-
ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant2
-
Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant1
-
ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
-
ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński4
Biblioteczka
2016-03-13
(http://ksiazkowniaa.blogspot.com/2016/03/gdzie-przebiegaja-granice-ludzkiej.html)
Uwielbiam poznawać klasyki. Podczas ich czytania mam takie wrażenie, że skupiam się w stu procentach, że zwracam uwagę na każdy, nawet najmniejszy szczegół, myślę, zastanawiam się, zaznaczam fragmenty. Żyję lekturą, oddycham przewracanymi kartkami, jedyne, co wtedy pragnę widzieć, to słowa. A w szczególności, kiedy lektura jest tak wyśmienita, genialnie przedstawiona, ubarwiona fantastycznymi bohaterami i niezwykle interesującymi wątkami. Oto Zabić drozda.
,,- Wolałbym, żebyś strzelał do puszek na podwórzu, ale wiem, że będziesz wolał celować do ptaków. Strąć tyle sójek, ile dusza zapragnie, jeśli uda ci się trafić, ale pamiętaj, że grzechem jest zabić drozda."
Główna bohaterka, Jean Louise Finch, niezwykle bystra oraz spostrzegawcza ośmiolatka, to postać, której nie da się nie lubić. Czytając Zabić drozda przyglądamy się temu, jak dziewczynka kończy z dziecinną beztroską, zaczyna poznawać świat i wyciągać wnioski, iż życie nigdy nie było, nie jest i nie będzie sprawiedliwe, że ludzie rzadko kiedy okazują sobie nawzajem szacunek. Za wszelką cenę stara się nie przynosić ojcu kłopotów oraz być damą, jak to na dziewczę w jej wieku przystało. Tylko że Skaut nigdy nie była zwykłą dziewczynką. Obserwowała powolną przemianę w jej starszym bracie Jemie, z dzieciaka bawiącego się w teatrzyk na podwórku, w nastolatka. Zamiast narzekać na jego ciągłe dziwne zachowania i zmiany nastroju, ta próbowała wejść w jego skórę i zrozumieć tok myślenia młodego Fincha. Na co dzień spotykała się z powszechnym w latach 30 XX wieku rasizmem wobec Afroamerykanów, ciągle próbowała pojąć, dlaczego większość mieszkańców Maycomb, pospolitego miasteczka leżącego na południu USA, nie akceptuje Murzynów.
Jej ojciec, Atticus Finch, adwokat, wdowiec, spisał się w roli rodzica idealnie. Był ze swoimi dziećmi zawsze szczery, przekazywał im prawidłowe wartości, próbował wychować ich na dobrych oraz tolerancyjnych ludzi. Jego postawa nie raz wzbudzała we mnie ogromny podziw. Atticusa ciężko było wytrącić z równowagi, zawsze chciał rozwiązywać problemy drogą pokojową. Takich ojców brakuje w dominującej teraz literaturze young adult, a szkoda, bo dzięki temu typowi bohaterowie ów gatunku na pewno uniknęliby popełnienia wielu błędów...
,,Ale ja, zanim będę mógł żyć w zgodzie z innymi ludźmi, przede wszystkim muszę żyć w zgodzie z sobą samym. Jedyna rzecz, jaka nie podlega przegłosowaniu przez większość, to sumienie człowieka."
W Zabić drozda występują dwa główne wątki: pierwszy, związany z Atticusem i jego sprawą dotyczącą rzekomego gwałtu Murzyna na młodej białej dziewczynie oraz drugi, skupiający się na fascynacji trójki dzieciaków (Skaut, Fincha i Dilla, ich przyjaciela) Boo Radleyem, mężczyźnie będącym sąsiadem Finchów, którego ojciec więzi w domu, a który w tajemniczy sposób próbuje nawiązać kontakt z dziećmi. Obywa dwa wątki były niezwykle dobrze skonstruowane, po ich rozwiązaniu same nasuwały nam się odpowiednie wnioski, i oby dwa związane były z tytułowym zabiciem drozda, skrzywdzeniem czegoś, co jest niewinne i co nie zrobiło nic złego otoczeniu.
,,Jeśli istnieje tylko jeden rodzaj ludzi, to dlaczego nie możemy żyć ze sobą w pokoju? Skoro wszyscy są tacy podobni, czemu schodzą czasem z dobrej drogi i zaczynają gardzić sobą nawzajem?"
