Nic o mnie nie wiesz E.G. Scott 6,5
Gdy czytelnik weźmie do ręki książkę pt. „Nic o mnie nie wiesz”, wówczas z okładki dowie się, że czyta się ją jednym tchem. Mało tego, podobno powieść napisana w duecie jest mistrzowską półką. Czy rzeczywiście można tak stwierdzić? Według mnie nie i nie jest dobrze, gdy ktoś fałszywie wystawia rekomendacje, gdy mami odbiorcę i nastawia go na coś naprawdę wciągającego. Czytałam już dużo lepsze thrillery i kryminały. Tym razem nie było beznadziejnie, ale też nie wspaniale. Bez przesady.
Rebecca i Paul to małżeństwo z dość długim, bo dwudziestoletnim stażem. Niestety, nie jest to relacje idealna. Para notorycznie się okłamuje, zdradza, a potem szuka tak zwanego haka na siebie. On prowadził kiedyś firmę budowlaną, a po upadku firmy zaczął sprzedawać domy ze swoim przyjacielem i pomagierem w dostarczaniu alibi dla małżonki. Ona natomiast była przedstawicielką koncernu farmaceutycznego, ale chyba za bardzo wczuła się w rolę. Jej uzależnienie od leków staje się za silne i jest jednym z powodów psującego się małżeństwa z Paulem. Gdy para wikła się w bardzo poważne problemy natury kryminalnej, wszystko sypie się ze zdwojoną siłą. Jak bowiem można spokojnie spać, gdy ma się na koncie bardzo poważne przestępstwo? Jak funkcjonować, rozmawiać, pracować? Czy Rebecca i Paul rozwiążą swoje kłopoty? Kto stanie im na drodze i jak będzie wyglądało śledztwo w ich sprawie? Co takiego uczynili i co spędza im sen z powiek? O tym czytelnicy sami muszą się dowiedzieć.
Przyznam, że o ile sprawa kryminalna bardzo się przeciągała i była niekiedy męcząca w odbiorze, to zdarzało się też, że niektóre wątki odrobinę podniosły ogólną ocenę. W każdym razie powieści „Nic o mnie nie wiesz” z całą pewnością nie ocenię jako beznadziejnej. Podobało mi się ujęcie dawnych lat bohaterów. Zarówno Rebecca, jak i Paul sporo przeszli w młodości, zmagali się z naprawdę trudnymi sprawami natury psychologicznej. Powinni zatem doskonale się rozumieć, a oni woleli notorycznie się oszukiwać. Czy autorzy dobrze ujęli ich podejście do małżeństwa? Moim zdaniem nie- często fabuła była aż nadto poplątana, a to nie sprzyja spokojnemu czytaniu. Celowo też nie opowiadam o wszystkich bohaterach, bo może innym bardziej spodoba się lektura. Ja czasem bardzo ją męczyłam, a szkoda, bo początkowo sądziłam, że będzie to trafiona pozycja. Ponadto, książka ma iście amerykański styl i niczym szczególnym się nie wyróżnia. Nie dodano do niej niczego, co oszołomi odbiorcę.
Konkludując- powieść uważam po prostu za słabą, ale nie jestem wyrocznią, zatem każdy może sięgnąć po książkę i samemu przekonać się, jak jest naprawdę.