-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński26
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać402
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz2
-
Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
Biblioteczka
2021-01-08
2020-12-19
Dziękuję ślicznie wydawnictwu Znak za możliwość zaopiniowania książek autora. Podeszłam bez żadnych konkretnych oczekiwań, na spokojnie, zaintrygowana w jakiś sposób postacią patrzącą na mnie posępnie z okładki. Książka nie wzbudziła we mnie większych zachwytów, ale była całkiem miłą lekturą o dość specyficznej tematyce.
Witek Weiner, ekspert od dewiacji seksualnych, zostaje wezwany przez śląską policję do pomocy, opinii, przy nietypowym morderstwie. Całość okazuje się znacznie bardziej zawiła, niż mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać.
Tematyka mogła się okazać największym atutem tej książki. Pożądanie. Czym jest dla poszczególnych jednostek? Co nas podnieca, co pozwala nam poczuć się spełnionym? Okazuje się, że sprawa jest bardzo złożona. Bywają jednostki, jak tytułowy parafil, który dla zadowolenia swojego pożądania potrzebuje znacznie mocniejszych wrażeń i dąży do tego, aby spełnienie i satysfakcja pojawiły się także i w jego życiu. Niestety na niekorzyść biednych ofiar.
Mimo ciekawego tematu potencjał został moim zdaniem nieco zmarnowany. Akcja z lekka kulała, główny bohater ze swoimi licznymi zaburzeniami, fobiami nie specjalnie mnie wziął w objęcia. Za dużo było nawalone dziwactw. Ok, rozumiem skupienie się autora na zwyrodniałym mordercy, ale dlaczego niemal każdy w tej książce musiał być zwichrowany? Pełno ćpunów, alkoholików, każdy po przejściach, a już najbardziej raziła po oczach pani podkomisarz, w ogóle nieprofesjonalna osoba na niewłaściwym miejscu. I jakieś wątki zupełnie z tyłka, jak z synem podkomisarz właśnie, nie wnoszące nic szczególnego do treści i zupełnie zbędne.
Ale za to nie odstręczyła mnie tematyka. Całość nie była wyważona, ale postać parafila i temat dewiacji seksualnych przedstawiony rzetelnie. Książka w tej tematyce musi być mocna i tak też było. Jedni członkują ofiary, inni robią z nich perfumy, jeszcze inni zjadają… Ten tutaj karmił swoje żądze na swój własny sposób, chyba w dzisiejszym świecie już nic mnie nie zadziwi.
Daję autorowi szansę, dobrze się czytało, zgrabnie napisane. Tyle że przeładowanie jest momentami niezdrowe, zepsuło nieco klimat, a dobry klimat to podstawa.
Dziękuję ślicznie wydawnictwu Znak za możliwość zaopiniowania książek autora. Podeszłam bez żadnych konkretnych oczekiwań, na spokojnie, zaintrygowana w jakiś sposób postacią patrzącą na mnie posępnie z okładki. Książka nie wzbudziła we mnie większych zachwytów, ale była całkiem miłą lekturą o dość specyficznej tematyce.
Witek Weiner, ekspert od dewiacji seksualnych,...
2020-11-11
Bardzo dziękuję wydawnictwu Świat Książki za egzemplarz do zaopiniowania. Nie specjalnie lubię wystawiać niepochlebne opinie, a niestety ta nie będzie zbyt dobra, gdyż książka najzwyczajniej w świecie nie podobała mi się. Ocena, którą wystawiam jest co najmniej o jedną gwiazdkę na wyrost moim odczuciom, ale też potrafię docenić pracę włożoną w powieść, a także język, który w tym przypadku był bardzo dobry, poetycki, tyle że nie w moim guście.
To może od początku… Zachary Ezra Rawlins natrafia na książkę, w której opisane jest jego doświadczenie z dzieciństwa. Rozpoczyna więc poszukiwania osoby, która tę opowieść napisała. Doprowadza go to do miejsca, gdzie opowieści żyją swoim własnym życiem i gdzie nie jest do końca wiadomo, co jest prawdą a co fikcją.
Książka o opowieściach. O świecie pod światem pod światem (to nie przejęzyczenie, tak było w książce), miejscach poza czasem, ogromnych księgozbiorach, morzu pełnym miodu, oceanie z papieru, pszczołach, kluczach, magicznych drzwiach, Sowim Królu i ludziach, a może nieludziach zagubionych w opowieściach. Całość przypominała nieskładny sen bez zbytniego sensu, celu, widocznego przekazu, męczącą tułaczkę za bohaterem po magicznej krainie, która powinna się skończyć (ta kraina), a się nie kończy. Totalny przerost formy nad treścią… Niby ma być magicznie, poetycko, trochę jak we śnie właśnie, co było może i fajne na początku, kiedy to wnikamy do tego świata i coś nas w nim olśniewa, ale po ponad sześciuset stronach jestem tym tylko wymęczona i mam ogromne poczucie bezsensownie zmarnowanego czasu. Podkreślania magiczności opowieści zdecydowanie za dużo, treści jakiejś konkretnej, a przede wszystkim celu za mało. I generalnie wyszedł miszmasz, niby to trochę Gaiman na jednym przyjęciu z von Trierem i Aronofskym, ale w wersji light, którzy upalili się zbyt mocno żeby przekazać konkretną treść, ale za słabo żeby zszokować. Niektóry twórczy zamysł rozumie chyba tylko sam twórca, albo nieliczne grono odbiorców. Do grona zafascynowanych Bezgwiezdnym morzem ja się nie zaliczę z całą pewnością.
Ale doceniam. Napisać tyle stron w sumie o niczym konkretnym to też nie lada sztuka. Ale niech nikt nie zrozumie mnie źle, ta książka ma prawo się podobać, może zabrakło mi wrażliwości, a może się starzeję, może nie poczułam tej właśnie konkretnej magii opowieści, tego nie wiem. Oceniam jak czuję. Plusy za ładny język i nietuzinkową fantazję.
Bardzo dziękuję wydawnictwu Świat Książki za egzemplarz do zaopiniowania. Nie specjalnie lubię wystawiać niepochlebne opinie, a niestety ta nie będzie zbyt dobra, gdyż książka najzwyczajniej w świecie nie podobała mi się. Ocena, którą wystawiam jest co najmniej o jedną gwiazdkę na wyrost moim odczuciom, ale też potrafię docenić pracę włożoną w powieść, a także język, który...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-11-01
Dziękuję serdecznie wydawnictwu Sonia Draga za egzemplarz do zaopiniowania. To było moje pierwsze spotkanie z tym autorem, chociaż nazwisko jest mi znane, widziałam ekranizację Purpurowych rzek i Imperium wilków, podobały mi się, zwłaszcza pierwszy z tytułów. Liczyłam więc na niebanalną intrygę i coś zaskakującego. Niestety, jestem delikatnie rozczarowana i książka jako kryminał nie spełniła wszystkich moich oczekiwań.
Brutalne zabójstwa striptizerek. Ciała związane, zmasakrowane, niczym z najgorszego koszmaru. W to wszystko zostaje wrzucony główny bohater, Corso, którego nieudane życie osobiste determinuje do tego, aby jak najszybciej schwytać mordercę.
