-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1189
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać447
Biblioteczka
ZAPRASZAM
http://po-uszy-w-ksiazkach.blogspot.com/
My, mole książkowe, zazwyczaj wolimy przeczytać książkę przed jej ekranizację. Widząc zwiastun ,,Love, Rosie" zdecydowanie poczułam, że muszę ten film obejrzeć. Ale tak bez czytania...? Oczywiście, że nie! Właśnie w taki sposób dowiedziałam się, iż istnieje owa książka Cecelii Ahern. Po bliższym zapoznaniu się z opisem fabuły oraz kilkoma recenzjami, postanowiłam wziąć tę lekturę pod swoje skrzydła.
,,Wszystkie zdjęcia ze ślubu mam z lewego profilu, ale to nic nie szkodzi. Sally mówi, że to i tak moja lepsza strona (w przeciwieństwie do Ciebie- Ty twierdzisz, że moja najlepsza strona to tył głowy.)"
Rosie i Alex znają się od dziecka. Razem odkrywali świat i poznawali nowe ścieżki życiowe: od pieluch aż po dorosłość. Zawsze byli przy sobie i służyli radą, stanowili wzajemne oparcie. Co się jednak dzieje, kiedy jedno z nich przeprowadza się do innego kraju? Dzieje się, aż nadto dużo. Jednak oni pozostają niezmienni. Prawie.
Wątpię, że ktokolwiek z Was spotkał się z negatywną recenzją ,,Love, Rosie". Uwierzcie jednak, że to wszystko nie zawiera ani grama kłamstwa. Książka jest wprost fenomenalna i stworzona do tego, aby oceniać ją jak najwyżej. Jeśli macie tę lekturę już za sobą, to z pewnością potwierdzicie moje zdanie.
Dzieło C. Ahern opowiada o życiu. O wszystkich jego aspektach i krętych ścieżkach. O przyjaźni, miłości, rodzinie, pracy i niekończących się problemach. O tym, jak zmienny potrafi być los, nawet nas o tym nie uprzedzając.
"(...) unikanie problemu nie jest rozwiązaniem. Można uciekać i uciekać w nieskończoność, ale prawda jest taka, że wszędzie tam, gdzie się zatrzymasz, dopadnie cię twoje życie."
Pierwszą zaletą książki, o której pragnę Wam napisać, jest właśnie jej niesamowita realność. ,,Love, Rosie" doskonale pokazuje, jakie kłody życie potrafi rzucić nam pod stopy, kiedy rozpoczynamy bieg naszych marzeń. Ilustruje sytuacje, które tak często przytrafiają się zwyczajnym ludziom. Czytając tę lekturę na pewno nie raz zdasz sobie sprawę z tego, że i Ciebie coś podobnego spotkało.
Cecelia Ahern pokazała mi, jak bardzo ulotne jest życie i jak wiele może zmienić nawet jedna sytuacja.
Książka napisana jest w formie listów, maili, smsów- co sprawia, iż czyta się ją naprawdę błyskawicznie. ,,Love, Rosie" to dość pokaźna lektura, jeśli chodzi o objętość. Mimo 512 stron, poznanie jej treści zajęło mi kilka dni. Cecelia Ahern niesamowicie operuje piórem i stwarza klimat, którego czytelnik nie chce opuszczać za żadne skarby świata.
Co do bohaterów, to nie sposób ich nie pokochać. Nie udają herosów, których nigdy nie dotykają żadne problemy czy lęki. Alex, Rosie i wszyscy pozostali są idealnym odbiciem zwykłych zjadaczy chleba. A ja kibicowałam im, jak jeszcze nigdy nikomu. Razem z nimi płakałam i śmiałam się, upadałam i wstawałam. I szłam dalej. Aż do następnego potknięcia.
,,Myślę, że życie lubi nas od czasu do czasu wypróbowywać: czujesz, że się staczasz, coraz szybciej, a kiedy Ci się wydaje, że już dłużej tego nie wytrzymasz, nagle się poprawia."
Wizualnie książka prezentuje się nie mniej genialnie. Co prawda, okładka filmowa bardziej przyciąga wzrok niż jej poprzedniczka, jednak moim zdaniem obie wyglądają naprawdę atrakcyjnie i zachęcająco. Tekst pisany jest wygodną do czytania czcionką. Ja, jako osoba mająca problemy ze wzrokiem, nie narzekałam.
,,W każdym razie chciałam powiedzieć, że nie chcę być jedną z tych osób, o których tak łatwo się zapomina, kiedyś niezmiernie ważnych, wpływowych i cenionych, które po latach stają się wyłącznie bladym wspomnieniem i niewyraźnym zarysem w pamięci. Ja chcę być zawsze twoją przyjaciółką, Alex."
Podsumowując, śmiem twierdzić, iż Cecelia Ahern zna się na swoim fachu. Wie, jak zyskać uwagę czytelnika oraz w jaki sposób przekazać mu wszystkie emocje. W swoim dziele zamieściła całą życiową prawdę, na zaledwie 512 stronach. ,,Love, Rosie" idealna jest dla młodzieży, jak i osób dorosłych. Wrażliwość, delikatność i nieograniczona prawda, brak lukrowego życia to najmocniejsze jej cechy. I rzecz jasna, cudowni bohaterowie! Nie mogę doczekać się, kiedy zobaczę ekranizację. Z chęcią poznam także kolejne dzieła tej autorki.
Nie wiem czy kiedykolwiek czytałam lepszą książkę. Bardzo, ale to bardzo polecam!
ZAPRASZAM
http://po-uszy-w-ksiazkach.blogspot.com/
My, mole książkowe, zazwyczaj wolimy przeczytać książkę przed jej ekranizację. Widząc zwiastun ,,Love, Rosie" zdecydowanie poczułam, że muszę ten film obejrzeć. Ale tak bez czytania...? Oczywiście, że nie! Właśnie w taki sposób dowiedziałam się, iż istnieje owa książka Cecelii Ahern. Po bliższym zapoznaniu się z opisem...
