-
ArtykułyLiteracki kanon i niezmienny stres na egzaminie dojrzałości – o czym warto pamiętać przed maturą?Marcin Waincetel16
-
ArtykułyTrendy kwietnia 2024: młodzieżowy film, fantastyczny serial, „Chłopki” i Remigiusz MrózEwa Cieślik2
-
ArtykułyKsiążka za ile chcesz? Czy to się może opłacić? Rozmowa z Jakubem ĆwiekiemLubimyCzytać2
-
Artykuły„Fabryka szpiegów” – rosyjscy agenci i demony wojny. Polityczny thriller Piotra GajdzińskiegoMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2015-12-22
2015-12-18
reniferczyta.pl
Kiedy sięgałam po książkę, zdałam sobie sprawę, że Ewa Drzyzga prowadzi “Rozmowy w Toku” od tak wielu lat, że ciężko mi to policzyć. Myślę, że każdy widział chociaż jeden odcinek, a kiedy “Rozmowy w Toku” wchodziły na ekrany były tak wielkim fenomenem, że oglądał to chyba każdy. Dlatego z ciekawością zabrałam się za czytanie.
Ewa Drzyzga to przede wszystkim dziennikarz, przez lata pracowała w RMF-ie, przyznam, że jej wspomnienia z tamtych czasów czytałam z dużym zaciekawieniem i myślałam “tak, znam to” Sama przyznała, że zatraciła się w tej pracy, potrafiła nawet spać w redakcji, żeby nie tracić czasu na dojazdy do domu. Później pojawiła się propozycja przejścia do telewizji, raczkującego dopiero TVN. Format “Rozmów w toku” był wtedy w Polsce czymś zupełnie nowym. Pewnie dlatego szybko zyskał ogromną oglądalność. Zastanawiam się czy jest ktoś, kto nie widział chociaż jednego odcinka? Jednak prowadzenie jednego programu przez tyle lat, to już wyczyn. Przecież jest coś takiego jak wypalenie zawodowe, w przypadku dziennikarza to nic dziwnego. Szukałam w książce odpowiedzi, jaką Ewa ma receptę na to, żeby nadal mieć satysfakcję z tego, co robi. Zastanawiałam się też, jak radzi sobie z tak dużym obciążeniem psychicznym, każdy z gości, a rozmów ma za sobą tysiące, ma swoją historię, czasami ciężką, łatwo zaangażować się za bardzo, przeżywać problemy i rozterki gości. Znalazłam odpowiedzi na te pytania, na wiele innych, które zadałam sobie w związku z nią i programem też. Pewnie dlatego warto przeczytać tę książkę. Ewa opowiada jak udało jej się stworzyć taką atmosferę, żeby ludzie chcieli przyjść i wyznać przed kamerami swoje problemy. Mówi o sztabie psychologów, specjalistów i dokumentalistów, którzy pracują nad programem. Zaskakujące jest to, że ona świetnie pamięta tak wielu swoich gości, historii, a przy okazji pokazuje jak bardzo mentalnie zmieniła się Polska przez te lata.
Książka to wywiad rzeka, pytania zadaje Beata Nowicka, doceniam to, że to odpowiedzi są na głównym planie, pytania nie są “przegadane”, pytający pozostaje mocno anonimowy, Beata Nowicka stara się faktycznie przedstawić nam Ewę Drzyzgę z wielu stron, zadać pytania, które pozwolą nam poznać polską Oprah Winfrey.
“Jak ja to robię” czytało mi się dobrze, sądzę, że książka powinna spodobać się osobom, które chcą poznać lepiej Ewę Drzyzgę, powspominać problemy, jakimi żyli Polacy przez ostatnie lata, bo przecież “Rozmowy w toku” świetnie to pokazują. Ciekawostką są zdjęcia oraz bardzo szczególny list do czytelnika znajdujący się na końcu książki…
reniferczyta.pl
Kiedy sięgałam po książkę, zdałam sobie sprawę, że Ewa Drzyzga prowadzi “Rozmowy w Toku” od tak wielu lat, że ciężko mi to policzyć. Myślę, że każdy widział chociaż jeden odcinek, a kiedy “Rozmowy w Toku” wchodziły na ekrany były tak wielkim fenomenem, że oglądał to chyba każdy. Dlatego z ciekawością zabrałam się za czytanie.
Ewa Drzyzga to przede...
2015-11-06
http://reniferczyta.pl/269-kolekcjonerka-perfum/
Co zrobilibyście gdyby nagle okazało się, że dostaliście spadek? Obca osoba z innego kraju przepisuje wam dość pokaźny majątek. Co zrobić? Niby wszystko jest zgodne z prawem, pozostaje wziąć spadek i wrócić do normalnego życia. Jednak Grace szuka wyjaśnienia, kim jest kobieta, która chce jej tak wiele ofiarować?
Informacja o spadku przychodzi w dobrym momencie. małżeństwo nie układa się zbyt dobrze, wyjazd z Anglii do Francji jest dobra okazją do złapania dystansu. Grace początkowo jest oszołomiona Francją, elegancką, ale trochę szaloną, zupełnie jej nieznaną. Zbiera informacje o Evie. Ta historia pachnie, pachnie każde zdanie, dodatkowo zdałam sobie sprawę, że zapachy rzeczywiście potrafią przenieść w czasie. Grace odkrywa ten świat zapachów, łączy on się z jej bystrym, analitycznym umysłem. Zestawienie zaskakujące, ale dające ciekawe efekty. O Evie nie chcę wam mówić zbyt wiele. Odkryjcie ją razem z Grace. Zdradzę jedynie, że życie tej kobiety nie było proste, niektóre decyzje podjęto za nią. Mam wrażenie, że nie miała zbyt wielu okazji do szczęścia. W dzisiejszych czasach chyba byłoby jej prościej, mądra, sprytna, zaradna, ze smykałką do interesów, dziś to atuty, ale w czasach, w których żyła nie mogła w pełni z tych umiejętności korzystać. Co nie zmienia faktu, że była muzą kreatora perfum...
http://reniferczyta.pl/269-kolekcjonerka-perfum/
Co zrobilibyście gdyby nagle okazało się, że dostaliście spadek? Obca osoba z innego kraju przepisuje wam dość pokaźny majątek. Co zrobić? Niby wszystko jest zgodne z prawem, pozostaje wziąć spadek i wrócić do normalnego życia. Jednak Grace szuka wyjaśnienia, kim jest kobieta, która chce jej tak wiele ofiarować?
Informacja o...
2015-09-29
http://reniferczyta.pl/217-swiat-w-miniaturze/
Zapowiedzi tej książki były bardzo obiecujące. Domek dla lalek, który będzie kluczowym elementem historii, do tego akcja osadzona w XVII-wiecznym Amsterdamie. Zestawienie tych dwóch rzeczy, których do tej pory nie spotkałam w żadnej książce wydało mi się ciekawe (przychodzi Wam do głowy inna książka osadzona w tym miejscu i czasie??).
Na wstępie krótka uwaga o samym wydaniu. Okładka, która bardzo mi się spodobała, jest zagadkowa. Ładne wydanie, na porządnym papierze, edytorsko też bez zarzutu. Nic tylko brać i czytać.
Jak już napisałam czas i miejsce tej historii raczej nie jest popularny i spotykany często w książkach. Chociaż o Amsterdamie z XVII wieku wiem… raczej nic, to autorka zadbała o opis szczegółów, które pozwoliły mi wszystko sobie wyobrazić i przenieść się w tamte czasy. Od strojów, jakie nosili ludzie, po potrawy, wystroje wnętrz, a nawet klimat jaki panował w mieście.
Główną bohaterką jest Petronella, a właściwie Nella. Młoda, niespełna osiemnastoletnia mężatka, która przyjechała ze wsi do miasta zamieszkać ze swoim sporo starszym mężem. Nella jest raczej naiwną dziewczynką, której marzy się wygodne życie przy szanowanym mężu. Wszystkie wydarzenia poznajemy z jej perspektywy, dzięki temu widzimy jak dziewczyna zmienia się pod wpływem kolejnych wydarzeń.
