QualityLandia
- Kategoria:
- fantasy, science fiction
- Cykl:
- QualityLandia (tom 1)
- Tytuł oryginału:
- QualityLand
- Wydawnictwo:
- NieZwykłe
- Data wydania:
- 2020-05-13
- Data 1. wyd. pol.:
- 2020-05-13
- Liczba stron:
- 362
- Czas czytania
- 6 godz. 2 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788381783071
- Tłumacz:
- Magdalena Kaczmarek
- Tagi:
- fikcja humor
- Inne
Poznajcie nowego George’a Orwella i jego QualityLandię!
Niesamowity niemiecki bestseller, który na całym świecie sprzedał się w ponad pięciuset tysiącach egzemplarzy!
Co, jeżeli idealny świat nie jest stworzony dla ciebie?
Witajcie w QualityLandii – najlepszym kraju na świecie. Tutaj specjalny system określi predyspozycje zawodowe każdego członka społeczności. Automatyczny serwis dobierania w pary wskaże odpowiednich partnerów, a nawet pomoże podczas rozstania z ukochanym lub ukochaną, jeżeli idealny kandydat nie okaże się wystarczająco idealny. Ponadto niezawodny algorytm największego sklepu wysyłkowego na świecie – TheShop – będzie dokładnie wiedział, czego potrzebujesz, i to jeszcze zanim o tym pomyślisz. Mało tego, dostarczy ten produkt pod twoje drzwi, nim złożysz zamówienie.
W QualityCity mieszka Piotr Bezrobotny, złomiarz zajmujący się utylizacją wszelkiego typu maszyn, które z jakiegoś powodu nie działają zgodnie z oczekiwaniami (jakiekolwiek naprawy w mieście są surowo zabronione). Piotr jednak nie wywiązuje się ze swoich obowiązków, w wyniku czego wiele urządzeń wiedzie w jego piwnicy nowe życie. Pewnego dnia Piotr niespodziewanie otrzymuje ze sklepu TheShop produkt, którego nie tylko nie zamawiał, ale który – jego zdaniem – jest mu całkowicie zbędny. Decyduje się go zwrócić, chociaż tym samym podejmuje ogromne ryzyko. Jeżeli bowiem to zrobi, udowodni, że idealny algorytm wcale nie jest doskonały – a to może podkopać fundament, na którym opiera się idea QualityLandii.
Ta opowieść to przerażające i zdecydowanie zbyt zabawne spojrzenie na naszą przyszłość, do której definitywnie za szybko zmierzamy. Szybciej, niż mamy odwagę przyznać.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Strzeżmy się utopii
Oto QualityLandia, supernowoczesny kraj, gdzie komputerowe algorytmy dostosowują każdy aspekt życia do naszych oczekiwań. Tu potrzeby obywatela są zaspokajane, zanim jeszcze sam zda sobie z nich sprawę, a komputery mogą pomóc we wszystkim: od zawiązania sznurowadeł, przez wybór restauracji, aż po dobór przyjaciół i partnerów życiowych. W takim państwie obywatele po prostu muszą być zadowoleni! No właśnie, problem w tym, że „muszą”…
Piotr Bezrobotny zajmuje się utylizacją wadliwych maszyn w skupie złomu. Jego życie również wydaje się idealnie zorganizowane, przynajmniej na poziomie jego aktualnego „levelu”. Do dnia, kiedy otrzymuje przesyłkę, z której po raz pierwszy wcale nie jest zadowolony. Ten pozornie błahy fakt sprawia, że Piotr rozpoczyna batalię o prawo do kształtowania własnej tożsamości.