Zakochałam się w Zabić drozda. To powieść ponadczasowa, dramatyczna, smutna, ale niezwykle prawdziwa, z ujmującym klimatem i równie wspaniałymi bohaterami. Niezwykle naturalnie napisana, czemu trudno się dziwić wiedząc, iż zawiera liczne autobiograficzne zagadnienia. Historia wciąga już od pierwszej strony. Żałuję, że nie znajduje się ona w kanonie lektur szkolnych, bo każdy, bez wyjątku, powinien ją przeczytać. Na pewno nie raz wrócę do niej w przyszłości, bo dzieło Harper Lee zachwyca, zmusza do przemyśleń oraz przyczynia się do tego, iż kawałek naszej duszy na zawsze pozostaje w Maycomb, na huśtawce Finchów, w ogrodzie Radleyów, wśród azalii panny Maudie.
(http://ksiazkowniaa.blogspot.com/2016/03/gdzie-przebiegaja-granice-ludzkiej.html)
Uwielbiam poznawać klasyki. Podczas ich czytania mam takie wrażenie, że skupiam się w stu procentach, że zwracam uwagę na każdy, nawet najmniejszy szczegół, myślę, zastanawiam się, zaznaczam fragmenty. Żyję lekturą, oddycham przewracanymi kartkami, jedyne, co wtedy pragnę widzieć, to słowa....
(http://ksiazkowniaa.blogspot.com/2015/12/swiato-ktorego-nie-widac.html)
,,Czasami trafiasz na książkę, która przepełnia cię dziwną ewangeliczną gorliwością oraz niezachwianą pewnością, że roztrzaskany na kawałki świat nigdy już nie będzie stanowił całości, dopóki wszyscy żyjący ludzie jej nie przeczytają."* Tak właśnie czuję się w tej chwili. Na samą myśl o tej książce zaczynają mi się trząść dłonie, a mózg mówi, że już nigdy nie znajdę drugiej tak przepięknej powieści (typowy objaw kaca książkowego, nie martwcie się, wkrótce się pozbieram). W momencie, kiedy skończyłam Światło, którego nie widać, stwierdziłam, że jest ona tak wyjątkowa, iż musi znaleźć się dla niej jakieś specjalne miejsce w moim pokoju. Chyba każdy mól książkowy czeka na tę jedyną, tę, która poharata jego serce na malutkie kawałeczki i jeden z nich już na zawsze będzie należał właśnie do niej. Podczas zaczynania lektury Światła..., nie spodziewałam się, że fragment mojego serca zostanie w niej na wieki. A jednak.
Pokochałam Marie-Laure oraz Wernera i rozstanie z nimi było dla mnie prawdziwym okropieństwem. To postacie do bólu mądre i prawdziwe, autor opisał ich bardzo dokładnie i przenikliwie. Na kartach tej książki możemy poznać mnóstwo dobrze nakreślonych postaci i bardzo się cieszę, że Doerr poświęcił im dłuższą chwilę, by czytelnik mógł się nimi porządnie nacieszyć. Temat drugiej wojny światowej również został w niej perfekcyjnie wykorzystany. Autor w idealnych proporcjach podawał nam na tacy kolejne fakty dotyczące życia Francuzów, Niemców, Polaków, Rosjan bądź Ukraińców w latach 40 XX wieku. Przeplatające się, krótkie rozdziały: raz z perspektywy eksperta od radiów, raz zmysłami niewidomej dziewczynki. Do tego niesamowity smaczek w postaci Morza Ognia, małego kamyczka, dla niektórych symbolu zbawienia, dla innych udręki, pełniącego w Świetle... niewiarygodnie dużą rolę.
,,Czasem coś, co jest bardzo małe, może być bardzo piękne... bardzo wiele warte... Tylko najsilniejsi ludzie potrafią się oprzeć takim pokusom."
Dziesięć lat harówy Anthony'ego Doerra nie poszło na marne. To powieść genialna, dopracowana w każdym, nawet najmniejszym szczególe, w której nawet liczba okien, drzew czy też kratek ściekowych robi na czytelniku ogromne wrażenie. Możliwość poznania uczuć osoby niewidomej, dowiedzenia się, z jakimi problemami musi sobie radzić, możliwość zobaczenia życia niemieckich dzieci podczas drugiej wojny światowej, zanalizowania tego, jak działają radioodbiorniki - wszystko to wprowadziło mnie w ogromny zachwyt i jestem pewna, że w to nadzwyczajne uczucie wprowadzi jeszcze dziesiątki a nawet setki ludzi, bo Światło... będę rekomendować wszystkim. Każdy powinien poznać tę historię i mieć okazję zakochać się w niej tak, jak i ja.