Nella przyjeżdża z nadziejami, ale życie weryfikuje je bardzo szybko. Zwłaszcza, że przyjeżdżając do męża drzwi domu otwiera jej siostra męża. Kobieta dziwna, wyniosła, surowa, niezamężna (w tamtych czasach to jednak niecodzienne), a przy tym zagadkowa. Atmosfera w domu jest dziwna, w moim odczuciu wręcz niepokojąca. Cały czas zastanawiałam się, co się wydarzy.
A skąd wziął się tytuł książki? Nella dostała w prezencie ślubnym od męża domek dla lalek, który jest dokładną repliką ich domu. Dziewczyna znajduje miniaturzystę (który okazuje się kobietą), który na jej zamówienie ma zrobić figurki, które staną w domku. Jednak miniaturzystka nie trzyma się ściśle zlecenia i przysyła Nelli kolejne przedmioty z tajemniczymi liścikami. Dziewczyna próbuje rozwikłać zagadkę, bo wyraźnie widać, że miniaturzystka wie, co przydarzy się domownikom. To przerażające, ale również pociągające. Kim jest ta kobieta? Skąd ma te wszystkie informacje?
Celowo nie piszę o mężu Nelli – Johannesie, bo jest to postać tak barwna, że albo musiałabym napisać wszystko (a wtedy zdradzę zbyt wiele), albo pomilczę. Przekonajcie się sami, bo historia jest wciągająca, fabuła jest nietypowa, dlatego myślę, że nie będziecie się nudzić, a książka wciągnie Was na kilka popołudni.
Przyznam, że czułam niedosyt po przeczytaniu książki, bo autorka wcale nie odpowiedziała ostatecznie na wszystkie pytania. Dlatego jeszcze kilka dni po przeczytaniu książki kombinowałam i myślałam, jak to mogło być.
http://reniferczyta.pl/217-swiat-w-miniaturze/
Zapowiedzi tej książki były bardzo obiecujące. Domek dla lalek, który będzie kluczowym elementem historii, do tego akcja osadzona w XVII-wiecznym Amsterdamie. Zestawienie tych dwóch rzeczy, których do tej pory nie spotkałam w żadnej książce wydało mi się ciekawe (przychodzi Wam do głowy inna książka osadzona w tym miejscu i...
2015-09
2015-08-31
Szpilki, porcelana i „mąszeri”
To moje pierwsze spotkanie z twórczością Magdaleny Witkiewicz i już wiem, że nie ostatnie. „Moralność pani Piontek” to świetny poprawiacz humoru. Ta książka działa jak dobry antydepresant, wielokrotnie śmiałam się na głos.
Historia jakich wiele, rodzina, władcza mamusia, ukochany synek i „dziewucha”, która psuje całe plany mamusi :) Magdalena Witkiewicz ma lekkie pióro, poczucie humoru i pomysł na historię, co zapewnia przyjemnie spędzony czas.
Krótka charakterystyka bohaterów:
Gertruda Poniatowska (z domu Piontek) – ojjjj to jest kobieta, stanowcza, nie znosi sprzeciwu, miała dokładny plan na swoje życie, który skrupulatnie realizuje, ma też plan na życie swojego syna, nie przewiduje wyjątków. Pani Gertruda głowę nosi wysoko, bo przecież ma na nazwisko Poniatowska, a to zobowiązuje, dlatego pija kawę wyłącznie z porcelany, mówi „mąszeri”, zachowuje się jak na Poniatowską przystało (nawet jeśli to nie z TYCH Poniatowskich...).
„Odkąd Gertruda stała się posiadaczką tak wspaniałego nazwiska, pijała kawę tylko w porcelanowej filiżance z Ćmielowa, pochodzącej z serwisu zakupionego zaraz po ślubie w Desie. No czasem jeszcze zaplątał się jakiś Rosenthal.
- To rodowa porcelana Romualda, „mąszeri”. Od wieków w NASZEJ rodzinie – informowała przyjaciółki.
Odkąd odkryła aukcje internetowe do rodowej porcelany dołączyły srebra i ręcznie haftowane obrusy po babci...”
Mąż schodzi jej z drogi, dla spokoju wykonuje jej polecenia. Gertruda potrafi zajść za skórę. Jest słowo, które bardzo mi do pani Poniatowskiej pasuje – upierdliwa :)
Romuald Poniatowski – mąż Gertrudy, spokojny, łagodny, niekonfliktowy, po cichu kibicujący wybrykom syna.
Augustyn Poniatowski – syn Gertrudy i Romualda. Mam zaplanowała, że będzie lekarzem, tu nawet się nie sprzeciwiał, ale specjalizacją doprowadził matkę do kołatania serca. O swojej matce mówi, że to harpia, dla świętego spokoju postanawia się wyprowadzić z domu.
Cyryl – przyjaciel Augustyna, lowelas, przez panią Gertrudę nazywany Cyrylem Przebrzydłym, bo jej zdaniem sprowadza Gucia na złą drogę.
Pozostałych bohaterów nie mogę przedstawić, bo zdradziłabym zbyt wiele, ale zapewniam, że każda z tych osób ma swój charakterek :)
Tytuł nawiązuje do „Moralności pani Dulskiej”, faktycznie podobieństwo jest – dominująca pani domu, która bardzo dba o pozory i nie znosi sprzeciwu, mezalians, komedia pomyłek. Trudzia to taka współczesna pani Dulska.
zapraszam też na reniferczyta.pl
Szpilki, porcelana i „mąszeri”
To moje pierwsze spotkanie z twórczością Magdaleny Witkiewicz i już wiem, że nie ostatnie. „Moralność pani Piontek” to świetny poprawiacz humoru. Ta książka działa jak dobry antydepresant, wielokrotnie śmiałam się na głos.
Historia jakich wiele, rodzina, władcza mamusia, ukochany synek i „dziewucha”, która psuje całe plany mamusi :)...
2015-08-18
„Delikatność” trafiła w moje ręce zupełnie przypadkowo dzięki jednej z wielu przecen e-book’ów. Kupiłam ją trochę w ciemno, zachęcona pochlebnymi opiniami.
To historia przypadkowego spotkania kobiety i mężczyzny, którzy stali się dla siebie całym światem.
"Zapytał, czego chciałaby się napić. Jej wybór o wszystkim zdecyduje. Pomyślał: „Jeśli zamówi kawę bezkofeinową, wstaję i wychodzę”. Nie wolno pić kawy bez kofeiny na tego typu spotkaniach. To napój wyjątkowo mało towarzyski."
Nathalie zamówiła sok, wtedy Francois już wiedział, że będzie jego żoną. Pewnego dnia ich szczęśliwe życie zostaje przerwane.
Tytuł książki świetnie oddaje atmosferę książki. Wszystkie uczucia, emocje, zachowania opisane są w sposób delikatny, bardzo wyważony. Na ma krzyków, jest delikatność. Nie znajdziecie w tej książce szczegółowych opisów miejsc, przedmiotów, czy wyglądu, za to opisy uczuć, stanów i myśli bohaterów są bardzo rozbudowane i stanowią najważniejszy element książki.
Ten język, a dodatkowo fakt, że akcja rozgrywa się we Francji, bardzo mi się ze sobą zgrywają i zgadzają. Ta spójność sprawia, że całość jest wiarygodna. Autor skupia się na uczuciach i rozterkach bohaterów, ale nie jest to tani romans, czy telenowela na papierze. Jest to raczej studium ludzkim uczuć, w romantycznym, wrażliwym, delikatnym wydaniu.
Jako ciekawostkę mogę dodać, że na podstawie książki powstał film z Audrey Tautou w roli głównej.
„Delikatność” trafiła w moje ręce zupełnie przypadkowo dzięki jednej z wielu przecen e-book’ów. Kupiłam ją trochę w ciemno, zachęcona pochlebnymi opiniami.
To historia przypadkowego spotkania kobiety i mężczyzny, którzy stali się dla siebie całym światem.
"Zapytał, czego chciałaby się napić. Jej wybór o wszystkim zdecyduje. Pomyślał: „Jeśli zamówi kawę bezkofeinową,...
