-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel5
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant8
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Biblioteczka
2018-11-21
2017-12-12
W przypadku tej książki trochę oszukałam samą siebie. Przez niedopatrzenie byłam przekonana, iż zabrałam się za lekturę horroru. Dopiero w trakcie zorientowałam się, że to powieść fantasy. A dla mnie jednak ma to znaczenie. Na szczęście okazało się, iż nie jest tak źle.
Akcja skupiona jest tu wokół dziwnej choroby, na którą cierpią jedynie kobiety. Pewnego dnia, żadna z kobiet, które zasypiają, nie budzi się. Kiedy zapadają w sen ich głowy otacza swoisty kokon. Umożliwia oddychanie, jednak zabiera kobiety do innego wymiaru. Jego zerwanie (pierwsza reakcja na taki widok) jest śmiertelnie niebezpieczne.
Mężczyźnie nie wiedzą co się dzieje. Gdy kolejno zasypiają bliskie im kobiety zaczynają się różne chaotyczne działania. Jedni doglądają ich w łóżkach, inni starają się zerwać to paskudztwo. Nie brakuje takich, którzy przenoszą swoje żony z miejsca na miejsce, bo chcą z nimi dalej "normalnie" funkcjonować. Są mężczyźnie eksperymentujący z podpalaniem kokonów i tacy, którzy ukrywają swoje kobiety.
Te ostatnie, jak już wspomniałam, przenoszą się do innego świata. Czas płynie tam dużo szybciej, a miejsce to ich miasto, tylko zapuszczone i w ruinie. Kobiet pojawia się coraz więcej, bo nie można przecież walczyć ze snem. Szybko i sprawnie organizuję się w nowej społeczności. Niektóre tęsknią za synami czy mężami, ale potrafią funkcjonować bez nich. Dla innych takie życie bez płci przeciwnej to dar.
Okazuje się, że w rzeczywistym świecie pojawia się niezwykła postać Evie. Ta piękna kobieta okazuje się być łącznikiem między światami. Przez dokonanie zabójstwa trafia do więzienia dla kobiet. To tam rozgrywa się główna akcja książki.
Jak wygląda świat bez kobiet? Czy płeć piękna potrafi lepiej się zorganizować? Czy wizja więzienia może zniechęcić do powrotu? I w końcu: jaką decyzję podejmą panie?
Mimo wszystko to dobra książka, którą czyta się dość szybko. Nie podobają mi się krwawe opisy, ale tych na szczęście jest mało. Za dużo w tym bajki a za mało horroru. Jednak warto było przeczytać tę powieść.
W przypadku tej książki trochę oszukałam samą siebie. Przez niedopatrzenie byłam przekonana, iż zabrałam się za lekturę horroru. Dopiero w trakcie zorientowałam się, że to powieść fantasy. A dla mnie jednak ma to znaczenie. Na szczęście okazało się, iż nie jest tak źle.
Akcja skupiona jest tu wokół dziwnej choroby, na którą cierpią jedynie kobiety. Pewnego dnia, żadna z...
2017-04-28
Krótkie i dość zwarte opowiadanie. I to chyba dobrze. Gdyby tych stron było więcej, mogłabym nie dać rady.
Ta książeczka wydawała się być miłym zaskoczeniem. Znaleziona przypadkiem, miała ukazać ciekawe oblicze autora. Niestety, znając twórczość Kinga, okazała się nieszczególnie oryginalna. Brak tu napięcia, strachu i wszelkich innych emocji łączących się z nazwiskiem autora.
Opowiedziana tu zostaje historia obłędu pisarza. A także tego, jak zaraźliwe potrafi być to zjawisko. Osobiście opisy te mnie nie poruszyły. Tajemnicze skrzaty jako element grozy są dla mnie delikatnie mówiąc nierealne. Jedyny fragment mający mrozić krew w żyłach to maszyna do pisania, która sama wystukuje litery. Nawet wysuwająca się z niej ręka jest banalna.
Cóż, nie zawsze świat jest w stanie sprostać naszym oczekiwaniom Nawet tym literackim. Opowiadanie napisane poprawnie, postacie różne i nawet dość ciekawe. Ale... Po prostu bywało lepiej.