ZAPRASZAM
http://po-uszy-w-ksiazkach.blogspot.com/
Tobias jest wychowywany przez ojca tyrana, którego nastawienie do syna zmienia się tak często, jak humor kobiecie podczas miesiączki. Nic dziwnego, że choć pełen obaw, postanawia uciec. Uciec do innej frakcji, bo tak funkcjonuje jego świat. Podczas ceremonii wyboru, krew chłopca kapie na rozżarzone węgle. Kto czytał "Niezgodną" wie co to oznacza. Jeden wybór. Jedno słowo. A życie zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni. Nieustraszoność.
"- Zasada numer jeden, jeśli nie chcesz, żeby ludzie dostali zawału - mówi. - Jeśli ktoś cię nie widzi, daj znać, że wszedłeś."
Nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego, jak bardzo chciałam przeczytać tę książkę. Veronica Roth ma naprawdę lekki, przyjemny i prosty warsztat, dzięki czemu jej dzieła czyta się z uśmiechem na twarzy. Kobieta genialnie operuje piórem i zaciekawia czytelnika do tego stopnia, iż nie może oderwać się od lektury. (A ja ostatnimi czasy mam ogromne zapotrzebowanie na takie książki!)
Bardzo ucieszył mnie fakt, że książka została napisana z perspektywy Tobiasa. Uwielbiam tego bohatera, ze względu nie tylko na jego ogromną i piękną miłość do Tris, ale przede wszystkim za to, przez co przeszedł. Niezmiernie podziwiam osoby, które po takich wydarzeniach, wstają, otrzepują ubranie i walczą.
"O tym, że świat jest straszny, wolę zapominać przy niej niż przy alkoholu."
Książka zawiera nie tylko czasy, kiedy Tris nie pojawiła się jeszcze w życiu młodego mężczyzny. Świetną przygodą było poznawanie myśli Tobiasa z sytuacji, które ukazano nam wyłącznie z punktu widzenia nastolatki. Często zaskakiwało mnie to, co czytałam, gdyż spodziewałam się zupełnie innych relacji. Brawa dla Pani Roth!
"W dzień, którego najbardziej nienawidzisz
O godzinie, o której ona umarła
W miejscu, gdzie po raz pierwszy wskoczyłeś."
"Cztery" czyta się naprawdę błyskawicznie. Strony same się przewracają, a my nie zdajemy sobie z tego nawet sprawy, tak bardzo jesteśmy zafascynowani powieścią z życia Tobiasa. To genialny pomysł- przedstawić historię z perspektywy innego bohatera! Ośmielę się nawet rzec, że autorka sprawuje się w roli mężczyzny fantastycznie! "Cztery" sprawił, że pokochałam serię całym, dosłownie całym, sercem. Mogę teraz powiedzieć, iż Veronica Roth jest jedną z moich ulubionych pisarek, a "Niezgodna"- jedną z najlepszy serii, jakie czytałam. I wiecie co jeszcze? "Cztery" bije na głowę wszystkie trzy tomy. Autorka po prostu złamała wszystkie zasady, poszła na całość. Stworzyła fenomenalną historię. I za to bardzo, ale to bardzo jej dziękuję. Chwytajcie w dłoń i czytajcie, ale to już!
ZAPRASZAM
http://po-uszy-w-ksiazkach.blogspot.com/
Tobias jest wychowywany przez ojca tyrana, którego nastawienie do syna zmienia się tak często, jak humor kobiecie podczas miesiączki. Nic dziwnego, że choć pełen obaw, postanawia uciec. Uciec do innej frakcji, bo tak funkcjonuje jego świat. Podczas ceremonii wyboru, krew chłopca kapie na rozżarzone węgle. Kto czytał...
2014-01-31
RECENZJA
http://po-uszy-w-ksiazkach.blogspot.com/2014/02/49-20140202.html
RECENZJA
http://po-uszy-w-ksiazkach.blogspot.com/2014/02/49-20140202.html
Mężczyźni lubią, jak się na nich nie leci.
Z pierwszą częścią serii o Bridget Jones zapoznałam się w ubiegłoroczne wakacje. Do tej pozycji podeszłam dość sceptycznie. Nie wymagałam, nie miałam żadnych oczekiwań, więc wyobraźcie sobie moje zdziwienie, kiedy po kilkunastu stronach stwierdziłam, że po prostu kocham tę książkę. Co za tym idzie, z wielką przyjemnością sięgnęłam po drugą część cyklu. I jakie były moje wrażenia?
Miłości nigdy nie znajdzie się poza nami, miłość jest w nas.
Bridget Jones nie jest już singielką! Czy to możliwe? Nigdy nie przypuszczałam, że taki dzień nadejdzie, a jednak. Mimo to, że problem miłosny odszedł w zapomnienie (choć z przerwami, bo przecież tak musi być), pozostałe zostały. Bez nich nasza Bridget nie byłaby naszą Bridget. Czy ktokolwiek z nas wyobraża sobie tę kobietę bez kłopotów z alkoholem, nadwagą czy życiem zawodowym? Chyba wszyscy znamy odpowiedź! Także fabuła to dalsze losy kultowej postaci, jaką stała się tytułowa bohaterka.
Jak powiedziała Jerry Hall, kobieta musi być kucharką w kuchni i dziwką w salonie. Czy w jakimś tam innym pokoju.
Zacznę od tego, że ja po prostu ubóstwiam Bridget Jones. Te książki tak mnie relaksują, dostarczają mi tyle śmiechu, że jest to nie do opisania! Naprawdę nie rozumiem ludzi, którzy oceniają serię pani Helen tak nisko. Przypuszczam, że są nadętymi gburami, uśmiechającymi się tylko wtedy, gdy ktoś złamie sobie nogę.
Związki między ludźmi to jedna wielka tajemnica (...). Nikt z zewnątrz nie zrozumie, co trzyma dwoje ludzi razem.