2015-08-14
recenzja pochodzi ze strony reniferczyta.pl
Jeśli akurat jesteś przed wypłatą i skrupulatnie oglądasz każdą złotówkę, którą wydajesz, to lepiej odłóż czytanie tej książki na dzień wypłaty. Tak dla własnego dobra ;-) Ilość pieniędzy, drogich przedmiotów, kreacji, samochodów, samolotów, jachtów, domów... (dopisz tu swoją listę życzeń, najpewniej któryś z bohaterów ma to wszystko, o czym akurat marzysz), która przewija się na każdej stronie, doprowadzić może do zawrotu głowy i bezlitośnie przypomni ci o stanie konta. Ale jeśli już jesteś w nastroju, to siadaj i czytaj o bogaczach, którzy mają tak dużo pieniędzy, że najpewniej nie jesteś sobie w stanie tego wyobrazić.
Ta książka bezlitośnie obnaża to, jak pieniądze wpływają na ludzi, na ich poczucie wartości, postrzeganie świata i ludzi. Kevin Kwan skupia się na bardzo bogatych i wpływowych rodzinach, którzy mają swój zamknięty świat. W tym świecie o konkretnych osobach nie mówi się właściwie przez pryzmat ich cech charakteru, ale przez ich wartość, koneksje, posiadane dobra. Nic innego się nie liczy. Ktoś, kto jakimś sposobem dostał się do tego świata (np. przez małżeństwo) jest traktowany jak intruz i zostaje wykluczany towarzysko. Do takiego ociekającego dobrobytem świata wpada Rachel, przyjeżdża na ślub przyjaciela swojego chłopaka. Dziewczyna nie ma pojęcia, że Nick pochodzi z jednej z najbogatszych rodzin Singapuru. Do tej pory para mieszkała spokojnie w Stanach Zjednoczonych, a Nick nigdy nie wspominał, że wychował się pałacu pełnym służby, ochrony i wpływowych ludzi. Rachel, zwykła dziewczyna bez fortuny wchodzi do świata, do którego nie pasuje, od początku nie umie się w nim odnaleźć, a do tego ten świat nie chce jej. Oczywiście wszyscy sądzą, że jej cel to złapać dobrą partię i wskoczyć do świata bogaczy. Szokujące dla mnie było to, że ci miliarderzy są tak okrutni, wyrobili sobie przeświadczenie, że dzięki pieniądzom mogą sterować światem, nie mówię tu o gospodarce czy jakimś biznesie, mówię o życiu ludzi, o miłości, związkach i przyjaźni. Szacowne babcie, ciotki i matki ustalają co wolno wnukom, w przypadku buntu grożą wydziedziczeniem i zerwaniem kontaktów rodzinnych.
Momentami nie umiałam odnaleźć się w gąszczu koligacji rodzinnych i często trochę się gubiłam, ale można dokończyć czytanie bez dokładnej wiedzy, z którego pokolenia/rodu ktoś pochodził, zapamiętajmy to, że był bogaty :) Dotyczyło to tylko wspominanych członków rodzin, którzy nie odegrali znaczącej roli. Najważniejszych bohaterów rozpoznawałam bez problemu. Jeśli ktoś odczuwa potrzebę dokładnego kojarzenia osób, to na początku książki jest drzewo genealogiczne, które bardzo pomaga.
Książka spodoba się osobom, które interesują się modą, nazwiska projektantów pojawiają się bardzo często, ja przyznam, że rozpoznałam jakieś 3, pozostałe uznałam za „drogich projektantów”. Nie brakuje też opisów drogiej biżuterii i innych dóbr materialnych, dla mnie trochę tego za dużo, ale rozumiem o co chodziło autorowi, chciał pokazać przepych, rozmach. Przyznam, że czasami opuszczałam kolejny opis drogich kolczyków (nie wiem jak wygląda iluśtamkaratowy pierścionek, stawiam, że jest ładny ;-) Ale pewnie są osoby, które się w to wciągną.
Duży plus za przypisy, czasami dorzucały pikantny szczegół, czasami była to kąśliwa uwaga, ogólnie były fajnym urozmaiceniem fabuły.
W momencie kiedy wydawało mi się, że historia biegnie już po ustalonym torze i niczym mnie nie zdziwi pojawił się zaskakujący zwrot akcji. Poza tym książkę czyta się dobrze, zarówno ze względu na język jak i aspekty typowo wydawnicze (dobra czcionka, sporo światła, krótkie rozdziały, wygodny format).
Polecam choćby ze względu na to, żeby samemu zastanowić się, jaką rolę w naszym życiu odgrywają pieniądze. Przecież każdy powtarza, że chciałby być bogaty, snuje plany, co zrobiłby z fortuną (spokojnie, też nie obraziłabym się na zasobniejszy portfel). Zastanawiam się, czy po przeczytaniu tej książki ta opinia ulegnie zmianie.
recenzja pochodzi ze strony reniferczyta.pl
Jeśli akurat jesteś przed wypłatą i skrupulatnie oglądasz każdą złotówkę, którą wydajesz, to lepiej odłóż czytanie tej książki na dzień wypłaty. Tak dla własnego dobra ;-) Ilość pieniędzy, drogich przedmiotów, kreacji, samochodów, samolotów, jachtów, domów... (dopisz tu swoją listę życzeń, najpewniej któryś z bohaterów ma to...
2015-07-23
http://reniferczyta.pl/148-korea-polnocna-kraj-za-zamknieta-brama/
Ta książka mną wstrząsnęła. To połączenie pamiętnika i reportażu. Powstała na podstawie zapisków, jakie autorka robiła podczas swoich wyjazdów do Korei Północnej. Wszystkie zostały napisane już w latach dwutysięcznych, a ja miałam wrażenie, że przenoszę się w czasie. Korea Północna to kraj odizolowany od reszty świata, tak na prawdę wiemy o nim tyle, ile oni nam pokażą. Głos z środka jest zaskakujący, wstrząsający i zostanie na długo w mojej pamięci.
Są takie książki, które biorę do ręki i wiem, że dowiem się wielu rzeczy, o których do tej pory miałam mgliste pojęcie. Podobnie było z książką o Osamie bin Ladenie (http://reniferczyta.pl/13-jak-to-jest-byc-zona-terrorysty/), czy o żonie mormona (http://reniferczyta.pl/17-bo-kobiety-sa-silne-nadludzko-silne/). Tym razem dzięki Suki Kim, Koreance, która od wielu lat mieszka w Stanach Zjednoczonych, przenoszę się do Korei. Nie do Korei Południowej, znanej z rozwoju technologii, ale do Korei Północnej, odciętej od świata, socjalistycznej, z kultem jednostki oraz ciężkimi represjami wobec nieposłusznych obywateli. Wiedziałam, że propaganda w tym kraju jest bardzo dobrze rozwinięta, a kontrola nad obywatelami sięga każdego aspektu życia, tak, niby to wiedziałam, ale kiedy czytam książkę “Pozdrowienia z Korei” patrzę i oczom nie wierzę. Stwierdzenie “kontrola życia” chyba nie pomieści tego wszystkiego, o czym przeczytałam. Zacznijmy od zakazu wyjazdu z kraju:
"Często mnie pytają: “Z której Korei pochodzisz? Północnej czy Południowej?”. Jest to bezsensowne pytanie. Prawdopodobieństwo, że ja czy jakikolwiek Koreańczyk poruszający się swobodnie po świecie pochodzi z Północy, jest niemal zerowe. Z Korei Północnej nie wydostaje się właściwie nikt. To kraj zamknięty na cztery spusty. Odcięty od Korei Południowej, od reszty świata, od tych z nas, których rodziny zostały tam uwięzione. Odcięty drzwiami, dla których nie ma żadnego “Sezamie, otwórz się”, a świat jakby zapomniał, dlaczego zostały zatrzaśnięte na głucho i kto wyrzucił klucz."