Krótkie i dość zwarte opowiadanie. I to chyba dobrze. Gdyby tych stron było więcej, mogłabym nie dać rady.
Ta książeczka wydawała się być miłym zaskoczeniem. Znaleziona przypadkiem, miała ukazać ciekawe oblicze autora. Niestety, znając twórczość Kinga, okazała się nieszczególnie oryginalna. Brak tu napięcia, strachu i wszelkich innych emocji łączących się z nazwiskiem...
2016-06-20
To już jest koniec. I nie ukrywam, iż czuję się nim trochę rozczarowana. Czegoś zabrakło, choć trudno mi konkretnie zdefiniować - "czego?".
Fabuły streszczać nie będę, ponieważ można się z nią zapoznać w niejednym miejscu. Nie chcę także zabierać komukolwiek przyjemności z lektury. Mimo wszystko bowiem uważam, że opłacało się dokończyć tę wartę z głównymi bohaterami.
Akcja przebiega płynnie, wydaje się być przemyślana od początku do końca. Bohaterowie pozostali tacy, jakich ich poznaliśmy w poprzednich częściach. Jednak czuję niedosyt.
Od pierwszych stron wiedziałam kto umrze, jak Brady będzie rozprzestrzeniał zło. Nie miałam problemów, by domyślić się kto kogo uratuje, kto będzie się poświęcał czy pocieszał. Na określenie tej części ciśnie mi się na usta pleonazm - oczywista oczywistość.
Spodziewałam się większego napięcia, nieprzewidywalnych zwrotów akcji. No cóż, długo czekałam na tę pozycję, a po lekturze stwierdzam, iż się nie doczekałam.
Ale podkreślam, książka sama w sobie nie jest zła. Warto poświęcić jej czas. Tylko lepiej podejść do niej z dystansem i zmniejszyć poziom oczekiwań.
A ja czytam, bo lubię. I dla mnie to nie koniec warty, bo zawsze trzymam straż w oczekiwaniu na kolejne książki Kinga.
To już jest koniec. I nie ukrywam, iż czuję się nim trochę rozczarowana. Czegoś zabrakło, choć trudno mi konkretnie zdefiniować - "czego?".
Fabuły streszczać nie będę, ponieważ można się z nią zapoznać w niejednym miejscu. Nie chcę także zabierać komukolwiek przyjemności z lektury. Mimo wszystko bowiem uważam, że opłacało się dokończyć tę wartę z głównymi bohaterami.
Akcja...
2016-05-11
Twórczość Stephena Kinga jest mi bliska. Jednak nie jest tak, że na każdą jego książkę patrzę bezkrytycznie. Zawsze znajdzie się coś, do czego można się przyczepić.
"Podpalaczka" opowiada historię dziewczynki potrafiącej wzniecać ogień. Robi to pod wpływem silnych emocji, własną wolą. Dar ten dostała w spadku od rodziców. Ci w młodości testowali nowy "lek". W ramach zapłaty dostali 200 dolarów i trochę niecodziennych zdolności. Tatuś mógł "pchnąć", czyli kierować ludźmi, zmuszać do swoich przekonań. Im silniej oddziaływał na innych tym gorsze było jego samopoczucie. Mama zdolności miała minimalne - spojrzeniem zamknęła lodówką lub wyłączała telewizor. To dziecko zostało najmocniej napiętnowane skutkami eksperymentu.
Pomysł nawet ok, choć do mnie nie do końca przemawiają tego typu wątki. Jakoś nie przekonują mnie mutacje itp. sprawy. Akcja również przebiegała płynnie. Ciągle coś się dzieje, człowiek przejmuje się losem dziewczynki. Uderza to, iż stała się okazem; zamiast przeżywać dzieciństwo walczy o życie.
Wszystko to jednak jest szyte grubymi nićmi. Za dużo tu pościgu, za dużo ognia, za dużo tych samych motywów. Czasem też trochę brak spójności (dziewczynka wyczuwa niebezpieczeństwo instynktownie, ale nie w przypadku obserwacji domku, czy kiedy nawiązuje przyjaźń z kalekim służącym).
Plus bo czyta się szybko i wciąga. Do ideału jednak daleko.
