Przygody Euzebiusza Beata Krupska 7,6
ocenił(a) na 89 lata temu Znacie jakiegoś Euzebiusza? Przyznacie, że imię, choć wdzięczne, nie mieści się w pierwszej dziesiątce najchętniej nadawanych dzieciom imion. Być może dlatego bardziej pasuje do sympatycznych stworzeń, a takim niewątpliwie jest bohater książki Beaty Krupskiej „Przygody Euzebiusza". Autorce możemy zaufać, na pewno spotkała tego małego stworka, wszakże ma talent do przyciągania takich oryginalnych stworzeń. Pamiętacie przecież na pewno Smoka Zygmunta i całą ekipę przerośniętych jaszczurów, których pisarka przedstawiła w „Scenach z życia smoków". Ale Euzebiusz był pierwszy i w ogóle, według autorki, był pierwszym Euzebiuszem na świecie i jak dotąd ostatnim. Przyszedł na świat bez rodziców. Mądra Sroka go przyniosła i posadziła pod liściem łopianu.
Od samego początku ten uroczy stworek wykazywał poznawcze ADHD, poczekał zatem aż się urodzi i ruszył w drogę, by poznać świat i sąsiadów. Podczas swojej wędrówki poznał Koguta i całą drobiową ferajnę, od której dowiedział się jakiego jest koloru, dzięki lisowi zaczął mówić WIELKIMI LITERAMI (chyba według zasady : z kim przestajesz, takim się stajesz),dane mu było posłuchać rybiego śpiewu (a podobno ryby nie mają głosu),spotkał również wielką futrzaną górę, która nuciła pod nosem „Nad pięknym modrym Dunajem". Była jeszcze Wiewiórka i Zając. Ach i Kreciki, a wszyscy spotkali się w finale na urodzinowym przyjęciu u Euzebiusza.
Jak wspomniałam, „Przygody Euzebiusza" powstały przed słynnymi „Scenami z życia smoków", ale już w tej pierwszej opowiastce można posmakować ciepłego i nieco ironicznego poczucia humoru autorki. Jej bohaterowie są przekorni, niekiedy ciapowaci. Krupska nie stwarza postaci czarno- białych, nie znajdziecie tu stereotypowego sprytnego lisa, tylko przemądrzałego rudzielca, pani misiowa wcale nie jest do końca miła dla swego lubego, a Euzebiusz też bywa zgryźliwy i nieco samolubny. I to właśnie uwielbiam w książkach Krupskiej - brak moralizatorskiego tonu i ukazywanie świata we wszystkich możliwych odcieniach.
Polubiłam tego kudłacza, jego podróże i rozmowy z poznanymi zwierzętami mogą być pretekstem do pogawedki z dziećmi o zadzieraniu nosa, tolerancji wobec inności, przyjaźni, akceptacji siebie.
Z pełną świadomością nie zerkałam do starego wydania, bo wznowienie, które wyszło w Prószyńskim, jest moim pierwszym spotkaniem z Euzebiuszem. Chodzi o ilustracje. W nowym wydaniu „Scen z życia smoków" ilustracje nie przypadły mi do gustu, a to dlatego że mam szczególny sentyment do tej książki i rysunki wykonane przez Jacka Rupińskiego do pierwszego wydania były rewelacyjne do tego stopnia, że nie potrafię już inaczej wyobrazić sobie bohaterów „Scen...". Czytając Euzebiusza, byłam wolna od jakichkolwiek przyzwyczajeń i myślę, że to w dużym stopniu wpłynęło na mój pozytywny odbiór. Obrazki autorstwa Zbigniewa Larwy świetnie oddają charaktery bohaterów, a do tego ładnie komponują się z tekstem.
Cóż więcej rzec? Krupska być może jest pisarką dla dzieci, ale to tak jak z przygodami Mikołajka- można je czytać w każdym wieku i zawsze będą dostarczać ogromnej frajdy i tym dużym i tym małym.