Początek był strasznie toporny. Nie mogłam absolutnie się wciągnąć, styl autora był mało przystępny i zachęcający. Po drugiej części całość się rozkręciła i czytało się coraz lepiej. Książka wciągała, pomimo iż wiadomo było od razu, może nie kto jest, ale z całą pewnością kto nie jest mordercą. Autor nie daje też zbyt wielu postaci na tyle nam bliskich, żebyśmy mogli gdybać długo, kto tym mordercą jest. W którymś momencie książki czekamy tylko (długo dość) na rozwiązanie sprawy oczywistej i na motywy i na nic więcej. Intryga była interesująca, ale za mało jak dla mnie mylnych tropów i ślepych uliczek i potencjalnych person, które mogłabym podejrzewać.
Sama tematyka wrzucona w książkę to też średnio moje klimaty. Tam jest już wszystko, od sado-maso po nekrofilię, autor wygrzebał chyba każde najbardziej wyuzdane zboczenia jakie istnieją. Żeby szokować? Może. Przeszłam raczej koło tego obojętnie, ale poczułam przesyt tematem. Paryż ujawnia w tej książce swoje oblicze, jako siedziba rozpusty i zła. Największy zarzut, że nie znalazłam na stronicach książki ani jednego bohatera, z którym bym poczuła jakąś więź.
Ocena lekko powyżej przeciętnej, za te momenty, które złapały mnie za gardło i nie puściły, a takie się zdarzyły. A ogólnie wrażenia po całości takie sobie.
Dziękuję serdecznie wydawnictwu Sonia Draga za egzemplarz do zaopiniowania. To było moje pierwsze spotkanie z tym autorem, chociaż nazwisko jest mi znane, widziałam ekranizację Purpurowych rzek i Imperium wilków, podobały mi się, zwłaszcza pierwszy z tytułów. Liczyłam więc na niebanalną intrygę i coś zaskakującego. Niestety, jestem delikatnie rozczarowana i książka jako...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-10-09
Serdecznie dziękuję wydawnictwu Rebis za egzemplarz książki do zaopiniowania. Muszę przyznać, że wciągnęłam się w lekturę i pozostałam z bardzo przyjemnym wrażeniem końcowym. Opowieść miała w sobie to coś i z cała pewnością warto ją było przeczytać.
Świat opanowała nieznana choroba, atakująca głównie kobiety i dzieci. Doszło do tego, że dzieci rodzą się martwe, albo umierają zaraz po porodzie, prawie żadna kobieta nie przeżywa porodu. W tym wszystkim dostajemy położną, która sama choruje, a kiedy jakimś cudem odzyskuje przytomność, traci kontakt z bliskimi i uświadamia sobie, że świat jest praktycznie na wymarciu, a nielicznych kobiet jakie pozostały jest nieproporcjonalnie mniej w stosunku do mężczyzn. Co może wyniknąć z takiej sytuacji?
Obraz dość szokujący. Autorka maluje przerażającą wizję świata, gdzie kobieta, aby przetrwać, jest zmuszona albo się ukrywać, albo poddać zwierzęcym instynktom mężczyzn. Do tego każda ciąża = śmierć matki. Czy w takich realiach jest w ogóle nadzieja na odbudowę normalności? Bohaterka szukając schronienia natrafia na swojej drodze na różnych ludzi, jest świadkiem najróżniejszych scen. Wszystko spisuje w swoim pamiętniku.
Początek był dość drętwy, wszystko wydarzyło się za szybko. Bohaterka wydawała się jakby nierealna. Zbyt płynnie przeszła od fazy przebudzenia w nowym świecie do akceptacji takiego stanu rzeczy. Tryb „przetrwanie” załączył jej się z automatu. Ot, obudziła się i już jest mistrzem survivalu. Ale historia ładnie się rozwinęła i nawet zaczęłam lubić główną bohaterkę, pomimo iż była osobą dość wyniosłą i uważającą się za lepszą i bardziej inteligentną od innych. Zdecydowanie było to coś w książce, co sprawiło, że śledziłam losy bohaterki i przedstawionego świata z ogromną ciekawością do ostatniej strony, gdzie uroniła się łezka. Płynność językowa autorki sprawiła, że czytało się rewelacyjnie.
Co mnie jeszcze raziło, dlaczego nie oceniłam wyżej? Poprawność, to wpasowywanie się w trendy, mocno feministyczna, naładowana wszelkimi mniejszościami społecznymi. Bo główna bohaterka nie może być teraz zwykłą hetero, najlepiej, żeby była bi, będzie ciekawiej. Zaczyna mnie to uwierać podczas czytania książek naprawdę mocno. Czasami jest to mniej dostrzegalne, przemycone, idealnie wkomponowane, a tutaj cała plejada barw wali prosto po oczach.
Nie zmienia to faktu, że uwielbiam czytać wszystko związane z wizjami o przyszłym świecie, bo w każdej takiej wizji znajduje się jakaś analiza świata obecnego i do czego on zmierza. I jakby pojechana nie była wyobraźnia autorów w tej kwestii, to wszystko się może zdarzyć! Warto być gotowym.
Serdecznie dziękuję wydawnictwu Rebis za egzemplarz książki do zaopiniowania. Muszę przyznać, że wciągnęłam się w lekturę i pozostałam z bardzo przyjemnym wrażeniem końcowym. Opowieść miała w sobie to coś i z cała pewnością warto ją było przeczytać.
Świat opanowała nieznana choroba, atakująca głównie kobiety i dzieci. Doszło do tego, że dzieci rodzą się martwe, albo...
2020-06-07
„Nie naprawiaj, kup na nowo i wyrzucaj bezstresowo.”
Dziękuję wydawnictwu NieZwykłe za udostępnienie egzemplarza do zaopiniowania. Do książki niemieckiego autora, o którym wcześniej nie słyszałam, podeszłam ze sporym zaciekawieniem, gdyż tematyka w jakiej się obraca leży mocno w moich zainteresowaniach. Cóż… pisanie na okładce, że autor jest „następcą George’a Orewlla” jest bardzo mocno przesadzone, ale ogólnie mogę powiedzieć, że to przezabawna i błyskotliwa satyra na to, do czego zmierza nasz świat.
„To nie jest szczególne miejsce. Ono jest najszczególniejsze!”
Witajcie w QualityLandii. Miejscu, gdzie to system zna nas lepiej od nas samych, wie jakie są nasze pragnienia, oczekiwania, gdzie nie musimy się martwić zakupami, wyborem partnera życiowego, wszystkim zajmują się złożone algorytmy. Każdy ma swój profil na Everybody, który jest automatycznie aktualizowany (nie przez nas oczywiście) i na podstawie wszystkich informacji jakie zbiera o nas system, telewizja i wszystko co się wkoło nas dzieje jest dostosowane pod nas i nasz level społeczny. A kiedy przeżywamy życiowe niepowodzenie, zawód miłosny, czy też wystarcza nam średnio płatna praca, czy też nie mamy aspiracji na samorozwój, nasz level się obniża i możemy stać się Bezużyteczni.