Twórczość Stephena Kinga jest mi bliska. Jednak nie jest tak, że na każdą jego książkę patrzę bezkrytycznie. Zawsze znajdzie się coś, do czego można się przyczepić.
"Podpalaczka" opowiada historię dziewczynki potrafiącej wzniecać ogień. Robi to pod wpływem silnych emocji, własną wolą. Dar ten dostała w spadku od rodziców. Ci w młodości testowali nowy "lek". W ramach...
2016-02-16
Czuję niedosyt, rozczarowanie. Miałam zupełnie inne wyobrażenie na temat tej książki. Chciałabym więcej horroru, tzw. efektu. Napięcie budowane na kolejnych kartach dla mnie nie znalazło odpowiedniego ujścia.
Jest to historia Jamiego Mortona, który jednocześnie jest narratorem. Poznajemy go, gdy ma sześć lat i wędrujemy razem z nim przez kolejne etapy jego życia. Nie oszukujmy się, nie jest to jakiś wyjątkowy człowiek. Ot, zwykła postać, różnie doświadczana przez życie. Wyróżnia go jeden szczegół. "Piąta osoba dramatu". Pastor Charles Jacobs - pojawia się w jego świecie i rzuca cień na całe życie Jamiego.
Mały chłopiec pała sympatią do pastora. Ten z kolei pała sympatią do elektryczności. Cały oddaje się jej po śmierci ukochanego synka i żony. Wówczas to znika z życia chłopca. Nadmienić trzeba, iż przed tragedią uzdrawia brata Jamiego elektrycznością (przywraca mu głos). Dla dziecka to duże przeżycie. Nie dziwi więc fakt, iż dobrze pamięta trzyletni pobyt pastora w swoim miasteczku.
Tu jednak ich znajomość wcale się nie urywa. Po latach Jamie znów spotyka Wielebnego. Tym razem jako rockmen uzależniony od heroiny. Dostrzega Jacobsa robiącego dziwne zdjęcia. Ten pomaga mu wyjść z nałogu - wyleczył go prądem. I znów ich drogi się rozchodzą.
Poukładany Jamie spotyka kolejny raz Charlesa w roli człowieka uzdrawiającego obrączkami. Zaczyna drążyć tę sprawę.
W następstwach odkrywa, iż uzdrawianie pastora czasem miewa skutki uboczne. A człowiek, którego poznał jako młodego i dobrego pastora, teraz znajduje się w szponach obsesji. Dla niej poświęci cudze życie.
Czyta się ok, w dużej mierze jak zwyczajną powieść obyczajową. Są momenty napięcia, jednak na tle całości trochę ich mało. Nie zapałałam też sympatią do żadnego z bohaterów.
Dystans. To właściwe słowo dla określenia mojego stosunku do tej książki. No cóż, bywa i tak.
Czuję niedosyt, rozczarowanie. Miałam zupełnie inne wyobrażenie na temat tej książki. Chciałabym więcej horroru, tzw. efektu. Napięcie budowane na kolejnych kartach dla mnie nie znalazło odpowiedniego ujścia.
Jest to historia Jamiego Mortona, który jednocześnie jest narratorem. Poznajemy go, gdy ma sześć lat i wędrujemy razem z nim przez kolejne etapy jego życia. Nie...
2016-01-14
Z Kingiem jest tak, że po przeczytaniu choć jednej jego książki dąży się do poznania całej twórczości. Dlatego też sięgnęłam po "Rose madder". I jak to zwykle bywa - nie żałuję. Choć trzeba przyznać, że dla mnie to trochę inne oblicze autora.
Rosie jest maltretowaną żoną, przez kilkanaście lat znoszącą razy zadawane przez męża - kata. Doświadczyła każdej krzywdy fizycznej i psychicznej. To co była w stanie przeżyć przechodzi ludzkie pojęcie. Do czasu, gdy przelała się o jedna kropla za dużo. Widzi ją na poduszce, staje się ona impulsem do odejścia. Wychodzi z domu tak jak stoi. Przerażona i samotna ucieka jak najdalej od męża. Otrzymuje pomoc i wsparcie. Znajduje przyjaciół, mieszkanie, pracę, a także miłość. Ale przeszłość podąża za nią w postaci okrutnego męża.
