Kroniki Czarnej Kompanii Glen Cook 7,7

ocenił(a) na 830 tyg. temu “Kroniki Czarnej Kompanii” autorstwa Glena Cooka, są jak płyta heavy metalowa z lat 80 tych. Cały czas coś skrzypi, wokal nie domaga, linia basowa gdzieś się gubi, riffy strasznie charczą… Ale cholera, jak to wszystko razem świetnie brzmi.
To tomiszcze to kolejny z moich powrotów do przeszłości. Przyznam, że obawiałem się czy może trochę nie idealizuję tej powieści w pamięci i gdy ją w końcu odświeżę, okaże się że jednak wcale nie jest taka jak ją wspominam. Naszczęscie wciąż jest dobra, trochę surowa i miejscami nieociosana, ale jednak to cały czas kawał solidnego fantasy.
Mamy tu raczej standardowe dla nurtu tło fabularne: ot, świat pogrążony w zmaganiach dobra i zła. To co wyróżnia Czarną Kompanię, to sposób w jaki ten świat jest czytelnikowi prezentowany. Nie mamy tu klasycznego bohatera lecz bardziej coś na kształt bohatera zbiorowego. Pomimo tego, że przez większość czasu głos należy do kronikarza czarnej kompanii, to jednak cała kompania, legendarny oddział najemników, jest tu bohaterem i to właśnie losy całego oddziału głównie śledzi fabuła.
Oczywiście kilku członków kompanii poznajemy bliżej i są to naprawdę interesujące osobistości. Szybko polubiłem tych gruboskórnych, cynicznych żołdaków, bo pomimo, że pojedynczo nie są to specjalnie rozbudowane postaci, to razem zaczynają “lśnić”. Interakcje między członkami kompanii, są dla mnie najlepszą częścią powieści. To jak ze sobą rozmawiają, jak planują i spiskują, jak razem walczą, jak martwią się o siebie, jak robią sobie żarty, to jest cały urok “kronik”.
Jeżeli chodzi o świat przedstawiony, to tak jak pisałem wyżej, mamy tu w miarę standardowe tło fantasy: jest magia, są potwory, nawet pradawne uśpione zło, które chce się uwolnić. A jednak przedstawienie tego wszystkiego z perspektywy żołnierza, i to takiego, który walczy po stronie tych którzy płacą najwięcej, nadaje całości przyjemny, świeży ton. Panu Cookowi bardzo ciekawie udało się nadać temu światowi pewnego rodzaju realizmu.
“Czarna Kompania” kategoryzowana jest jako dark fantasy, myślę, że to po części przez właśnie ten realizm. “Mroczność” powieści to kolejny aspekt, który świetnie autorowi wyszedł. Wszystko jest w miarę uzasadnione, stan w jakim znajduje się świat jest czymś spowodowany. To nie tak jak w niektórych sagach (ekhempiesnloduiogniaEKHEM),że świat jest zły bo tak, a wszyscy ludzie są amoralni bo to pasuje do klimatu. Cook tworzy ciężki klimat nie odbierając a właśnie budując na podwalinach klasycznego fantasy. Dobro wciąż tam jest, po prostu nie ma łatwo. Dlatego, gdy się objawia poprzez np poświęcenie dla towarzyszów broni, lub gest wsparcia dla kogoś kto może na to nie zasługuje, to wzbudza emocje. Mało rzeczy porusza tak jak twardziel, najemnik, który jednak postanawia zrobić to co słuszne :)
To wydanie zawiera trzy pierwsze tomy całej sagi (która składa się bodajże na 10 czy 11 tomów). Polecam taką formę, dużo lepiej czyta się to niż całe mrowie małych książeczek. Chociaż niektórzy uważają że lepszy jest początek, inni że końcówka, a jeszcze inni że środek to raczej wiele osób się zgodzi że cała saga jest dobra i “Kroniki” po prostu warto znać całość.
W skali od jednego Goblina do dziesięciu, wystawiam osiem Goblinów!