W „QualityLandii” niemiecki pisarz i komik Marc-Uwe Kling łączy science fiction z krytyką społeczeństwa i dużą dawką humoru. Okazuje się, że to doskonałe połączenie, na miarę nie tylko wspomnianego na okładce Orwella, ale też Vonneguta, Asimova i Douglasa Adamsa. QualityLandia to świat, do jakiego stopniowo zmierzamy: świat uzależnienia niemal każdego aspektu życia od sieci, świat konsumpcjonizmu i życia w szklanej bańce własnych opinii. Ludzie nie są tu już podzieleni na klasy, ale na levele i wzajemnie podsycają swoje uprzedzenia. Choć Kling pokazuje ten nowy NAJ-wspanialszy świat w sposób humorystyczny, to nie sposób nie dostrzec tu też wyraźnej krytyki oraz przestrogi. „QualityLandia” jest wprawdzie zabawna, ale w miarę lektury staje się też coraz bardziej niepokojąca, kiedy dostrzegamy, jak wiele z naszego życia odbija się w jej krzywym zwierciadle.
Akcja powieści skupia się na wątku Piotra Bezrobotnego oraz na pierwszej w historii kampanii prezydenckiej prowadzonej przez androida. Kolejne rozdziały przeplatają się z fragmentami przewodnika po QualityLandii oraz z internetowymi newsami i komentarzami do nich – pozwala to lepiej nakreślić obraz społeczeństwa i realiów życia. Dzięki temu sama akcja może się skupić na dialogach i relacjach między bohaterami. Dialogi zdecydowanie tu przeważają, co sprawia, że styl pozostaje lekki, nawet kiedy porusza kwestie związane z cybernetyką, imigracją, socjologią i polityką. Pod humorystyczną powłoczką toczą się naprawdę ważne dyskusje, pokazujące, dokąd może zmierzać nasz świat.
Kilka uwag na temat tłumaczenia: nazwiska obywateli QualityLandii są znaczące, jako że pochodzą od zawodu ojca lub matki, dlatego ich tłumaczenie jest uzasadnione. Nieco dziwi za to tłumaczenie czy też spolszczanie imion bohaterów. Co więcej, zastępowanie niemieckich nazwisk ich polskimi odpowiednikami prowadzi do dużego zgrzytu już na pierwszych stronach powieści: narrator wyjaśnia, że kraj zdecydował się na zmianę nazwy, bo poprzednia źle się kojarzyła, jako że „w przeszłości wojsko tego kraju, powiedzmy, trochę przeszarżowało”. W książce niemieckiego autora wydaje się to oczywistą aluzją. Tymczasem już na kolejnej stronie pada wyjaśnienie, że dawne typowe nazwiska zostały zmienione na te pochodzące od nazw zawodów, bo „kraj pełen Kowalskich, Krawczyków i Bednarków nie stanowił mokrego snu inwestora high-tech”. Nawet bez sięgania po oryginał można się domyślić, że nie padały w nim polskie nazwiska, które w połączeniu z informacją z poprzedniej strony okazują się dość dezorientujące. Mimo wszystko, poza dyskusyjną decyzją o spolszczaniu imion i nazwisk, tłumaczeniu nie można nic więcej zarzucić.
„QualityLandia” to doskonała satyra na współczesny świat, czy raczej na świat, do jakiego zmierzamy: konsumpcjonistyczny, rozkochany w technologiach upraszczających życie i uzależniony od internetowych newsów. Lekka forma i humorystyczny ton sprawia, że książka jest bardziej przystępna, ale z pewnością nie odbiera głębi jej przesłaniu. To skłaniająca do myślenia powieść, godna polecenia nie tylko fanom Orwella.
Agnieszka Kruk
Oceny
Książka na półkach
- 474
- 311
- 52
- 21
- 14
- 11
- 9
- 9
- 8
- 7
OPINIE i DYSKUSJE
Irytowała mnie i przerażała ta książka. Ciekawiła i nużyła. Taka bez konkretnie jednoznacznego uczucia na koniec była. Nie chce mi się o tym gadać.
Irytowała mnie i przerażała ta książka. Ciekawiła i nużyła. Taka bez konkretnie jednoznacznego uczucia na koniec była. Nie chce mi się o tym gadać.
Pokaż mimo toNie mam FB i TikToka.
Nie komentuję rzeczywistości na Twitterze.
Nie relacjonuję swojego życia na Insta.
Nie płacę blikiem, telefonem, zegarkiem lub okiem.
