-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
-
Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz2
-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński27
Biblioteczka
2014-07-19
2014-12-23
Gdzie nie pójdę, tam widzę tą piękną, niebieską okładkę z jakąś rudą księżniczką ubraną w równie piękną, błękitną suknię. Każdy „Rywalki” zna, niektórzy chwalą, niektórzy narzekają… Nie dziwcie mi się więc, że skusiłam się na poznanie tej książki. Ale czy było warto?
Illea to młode państwo zbudowane na obszarach dawnych Stanów Zjednoczonych. Kraj ten podzielony jest na osiem klas. Każda z nich zajmuje się czymś innym. Jedynki są najbogatsze, Ósemki najbiedniejsze.
Główną bohaterką „Rywalek” jest America. Rudowłosa piękność jest Piątką, co oznacza, że jest artystką. Prowadzi dosyć skromne, aczkolwiek szczęśliwe życie.
Nadchodzi czas Eliminacji, do których może zgłosić się każda nastoletnia dziewczyna, która otrzymała odpowiedni formularz. Do Eliminacji zostanie wybranych 35 dziewcząt z całego państwa. Tylko jedna z nich zostanie żoną przystojnego syna króla Illei, Maxona. Rozpoczyna się prawdziwa rywalizacja o względy księcia.
Zapowiada się ciekawie, no nie? I tak właśnie, o dziwo, było. „Rywalki” naprawdę mnie wciągnęły. Może i język, jakim posługuje się Kiera Cass nie jest nie wiadomo jak wyszukany, czego spodziewałam się po książce w królewskim klimacie. Ale z drugiej strony może to i lepiej. Książkę czytało mi się bardzo przyjemnie i lekko. Polubiłam Amiericę, Maxona, Marlee… W sumie było naprawdę mało bohaterów, którzy mnie irytowali. Bardzo się cieszę, że Pani Cass nie zrobiła z Ami jakiejś doskonałej postaci, z dobrym serduszkiem, która nigdy nie popełnia błędów. W pewnym sensie America przypomina z charakteru trochę mnie. Dość wybuchowa, szczera do bólu, jednak z wrażliwym serduchem.
,,Jeśli twoje życie naprawdę stanęło na głowie, to znaczy, że ona musi gdzieś tu być. Prawdziwa miłość zwykle jest okropnie niewygodna." (str. 195)
Pokochałam ten królewski klimacik. Makijaż, suknie, obcasy, randki… to wszystko jest dla mnie totalnie odległe, jednak czytanie o tym kompletnie mi nie przeszkadzało. Kiera Cass genialnie wykreowała samo państwo, w którym dzieje się akcja powieści. Fabuła rozgrywa się oczywiście w przyszłości, gdzie Stany zostały zaatakowane przez (o ile dobrze pamiętam) Rosję i Chiny. Opisy ataków rebeliantów na zamek oraz problemów młodej jeszcze Illei są ogromnym plusem „Rywalek”. Wydaje mi się, że to dość ciekawy zabieg. Ja chyba nigdy nie spodziewałabym się upadku USA, dlatego też taki bieg wydarzeń ogromnie mnie zaciekawił.
Jakby nie było, nadszedł w tej książce moment, w którym zrozumiałam, że drugi tom mi się nie spodoba. Jeżeli w kontynuacji America zmieni się w Elenę z Pamiętników Wampirów, to wyrzucę tę książkę przez okno. Nie przepadam za trójkącikami, a już czuję, że ten wyjątkowo mi się nie spodoba.
Na sam koniec muszę pochwalić oprawę graficzną tej książki. Już nawet nie chodzi o samo piękno okładki, która jest prześliczna. Strony „Rywalek” są grube i bardzo gładkie, co sprawia, że są przyjemne w dotyku. To jedna z najlepiej wydanych serii, jakie czytałam.
Podsumowując muszę stwierdzić, że „Rywalki” to naprawdę godna uwagi dystopia, idealna dla nastoletnich czytelniczek. Nie zwiodłam się na niej, jednak mam obawy, co do kontynuacji. Mam tylko nadzieję, że się nie potwierdzą.
Gdzie nie pójdę, tam widzę tą piękną, niebieską okładkę z jakąś rudą księżniczką ubraną w równie piękną, błękitną suknię. Każdy „Rywalki” zna, niektórzy chwalą, niektórzy narzekają… Nie dziwcie mi się więc, że skusiłam się na poznanie tej książki. Ale czy było warto?
Illea to młode państwo zbudowane na obszarach dawnych Stanów Zjednoczonych. Kraj ten podzielony jest na...
2015-11-26
Muszę przyznać, że spodziewałam się po tej książce czegoś więcej, czegoś bardziej poruszającego. Przez kilkadziesiąt początkowych stron strasznie się wynudziłam, gdyż nie działo się praktycznie nic ciekawego, fabuła się wlokła a o akcji nie było nawet mowy. Ogromnie liczyłam na to, że Gayle Forman da popis swoim talentem pisarskim i zgrabnie ubierze tę smutną historię w słowa, jednak autorka poszła w całkiem inną stronę. Język, jakim została napisana ta powieść, odzwierciedla charakter głównej bohaterki. Z czymś takim spotkałam się tylko raz i było to w przypadku George'a R.R. Martina - on opanował sztukę wczuwania się w postać perfekcyjnie. Podczas czytania Byłam tu czułam się, jakby całą książkę opowiadała mi siedząca obok mnie Cody, która okazała się być jak najbardziej odpowiednią narratorką.