Dlaczego Suki Kim zdecydowała się na taki wyjazd, zamieniła zachodni, rozwinięty świat, w którym miała dostęp do codziennych rozrywek, przede wszystkim miała wolność? Chyba szukała własnych korzeni, wyjaśniała historię swojej rodziny. Takich osób jak ona jest zdecydowanie więcej. Podział na Koreę Północną i Południową rozdzielił wiele rodzin, które do dziś nie mają ze sobą kontaktu. Autorka pisze o dziedziczeniu smutku, w kontekście tego, że w każdej rodzinie w Korei Południowej było zagadkowe zaginięcie kogoś, słuch po nim zaginął. Najprawdopodobniej został wywieziony do Korei Północnej. Niewiedza doprowadzała do obłędu kolejne pokolenia.
"Kiedy odwiedzałam którąś z dwóch Korei, zawsze wyobrażałam sobie, że wracam do korzeni i odkryję nowe prawdy o swojej przeszłości. Teraz przyszło mi na myśl, że przeszłość, której szukam, od wielu lat jest pogrzebana pod amerykańskimi i chińskimi wpływami. Korea z moich wyobrażeń istniała tylko na obrazach, w książkach historycznych, we wspomnieniach starszych pokoleń i pozostałościach, które mignęły mi raz na jakiś czas, jako odłamki szkła wystające z zakopanej głęboko przeszłości."
Suki Kim opisuje swoją pracę jako wykładowca na uniwersytecie w stolicy kraju Pjongjang. Zwraca uwagę na to, że studenci mają tak wyprane mózgi, że najprawdopodobniej wierzą w to, że ich kraj jest najwspanialszy, ich potrawy są uznawane za najlepsze na świecie, wygrywają mecze z najlepszymi drużynami, a wszystko mają za darmo, bo Wielki Wódz o nich dba. Nie znają życia swoich rówieśników na świecie, nie wiedzą co to Internet, telewizja kablowa, nie wiedzą kim jest Wiliam i Kate. Jedyny znany im amerykański film to “Król Lew”. Suki Kim przyznaje, że wielokrotnie przyłapała swoich studentów na kłamstwie, mówili np. że idą do supermarketu zrobić zakupy przed imprezą, co nie mogło się wydsarzyć
"Przy komputerach siedzieli studenci podyplomowi z drugiego roku, a także jeden z odpowiedników z moich zajęć, ten, który wcześniej był dziekanem. Uczyli się, jak korzystać z wyszukiwarki Google. (…) Obowiązywał ich bezwzględny zakaz ujawniania czegokolwiek na temat internetu, nawet tego, że mają do niego dostęp. (…) Widok najlepszych w kraju studentów kierunków naukowo-technicznych gapiących się tępo w monitory był tak żałosny, że poczułam ukłuci złości pomieszanej ze smutkiem i czym prędzej wyszłam."
"Jak zawsze rząd KRLD szerzył dezinformację, a twierdzenia moich studentów nie miały żadnego oparcia w rzeczywistości, trudno więc było się spodziewać, że będą potrafili uzasadnić faktami swoje tezy."
Autorce udało się nawiązać więź ze studentami, czasami, w chwili zapomnienia i szczerości przyznawali się do swoich prawdziwych bolączek i uczuć. Jednak przez większość dnia odgrywali przypisane im role, w obawie przed karą, również tą najsurowszą.
"Przebywanie w Korei Północnej było doświadczeniem głęboko depresyjnym (…). Zamknięta granica nie kończyła się na 39. równoleżniku, ale była wszędzie, w sercu każdego człowieka, blokowała przeszłość i dławiła przyszłość."
Przeczytajcie koniecznie tę książkę, po to, żeby przekonać się jak tam jest, a może również po to, żeby docenić to, co mamy na co dzień.
http://reniferczyta.pl/148-korea-polnocna-kraj-za-zamknieta-brama/
Ta książka mną wstrząsnęła. To połączenie pamiętnika i reportażu. Powstała na podstawie zapisków, jakie autorka robiła podczas swoich wyjazdów do Korei Północnej. Wszystkie zostały napisane już w latach dwutysięcznych, a ja miałam wrażenie, że przenoszę się w czasie. Korea Północna to kraj odizolowany od...
2015-07-16
http://reniferczyta.pl/143-kolacja-z-anna-karenina-gloria-goldreich/
Hmm mam spory dylemat co napisać o tej książce. Zacznę od pierwszego wrażenia, „na oko” nie za gruba książka więc pomyślałam, że połknę ją szybko jako lekki przerywnik. Zaciekawił mnie tytuł, bo na początku roku czytałam „Annę Kareninę” i pomyślałam, że może być ciekawie. Jednak niech was nie zmyli rozmiar książki, bo czcionka jest drobna, światła mało więc całość czyta się wolniej niż można przypuszczać. „Anna Karenina” jest przywoływana, bardziej chodzi o pewien typ kobiety i postępowania.
A czego możecie się spodziewać? Bohaterkami jest sześć kobiet, każda z nich jest inna, ma inny zawód, inaczej potoczyły się jej losy życia prywatnego, są różne ale się przyjaźnią, a łączy je bardzo mocno miłość do książek. Mają swój klub książki i spotykają się, żeby dyskutować o tym, co przeczytały. Książki stają się pretekstem do rozmów o wielu innych sprawach, czasami bardzo osobistych, skrywanych i ciężkich. Bardzo spodobało mi się to jak one celebrują swoje spotkania. Ta, u której odbywa się impreza przygotowuje dobre jedzenie, jest odpowiedzialna za wprowadzenie do książki, przygotowanie biografii autora i poniekąd moderowanie dyskusją. Cenią swoje zdanie, nawet jeśli się z nim nie zgadzają. Opisy ich książkowych spotkań są takie, że aż człowiek sam ma ochotę zorganizować sobie własny klub książki. Doceniam to, w jaki sposób została opisana kobieca przyjaźń, wspierająca, doceniająca różnice charakterów. Uprzedzam też, że nie jest to bajkowa książka z królewiczem na białym koniu, cudownych happy end’em itd., jesteśmy bliżej ziemi :-)
Oczywiście poza książkami każda z pań ma swoje życie, które poznajemy. A zagadkowa decyzja jednej z nich jest głównym wątkiem książki . Przyjaciółki próbują odgadnąć, co było powodem jej decyzji, a przy okazji znacząco zmienia się ich życia. Towarzyszymy im przez rok, w tym czasie u każdej zachodzą zmiany. Jeśli jesteście ciekawi jakie, to przeczytajcie.
Ustalmy, to nie jest książka, która powala na kolana i powołuje przyspieszone bicie serca. To spokojna obyczajówka, którą możecie przeczytać, ale świat nie runie jeśli tego nie zrobicie… Tak, to chyba najlepsza opinia o tej książce.
http://reniferczyta.pl/143-kolacja-z-anna-karenina-gloria-goldreich/
Hmm mam spory dylemat co napisać o tej książce. Zacznę od pierwszego wrażenia, „na oko” nie za gruba książka więc pomyślałam, że połknę ją szybko jako lekki przerywnik. Zaciekawił mnie tytuł, bo na początku roku czytałam „Annę Kareninę” i pomyślałam, że może być ciekawie. Jednak niech was nie zmyli...
2015-07-05
http://reniferczyta.pl/126-goraczka-zlota-wszystko-co-lsni-eleanor-catton/
Ta książka na długo zapadnie w moją pamięć. Zaczęłam ją czytać w pierwszych dniach stycznia i tak sobie czytałam, czytałam... Z racji tego, że książka jest ciężka (przeszło 900 stron w twardej okładce), to nie nadawała się do noszenia w torebce i czytania w autobusie. W ten sposób zawsze jakaś inna książka ją „wygryzła”, bo doczytywałam ją wtedy, kiedy mi się przypomniało. I tak upłynęło bite pół roku :)
900 stron ciężko opisać, zarysować chociażby główne wątki. Postaram się podpowiedzieć Wam, czego możecie się spodziewać po tej książce:
- Wszystkie wydarzenia dzieją się w czasach gorączki złota w Nowej Zelandii.
- Nastawcie się na dużą ilość bohaterów, większość przewija się od początku do końca, dlatego warto zapamiętać kto jest kim. Zwłaszcza w pierwszej połowie książki warto czujnie podchodzić do tematu :)
- Pierwsza połowa książki to tak na prawdę opis kilkugodzinnego spotkania grupy mężczyzn w palarni pewnego hotelu. Jest historia i zagadka.
