-
ArtykułyCzytamy w weekend. 24 maja 2024LubimyCzytać312
-
Artykuły„Zabójcza koniunkcja”, czyli Krzysztof Beśka i Stanisław Berg razem po raz siódmyRemigiusz Koziński1
-
ArtykułyCzy to może być zabawna historia?Dominika0
-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant4
Biblioteczka
Nie do końca przekonujący, choć niewątpliwie interesujący, by dla mnie świat rewolucyjnego, studenckiego Chicago przedstawiony przez Hilla, kilka szczegółów rzeczywiście musiało wymknąć się spod kontroli i ulec lekkiej deformacji w wyobraźni autora. Doceniam jednak dbałość o szczegóły, zapał z jakim opisuje atmosferę miasta, widać w tym jego żywe zainteresowanie tematem, co potwierdza pokaźna bibliografia zamieszczona w posłowiu (wielki plus za to!). Zawsze fascynują mnie rodzinne sagi pisane tak ambitnie i ciekawie, jak Niksy, ile planowania i pobocznych wątków zawierała ta książka - wszystkie cudownie, niemal baśniowo (mało wiarygodnie) zbiegają się w końcówce, ale właśnie tego oczekuję jako czytelnik, choć oczywiście nie jest to do końca realistyczne. Jednak układanie poszczególnych wątków dopasowanych do siebie i uzupełniających się jak puzzle daje przyjemność i niemalże katharsis czytelnikowi w finale. Po prostu dobra, satysfakcjonująca lektura o złożoności życia, nieprzewidywalności naszych decyzji oraz o procesie tracenia i żałoby. No i o tym, jak niewiele wiemy o życiu swoich matek ;)
Nie do końca przekonujący, choć niewątpliwie interesujący, by dla mnie świat rewolucyjnego, studenckiego Chicago przedstawiony przez Hilla, kilka szczegółów rzeczywiście musiało wymknąć się spod kontroli i ulec lekkiej deformacji w wyobraźni autora. Doceniam jednak dbałość o szczegóły, zapał z jakim opisuje atmosferę miasta, widać w tym jego żywe zainteresowanie tematem, co...
więcej mniej Pokaż mimo toŚmieszy mnie to, ze książka ma tak niską ocenę, a tylko kilka osób odważyło się napisać o niej cokolwiek - najwięcej plusów zbiera opinia wytykająca autorowi balansowanie na granicy dobrego smaku za fragment o cipkach :D Ale to w sumie przewidywalne, samo pojawienie się takiego słowa pewnie obniża ocenę o kilka gwiazdek dla wielu. Po opisach tej książki spodziewałam się czegoś naprawdę pikantnego, a jest to po prostu wyraz miłości autora do przyrody i seksu, afirmacja obcowania z naturą, która może odbiega od romantycznych wizji, czy raczej tuż obok romantyzmu zwraca uwagę na bardzo praktyczne aspekty seksu na łonie przyrody. I ja to przyjmuję, to są luźne uwagi człowieka zakochanego w łąkach a przy tym doświadczonego botanika, naukowca - to jest po prostu piękne i zachwycające, zwłaszcza ten rodzaj wrażliwości autora, który najwyraźniej wśród wielu czytelników spotkał się z niezrozumieniem. Polecam też patrzeć na tę książkę w nieco szerszym kontekście - działalności Łukasza Łuczaja w Polsce, ale także szerszego trendu "powrotu do natury" (mniej lub bardziej komercjalizowany...). Dla mnie w prawdziwej powodzi tematów proeko, naturalności, zwrotu w kierunku przyrody itp. książka Łuczaja zdaje się oryginalna, świeża, szczera i po prostu wartościowa. Mam tylko nadzieję, że zostanie nam jeszcze trochę dzikiej przyrody w Polsce, by jego porady i wskazówki wypróbować <3
Śmieszy mnie to, ze książka ma tak niską ocenę, a tylko kilka osób odważyło się napisać o niej cokolwiek - najwięcej plusów zbiera opinia wytykająca autorowi balansowanie na granicy dobrego smaku za fragment o cipkach :D Ale to w sumie przewidywalne, samo pojawienie się takiego słowa pewnie obniża ocenę o kilka gwiazdek dla wielu. Po opisach tej książki spodziewałam się...
