-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel5
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant8
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2018-01-31
2018-05-08
2015-10-07
2016-06-05
2016-01-24
Mgła. Nie widzisz swojego towarzysza, który idzie trzy kroki przed tobą. Strach, niepewność. Z mgły wychodzi brudny, zakurzony, zarośnięty, stary człowiek w brzydkim, niedopasowanym napierśniku. Wygląda na weterana, ale was jest czterech. Nie wiecie, że jesteście trupami. To Czarna Kompania, synek! To najlepsi weterani tylu wojen, ile masz włosów na głowie. Radziłbym się poddać, ale ups! nie bierzemy więźniów!
Nie słyszałeś o Czarnej Kompanii? To największe badassy na kontynencie. Służą czystemu złu, nie znają litości, nie znają pojęcia "pokój". To Czarna Kompania, synek! Podopieczni Śmierci, wrogowie wszystkiego co szkodzi ich zyskom.
Zebrane pierwsze trzy tomy cyklu "Czarna Kompania" to uczta dla wielbicieli brudnej fantastyki. Do dzisiaj wielu pisarzy wzoruje się na Cooku.
Ale przejdźmy do oceny:
Najpierw plusy.
- Język, doskonale wpisany w akcję. Dobrze odwzorowany, brudny, ale nie za bardzo. Pięknie wpasowany w trudne najemnicze życie.
- Zgrabne przedstawienie morali Kompanii.
- Humor, sarkazm - jest, ironia - obecna, co najmniej jeden błazen - są, aż dwaj.
- Dobre opisy bitew i realizm.
- Antagoniści. Moim skromnym zdaniem najlepiej napisane postacie; szczególnie na uwagę zasługuje Pani i Kulawiec. Pierwsza ze względu na charakter, dylematy moralne i powierzchowność. Druga postać przypomina mi trochę mnie ;)
- Imiona
Minusy:
- Amerykański patos
- Zbyt mało o przeszłości Konowała.
- Brak mapki w książce, parę razy można się pogubić geograficznie.
- Błędy. Znalazłem parę byków, ale i błędów logicznych. Skrzynka, zamieniony parę razy na Pudełko, itp.
- Parę zbyt przewidywalnych chwytów w trzecim tomie.
Za najlepszy tom pozwolę sobie uważać "Cień w ukryciu". Zwłaszcza postać Marona Zalewacza, jego przemiana.
Chyba muszę pozmieniać ocenę paru książkom, skala mi się pozmieniała.
Mgła. Nie widzisz swojego towarzysza, który idzie trzy kroki przed tobą. Strach, niepewność. Z mgły wychodzi brudny, zakurzony, zarośnięty, stary człowiek w brzydkim, niedopasowanym napierśniku. Wygląda na weterana, ale was jest czterech. Nie wiecie, że jesteście trupami. To Czarna Kompania, synek! To najlepsi weterani tylu wojen, ile masz włosów na głowie. Radziłbym się...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-10-16
2016-10-02
To, że książka mi się podobała można wydedukować po ocenie. 10 gwiazdek oznacza Arcydzieło. Arcydzieło to coś w czym wszystkie składniki są idealnie odmierzone. Dla kogoś arcydziełem może być film, komiks, budowla, utwór muzyczny... Dla mnie takim genialnym dziełem jest ta książka. Dlaczego? Ta jedna z najnowszych książek Carda nie wyróżnia się ani bohaterami, ani pięknym językiem, ani przekazem moralnym, ani "tym czymś", co mają w sobie książki potocznie uznawane za arcydzieła. Card to nie drugi Dostojewski, Cristie, czy Bułhakow. Ma własny styl. Styl, który jest uznawany za jeden z najbardziej oryginalny w dziejach sci-fi. Jeśli spojrzymy na twórczość Carda raczej zauważymy "Grę Endera", czy "Alvina Stwórcę". Nikt nie zwróci uwagę na tą książkę.
