-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński2
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać311
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
Biblioteczka
Do "Perfekcjonisty" przymierzałam się odkąd przeczytałam drugi tom cyklu - "Dobrzy ludzie muszą umrzeć". Ta druga spodobała mi się niemal od razu. Wciągająca zbrodnia, efektywne sprowadzanie czytelnika na złą drogę oraz wyraźne postaci główne (nie tylko sam Luc Callanach). Promocja na ebooki skusiła mnie do zakupienia pierwszego tomu.
Jeszcze w 2. tomie było widać, że inspektor Luc nie zadomowił się w Edynburgu po przeprowadzce z Francji. Natomiast w "Perfekcjoniście" mamy wyjaśnione szerzej czemu znalazł się w Szkocji i jakie uczucia w nim to wywołuje. Nie jest to przesadzone, za co Helen Fields należy się ogromny plus, a z drugiej strony to bardzo ciekawe od strony psychologicznej - przeprowadzka i brak akceptacji w nowym miejscu. Zwłaszcza na dość wysokim stanowisku w policji.
"Perfekcjonista" daje czytelnikowi niezapomniane wrażenia, często bardzo drastyczne. Przyznam, że dawno mnie żaden kryminał tak nie zmroził, jak ten momentami. Dla tej książki to ogromny plus, bo powieści kryminalne znam od podszewki.
"Perfekcjonista" to wreszcie pod spodem kawał solidnej policyjnej pracy, która nie obywa się bez wpływów, polityki, znaczenia medialnych nagonek i skrupulatnych procedur. To ważne, bo wiele powieści omija te aspekty i odbiorcy wszystko się wydaje proste. Dla fanów lżejszych, obyczajowych kwestii również znajdzie się tu wiele dobrego. Dla amatorów psychologii - mamy perspektywę złoczyńcy oraz policji, więc jest w czym wybierać. Zdecydowanie polecam!
Do "Perfekcjonisty" przymierzałam się odkąd przeczytałam drugi tom cyklu - "Dobrzy ludzie muszą umrzeć". Ta druga spodobała mi się niemal od razu. Wciągająca zbrodnia, efektywne sprowadzanie czytelnika na złą drogę oraz wyraźne postaci główne (nie tylko sam Luc Callanach). Promocja na ebooki skusiła mnie do zakupienia pierwszego tomu.
Jeszcze w 2. tomie było widać, że...
Artur Urbanowicz przerazi czytelnika znakomitymi opisami, które rozbudzają wyobraźnię do tego stopnia, że momentami chce się zamknąć książkę, aby to zło nie wyciekło. Muszę przyznać, że najbardziej boję się klaunów. Ale postaci chodzące po ścianach, ciemność, która nigdy nie jest pusta – te elementy potrafią skutecznie wystraszyć amatora horrorów. To kwestia czystej psychologii. Boimy się ciemności, bo dobrze w niej nie widzimy, więc nasz umysł dopowiada sobie rzeczy, których najczęściej w ogóle nie ma. Nagle słyszymy jakieś szelesty. Wydaje nam się, że widzimy czyjeś oczy w oddali, a latarnia, którą mijamy dziwnie miga. To naprawdę wystarczy, abyśmy zaczęli niemal biec do bezpiecznego miejsca. Tak samo jest w „Grzeszniku”. Momentami chcielibyśmy jak najszybciej dotrzeć do bezpiecznej strony, w której nie czają się żadne potwory.
Całość recenzji na zukoteka.blox.pl
Artur Urbanowicz przerazi czytelnika znakomitymi opisami, które rozbudzają wyobraźnię do tego stopnia, że momentami chce się zamknąć książkę, aby to zło nie wyciekło. Muszę przyznać, że najbardziej boję się klaunów. Ale postaci chodzące po ścianach, ciemność, która nigdy nie jest pusta – te elementy potrafią skutecznie wystraszyć amatora horrorów. To kwestia czystej...
więcej mniej Pokaż mimo to
Okartowo, niewielka wieś na Mazurach. Panuje tu powszechny analfabetyzm i wiara w zabobony. Wiara triumfuje nad nauką. Ta druga niemal zamiera – z braku warunków i ludzi, którzy mogliby ją przekazać. Świat, który znamy przestał istnieć. Bomby siejące spustoszenie i drony wypuszczające broń biologiczną skutecznie wyeliminowały większość ludzi. Brakuje mi tutaj jasnego określenia, czy dotyczyło to tylko Polski, czy w ogóle całego świata. Bez tego nie umiem umiejscowić sobie tej rzeczywistości tak, jakbym potrzebowała, aby czerpać większą przyjemność z lektury. Krótko mówiąc – świat jaki znacie nie istnieje. Duże skupiska ludzi przyciągały zabójcze drony, a prawdziwy przeciwnik nigdy tak naprawdę się nie ujawnił. Nie było przemarszu obcych wojsk i zajmowania terenów. Taka dziwnie niepotrzebna ta wojna. Wojna przyszłości? Ot tak, dla samej radości zabijania?