- Nad wydarzeniami czuwa narrator, który bardzo nam pomaga :) ważny jest też układ gwiazd, któremu podporządkowana jest fabuła. Chyba pierwszy raz spotkałam się z takim pomysłem i był to dodatkowy smaczek, bo wydarzenia nabierały aury tajemniczości
- Początkowe części są długie, opisy bardzo szczegółowe, fabuła jakby się powoli rozkręcała. Im dalej w las, tym części i rozdziały są coraz krótsze. Każdy z rozdziałów zawiera jedno zdanie opisu, co czeka nas w tym rozdziale. Radzę je czytać, bo pod koniec książki dowiecie się z nich dużo ciekawych rzeczy.
- Początek książki wymaga od czytelnika skupienia, żeby zapamiętać wszystkich bohaterów, później instalują się na stałe w naszej głowie i bez problemu wiemy, kto, co i z kim. Każdy bohater jest szczegółowo przedstawiony, wyrazisty, jedyny w swoim rodzaju. Dzięki temu mamy plejadę osobliwości, które połączyła pewna historia.
- Sieć połączeń między bohaterami jest zaskakująca. Początkowo grupa osób będzie dla nas przypadkowa i na pierwszy rzut oka niewiele ich łączy. Z czasem odkrywamy powiązania między nimi i to jest ogromny atut tej książki, bo wszystko jest tak starannie utkane i dopracowane.
- Historia nie jest przedstawiona chronologicznie, od punktu A do punktu B, miałam wrażenie, że kręcimy się w koło, nie wiadomo gdzie jest początek. Ciekawe uczucie :)
Sami oceńcie, czy to wszystko, o czym napisałam przekonuje Was :)
Ja doceniam misternie utkaną historię, szczegółowość i precyzję, jednak muszę przyznać, że ogromnego zachwytu jednak nie ma. Jest dobrze, nawet bardzo dobrze i nie mogę wyjść z podziwu dla autorki, ale w mojej głowie nie zostanie ogromny zachwyt tylko ogólne zadowolenie – jeśli wiecie co mam na myśli :)
http://reniferczyta.pl/126-goraczka-zlota-wszystko-co-lsni-eleanor-catton/
Ta książka na długo zapadnie w moją pamięć. Zaczęłam ją czytać w pierwszych dniach stycznia i tak sobie czytałam, czytałam... Z racji tego, że książka jest ciężka (przeszło 900 stron w twardej okładce), to nie nadawała się do noszenia w torebce i czytania w autobusie. W ten sposób zawsze jakaś inna...
2015-06-23
Recenzja pochodzi ze strony: reniferczyta.pl
Zacznę od tego, że autorka inspirowała się historią sióstr Grimke. Dotarła do listów, dokumentów i artykułów, na ich podstawie stworzyła piękną i poruszającą książkę „Czarne skrzydła”. Jak podkreśla sama autorka, zależało jej na przypomnieniu historii sióstr, która nie jest powszechnie znana. Myślę, że sposób, w jaki to zrobiła przyczyni się do tego. Wiele osób, w tym ja, dzięki tej książce dowiemy się w ogóle o kimś takim jak Sara i Angelina Grimke.
Co ciekawe, chociaż główną inspiracją do powstania książki była historia sióstr Grimke – Sary i Niny (Angelina), to autorka głos dała Sarze i niewolnicy Hetty, zwanej Szelmą. Dzięki temu mamy dwie perspektywy postrzegania ówczesnego świata. Moim zdaniem to świetny pomysł, bo dzięki niemu możemy lepiej zrozumieć jak bardzo różnił się świat białych i czarnych.
Rodzina traktuję Sarę jak odmieńca, ojciec mówi, że jest wyjątkowa, ale to on podcina jej skrzydła i nie pozwala spełnić marzeń. Inność Sary polegała na tym, że wychowała się w szanowanej rodzinie plantatorów z południa Stanów Zjednoczonych, gdzie niewolnictwo było czymś powszednim. Ona nie godziła się na segregację rasową i buntowała się już od najmłodszych lat.
Szelma to rówieśnica Sary, stała się prezentem urodzinowym, a co za tym idzie własnością Sary. Dziewczynki połączyła magiczna więź przyjaźni i oddania, której dowody wielokrotnie znjadziemy na kartach książki.
Początkowo sądziłam, że „Czarne skrzydła” skupią się głównie na Sarze i Szelmie, jednak z czasem pojawia się też Angelina (Nina), siostra Sary. Młodsza, odważniejsza, ładniejsza i z podobnymi poglądami co Sara.
Ich historię poznajcie sami, bo książka warta jest przeczytania. Jest w niej wiele okrutnych momentów, niewolnictwo nie jest tym, co mogliśmy zobaczyć w „Przeminęło z wiatrem”. Niewolnicy są surowo karani, rozdzielani od rodziny, żyją w okrutnych warunkach.
Sara i Szelma wspierają się, uczą siebie nawzajem różnych rzeczy, od czytania po odpowiedzialność za własne słowa.
Recenzja pochodzi ze strony: reniferczyta.pl
Zacznę od tego, że autorka inspirowała się historią sióstr Grimke. Dotarła do listów, dokumentów i artykułów, na ich podstawie stworzyła piękną i poruszającą książkę „Czarne skrzydła”. Jak podkreśla sama autorka, zależało jej na przypomnieniu historii sióstr, która nie jest powszechnie znana. Myślę, że sposób, w jaki to zrobiła...
2015-06-09
To moje drugie spotkanie z Emily Giffin. I drugi raz mamy do czynienia z przyjemną, całkiem przyzwoitą literaturą kobiecą. Podoba mi się to, że mocny akcent położony jest na temat przyjaźni. Najczęściej w "babskich książkach" wałkuje się temat romansów, rozterek miłosnych itd, tutaj też mamy uczucia między kobietą i mężczyzną, ale równie ważna jest kobieca przyjaźń. I za to ode mnie plus :) Jeśli ktoś ma ochotę przeczytać książki Emily Giffin, to radzę zacząć od pierwszej części "Coś pożyczonego", bo "Coś niebieskiego" jest dalszym ciągiem. W pierwszej części narratorką jest Rachel, w drugiej Darcy. Dwie książki uzupełniają się i polecam je w pakiecie :)
Miła lektura do autobusu lub popołudnie w fotelu.
To moje drugie spotkanie z Emily Giffin. I drugi raz mamy do czynienia z przyjemną, całkiem przyzwoitą literaturą kobiecą. Podoba mi się to, że mocny akcent położony jest na temat przyjaźni. Najczęściej w "babskich książkach" wałkuje się temat romansów, rozterek miłosnych itd, tutaj też mamy uczucia między kobietą i mężczyzną, ale równie ważna jest kobieca przyjaźń. I za to...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-05-26
http://reniferczyta.pl/102-forrest-gump-czyli-ksiazka-o-sikaniu/
Foorest Gump, czyli książka o sikaniu :)
Tytuł jest oczywiście z przymrużeniem oka, ale słowa „chce mi się siku” już zawsze będą mi się kojarzyły z Forrestem.
Na początek przyznam się, że nigdy nie widziałam filmu, który powstał na podstawie tej książki. Z pewnością w najbliższym czasie nadrobię zaległości.
Kim jest Forrest? Sam o sobie mówi, że jest idiotą. Ja dodam, że jest dość nietypowym idiotą, bo z przebłyskami geniuszu. Bo czy idiota może być kosmonautą, wybitnym szachistą, biznesmenem? A Forrest był! Do listy jego zajęć, pasji i umiejętności można dopisać jeszcze sporo. Najczęściej osiągał szczyty i najwyższe wyróżnienia w rzeczach, za które się zabrał, ale tak szybko jak wdrapywał się na szczyt, tak szybko z niego spadał i wszystko trzeba było zaczynać od nowa. Stąd był i włóczęgą i milionerem. Jego życie to pasmo nieprawdopodobnych wręcz wydarzeń, w których dominuje fart na zmianę z pechem i fatalnym zbiegiem wypadków. Jego przypadek lekarze określili jako „idiot-savant”:
„Idiot-savant to połączenie geniusza i idioty [...] To ktoś, kto nie potrafi zawiązać krawata, kto ledwo radzi ze sznurówkami, kto ma umysł dziecka sześcio-, góra dziesięcioletniego [...] W mózgu idiot-savant są zakamarki, w których drzemie geniusz. Na przykład obecny tu Forrest potrafi rozwiązywać skomplikowane zadanie matematyczne, z którymi wy nie dalibyście sobie rady.”