QualityLandię poznajemy głownie poprzez bohatera, Piotra Bezrobotnego, który pewnego dnia otrzymuje ze sklepu coś, czego w ogóle nie chciał i tym sposobem zaczyna zdawać sobie sprawę z tego, że jego profil musi być błędny, że system tak naprawdę nie zna go wystarczająco dobrze, a sam nie może w żaden sposób dokonać zmian i aktualizacji, nie może wyrazić tego, kim naprawdę jest i czego naprawdę pragnie.
Całość bardzo mocno przerysowana, satyryczna, z dużą ilością nawiązań do popkultury i rzucająca luźną wizję tego, jak absurdalny staje się nasz świat, jak to różnego rodzaju serwisy, algorytmy śledzą nas, zbierają informacje i które już nigdy mogą nie zniknąć z sieci, aż z czasem zaczną spełniać nasze podświadome oczekiwania niczym TheShop z powieści, jeszcze zanim zdążymy o nich tak naprawdę pomyśleć. Autor poprzez satyrę zwraca uwagę i daje do myślenia, jakie to może być groźne zjawisko.
W książce maszyny zaczynają rządzić światem. Historia zaczyna się w momencie, gdy na prezydenta QualityLandii kandyduje android. Bo przecież: „Tkwimy w głębokim kryzysie zaufania. Nikt już nie ufa drugiemu człowiekowi. A już najmniej ufa się politykom. Komu więc ufają ludzie? Kto jest obiektywny, nieprzekupny i nie popełnia błędów? Maszyna!”
Książka mi się podobała. Była zabawna, pomimo tematyki i sytuacji w jakiej znalazł się bohater. Przekomiczni kompani Piotra zapewnili mi nieopisaną rozrywkę podczas czytania. Trochę pomysłów było wtórnych, nie czułam jakiegoś większego powiewu świeżości, ale podobała mi się jej ironiczna wymowa i mocne przerysowanie cyfryzacji świata, które może kiedyś nastąpić. Trochę też za dużo było prześmiewczego tonu odnośnie Gry o Tron i Jennifer Aniston oraz paru innych tematów, jakby autor wyrażał jakąś swoją osobistą niechęć. Do Orwella bym tego zdecydowanie nie porównywała, nie ta ranga, nie ten klimat, absolutnie inny poziom. Ale jako satyra, która w lekki i zabawny sposób ukazuje możliwą przyszłość naszego świata – jak najbardziej.
„Nie naprawiaj, kup na nowo i wyrzucaj bezstresowo.”
Dziękuję wydawnictwu NieZwykłe za udostępnienie egzemplarza do zaopiniowania. Do książki niemieckiego autora, o którym wcześniej nie słyszałam, podeszłam ze sporym zaciekawieniem, gdyż tematyka w jakiej się obraca leży mocno w moich zainteresowaniach. Cóż… pisanie na okładce, że autor jest „następcą George’a Orewlla”...
2020-03-01
Dziękuję ślicznie wydawnictwu za egzemplarz do zaopiniowania. Nie wiedziałam do końca, czego mogę się spodziewać po lekturze. Nie miałam więc specjalnie oczekiwań. Skończywszy nie jestem rozczarowana, ale też daleko mi do zachwytów.
Pewnego dnia w pociągu Alice widzi dziewczynę do złudzenia przypominającą Ruth, znajomą ze studiów, która się utopiła. Jest pewna, że to właśnie ona, tym bardziej że ciała nigdy nie odnaleziono. Alice zaczyna wspominać dawne czasy, tajemnicze spotkanie nie daje jej spokoju. Jest pewna, że cała sprawa posiada drugie dno, a jej mąż, który spotykał się kiedyś z zaginioną, ma w tej całej historii większy udział.
Opowieść miała w sobie coś magnetycznego i przyjemnie się całość czytało. Autorka przedstawia nam historię widzianą oczami trzech osób – wspomnianej już Alice, która jest motorem powrotu do sprawy sprzed lat, Naomi – siostry zaginionej, oraz Kat, która była najbliższą przyjaciółką Ruth. Łącząc teraźniejszość ze wspominkami z przeszłości dostajemy obrazek, gdzie wzajemne relacje między ludźmi, kłamstwa, żądze, strach, niedopowiedzenia, zazdrość między młodymi ludźmi, wówczas studentami, wywołuje lawinę zdarzeń, których nie idzie już zatrzymać. I mimo iż mija wiele lat wspomnienia siedzą w ludziach tak głęboko, że nie potrafią o nich zapomnieć.
Zabrakło mi trochę pazura w tej opowieści. Nudziło mnie to studenckie życie, pełne tylko i wyłącznie seksu i alkoholowych libacji. Jakby całe życie studentek toczyło się z imprezy na imprezę, skakania z łóżka do łóżka, ciągłych rozważań dziewcząt o chłopakach, było tego za dużo. Irytowała mnie postawa Alice, która była trochę mimozą i żyła w jakimś odrealnieniu, ogólnie interakcje między bohaterami pozostawiały wiele do życzenia.
Całość miała spory potencjał, magnetyzm jak już wspomniałam wcześniej i była przyjemnie napisana, ale czy będę o tej opowieści pamiętać za jakiś czas? Raczej wątpię. Czy będę polecać? Chyba również niespecjalnie. Ot, zwyczajnie dobra książka o przeciętnej tematyce.
Dziękuję ślicznie wydawnictwu za egzemplarz do zaopiniowania. Nie wiedziałam do końca, czego mogę się spodziewać po lekturze. Nie miałam więc specjalnie oczekiwań. Skończywszy nie jestem rozczarowana, ale też daleko mi do zachwytów.
Pewnego dnia w pociągu Alice widzi dziewczynę do złudzenia przypominającą Ruth, znajomą ze studiów, która się utopiła. Jest pewna, że to...
2020-02-11
„Najciemniejsze drogi w końcu zawsze prowadzą do światła.”
Serdecznie dziękuję wydawnictwu Muza za udostępnienie egzemplarza do zaopiniowania. To moja pierwsza styczność z autorami, którzy ukrywają się pod pseudonimem E.G. Scott. Przyznam szczerze, że chyba jeszcze nigdy nie czytałam książki o podobnym klimacie i tematyce. Tym bardziej jestem zaskoczona, że tak szybko się wciągnęłam i zostałam z pozytywnym wrażeniem końcowym.
Rebecca i Paul są małżeństwem od wielu lat. Po początkowej euforii ich związek z czasem zaczyna blednąć, strata pracy, zdrada męża, lekomania żony… to wszystko plus wzajemne kłamstwa zaczynają się nawarstwiać. Czy małżeństwo da radę przetrwać ten zły czas?
Bardzo interesująca narracja, przeskoki czasowe, które musimy sobie poukładać w głowie i wczuć się w wydarzenia. Ciekawe i minimalistyczne dialogi, jakby żyły obok siebie dwie absolutnie sobie obce osoby, które niby po tych dwudziestu latach razem wiedzą o sobie wszystko, troszczę się o siebie, ale jednak każdy jeden kryzys ich od siebie oddala. Całość daje interesujący obraz małżeństwa, które teoretycznie ma wszystko, siebie, miłość, dom, pieniądze, ale jest jakieś puste i bezbarwne, a małe niedogodności losu jakie następują w ich życiu nie są w stanie uchronić ich przed złymi decyzjami. A każda jedna zła decyzja pociąga za sobą szereg konsekwencji, aż do zaskakującego finału,
którego absolutnie się nie spodziewałam i bardzo mi się podobał.