więcej mniej Pokaż mimo toPrzyjemny i zabawny, ale dziwią mnie opinie, że treści są bardzo wywrotowe i kompleksowo edukacyjne. Moim zdaniem mocno brakuje pogłębienia tematów walki o równouprawnienie, nie tylko kobiet, ale może zwłaszcza społeczności LGBT. Czy to nie absurdalne, że nawet nie wspomniano tu o Stonewall? Komiks, który jest postrzegany jako kompendium wiedzy o seksie i historii seksualności, nawet jeśli w wersji pop, nie powinien unikać takich tematów, bo przy całej swojej domniemanej inkluzywności, gdy obrać go z anegdotek, staje się jednak mocno normatywny i konstytuujący tę normatywność w przestrzeni publicznej. Brak tej historii przy jednoczesnym anegdotycznym przytaczaniu pobocznych, często mało ważnych lecz pikantnych historyjek wygląda jak mocne niedopowiedzenie. To stosunkowo nowa publikacja, więc tym bardziej to lekki zawód.
Przyjemny i zabawny, ale dziwią mnie opinie, że treści są bardzo wywrotowe i kompleksowo edukacyjne. Moim zdaniem mocno brakuje pogłębienia tematów walki o równouprawnienie, nie tylko kobiet, ale może zwłaszcza społeczności LGBT. Czy to nie absurdalne, że nawet nie wspomniano tu o Stonewall? Komiks, który jest postrzegany jako kompendium wiedzy o seksie i historii...
więcej mniej Pokaż mimo toPrzede wszystkim wspaniale ilustrowana, pięknie wydana (muminkowa wyklejka!), olbrzymia książka! Ale pomimo tej objętości, która z początku mnie wystraszyła (dawno nie czytałam tak obszernej książki, bałam się, że wyszłam z wprawy), czytało się bardzo przyjemnie. Autorka jest literaturoznawczynią, co jest odczuwalne podczas czytania i dla mnie osobiście wnosi wiele do całego dzieła. Dokładnie czegoś podobnego oczekiwałam - pogłębiona analiza stylu i motywów Jansson, cała złożona muminkowa genealogia, ale również rozważania odnośnie wszechstronności artystki i wielu mediów, w których tworzyła. Jedyne czego brakowało mi podczas czytania, to przypisy, a już najlepiej rozdział dotyczący polskiej recepcji i historii wydawniczej muminków, szczytem marzeń było by uzupełnienie o szczegóły związane z przekładem i wielokrotną edycją w stosunku do dzieł oryginalnych. Rozumiem, że nie leży to w gestii samej autorki, a raczej wydawnictwa, wielka szkoda, że takiego uzupełnienia zabrakło, zwłaszcza, że nie zapowiada się na powstanie podobnie kompleksowego dzieła o Tove Jansson nawet w odleglejszej przyszłości.
Przede wszystkim wspaniale ilustrowana, pięknie wydana (muminkowa wyklejka!), olbrzymia książka! Ale pomimo tej objętości, która z początku mnie wystraszyła (dawno nie czytałam tak obszernej książki, bałam się, że wyszłam z wprawy), czytało się bardzo przyjemnie. Autorka jest literaturoznawczynią, co jest odczuwalne podczas czytania i dla mnie osobiście wnosi wiele do...
więcej mniej Pokaż mimo toPrzeczytałam po latach w czasie kwarantanny i już pamiętam, dlaczego zawsze uwielbiałam tę książkę. Takie lektury powinno się czytać w ciężkich czasach - aż robi się ciepło na sercu. Wspaniałe, kochane smoki. Żal mi tylko, że czytała w formie elektronicznej, bo zatęskniłam za ilustracjami. Jak tylko będę mieć pod ręką swój egzemplarz z dzieciństwa, przeczytam raz jeszcze.