Co prawda, "Dziennik Bridget Jones" czytałam dość dawno i ciężko mi porównać poziom tych książek. Spadł, a może Helen Fielding zaskoczyła mnie i przeszła samą siebie? Nie wiem. Mogę Wam tylko powiedzieć, iż przy obu częściach łzy ciekły po moich policzkach, gdyż śmiałam się tak intensywnie. To naprawdę niesamowite uczucie, gdy siedzisz sama w czterech ścianach i wyjesz ze śmiechu, jak szalona. Jeśli ktokolwiek z Was takiej sytuacji jeszcze nie doznał, to natychmiast musi sięgnąć po ten cykl!
Skoro tłuszcz potrafi się tak obsuwać, to powinno być możliwe uformowanie i ściśnięcie posiadanego tłuszczu w ładniejszy kształt – a nawet różne kształty – w zależności od danej okazji.
Dzieła Helen Fielding mają to do siebie, że są niezwykle lekkie i przyjemne. Książkę czytało mi się błyskawicznie i nim się obejrzałam- byłam na ostatniej stronie. Za takie pozycje uwielbiam czytanie. Zostałam oderwana od rzeczywistości i przeniesiona w świat, gdzie nawet najgorsza sytuacja jest zabawna. Książka ta ukazuje nam, że choćby wszystko się waliło, to można na to spojrzeć pod innym kątem, odnajdując pozytywną stronę życia.
Nie powinno się pielęgnować w sobie urazy, bo to tylko cofa człowieka w rozwoju, trzeba umieć przebaczać.
Atmosferę i wydarzenia wokół ciebie tworzy to, co jest w tobie.
Podsumowując, jest to książka niezwykle zabawna- głównie, dzięki temu tak bardzo lubię serię B. J. Gdy w końcu udawało mi się złapać oddech i powstrzymać śmiech, na horyzoncie pojawiała się kolejna śmieszna sytuacja, przy której po prostu nie było można zachować kamiennego wyrazu twarzy. Cykl jest uważany za takie, hm, "głupie zapychacze głowy", jednak mimo to, że wszystko ujęte jest przez takie różowe okulary, to znajdujemy w lekturze wiele prawdy. Moim zdaniem jest to połączenie idealne dla kobiet, które marzą o chwili wypoczynku w towarzystwie książki.
Gorąco polecam!
Jeśli kogoś kochamy, to dosyć trudno jest nam wybić go sobie z głowy, kiedy nas porzuca.
PS Dodam jeszcze, że posiadam ten egzemplarz w wersji angielskiej i jestem niezwykle ciekawa czy polskie tłumaczenie mocno zepsuło książkę oraz jej humor.
Diety nie działają, bo twoje ciało myśli, że je głodzisz i kiedy tylko znowu widzi jedzenie, opycha się nim jak Fergie.
ZAPRASZAM
http://po-uszy-w-ksiazkach.blogspot.com/
Mężczyźni lubią, jak się na nich nie leci.
Z pierwszą częścią serii o Bridget Jones zapoznałam się w ubiegłoroczne wakacje. Do tej pozycji podeszłam dość sceptycznie. Nie wymagałam, nie miałam żadnych oczekiwań, więc wyobraźcie sobie moje zdziwienie, kiedy po kilkunastu stronach stwierdziłam, że po prostu kocham tę książkę. Co za tym idzie, z wielką przyjemnością sięgnęłam...
O Delirium słyszałam naprawdę mnóstwo razy, więc chcąc, nie chcąc w końcu poznałam fabułę. I wiecie co? Od razu umieściłam tę serię na mojej liście "must read". Jednak nigdy jakoś za specjalnie nie zwracałam na nią uwagi w księgarniach, zawsze było coś innego, na co chciałam przeznaczyć moje pieniądze. Kiedy chodziłam między regałami w bibliotece, szukając czegoś ciekawego, nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Delirium leżała spokojnie na jednej z półek i grzecznie czekała, aż wyciągnę po nią ręce.
Czy wyobrażamy sobie żyć w świecie,w którym miłość jest czymś niebezpiecznym, a wręcz zabronionym? Wychowywać dzieci bez przytuleń, słodkich słówek lub pocałunków na dobranoc? Być z partnerem tylko dlatego, że rząd tak zadecydował? W świecie, w którym tak silne uczucie, jakim jest miłość, traktuje się gorzej niż zamordowanie człowieka?
„Nie możesz być szczęśliwa, jeżeli czasami nie bywasz nieszczęśliwa.”
Życie Leny właśnie tak wygląda. W świecie bohaterki miłość uznawana jest za najgroźniejszą chorobę. Ludzie, którzy ze względu na młody wiek, nie przeszli jeszcze zabiegu, wyzwalający mózg od tej, jakże okropnej, skazy są objęci szczególnym nadzorem- godziną policyjną, itd. Kiedy poznajemy nastolatkę jest ona zwolenniczką lekarstwa. Uważa, że życie w spokoju, harmonii i bezpieczeństwie jest bardzo dobre, a państwo dba o nich, jak o własne dzieci. Jednak, gdy kłamstwa wychodzą na jaw, postawa Leny także się zmienia. Pierwszy objaw ma cztery litery. A l e x .
Po przeczytaniu Niezgodnej, nie mogłam się doczekać, aż kolejna dystopia wpadnie w moje ręce. Od dnia, gdy zakończyłam powieść pani Roth, dniami i nocami marzyłam o Delirium lub Igrzyskach Śmierci. No i w końcu, stało się! Biblioteka miejska przyszła mi na ratunek i dała możliwość zapoznania się z dziełem Lauren Oliver.
Delirium ogólnie czytało mi się bardzo dobrze, momentami szło jakoś ciężej, ale było to chwilowe i szybko znikało. Akcja toczy się tempem, który dla czytelnika będzie łatwy do przyswojenia. Język, jak to w młodzieżówkach, jest prosty i zrozumiały dla każdego. Ale piękno tkwi w prostocie, prawda?
,, Miłość- najbardziej zdradliwa choroba na świecie: zabija cię zarówno wtedy, gdy cię spotka, jak i wtedy, kiedy cię omija. "
Fabuła, jak dla mnie, jest niezwykle oryginalna. Sama nigdy nawet nie pomyślałabym, o takim temacie na książkę. Już na samym starcie autorka zdobyła u mnie wielki plus! A później było tylko lepiej. Lauren Oliver stworzyła niezwykły świat, otoczony magicznym i nieco tajemniczym klimatem. Jedyne czego pragnęłam to zakopać się w moim cieplutkim łóżku i w ciszy poznawać Delirium do ostatniej strony.
