-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel5
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant8
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Biblioteczka
2017-12-12
2017-04-28
Krótkie i dość zwarte opowiadanie. I to chyba dobrze. Gdyby tych stron było więcej, mogłabym nie dać rady.
Ta książeczka wydawała się być miłym zaskoczeniem. Znaleziona przypadkiem, miała ukazać ciekawe oblicze autora. Niestety, znając twórczość Kinga, okazała się nieszczególnie oryginalna. Brak tu napięcia, strachu i wszelkich innych emocji łączących się z nazwiskiem autora.
Opowiedziana tu zostaje historia obłędu pisarza. A także tego, jak zaraźliwe potrafi być to zjawisko. Osobiście opisy te mnie nie poruszyły. Tajemnicze skrzaty jako element grozy są dla mnie delikatnie mówiąc nierealne. Jedyny fragment mający mrozić krew w żyłach to maszyna do pisania, która sama wystukuje litery. Nawet wysuwająca się z niej ręka jest banalna.
Cóż, nie zawsze świat jest w stanie sprostać naszym oczekiwaniom Nawet tym literackim. Opowiadanie napisane poprawnie, postacie różne i nawet dość ciekawe. Ale... Po prostu bywało lepiej.
Krótkie i dość zwarte opowiadanie. I to chyba dobrze. Gdyby tych stron było więcej, mogłabym nie dać rady.
Ta książeczka wydawała się być miłym zaskoczeniem. Znaleziona przypadkiem, miała ukazać ciekawe oblicze autora. Niestety, znając twórczość Kinga, okazała się nieszczególnie oryginalna. Brak tu napięcia, strachu i wszelkich innych emocji łączących się z nazwiskiem...
2016-06-20
To już jest koniec. I nie ukrywam, iż czuję się nim trochę rozczarowana. Czegoś zabrakło, choć trudno mi konkretnie zdefiniować - "czego?".
Fabuły streszczać nie będę, ponieważ można się z nią zapoznać w niejednym miejscu. Nie chcę także zabierać komukolwiek przyjemności z lektury. Mimo wszystko bowiem uważam, że opłacało się dokończyć tę wartę z głównymi bohaterami.
Akcja przebiega płynnie, wydaje się być przemyślana od początku do końca. Bohaterowie pozostali tacy, jakich ich poznaliśmy w poprzednich częściach. Jednak czuję niedosyt.
Od pierwszych stron wiedziałam kto umrze, jak Brady będzie rozprzestrzeniał zło. Nie miałam problemów, by domyślić się kto kogo uratuje, kto będzie się poświęcał czy pocieszał. Na określenie tej części ciśnie mi się na usta pleonazm - oczywista oczywistość.
Spodziewałam się większego napięcia, nieprzewidywalnych zwrotów akcji. No cóż, długo czekałam na tę pozycję, a po lekturze stwierdzam, iż się nie doczekałam.
Ale podkreślam, książka sama w sobie nie jest zła. Warto poświęcić jej czas. Tylko lepiej podejść do niej z dystansem i zmniejszyć poziom oczekiwań.
A ja czytam, bo lubię. I dla mnie to nie koniec warty, bo zawsze trzymam straż w oczekiwaniu na kolejne książki Kinga.
To już jest koniec. I nie ukrywam, iż czuję się nim trochę rozczarowana. Czegoś zabrakło, choć trudno mi konkretnie zdefiniować - "czego?".
Fabuły streszczać nie będę, ponieważ można się z nią zapoznać w niejednym miejscu. Nie chcę także zabierać komukolwiek przyjemności z lektury. Mimo wszystko bowiem uważam, że opłacało się dokończyć tę wartę z głównymi bohaterami.
Akcja...
2016-03-17
Ostatnio chyba szukam ideału. Książki, w której zakocham się od pierwszego wejrzenia, a uczucie to będzie wzrastać we mnie po każdej kolejnej przeczytanej stronie. A tu był zwykły romans. Początkowa euforia (nazwisko autora, szereg pozytywnych opinii) przeszła w rutynę (byle do końca), a zakończyła się zwyczajnym "było - minęło".
Do tej pory miałam mały kontakt z Murakamim. Ale w pamięci miałam utwory, które wywarły na mnie wrażenie. Dlatego z optymizmem sięgnęłam po tę pozycję. Szybko poczułam niedosyt i rozczarowanie.
