Numer drugi David Foenkinos 6,9
ocenił(a) na 623 tyg. temu Jak często dajecie się skusić na coś Potterowego? Nowy gadżet, wyposażenie domu, książkę? Od jakiegoś czasu przystopowałam z fandomowymi zakupami, ale do książek okołopotterowych zawsze miałam słabość. Jak zobaczyłam zapowiedź i przeczytałam opis „Numeru Drugiego” pomyślałam sobie „Wow! Tego jeszcze nie było!”. Mój zapał szybko jednak opadł, gdy okazało się, że historia opowiedziana w książce jest fikcją.
Martin Hill to chłopiec, który przez swoje fizyczne podobieństwo do Harry’ego Pottera zostaje wypatrzony przez producenta filmowego i trafia na casting do ekranizacji pierwszego tomu serii o młodym czarodzieju. Niestety na ostatnim etapie wybranym do roli zostaje znany nam Daniel Radcliffe, natomiast życiu tytułowego „Numeru Drugiego” zaczyna towarzyszyć nieustające poczucie porażki.
Od razu zaznaczę, że książka jest obiektywnie dobra i szybko się ją czyta. Opowiada o głębokiej traumie i przedstawia kolejne etapy depresji, łatwo utożsamić się z bohaterem, bo każdy z nas myślę spotkał się kiedyś z uczuciem zawodu, rozczarowania i tą myślą, że „już prawie mi się udało”. Aż ciężko sobie wyobrazić co czują osoby odrzucone w tak dużych produkcjach filmowych, które są później bombardowane na każdym kroku filmami, reklamami czy merchem danego tytułu. Jest to bez dwóch zdań smutna historia, aczkolwiek momentami miałam wrażenie, że Martin jest zanadto umęczany i jak myślałam, że nic gorszego spotkać go nie może to autor zrzucał na niego kolejne nieszczęścia. Osobiście wolałabym też więcej przemyśleń samego bohatera, zamiast wielu opisów postaci pobocznych.
Czy to, że ta opowieść nie jest do końca prawdziwa psuje jej odbiór? Trochę tak, bo jako fanka poczułam się oszukana. Taka informacja powinna pojawić się już w promocji książki, bo jednak zdążyłam się do niej uprzedzić. „Numer Drugi” zawiera faktycznie sporo realnych sytuacji i nazwisk, więc Potterheads znajdą tu coś dla siebie np. jakieś smaczki z castingów. Mimo wszystko podczas lektury miałam odczucie jakby Martin istniał naprawdę, więc jest to dla mnie poniekąd wyznacznik dobrej roboty autora. Ta książka nie zostanie mi na długo w pamięci, ale warto się z nią zapoznać.
Współpraca reklamowa @wydawnictworelacja