Na początku bardzo denerwowała mnie główna bohaterka. Szczególnie to, w jaki sposób spostrzegała wszystko dookoła i jak uparcie tego broniła, choć z drugiej strony właśnie tak została wychowana przez ciotkę, więc w sumie nie powinnam mieć pretensji do autorki. A skoro mowa o ciotce- strasznie działała mi na nerwy! Ale tutaj też musimy to zrozumieć, bo jest przykładem ludzi po zabiegu, eh, niczego nie mogę się przyczepić. Dodam tylko, że bardzo polubiłam przyjaciółkę Leny- Hanę.
A! Mam jednak coś, co mi przeszkadzało. Bardzo mała czcionka, choć przyznam, że sprawiała mi problem tylko początkowo, gdyż dzieło pani Oliver jest tak niezwykłe, że gdy się wciągniemy to już na nic nie zwracamy uwagi- po prostu z zapartym tchem czytamy i czytamy.
Bardzo podobały mi się fragmenty, które pojawiały się na początku każdego rozdziału. Autorka wykazała się niezwykłą pomysłowością, tworząc coś takiego, jak zbiór reguł dla społeczeństwa w lekturze. Muszę pogratulować także przepięknej szaty graficznej. Od razu przykuła mój wzrok i jeszcze ten tytuł w kwadratowym nawiasie, ah! Kocham, kocham, kocham!
Delirium autorstwa Lauren Oliver na pewno spodoba się młodzieży, szczególnie tej, która jest zakochana w dystopii, jak ja. Mimo wszystko polecam tę książkę każdemu, chociaż głównie skierowana jest do młodszych osobników naszego społeczeństwa, to wydaje mi się, iż nawet dorośli znajdą w niej coś, co chwyci ich za serce oraz sprawi, że docenią świat, w którym żyją. Świat, w którym miłość jest czymś legalnym.
Polecam i nie mogę doczekać się, kiedy sięgnę po kontynuację!
ZAPRASZAM
http://po-uszy-w-ksiazkach.blogspot.com/
O Delirium słyszałam naprawdę mnóstwo razy, więc chcąc, nie chcąc w końcu poznałam fabułę. I wiecie co? Od razu umieściłam tę serię na mojej liście "must read". Jednak nigdy jakoś za specjalnie nie zwracałam na nią uwagi w księgarniach, zawsze było coś innego, na co chciałam przeznaczyć moje pieniądze. Kiedy chodziłam między regałami w bibliotece, szukając czegoś ciekawego,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Wszechświat kontra Alex Woods to kolejna książka, którą przeczytałam w maju, ale przez moje komputerowe problemy (a dosłowniej jego brak) dopiero teraz mogę się o niej wypowiedzieć. Jest to mój egzemplarz recenzencki, z którego bardzo się cieszę, gdyż od początku byłam ciekawa tej powieści i pragnęłam ją przeczytać.
Alexa poznajemy, gdy jest zatrzymywany przez celnika. Mając w samochodzie marihuanę, urnę z ludzkimi prochami oraz dużą ilość pieniędzy chłopak zachowuje się aż nadto spokojnie, co podczas przesłuchiwania nieco irytuje urzędników. Ale może on naprawdę nie ma nic na sumieniu? Tak czy siak, główny bohater ponownie trafia na pierwsze strony brukowców. Ponownie dlatego, że kiedy został uderzony meteorytem w głowę również się na nich znajdował i jego nazwisko było znane na całym świecie. I tutaj zaczyna się opowieść naszego głównego bohatera.
Tak, jak mówiłam, książkę Gavina Extence chciałam przeczytać od kiedy ujrzałam ją w nowościach wydawniczych. To, że podjęłam współpracę z wydawnictwem Literackim było istnym zbiegiem okoliczności, ale jakże szczęśliwym!
Wszechświat kontra Alex Woods czytało mi się niezwykle przyjemnie. Język jakim operuje autor jest plastyczny i jak na debiut na naprawdę wysokim poziomie! To powieść idealna na letnie dni, kiedy opalamy się na plaży i jedynym czego nam brakuje jest dobra lektura. Całość pochłonęłam w jakieś 3 dni. Zaintrygowana losami Alexa Woodsa po prostu nie mogłam się oderwać. Do tego styl G. Extence... genialne!
Pisząc o tej książce nie może zabraknąć słowa inna. Nigdy nie spotkałam się z taką fabułą. Może nie jest jakoś zaskakująco oryginalna, ale za to niezwykle... piękna. Przyjaźń, miłość i przywiązanie do drugiej osoby na tle problemów, które stawia życie dla wielu z nas zostało przedstawione przez autora wprost fenomenalnie. Potrzeba posiadania przyjaciela w życiu każdego człowieka jest bardzo ważna i każdy dobrze zdaje sobie z tego sprawę w ciężkich chwilach. Gavin Extence pokazuje nam, że bratnią duszę możemy znaleźć nawet w osobach, o których nigdy tak byśmy nie pomyśleli.
Bohaterowie są wykreowani w ten sposób, że nie możemy ich nie polubić. Po prostu się nie da. Dowcipne dialogi, dzięki którym coraz wybuchałam głośnym śmiechem, przebijają dosłownie wszystko i to chyba największa zaleta tej lektury! Jest przezabawna i musiałbyś być niezłym gburem żeby choć paręnaście razy nie ukazać na światło dzienne swoich zębów! :)
Wszechświat kontra Alex Woods to zabawna, budząca wiele emocji powieść o prawdziwej, wiecznej przyjaźni i poświęceniu. Pokochałam tę książkę i stała się ona jedną z moich ulubieńców. Jest to debiut na naprawdę wysokim poziomie, który polecam absolutnie wszystkim, niezależnie od wieku i płci. Tejże książki po prostu nie można nie pokochać. Lećcie do księgarni, migusiem! A ja czekam na kolejne dzieła tego pisarza, bo ma szansę na dołączenie do grona moich ulubionych autorów. :)
ZAPRASZAM
po-uszy-w-ksiazkach.blogspot.com
Wszechświat kontra Alex Woods to kolejna książka, którą przeczytałam w maju, ale przez moje komputerowe problemy (a dosłowniej jego brak) dopiero teraz mogę się o niej wypowiedzieć. Jest to mój egzemplarz recenzencki, z którego bardzo się cieszę, gdyż od początku byłam ciekawa tej powieści i pragnęłam ją przeczytać.
