Muza Jessie Burton 7,3
ocenił(a) na 85 tyg. temu Czarująca i obiecująca estetyczne doznania okładka, intrygujący tytuł, a zawartość warta poświęconego czasu. Jessie Burton zafundowała mi wspaniały i ciekawy weekend. To ponad 400 stron historii, ale napisanej tak wartko, że koniec nadszedł mi niespodziewanie szybko. Wciągająca, zagadkowa, podsuwająca jakieś ślady, ale nie takie znowu oczywiste. Rozedrgana emocjami, zawierająca dramatyczne momenty i zdarzenia.
Historia dzieje się w dwóch czasoprzestrzeniach, w Londynie roku 1967 i w południowej Hiszpanii roku 1937, kiedy to rozpędza się już wojna domowa pomiędzy ówczesnymi frontami politycznymi. W wątku londyńskim autorce udało się oddać klimat tego miasta z tego okresu. Wprowadziła czytelnika w realia sytuacji społecznej kobiet i obywateli postkolonialnych, którzy przybywali do Londynu zachęceni jego potęgą i możliwościami, niestety często rozczarowując się okazywaną im wyższością i niechęcią ze strony białych londyńczyków. W wątku Hiszpańskim przebywamy w spokojnej okolicy, wygodnym, choć nieco już trącącym myszką domu z ogrodem i przestrzenią. Do tego spokojnego domu przybywa rodzina z Londynu, aby odpocząć, ukoić stargane nerwy, zmienić otoczenie. Ten przyjazd będzie jednak brzemienny w dramatyczne skutki. Uwolni emocje, talent i namiętności, aż wreszcie krwawe zamieszki zmuszą "letników" do burzliwego wyjazdu.
Wpadłam w wartką akcję, ciekawie utkaną historię. Podobały mi się postaci kobiece stworzone przez Jessie Burton, były wyraziste, pełnokrwiste i przekorne, poszukujące, utalentowane, z planami lub marzeniami. Zaintrygował wątek z obrazem, który stał się spinaczem obu historii, zarzewiem, podnietą, intrygującym i jednocześnie zwodzącym czytelnika elementem.
Podsumowując bardzo przypadła mi do gustu opowieść autorki, trzymała w napięciu, wikłała, kłuła, poganiała, aby zwolnić, zatrzymać się a potem znowu nabrać tempa, rumieńców i wywrócić uknute teorie. Warto.