W Okartowie mieszka Koślawa, czarownica, która jednocześnie jest wyklęta i niezbędna. Wyklęta, bo przecież w czarodziejski sposób sprawia, że ich zdrowie się polepsza. Ma kozę, z której pomocą z pewnością odprawia rytuały piekielne. A niezbędna, bo bez niej życie stałoby się tragicznie nieznośne. Kto by mówił ludziom, że ręce należy myć, tak samo jak krowy przed dojeniem? Do kogo by można przyjść ze wstydliwym problemem, gdy swędzi to i owo?
Całość na zukoteka.blox.pl
Okartowo, niewielka wieś na Mazurach. Panuje tu powszechny analfabetyzm i wiara w zabobony. Wiara triumfuje nad nauką. Ta druga niemal zamiera – z braku warunków i ludzi, którzy mogliby ją przekazać. Świat, który znamy przestał istnieć. Bomby siejące spustoszenie i drony wypuszczające broń biologiczną skutecznie wyeliminowały większość ludzi. Brakuje mi tutaj jasnego...
więcej mniej Pokaż mimo to
Ponad rok musieliśmy czekać na kolejną dozę przygód Rudnickiego i Samarina. Powiem jedno: było warto! A teraz przejdę do tego, dlaczego. Po pierwsze - świat wykreowany przez Przechrztę jest tak realny, że czytając kolejne strony "Namiestnika" faktycznie znajdujemy się w okrytej wojną Warszawie, w której w dodatku czai się jeszcze zagrożenie ze strony istot magicznych. To nie jest książka o alchemii jako skutku ubocznym. Tutaj naprawdę dostajemy konkretne formuły alchemiczne, przygotowanie preparatów i rozwój gildii alchemików!
Po drugie, bohaterowie. Istnieje nikła szansa, że kogoś taki świat nie interesuje. Wtedy z pewnością zatraci się w bohaterach wykreowanych przez autora. Zarówno Olaf, jak i Samarin czy Anna są tak żywi, jak tylko żywi mogą być bohaterowie literaccy. Kibicujemy ich szczęściu, zabijamy w myślach ich wrogów i śmiejemy się z ich żartów. Adam Przechrzta w każdą postać włożył dużo serca i to widać. Wczuł się w pisane postaci, dopasował do nich tok myślenia i stylistykę ich wypowiedzi. Zupełnie inny jest Matuszkin, całkowicie odmienny Rudnicki. W tajemniczej Anastazji cały czas czuć chłód theokataratos mimo ludzkiej powłoki.
Całość recenzji na zukoteka.blox.pl
Ponad rok musieliśmy czekać na kolejną dozę przygód Rudnickiego i Samarina. Powiem jedno: było warto! A teraz przejdę do tego, dlaczego. Po pierwsze - świat wykreowany przez Przechrztę jest tak realny, że czytając kolejne strony "Namiestnika" faktycznie znajdujemy się w okrytej wojną Warszawie, w której w dodatku czai się jeszcze zagrożenie ze strony istot magicznych. To...
więcej mniej Pokaż mimo to
„Motyl i burza” to pierwsza część trylogii Waltera Luciusa. Oryginalny tytuł brzmi „De vlinder en de storm”, co zostało dość nieporadnie przetłumaczone u nas na motyla i burzę. Od samego początku ten tytuł wywoływał we mnie sprzeczne emocje. Zupełnie mi do niczego nie pasował. Ale jak pomyślicie, że to jednak motyl w burzy lub motyl pośród burzy, to wszystko nabiera sensu.
Co dla mnie było minusem tej książki? Wplątanie w to wszystko Walentina Ławrowa. Dopóki nie było o nim wzmianki, choć były sygnały o rosyjskich poszlakach, to fabularnie wszystko zapinało się naprawdę spójnie. A dodanie rosyjskiego oligarchy jakoś zupełnie mi tutaj nie pasuje. Owszem, Lucius napisał fabułę tak, aby to wszystko miało wspólny motyw i dzięki temu sens. Nie umniejsza to faktu, że czytając tę książkę miałam wrażenie dodania Ławrowa na siłę. „Motyl i burza” był i tak świetny bez tego motywu i mógł podążyć w zupełnie innym kierunku.