Alexa poznajemy, gdy jest zatrzymywany przez celnika....
Wszechświaty ukazały się moim oczom spory czas przed premierą, na portalu lubimyczytac.pl. Od razu wiedziałam, że muszę je mieć. Dlaczego? Zagadkowy tytuł, intrygujący opis od wydawnictwa i jeszcze ta nieziemska (dosłownie) okładka! Po prostu kompozycja idealna, przynajmniej zewnętrznie. A jak to było ze środkiem?
Jenny to nastolatka pochodząca z Australii. Jest mistrzynią w pływaniu, a w dodatku piękną i niezwykle zgrabną, niejedna z nas pewnie posikała się z zazdrości czytając opisy jej ciała. Alex jest jej rówieśnikiem, lecz swoje korzenie zapuścił we Włoszech. Podobnie jak dziewczyna, posiada duże osiągnięcia w sporcie- koszykówce. Mimo tej ogromnej odległości od siebie, potrafią się ze sobą kontaktować. I nie, nie mówię tu o Facebooku, Gadu-Gadu ani Skypie. Porozumiewają się zdolnością paranormalną- telekomunikacją. Z biegiem czasu staje się ona dla nich coraz mniej bolesna, przyjemna i potrzebna, ponieważ między tymi młodymi ludźmi zaczyna rodzić się pewna niezwykła więź, przywiązanie... miłość? Możliwe. Pchnięci pragnieniami duszy, postanawiają się spotkać. Alex, jak to szarmancki młodzieniec, przylatuje do Australii. Jenny jest, ale jej nie ma. O co tu właściwie chodzi? Stoją w tym samym miejscu, widzą to samo, z wyjątkiem siebie nawzajem. Jenny przestaje wierzyć w istnienie chłopca, ale nie na długo. Ta sprawa jest bardziej skomplikowana niż mogłoby się komukolwiek wydawać.
Czytałam liczne opinie, co do tej pozycji. Większość z nich była negatywna lub neutralna. Pozytywnych było naprawdę niewiele- mogłabym je zliczyć na palcach jednej reki.
Zacznijmy od tego, że dzięki tej książce pokonałam mojego książkowego lenia. Tak długo na nią czekałam, że po prostu nie potrafiłam odmówić sobie zapoznania się z nią, gdy w końcu znalazłam wolną chwilę. Przyznam, że do Wszechświatów podchodziłam WIELKIMI wymaganiami. Miałam nadzieję, że pan Leonardo zabierze mnie w innych świat ( a może światy? ) oraz że będzie to historia mojego życia książkowego.
Nawiązując ponownie do przeczytanych przeze mnie recenzji, wywnioskowałam, że blogerki bardzo męczyły się z tą powieścią: odstawiały ją na jakiś czas; sięgały po kolejne, gdy ta była dopiero rozpoczęta itd. Całkowicie nie należę do tej grupy. Książkę przeczytałam w jeden dzień, mało tego, ja ją wchłonęłam! Czcionka, która została użyta, jest po prostu fenomenalna i idealna (przynajmniej dla moich) oczu. Nawet nie zwróciłam uwagi, gdy znalazłam się na 50 stronie.
A co mogę powiedzieć o bohaterach? Szczerze, to za bardzo się z nimi nie związałam, ani nie utożsamiłam. Polubiłam Alexa za to, że przemierzył cały świat w poszukiwaniu swojej miłości i nie odpuścił, nawet kiedy Jenny wysłała go do grupy wytworów wyobraźni. Wierzył w nią, w nich. A wiara ta doprowadziła go do dziewczyny. Warto wspomnieć również o przyjacielu Alexa- Marco. To młody mężczyzna, który stracił rodziców oraz swoje nogi w wypadku samochodowym. Jest komputerowym geniuszem, który obdarza przyjaciela ogromnym zaufaniem. Ręczę, że polubicie go równie mocno, co ja.
Nigdy wcześniej nie miałam przyjemności czytać powieści o takiej lub podobnej fabule, więc śmiem stwierdzić, że jest oryginalna i pomysłowa. Od przeczytania krótkiego opisu wydawcy, czułam w kościach, że to temat, w którym się odnajdę i który bardzo polubię. Książka jest inna od wszystkich, z jakimi do tej pory się zapoznałam.
Największą wadą, całej tej książki, jest oczywiście cena. Na okładce widnieją cyfry: 44,90 zł., aczkolwiek nie wiem czy właśnie tak jest w każdej księgarni. Moim skromnym zdaniem, koszt jest dużo, dużo zawyżony, ponieważ stron mamy tylko 272. Sama nigdy bym jej nie kupiła (chyba, że na wyprzedaży), własny egzemplarz dostałam od ukochanej osoby na urodziny (dziękuję! :*).
Podsumowując, jest to książka debiutancka Leonardo Patrignani i uważam to za naprawdę świetny start. Powieść czytało mi się szybko i przyjemnie, choć muszę przyznać, że czasem się gubiłam i wiele pytań w mojej głowie zostało bez odpowiedzi. Liczę jednak na to, że w kolejnym tomie tej serii autor wszystko mi wyjaśni. Tak jak już mówiłam, mocną stroną tej książki jest przecudowna okładka oraz zagadkowy tytuł, który w głowie czytelnika od razu budzi tysiąc rożnych domysłów i po prostu nie może nie sprawić sobie własnego egzemplarza. L. Patrignani pisze zrozumiałym językiem, ładnie układa zdania i stwarza ciekawe dialogi, które czyta się z wypiekami na twarzy. Jestem w stanie przymknąć oko na kilka wad, które zauważyłam i mogę stwierdzić, iż warsztat tego pisarza jest naprawdę dobry. Cieszę się, że na rynek wkracza kolejna osoba, która ma oryginalne pomysły i wie, jak je wykorzystać. Książka jest piękna wizualnie (cudowna okładka, grube strony, idealna czcionka), a treść godna polecenia. Zachęcam Was do zapoznania się z tą inną od wszystkich, wyjątkową powieścią!