Norman to policjant, który swe frustracje wyładowuje na żonie. Bije tak, by nie było śladów. Gwałci, doprowadza do poronienia. Rosie ma za nic, jest panem i władcą. Potrafi zabijać.
Scenariusz można by rzec typowy. Jednak King zawsze znajdzie ciekawe rozwiązanie. W tym wypadku to tajemniczy obraz. Rosie kupuje go pod wpływem impulsu, do swojego nowego mieszkania. Z czasem dostrzega, iż nie jest on zwyczajny. to co znajduje się w ramie rozrasta się, widać coraz więcej. W końcu ucieka w świat obrazu. Raz z własnej woli, drugi raz zbiegając przed mężem.
I w tym miejscu mam zastrzeżenia. Oczywiście to moje subiektywne odczucia. Nie przemawia do mnie świat obrazu, trochę mnie nudzi. Czytając te momenty nie czuję napięcia, strachu. Brak mi emocji zwykle zapewnianych przez Kinga.
Zakończenie także jakoś nie kojarzy mi się z tym autorem. Ale w tym wypadku może to i dobrze? Nie zdradzam, aby nie popsuć nikomu lektury.
Podsumowując książkę polecam, ale nie jako dzieło wybitne. Książka budzi mniej lęku i nie tworzy atmosfery strachu. Sama historia jest częsta, ale tu podana w odpowiedni sposób. Postaci dobrze skonstruowane, budzą emocje. Po prostu - kolejne oblicze Kinga.
Z Kingiem jest tak, że po przeczytaniu choć jednej jego książki dąży się do poznania całej twórczości. Dlatego też sięgnęłam po "Rose madder". I jak to zwykle bywa - nie żałuję. Choć trzeba przyznać, że dla mnie to trochę inne oblicze autora.
Rosie jest maltretowaną żoną, przez kilkanaście lat znoszącą razy zadawane przez męża - kata. Doświadczyła każdej krzywdy fizycznej...
2015-12-20
Czuję się rozczarowana, nie tego się spodziewałam po Kingu. Nie chodzi tu wcale o formę, gdyż opowiadania zwykle mi odpowiadają. To taka krótka forma, która zwykle wciąga. Każde kolejne powinno zachęcać do lektury pozostałych. W tym przypadku niestety tak nie było.
Niektóre z historii wydały mi się marną namiastką wielkich powieści ("130. kilometr", "Letni grom"). Nie było w nich takiego napięcia, ani takich emocji jak w pierwowzorach. Jednak nie one były najgorsze. Znalazłam bowiem takie "perełki", po których zaniemówiłam. Jak taki autor mógł to napisać?! Opowiadanie o kobiecie, która umiera w sklepie ("Premium harmony") bije wszystko na głowę. Naprawdę warto o takich rzeczach pisać? Bo czytać, w moim przekonaniu, nie warto.
Nigdy nie lubiłam poezji. Może nie zawsze ją rozumiem. Bez wątpienia bardziej pociągają mnie epika i dramat. King mnie w tym utwierdził. Jego utwory (z gatunku liryki) zamieszczone w tym tomie dla mnie są beznadziejne. Nie rozumiem ich i nie mam zamiaru się w nie zagłębiać. Błądzić jest rzeczą ludzką. Nawet King ma do tego prawo.
Nie twierdzę, iż wszystko w tej książce jest słabe. Kilka tekstów coś w sobie ma. "Wydma" była interesująca, "Zielony bożek cierpienia" ma w sobie to coś. Ale dla mnie to za mało. Nie tego oczekuję po pisarzu, którego twórczość kocham za napięcie i nastrój grozy, który tworzy.
Czekam na kolejne książki Kinga, nie chcę wątpić w jego twórczość. Mam tylko nadzieję, że będę mogła nazywać je dziełami, a nie słabą literaturą. Chciałabym ujrzeć powrót Mistrza, bo wiem, że ten autor na to miano mimo wszystko zasługuje.
Czuję się rozczarowana, nie tego się spodziewałam po Kingu. Nie chodzi tu wcale o formę, gdyż opowiadania zwykle mi odpowiadają. To taka krótka forma, która zwykle wciąga. Każde kolejne powinno zachęcać do lektury pozostałych. W tym przypadku niestety tak nie było.