Niespełnione młodzieńcze zauroczenie to temat banalny, fakt. Ale to dobry materiał na sukces. Trzeba tylko umiejętnie stworzyć postaci i akcję. O ile w tej drugiej sprawie coś się pojawiało, to pierwsza kwestia dla mnie była słaba. Akcji samej w sobie było mało, ale pojawiały się tzw. momenty. Szybciej przerzucałam kartki, ciekawa ich wyjaśnienia. Czy dziewczyna w czerwonym płaszczu to ona? Co ukształtowało Shimamoto? Jak zmieni się ich dotychczasowe życie? Te chwile szybko mijały.
Może nie potrafiłam wczuć się w postaci. Może czytałam ją w złym czasie. Może... Dla mnie postaci były słabe, bez wyrazu. Zamiast mgły tajemnicy i odciśniętego piętna życia widziałam ciepłe kluchy. Aż mnie zemdliło od ciągłego niezdecydowania, banalnych dylematów.
Nie tego oczekiwałam i tyle. Za to chętnie odświeżę pamięć i wrócę do tych pozycji, przez które obdarzyłam autora szacunkiem.
Ostatnio chyba szukam ideału. Książki, w której zakocham się od pierwszego wejrzenia, a uczucie to będzie wzrastać we mnie po każdej kolejnej przeczytanej stronie. A tu był zwykły romans. Początkowa euforia (nazwisko autora, szereg pozytywnych opinii) przeszła w rutynę (byle do końca), a zakończyła się zwyczajnym "było - minęło".
Do tej pory miałam mały kontakt z...
2016-02-16
Czuję niedosyt, rozczarowanie. Miałam zupełnie inne wyobrażenie na temat tej książki. Chciałabym więcej horroru, tzw. efektu. Napięcie budowane na kolejnych kartach dla mnie nie znalazło odpowiedniego ujścia.
Jest to historia Jamiego Mortona, który jednocześnie jest narratorem. Poznajemy go, gdy ma sześć lat i wędrujemy razem z nim przez kolejne etapy jego życia. Nie oszukujmy się, nie jest to jakiś wyjątkowy człowiek. Ot, zwykła postać, różnie doświadczana przez życie. Wyróżnia go jeden szczegół. "Piąta osoba dramatu". Pastor Charles Jacobs - pojawia się w jego świecie i rzuca cień na całe życie Jamiego.
Mały chłopiec pała sympatią do pastora. Ten z kolei pała sympatią do elektryczności. Cały oddaje się jej po śmierci ukochanego synka i żony. Wówczas to znika z życia chłopca. Nadmienić trzeba, iż przed tragedią uzdrawia brata Jamiego elektrycznością (przywraca mu głos). Dla dziecka to duże przeżycie. Nie dziwi więc fakt, iż dobrze pamięta trzyletni pobyt pastora w swoim miasteczku.
Tu jednak ich znajomość wcale się nie urywa. Po latach Jamie znów spotyka Wielebnego. Tym razem jako rockmen uzależniony od heroiny. Dostrzega Jacobsa robiącego dziwne zdjęcia. Ten pomaga mu wyjść z nałogu - wyleczył go prądem. I znów ich drogi się rozchodzą.
Poukładany Jamie spotyka kolejny raz Charlesa w roli człowieka uzdrawiającego obrączkami. Zaczyna drążyć tę sprawę.
W następstwach odkrywa, iż uzdrawianie pastora czasem miewa skutki uboczne. A człowiek, którego poznał jako młodego i dobrego pastora, teraz znajduje się w szponach obsesji. Dla niej poświęci cudze życie.
Czyta się ok, w dużej mierze jak zwyczajną powieść obyczajową. Są momenty napięcia, jednak na tle całości trochę ich mało. Nie zapałałam też sympatią do żadnego z bohaterów.
Dystans. To właściwe słowo dla określenia mojego stosunku do tej książki. No cóż, bywa i tak.
Czuję niedosyt, rozczarowanie. Miałam zupełnie inne wyobrażenie na temat tej książki. Chciałabym więcej horroru, tzw. efektu. Napięcie budowane na kolejnych kartach dla mnie nie znalazło odpowiedniego ujścia.
Jest to historia Jamiego Mortona, który jednocześnie jest narratorem. Poznajemy go, gdy ma sześć lat i wędrujemy razem z nim przez kolejne etapy jego życia. Nie...
2016-01-27
Miło jest od czasu do czasu naprawdę odpocząć przy lekturze. Tak był u mnie w tym wypadku. Do książki siadałam z przyjemnością, szybko przewracałam kolejne kartki i szukałam mordercy.