ZAPRASZAM
http://po-uszy-w-ksiazkach.blogspot.com/2014/04/56-20140417.html#more
Wszechświaty ukazały się moim oczom spory czas przed premierą, na portalu lubimyczytac.pl. Od razu wiedziałam, że muszę je mieć. Dlaczego? Zagadkowy tytuł, intrygujący opis od wydawnictwa i jeszcze ta nieziemska (dosłownie) okładka! Po prostu kompozycja idealna, przynajmniej zewnętrznie. A jak to było ze środkiem?
Jenny to nastolatka pochodząca z Australii. Jest...
„To tylko nasza, a nie gwiazd naszych wina”
O tej książce Greena na pewno słyszeliście najwięcej. Ja również. Od dłuższego czasu marzyłam o tym, aby się z nią zapoznać. W końcu nadarzyła się okazja- Pani z księgarni zgodziła się sprowadzić jeszcze dwa egzemplarze. Jeden trafił w moje ręce. Bałam się go przeczytać, bo wiedziałam, że tylko raz będzie ten pierwszy raz. I nie chciałam żeby on już minął. Po jakimś czasie i tak pokusa zwyciężyła i zadowolona, że mam wolną chwilę, chwyciłam z półki lekturę, zanurzyłam się w cieplutkiej kołdrze i rozpoczęłam historię mojego życia.
„- Okay - powiedział, gdy minęła cała wieczność. - Może "okay" będzie naszym "zawsze". - Okay - zgodziłam się.”
Szesnastoletnia Hazel ma raka, który odebrał jej resztę chęci do życia. Całymi dniami czyta lub ogląda programy telewizyjne, czekając na śmierć. Matka, która stara się ze wszystkich sił, aby córka żyła jak normalna nastolatka, zachęca ją do chodzenia na grupę wsparcia dla chorej młodzieży. Dziewczyna robi to niechętnie, lecz regularnie pojawia się na spotkaniach. Młodych ludzi przybywa, a także ubywa... tak to już jest z chorobami. Biorąc to pod uwagę nie powinna być zdziwiona, kiedy widzi nowego chłopaka w kręgu. Augustus jest najwyraźniej mocno zainteresowany główną bohaterką, a i ona nie ukrywa tego, że chłopak przypadł jej do gustu. Kiedy w końcu się zapoznają, oboje są zafascynowani sobą nawzajem. Od tego spotkania, jej życie-umieranie zaczęło wyglądać zupełnie inaczej.
Szczerze mówiąc trochę bałam się rozczarowania. Każdy, dosłownie, zachwyca się tą książką, a przecież tak naprawdę nie porusza żadnego, obcego dla literatury tematu. Śmierć, choroba, nastoletnia miłość? Spotykamy to w wielu książkach. Jednak ta, o której teraz piszę jest naprawdę wyjątkowa, więc jeśli masz jakieś wątpliwości to odsuń je daleko od siebie i po prostu sięgnij po nią. Gwarantuję Ci, że Gwiazd naszych wina pokochasz od pierwszej strony.
„Świat nie jest instytucją zajmującą się spełnianiem życzeń.”
Książka porusza kontrowersyjny temat, bo jak inaczej możemy określić śmiertelne choroby wśród młodych ludzi? Wszyscy zdajemy sobie sprawę, jakie jest to okrutne i niesprawiedliwe. John Green na pewno też, bo świadczy o tym język, którego używa w swoim dziele. Wszystko jest bardzo dokładnie, poważnie i realistycznie opisane.
„W miarę jak czytał, zakochiwałam się w nim tak, jakbym zapadała w sen: najpierw powoli, a potem nagle i całkowicie.”
Wątek miłosny, który pojawił się w tej książce jest niesamowicie genialny. Nic nie dzieje się za szybko, ani za wolno. Jest po prostu I D E A L N I E. Hazel i Augustus są fenomenalni! Pokochałam ich od razu (Wy, jeśli czytaliście, pewnie też!). Zresztą, wszyscy bohaterowie jak zawsze, tworzą mocną stronę powieści. Green ma talent do tworzenia cudownych postaci, które budzą ogromną sympatię od pierwszych linijek tekstu, a my nie chcemy się z nimi rozstawać- mało tego, traktujemy ich losy jak własne, co dostarcza wiele emocji podczas czytania.
„-Nie zabijają, dopóki ich nie zapalisz - powiedział, kiedy samochód zatrzymał się przy nas. - A ja nigdy żadnego nie zapaliłem. Widzisz, to metafora: trzymasz w zębach czynnik niosący śmierć, ale nie dajesz mu mocy, by zabijał.”
Jest to trzecia opowieść tego autora, którą dane mi było przeczytać. Z tego doświadczenia mogę już rzec, że: John Green jest wielkim fanem nieszczęśliwych zakończeń. Nie wiem czy spodziewałam się takiego końca czy też nie. Wydaje mi się jednak, że żywiłam w sercu cichą nadzieję, że może tym razem Green pozwoli żyć bohaterom długo i szczęśliwie. Nadzieja matką głupich.
Ogólnie rzecz biorąc jest to książka naprawdę, naprawdę, naprawdę(!) godna polecenia i niezwykle wyjątkowa. Tak jak wydawnictwo pięknie napisało- autor pisze o nastolatkach, ale nie tylko dla nich. To prawda, ta książka jest skierowana do wszystkich.