Przeczytałam po latach w czasie kwarantanny i już pamiętam, dlaczego zawsze uwielbiałam tę książkę. Takie lektury powinno się czytać w ciężkich czasach - aż robi się ciepło na sercu. Wspaniałe, kochane smoki. Żal mi tylko, że czytała w formie elektronicznej, bo zatęskniłam za ilustracjami. Jak tylko będę mieć pod ręką swój egzemplarz z dzieciństwa, przeczytam raz jeszcze.
Pokaż mimo toPodtrzymuję swoje zdanie, że świat Larsona kontynuowany przez Lagercranza staje się za sprawą tego drugiego niespójny i niepełny, budowany jakby w pośpiechu. I nie chodzi tu tylko o zakończenie, w którym wyraźnie scenie w starej fabryce szkła poświęcił autor znaczną część uwagi, której nie starczyło na dopracowanie końcówki, ale o również o postaci, które pod jego piórem utraciły swoją wielowymiarowość i autentyczność. Niemniej przyjemnie było śledzić dalsze losy Lisbeth i Mikaela, trochę szkoda, że to już ostatni tom, choć pewnie przedłużanie w nieskończoność tej historii też nie miałoby sensu i wypłukałoby do reszty charakter oryginału.
Podtrzymuję swoje zdanie, że świat Larsona kontynuowany przez Lagercranza staje się za sprawą tego drugiego niespójny i niepełny, budowany jakby w pośpiechu. I nie chodzi tu tylko o zakończenie, w którym wyraźnie scenie w starej fabryce szkła poświęcił autor znaczną część uwagi, której nie starczyło na dopracowanie końcówki, ale o również o postaci, które pod jego piórem...
więcej mniej Pokaż mimo toFantastyczna saga o rodzinie, emigracji i płci - biologicznej i kulturowej, zawikłanym procesom dojrzewania i podejmowania życiowych decyzji. Narracja tak filmowa, że oczami wyobraźni widziałam dokładnie każdą dramatyczną scenę i retrospekcję. Los każdego z bohaterów tragiczny na swój sposób, ale dopiero w panoramie wszystkie mikrozdarzenia nabierają sensu i prowadzą czytelnika do zrozumienia, jednym słowem - wspaniale rozegrana fabuła. Czysta przyjemność czytania, którą z powodu pokaźnej ilości stron niesłusznie odkładałam w czasie. Jeśli wszystkie fabuły książek Eugenidesa są prowadzone z taką lekkością, muszę zaznajomić się bliżej z jego prozą
Fantastyczna saga o rodzinie, emigracji i płci - biologicznej i kulturowej, zawikłanym procesom dojrzewania i podejmowania życiowych decyzji. Narracja tak filmowa, że oczami wyobraźni widziałam dokładnie każdą dramatyczną scenę i retrospekcję. Los każdego z bohaterów tragiczny na swój sposób, ale dopiero w panoramie wszystkie mikrozdarzenia nabierają sensu i prowadzą...
więcej mniej Pokaż mimo toFantastyczna powieść, chętnie przeczytałabym takich więcej, zwłaszcza z akcją osadzoną w okolicy Wałbrzycha, czy Kłodzka, zawsze czułam, że te tereny idealnie nadają się jako sceneria do historii niesamowitych. Język kociar (i one same!) ujął mnie za serce - mam nadzieję, że one naprawdę istnieją i przychodzą z pomocą osobom w potrzebie oraz stoją na straży tajemnicy księżnej Daisy. Ta książka mnie pochłonęła bardziej niż niejeden kryminał - wielowątkowa, tajemnicza i szalenie ciekawa z punktu widzenia literaturoznawcy. Czysta przyjemność zanurzenia się w pudełkową opowieść o tajemnicach Wałbrzycha i zamku Książ.