A szkoda.
Dan syn dwójki najpotężniejszych magów/bogów jest bezużyteczny. NIe umie ani rozkazywać zwierzętom, ani żywiołom. Nie umie wysłać swojego ja poza siebie. Nielubiany i odrzucany przez wszystkich odkrywa straszliwą tajemnicę. (Takie małe odejście od tematu: czy tylko ja już nie patrzę na tył okładki przed czytaniem? Czasami jest streszczenie całej fabuły, np: w tym przypadku)
Zaginione wrota nie są klasyczną powieścią drogi. Owszem mamy tu poszukiwanie mentora, domu, rodziny, ale mamy tu też żarty czasoprzestrzeni i dziwną wersję X-men. Mamy próbę dostosowania się, rozbicia systemu. Ciekawa fabuła nie powielająca zbyt dużo tematów. Standard u autora. Napisał powieść drogi, dodał magii i pisarskiej i magii
Danny jest wg. mnie bohaterem idealnym. Zabawny, ale nie prostacki, inteligentny, ale nie przemądrzały, wredny, ale tylko dla tych których nie lubimy. Jest typem takiej wrednej mendy, którą lubimy dopóki trzyma naszą stronę. Tylko, że w tym przypadku to my trzymamy jego stronę. Card postąpił trochę ryzykownie tworząc tego bohatera. Tego typu postać zwykle wychodzi świetnie jako drugoplanowa, często przytłaczając postaci ważniejsze od niego. Ale na szczęście Danny budzi sympatię. O Klusze nic nie napiszę, nie czuję potrzeby poruszania wątku mającym ważność dopiero pod koniec. Choć jego wątek trochę hamował ciągłość książki dając swoisty odpoczynek od przebojowego chłopaka, jakim był Danny. Postaci drugoplanowe też dają radę.
Książkę czyta się świetnie. Jest świeża, oczyszczająca po bardziej typowym fantasy/sci-fi. Przypomina mi poniekąd Czarodziejów Lwa Grosmana. Tak jak ona jest dojrzała i podobnie jak ona kpi. Kpi z życia mas, bez wolności, bez jakiegoś punktu docelowego. No i z rasizmu, pedofilii i kradzieży, pojęcia "Czy Bóg jest bogiem, bo może wszytko zrobić, czy jest bo się od tego powstrzymuje"?
Polecam i zabieram się od razu za drugi tom.
To, że książka mi się podobała można wydedukować po ocenie. 10 gwiazdek oznacza Arcydzieło. Arcydzieło to coś w czym wszystkie składniki są idealnie odmierzone. Dla kogoś arcydziełem może być film, komiks, budowla, utwór muzyczny... Dla mnie takim genialnym dziełem jest ta książka. Dlaczego? Ta jedna z najnowszych książek Carda nie wyróżnia się ani bohaterami, ani pięknym...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-10-20
2015-10-13
2018-03-19
2016-06-29
Jest to moja pierwsza książka z serii Star Wars.(Pomyłka kiedyś czytałem dwie książki o przygodach Obi-Wana, ale były tak kiepskie, że chcę o nich zapomnieć, wiec ta będzie pierwsza) Oczywiście miałem już kontakty z tą uwielbianą przez miliony marką, oglądałem wszystkie filmy i grałem w jeden z najlepszych cRPGów, czyli Star Wars: Knights of The Old Republic. Ale pierwszy raz miałem do czynienia z Dathem Banem. Fanom znany jako Sith, który wrócił do Zasady Dwojga. No ale o samej książce. Jest rewelacyjna. Napisana prostym, ale nie prostackim językiem, z paroma niezłymi bohaterami, którzy dosyć dobrze wpasowują się w moje wyobrażenia o Mrocznych Lordach. Mamy dość ciekawą fabułę, opowiadającą o drodze jaką podjął zwykły robotnik Gessel, by stanąć się jednym z najważniejszych wrogów Batmana, któremu przecież połamał kręgosłup(pozwoliłem tu sobie na małośmieszny dowcip ), porównywanym do Exar Kuna, czy Dartha Revana. A jest to podróż naprawdę wyboista. Na takiej drodze łatwo popaść w pychę i zginąć. Jednak to co mi się w tej książce najbardziej podobało to pojedynki na miecze świetle i porównanie między Jedi – szlachetnymi przyjaciółmi zdolnymi do poświęceń w imię lepszej sprawy, a Sithami kosmitami (w końcu dziej się to dawno, dawno temu, w odległej galaktyce), którzy są złymi, ale sprytnymi skurczybykami skonstruowanymi w ten sposób, że nawet można ich polubić. A to przecież bardzo ważne, przy mrocznych bohaterach. Całość ma tylko 300 stron, a mały rozmiar książki sprawia, że jest to rozrywka na jeden wieczór. Dodatkowo fajna, klimatyczna okładka.