Czyta ją się bardzo szybko (bo ciekawość nie pozwala spać po nocach, serio), co jest moim zdaniem MINUSEM, bo nie chciałam żeby ta powieść kiedykolwiek się kończyła. :( To dzieło Greena, jak zresztą każde inne, jest bogate w najróżniejsze emocje. John pisze o szczęściu i smutku, śmierci i życiu, o przyjaźni i niesamowitej nastoletniej miłości, która przetrwa wszystko, nawet te najcięższe chwile.
Z wielką chęcią będę sięgać po kolejne pozycje tego autora, a do Gwiazd naszych wina na pewno wrócę. Powiem Wam w sekrecie, że mam już w planach przeczytanie tej książki od końca. :)
ZAPRASZAM
http://po-uszy-w-ksiazkach.blogspot.com/
„To tylko nasza, a nie gwiazd naszych wina”
O tej książce Greena na pewno słyszeliście najwięcej. Ja również. Od dłuższego czasu marzyłam o tym, aby się z nią zapoznać. W końcu nadarzyła się okazja- Pani z księgarni zgodziła się sprowadzić jeszcze dwa egzemplarze. Jeden trafił w moje ręce. Bałam się go przeczytać, bo wiedziałam, że tylko raz będzie ten pierwszy raz. I nie...
Nadchodzi wojna. Wojna Upadłych Aniołów i Nefilów. Nora ma poprowadzić armię, którą w spadku zostawił jej biologiczny ojciec- Hank Millar. Jednak dziewczyna nie zamierza tego robić. Zawarła z Archaniołami umowę, której musi się trzymać, a nawet chce, bo gdyby doszło do wybuchu bitwy, straciłaby miłość swojego życia- Patcha. Z drugiej jednak strony, gdy odmówi poprowadzenia Nefilów do wojny- ją i jej matkę czeka śmierć. Jakie rozwiązanie wybierze nastolatka, w której rękach spoczywa los tysiąca paranormalnych istot?
"Nie wiedziałabym, czym jest normalność, nawet gdybym się o nią potknęła."
Jak każdą inną część tej serii, tak i tą, czytało mi się niezwykle przyjemnie. Co ja mam tu ukrywać? Kocham tych bohaterów i traktuję ich losy jak własne. Wszystkie strony pochłonęłam w zastraszającym tempie, nie robiąc przerwy nawet na siusiu, ponieważ nie mogłam ani na chwilę przestać czytać i powiedzieć do moich książkowych przyjaciół "zaraz wracam". Zanim się obejrzałam, byłam już na ostatnich stronach i beczałam jak bóbr, bo nie chciałam kończyć tej niezwykle ciekawej, wciągającej, tajemniczej i cudownej historii. :(
"[...] siła nie musi oznaczać przemocy. Żeby być wojownikiem, nie musisz kierować się prawem pięści."
Tak, dobrze przeczytaliście. Ryczałam w poduszkę, topiąc się we własnych łzach. I nie, nie myślcie, że pani Fitzpatrick zakończyła ten cykl nieszczęśliwym zakończeniem, bo oczywiście, koniec jest bardzo szczęśliwy. Inaczej my- fanki Nory i Patcha- byśmy ją dorwały i *nie wiem co*. Jestem pewna, że i ona jest tego świadoma, więc nie bójcie się- Finale nas nie krzywdzi pod tym pozorem. Chociaż zadaje ogromną ranę dla naszych serc tym, że jest ostatnią częścią... :(
"- Mógłbym ci powiedzieć to, co chcesz usłyszeć, ale czy mógłbym się wtedy nazywać twoim przyjacielem?"
Często mówię, że nienawidzę, gdy seria ciągnie się jak tasiemiec. Nieraz beształam za to P.C. Cast i Kristin Cast, bo "Dom Nocy" jest właśnie takim pasożytem, który wije się niemiłosiernie, a my nie widzimy jego końca. Natomiast w przypadku Szeptem, dałabym się pokroić za jeszcze jedną część.
"BĘDĘ ZA DWADZIEŚCIA MINUT - napisał Patch. - W KTÓRYM POKOJU JESTEŚ?
-W TWOJEJ SYPIALNI.
-DAJ MI DZIESIĘĆ MINUT."
Wydaje mi się, że Finale to najlepsza książka z całej serii. Pod względem "Nora i Patch" jestem bardzo zadowolona- prawie na każdej stronie mogliśmy się z nimi spotkać, poza tym w tej części są szczęśliwi i jeszcze bardziej zakochani, więc co za tym idzie, ja również jestem jeszcze bardziej szczęśliwa i jeszcze bardziej w nich zakochana *how sweet*.
Biorąc pod uwagę całą tę serię, to... kurde no, to najlepszy cykl, jaki w życiu czytałam i koniecznie musi znaleźć się na mojej półce. Poważnie, chyba jeszcze nic aż tak doszczętnie mnie nie wchłonęło. Becca Fitzpatrick odwaliła kawał dobrej roboty i chwyciła mnie za serducho! Z niecierpliwością czekam na kolejne książki tej autorki i włączam ją do listy moich ulubionych pisarzy.
Bardzo, bardzo, bardzo polecam! :-)
"- Chcę budzić się przy tobie każdego ranka i zasypiać przy tobie każdej nocy - powiedział Patch poważnie. - Chcę się tobą opiekować, wielbić cię i kochać tak, jak żaden inny mężczyzna. Chcę cię rozpieszczać. Każdy mój pocałunek, dotyk, każda moja myśl należy do ciebie. Przy mnie będziesz szczęśliwa. Każdego dnia będę cię uszczęśliwiał. - Stara, niemal prymitywna obrączka, którą trzymał w palcach, złapała promień słońca i zalśniła srebrzystym blaskiem. - Znalazłem ten pierścionek tuż po tym, jak zostałem wygnany z nieba. Zatrzymałem go, by przypominał mi, jak jedna decyzja może zaważyć na wieczności. Mam go od dawna. Chcę ci go ofiarować. Przerwałaś moje cierpienie i ofiarowałaś mi nową wieczność. Bądź moja, Noro. Bądź dla mnie wszystkim."