Nawiązanie do Stiega Larssona jest dość udane, aczkolwiek ciężko porównać typowo skandynawskie klimaty z przedstawionymi w „Motylu i burzy” holenderskimi wydarzeniami. Podobieństwa to niewątpliwie dobrze i wiarygodnie opisane śledztwo dziennikarskie i tajemniczość bohaterów. Celny chwyt marketingowy, bo fanów Stiega jest na świecie naprawdę wielu.
Całość recenzji na zukoteka.blox.pl
„Motyl i burza” to pierwsza część trylogii Waltera Luciusa. Oryginalny tytuł brzmi „De vlinder en de storm”, co zostało dość nieporadnie przetłumaczone u nas na motyla i burzę. Od samego początku ten tytuł wywoływał we mnie sprzeczne emocje. Zupełnie mi do niczego nie pasował. Ale jak pomyślicie, że to jednak motyl w burzy lub motyl pośród burzy, to wszystko nabiera...
więcej mniej Pokaż mimo to
Postać Mariána Holiny polubiłam od pierwszego wejrzenia już podczas lektury „Mężczyzny na dnie”. Spokojny, niemal melancholijny, ale jednak z przytupem, gdy sytuacja tego wymaga. Od czasów poprzedniej kryminalnej historii życie Mariana stało się uboższe o osobę Sabiny, ale bogatsze o nowe, astrologiczne doświadczenia. Teraz może diagnozować osoby związane ze śledztwem, na podstawie własnej wiedzy, wyniesionej z kursów astrologicznych.
Jako rodowity Słowak, od czasu do czasu wspomina rodzinne strony i można wyczuć nawet brzmiącą w tych słowach tęsknotę. Szybko jednak przychodzi opamiętanie, bo Praga jest już jego właściwym domem, nawet jeśli przeklina ciągle po słowacku.
Jego intuicja podpowiada mu właściwe kroki w śledztwie, ale potrafi też głucho milczeć i utykać w martwym (sic!) punkcie. Wtedy z odsieczą przychodzi jego partner – Diviš. A przynajmniej taką nadzieję i w tej sprawie miał Holina. Pech chciał, że jego uroczy szef pomyślał bardziej o swoim interesie niż Mariána. W „Roznegliżowanych” miejsce świetnie dopełniającego partnera zajmuje irytująca i hiperaktywna Šotolová. Jak przystało na dżentelmena, Marián znosi to ze stoickim spokojem. A może górę bierze jego empatia i ciekawość swoją nieznaną koleżanką?
Całość recenzji na zukoteka.blox.pl
Postać Mariána Holiny polubiłam od pierwszego wejrzenia już podczas lektury „Mężczyzny na dnie”. Spokojny, niemal melancholijny, ale jednak z przytupem, gdy sytuacja tego wymaga. Od czasów poprzedniej kryminalnej historii życie Mariana stało się uboższe o osobę Sabiny, ale bogatsze o nowe, astrologiczne doświadczenia. Teraz może diagnozować osoby związane ze śledztwem, na...
więcej mniej Pokaż mimo to
Naszych bohaterów spotykamy w mało sprzyjających okolicznościach. Tym tomem uderzamy w większe wydarzenia niż tylko załoga Wstążki Myrtona Grunwalda. Teraz to bohaterowie są tłem, istotnym oczywiście, dla galaktycznej intrygi, której konsekwencje będą trudne do zniesienia. Strumień staje się Synchronem, a mimo to nadal ludzka technologia nie umie dogonić Obcej i Maszynowej. Mamy za to ogromną zaletę: jesteśmy cynicznymi szelmami, gdy wymaga tego sytuacja.
Szczerze polecam każdemu amatorowi twardego science-fiction. Choć to space opera, to zakres fizycznych i astronomicznych terminów może odstraszyć tych, którzy wolą lekką lekturę. Z pewnością zachwyci czytelnika, który nie boi się wyzwań, uwielbia logiczną i wypracowaną do drobnego szczegółu wizję świata, który mógłby realnie istnieć.