Jak to u Pani Christie - zbrodnia, podejrzani i Herkules Poirot. Tym razem mamy do czynieni z pewnego rodzaju zjazdem rodzinnym. Niestety, jak to zwykle bywa, nie należy on do udanych. Postaci nie przepadają za sobą na wzajem, albo darzą się porywczym uczuciem. I w tym jakże "sielankowym" nastroju ginie doktor John Christow. Zostaje zastrzelony. Okazuje się, iż nie jeden z gości miałby motyw ku temu, by się go pozbyć. Dalej proponuję przeczytać samemu.
Kocham tę autorkę. Dzięki niej literatura jest prosta i przyjemna. Sama nie wiem kiedy upływają mi kolejne minuty. Warto wziąć do ręki ten kryminał, usiąść w fotelu z kubkiem kawy (lampką wina) i odpłynąć...
Miło jest od czasu do czasu naprawdę odpocząć przy lekturze. Tak był u mnie w tym wypadku. Do książki siadałam z przyjemnością, szybko przewracałam kolejne kartki i szukałam mordercy.
Jak to u Pani Christie - zbrodnia, podejrzani i Herkules Poirot. Tym razem mamy do czynieni z pewnego rodzaju zjazdem rodzinnym. Niestety, jak to zwykle bywa, nie należy on do udanych. Postaci...
2016-01-14
Z Kingiem jest tak, że po przeczytaniu choć jednej jego książki dąży się do poznania całej twórczości. Dlatego też sięgnęłam po "Rose madder". I jak to zwykle bywa - nie żałuję. Choć trzeba przyznać, że dla mnie to trochę inne oblicze autora.
Rosie jest maltretowaną żoną, przez kilkanaście lat znoszącą razy zadawane przez męża - kata. Doświadczyła każdej krzywdy fizycznej i psychicznej. To co była w stanie przeżyć przechodzi ludzkie pojęcie. Do czasu, gdy przelała się o jedna kropla za dużo. Widzi ją na poduszce, staje się ona impulsem do odejścia. Wychodzi z domu tak jak stoi. Przerażona i samotna ucieka jak najdalej od męża. Otrzymuje pomoc i wsparcie. Znajduje przyjaciół, mieszkanie, pracę, a także miłość. Ale przeszłość podąża za nią w postaci okrutnego męża.
Norman to policjant, który swe frustracje wyładowuje na żonie. Bije tak, by nie było śladów. Gwałci, doprowadza do poronienia. Rosie ma za nic, jest panem i władcą. Potrafi zabijać.
Scenariusz można by rzec typowy. Jednak King zawsze znajdzie ciekawe rozwiązanie. W tym wypadku to tajemniczy obraz. Rosie kupuje go pod wpływem impulsu, do swojego nowego mieszkania. Z czasem dostrzega, iż nie jest on zwyczajny. to co znajduje się w ramie rozrasta się, widać coraz więcej. W końcu ucieka w świat obrazu. Raz z własnej woli, drugi raz zbiegając przed mężem.
I w tym miejscu mam zastrzeżenia. Oczywiście to moje subiektywne odczucia. Nie przemawia do mnie świat obrazu, trochę mnie nudzi. Czytając te momenty nie czuję napięcia, strachu. Brak mi emocji zwykle zapewnianych przez Kinga.
Zakończenie także jakoś nie kojarzy mi się z tym autorem. Ale w tym wypadku może to i dobrze? Nie zdradzam, aby nie popsuć nikomu lektury.
Podsumowując książkę polecam, ale nie jako dzieło wybitne. Książka budzi mniej lęku i nie tworzy atmosfery strachu. Sama historia jest częsta, ale tu podana w odpowiedni sposób. Postaci dobrze skonstruowane, budzą emocje. Po prostu - kolejne oblicze Kinga.
Z Kingiem jest tak, że po przeczytaniu choć jednej jego książki dąży się do poznania całej twórczości. Dlatego też sięgnęłam po "Rose madder". I jak to zwykle bywa - nie żałuję. Choć trzeba przyznać, że dla mnie to trochę inne oblicze autora.
Rosie jest maltretowaną żoną, przez kilkanaście lat znoszącą razy zadawane przez męża - kata. Doświadczyła każdej krzywdy fizycznej...