Dlatego Forrest potrafił rozegrać mistrzowsko partię szachów, ale potrafił też ściągnąć spodnie przed prezydentem kraju, nie mając przy tym świadomości, że nie wypada.
„Może jestem idiota, ale zawsze chciałem dobrze.”
Prostolinijność i dziecięca dobroć Forresta jest wręcz ujmująca, to taka gapa, bez umiejętności radzenia sobie z przeciwnościami, on wpada w sytuację i płynie z nurtem. Jeśli trafiał na swojej drodze na osobę, która dostrzegła jakiś jego talent, natychmiast okazywało się, że są z tego pieniądze i sława, ale on sam nie potrafił o to zadbać. Z tego wynikały wszystkie jego perypetie życiowe.
Forrest całe życie kochał jedną kobietę, przyjaźnił się szczerze i żył chwilą.
Przy okazji czytania książki możemy zobaczyć jak zmieniały się Stany Zjednoczone, jakie emocje towarzyszyły mieszkańcom podczas wojny z Wietnamem.
Czytając „Forresta Gumpa” kilkakrotnie wracał do mnie „Stulatek...” Może to ze względu na niesamowite życie, przygody, to, że uczestniczyli w kluczowych wydarzeniach, a może to, że byli tak bardzo nieświadomi tego, jak niesamowite jest ich życie. Brali je po prostu takie jakie było. Ale to tak na marginesie... :)
Podobno miałam się śmiać czytając książkę, hmm, no jakoś nie zdarzyło mi się. Co nie zmienia faktu, że książka ma fajne, życiowe przesłanie i z pewnością warto ją przeczytać, bo skłania do myślenia. Każdy wyciągnie z niej to, co dla niego najważniejsze.
„Może jestem idiota, ale zawsze chciałem dobrze - a marzenia to tylko marzenia, nie? I bez względu na to, co się stało, przynajmniej mogę spojrzeć na swoje życie i powiedzieć: nie było nudne jak flaki z olejem.”
http://reniferczyta.pl/102-forrest-gump-czyli-ksiazka-o-sikaniu/
Foorest Gump, czyli książka o sikaniu :)
Tytuł jest oczywiście z przymrużeniem oka, ale słowa „chce mi się siku” już zawsze będą mi się kojarzyły z Forrestem.
Na początek przyznam się, że nigdy nie widziałam filmu, który powstał na podstawie tej książki. Z pewnością w najbliższym czasie nadrobię...
2015-05-15
2015-04-29
Sugestywność, z jaką autor opisuje spiski i intrygi dworskie jest świetna. Czytelnik wpada na dwór i błyskawicznie zatapia się w mrocznych krużgankach i tajemnicach dworskich.
Przyznaję, nie czytałam wcześniejszych książek autora, na szczęście nie przeszkadzało mi to w czytaniu, bo Gortner zakreślał w skrócie dotychczasowe wydarzenia.
Bardzo spodobały mi się szczegółowe opisy komnat, strojów, dzięki temu nie miałam problemu, żeby wyobrazić sobie XVI-wieczny Londyn. Na podziw zasługuje też dobór prawdziwych postaci historycznych i osadzenie ich w luźnej interpretacji i wyobrażeniu autora o ówczesnych wydarzeniach. Gortner zestawia różne podania i prawdopodobne wersje wydarzeń, pewnie dla miłośnika historii ma to dodatkową wartość.
Mamy zatem królową Anglii Marię (zwaną również Krwawą Marią), która próbuje przywrócić w swoim kraju katolicyzm. Jedną z przeszkód jest jej siostra Elżbieta. Delikatnie mówiąc, panie nie darzą się sympatią. Historia jest opowiedziana z perspektywy oddanego sługi księżniczki Elżbiety, który ma misję do spełnienia. Czeka na niego wiele niebezpieczeństw, a on musi wykazać się sprytem, siłą, odwagą, musi też zdecydować komu ufać. Oprócz powierzonej mu misji próbuje też odpowiedzieć na pytania związane z jego przeszłością.
„Spisek Tudorów” to jednocześnie powieść przygodowa, trochę kryminału, a to wszystko osadzone w dawnych czasach. Autor pisze bardzo plastycznie dzięki temu przenosimy się w tamte czasy i towarzyszymy głównemu bohaterowi. Początkowo wydawało mi się, że bohaterów jest zbyt wielu i że ich nie zapamiętam, jednak szybko odnalazłam się w dworskim świecie.
Nie sądziłam, że tak mnie wciągnie ta historia, okazało się, że Anglia w czasach Tudorów jest świetnym materiałem dla twórczych autorów. Cały czas zastanawiałam się, kto pociąga za sznurki w tej historii, kto ostatecznie okaże się złym, a kto dobrym. Dobra, wciągająca, trzymająca w napięciu.
Polecam :-)
Sugestywność, z jaką autor opisuje spiski i intrygi dworskie jest świetna. Czytelnik wpada na dwór i błyskawicznie zatapia się w mrocznych krużgankach i tajemnicach dworskich.
Przyznaję, nie czytałam wcześniejszych książek autora, na szczęście nie przeszkadzało mi to w czytaniu, bo Gortner zakreślał w skrócie dotychczasowe wydarzenia.
Bardzo spodobały mi się szczegółowe...
2015-04-19
http://reniferczyta.pl
Pierwsza rzecz, która rzuca się w oczy to oczywiście okładka, śliczna, miętowa, zapowiadająca jednoznacznie, że to będzie to książka dla kobiet. Czy panowie wiedzą jaki to kolor miętowy? :-)
Do tej pory książki Jojo Moyes znałam jedynie ze słyszenia, "Razem będzie lepiej" była pierwszą powieścią tej autorki, ale już wiem, że nie ostatnią.
Narracja jest prowadzona z perspektywy kilku osób, każdy z bohaterów przedstawia nam swój punkt widzenia. Krótko o bohaterach:
- Jess - kobieta jakich wiele, silna, heroicznie walcząca o dobro swojej rodziny. Mimo kolejnych przeszkód nie traci wiary w to, że jakoś sobie poradzi. Jest głową rodziny, bo mąż... nie sprostał zadaniu i ulotnił się. Jess z trudem wiąże koniec z końcem, ale motywacją do codziennej walki jest dobro dzieci. Stara się im wpajać zasady i tłumaczy, że dobro wraca do ludzi. Jej nadzieja w lepsze jutro jest czasami aż nieracjonalna. Jess liczy na siebie, nie prosi o pomoc jeśli nie musi. Jako matka walczy o swoje dzieci, dla nich gotowa jest poświęcić wszystko i czasami schować godność do kieszeni.
- Tanzie - córeczka Jess. Dziewczynka jest geniuszem matematycznym, zdolna, wrażliwa, a przez to inna niż jej rówieśnicy. Wiadomo, co wśród dzieci szkolnych oznacza inność... Dziewczynka jest świetnym obserwatorem.
- Nicky - pasierb (?) Jess, wycofany, skryty, jego styl ściąga na niego agresję rówieśników. Rozdziały, w których narratorem jest Nicky pokazują nam plątaninę myśli w głowie nastolatka.
- Ed - mężczyzna, który miał wszystko, pieniądze, firmę i nie musiał martwić się o nic. Kiedy na jego drodze staje obiekt westchnień z lat studenckich, jego życie bardzo się zmienia.