Fantastyczna powieść, chętnie przeczytałabym takich więcej, zwłaszcza z akcją osadzoną w okolicy Wałbrzycha, czy Kłodzka, zawsze czułam, że te tereny idealnie nadają się jako sceneria do historii niesamowitych. Język kociar (i one same!) ujął mnie za serce - mam nadzieję, że one naprawdę istnieją i przychodzą z pomocą osobom w potrzebie oraz stoją na straży tajemnicy...
więcej mniej Pokaż mimo to
Niestety, do Szczygła nie pałam wielką miłością mimo jego wcześniejszych książek o tematyce czeskiej, drażni mnie jego autotematyzm, pretensjonalny patos, poczucie reporterskiej misji, którą zawsze podkreśla, wieczne powoływanie się na autorytety, słowotok (zwłaszcza nie mogę go słuchać i oglądać, brrr)...
Jestem do Szczygła mocno uprzedzona, mam liczne zastrzeżenia do recepcji jego skoncentrowanych na Czechach książek (tzw. czechofilstwo, szkoda, że pojmowana jednowymiarowo i powierzchownie...) oraz jego mentorskiej postawy ajko reportera, w której moim zdaniem brak odrobiny pokory. Postanowiłam jednak przeczytać "Nie ma", skoro tyle się o niej ostatnio mówiło i to nawet zanim zdobyła podwójną Nike. Dość powiedzieć, że to książka nierówna (ale jak miałoby być inaczej, skoro reportaże gazetowyborczowe mieszają się tu swobodnie z prywatnymi wynurzeniami i esejami na temat przemijania), w wielu przypadkach rozdziały bardzo luźno nawiązują do motywu przewodniego, a sam autor posługuje się wieloma formami i językami lekko eksperymentując. Nie przekonuje mnie to, zwłaszcza, że niektóre z rozdziałów były moim zdaniem prymitywne (historia transseksualisty z mało subtelnym zakończeniem i toporną puentą, nie tego się spodziewałam) jak na tak chwalonego i samoświadomego autora. Jest to niewątpliwie książka, która ze Szczygła uczyniła jeszcze większą medialną gwiazdę, tylko czy zasłużenie?
Oczywiście broni się reportaż o Ewie T., choć czytając go miałam wrażenie, że pomyliłam książki i czytam Kopińską, niemniej trudno odmówić tu zdolności i delikatności w podejściu do tematu (bardzo ciekawe posłowie, które nie ukazało się w DF!). Jednak mimo wszystko, ta książka utwierdziła mnie w przekonaniu, że ze Szczygłem mi nie po drodze i trudno mi znieść moralizatorski ton przy jednoczesnych zapewnieniach autora, że pozostawia wolność i szanuje indywidualność czytelnika. Podstarzały wielbiciel arystokratycznej sztuki w nieustannym egzaltowanym zachwycie nad światem dający temu wyraz w nieprzerwanym słowotoku. Przy tym wewnętrznie nieszczęśliwy, bo czegoś w jego życiu wciąż nie ma (nawiasem mówiąc tytuł i cała idea jest moim zdaniem niezłym zagraniem marketingowym, ale po medialnym szumie na temat tej formy liczyłam jednak na coś więcej, szkoda.).
Niestety, do Szczygła nie pałam wielką miłością mimo jego wcześniejszych książek o tematyce czeskiej, drażni mnie jego autotematyzm, pretensjonalny patos, poczucie reporterskiej misji, którą zawsze podkreśla, wieczne powoływanie się na autorytety, słowotok (zwłaszcza nie mogę go słuchać i oglądać, brrr)...
Jestem do Szczygła mocno uprzedzona, mam liczne zastrzeżenia do...
To jedna z tych książek, o których słyszałam bardzo wiele zanim w ogóle zaczęłam czytać, obawiała się więc, ze historia mnie zanudzi, bo wiedziałam o niej już wiele. Tak się jednak nie stało, bo to historia złożona, w której udział bierze bardzo wielu bohaterów, aż trudno w to wszystko uwierzyć. Bardzo podoba mi się też pomysł, że autor kontynuuje opowieść na stronie internetowej, bo ta historia z pewnością nie jest jeszcze zakończona. Dobry, solidny reportaż, będę czekać na kolejne książki Bałuka!