9/10
Jest to moja pierwsza książka z serii Star Wars.(Pomyłka kiedyś czytałem dwie książki o przygodach Obi-Wana, ale były tak kiepskie, że chcę o nich zapomnieć, wiec ta będzie pierwsza) Oczywiście miałem już kontakty z tą uwielbianą przez miliony marką, oglądałem wszystkie filmy i grałem w jeden z najlepszych cRPGów, czyli Star Wars: Knights of The Old Republic. Ale pierwszy...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-10-24
2015-11-19
2016-12-31
„Mówisz o głodzie i bólu, jakby to były siły, którym nie można się oprzeć. Wszystko jest dopuszczalne pod warunkiem, że skłonił nas do tego ból… jeśli pozbawić nas wygód, stajemy się zwierzętami”
Debiut Brandona Sandersona to niezwykła opowieść Urban-fantasy zaczynająca uniwersum Cosmere. Jest to dojrzała powieść o pragnieniu władzy, chęci przeżycia i intrydze, od której zależy cały świat.
Dzięki reedycji wydania dostaliśmy piękną okładkę przednią i dużą brzydszą tylnią (roi się w niej od spoilerów, do połowy fabuły).
Świat Sel podzielił się na dwie połowy. Wschód wyznaje Shu-Korath religię miłości i pokoju. Natomiast zachód zjednoczył się pod panowaniem ogromnego imperium wyznającym religię dominacji i bezwzględnego posłuszeństwa. Jedyne co ratowało wschód było potężne miasto bogów – Elantris. Jednak co się stanie jeśli zabraknie magów władających Aonami? Co się stanie kiedy zabraknie Seonów, wytwarzanych przez bóstwa? 10 lat temu stolica Arelonu przeszła przez Reod. Elantryjczycy stali się zombie skazanymi na wieczne cierpienie.
Uwielbiam fantasy dziejące się w miastach. Dlatego tak lubię Sandersona, ze wszystkich jego książek, które przeczytałem tylko 2 nie działy się miastach. Taka książka musi mieć przede wszystkim ciekawe miejsce fabuły i interesujące postaci. Mamy tu oba składniki najwyższej jakości.
Postaci pierwszoplanowe to ludzie igrający z ogniem. Dobrze napisani, chociaż Raoden bardzo przypominał mi Elenda z innych książek autora. Tak samo bezinteresownie odważny, mądry i nienawidzący przemocy i ucisku. Sarene to młoda księżniczka, zmuszona by grać w niebezpieczną rozgrywkę o dusze i życie swoich nowych krajan. Hrathen to najciekawsza postać książki. Jego przemyślane intrygi czytało się jak pierwszorzędny kryminał. Mający wiele dylematów, logiczny do bólu kapłan miał najciekawsze rozdziały.
Postacie drugoplanowe też dawały radę, Galladon, Roion, czy Dilaf. Ich dobrze napisane charaktery, były swoistym odpoczynkiem od błyskawicznej akcji książki. Jako postać trzecioplanowa pojawił się oczywiście mój ulubiony Hoid :).