,,Zastanówcie się nad kawałkiem węgla płonącym w piecu w waszym domu. Widzicie go, dzieci? Ta bryła węgla była kiedyś zieloną rośliną, paprocią lub trzciną, która żyła przed milionem lat, może dwa miliony lat temu, a może sto milionów. Potraficie sobie wyobrazić sto milionów lat? Roślina rosła tylko przez jeden rok, jej liście pochłaniały światło i przekształcały energię słoneczną w materię organiczną. W korę, gałązki, łodygi. Rośliny żywią się światłem, podobnie jak my jedzeniem. Ale później roślina umarła i przewróciła się, prawdopodobnie do wody, po czym zmieniła się w torf, który przez wiele lat tkwił w głębinach ziemi - przez wiele eonów, przy których miesiące, dekady, a nawet całe ludzkie życie to tylko mgnienie oka, pstryknięcie palcami. W końcu torf zamienił się w kamień, ktoś go wykopał, węglarz przywiózł go do waszych domów, może włożyliście go do pieca wy sami i dziś wieczorem wasz dom jest ogrzewany przez światło słoneczne sprzed stu milionów lat."
Mogłabym wymienić w tym momencie wszystkie plusy tej powieści, wszystko to, co było w niej niesamowite, ale tego nie zrobię. To nie miałoby sensu. Proszę was o zaufanie mi na słowo i sięgnięcie po nią. Ta historia wciąga, nie pozwala oderwać się od czytania, przenosi w całkiem inny świat - pełen smutku, ale też radości, bólu i ukojenia. Pełen nadziei i miłości. Pełen ludzi. Pełen małych rzeczy, które wydają się wcale nie ważne, a jednak znaczą tak wiele. Pełen światła, którego nie widać.
,,Otwórzcie oczy i popatrzcie na to, co możecie zobaczyć, nim zamkniecie ja na zawsze."
(http://ksiazkowniaa.blogspot.com/2015/12/swiato-ktorego-nie-widac.html)
,,Czasami trafiasz na książkę, która przepełnia cię dziwną ewangeliczną gorliwością oraz niezachwianą pewnością, że roztrzaskany na kawałki świat nigdy już nie będzie stanowił całości, dopóki wszyscy żyjący ludzie jej nie przeczytają."* Tak właśnie czuję się w tej chwili. Na samą myśl o tej książce...
Jako czytelnicy oczekujemy od książki, by całkowicie oderwała nas od rzeczywistości, sprawiła, iż chcielibyśmy poznać jej bohaterów w życiu realnym, by złamała i posklejała nasze serca na nowo. Takiego cuda nie znajdziemy na pierwszej-lepszej półce w księgarni. Ja jednak zarzekam, że odnalezienie arcydzieła jest możliwie.
"Rzadko kiedy opowieść zaczyna się do początku. Bywa jednak, że to właśnie koniec jest początkiem. Historia Refaitów i Sajonu zaczęła się przecież niemal dwieście lat przed moimi narodzinami - zatem dla Refaitów ludzkie życie jest równie krótkie jak pojedyncze uderzenie serca.
Niektóre rewolucje zmieniają świat w ciągu jednego dnia. Inne trwają dziesiątki, setki lat, albo i dłużej, jeszcze inne nigdy nie dochodzą do skutku. Moja rewolta zaczęła się w jednej chwili od wyboru. Od zakwitnięcia kwiatu w ukrytym mieście na granicy światów.
Potrzeba czasu, aby się przekonać, jaki będzie jej finał.
Witajcie ponownie w Sajonie. (str. 12)
Po spektakularnej ucieczce Paige z kolonii karnej Szeol I jej życie nie układa się zbyt dobrze. Zaledwie kilku ocalałym udaje się ukryć na ulicach Londynu, a każdy z nich musi się trzymać na baczności, gdyż Sajon ma zamiar wzmocnić środki mające wytropić jasnowidzów. Blada Śniąca nie jest pewna, czy powrót do Siedmiu Pieczęci to dobry pomysł. Jej głównym celem jest przekazanie społeczności jasnowidzów informacji o Refaitach i Emmitach, jednakże nie jest pewna, czy może liczyć na wsparcie przywódców przestępczego syndykatu. A Refaici już wiedzą, że ich sekret nie jest bezpieczny...