- Norman - Norman jest superpsem :)
Na pierwszy rzut oka losy bogatego Eda i ledwo wiążącej koniec z końcem Jess nie powinny się zbiec. Ale autorka zadbała o to, żeby tych dwoje się spotkało. Historia ich znajomości jest bardzo zagmatwana, ale przepełniona humorem, wzruszeniami, odrobiną smutku. Na pozór bieg wydarzeń jest mocno abstrakcyjny, ale podczas czytania nie zastanawiałam się zbyt długo nad prawdopodobieństwem wystąpienia takiej historii w prawdziwym życiu. Wydarzenia, emocje, zderzenie charakterów są skumulowane, a wydarzenia kręcą się z taką prędkością, że ciężko złapać oddech, a książka wciąga i nie pozwala się odłożyć.
Wzrusza mnie postawa walecznej Jess, dla której rodzina jest wszystkim, a jej największą porażką jest to, że postąpiła wbrew zasadom, które wpajała swoim dzieciom.
Według mnie to opowieść o drugiej szansie i o tym, że jednak los czasami uśmiecha się do nas, nawet jeśli tracimy już nadzieję. Naiwne przesłanie? Pewnie dla kogoś tak, ale mnie ta książka nastroiła bardzo optymistycznie.
Polecam.
http://reniferczyta.pl
Pierwsza rzecz, która rzuca się w oczy to oczywiście okładka, śliczna, miętowa, zapowiadająca jednoznacznie, że to będzie to książka dla kobiet. Czy panowie wiedzą jaki to kolor miętowy? :-)
Do tej pory książki Jojo Moyes znałam jedynie ze słyszenia, "Razem będzie lepiej" była pierwszą powieścią tej autorki, ale już wiem, że nie ostatnią.
Narracja...
2015-03-08
http://reniferczyta.pl/8-uciekajac-przed-przeszloscia/
Debiuty pisarskie to zawsze ciekawa zagadka, co zaproponuje nam ktoś nowy, nie wiadomo dokładnie czego się spodziewać. „Obietnica Łucji” jest debiutem Doroty Gąsiorowskiej i życzę każdemu pisarzowi takiego debiutu.
Propozycja debiutantki to książka, która bardziej zaciekawi kobiety, które najpewniej będą mogły odnaleźć cząstkę siebie w którejś z bohaterek.
Łucja jest kobietą po przejściach, która mimo dostatniego i poukładanego życia postanawia wszystko zmienić. Dochodzi do wniosku, że jej poczucie bezpieczeństwa jest złudne, ucieka z miasta, gdzie ma dobrze prosperującą firmę, na wieś, gdzie zostaje nauczycielką. Zmiana jest radykalna i od samego początku wygląda na ucieczkę.
Na początku książki poznajemy Łucję, jej rozterki, razem z nią trafiamy do Różanego Gaju. Autorka pisze w sposób barwny, bardzo szczegółowy, z właściwą kobietom wnikliwością opisuje szczegóły wyglądu bohaterów i wsi. Dzięki temu nie mamy problemu z wejściem w świat Łucji. Kolejne sytuacje są pretekstem do poznania przeszłości Łucji i motywów jej działania. Jednak nie od razu dowiadujemy się, dlaczego Łucja uciekła.
Różany Gaj z pewnością was zachwyci, to wieś z tajemnicą, trochę sielska i bajkowa, bo jest pałac, można też powiedzieć, że jest królewna...
Rytm życia na wsi często podlega rytmowi natury. Również w „Obietnicy Łucji” pory roku dyktują zmiany w życiu bohaterów. Kiedy poznajemy Łucję jest zima, zarówno na dworze jak i w jej sercu. Kolejne uczucia, zmiany, rozwój sytuacji płyną zgodnie z rytmem natury. Razem z wiosną pojawia się nadzieja.
W książce nie brakuje pozytywnych bohaterów, dobrych, poczciwych ludzi, którzy momentami wydają się aż nierealni w swojej dobroci. Podobnie jest ze zbiegami okoliczności, dzięki którym udaje się rozwiązać wiele problemów. Całość wyglądała tak, jakby przeznaczenie miało dla każdego z bohaterów swój plan i po prostu tak miało być, nawet jeśli czasem myślałam sobie, że takie rzeczy się nie dzieją ;-)
Świat w „Obietnicy Łucji” jest słodko-gorzki, jak życie. Bohaterowie borykają się z wieloma niełatwymi sytuacjami w ich życiu, ale potrafią się też cieszyć z drobiazgów, które wypełniają ich życie. Łucja próbuje odnaleźć swoje szczęścia i wyjazd do Różanego Gaju jest jej szansą na nowe życie w harmonii ze sobą.
Fabuła jest wciągająca, bo oprócz perypetii bohaterów jest też zagadka związana z pałacykiem, którego tajemnicę trzeba dopiero odkryć.
„Obietnica Łucji” to ciepła opowieść o bohaterce, która z jakiś powodów jest nam mniej lub bardziej bliska. Autorka serwuje nam trochę radości i trochę wzruszeń, zwraca uwagę na ulotność wielu spraw, a co ważne, z ust bohaterów pada sporo mądrych, życiowych prawd i na szczęście nie brzmią one jak wytarte, błahe frazesy. Kiedy jesteśmy w Różanym Gaju razem z Łucją, przeżywamy wszystko z nią, nawet jeśli część rzeczy wydaje nam się nierealna i w głębi serca czujemy, że będzie happy end, to losy głównej bohaterki poruszają, wciągają i zapewniają sporo emocji.
Na koniec warto dodać, że książka jest po prostu dobrze napisana, czyta się ją szybko i dobrze. To duży atut, pewnie dlatego przeczytanie przeszło 400 stron zajmuje tak niewiele czasu.
http://reniferczyta.pl/8-uciekajac-przed-przeszloscia/
Debiuty pisarskie to zawsze ciekawa zagadka, co zaproponuje nam ktoś nowy, nie wiadomo dokładnie czego się spodziewać. „Obietnica Łucji” jest debiutem Doroty Gąsiorowskiej i życzę każdemu pisarzowi takiego debiutu.
Propozycja debiutantki to książka, która bardziej zaciekawi kobiety, które najpewniej będą mogły...
2015-03-22
http://reniferczyta.pl/5-dobry-zwyczaj-nie-pozyczaj/
Pożyczać można różne rzeczy, w tym wypadku nie chodzi jednak o rzecz... ;-)
To moje pierwsze spotkanie z tą autorką. Jej styl jest lekki, dzięki temu książkę czyta się szybko. Główny wątek to przyjaźń, ale wystawiona na bardzo poważną próbę. Bohaterowie są tak wymyśleni, że mimo woli sympatyzujemy z konkretnymi osobami. Da się wyczuć, że autorka faworyzuje jedną z bohaterek i przekonuje nas do swojego stanowiska. Momentami może to przeszkadzać w czytaniu, bo czujemy, że trochę nie mamy wyjścia, musimy lubić kogoś bardziej. Tematy są nośne: przyjaźń, miłość, zdrada, wszystko osadzone w nowojorskich realiach.
Całkiem sympatyczna książka, do poczytania w wolne popołudnie, literatura kobieca w bardzo przyzwoitym wydaniu.
http://reniferczyta.pl/5-dobry-zwyczaj-nie-pozyczaj/
Pożyczać można różne rzeczy, w tym wypadku nie chodzi jednak o rzecz... ;-)
To moje pierwsze spotkanie z tą autorką. Jej styl jest lekki, dzięki temu książkę czyta się szybko. Główny wątek to przyjaźń, ale wystawiona na bardzo poważną próbę. Bohaterowie są tak wymyśleni, że mimo woli sympatyzujemy z konkretnymi osobami....
2015-04-09
zajrzyj na stronę: reniferczyta.pl
Zemsta jest kobietą
Książka jest reklamowana jako propozycja dla fanów „Zaginionej dziewczyny” więc mój apetyt był duży. „Zaginioną dziewczynę” pochłonęłam z wypiekami na twarzy, zachwycił mnie też film (a wiadomo jak trudno o dobrą ekranizację). Ale obawiam się, że „W cieniu” nie spełniło tych dużych nadziei. Nie jest źle, jest nawet całkiem fajnie, ale do „Zaginionej dziewczyny” jednak trochę brakuje.
