Jung Chang (张戎) to brytyjska pisarka chińskiego pochodzenia. Urodziła się w rodzinie chińskich komunistów, ale wkrótce jej ojciec popadł w niełaskę Komunistycznej Partii Chin i wraz z matką został zesłany do obozu pracy. Sama Jung Chang została Czerwonogwardzistką. W 1978r. wyjechała na studia do Wielkiej Brytanii. W roku 1982 jako pierwsza osoba pochodząca z Chińskiej Republiki Ludowej uzyskała stopień doktora (Ph.D.) brytyjskiego uniwersytetu. Posiada doktoraty honorowe uniwersytetów Buckingham, York, Warwick oraz Open University. Obecnie Jung Chang mieszka w Londynie.
Rewelacyjna kobieca saga rodzinna. W tle rozwój i zmierzch kolejnej komunistycznej dyktatury, największej chyba na świecie, najbardziej "cesarskiej" i upodlającej istnienia ludzkie. Życie babki, jej córki i wreszcie wnuczki w czasie diametralnych przemian. Kolejna mocna rzecz z gatunku jak wiele człowiek jest w stanie przeżyć (lub nie). Świetny portret nienawistnego jedynowładcy, manipulanta absolutnego, okrutnika, człowieka bez sumienia, niewypowiedzianie złego. Uwaga, książka wciąga!
Pomimo kontrowersji jakie wzbudzała Autorka swoją biografią Mao (za zbyt emocjonalny stosunek do opisywanej postaci) ja jednak chciałem przeczytać jej najważniejszą książkę i... zdecydowanie się nie zawiodłem.
To piękna opowieść o 3 kobietach, babci, matce i córce, dorastające w gwałtownie modernizujących się Chinach. Babka to pokolenie które jeszcze ma krępowane stopy ale jest i żoną jednego z chińskich warlordów. Matka to już oddana komunistyczna działaczka, która jednak zderza się z działaniem w realiach tezom o stawianiu partii najwyżej. Relacje z ojcem małej Jung Chang są raczej trudne, powiedzmy enigmatycznie, tak to jest gdy partia jest najważniejsza i idzie to kosztem naprawdę wszystkiego. Z drugiej strony należą do pierwszego pokolenia komunistów - wierzących że rewolucja ma m.in uwolnić kobiety - zderzają się później z narastająca falą konserwatyzmu (zresztą tak powszechnym w większości ustrojów rewolucyjnych). Oboje boleśnie zrozumieją swój błąd, gdy zetkną się z tragizmem rewolucji kulturalnej. Tak lata od końca lat 50-tych do śmierci Mao to istne stępowanie w najczarniejsze czeluścia piekieł. Jest w tym wszystkim mała Jung - która jedzie z czerwoną książeczką do Pekinu, jako "żołnierz" czerwonej gwardii.
W końcu jednak następuje stopniowo normalizacja a Jung... ostatecznie wyjeździe na stałe na zachód.
Na tej historii widać co to znaczy że "Czasy przyśpieszyły" - babka której krępują stopy, czy studentka Jung która nigdy (jak wszyscy jej koledzy) nigdy nie widzieli nawet cudzoziemca, w opozycji do czasów dzisiejszych gdy Chiny w wielu miejscach są wręcz liderem technologicznych zmian.
Z innej beczki tu mały kamyczek, Jung Chang miała swoisty kapitał kulturowy - pochodziła z rodziny jednak elity - jej ojciec jedne z przywódców partyjnych w prowincji to nie byle kto. To żaden zarzut, ot po prostu pamięć kto ma możliwość wskoczenia wyżej gdy czasy się zmieniają.
Naprawdę ciekawy kawałek i literatury ale i historii.