Niektóre z historii wydały mi się marną namiastką wielkich powieści ("130. kilometr", "Letni grom"). Nie było...
2015-06-15
Są książki, na których pojawienie się czekam z niecierpliwością. Ta była jedną z nich. Z bólem przyznaję, że troszkę mnie rozczarowała. Jednak nie fabułą, czy budowaniem napięcia. Po prostu, w mojej ocenie nie dorównała pierwszej książce z tej serii - "Pan Mercedes". Cóż, żaden autor nie dogodzi wszystkim czytelnikom.
Pomysł na treść był bardzo dobry. Przemyślany, rozłożony w czasie i bardzo realny. Ludźmi bowiem władają różne obsesje, niestety niejednokrotnie prowadzące do przestępstw. Tak jest także z głównym bohaterem książki - Morrisem Bellamy. Jako młody chłopak zagłębiał się w dzieła Johna Rothsteina. Główna postać tego twórcy stała się jego "bogiem", nie mógł pogodzić się z zakończeniem losów bohatera. Chcąc zdobyć od autora jego nieopublikowane notesy nie zawahał się przed kilkoma morderstwami. Łup swój ukrył. Trafia na wiele lat do więzienia, paradoksalnie za zupełnie inne przestępstwo. Jego życie skupione jest tylko na jednym celu - odczytać ukryte notesy. Postać ta ma klapki na oczach, jest brutalna i bezwzględna. Przez swą obsesję bardzo przewidywalna.
W kilku słowach wypada także wspomnieć o Peter. "Pan Mercedes" wjechał także w jego ojca, ten został poważnie ranny. Młody bohater jest nad wiek dojrzały, a nawet rzekłabym, iż dorosły. To on znajduje notatniki i pieniądze. Tymi drugimi ratuje trudną sytuację rodzinną, choć robi to anonimowo. Sam także podziwia twórczość Johna Rothsteina. Poznaje jego dalszą twórczość, także jest nim zafascynowany. Jednak odróżnia dobro od zła, walczy o rodzinę.
Postaci te są naprawdę dobrze przemyślane, jednak brak mi tu udziału niezwykłej trójki, którą szczerze polubiłam w pierwszej części. Hodges i spółka i tu mają swój udział, ale jak dla mnie stanowczo za mały.
Mimo małego rozczarowania szczerze polecam tę lekturę, zwłaszcza na deszczowe dni. Wciąga, więc warto mieć trochę czasu na jej spokojne przeczytanie. Historia miesza się tu z rzeczywistością, postaci balansują na granicy miłości do literatury a fanatycznej obsesji. Jak skończą się te fascynacje? Co czeka bohaterów? A notatniki? Raz jeszcze zachęcam do bardzo przyjemnej lektury.
A na koniec najważniejsze: "Tymczasem Zabójca z Mercedesa wciąż żyje...". I jak tu nie kochać Kinga. Z niecierpliwością czekam na więcej.
Są książki, na których pojawienie się czekam z niecierpliwością. Ta była jedną z nich. Z bólem przyznaję, że troszkę mnie rozczarowała. Jednak nie fabułą, czy budowaniem napięcia. Po prostu, w mojej ocenie nie dorównała pierwszej książce z tej serii - "Pan Mercedes". Cóż, żaden autor nie dogodzi wszystkim czytelnikom.
Pomysł na treść był bardzo dobry. Przemyślany, rozłożony...
2015-05-27
Są książki przez które uwielbiam prozę Kinga, ta pozycja nie zasili tego grona. Jednak czyta się ją szybko i z zaciekawieniem. To trochę odskocznia od tego, do czego przyzwyczaiłam się u tego autora.
W tym wypadku grozę budzą realne zachowania ludzi, to do czego doprowadzili swoim działaniem. Nie ma tu niezwykłych zjawisk czy sytuacji. Grozę budzi wizja naszego świata, wcale nie tak odległego w czasie. 2025 rok to podział ludzkości na tych, którzy się ustawili oraz na biedotę. Ci ostatni pieniądze mogą zdobyć tylko biorąc udział w grach. Emitowane są przez jedną stację, ot rozrywka dla mas. Przeraża tylko wynik tych gier - osoby biorące w nich udział zwykle umierają na antenie.