Czy Paige uda się w porę ostrzec i uratować jasnowidzów?
Rozpoczyna się polowanie na śniącego wędrowca.
Dalsza część recenzji: http://ksiazkowniaa.blogspot.com/2015/06/rozpoczyna-sie-polowanie-na-sniacego.html
Jako czytelnicy oczekujemy od książki, by całkowicie oderwała nas od rzeczywistości, sprawiła, iż chcielibyśmy poznać jej bohaterów w życiu realnym, by złamała i posklejała nasze serca na nowo. Takiego cuda nie znajdziemy na pierwszej-lepszej półce w księgarni. Ja jednak zarzekam, że odnalezienie arcydzieła jest możliwie.
"Rzadko kiedy opowieść zaczyna się do początku....
2015-07-18
ierwszy raz w życiu miałam do czynienia z książką całkowicie nawiązującą do mitologii. Hefajstos TV, Posejdon w letniej koszuli w palmy, Zeus w garniaku, Ares w skórzanej kurtce na motocyklu - w świecie wykreowanym przez Riordana to coś całkowicie powszedniego. I choć jest to lektura kierowana do młodszych czytelników, to i straszy książkoholik znajdzie w niej coś dla siebie. Ja pokochałam pierwszy tom serii o Percym Jacksonie i Bogach Olimpijskich całym sercem. To jedna z najbardziej wciągających książek, jakie miałam przyjemność przeczytać w tym roku. Nie jestem typem czytelnika, który pochłania konkretne tytuły w mgnieniu oka, ale tę książkę przeczytałam w tylko jeden dzień!
,,Złodziej pioruna" napisany jest bardzo dobrym językiem. Liczne śmieszne porównania i humor są jego największymi plusami. Naprawdę chciałabym wiedzieć, o czym myślał Riordan kreując cały ten świat i Obóz Herosów. A Argus, ochroniarz obozu, który posiadał oczy na całym ciele wygrał wszystko!
"- To jest Argus - powiedział Chejron. - Zawiezie was do miasta i, hmmm, będzie miał na wszystko oko." (str. 148)
Dalsza część recenzji: http://ksiazkowniaa.blogspot.com/2015/07/co-by-byo-gdyby-olimpijscy-bogowie-zyli.html
ierwszy raz w życiu miałam do czynienia z książką całkowicie nawiązującą do mitologii. Hefajstos TV, Posejdon w letniej koszuli w palmy, Zeus w garniaku, Ares w skórzanej kurtce na motocyklu - w świecie wykreowanym przez Riordana to coś całkowicie powszedniego. I choć jest to lektura kierowana do młodszych czytelników, to i straszy książkoholik znajdzie w niej coś dla...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-02-01
Powieść Martina to prawdopodobnie najlepsza książka, jaką kiedykolwiek przeczytałam. Niesamowite fantasy w tolkienowskim stylu wprawiło mnie w istny obłęd. Ta historia skradła moje serce już od pierwszych stron. Nie nudził mnie ani jeden fragment, nie ma w tej książce niczego, co mogłoby mi się nie spodobać. Wojny, królewskie intrygi z dodatkiem mojego ukochanego, ironicznego humoru - jeśli szukacie lektury, która wzbudzi w was 102894810 emocji, to zdecydowanie sięgnijcie po Grę o Tron.
Powieść Martina to prawdopodobnie najlepsza książka, jaką kiedykolwiek przeczytałam. Niesamowite fantasy w tolkienowskim stylu wprawiło mnie w istny obłęd. Ta historia skradła moje serce już od pierwszych stron. Nie nudził mnie ani jeden fragment, nie ma w tej książce niczego, co mogłoby mi się nie spodobać. Wojny, królewskie intrygi z dodatkiem mojego ukochanego,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Obaw przed przeczytaniem "Idź, postaw wartownika" z mojej strony było mnóstwo, bo przez internet przewijało się ogrom raczej średnich opinii na temat tego dzieła, wiele osób również żałowało przeczytania owej lektury. I szczerze powiem wam, iż nie dziwię się, że są osoby, które wolałaby usunąć z pamięci wszystko to, co Harper Lee zrobiła na początku, bo przecież to "Idź, postaw wartownika" powstało jako pierwsze, a "Zabić drozda" to efekt jego licznych przeróbek. Radziłabym jednak najpierw przeczytać "Zabić drozda", a dopiero potem "Idź, postaw wartownika", gdyż taka kolejność (to strasznie masochistyczne, wiem) przyniesie o wiele większy ból. Inaczej tego nazwać nie potrafię, ta książka po prostu boli, ponieważ jej bohaterów się kocha i ciężko jest pogodzić się z tym, co przyniósł im los. Dlatego sięgając po tę powieść najlepiej od razu nastawić się na to, że Harper Lee cios za ciosem łamać nam będzie serce.