Nie od początku zapałałam do niej sympatią. Była to bohaterka na pewno autentyczna i prawdziwa i nie wątpię, że osób takich jak ona istnieje sporo. Nie utożsamiłam się z nią i nie wszystkie podjęte przez nią decyzje wyróżniały się rozważnością, mimo to sprawiała wrażenie osoby, z którą mogłabym się zaprzyjaźnić.
Byłam tu zdecydowanie zmusza do przemyśleń i jest na swój sposób mądrą książką. Autorka bardzo dokładnie pokazała przebieg samobójstwa Meg, co bardzo mi się spodobało. Po prostu nie owijała w bawełnę i pokazała życiowe problemy dokładnie tak, jak mają się w rzeczywistości. Możemy poznać przyczyny i skutki samobójstwa, a przede wszystkim to, w jaki sposób odbija się ono na bliskich zmarłego, ale też inne ciężkie tematy, takie jak depresja czy utrudnione warunki do życia. Sam tytuł tej powieści - byłam tu, powoduje u czytelnika refleksję na temat pozostawiania po sobie śladu oraz sensu istnienia.
To książka o szukaniu drogi do przebaczenia i odnajdywaniu siebie, podobna nieco do Papierowych miast bądź Szukając Alaski. Nie jest aż tak emocjonująca jak Zostań, jeśli kochasz, ale daje do myślenia, a przecież o to w serii Myślnik chodzi. Ma swoje wady i zalety, lecz wciąga, czyta się ją bardzo szybko i z ciekawością śledzi się losy Cody nieustannie próbującej rozwikłać zagadki śmierci przyjaciółki. Przypadnie do gustu fanom Gayle Forman i czytelnikom lubującym się w powieściach o nieco cięższej tematyce.
Muszę przyznać, że spodziewałam się po tej książce czegoś więcej, czegoś bardziej poruszającego. Przez kilkadziesiąt początkowych stron strasznie się wynudziłam, gdyż nie działo się praktycznie nic ciekawego, fabuła się wlokła a o akcji nie było nawet mowy. Ogromnie liczyłam na to, że Gayle Forman da popis swoim talentem pisarskim i zgrabnie ubierze tę smutną historię w...
więcej mniej Pokaż mimo to
To trzecia przeczytana przeze mnie książka Rainbow Rowell, a jednocześnie kolejna, w której zakochałam się po uszy. Nie mam pojęcia, jak autorce udaje się przenieść do swoich dzieł tak wiele miłości i magii, ale na mnie to działa w stu procentach. I po czymś takim na pewno wypróbuję wszystkiego, co napisała.
Nie poddawaj się jest swego rodzaju kontynuacją Fangirl, jeśli więc ta druga przypadła wam do gustu, bądź zwyczajnie zaintrygowała was ukochana seria Cath, Nie poddawaj się jest czymś w sam raz dla was. Bo tak właśnie było ze mną – zakochałam się w Fangirl, a możliwość poznania historii Simona i Baza o wiele dokładniej była dla mnie spełnieniem marzeń.
Nie jest to coś innowacyjnego, to na pewno. Od początku wiadomo, że cała ta historia będzie inspirowana serią o Harrym Potterze, jednak według mnie nie jest to jej wadą. Jeśli już coś ma ujmować całej tej historii, to jest to jej przewidywalność, bo naprawdę wielu rzeczy da się domyślić. Choć mi to nie przeszkadzało, rozumiem, iż dla niektórych czytelników może być to irytujące.
Zdecydowanie największymi plusami tej powieści są bohaterowie oraz świat, w jakim przyszło im żyć. Simon nie jest idealny, ma swoje zalety, ale też nie brak mu wad. To zwykły chłopak, który musi stanąć twarzą w twarz ze swoim przeznaczeniem i przeżyć. Natomiast Baz... jest idealny. Przypominał mi nieco Draco z HP, i szaleję za nim równie bardzo jak za Malfoyem. Uwielbiam jego cięty język oraz to, że z pozoru wydaje się okrutny, a tak naprawdę ma ogromne serce. Rainbow Rowell to moja osobista mistrzyni tworzenia dialogów. Jej styl pisania jest naprawdę dobry, ale to właśnie wymiany zdań między bohaterami tworzy najlepiej. Dzięki temu Nie poddawaj się czytało mi się bardzo szybko i cierpiałam za każdym razem, kiedy musiałam odłożyć ja na bok.
Jeśli nie lubicie young adult ficion, nie polubiliście Rowell a tym bardziej Fangirl, to ta książka najprawdopodobniej również nie przypadnie wam do gustu. Natomiast jeżeli nie spełniacie tych warunków, to gwarantuję wam, iż nie zawiedziecie się lekturą Nie poddawaj się. Mamy tu Wybrańca, który nie nadaje się do bycia Wybrańcem, jego odwiecznego wroga, który okazuje się być kimś więcej, podejrzanego Mistrza, Dziewczynę starającą się uwolnić z narzuconych na siebie więzów oraz wiele wiele mrocznych tajemnic czekających tylko na ich odkrycie.