Ben Richards to główny bohater, bierze udział w najbardziej brutalnym widowisku. Ucieka przed bezwzględnymi zabójcami, każda godzina życia to pieniądze dla jego rodziny. Trochę to dziwna postać. Z jednej strony chce mieć rodzinę, dbać o nią. Ale nie ugryzie się w język, traci pracę lądując z wilczym biletem. Inteligentny i bystry, jednak za często polega na innych. Potrafi być bezwzględny. Z zainteresowaniem śledziłam jego ucieczkę.
Czytając takie pozycje, zastanawiam się do czego zmierza nasz świat. Stajemy się coraz bardziej bezwzględni, lubimy patrzeć na nieszczęście innych. King chyba jest naprawdę dobrym obserwatorem. Potrafił w tym miejscu wyciągnąć nasze najciemniejsze strony, spotęgował je. Oby tylko to na zawsze pozostało fikcją literacką.
Są książki przez które uwielbiam prozę Kinga, ta pozycja nie zasili tego grona. Jednak czyta się ją szybko i z zaciekawieniem. To trochę odskocznia od tego, do czego przyzwyczaiłam się u tego autora.
W tym wypadku grozę budzą realne zachowania ludzi, to do czego doprowadzili swoim działaniem. Nie ma tu niezwykłych zjawisk czy sytuacji. Grozę budzi wizja naszego świata,...
2015-05-08
Jest to jedna z takich książek, po które warto sięgnąć. I to nawet niejednokrotnie. Z napięciem czyta się kolejne strony, choć budzi strach to nie można się od niej oderwać. Z czystym sumieniem mogę polecić ją każdemu. Nowego czytelnika zachęca do innych dzieł autora, a wielbiciela jego twórczości utwierdzi w racji tego zdania.
Postaci są u Kinga jak zwykle najistotniejsze, nadają książce charakteru. Jednak w tym utworze miejsce akcji w najmniejszy stopniu nie schodzi na dalszy plan.
Jack Torrance to postać borykająca się z różnymi problemami. Swego czasu nadużywał alkoholu, choć nie pił od dłuższego czasu, to nie wyzwolił się z sideł nałogu. Ponad to ma skłonności do przemocy. Sfrustrowany życiowymi niepowodzeniami gromadzi w sobie agresję. Jest chodzącą bombą, której wybuch może zniszczyć wszystko wokół. Nie dziwi więc fakt, iż to on jest najbardziej podatny na siły zła.
Jego syn, Danny, ma niespotykane zdolności. Czyta ludziom w myślach, a także widzi różne rzeczy, niektóre z nich dopiero się wydarzą. Jak to nazwał Dick (kucharz hotelu Panorama) chłopiec śni. Jak się okazuje - z bardzo dużą mocą. To postać nad wiek dojrzała, mądrzejsza od własnych rodziców. Nawet on jednak nie jest w stanie pokonać tego, co kryje w sobie hotel.
Panorama to miejsce niezwykłe. Zachwyca swym pięknem, ponadczasowością i widokami, ale z drugiej strony przeraża to, co się kryje w jej wnętrzach. Jest to miejsce budzące drzemiące w ludziach zło. Popełniono tam niejedno morderstwo, a duchy tych wydarzeń są tam stale obecne. Zwierzęta wycięte w żywopłocie są gotowe zabić; kobieta, która zmarła w wannie, chętnie udusiłaby Dannego; ciągle słyszane odgłosy głośnego balu mrożą krew w żyłach.
Książkę tą warto przeczytać. Ta klasyka gatunku wciąga, zachęcając do innych lektur tego autora.
Jest to jedna z takich książek, po które warto sięgnąć. I to nawet niejednokrotnie. Z napięciem czyta się kolejne strony, choć budzi strach to nie można się od niej oderwać. Z czystym sumieniem mogę polecić ją każdemu. Nowego czytelnika zachęca do innych dzieł autora, a wielbiciela jego twórczości utwierdzi w racji tego zdania.
Postaci są u Kinga jak zwykle...