Nie znoszę aplikacji, choć niektóre muszę przyznać są potrzebne i ich używam.
Nie potrzebna mi informacja w ile minut przeczytam dany artykuł. Widząc takie info wiem od razu, że go nie przeczytam.
Potrafię znaleźć drogę gdy nie ma zasięgu i nawigacja nie działa.
Nie jaram się ChatGPT...
Czytam też książki... te papierowe również...
A mimo to zajebiście podobała mi się ta wizja świata przyszłości, mokry sen obecnego pokolenia, które wszystko zamknęłoby w telefonie. A wraz z nim zamknęło się w czterech ścianach wirtualnej rzeczywistości. Albo jeszcze lepiej wszczepiło w formie czipa w czaszkę, żeby ograniczyć ilość procesów myślowych. Sklasyfikowało wszystko i przyznało gwiazdki, żywiło się like'ami i ilością wyświetleń.
Opisane w książce KaralUCHY z miejsca stałyby się hitem, (swoją drogą ciekawe kiedy coś takiego się pojawi na rynku).
Wizja przerażająca, a jednocześnie ironiczna, przerysowana, kiczowata i przez to zabawna. Dodatkowo przedstawiona w nietuzinkowej formie.
Nie mam FB i TikToka.
więcej Pokaż mimo toNie komentuję rzeczywistości na Twitterze.
Nie relacjonuję swojego życia na Insta.
Nie płacę blikiem, telefonem, zegarkiem lub okiem.
Nie znoszę aplikacji, choć niektóre muszę przyznać są potrzebne i ich używam.
Nie potrzebna mi informacja w ile minut przeczytam dany artykuł. Widząc takie info wiem od razu, że go nie przeczytam.
Potrafię znaleźć drogę...
Przepełniona wisielczym czarnym humorem dystopijna wizja Niemiec (po "rebrandingu") wcale nieodległej przyszłości. Kiedy absolutnie każda dziedzina życia i wszelkie aspekty funkcjonowania społeczeństwa zostaną zdigitalizowane, zoptymalizowane, znormalizowane, skategoryzowane i nieustająco przepuszczane przez algorytmy marketingowe. Ma to zagwarantować najsprawniejsze, optymalne funkcjonowanie machiny społecznej i idealne zaspokojenie wszelkich potrzeb. W szczególności takich, które konsumentowi trzeba dopiero wytworzyć, uświadomić i... wmusić. W świecie jutra, gdy maszyny stają się coraz inteligentniejsze i... neurotyczne a ludzie coraz głupsi i przewidywalni.
Pomysł - interpolacja zauważalnych obecnie trendów ad absurdum, oraz konstrukcja - wątki fabularne naprzemiennie krążące wokół kilku postaci, okraszone przerywnikami z futurystycznych newsów, reklam i social-mediowych komentarzy, natychmiast kojarzą się z powieścią Wszyscy na Zanzibarze Johna Brunnera z 1968 roku. Jednak tamto, tak sobie trafione *proroctwo* przyszłości (która jest już naszą przeszłością - 2010) było - przynajmniej dla mnie - płytkie, banalne i nudne nie do przebrnięcia.
A Kling ma nad Brunnerem (no same niemieckie nazwiska!) istotną przewagę. Po pierwsze, jego wizja, wciąż kryjąc się w *przyszłości*, pozostaje niesfalsyfikowana. Po drugie, jest autentycznie przenikliwa i inteligentna. To czarny humor najlepszej jakości. Do tej pory jakoś nie miałem okazji go spotkać w niemieckiej literaturze czy filmie. Nigdy nie mów nigdy...
W miarę czytania przelotne skojarzenia z 1984 Orwella (czy to widz ogląda telewizję, czy telewizor - widza?) lub Brazil Gilliama (czy można poprawić błędy totalnie omnipotentnego, *nieomylnego* systemu?) zmieniają się w coraz wyraźniejsze porównania z... Lemem u szczytu przenikliwie-sarkastycznej formy - jak z Podróży dwudziestej pierwszej czy Kongresu futurologicznego. Nie do wiary.