,,Przyjaciele, Jean Louise, potrzebują cię najbardziej wtedy, gdy są w błędzie. Nie jesteś im potrzebna, gdy racja znajduje się po ich stronie."
"Idź, postaw wartownika" to kompletnie inne ukazanie wykreowanych przez Lee postaci oraz samego Maycomb, które przeszło ogromną przemianę. Typowy rasizm, choć ciągle czyha się po kątach, nie jest teraz na pierwszym planie - to polityka gra główne skrzypce. Główny konflikt przejawia się tu pomiędzy zwolennikami nadania Murzynom pełni praw obywatelskich, a przeciwnikami. I uwierzcie mi, że wasze początkowe poglądy podczas lektury zostaną wystawione na próbę, bo sensowne argumenty, co zaskakujące, moim zdaniem były po obu stronach.
A jednak, pomimo tego, iż nie mogłam się pogodzić z całym tym złem, które spotkało Jean Louise, Atticusa, Jema, Calpurnię, zakochałam się w "Idź, postaw wartownika" i nie żałuję, że ją przeczytałam. To właśnie ona umacnia wszystkie wartości, jakie chciała przekazać nam autorka, a także jej niezwykły talent. I warto było czekać 55 lat na premierę kontynuacji losów Skaut Finch, bo okazała się ona równie fenomenalna, co "Zabić drozda", za to dojrzalsza i trudniejsza. Jean Louise została poddana wręcz torturom, musiała zmierzyć się z bolesną rzeczywistością i zacząć prawdziwie widzieć świat, który ją otacza. Zrozumiała, że nie poradzi sobie bez wartownika, jakim jest sumienie, że to nim powinna się kierować. Dojrzała na tyle, by stwierdzić, iż wieczne poleganie na autorytecie ojca nie jest dobre, a to odmieniło ja całkowicie.
,,Nie odróżniasz kolorów, Jean Louise. Zawsze tak było i zawsze będzie. Dostrzegasz tylko niektóre różnice dzielące ludzi: w wyglądzie, w inteligencji, w charakterze i tak dalej. Nikt cię jednak nie nauczył spoglądania na nich jako członków tej czy innej rasy, a dziś, gdy rasa to temat dnia, nadal nie potrafisz myśleć takimi kategoriami. Widzisz po prostu ludzi."
Cała gama bohaterów okazała się kompletnie nieidealna, wręcz pełna ówczesnych wad. Otwarte zakończenie jak najbardziej zadowala. To dzieło na pewno dołączy niedługo do wszystkich klasyków literatury, nie wyobrażam sobie innego wyjścia. Ciągła walka bieli z czernią złości i szokuje, poddaje w wątpliwość wszystkie wcześniejsze opinie pojawiające się na kartach książek Lee. Choć Atticus przeszedł na rasistowską stronę, ciężko mi było nie zgodzić się z nim chociażby w tej kwestii: na tak ważną rzecz jak obywatelstwo każdy powinien sobie zasłużyć.
Harper Lee, jak mogłaś nas zostawić ze świadomością, iż nie dowiemy się niczego więcej?
,,- Teraz zrobię to, co każda młoda, świeża, biała, chrześcijańska dziewica z Południa powinna uczynić, gdy czuje się niedysponowana.
- Co takiego?
- Położę się do łóżka."
Obaw przed przeczytaniem "Idź, postaw wartownika" z mojej strony było mnóstwo, bo przez internet przewijało się ogrom raczej średnich opinii na temat tego dzieła, wiele osób również żałowało przeczytania owej lektury. I szczerze powiem wam, iż nie dziwię się, że są osoby, które wolałaby usunąć z pamięci wszystko to, co Harper Lee zrobiła na początku, bo przecież to...
więcej Pokaż mimo to