To jedna z tych książek, o których słyszałam bardzo wiele zanim w ogóle zaczęłam czytać, obawiała się więc, ze historia mnie zanudzi, bo wiedziałam o niej już wiele. Tak się jednak nie stało, bo to historia złożona, w której udział bierze bardzo wielu bohaterów, aż trudno w to wszystko uwierzyć. Bardzo podoba mi się też pomysł, że autor kontynuuje opowieść na stronie...
więcej mniej Pokaż mimo toNie wiem czy bardziej mnie bawią, czy przerażają opinie o tej książce w stylu "spodziewałem się czegoś mocniejszego" i "użalanie się nad sobą, mało akcji". Ja chyba nie jestem w stanie wyobrazić sobie nic mocniejszego, niż gdy młoda autorka pisze o swoim alkoholizmie, potknięciach, upokorzeniach jednocześnie obnażając wiele prawd o współczesnym świecie i międzyludzkich relacjach. Wstrząsające i chciałabym, żeby więcej osób uważnie przeczytało tę książkę, bo to książka po trochu o nas wszystkich, młodych zabawnych wyluzowanych ludziach, którzy skrywają w sobie milion kompleksów i obaw.
Nie wiem czy bardziej mnie bawią, czy przerażają opinie o tej książce w stylu "spodziewałem się czegoś mocniejszego" i "użalanie się nad sobą, mało akcji". Ja chyba nie jestem w stanie wyobrazić sobie nic mocniejszego, niż gdy młoda autorka pisze o swoim alkoholizmie, potknięciach, upokorzeniach jednocześnie obnażając wiele prawd o współczesnym świecie i międzyludzkich...
więcej mniej Pokaż mimo toMam problem z tą książką, bo nie wystarczy powiedzieć, że potrzebna i ważna, trzeba też zwrócić uwagę na dziwaczną konstrukcję, która w moim odczuciu zaburza odbiór, męczy, wprowadza zamieszanie. Czy część teoretyczna, bardziej badawcza nie powinna znaleźć się na początku? Sam temat nie załatwia wszystkiego, mnie ta książka znużyła i zmęczyła, gubiłam się w imionach bohaterek (można było przecież w jakiś wyraźniejszy sposób łączyć historie i ich późniejsze kontynuacje). Pod koniec miałam już wrażenie, że autorka gra na czas, byle dobić do ustalonej ilości stron. Kolejna książka KP, która zawodzi, zwłaszcza, ze była bardzo szeroko reklamowana w mediach i lansowana przez pracowników KP. Szkoda, że zmarnowano jej potencjał. Niechlujność konstrukcji i pośpiech wydawniczy stają się dla mnie powoli znakiem rozpoznawczym KP.
Mam problem z tą książką, bo nie wystarczy powiedzieć, że potrzebna i ważna, trzeba też zwrócić uwagę na dziwaczną konstrukcję, która w moim odczuciu zaburza odbiór, męczy, wprowadza zamieszanie. Czy część teoretyczna, bardziej badawcza nie powinna znaleźć się na początku? Sam temat nie załatwia wszystkiego, mnie ta książka znużyła i zmęczyła, gubiłam się w imionach...
więcej mniej Pokaż mimo toAkcja toczy się jeszcze szybciej niż w poprzedniej części, co staje się lekko męczące, zwłaszcza pod koniec tomu. Salander wyniesiona do poziomu superbohaterki ponad wszelką miarę, Blomkvist jeszcze genialniejszy i bardziej przenikliwy, fabuła jeszcze mniej wiarygodna. O ile przy częściach pisanych przez Larssona można było z przyjemnością dać się nabrać, o tyle Lagercrantz to bajkopisarz z tendencją do mocnej przesady... W poprzedniej części wiele byłam w stanie mu wybaczyć, w tej chyba kończy mi się cierpliwość...