W groteskowej *krucjacie* Piotra Bezrobotnego o zwrot wibratora w kształcie różowego delfinka zaszyte są naprawdę wnikliwe, mądre i przerażająco aktualne rozważania: O kryzysie demokracji, końcu prywatności, pogłębianiu nierówności, wszechwładzy monopolistycznych korporacji, zatrzaskiwaniu ludzi w bańkach informacyjnych amplifikujących ich najgorsze cechy i "swobodzie wyboru" coraz częściej sprowadzanej do jedynego przycisku "OK".
Wszystko to już teraz widzimy wokoło. Doprowadzone przez Klinga do (całkiem logicznego) ekstremum i utopione w czarno-humorystycznej grotesce, wywołuje śmiech przez łzy. Przerażenia...
Dzieło wieńczy wspaniale przewrotny epilog. To było naprawdę dobre! Kvalitné! A niemieckie...
Aha - Kling chyba nie przepada za Jennifer Aniston i jej filmami. A może wprost przeciwnie..?
Przepełniona wisielczym czarnym humorem dystopijna wizja Niemiec (po "rebrandingu") wcale nieodległej przyszłości. Kiedy absolutnie każda dziedzina życia i wszelkie aspekty funkcjonowania społeczeństwa zostaną zdigitalizowane, zoptymalizowane, znormalizowane, skategoryzowane i nieustająco przepuszczane przez algorytmy marketingowe. Ma to zagwarantować najsprawniejsze,...
więcej Pokaż mimo toNie należy ufać stereotypom. Jak się okazuje Niemcy potrafią napisać bardzo dobrą powieść science-fiction z duża dawką humoru, do tego jeszcze nie tylko właściwego tej kulturze dosadnego, ale i ironicznego.
Książka toczy się oczywiście w w przyszłości, gdzie PR-owym, obrzydliwym korposlangiem mówią nie tylko korposzczury, ale w ogóle wszyscy, szczególnie w przestrzeni publicznej.
Rozbuchany konsumpcjonizm dominuje wszędzie, kontrolując za pośrednictwem sieci nasze życie. Partnerów życiowych poznaje się za pośrednictwem programów i aplikacji (coś jak Tinder ;-)) , które rzekomo znają nas lepiej. Tradycyjne metody, zwane analogowymi, odchodzą do lamusa i są wyśmiewane. Tak jak zabronione są naprawy sprzętu, tak cyfrowi doradcy zalecają zmianę partnera, zamiast uzdrowienia związki. Bo to gwarantuje obrót.
Jedynym kryterium oceny człowieka jest kariera,która pozwala mu wskoczyć na wyższy level (nawiązania do dawnej niemieckiej i austro-węgierskiej tabeli rang ale i widoczne podobieństwo do „Limes inferior” Zajdla). Zupełnie jak dziś cały rozwój techniki dotyczy wyłącznie wspomagania sprzedaży, od której trudno się jest opędzić normalnym ludziom. Tylko temu służy też sztuczna inteligencja, wykorzystywana w celu zwiększenia przychodów wielkich koncernów. Dobro tychże nie pozwala na podejmowanie przeciwko nim kroków prawnych (tak niektórzy chcieliby i u nas w stosunku do spółek Skarbu Państwa). Oczywiście szefowie tych koncernów, z racji swojego „levelu” są równiejsi, jak to i dziś jest na świecie. Widzowie kochają prymitywne programy, obowiązkowe ociekające seksem, a reszta rozrywki jest równie niewyszukana i tworzona wręcz mechanicznie. Prawie każdą aktywność ludzką, nawet polityczną, można już zastąpić urządzeniem – tradycyjnym, acz obdarzonym ową sztuczną inteligencją lub androidem, niekiedy sympatyczniejszym od człowieka.
Autor przedstawia wszystko w formie złośliwej satyry, trafnej i dającej do myślenia.
Ale system ma tez kontestatorów. Z jego punktu widzenia wywodzących się spośród bezużytecznych, czyli nie pnących się w korpohierarchii. Czasami odnoszą sukcesy w sieci, ale przeciwdziałają im tam korpotrolle, czyli coś znane i dziś.