2015-09-03
Mimo wielkiego szumu i tzw. "krakania" książka nie jest przereklamowana. Przyznaję, iż nie pamiętam dokładnie serii Millenium. Wiem, że podczas jej czytania towarzyszyło mi mnóstwo emocji. W napięciu pochłaniałam kolejne części. Pod tym względem "Co nas nie zabije" nie różni się od trylogii.
Zacznę od tego co mi się nie podobało. Przyznaję, iż długie dialogi (lub opisy autora) dotyczące kwestii informatycznych przytłaczały mnie. Tak samo czasem gubiłam się w opisach nielegalnych działań różnych instytucji. Tego wszystkiego było po prostu za dużo, zwłaszcza dla kogoś kto się na tym nie zna.
Zabrakło mi tu także Lisbeth Salander. Co prawda w całej opisywanej sprawie odegrała kluczową rolę, jednak czułam niedosyt.
Plusem są postacie. Mikael Blomkvist oraz wyżej wymieniona hakerka są tacy, jakich ich zapamiętałam. Po latach spotkałam starych znajomych, którzy nie zmienili się ani trochę. Podobało mi się także opisywanie innych postaci. Widziałam ich zachowania zarówno z pozycji obserwatora jak i odczytywałam myśli kotłujące się w głowach. Ciekawie jest patrzeć na coś z dystansu, by po chwili wejść w czyjąś skórę.
Samej akcji nie będę tu opisywać, ponieważ uważam, że trzeba to przeczytać. Koniec i kropka. Jednak mogę zachęcić pisząc o autyzmie. Istotną bowiem rolę odgrywa tu chłopiec cierpiący na tę chorobę. Bardzo rzeczowo i ciekawie opisano różne przypadki rozwoju tej choroby. Sceny, w których obecny jest August, wzruszają. Choć finał wydaje się oczywisty, to w napięciu śledzimy postępy dziecka.
Camilla - postać piękna i zabójcza. Dosłownie. Mistrzyni manipulacji, intrygi. Skłania ludzi do popełniania samobójstw i morderstw. Kim jest? Trzeba przeczytać, aby się dowiedzieć...
Książka ot tak po prostu - fajna. Nie oceniajcie jej po okładce, czy po autorze. mimo fali krytyki wybroniła się. Polecam.
Mimo wielkiego szumu i tzw. "krakania" książka nie jest przereklamowana. Przyznaję, iż nie pamiętam dokładnie serii Millenium. Wiem, że podczas jej czytania towarzyszyło mi mnóstwo emocji. W napięciu pochłaniałam kolejne części. Pod tym względem "Co nas nie zabije" nie różni się od trylogii.
Zacznę od tego co mi się nie podobało. Przyznaję, iż długie dialogi (lub opisy...
2015-05-08
Jest to jedna z takich książek, po które warto sięgnąć. I to nawet niejednokrotnie. Z napięciem czyta się kolejne strony, choć budzi strach to nie można się od niej oderwać. Z czystym sumieniem mogę polecić ją każdemu. Nowego czytelnika zachęca do innych dzieł autora, a wielbiciela jego twórczości utwierdzi w racji tego zdania.
Postaci są u Kinga jak zwykle najistotniejsze, nadają książce charakteru. Jednak w tym utworze miejsce akcji w najmniejszy stopniu nie schodzi na dalszy plan.
Jack Torrance to postać borykająca się z różnymi problemami. Swego czasu nadużywał alkoholu, choć nie pił od dłuższego czasu, to nie wyzwolił się z sideł nałogu. Ponad to ma skłonności do przemocy. Sfrustrowany życiowymi niepowodzeniami gromadzi w sobie agresję. Jest chodzącą bombą, której wybuch może zniszczyć wszystko wokół. Nie dziwi więc fakt, iż to on jest najbardziej podatny na siły zła.
Jego syn, Danny, ma niespotykane zdolności. Czyta ludziom w myślach, a także widzi różne rzeczy, niektóre z nich dopiero się wydarzą. Jak to nazwał Dick (kucharz hotelu Panorama) chłopiec śni. Jak się okazuje - z bardzo dużą mocą. To postać nad wiek dojrzała, mądrzejsza od własnych rodziców. Nawet on jednak nie jest w stanie pokonać tego, co kryje w sobie hotel.