2015-03-27
Jest to książka, której tytuł znają wszyscy. Jednak jeśli chodzi o znajomość jej treści, to grono wtajemniczonych jest znacznie mniejsze. Osobiście uważam, że mając trochę czasu można sięgnąć po tę pozycję. Ale tylko w przypadku, gdy nie mamy nic ciekawszego pod ręką. Nie jest to książka do której powrócę. Nie skłoniła mnie do głębszych refleksji, nie wciągała ciekawą akcję.
Często w opiniach można się spotkać ze zdaniem, iż główny bohater to buntownik. To dużo za duże określenie dla postaci Holdena. Dla mnie to typowy nastolatek. Z zasady do wszystkiego jest nastawiony na nie, niczego nie lubi. Nawet podczas poważnej rozmowy z siostrą nie jest wstanie wymienić jednej rzeczy, która wzbudza jego sympatię. Ale czy naprawdę niczego i nikogo nie lubi? Trudno mu znaleźć jakąś dobrą literaturę, ale bezkrytycznie chwali twórczość brata; kino to banał, na który regularnie chodzi do kina wraz z siostrą; nie lubi żadnego ze swoich kolegów, a ciągle o nich myśli. Bycie na nie to jego sposób na życie.
Wiele można się spodziewać po stwierdzeniach, iż książka ta mówi o ucieczce z domu. Ale i to stwierdzenie jest wyolbrzymione. Raczej były to małe wakacje, które trwały dopóki miał na nie fundusze. Posiłki w restauracjach (choćby i najtańszych), noclegi w hotelu i podróże taksówkami. Nie brzmi to szczególnie buntowniczo. Luksus posiadania pieniędzy pozwalał na realizację zuchwałych planów, takich jak ucieczka.
Reasumując lektura ta może nie jest stratą czasu, ale też nie wnosi niczego ciekawego. Nastolatek, który nie lubi szkoły (nawet po raz kolejny zostaje z niej wyrzucony) chce żyć po swojemu. Jednak jego plany w konfrontacji z rzeczywistością zostają rozwiane. Niemały wpływ ma na to Phoebe, młodsza siostra Holdena. Wydaje się być dużo dojrzalsza i mądrzejsza od brata. I o dziwo on bez wątpienia ją lubi. To prawie jak światełko w tunelu dla zagubionego młodzieńca.
Zapewne po raz kolejny nie sięgnę po tę książką, a za jakiś czas po prostu o niej zapomnę. Jednak ciągle uważam, że warto sięgać po różnorodną literaturę. A ta pozycja była dla mnie urozmaiceniem.
Jest to książka, której tytuł znają wszyscy. Jednak jeśli chodzi o znajomość jej treści, to grono wtajemniczonych jest znacznie mniejsze. Osobiście uważam, że mając trochę czasu można sięgnąć po tę pozycję. Ale tylko w przypadku, gdy nie mamy nic ciekawszego pod ręką. Nie jest to książka do której powrócę. Nie skłoniła mnie do głębszych refleksji, nie wciągała ciekawą...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-04-17
Stephen King bez wątpienia potrafi pisać powieści grozy. W tym wypadku podeszłam do utworu z dystansem. Jeśli mam się czegoś bać, to musi to być w moim odczuciu realne. Niestety wampiry nie należą do tej grupy. Mimo to książkę czytało mi się dość przyjemnie, momentami z napięciem przerzucałam kolejne strony.
Ben Mears to główna postać powieści. To jego pojawienie się w miasteczku początkuje lawinę niezwykłych zjawisk. Choć nie ma on z nimi bezpośredniego związku, to stara się dojść do ich rozwikłania. Młody pisarz, po trudnych przeżyciach (śmierć żony) wraca do miasteczka Salem. Poznaje miłą i atrakcyjną Susan, co zapowiada miłosny happy end. Na szczęście u Kinga takich zakończeń nie ma.
Są za to dobrze wykreowane postacie i wartka akcja. Najlepszy przepis na sukces. Najbardziej podoba mi się postać Marka. Chłopiec ten od początku wie jak walczyć z ciemną siłą. Opanowany i niezwykle inteligentny. Jednak i jego potworne zdarzenia nie oszczędziły. Aż dziw bierze, że to co widział, a także to co osobiście go spotkało, nie odbiło się jakoś istotnie na jego psychice.