Mamy tez atrakcyjna fabułę, która stworzył błąd systemu i małe różowe urządzenia. A także napięcie i kulminację i … epilog. Nota bene wcale nie zwiastujący dalszego ciągu.
No i Marc-Uwe Kling przewidział rosyjska propagandę lub też dostarczył jej pomysł na nazwanie wojny „operacją specjalną”.
Świetna satyra na współczesny konsumpcjonizm, kult produktywności i wyniku finansowego, wielkich koncernów, prymitywnej popkultury, klikalności i oglądalności oraz to wszystko, co stanowi szkodliwy odpad dzisiejszych czasów. Warto przeczytać, pomyśleć i jeśli już to konieczne – klikać i włączać urządzenia rzadziej, ale za to z sensem.
Przeczytane w ramach wyzwania styczniowego – pierwsza książka z cyklu wydawniczego (drugiej części póki co na polski nie przetłumaczono).
Nie należy ufać stereotypom. Jak się okazuje Niemcy potrafią napisać bardzo dobrą powieść science-fiction z duża dawką humoru, do tego jeszcze nie tylko właściwego tej kulturze dosadnego, ale i ironicznego.
więcej Pokaż mimo toKsiążka toczy się oczywiście w w przyszłości, gdzie PR-owym, obrzydliwym korposlangiem mówią nie tylko korposzczury, ale w ogóle wszyscy, szczególnie w przestrzeni...
Marc-Uwe Kling prezentuje swoją dystopijną wizję przyszłości, w której światem zawładnęły maszyny i wszechobecne algorytmy decydujące o tym, co jest dla ciebie dobre, a raczej - najlepsze. Zjawiska, niektóre już obecne w dzisiejszym świecie, w Qualitylandii nabrały rozmiarów hiperbolicznych. Wszechobecny koncumpcjonizm, propaganda i ogłupione społeczeństwo to tylko wierzchołek góry lodowej. Historia Piotra Bezrobotnego przeplatana jest krótkimi informacjami o Qualitylandii - od obowiązującej waluty po przewodnik turystyczny. Osobiście uwielbiam takie dodatki dopełniające całość i nadające jej realności, zwłaszcza w książkach ukazujących alternatywne światy. Kling cechuje się błyskotliwym poczuciem humoru, jednak pod płaszczykiem zabawnej historii maluje się gorzki obraz nieszczęśliwego społeczeństwa i świata dążącego do samozagłady. Jestem bardziej niż pewna, że sięgnę po drugą część.
Marc-Uwe Kling prezentuje swoją dystopijną wizję przyszłości, w której światem zawładnęły maszyny i wszechobecne algorytmy decydujące o tym, co jest dla ciebie dobre, a raczej - najlepsze. Zjawiska, niektóre już obecne w dzisiejszym świecie, w Qualitylandii nabrały rozmiarów hiperbolicznych. Wszechobecny koncumpcjonizm, propaganda i ogłupione społeczeństwo to tylko...
więcej Pokaż mimo toBrak mi słów, a książka jest warta polecenia 😱
Historia Piotra Bezrobotnego, który nie może odnaleźć się w świecie, w którym program wie lepiej czego on chce. A gdy czuję że nie chce, to system i tak z dużą upartością będzie mu to pchał.
Brak mi słów do tego aby książkę dobrze polecić. Niektórzy mówią że to nowy Orwell, nie wiem czy nowy czy dzisiejszy. Ale trochę to przeraża, trochę to filmowe, a trochę już się dzieję w obecnej rzeczywistości.
Bardzo polecam, najbardziej tym co tak łapczywie sprzedają prywatność na poczet wygody 🤔
Brak mi słów, a książka jest warta polecenia 😱
więcej Pokaż mimo toHistoria Piotra Bezrobotnego, który nie może odnaleźć się w świecie, w którym program wie lepiej czego on chce. A gdy czuję że nie chce, to system i tak z dużą upartością będzie mu to pchał.