Panorama to miejsce niezwykłe. Zachwyca swym pięknem, ponadczasowością i widokami, ale z drugiej strony przeraża to, co się kryje w jej wnętrzach. Jest to miejsce budzące drzemiące w ludziach zło. Popełniono tam niejedno morderstwo, a duchy tych wydarzeń są tam stale obecne. Zwierzęta wycięte w żywopłocie są gotowe zabić; kobieta, która zmarła w wannie, chętnie udusiłaby Dannego; ciągle słyszane odgłosy głośnego balu mrożą krew w żyłach.
Książkę tą warto przeczytać. Ta klasyka gatunku wciąga, zachęcając do innych lektur tego autora.
Jest to jedna z takich książek, po które warto sięgnąć. I to nawet niejednokrotnie. Z napięciem czyta się kolejne strony, choć budzi strach to nie można się od niej oderwać. Z czystym sumieniem mogę polecić ją każdemu. Nowego czytelnika zachęca do innych dzieł autora, a wielbiciela jego twórczości utwierdzi w racji tego zdania.
Postaci są u Kinga jak zwykle...
2015-03-10
Jak na Kinga przystało - książka, która nie pozwala zasnąć. Tym razem jednak autor zaskakuje swoich fanów zmianą gatunku. Okazuje się, iż nie ma się czym martwić. To co cenię w jego twórczości ciągle pozostało. Charakterystyczni bohaterowie, zwarta akcja i odpowiednio dawkowane napięcie. Czyta się bardzo szybko.
To co osobiście uważam za wizytówkę Kinga (śmierć dziecka) pojawia się już na pierwszych stronach. W tym wypadku to jedna z ofiar szaleńca, który wjeżdża w tłum ludzi. Bez motywu, bez sumienia. Za to z dużą inteligencją i pomysłowością. Pan Mercedes to niezwykle ciekawa postać. W szaleństwie swym bardzo prosty, a jednak nieuchwytny dzięki swej przebiegłości.
Warto też zwrócić uwagę, na grupę detektywów. Emeryt, nastolatek oraz kobieta z zaburzeniami. Mieszanka wybuchowa, acz idealna. Każdy na swój sposób wyjątkowy, przykuwający uwagę. I na tym chyba polega tak pozytywna reakcja na tę książkę. Tworzą ją postaci, które chce się poznać, które chce się zrozumieć.
Kradzież samochodu bez kluczyków, niczym niemotywowane rozjechanie tłumu, kobieta umierająca po zjedzeniu mięsa przyniesionego przez syna, stacja kontroli w piwnicy mordercy, zabójstwo małego chłopca przez własnego brata, wybuch auta oraz wielki ładunek wybuchowy na koncercie pełnym nastolatek. To najważniejsze powody dla których warto sięgnąć po tą książkę.
Należy też ostrzec, iż sięgając po nią trzeba sobie zarezerwować trochę czasu. Ta przyjemność bowiem bardzo wciąga.
Jak na Kinga przystało - książka, która nie pozwala zasnąć. Tym razem jednak autor zaskakuje swoich fanów zmianą gatunku. Okazuje się, iż nie ma się czym martwić. To co cenię w jego twórczości ciągle pozostało. Charakterystyczni bohaterowie, zwarta akcja i odpowiednio dawkowane napięcie. Czyta się bardzo szybko.
To co osobiście uważam za wizytówkę Kinga (śmierć dziecka)...
2015-04-19
Są książki, które wstrząsają nas swoją treścią. Ich forma nie zawsze jest wybitna. Nie musimy do nich wracać, bo zapamiętujemy je na całe życie. "Dziecko zwane niczym" to jedna z takich książek. Te kilkadziesiąt stron było dla mnie szokiem, wywoływało smutek i łzy, wzbudzało poczucie niesprawiedliwości. Nie rozumiem, nie wiem, nie wybaczam, nie zapomnę. To moje zdanie o tym utworze.
Słowo "utwór" nie jest tu jednak odpowiednie. To o czym czytamy wydarzyło się bowiem naprawdę. I w tym miejscu nie rozumiem, co musiało się stać, że matka zmieniła się w potwora. Na ten fakt nie ma usprawiedliwienia. Kobieta, która kochała, dbała i opiekowała się synami z dnia na dzień stawia jednego z nich w roli ofiary. Dave to mały chłopiec, który musiał służyć, poddawać się kpinom, przyjmować ciosy i być jeńcem własnej matki. W kilku sytuacjach cudem udało mu się przetrwać (dźgnięcie nożem, kilkudniowe głodówki).