A co takiego się wydarzyło? W miasteczku pojawia się jakaś zła siła. Pierwszym jej łupem staje się mały chłopiec, którego bezpośrednio złożono w ofierze. Ale to dopiero początek. Kolejne osoby stają się bezwzględnymi wampirami. Nocą szerzą spustoszenie w miasteczku. Nie oszczędzają nikogo, od niemowlęcia, przez młodzież, dorosłych, po starsze osoby.
Warto zaznaczyć, iż Salem samo w sobie nie było dobrym miasteczkiem. Pod pozorem małomiasteczkowej sielanki kryło się zło. Kłótnie i nieporozumienia, przemoc (nawet wobec bezbronnych dzieci, chęć wzbogacenia się i zdrady. To idealne warunki na szerzenie się mocy ciemności.
Książka mimo wszystko jest godna uwagi, a także polecenia. Mimo mojego dystansu do wampirów nie rozczarowałam się. Czuję lekki niedosyt, ale ten zawsze jest lepszy od przejedzenia się tematem.
Stephen King bez wątpienia potrafi pisać powieści grozy. W tym wypadku podeszłam do utworu z dystansem. Jeśli mam się czegoś bać, to musi to być w moim odczuciu realne. Niestety wampiry nie należą do tej grupy. Mimo to książkę czytało mi się dość przyjemnie, momentami z napięciem przerzucałam kolejne strony.
Ben Mears to główna postać powieści. To jego pojawienie się w...
Książkę połknęłam w dwa wieczory (spokojnie można ją skończyć w jeden, gdy ma się cały do dyspozycji). Z czystym sumieniem mogę stwierdzić, iż mnie wciągnęła. Dlaczego taka ocena? Ponieważ jak to ostatnio u mnie bywa z nowościami Kinga - czuję niedosyt. Czym to się objawia? Nie mogę jednoznacznie powiedzieć, że książka mi się podobała lub nie. A takich sytuacji bardzo nie lubię.
Nie będę tu streszczać całej fabuły, ponieważ nie taka jest rola tych moich wypocin. Generalnie opisywany jest tutaj dziwny przypadek mężczyzny, który systematycznie traci na wadze (w pewnym momencie już po 1 kg dziennie). A co w tym dziwnego? Nadal ma posturę dużego mężczyzny z nadwagą. Za to staje się sprawniejszy fizycznie, lżejszy. Poznajemy także jego znajomych i sąsiadki (małżeństwo homoseksualne). Tyle.
Postaci jak najbardziej na plus. Pokazują różne emocje, wzbudzają sympatię lub niechęć. Ich wzajemne relacje zostały tak sprawnie ze sobą połączone, że ma się wrażenie, iż tak po prostu musi być. Gdyby zabrakło jednej z nich cała konstrukcja runie.
Cała akcja rozgrywa się wokół wątku utraty wagi. Trudno tu dodać coś więcej, aby nie popsuć lektury przyszłym czytelnikom.
I w całej tej pozytywnej otoczce ja czuję niesmak. Dla mnie opowiadanie jest za krótkie, wolę powieści (zwłaszcza Kinga). Mam "chorobę", ale brak jest przyczyny. To mnie osobiście denerwuje, bo wolę nawet nie wiem jak bardzo nierealne wyjaśnienie. Nie łykam tego, że coś bierze się z niczego, ot tak - trafiło na ciebie. Zakończenie to też nie moja bajka. Nie zdradzam, ale spodziewałam się czegoś innego.
I tak mi właśnie przyszło do głowy, że w przypadku tej książki też jestem "uniesiona". Podobała mi się, stopy oderwały się od ziemi. Tylko niestety nie wzleciałam ku niebu. Z takiej oto pozycji przyznaję też ocenę pomiędzy. Ale czytajcie, bo to szybka i miła lektura.
Książkę połknęłam w dwa wieczory (spokojnie można ją skończyć w jeden, gdy ma się cały do dyspozycji). Z czystym sumieniem mogę stwierdzić, iż mnie wciągnęła. Dlaczego taka ocena? Ponieważ jak to ostatnio u mnie bywa z nowościami Kinga - czuję niedosyt. Czym to się objawia? Nie mogę jednoznacznie powiedzieć, że książka mi się podobała lub nie. A takich sytuacji bardzo nie...
więcej Pokaż mimo to