informacje nie tylko o kotach dzikich, ale i o kotach domowych. Zastanawialiście się, jak kot smakuje zapach? Wiedzieliście jaka jest różnica w spadaniu kota z niewielkiej wysokości, a na przykład z VII piętra? Co łączy koty małe i wielkie? Na te i wiele innych pytań znajdziecie odpowiedzi, a niektóre z pewnością Was zadziwią. Dodam jeszcze, że książka jest napisana lekkim piórem, a życie kotów przedstawione jest jako zbiór ciekawostek. Taka książka może jedynie zainteresować. Wśród moich znajomych już ustawia się kolejka po "Sekretne życie kotów". 1 czerwca trafi do księgarń, proponuję już zamawiać. Taka pozycja obowiązkowo musi znaleźć się u miłośników kotów.
https://szaryzjadaczksiazek.blogspot.com/2021/05/sekretne-zycie-kotow-andrzej-g.html
Fakt, że książka trafiła w moje ręce nie jest przypadkiem. Koty uwielbiam od lat, są moimi przyjaciółmi, poprawiają mi nastrój każdego dnia. Wiedziałam więc o nich sporo, a przynajmniej tak mi się wydawało. Dopiero po przeczytaniu interesującej książki "Sekretne życie kotów" mogę powiedzieć, że jestem bliższa poznania natury tych zwierząt.
więcej Pokaż mimo to"Sekretne życie kotów" autorstwa...