Nie wiem, gdzie było otoczenie? Bracia, którzy tolerowali zachowanie matki, aby uniknąć kar. Ojciec - bezużyteczny pozer. Człowiek który wspiera słowem, czasem przemyci synowi coś do jedzenia, a gdy nadarzy się okazja - samotnie ucieka z tego domu wariatów. Sąsiedzi widzący ubiór, zachowanie chłopca. Nauczyciele i koledzy z klasy, którym przez lata łatwiej było uwierzyć w to, iż Dave to po prostu zły chłopak.
Nie wybaczam matce, która biła dziecko, która poiła go środkami czyszczącymi, która pozwalała mu dusić się w szkodliwych oparach. Nie miała sumienia widząc, że pluje krwią, jest słaby z braku pożywienia.
Nie zapomnę chłopca, który wszystko to przeżył. Dostał szansę, zbudował sobie piękne życie. I miał siłę na spisanie swojej historii. A przecież najłatwiej jest próbować zapomnieć. Choć niektórych win nigdy się nie zapomina.
Są książki, które wstrząsają nas swoją treścią. Ich forma nie zawsze jest wybitna. Nie musimy do nich wracać, bo zapamiętujemy je na całe życie. "Dziecko zwane niczym" to jedna z takich książek. Te kilkadziesiąt stron było dla mnie szokiem, wywoływało smutek i łzy, wzbudzało poczucie niesprawiedliwości. Nie rozumiem, nie wiem, nie wybaczam, nie zapomnę. To moje zdanie o tym...
więcej mniej Pokaż mimo to
W przypadku tej książki trochę oszukałam samą siebie. Przez niedopatrzenie byłam przekonana, iż zabrałam się za lekturę horroru. Dopiero w trakcie zorientowałam się, że to powieść fantasy. A dla mnie jednak ma to znaczenie. Na szczęście okazało się, iż nie jest tak źle.
Akcja skupiona jest tu wokół dziwnej choroby, na którą cierpią jedynie kobiety. Pewnego dnia, żadna z kobiet, które zasypiają, nie budzi się. Kiedy zapadają w sen ich głowy otacza swoisty kokon. Umożliwia oddychanie, jednak zabiera kobiety do innego wymiaru. Jego zerwanie (pierwsza reakcja na taki widok) jest śmiertelnie niebezpieczne.
Mężczyźnie nie wiedzą co się dzieje. Gdy kolejno zasypiają bliskie im kobiety zaczynają się różne chaotyczne działania. Jedni doglądają ich w łóżkach, inni starają się zerwać to paskudztwo. Nie brakuje takich, którzy przenoszą swoje żony z miejsca na miejsce, bo chcą z nimi dalej "normalnie" funkcjonować. Są mężczyźnie eksperymentujący z podpalaniem kokonów i tacy, którzy ukrywają swoje kobiety.
Te ostatnie, jak już wspomniałam, przenoszą się do innego świata. Czas płynie tam dużo szybciej, a miejsce to ich miasto, tylko zapuszczone i w ruinie. Kobiet pojawia się coraz więcej, bo nie można przecież walczyć ze snem. Szybko i sprawnie organizuję się w nowej społeczności. Niektóre tęsknią za synami czy mężami, ale potrafią funkcjonować bez nich. Dla innych takie życie bez płci przeciwnej to dar.
Okazuje się, że w rzeczywistym świecie pojawia się niezwykła postać Evie. Ta piękna kobieta okazuje się być łącznikiem między światami. Przez dokonanie zabójstwa trafia do więzienia dla kobiet. To tam rozgrywa się główna akcja książki.
Jak wygląda świat bez kobiet? Czy płeć piękna potrafi lepiej się zorganizować? Czy wizja więzienia może zniechęcić do powrotu? I w końcu: jaką decyzję podejmą panie?
Mimo wszystko to dobra książka, którą czyta się dość szybko. Nie podobają mi się krwawe opisy, ale tych na szczęście jest mało. Za dużo w tym bajki a za mało horroru. Jednak warto było przeczytać tę powieść.
W przypadku tej książki trochę oszukałam samą siebie. Przez niedopatrzenie byłam przekonana, iż zabrałam się za lekturę horroru. Dopiero w trakcie zorientowałam się, że to powieść fantasy. A dla mnie jednak ma to znaczenie. Na szczęście okazało się, iż nie jest tak źle.
więcej Pokaż mimo toAkcja skupiona jest tu wokół dziwnej choroby, na którą cierpią jedynie kobiety. Pewnego dnia, żadna z...