Całość recenzji na zukoteka.blox.pl
Naszych bohaterów spotykamy w mało sprzyjających okolicznościach. Tym tomem uderzamy w większe wydarzenia niż tylko załoga Wstążki Myrtona Grunwalda. Teraz to bohaterowie są tłem, istotnym oczywiście, dla galaktycznej intrygi, której konsekwencje będą trudne do zniesienia. Strumień staje się Synchronem, a mimo to nadal ludzka technologia nie umie dogonić Obcej i Maszynowej....
więcej mniej Pokaż mimo to
W. E. B. Griffin to amerykański autor powieści sensacyjnych i wojennych. Jego wojenny cykl Braterstwo Broni okazał się światowym bestsellerem, do którego potem dołączyła, także wojenna, seria Korpus, a później stricte policyjna Odznaka honoru. "Mordercy" to ostatni przetłumaczony na polski tom z cyklu Odznaka honoru, traktującego, dla odmiany, o filadelfijskiej policji. Najnowsza seria Tajne Operacje jest wydawana przez wydawnictwo Rebis i jest osadzona w realiach Zimnej Wojny.
Dla czytającego istotnym jest fakt, że sam Griffin służył w wojsku i to dwukrotnie. Zna realia wojny i wojskowe zwyczaje oraz standardowe zachowania, co widać w jego książkach. Realizm w wojennych lekturach jest jedną z najistotniejszych rzeczy, która przyciąga czytelnika. Za takie książki biorą się bowiem zazwyczaj pasjonaci danego wycinku historycznego.
Całość na zukoteka.blox.pl
W. E. B. Griffin to amerykański autor powieści sensacyjnych i wojennych. Jego wojenny cykl Braterstwo Broni okazał się światowym bestsellerem, do którego potem dołączyła, także wojenna, seria Korpus, a później stricte policyjna Odznaka honoru. "Mordercy" to ostatni przetłumaczony na polski tom z cyklu Odznaka honoru, traktującego, dla odmiany, o filadelfijskiej policji....
więcej mniej Pokaż mimo to
„Kromka chleba” to zapiski rozmowy, która staje się drogą do przeszłości. Do czasów drugiej wojny światowej i obszarów, które w czasie jej trwania zajmowała Armia Czerwona. To w tych niespokojnych latach miała miejsce zsyłka na Syberię. Nie miało znaczenia to, czy zsyłane są osoby dorosłe, czy dzieci. Nie było litości. Jedni przeżywali, inni nie. Niektórym udało się wrócić, innym nie.
Każdy, komu los zesłanych na Syberię nie jest obcy, powinien wiedzieć co oznaczało wstąpienie Armii Czerwonej na ziemie naszego państwa. „Kromka chleba” jest emocjonalną podróżą do naszej historii, która miała wiele dramatycznych momentów. To także opowieść o tym, jak jedna chwila, jedna decyzja zmienia całe życie wielu pokoleń. Polecam obejrzenie filmu dokumentalnego, który jest dołączony do książki, jego emocjonalny ładunek z pewnością pozostanie długo w pamięci.
Całość recenzji na zukoteka.blox.pl
„Kromka chleba” to zapiski rozmowy, która staje się drogą do przeszłości. Do czasów drugiej wojny światowej i obszarów, które w czasie jej trwania zajmowała Armia Czerwona. To w tych niespokojnych latach miała miejsce zsyłka na Syberię. Nie miało znaczenia to, czy zsyłane są osoby dorosłe, czy dzieci. Nie było litości. Jedni przeżywali, inni nie. Niektórym udało się wrócić,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Poznajcie Audrey. To zwyczajna nastolatka, która lubi nosić okulary przeciwsłoneczne. Obecnie nie chodzi do szkoły, ogląda „How I met your mother” i wyjada starszemu bratu płatki śniadaniowe. Ma w sobie wiele ciepła i empatii dla mniejszego braciszka, który uparcie kreuje swoją rzeczywistość. Ma pogmatwanych rodziców, z których to tata jest tą racjonalną częścią. Mama jest podatna na newsy sprzedawane w „Daily Mail”, całkiem niegroźne, choć czasem kosztowne.
Poznajcie Audrey. To zwyczajna nastolatka, która nosi okulary przeciwsłoneczne, ponieważ boi się kontaktu wzrokowego. Nie chodzi do szkoły, bo nie jest w stanie wyjść z domu i nie może się ku temu przemóc. Regularnie chodzi na terapię, ale nie widać imponujących efektów. Clonazepanum jest jej drugim śniadaniem, żeby ataki paniki nie zdarzały się za często. Jej starszy brat jest uzależniony od gier komputerowych, a młodszy jeszcze nie rozumie różnicy między szachem a matem. Tata jest zafiksowany na pracy i nie ma dużo czasu dla rodziny, a mama zrezygnowała z pracy, aby pomóc Audrey.