Całość oceniam dobrze. W środkowych partiach zabrakło trochę napięcia, za mało było tajemnic, albo były odrobinę za proste do odgadnięcia, ale ogólnie jestem zadowolona i polecam!
„Najciemniejsze drogi w końcu zawsze prowadzą do światła.”
Serdecznie dziękuję wydawnictwu Muza za udostępnienie egzemplarza do zaopiniowania. To moja pierwsza styczność z autorami, którzy ukrywają się pod pseudonimem E.G. Scott. Przyznam szczerze, że chyba jeszcze nigdy nie czytałam książki o podobnym klimacie i tematyce. Tym bardziej jestem zaskoczona, że tak szybko się...
2020-02-07
Po krótkiej przerwie przyszła pora na ostatnią część Trylogii Białego Miasta, za co dziękuję serdecznie wydawnictwu Muza, które udostępniło mi egzemplarz do zaopiniowania. Po rewelacyjnej części pierwszej i nieco słabszej drugiej, nie wiedziałam do końca czego się spodziewać po zakończeniu serii. Oczekiwałam jakiejś rewelacji. A co otrzymałam?
W Vitorii sukcesem wdarła się na rynek książka „Władcy czasu”, napisana przez nieznanego autora, opowiadająca o przeszłości regionu, wydarzeniach, jakie miały miejsce w Vitorii pod koniec XII wieku. Pojawienie się książki na rynku zbiega się w czasie z morderstwem, które odbywa się w podobny sposób jak to przedstawione w powieści. Czy to oznacza, że pojawił się kolejny seryjny zabójca?
Mam bardzo mieszane uczucia. Co prawda miło było powrócić do klimatycznej hiszpańskiej Vitorii, przeżywać kolejne śledztwo razem z bohaterami, z którymi w jakiś sposób się zżyłam. Cieszyłam się, że mała Deba dorasta, że Kraken doszedł do siebie i że wszystko zaczyna się dobrze układać. Autorka łączy wątek kryminalny mający miejsce w teraźniejszości z wydarzeniami z przeszłości. Zwykle taki zabieg bardzo mi się podoba, tyle że tutaj ta część mająca akcję pod koniec XII wieku nie specjalnie ma bezpośredni związek ze sprawą, którą prowadzi Kraken. Poznajemy tam znamienite rody Vitorii i morderstwa, które były inspiracją dla mordercy i historię miasta oraz bohaterów, odległą historię, co dla mnie było poniekąd interesujące, ale strasznie spowalniało właściwą akcję, przez co brnęłam przez niektóre fragmenty. Moim zdaniem autorka za bardzo skupiła się na tych historycznych wydarzeniach, co nie specjalnie przypadło mi do gustu, bo oczekiwałam błyskotliwego kryminału. Rozumiem i podziwiam szacunek autorki dla rodzinnego miasta i regionu, ale wydaje mi się, że całość trochę popadła w przesadę. Rzecz gustu oczywiście.
Wątek kryminalny był całkiem ciekawy, chociaż też miałabym tu pewne obiekcje. Lotność Krakena jako profilera jakoś opadła, jego partnerka to już w ogóle zawodzi na całej linii, sama nie wiem, czegoś mi cały czas brakowało, albo te fragmenty historyczne uśpiły mnie na tyle, że nic już nie było w stanie mnie ożywić. Przynajmniej niecodzienne sposoby morderstw były emocjonujące!
Dla mnie osobiście to był najsłabszy z tomów. Nie przypadł mi do gustu, ale doceniam pracę, jaką autorka musiała włożyć w tę książkę i daję mocną szóstkę.
Po krótkiej przerwie przyszła pora na ostatnią część Trylogii Białego Miasta, za co dziękuję serdecznie wydawnictwu Muza, które udostępniło mi egzemplarz do zaopiniowania. Po rewelacyjnej części pierwszej i nieco słabszej drugiej, nie wiedziałam do końca czego się spodziewać po zakończeniu serii. Oczekiwałam jakiejś rewelacji. A co otrzymałam?
W Vitorii sukcesem wdarła...
2019-11-12
Kolejny raz dziękuję wydawnictwu Muza za egzemplarz książki do zaopiniowania. Pierwsza część Trylogii Białego Miasta zrobiła na mnie ogromne wrażenie, oczarowała klimatem, bardzo mocno specyficznym i osadzonym w lokalnej historii i kulturze. Dlatego po drugą część sięgnęłam z drżeniem rąk i oczywiście sporymi oczekiwaniami. A jak się czuję po lekturze? Lekko rozczarowana i już nie tak mocno zauroczona jak wcześniej, ale wciąż było całkiem dobrze.
Kraken i podkomisarz Alba spodziewają się dziecka. Nie ma pewności, czyje to tak naprawdę dziecko, ale nasz śledczy pragnie go najbardziej w świecie i co by nie było, zamierza traktować jak swoje, dla dobra Alby oraz oczywiście dziecka. Tymczasem w morderstwie wyglądającym na rytualne ginie kobieta w ciąży. Dodatkowo okazuje się, że to dawna dziewczyna Krakena. Czy zatem on oraz podkomisarz powinni czuć się zagrożeni? I kto jest mordercą?
Uwielbiam, kiedy w książce pojawia się więcej linii czasowych, kiedy możemy cofnąć się w przeszłość i poznać bohaterów, jacy byli, co robili, co ich ukształtowało. Za to duży plus dla tej opowieści, autorka przybliżyła nam Krakena i to, dlaczego został śledczym oraz historię jego przyjaźni z młodzieńczych lat, która przetrwała do teraz. Przybliżyła, ale nie sprawiła, że ujrzałam ich wszystkich w lepszym świetle, a wręcz przeciwnie. Historia z Annabel Lee była dość obrzydliwa i zastanawiam się, co było nie tak nie tyle z samą Annabel, co z samym bohaterem i jego przyjaciółmi… No dobra, niech będzie, że młodość, ale gdzieś przecież istnieją granice. Poza tym sama intryga była całkiem dobra. Więź ojciec-córka wciągająca i nie do końca szło przewidzieć, kto w tej relacji jest ofiarą. Autorka kluczy, pojawiają się nowe postacie, można podejrzewać naprawdę każdego. I to mnie też trochę martwi. Wszystko kręci się wokół głównego bohatera i jego otocznia. Ile dziwactw może się wydarzyć w życiu jednego człowieka? Na ilu psychopatów może trafić (prywatnie, nie zawodowo)? Okazuje się, że na wielu i to mi przeszkadzało, było mało prawdopodobne. Aż się boję pomyśleć, co autorka zaserwuje w trzeciej części, nawet biedny staruszek dziadek będzie wtedy podejrzany! Za dużo przesady, za mało autentyczności. Ale pomijając to, że wszystko splata się z głównym bohaterem i jego życiem osobistym, a nie stricte zawodowym, cała intryga była wciągająca i z przyjemnością w nią brnęłam. Zakończenie nie powaliło mnie co prawda na kolana, ale też i moje oczekiwania nieco opadły, kiedy już domyśliłam się, że żadnej bomby tym razem nie będzie.
