Osobliwe i cudowne przypadki Avy Lavender Leslye Walton 7,3

Rodzina Avy jest wyjątkowa. Jej kronikę wypełniają osobliwe zdarzenia, które doprowadziły ją do równie osobliwego domu na końcu ulicy Pinnacle w dwudziestowiecznym Seattle.
Sama Ava również jest wyjątkowa. Urodziła się ze skrzydłami.
Mieszkańcy Seattle obserwowali skrzydlatą dziewczynę z dobrotliwą rezerwą, z ciekawością i zaintrygowaniem traktowali jako lokalną ciekawostkę. Do momentu, aż w sąsiedztwie pojawił się Nathaniel Sorrows i jego obsesja na punkcie aniołów.
Tak jak życie tytułowej Avy, książka ta jest iście osobliwa. I cudowna. Nie wiem, co o niej napisać, by oddać jej zawartość i jednocześnie nie psuć zabawy z jej odkrywania. Wydaje mi się być jedną z tych opowieści, o których lepiej dużo nie wiedzieć, zanim się po nią sięgnie. To, co najistotniejsze, to gatunek - nie powieść obyczajowa, ale i nie fantastyka. Coś pomiędzy; coś noszącego znamiona literatury pięknej.
Pierwsze rozdziały przypominają krótką, wręcz skondensowaną sagę rodzinną, rozpoczynającą się od losów prababki Avy. Potem płynnie przechodzimy do jej babci i matki, aż wreszcie docieramy do samej Avy, naszej protagonistki i narratorki.
Autorka, Leslye Walton, zachwyciła mnie lekkością i dosadnością, jakimi nakreśliła dzieje Lavenderów. Ubarwiła je ogromem pięknych cytatów, które ciężko jednak wyłuskać z całości - są bardzo kontekstowe, puentują kolejne akapity a nawet rozdziały.
Jeśli miałabym porównać do czegoś klimat tej historii - estetyczne odczucia, jakie we mnie wzbudziła - to podsunę tutaj tytuł pewnej gry, której gameplay swego czasu obejrzałam, mianowicie "What remains of Edith Finch". Zbliżone motywy, zbliżona treść... Jeśli ktoś zna i Avę, i Edith, zrozumie, co mam na myśli.
"Osobliwe i cudowne przypadki Avy Lavender" na pewno nie spodobają się każdemu, książka jest zbyt surrealistyczna, a momentami wręcz niepokojąca. Jednocześnie bardzo życiowa pomimo nierzeczywistości zdarzeń, w których można się doszukać metaforycznej głębi.
Nie jestem pewna, jak interpretować zakończenie. Wywarło ono na mnie kolosalne wrażenie, do tego stopnia, że po przewróceniu ostatniej strony nie wiedziałam, co ze sobą zrobić, co myśleć... Wiedziałam natomiast, że historia Avy długo jeszcze będzie snuć się za mną jak duch dopominający się o uwagę. I miałam rację. Publikuję tę recenzję dwa tygodnie po przeczytaniu książki.