Całość recenzji na zukoteka.blox.pl
Poznajcie Audrey. To zwyczajna nastolatka, która lubi nosić okulary przeciwsłoneczne. Obecnie nie chodzi do szkoły, ogląda „How I met your mother” i wyjada starszemu bratu płatki śniadaniowe. Ma w sobie wiele ciepła i empatii dla mniejszego braciszka, który uparcie kreuje swoją rzeczywistość. Ma pogmatwanych rodziców, z których to tata jest tą racjonalną częścią. Mama jest...
więcej mniej Pokaż mimo to
Kelsey Lane wiodła do tej pory stonowane życie seksualne! Aczkolwiek nie są jej obce korki analne tudzież wibratory uciskające punkt G. Po cichu marzyła pewnie o kimś, kto zdominuje ją w łóżku, ale niekoniecznie w życiu. Pech chciał, że dom jest z reguły mężczyzną szukającym sub uległej w wielu obszarach. Kelsey jest postacią irytującą, ale możliwą do usytuowania w rzeczywistości. Wiele kobiet szuka w życiu kompletnych przeciwności. Duża część udaje niezależne i silne, w rzeczywistości pragnąc przywiązania do łóżka z uległym "Tak, sir" na ustach. Niekoniecznie musimy też łączyć sferę seksualną i zawodową, a u Kelsey i Nathana wyszło to niestety siłą rzeczy - dlaczego? Zrozumiecie to czytając "Bossa" Sierry Cartwright.
Całość na zukoteka.blox.pl
Kelsey Lane wiodła do tej pory stonowane życie seksualne! Aczkolwiek nie są jej obce korki analne tudzież wibratory uciskające punkt G. Po cichu marzyła pewnie o kimś, kto zdominuje ją w łóżku, ale niekoniecznie w życiu. Pech chciał, że dom jest z reguły mężczyzną szukającym sub uległej w wielu obszarach. Kelsey jest postacią irytującą, ale możliwą do usytuowania w...
więcej mniej Pokaż mimo to
Sołdata i jego przyjaciół porzuciliśmy w pierwszym tomie w raczej nieprzyjaznych warunkach. Warunki osobowe zmniejszyły się o jedną osobę i jednocześnie przyrosły o jedną. Może Zona wie jak radzić sobie z żałobą? Inga, którą znamy już z pierwszego tomu, wraca, by podróżować u boku Sołdata. Tych dwoje łączy coś więcej niż chęć przetrwania, ale czy Zona ma w sobie empatię dla miłości?
Nasi przyjaciele wpadają w wir zdarzeń, które w co najmniej kilku przypadkach są spowodowane wyłącznie dziwnym zachowaniem Strefy. Anomalie, których nie sposób przebyć. Mutanty, których zabicie wiąże się z pozbyciem się większości drogocennej amunicji. A wreszcie także inni stalkerzy i bandyci, którzy chętnie przytulą artefakty zebrane w czasie twojej podróży.
Scena z dziwnymi odgłosami z radia rodem z przeszłości wywołała u mnie ciarki na plecach. Takie smaczki tylko dodają uroku całej Zonie, nie bez kozery stalkerów fascynuje jej mrok, niedostępność i ta niesamowita adrenalina przy każdorazowej chodce. Aczkolwiek na miejscu bohaterów pewnie szybciej bym stamtąd uciekała niż rzucała mutrami.
Całość na zukoteka.blox.pl
Sołdata i jego przyjaciół porzuciliśmy w pierwszym tomie w raczej nieprzyjaznych warunkach. Warunki osobowe zmniejszyły się o jedną osobę i jednocześnie przyrosły o jedną. Może Zona wie jak radzić sobie z żałobą? Inga, którą znamy już z pierwszego tomu, wraca, by podróżować u boku Sołdata. Tych dwoje łączy coś więcej niż chęć przetrwania, ale czy Zona ma w sobie empatię dla...
więcej mniej Pokaż mimo to
Prowadzenie badań nad uczuciami nie jest proste. Miliony skanów mózgu milionów osób. Wytrwałe analizy, czemu tak wyglądają w określonych sytuacjach, a czemu różnią się w innych. To wszystko zajmuje dużo czasu, ale
jest niesamowicie pasjonujące. Prawie tak, jak neurobiologia sama w sobie. Przynajmniej raz w życiu zadajemy sobie pytanie: czy ja naprawdę kocham? Potem lawinowo następują inne refleksje. Dlaczego akurat tę osobę? A może kocham ją mniej niż poprzednią? Czy jak mówię "kocham Cię" po 20. latach to nadal mówię prawdę? Takie książki jak "Anatomia miłości" wiele nam wyjaśniają w aspekcie biologicznego pojmowania naszych emocji, za co ogromny plus!