Reasumując i nie przedłużając, ode mnie słaba siódemka. Gdzieś w głębi mam spory sentyment dla bohaterów i mimo iż tutaj czuję, że się od nich oddaliłam, to chciałabym wiedzieć, co jeszcze autorka ma do zaoferowania.
Kolejny raz dziękuję wydawnictwu Muza za egzemplarz książki do zaopiniowania. Pierwsza część Trylogii Białego Miasta zrobiła na mnie ogromne wrażenie, oczarowała klimatem, bardzo mocno specyficznym i osadzonym w lokalnej historii i kulturze. Dlatego po drugą część sięgnęłam z drżeniem rąk i oczywiście sporymi oczekiwaniami. A jak się czuję po lekturze? Lekko rozczarowana i...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-08-30
Dziękuję serdecznie wydawnictwu W.A.B. za udostępnienie książki do zaopiniowania. Spędziłam z nią kilka miłych chwil. Tylko kilka, bo czytało się wręcz błyskawicznie. Autorka zaskoczyła płynnością języka, a jej opowieść od samego początku wciągnęła mnie w swój klimat.
Sopot, początek wiosny, kobieta spaceruje po plaży z psem i widzi pływające w wodzie ciało. Zawiadamia policję. Trup okazuje się nie byle jakim wodnikiem szuwarkiem, ale wszystko wskazuje na morderstwo. Prokurator Leopold Bilski jest zachwycony, podekscytowany, to będzie pierwsza większa sprawa do rozwikłania w jego karierze, zwłaszcza kiedy okazuje się, że siedemnaście lat temu miała miejsce podobna zbrodnia.
Bardzo interesująca narracja. Autorka zaciekawiła mnie swoją historia od samego początku. Uwielbiam książki, gdzie teraźniejszość przeplata się z opowieścią z przeszłości, gdzie poznajemy niektórych bohaterów zarówno teraz jak i jacy byli dawniej i co się wydarzyło w ich życiu, a tutaj tak właśnie mamy. Rok 2013 oraz lata 90-te, które uwielbiam, bo się w nich wychowałam i miały największy wpływ na moje życie i powrót do nich, ich popkultury zawsze przywołuje sentyment i wspomnienia. Dwie linie czasowe, które łączy podobne morderstwo. Pytanie tylko, czy sprawca był ten sam i kto nim był? Bardzo dobrze scharakteryzowani bohaterowie. Książka miała też klimat, osadzenie całości w nadmorskim kurorcie po sezonie zrobiło swoje i potęgowało napięcie.
A więc dlaczego siedem? Wydawało mi się, że autorka czymś mnie zaskoczy, że będę zdziwiona, kiedy odkryję, kto jest zabójcą, a tak nie było. Stara się nam zamydlić oczy, zasugerować rozwiązanie oczywiste, które samo się nasuwa, ale każdy kto odrobinę czytał czy oglądał filmy w tym klimacie od razu się połapie, że to co jednoznaczne, nie jest możliwe i sam znajdzie sobie najmniej oczywistego kozła ofiarnego i w przypadku tej książki to będzie strzał w dziesiątkę. I to jest właśnie największy minus tej opowieści, autorka bardzo dobrze skupiła się na historii, jej głębi i bohaterach, ale całość była zbyt prosta, za mało było kluczenia i opcji do wyboru, kto może stać za morderstwami. Dlatego mimo iż książka trzymała w napięciu, to na końcówce nie byłam jakoś specjalnie podekscytowana.
Ale polecam, bo dobrze się tę opowieść czyta. Jak ktoś lubi mocno scharakteryzowanych bohaterów i chce skosztować Trójmiasta dawniej i dziś, będzie zachwycony.
Dziękuję serdecznie wydawnictwu W.A.B. za udostępnienie książki do zaopiniowania. Spędziłam z nią kilka miłych chwil. Tylko kilka, bo czytało się wręcz błyskawicznie. Autorka zaskoczyła płynnością języka, a jej opowieść od samego początku wciągnęła mnie w swój klimat.
Sopot, początek wiosny, kobieta spaceruje po plaży z psem i widzi pływające w wodzie ciało. Zawiadamia...
2019-03-25
Dziękuję serdecznie wydawnictwu NieZwykłe za udostępnienie książki do zaopiniowania. Nie była to historia długa, ale jakże bogata w treści. I zdecydowanie miała to coś w sobie, co mogło zachwycić. I zachwyciło.
Autorka przedstawia swoją opowieść w trzech wątkach. Dostajemy więc historię młodej Ukrainki, która skuszona lepszym życiem, wykształceniem i pieniędzmi decyduje się na wyjazd za granicę, gdzie rzeczywistość okazuje się zupełnie inna i dziewczyna musi uciekać. Poznajemy matkę, której córka wyjechała do Niemiec, a nie daje znaków życia, a ona sama wspomina swoje losy w Prypeci w czasach, kiedy doszło do awarii elektrowni i wszystkie wydarzenia jakie miały miejsce potem. I dostajemy również porucznika milicji, który stara się rozwiązać sprawę zaginięć dziewcząt ze wschodu.
Wszystkie te wątki łączą się i wciągają. Autorka porusza ważne tematy, handel młodymi dziewczynami, które nie pragnęły niczego innego jak dostatniejszego życia dla swoich rodzin. Rodzin, które przeżyły piekło katastrofy jądrowej, rozbitych, naznaczonych. Tym samym dowiadujemy się również więcej o Prypeci, o tym jak wyglądała przed i w trakcie pamiętnych wydarzeń, oraz co stało się z jej mieszkańcami później.
Nic w tej opowieści nie jest przeciągnięte, wszystko idzie wartko do przodu, dostajemy wystarczającą ilość informacji, przemyśleń bohaterów, aby mieć o czym myśleć samemu i aby zainteresować się tematem, wzruszyć opowieścią i o niej nie zapomnieć. Ale ja bym jednak wolała odrobinę więcej, czuję lekki niedosyt.
Książkę polecam, jest ciekawa i na pewno warto po nią sięgnąć.
Dziękuję serdecznie wydawnictwu NieZwykłe za udostępnienie książki do zaopiniowania. Nie była to historia długa, ale jakże bogata w treści. I zdecydowanie miała to coś w sobie, co mogło zachwycić. I zachwyciło.
Autorka przedstawia swoją opowieść w trzech wątkach. Dostajemy więc historię młodej Ukrainki, która skuszona lepszym życiem, wykształceniem i pieniędzmi decyduje...
2019-02-11
Dziękuję wydawnictwu Muza za egzemplarz recenzencki. Zatrważające wizje przyszłego świata to jest to, co lubię w literaturze i po co zawsze z chęcią sięgam. Bez większego namysłu więc zdecydowałam się na Vox, licząc, że będzie to coś na kształt „Opowieści podręcznej”.