Zacznę od plusów „W cieniu”:
- dobrze się czyta, styl, konstrukcje zdań, dość krótkie rozdziały sprawiły, że przy pierwszym rzucie oka przeczytałam przeszło 60 stron. Dodatkowo edycja, czcionka, światło, marginesy są przyjazne dla oka,
- rozdziały „on” i „ona” dzięki temu na wydarzenia patrzymy raz z perspektywy kobiety, raz z perspektywy mężczyzny,
- wątki psychologiczne, główna bohaterka Jodi jest psychologiem, terapeutą, dlatego w jej wspomnieniach często pojawia się jej własna psychoterapia sprzed lat, początkowo są to tylko szczątkowe informacje, ale w kluczowych momentach wychodzą bardzo istotne szczegóły.
Minusy:
- powoływanie się na „Zaginioną dziewczynę” jest jednak na wyrost, zawiłość intrygi była tam na świetnym poziomie, wielokrotnie czułam się wyprowadzona w pole, nie wiedziałam po czyjej stronie się opowiedzieć. „W cieniu” mniej było tych zaskoczeń, historia nie trzymała aż tak bardzo w napięciu. Wspólny jest szkielet: z pozoru idealna para, komplikacje, zemsta. Pewnie gdyby nie było tej sugestii, odwołania do tego, czego mam się spodziewać, nie miałabym tak konkretnych oczekiwań. I to okazało się największym problemem. Bo na całkiem fajną książkę patrzę z niedosytem.
A teraz konkretniej, książkę przeczytałam szybko, faktycznie na uznanie zasługuje opis relacji między partnerami: kumulowane emocje, wzajemne niedomówienia, zamiatanie wielu spraw pod dywan, utrzymywanie nienaruszonej fasady. Początkowo widzimy laurkę, na której kolejno pojawiają się rysy. Robi się mrocznie. Najciekawsze dla mnie były wspomnienia Jodi z jej własnej psychoterapii, bo odsłaniały takie zakątki jej psychiki, jakich nie spodziewałam się w żadnym momencie czytania książki. Było to dla mnie nawet ciekawsze niż (to bardzo okrutne wartościowanie) śmierć Todda. Jodi, taka idealna żona, a tu.... nic więcej nie powiem ;-)
Jodi i Todd to z pozoru para idealna, jak to często bywa pojawia się ktoś trzeci. Z pozoru idealnie funkcjonujące do tej pory trybiki nagle zaczynają szwankować. Autorka bardzo fajnie rozkłada na czynniki zachowanie i kolejne decyzje podejmowane przez bohaterów.
Fabuły oczywiście nie streszczam, bo nie odbiorę nikomu tej największej frajdy z czytania książki.
Podsumowując, gdyby nie te obietnice z okładki (swoją drogą okładka jest trochę bez wyrazu), pewnie moje oczekiwania byłyby inne, albo byłaby zwykła ciekawość. „W cieniu” jest dobrą książką, autorka zagląda w zakątki, głównie te mroczne, ludzkiej psychiki, prezentuje do czego prowadzi zamiatanie spraw pod dywan.
Wniosek jaki nasunął mi się po przeczytaniu tej książki: zemsta jest kobietą!
zajrzyj na stronę: reniferczyta.pl
Zemsta jest kobietą
Książka jest reklamowana jako propozycja dla fanów „Zaginionej dziewczyny” więc mój apetyt był duży. „Zaginioną dziewczynę” pochłonęłam z wypiekami na twarzy, zachwycił mnie też film (a wiadomo jak trudno o dobrą ekranizację). Ale obawiam się, że „W cieniu” nie spełniło tych dużych nadziei. Nie jest źle, jest nawet...
Katarzynę Michalak znam jako autorkę powieści, przyznam, że poradnika się nie spodziewałam...
Po pierwsze okładka. Okładka „Sekretnika” to nie moja bajka, połączenie różu, brzoskwini i złota, to jednak nie zestaw dla mnie, ale rozumiem, że to wyłącznie kwestia gustu, moja koleżanka zachwyciła się pięknym wydaniem. Zdecydowanym plusem jest papier, dobry, grubszy, tutaj nie ma się czego przyczepić (a to nie tak, że specjalnie wyszukuję :-)
Przyznam, że wszelakie poradniki dotyczące tego, jak być szczęśliwym zawsze mnie bawiły. Dość szybko przekonałam się, że sama autorka też do tej formy podchodzi z dystansem:
"Muszę Ci wyznać, kochana Czytelniczko, że jak widzę pod tytułem książki dopisek: „praktyczny poradnik”, to mi się sama buzia śmieje. A ponieważ nie chciałam pozbawiać się tej przyjemności, bo wolę, żeby buzia mi się śmiała na widok własnej książki, dopisałam i sobie taki podtytuł... do wstępu Z drugiej strony: ciekawe, jaki efekt marketingowy uzyskałabym, mając na przykład na okładce hasło: „niepraktyczny poradnik”."
Ta książka mówi do nas, ba, ona dyskutuje, dokazuje, ale jeśli wydawało mi się, że zostaniemy we dwie (ja i autorka), to grubo się myliłam. Jest jeszcze Patrycja, bohaterka pierwszej książki Katarzyny Michalak. W takim babskim gronie spędzimy czas z „Sekretnikiem”. Dlaczego jest to poradnik? Uczy jak dogadać się z własną podświadomością. Wiem, że to brzmi dziwnie, ale jeśli mieliście kiedykolwiek w rękach książkę o wizualizacji, „programowaniu świadomości”, pozytywnym myśleniu itp, to wiecie o czym mówię. Z reguły takie książki pisane są w dość podobny sposób, raczej nudne, dla zdeterminowanych. Przynajmniej ja tak je pamiętam. „Sekretnik” podaje te informacje w zabawny sposób, bardzo przystępnym językiem, pewnie dlatego dobrze się ją czyta.
Ponieważ w naszej książce będziemy pracować z podświadomością, musimy poznać nasze narzędzie dogłębnie. Wiadomo bowiem, czym się kończy nieznajomość instrukcji obsługi – tym, czym suszenie włosów mikserem.
Dzięki bezpośredniemu zwrotowi do czytelnika, mamy wrażenie, że po prostu jest to rozmowa. Katarzyna Michalak stawia przed nami kolejne zadania, wyjaśnia wszystko, odnosi się do osobistych doświadczeń.
Zaletą tej książki jest to, że w prosty sposób poznajmy siebie, swoje marzenia. Często słyszymy życzenia: „spełnienia marzeń”, ale same dokładnie nie wiemy, co to miałoby oznaczać. Więc jak mają się spełnić...? Podpowiedzi autorki plus chwila na zastanowienie pozwolą określicie swoje marzenia, przynajmniej będzie o czym myśleć podczas zdmuchiwania świeczek z urodzinowego tortu.
Sposoby na czytanie tej książki są dwie: jedna, kiedy faktycznie jesteśmy w potrzebie, w naszym życiu dzieje się źle, potrzebujemy impulsu do działania, ale same nie mamy już siły. Wtedy może się okazać, że taka mała książeczka będzie pomocna. Oby.
Natomiast jeśli ta książka trafiła w nasze ręce trochę przypadkowo, to przeczytajmy ją dla rozrywki, może przy okazji dowiemy się czegoś o sobie, przypomnimy sobie, jakie mamy priorytety, czy wszystko jest tak, jak sobie wymarzyłyśmy. Takie ćwiczenie dla samej siebie. Do stracenia nie mamy właściwie nic :)
Poczucie humoru autorki sprawiło, że świetnie się bawiłam przy czytaniu.
Dla kogo jest ta książka: dla kobiet w przedziale wiekowym 25-50.
Katarzynę Michalak znam jako autorkę powieści, przyznam, że poradnika się nie spodziewałam...
więcej Pokaż mimo toPo pierwsze okładka. Okładka „Sekretnika” to nie moja bajka, połączenie różu, brzoskwini i złota, to jednak nie zestaw dla mnie, ale rozumiem, że to wyłącznie kwestia gustu, moja koleżanka zachwyciła się pięknym wydaniem. Zdecydowanym plusem jest papier, dobry, grubszy, tutaj...