Całość recenzji na zukoteka.blox.pl
Prowadzenie badań nad uczuciami nie jest proste. Miliony skanów mózgu milionów osób. Wytrwałe analizy, czemu tak wyglądają w określonych sytuacjach, a czemu różnią się w innych. To wszystko zajmuje dużo czasu, ale
jest niesamowicie pasjonujące. Prawie tak, jak neurobiologia sama w sobie. Przynajmniej raz w życiu zadajemy sobie pytanie: czy ja naprawdę kocham? Potem...
Ludzka kolonia we wszechświecie, na planecie bardzo podobnej do Ziemi. Inspekcja i adaptacja. Nowa roślinność, ogromna przyjemność z poznawania całego ekosystemu. Intrygujące zwierzęta, którym próbujemy przypisać ziemskie nazwy. Nikt się nie spodziewał, że w tej idylli, w kosmosie, napotkamy Obcych! Szaleństwo!
Całość recenzji na zukoteka.blox.pl
Ludzka kolonia we wszechświecie, na planecie bardzo podobnej do Ziemi. Inspekcja i adaptacja. Nowa roślinność, ogromna przyjemność z poznawania całego ekosystemu. Intrygujące zwierzęta, którym próbujemy przypisać ziemskie nazwy. Nikt się nie spodziewał, że w tej idylli, w kosmosie, napotkamy Obcych! Szaleństwo!
Całość recenzji na zukoteka.blox.pl
Tom pierwszy miał w tle tajemnicę rodzinną, której rozwikłanie znajdujemy dopiero w drugiej części. To ona zagłębia czytelnika w opowieść o mrocznej stronie Jodłowa. To w niej z retrospektywy poznajemy lepiej życie poprzedniej żony Andrzeja. Ten aspekt kładzie cień na relacjach, otwiera oczy niektórych bohaterów oraz boleśnie uświadamia odbiorcę, że niektóre tajemnice lepiej by pozostały nieodgadnione. Podczas lektury często miałam ochotę krzyknąć "Zostaw to w spokoju!". Stopniowo bowiem widzimy, że ten sekret nie wróci życia zmarłej siostry, a tylko pogorszy sprawę tych, którzy pozostali na tym łez padole.
Całość recenzji na zukoteka.blox.pl
Tom pierwszy miał w tle tajemnicę rodzinną, której rozwikłanie znajdujemy dopiero w drugiej części. To ona zagłębia czytelnika w opowieść o mrocznej stronie Jodłowa. To w niej z retrospektywy poznajemy lepiej życie poprzedniej żony Andrzeja. Ten aspekt kładzie cień na relacjach, otwiera oczy niektórych bohaterów oraz boleśnie uświadamia odbiorcę, że niektóre tajemnice...
więcej mniej Pokaż mimo to
Pierwszy tom wprowadza nas do historii rodziny Więckowskich, w której najwięcej ma do powiedzenia głowa rodu - mecenas Więckowski. To on decyduje co robią jego córki, za kogo wyjdą za mąż i jak powinny dbać o swoich mężów. Nihil novi sub sole. Pech chciał, że mimo świetnie prosperującej kancelarii i posiadania pięknej ziemi, nie ma on męskiego potomka, który mógłby to wszystko kontynuować. Wychowanie córek nie jest dla niego tak wielką przyjemnością, jaką byłoby przygotowanie do świetlanej przyszłości młodego mężczyzny. Jak przystało na rozgoryczonego faktem mężczyznę, nie umie on okazać swoim córkom żadnego wsparcia, a o cieple domowego ogniska muszą zapomnieć. Ich matka jest bowiem idealną żoną swojego męża i nie kwestionuje jego metod wychowawczych.