Autorka przedstawia nam niedaleką przyszłość, gdzie kobiety w imię biblijnych wartości powinny podlegać głowie rodziny, czyli swojemu mężowi, być mu posłuszne i zajmować się domem i rodziną. Zostały zakute w specjalne bransolety, które liczą wypowiadane przez nie słowa, gdyż rząd wprowadził zasadę – kobiety mogą wypowiedzieć tylko sto słów dziennie. Do tego nie mogą już wykonywać pracy zawodowej, czytać, pisać. Każda kobieta, nawet dziecko, nie jest już na równi z mężczyzną w społeczeństwie.
Główną bohaterkę, doktor Jean poznajemy w momencie, kiedy zmiany na rzecz lepszego jutra trwają już rok. Zanim została zaobrączkowana, była blisko swojego największego naukowego odkrycia – leku na zaburzenia mowy. Jest jednym z najlepszych specjalistów w swojej dziedzinie, więc kiedy brat prezydenta ulega wypadkowi i przestaje mówić, to do niej rząd zwraca się o pomoc, pomimo tego, iż jest kobietą. Jak rozwinie się ta współpraca?
Jedna z tych powieści, które oczywiście dają do myślenia. Ograniczanie wolności kogokolwiek nie jest tematem łatwym i przyjemnym, więc przychodzą różne emocje podczas lektury, głównie złość. Zdenerwowanie na system, na otoczenie głównej bohaterki, zwłaszcza na jej najstarszego syna, którego zachowanie zaczynają kształtować nowe ideały i zaczyna się zapominać. Przerażające jest w jak wielkim stopniu i jak szybko może nastąpić aklimatyzacja niektórych jednostek do nowych warunków. Nie wiem, czy wizja autorki jest w jakimkolwiek stopniu możliwa w przyszłości, ale na pewno jest przejmująca i książka daje szansę na przemyślenie sobie pewnych zagadnień z tym związanych.
Na minus mogę zaliczyć główną bohaterkę, której nie polubiłam niestety, wydała mi się osobą dość chłodną, przedmiotowo traktującą swoją rodzinę. A niestety kiedy główny bohater nie odpowiada, to ciężko być naprawdę zachwyconym wydarzeniami, które w większości jego dotyczą. I coś się zepsuło na zakończeniu. O ile przez pierwszą część książki pchała mnie do przodu ciekawość, tak później wszystko zrobiło się za bardzo oczywiste, rozegrało się zbyt szybko i nie towarzyszyły temu przez to jakieś większe emocje i obyło się bez wzruszeń.
Dziękuję wydawnictwu Muza za egzemplarz recenzencki. Zatrważające wizje przyszłego świata to jest to, co lubię w literaturze i po co zawsze z chęcią sięgam. Bez większego namysłu więc zdecydowałam się na Vox, licząc, że będzie to coś na kształt „Opowieści podręcznej”.
Autorka przedstawia nam niedaleką przyszłość, gdzie kobiety w imię biblijnych wartości powinny podlegać...
2019-02-01
"Nie żebym uważał się za bohatera, po prostu chciałem, żeby wszechświat funkcjonował tak, jak powinien. Żeby ludzie nie umierali, kiedy nie muszą, tylko tyle."
Dziękuję wydawnictwu Muza za egzemplarz recenzencki. Okładka, tytuł, opis… wszystko było magnetyczne i przyciągało do tej powieści, zaintrygowana zajrzałam do środka i przepadłam. Zostałam wessana do świata, który stworzyła autorka, całkiem innego i nowego dla mnie, bo z kulturą baskijską nie miałam wcześniej do czynienia.
Ale o czym jest to książka? W Vitorii, mieście w północnej Hiszpanii, zostają znalezione zwłoki. Para dwudziestolatków, naga, ułożona w specyficzny sposób. Wszystko jest wypisz wymaluj jak seria morderstw sprzed dwudziestu lat, tyle że tamten morderca został schwytany i obecnie odbywa wyrok w więzieniu. Przed inspektorem Ayala i jego partnerką nie lada wyzwanie. Wiele lat temu zbrodnie wstrząsnęły Vitorią, jak będzie tym razem? I kim jest sprawca? Naśladowcą? A może w więzieniu znajduje się niewinny człowiek?
Autorka bardzo dobrze buduje napięcie. Styl w jakim została napisana książka również pozwala delektować się opowieścią i autentycznie wciąga. Bardzo polubiłam głównego bohatera, to jak został scharakteryzowany, to co dla niego jest ważne, wartości rodzinne, które ceni – to wszystko sprawiało, że wydał się niemal idealny, ale też nie przesłodzony. Historia jaką wymyśliła autorka była intrygująca, w dobrym tempie szła do przodu. Były momenty, że podejrzewać można było dosłownie każdego, każdy przejawiał jakiś element tego, co mogłoby sugerować, że to on właśnie był zbrodniarzem, dlatego niełatwo było domyślić się prawdy. I chociaż po około siedemdziesięciu procentach książki już było dla mnie jasne „kto” (na marginesie osoba, którą najmniej podejrzewałam), i tak czytałam z zaciekawieniem, aby wiedzieć „jak?”. I pozostałam w wielkim zadowoleniu kiedy całość ładnie złożyła się do kupy.
Osobiście jestem zadowolona z lektury i myślę, że zasługuje na mocną ósemkę. Daję gwiazdkę wyżej, ponieważ książka posiada tak wyjątkowy klimat, jest napisana z tak wielkim szacunkiem do lokalnej historii, zwyczajów, czułością wręcz i nostalgią do opisywanych miejsc (skąd autorka pochodziła), że momentami miałam poczucie, jakbym tam była i widziała to wszystko. I jeszcze plus za dziadka głównego bohatera, łezka się kroi w oku na taką międzypokoleniową relację i zrozumienie. Polecam!
"Nie żebym uważał się za bohatera, po prostu chciałem, żeby wszechświat funkcjonował tak, jak powinien. Żeby ludzie nie umierali, kiedy nie muszą, tylko tyle."
Dziękuję wydawnictwu Muza za egzemplarz recenzencki. Okładka, tytuł, opis… wszystko było magnetyczne i przyciągało do tej powieści, zaintrygowana zajrzałam do środka i przepadłam. Zostałam wessana do świata, który...
2018-01-17
„Ludzie zawsze będą oszukiwać i kłamać. Właśnie dlatego ważne jest, żeby wszystko poddawać w wątpliwość.”
Ocena tej książki będzie dla mnie sporym wyzwaniem. Nie czytuję kryminałów, jedynie oglądam, więc będę miała mizerną skalę porównawczą i zero wiedzy, jak to powinno wyglądać na papierze, mogę jedynie odnieść się do własnych odczuć podczas lektury, bez oceniania tego, czy pomysł jest świeży i dobry pośród morza kryminałów jakie pojawiają się na rynku. A sama lektura okazała się zaskakująco wciągająca i ciekawa. I nie piszę tego przez wzgląd na to, iż otrzymałam tę książkę za darmo i promocja zamydliła mi oczy. Po prostu miło spędziłam czas z tą książką.