Brak mi słów do tego aby książkę dobrze polecić. Niektórzy mówią że to nowy Orwell, nie wiem czy nowy czy dzisiejszy. Ale trochę to...
Świetna zabawa, przemycająca pod płaszczykiem humorystycznej przypowiastki sporą dozę dających dużo do przemyślenia zagadnień. Chodzi o kierunek, w którym podąża rozwój (Czy aby na pewno rozwój? Może raczej degeneracja?) społeczeństw oraz o takowego możliwe efekty we wcale nie tak dalekiej przyszłości.
Książkę czyta się bardzo szybko, autorowi udało się stworzyć godną uwagi satyryczną powieść science fiction bliskiego zasięgu. Marc-Uwe Kling zaprzecza w „QualityLandii” stereotypowi, jakoby to Niemcy nie mieli humoru. Moim faworytem został Mickey, uszkodzony ciężki robot bojowy, cierpiący na PTSD. Jego „kapuuuut!” za każdym razem przypominało mi „I am Groot!” ze „Strażników Galaktyki”.
Świetna zabawa, przemycająca pod płaszczykiem humorystycznej przypowiastki sporą dozę dających dużo do przemyślenia zagadnień. Chodzi o kierunek, w którym podąża rozwój (Czy aby na pewno rozwój? Może raczej degeneracja?) społeczeństw oraz o takowego możliwe efekty we wcale nie tak dalekiej przyszłości.
więcej Pokaż mimo toKsiążkę czyta się bardzo szybko, autorowi udało się stworzyć godną...
Dobrze napisana książka, przyjemny język, lekka do czytania. Fabuła nie była specjalnie wciągająca, ale w moim odczuciu bardziej chodziło tu o przekaz jak może kiedyś wyglądać świat.
Dobrze napisana książka, przyjemny język, lekka do czytania. Fabuła nie była specjalnie wciągająca, ale w moim odczuciu bardziej chodziło tu o przekaz jak może kiedyś wyglądać świat.
Pokaż mimo toCiekawa książka. W śmieszny sposób przedstawia to co napisane jest o obecnym świecie w książkach Snowden, chiny 5.0, the big four. Trochę za bardzo żartobliwie i za mało wnikliwie i ideowo, ale szybko się czytało.
Ciekawa książka. W śmieszny sposób przedstawia to co napisane jest o obecnym świecie w książkach Snowden, chiny 5.0, the big four. Trochę za bardzo żartobliwie i za mało wnikliwie i ideowo, ale szybko się czytało.
Pokaż mimo toDystopijne opowieści najczęściej podążają według typowego schematu - w świecie przyszłości coraz więcej kontroli nad człowiekiem sprawują maszyny, aż wreszcie pewnego dnia jeden z nas postanawia postawić się systemowi, z czasem odkrywając, że istnieje jakieś podziemie, które ma podobne cele. Czy dyktatura, która jest niewidoczna, nadal jest dyktaturą? Czy jest w ogóle sens i możliwość walki z algorytmami? Czy kapitalizm zostanie wyparty przez dataizm (kult danych)? W powieści Marca-Uwe Klinga jest sporo humoru, trochę sztampy, ale i trochę ciekawostek na temat naszej ludzkiej kultury oraz filozofii. Czyta się całkiem przyjemnie, a i jest szansa, że wpadnie do głowy jakaś refleksja pokrewna zadanym przeze mnie wcześniej pytaniom. Reklamowanie autora jako nowego Orwella może jest nieco na wyrost, ale przynajmniej wiadomo, z jaką lekturą będziemy mieć do czynienia.
Dystopijne opowieści najczęściej podążają według typowego schematu - w świecie przyszłości coraz więcej kontroli nad człowiekiem sprawują maszyny, aż wreszcie pewnego dnia jeden z nas postanawia postawić się systemowi, z czasem odkrywając, że istnieje jakieś podziemie, które ma podobne cele. Czy dyktatura, która jest niewidoczna, nadal jest dyktaturą? Czy jest w ogóle sens...
więcej Pokaż mimo to