W tej książce pokazano też świetnie Manifestację Inwestrytury - AonDor. Skomplikowane rysowanie magii w powietrzu skojarzyło mi się trochę ze starymi bajkami o czarodziejach , ale dla mnie i tak to było lepsze niż Rozbudzanie w Rozjemcy, czy Allomacja w Z Mgły Zrodzonym. AonDor był sprawiedliwy, niczego nie zabierał, zależał od człowieka, nie od bogactwa, czy urodzenia.
Rewelacyjna powieść, bardzo dobre rozpoczęcie Uniwersum. Polecam i życzę Szczęśliwego Nowego Roku
„Mówisz o głodzie i bólu, jakby to były siły, którym nie można się oprzeć. Wszystko jest dopuszczalne pod warunkiem, że skłonił nas do tego ból… jeśli pozbawić nas wygód, stajemy się zwierzętami”
Debiut Brandona Sandersona to niezwykła opowieść Urban-fantasy zaczynająca uniwersum Cosmere. Jest to dojrzała powieść o pragnieniu władzy, chęci przeżycia i intrydze, od...
2016-01-28
2016-01-27
Klimat noir nie jest mi dobrze znany. Właściwie poza Spider-Manem Noir w ogóle go nie znam. Także sięgając po książkę pana Jakuba Ćwieka nie spodziewałem się cudów. No, ale okładka mnie zachęciła więc biere. Jeden z moich znajomych dał tej książce 10/10 - pomyślałem sobie - Ta książka nie może być tak dobra. Na szczęście się myliłem. Zwracam honor. Ta książka zasługuje w pełni na dziesięć gwiazdek.
Począwszy od charakterystycznego koloru miasta Grimm, aż do czerwonego płaszczu pewnej bohaterki wszystko jest tu idealne. Pełnokrwiści bohaterowie, cięte dowcipne dialogi okraszone szczyptą inteligencji i czarnego humoru oraz rozmowy bohaterów, które w tvnie zostałyby doszczętnie wypikane przenoszą nas do oczernionego miasta Grimm. Miasta, w którym stopień niebezpieczeństwa jest tak wysoki, że mogą tam zamieszkać tylko twardziele. No ewentualnie mieszkańcy Radomia, tylko ciężko będzie tam dolecieć. {Coraz słabsze mam te żarty.}
Bohaterowie są naprawdę ludzcy. Zaczynając od biednego muzyka, z brzydką blizną na twarzy, przez McShane'a twardziela z mroczną przeszłością, po Morta (który skojarzył mi się z pewnym lemurem), aż po Evansa mundurowego z misją i głodem nikotynowym. Wszyscy są naprawdę nieźle napisani. Żadnych idiotyzmów, żadnego niepotrzebnego patetyzmu i cukierkowatości. Czyste odzwierciedlenia normalnych ludzi. Przecież nikt nie jest idealny.
Ćwiek wymyślił naprawdę dobrą miejscówkę, te Grimm City.
Co do fabuły - jest zmienna, nieprzewidywalna i pełna akcji. Bez nudy i powielenia schematów (tu zbytnio nie wiem, czy powiela, czy nie. Mówiłem, że jestem laikiem).
Ja przy tej książce się naprawdę bardzo dobrze bawiłem. Jeśli sięgnięcie po tą książkę gwarantuję, że wy też.
10/10
Klimat noir nie jest mi dobrze znany. Właściwie poza Spider-Manem Noir w ogóle go nie znam. Także sięgając po książkę pana Jakuba Ćwieka nie spodziewałem się cudów. No, ale okładka mnie zachęciła więc biere. Jeden z moich znajomych dał tej książce 10/10 - pomyślałem sobie - Ta książka nie może być tak dobra. Na szczęście się myliłem. Zwracam honor. Ta książka zasługuje w...
więcej Pokaż mimo to