O czym jest historia? W małym miasteczku w latach osiemdziesiątych wydarzyła się okropna zbrodnia, co rzadko przydarza się w takowych mieścinach. Miała ona ogromny wpływ na kilkoro młodych ludzi. Po trzydziestu latach wydarzenia zostają wyciągnięte na światło dzienne…
Ucieszyło mnie, że książka nie tylko nawiązuje do dawnych wydarzeń, ale też akcja jest osadzona w 1986 roku (naprzemiennie z współczesnością) autorka pokazuje relację pomiędzy kilkoma dwunastolatkami, a ja uwielbiam opowieści o dzieciach i małych społecznościach. To ma swój klimat. A jak do tego dochodzi morderstwo, to robi się jeszcze ciekawiej. I jak to w małych mieścinach bywa, ludzie skrywają się pod fasadą, nie każdy jest tym, kim się wydaje, mieszkańcy mają sekrety, których odkrycie może wszystko zmienić. Drobne, pozornie nieistotne drobiazgi i grzeszki spowodowały karuzelę zdarzeń, która nie powinna mieć miejsca.
Co do akcji kryminalnej to była wciągająca. Były momenty, że podejrzewałam dosłownie każdego, szkoda tylko, że jakieś istotne wskazówki, które mogłyby naprowadzić na właściwy trop zostały podane zbyt blisko końca. Ale historia mi się podobała, nie na tyle, żeby się zachwycić, ale nie wynudziłam się absolutnie, mimo, że to nie mój ulubiony gatunek.
„Ludzie zawsze będą oszukiwać i kłamać. Właśnie dlatego ważne jest, żeby wszystko poddawać w wątpliwość.”
Ocena tej książki będzie dla mnie sporym wyzwaniem. Nie czytuję kryminałów, jedynie oglądam, więc będę miała mizerną skalę porównawczą i zero wiedzy, jak to powinno wyglądać na papierze, mogę jedynie odnieść się do własnych odczuć podczas lektury, bez oceniania tego,...
2018-08-10
„Myśli mają skrzydła”
Bardzo dziękuję Lubimy Czytać oraz wydawnictwu Czarna Owca za możliwość przeczytania tej książki przedpremierowo. Było to dla mnie niemałe wyzwanie, gdyż sporadycznie czytuję lekturę obyczajową, do tego tematyka powieści raczej do najweselszych nie należy, ale teraz, będąc już po tym doświadczeniu, muszę przyznać, że opowieść miała to coś, co mnie przyciągało jak magnes. Za każdym razem, kiedy odkładałam książkę, chciałam do niej szybko powracać, a to chyba jest największy plus – wzbudzenie zainteresowania losami bohaterów.
Książka stawia pytanie: „jak przeżyłbyś swoje życie, gdybyś wiedział, kiedy umrzesz?”. Cóż… osobiście nie chciałabym wiedzieć, bo mimo iż nie wierzę w takie rzeczy, jak przepowiednie itp., to jednak wiem, że jak zasieje się w głowie ziarenko, to mimo iż bardzo tego nie chcemy, nasze myśli są jak wolne ptaki i robią z nami co chcą. I tak też było w przypadku czwórki rodzeństwa, których historię prezentuje nam autorka. Niby niewinna wróżba kiełkuje w umysłach dzieci i chcąc nie chcąc odbija się na całym ich życiu.
Było o czym pomyśleć w trakcie czytania. Przyznam, że nie od razu się wciągnęłam, historia Simona była dla mnie obca i nie w moim guście, z ledwością przez nią przebrnęłam, ale z każdym kolejnym rozdziałem było coraz lepiej i sama nie wiem, kiedy przepadłam. Autorka wykreowała cztery naprawdę różne postacie, każda na swój sposób ciekawa, do tego objęła swoją historią spore ramy czasowe, od późnych lat 60-tych po współczesność, przez co porusza bardzo wiele tematów. Ma to swoje plusy i minusy. Z jednej strony każdy znajdzie w tej książce coś dla siebie, coś co jest mu bliskie, a z drugiej momentami czuje się przesyt, jakby autorka chciała zawrzeć w swojej książce każdy z ważnych tematów. Homoseksualizm, AIDS, kwestie wiary i Boga, wojna, rasizm, badania na zwierzętach, problemy z komunikacją w rodzinie… pełen wachlarz rozmaitości. Może jest to przepis na sukces? Nie wiem. Mogę ocenić historię, czy autorka spisała się z głównym tematem, jakiego się podjęła i to, czy dobrze mi się tę książkę czytało. I tutaj z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że w obu tych przypadkach jestem na tak.
„Myśli mają skrzydła”
Bardzo dziękuję Lubimy Czytać oraz wydawnictwu Czarna Owca za możliwość przeczytania tej książki przedpremierowo. Było to dla mnie niemałe wyzwanie, gdyż sporadycznie czytuję lekturę obyczajową, do tego tematyka powieści raczej do najweselszych nie należy, ale teraz, będąc już po tym doświadczeniu, muszę przyznać, że opowieść miała to coś, co mnie...
2018-12-09
„Niektóre dziewczyny po prostu powinny umrzeć. Nic na to nie poradzisz.”
Dziękuję bardzo wydawnictwu NieZwykłe za udostępnienie mi książki. Jak zwykle obawiałam się tematyki, z którą na co dzień jednak nie obcuję, czy mnie zainteresuje i czy nie będzie to czas dla mnie stracony. I po raz kolejny jestem zaskoczona, bo opowieść wciągnęła mnie i trzymała w napięciu niemal do samego końca.
Całość powieści dzieje się w dwóch płaszczyznach czasowych. W 2014 roku główną bohaterką jest Fiona, dziennikarka, która nie może pogodzić się z morderstwem siostry, mimo iż minęło od tego faktu już 20 lat. Ciało jej siostry znaleziono na boisku zamkniętej już szkoły dla dziewcząt Idlewild Hall. Ale w 1950 roku szkoła ta funkcjonowała i wówczas działy się tam również niecodzienne rzeczy, o czym dowiadujemy się, śledząc drugą linię czasową. Fiona, zgłębiając swoją prywatną tragedię odkrywa o wiele więcej.
Początek mnie nie poruszył, zapowiadało się na opowiastkę o duchach, co nie jest specjalnie w moim guście. Na szczęście na prowadzenie wysunął się wątek kryminalny i dochodzenie do dawno zapomnianej prawdy. Wciągnęłam się w tą historię. Bardzo interesująca bohaterka – Fiona, jak również przyjaciółki ze szkoły z 1950 roku, całość miała to coś w sobie, co mnie zaciekawiło, a to duży plus.
Zabrakło mi jakiegoś większego zwrotu na końcu, który owszem był, ale nie zrobił jakiegoś mocnego wrażenia. No i wątek paranormalny, nie przepadam, nie biorą mnie historie o nawiedzonych miejscach i traktuję je z dużym przymrużeniem oka. Rozumiem, że miały tutaj dodać smaku i uczynić Idlewild Hall miejscem mrocznym i przygnębiającym i poniekąd się udało, a stopień przerażenia zależy już od odbiorcy. Dla mnie atmosfera była letnia. Wystawiam siedem z dużym plusem.
„Niektóre dziewczyny po prostu powinny umrzeć. Nic na to nie poradzisz.”