Powieść niezwykle przyjemna i wciągająca. Gwarantuję, że złapie za serce każdą fangirl. Gorąco polecam!
To trzecia przeczytana przeze mnie książka Rainbow Rowell, a jednocześnie kolejna, w której zakochałam się po uszy. Nie mam pojęcia, jak autorce udaje się przenieść do swoich dzieł tak wiele miłości i magii, ale na mnie to działa w stu procentach. I po czymś takim na pewno wypróbuję wszystkiego, co napisała.
Nie poddawaj się jest swego rodzaju kontynuacją Fangirl, jeśli...
2016-09-25
2016-03-22
Wspinaczka po drzewie genealogicznym rodziny Roux była dla mnie nie lada przeżyciem. Trwała ona lata, ale nawet przez moment nie wydawała mi się nudna czy też nieciekawa. W małej francuskiej wiosce oraz jej całkowitemu przeciwieństwu, czyli Manhattanie, poznałam Emilienne oraz jej osobliwe rodzeństwo. Właśnie tam po raz pierwszy (i niestety nie ostatni) ujrzałam oczami wyobraźni kobietę naznaczoną bólem ogromnej straty. Nikomu, nawet najbardziej znienawidzonemu bohaterowi literackiemu, nie życzyłabym przeżyć tyle zła, ile doświadczyła babcia Avy, bo to o niej mowa. Jej magiczne umiejętności... Cóż, nie bez powodu, nawet pomimo jej wewnętrznej siły i dobroci, nazywano ją wiedźmą.
Następnie w małym domku na wzgórzu Seattle pojawiła się Viviane, matka Avy. Ta kolejna niesamowita kobieta dorastała pośród nieustannego zapachu pieczonego chleba oraz innych wyśmienitych wypieków. Jej kontaktów z matką nie można nazwać dobrymi, nawet normalnymi - były one specyficzne, a jednak Emilienne kochała córkę ponad życie. Tak samo wielką miłością obdarzyła później swoją wnuczkę, tytułową Avę Lavender, skrzydlatą dziewczynę. Czy Ava w wolnym czasie wzbijała się w przestworza w pełni akceptując swój los? Przekonajcie się sami.
A warto, bo nie wyobrażam sobie, żeby jakakolwiek czytająca to osoba choć trochę nie zainteresowała się tą powieścią. Nie brak w niej uroków natury, duchów przeszłości, aniołów, mocy przeznaczenia i cudownego, wręcz niebiańskiego klimatu. Realizm magiczny został w niej ukazany w pełnej krasie. To przepięknie przedstawiona historia nietuzinkowej rodziny zamieszkującej w Ameryce XX w. Smutna, głęboko przejmująca, ale też delikatna niczym piórko. Niezwykła. Genialna. Już dawno jakakolwiek książka nie zadziałała na mnie w taki sposób. Dzieje tych kobiet poruszyły mnie i mam nadzieję, że takich dzieł pojawi się niegdyś na rynku wydawniczym o wiele więcej. Z przyjemnością ujrzałabym ją na dużym ekranie. Polecam wszystkim, bez wyjątku, chociaż w szczególności fanom rodzinnych sag. Mam wrażenie, iż Osobliwe i cudowne przypadki Avy Lavender spodobają się każdemu, jednakże w innym stopniu. Ja przepadłam.
Wspinaczka po drzewie genealogicznym rodziny Roux była dla mnie nie lada przeżyciem. Trwała ona lata, ale nawet przez moment nie wydawała mi się nudna czy też nieciekawa. W małej francuskiej wiosce oraz jej całkowitemu przeciwieństwu, czyli Manhattanie, poznałam Emilienne oraz jej osobliwe rodzeństwo. Właśnie tam po raz pierwszy (i niestety nie ostatni) ujrzałam oczami...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-10-08
Klątwa Tygrysa, autorstwa Colleen Houck, to opowieść o przeciętnej nastolatce z Oregonu, która usiłując znaleźć letnią pracę trafia do cyrku. Tam poznaje osobliwego tygrysa Dhirena, z którym później przeżywa wiele przygód w Indiach. Ale kim tak NAPRAWDĘ jest Ren i jak potoczą się ich losy?
To bardzo mądra i piękna pozycja. Osobiście złamała mi serce, ale jak po czymś takim nie zabrać się za kolejną część?
Klątwa Tygrysa, autorstwa Colleen Houck, to opowieść o przeciętnej nastolatce z Oregonu, która usiłując znaleźć letnią pracę trafia do cyrku. Tam poznaje osobliwego tygrysa Dhirena, z którym później przeżywa wiele przygód w Indiach. Ale kim tak NAPRAWDĘ jest Ren i jak potoczą się ich losy?
więcej Pokaż mimo toTo bardzo mądra i piękna pozycja. Osobiście złamała mi serce, ale jak po czymś takim...