Akcja toczy się jeszcze szybciej niż w poprzedniej części, co staje się lekko męczące, zwłaszcza pod koniec tomu. Salander wyniesiona do poziomu superbohaterki ponad wszelką miarę, Blomkvist jeszcze genialniejszy i bardziej przenikliwy, fabuła jeszcze mniej wiarygodna. O ile przy częściach pisanych przez Larssona można było z przyjemnością dać się nabrać, o tyle Lagercrantz...
więcej mniej Pokaż mimo toTo taka książka, która mogłyby napisać moje koleżanki, okazjonalne bywalczynie szpitali psychiatrycznych, choć nie tylko one. Po trochu mówi o tym, co przeżywa wielu z nas - załamania, przedawkowania, rozpacz i zanik poczucia własnej wartości - niby szczerze, a jednak nie bez pewnej dozy autokreacji, wymuszonego śmiechu przez łzy. Lektura w moim odczuciu dołącza do korowodu literackich obrazów szpitali psychiatrycznych, już nie strasznych, a jedynie groteskowych, obdartych z resztek patosu i grozy, przepełnionych i po prostu niewydolnych. Na oddziałach rządzi nuda i beznadzieja, co może potwierdzić każdy pacjent i odwiedzający. Ogólnie to wszystko byłoby o wiele bardziej zabawne, gdyby nie było prawdziwe...
To taka książka, która mogłyby napisać moje koleżanki, okazjonalne bywalczynie szpitali psychiatrycznych, choć nie tylko one. Po trochu mówi o tym, co przeżywa wielu z nas - załamania, przedawkowania, rozpacz i zanik poczucia własnej wartości - niby szczerze, a jednak nie bez pewnej dozy autokreacji, wymuszonego śmiechu przez łzy. Lektura w moim odczuciu dołącza do...
więcej mniej Pokaż mimo to
Ta książka jest jak list miłosny, tyle czułości i ciepła jest w mówieniu Marii Stauber o Lusi. Córka Lusi śledzi losy swojej rodziny i jej tragiczne dzieje, rekonstruuje drogi przyjaciół i bliskich, a przede wszystkim wydobywa z mroku i zachowuje od zapomnienia sceny zapamiętane przez matkę z okresu międzywojennego, wojny i okupacji. Zawsze głęboko poruszają mnie losy poszczególnych osób tak silnie zdeterminowane tzw. wielką historią, ich codzienną małą walkę o przetrwanie, często też swego rodzaju instynkt, który pozwala im niemalże cudem uniknąć śmierci. Na to wszystko składa się cała seria przypadków, znajomości, spotkań i wzajemnej pomocy i zbiegów okoliczności. Może właśnie ta perspektywa, obserwowanie z drugiego, trzeciego rzędu, pokolenia, pozwala widzieć historię w taki sposób - wiemy dziś więcej, mamy dostępy do archiwów i więcej danych na temat rozgrywek politycznych i wojennych. W tej książce przede wszystkim ujęła mnie jednak czułość, jest to po prostu pięknie napisana rzecz. Jednocześnie autorka nie zrezygnowała z kronikarskiego, dokumentalistycznego zacięcia, widać silną potrzebę przedłużenia pamięci o historii życia matki oraz wielu jej znakomitych przyjaciół, ofiar totalitaryzmów. Myślę, że to najpiękniejszy hołd wdzięczności i podziwu, jaki mogła złożyć Lusi.
Ta książka jest jak list miłosny, tyle czułości i ciepła jest w mówieniu Marii Stauber o Lusi. Córka Lusi śledzi losy swojej rodziny i jej tragiczne dzieje, rekonstruuje drogi przyjaciół i bliskich, a przede wszystkim wydobywa z mroku i zachowuje od zapomnienia sceny zapamiętane przez matkę z okresu międzywojennego, wojny i okupacji. Zawsze głęboko poruszają mnie losy...
więcej Pokaż mimo to