Dziękuję bardzo wydawnictwu NieZwykłe za udostępnienie mi książki. Jak zwykle obawiałam się tematyki, z którą na co dzień jednak nie obcuję, czy mnie zainteresuje i czy nie będzie to czas dla mnie stracony. I po raz kolejny jestem zaskoczona, bo opowieść wciągnęła mnie i trzymała w napięciu niemal do...
2019-01-25
Dziękuję serdecznie wydawnictwu NieZwykłe za udostępnienie książki do zaopiniowania. Bardzo zainteresował mnie opis. Podróże w czasie to coś, co ciekawi mnie w pewien sposób od zawsze i ile by się w międzyczasie tematów przez moje życie nie przewinęło, tak podróże w czasie zawsze wracają, czy to w postaci filmu, serialu (Dark… kocham!), czy tak jak teraz książki. Jeszcze jak wyczytałam, że autor to człowiek wykształcony, to już w ogóle podeszłam do lektury z dużym entuzjazmem, że będzie wiedział, co pisze, podeprze to fachowymi teoriami, wymyśli coś niezwykłego i ogólnie będzie interesująco i pouczająco.
I było. Nie jest to typowa książka sci-fi, czy też literatura popularnonaukowa, a thriller, a więc motyw podróży w czasie napędza tam właściwą akcję, ale nie dominuje całej książki. Książka oparta jest na dochodzeniu do tego, komu może zależeć na przeniesieniu się w czasie o ułamek sekundy, ile są w stanie zrobić, aby uzyskać taką wiedzę i możliwości i do jakich konsekwencji może to doprowadzić.
Mamy więc główną bohaterkę, narzeczoną znakomitego fizyka, który dokonał niesamowitego odkrycia. I nagle ich poukładane życie zamienia się w koszmar, bo zaczynają znajdować się na celowniku ludzi, którym bardzo zależałoby na tej wiedzy.
Akcja praktycznie przez całość książki. Zdarzyły się momenty odrobinę przegadane, ale w tak trudnym temacie, jakim są podróże w czasie nie byłoby możliwości tego uniknąć, tym bardziej że autor prezentuje swoje własne spojrzenie na ten temat. Do tego dochodzi akcja właściwa, czyli zabawa w kotka i myszkę pomiędzy głównymi bohaterami a złoczyńcami, którzy chcą ich pochwycić. Nic do końca nie jest tutaj oczywiste, kto jest kim, jakie naprawdę mogą być możliwości wymyślonych przez autora podróży, wszystko to stopniowa odkrywamy czytając książkę, co było bardzo ciekawe.
Zarzutami jakie mogę mieć wobec tej książki, to styl autora. Bardzo prosty i czuć, że autorowi bardziej leżałaby prezentacja swojej wiedzy, niż wplatanie jej w historię. Wkurzało mnie ciągłe wspominanie o tym, jaki to fizyk jest inteligentny, jaka jego narzeczona niezwykle mądra i jaki detektyw bystry, wspaniały i w ogóle wszyscy tam byli cudowni i wybitni i ani na chwilę autor nie dał na o tym zapomnieć, ani samemu wysnuć takich wniosków. Raził mnie też czarny charakter tej rozgrywki, za mało wyrazisty oraz zakończenie, które było świetne i mocne, ale gdzie na końcu podział się detektyw? Całą książkę odgrywał główną rolę, a na zakończeniu wyblakł.
Książkę polecam, bawiłam się świetnie i jak zwykle dowiedziałam się paru ciekawych rzeczy i nieco innego spojrzenia na podróże w czasie.
Dziękuję serdecznie wydawnictwu NieZwykłe za udostępnienie książki do zaopiniowania. Bardzo zainteresował mnie opis. Podróże w czasie to coś, co ciekawi mnie w pewien sposób od zawsze i ile by się w międzyczasie tematów przez moje życie nie przewinęło, tak podróże w czasie zawsze wracają, czy to w postaci filmu, serialu (Dark… kocham!), czy tak jak teraz książki. Jeszcze...
więcej mniej Pokaż mimo to
Ponownie dziękuję wydawnictwu Znak za możliwość zaopiniowania książek autora. Druga część historii o Witku Weinerze okazała się niemałym zaskoczeniem. Na początku pomyślałam, że będzie na ostro, jak w poprzednim tomie. Jednakże tutaj dostajemy zupełnie inny klimat. Owszem, książka zaczyna się od brutalnego morderstwa połączonego z gwałtem, ale później dostajemy coś zupełnie innego. Jest więcej o relacjach rodzinnych Witka, ogólnie jest więcej interakcji między bohaterami niż poprzednio, a sam autor skupia się na zgromadzeniach, sektach, które dla zagubionych jednostek mogą okazać się czymś upragnionym, czego od zawsze szukali, ale jak to zwykle bywa, zło czai się pod powierzchnią. Chociaż szczerze przyznam, że spodziewałam się, iż te ich wewnętrzne rytuały będą bardziej brutalne i obleśne. Całość okazała się zjadliwa i nie była aż tak przesiąknięta na wskroś niesmacznymi poczynaniami.
Ale jak historia się zaczyna? W oknie życia zostaje znaleziony martwe, zgwałcone i prawie oskórowane czteroletnie dziecko. Kolejny zboczeniec zwyrodnialec? Natomiast Witkowi umiera matka, a u ojca w domu policja odnajduje kości, należące najprawdopodobniej do zmarłego brata Witka.
Od samego początku czytałam z wielkim zainteresowaniem. To na duży plus. Podobał mi się klimat, o wiele bardziej niż w poprzedniej części. Ale sama intryga pozostawiła wiele do życzenia. Zrobiła się z tego bardziej książka akcji niż kryminał. Co nie było takie złe, jednak chodziło chyba o dochodzenie, kto stoi za zbrodnią. A tego idzie się domyślić praktycznie od samego początku. Nie ma tutaj większych zaskoczeń. To co niby miało wprowadzić jakiś zwrot w naszym myśleniu, tak naprawdę śmierdziało na odległość i docelowo wcale nie zaskoczyło. Wciąż mi nie leżała postać pani w tej części już komisarz. No i to całe zło świata, które spada na Witka. Już bardziej sponiewierać głównego bohatera chyba nie można. Musi zaliczyć wszystko, inaczej będzie lamusem bez życiowych doświadczeń. No jeszcze śmierć zostaje na biedę, ale co z tego za rozkosz.
Ogólnie tematycznie ta część była dla mnie odrobinę lepsza od swojej poprzedniczki. Autor ma ładny styl i dobrze się całość czyta. Myślę, że ocena w pełni zasłużona. A nawet bym się pokusiła na 6,5.
Ponownie dziękuję wydawnictwu Znak za możliwość zaopiniowania książek autora. Druga część historii o Witku Weinerze okazała się niemałym zaskoczeniem. Na początku pomyślałam, że będzie na ostro, jak w poprzednim tomie. Jednakże tutaj dostajemy zupełnie inny klimat. Owszem, książka zaczyna się od brutalnego morderstwa połączonego z gwałtem, ale później dostajemy coś zupełnie...
więcej Pokaż mimo to