Całość recenzji na zukoteka.blox.pl
Pierwszy tom wprowadza nas do historii rodziny Więckowskich, w której najwięcej ma do powiedzenia głowa rodu - mecenas Więckowski. To on decyduje co robią jego córki, za kogo wyjdą za mąż i jak powinny dbać o swoich mężów. Nihil novi sub sole. Pech chciał, że mimo świetnie prosperującej kancelarii i posiadania pięknej ziemi, nie ma on męskiego potomka, który mógłby to...
więcej mniej Pokaż mimo to
Seria „Dziennik cwaniaczka” narodziła się w głowie Jeffa Kinneya już w 1998 roku! Dopiero po sześciu latach zaczęła się ukazywać w formie internetowej na stronie Funbrain.com. Dziś jest na tyle sławna, że ma ponad 180 milionów kopii na całym świecie. Już trzy filmy zostały nakręcone na podstawie jego książek, a czwarty będzie miał swoją ekranizację w maju tego roku.
Odsetek zabawnych i jednocześnie edukacyjnych książek dla dzieci jest naprawdę ostatnimi czasy dość wysoki. I absolutnie nie jest tak, że każda jest taka sama i nudzą się po pierwszym egzemplarzu. Niemniej jednak piętra w wyjątkowym domku na drzewie Andy'ego Griffithsa polecam bardziej dla dzieci, które lubią dać się ponieść wyobraźni i uwielbiają niestworzone historie. Świat Andy'ego i Terry'ego to zdecydowanie więcej fantastyki ich umysłów niż standardowej rzeczywistości.
Natomiast Cwaniaczek może i wymyśla najdziwniejsze koncepty, ale one mają w pełni miejsce w życiu codziennym i takie też mają konsekwencje. Zatem jeśli szukacie czegoś, co w bezpośredni sposób będzie miało przełożenie na myślenie i czyny dzieci, to Greg Heffley i jego cwaniakowanie będzie lepszym wyborem. Bardzo podobna w swej koncepcji jest Zuźka i jej detektywistyczne problemy w polskich książkach dla dzieci Doroty Suwalskiej.
Całość recenzji na zukoteka.blox.pl
Seria „Dziennik cwaniaczka” narodziła się w głowie Jeffa Kinneya już w 1998 roku! Dopiero po sześciu latach zaczęła się ukazywać w formie internetowej na stronie Funbrain.com. Dziś jest na tyle sławna, że ma ponad 180 milionów kopii na całym świecie. Już trzy filmy zostały nakręcone na podstawie jego książek, a czwarty będzie miał swoją ekranizację w maju tego...
więcej mniej Pokaż mimo to
Zaczyna się dramatycznie. Adrianna uwielbia sport i poznajemy ją na torze gokartowym w zaciętym wyścigu o najlepszy czas. Pech chciał, że po drodze spotkała Czarnego Kota, który patrzył tylko i wyłącznie na nią. Dodatkowym problemem było to, że siedział dokładnie na jej drodze, choć chwilę wcześniej z pewnością nic tam nie było. Koziołkowanie, zderzenie z bandą i nieuniknione tego konsekwencje to cała droga, którą musi przejść Adrianna i jej ciało. Żeby było jeszcze zabawniej, umysł Adrianny wędruje do alternatywnej rzeczywistości Krakowa, gdzie jej przewodnikiem jest czarny jak smoła Chowaniec, a ona poznaje Panią Klątwę.
Ahsan Ridha Hassan stworzył taką nową wizję Alicji w Krainie Czarów, gdzie Chowaniec jest swoistym połączeniem królika-przewodnika z kotem, którego sarkazm i nikczemność wyrażają się w ostentacyjnym uśmiechu. Różnica polega na tym, że Alicja zawsze była Alicją, natomiast w "Trupojadzie i dziewczynie" nie jest do końca zastosowana taka technika. Nie zdradzę czemu, bo ujawniłabym za dużo fabuły.
Całość na http://zukoteka.blox.pl/2017/03/Gadajace-zwierzeta-i-stwory-rodem-z-najgorszych.html
Zaczyna się dramatycznie. Adrianna uwielbia sport i poznajemy ją na torze gokartowym w zaciętym wyścigu o najlepszy czas. Pech chciał, że po drodze spotkała Czarnego Kota, który patrzył tylko i wyłącznie na nią. Dodatkowym problemem było to, że siedział dokładnie na jej drodze, choć chwilę wcześniej z pewnością nic tam nie było. Koziołkowanie, zderzenie z bandą i...
więcej mniej Pokaż mimo to
"Ostatni bierze wszystko" to spójna historia świata, która jednak mieści w sobie trzy mniejsze kawałki z różnymi bohaterami w rolach głównych. I nie, nie jest to wcale nielogiczne, a raczej jest to celowy przeskok czasowy, aby nie zanudzić czytelnika. Najdłuższa część "Długi sprint" spokojnie mogłaby być bardziej rozbudowana, do wymiarów osobnej powieści. Niemniej czasem po prostu nie warto brnąć w długość, lecz jakość.
"Długi sprint" to przede wszystkim historia Tekuarda i jego prób przeżycia wolnych łowów i zdecydowanie główna warstwa fabularna, która spaja wszystkie trzy części. Tutaj poznajemy historię rodziny wielkiego czarodzieja. Dowiadujemy się wielu istotnych faktów metodą dedukcji bardziej niż magii. Samo miasto, Vegasz, mogłoby być lepiej opisane. Póki co nadal funkcjonuje w mojej głowie jako labirynt, z którego ciężko się wydostać. Generujące w dodatku zadziwiającą ilość trupów każdej nocy.
"Pokłosie" jest kontynuacją "Długiego sprintu" mającą miejsce jakiś czas później. Najkrótsza część, w której autor skondensował wizję świata po koronacji nowego władcy Vegasz. To w tym opowiadaniu możemy zobaczyć, jakie konsekwencje miały wybory wielkiego czarodzieja i jaki to miało wpływ na mieszkańców Kontynentu. Ogromny plus za przedstawienie ożywieńców i podszycie tego krótkiego fragmentu zgrabną intrygą.
"Ostatni bierze wszystko" to historia, w której dla mnie ten ostatni był znany od samego początku, ale może dlatego, że już trochę znam twórczość Miroslava Zambocha i jakoś intuicyjnie podeszłam do tematu. Nie jest to bowiem tak oczywiste, kto w tej części będzie tym, który zgarnie wolność. A historia zaczyna się oczywiście od...tortur.
Całość recenzji na http://zukoteka.blox.pl/2017/03/NOWOSC-Swiat-Koniasza-i-Bakylego-od-podstaw-czyli.html
"Ostatni bierze wszystko" to spójna historia świata, która jednak mieści w sobie trzy mniejsze kawałki z różnymi bohaterami w rolach głównych. I nie, nie jest to wcale nielogiczne, a raczej jest to celowy przeskok czasowy, aby nie zanudzić czytelnika. Najdłuższa część "Długi sprint" spokojnie mogłaby być bardziej rozbudowana, do wymiarów osobnej powieści. Niemniej czasem po...
więcej mniej Pokaż mimo to
Patricia Briggs powraca do naszych domów z nowym tłumaczeniem od Fabryki Słów. Piąty tom serii o Mercedes Thompson trzyma poziom cyklu i angażuje czytelnika emocjonalnie.
Mercedes bez kłopotów, to nie Mercedes. Zatem w "Zrodzonym ze srebra" musicie spodziewać się ich znacznej ilości. Niedawno zadarła z wampirami, ale sytuacja trochę się wyciszyła. Później dowiedziała się za dużo o Pradawnych i wcale nie byli z tego powodu szczęśliwi. Odnoszę wrażenie, że Mercy powinna się trzymać wyłącznie wilkołaków - wtedy być może część kłopotów sama by wyparowała ;)
W tym tomie nie ma w ogóle wampirów, więc jeśli to najbardziej przypadło Wam do gustu, to nie tędy droga. Dowiadujemy się sporo o Pradawnych, Królowej Wróżek i więziach w stadzie wilków. Królowa jest tutaj najważniejszą postacią i nijak ma się do słodkiego małego aniołka ze skrzydełkami. Musicie sami przeczytać do czego jest zdolna!
Patricia Briggs wrzuca czytelnika w wir wydarzeń, które trzymają w napięciu do samego końca. Niektóre tomy są spokojniejsze, jeśli o akcję chodzi, ten jest bardzo dynamiczny. Przypadnie do gustu tym, którzy woleli zmiennokształtnych i Pradawnych w boju niż romans Mercy i jej niezdecydowanie co do partnerów. Jednym słowem - kawał dobrego ubran fantasy!
P.S.
Nie wiem czemu wydawało mi się, że zupełnie co innego to ów "Zrodzony ze srebra".
Patricia Briggs powraca do naszych domów z nowym tłumaczeniem od Fabryki Słów. Piąty tom serii o Mercedes Thompson trzyma poziom cyklu i angażuje czytelnika emocjonalnie.
więcej Pokaż mimo toMercedes bez kłopotów, to nie Mercedes. Zatem w "Zrodzonym ze srebra" musicie spodziewać się ich znacznej ilości. Niedawno zadarła z wampirami, ale sytuacja trochę się wyciszyła. Później dowiedziała się...