ZAPRASZAM
http://po-uszy-w-ksiazkach.blogspot.com/
Nadchodzi wojna. Wojna Upadłych Aniołów i Nefilów. Nora ma poprowadzić armię, którą w spadku zostawił jej biologiczny ojciec- Hank Millar. Jednak dziewczyna nie zamierza tego robić. Zawarła z Archaniołami umowę, której musi się trzymać, a nawet chce, bo gdyby doszło do wybuchu bitwy, straciłaby miłość swojego życia- Patcha. Z drugiej jednak strony, gdy odmówi poprowadzenia...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Zawsze staram się kończyć serie, które rozpoczęłam. Nawet jeśli są przeraźliwie nudne, to pragnę dać autorowi szansę, myśląc "może w tej części pokaże to, co naprawdę potrafi i zaspokoi mój apetyt"- ale niestety zazwyczaj tak bywa, że jest efekt domina- jeśli początek jest zły, to i cala reszta się wali. Natomiast w przypadku serii Szeptem- pierwsza część była powalająca. W takim razie, co z jej kontynuacją?
"- Gdybyś ty mógł zajrzeć w moją przeszłość, dotykając jedynie moich pleców, też by ci było ciężko oprzeć się pokusie.
- Mnie trudno trzymać łapy z dala od ciebie bez takiego dodatkowego bonusu."
Nora i Patch wreszcie mają trochę spokoju. Nastolatek zdecydował się zostać Aniołem Stróżem, co utrzymało jego wybrankę przy życiu. Jednak archaniołowie nie pozwalają postaciom z niebios łączyć się z przedstawicielami ziemi. I tutaj zaczynają rodzić (dzięki Karola! <3) się kłopoty, gdyż Nora i Patch są w sobie bezgranicznie zakochani i pożądają siebie nawzajem. Co na to siły wyższe?
"Bycia z tobą nigdy nie uważałem za coś niewłaściwego. To jedyna dobra rzecz, jaką zrobiłem. Ty jesteś jedynym dobrem w moim życiu. Nie obchodzą mnie Archaniołowie. Powiedz mi, co chcesz, abym zrobił. Powiedz to. Zrobię to co będziesz chciała."
Już w recenzji pierwszej części tej serii wychwalałam panią Fitzpatrick pod niebiosa. I wiecie co? Dalej podtrzymuję to zdanie. Jest wspaniałą pisarką, która potrafi zaintrygować czytelnika do tego stopnia, że siedzi całą noc przed książką, ciekaw dalszych losów bohaterów.
"Odgrzebywanie tego nie zmieni przeszłości... Sprawi tylko, że będziesz musiała przeżyć ją na nowo."
Korzystając z tego, że po zabiegu chirurgicznym zostałam uwięziona w łóżku bez możliwości chodzenia, sięgnęłam po tę książkę. Lekturę pochłonęłam w jeden dzień. Tak jak jej poprzedniczkę, czyta się ją bardzo szybko, w napięciu i w zżerającej czytelnika ciekawości.
"'Jesteś psychopatą!
-Wolę określenie' człowiek z wyobraźnią'"
Wątek kryminalny jest obłędny! Nigdy nie podejrzewałabym takiego zakończenia. Obstawiałam wszystkich po kolei, ale ani na moment nie pomyślałam o tej osobie, co trzeba! Becca Fitzpatrick zaskoczyła mnie i to ogromnie. Dzięki niej mam ochotę na jakiś kryminał, po który z reguły nie sięgam, ale za takie napięcie, emocje oddam wszystko, co mam!
A miłość Nory i Patcha to chyba jedno z uczuć, które zostało najlepiej opisane w całej historii fantastyki. Są: problemy, namiętność, pożądanie, kłótnie, tęsknota, cierpliwość, troska, niebezpieczeństwo, tajemnice. Czego chcieć więcej?
"-A co ma hot-dog do rzeczy?
- Powiedziałam mu, że jeśli ze mną nie pójdzie, będzie bułą.
Vee wybuchnęła świszczącym śmiechem.
-Pobiegłabym szybciej, gdybym wiedziała, że zobaczę, jak tak go nazywasz."
Muszę przyznać, że w Szeptem okropnie denerwowała mnie przyjaciółka Nory- Vee, aczkolwiek w tej części chyba nawet ją polubiłam. Ogólnie wszyscy bohaterowie byli cudowni, każdy miał w sobie coś, co sprawiało, że chciałam, aby wystąpił w danym rozdziale (no może oprócz matki Nory, ona trochę mnie irytowała :c ). Każda postać wykreowana przez autorkę była ciekawa i barwna, dzięki czemu losy bohaterów traktowałam niczym własne.
"Czasami trzeba dopuścić zło, by mogło się to ostatecznie obrócić w dobro."
Z ręką na sercu mogę rzec, iż Becca Fitzpatrick utrzymała poziom pierwszej części (który jest naprawdę bardzo wysoki). Książkę czytało się bardzo szybko, przyjemnie i nigdy nie zawiewało nudą- wręcz przeciwnie, była pełna tajemnic i niewyjaśnionych spraw. Obecnie jestem w połowie trzeciej części i zapowiada się równie genialnie. Podziwiam autorkę za takie pomysły, taką kreatywność! Rzadko kiedy książka wciąga mnie w takim stopniu, że nie mogę przespać nocy, nie rozpoczynając kolejnego rozdziału. A ta właśnie to zrobiła. Bardzo, bardzo polecam! :-)
ZAPRASZAM
http://po-uszy-w-ksiazkach.blogspot.com/
Zawsze staram się kończyć serie, które rozpoczęłam. Nawet jeśli są przeraźliwie nudne, to pragnę dać autorowi szansę, myśląc "może w tej części pokaże to, co naprawdę potrafi i zaspokoi mój apetyt"- ale niestety zazwyczaj tak bywa, że jest efekt domina- jeśli początek jest zły, to i cala reszta się wali. Natomiast w przypadku serii Szeptem- pierwsza część była powalająca. W...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
"Cisza przyjacielu, rozdziela bardziej niż przestrzeń. Cisza przyjacielu nie przynosi słów, cisza zabija nawet myśli." *
Nora budzi się na cmentarzu, a w głowie ma totalną pustkę. Kiedy strażnik zawiadamia policję, dziewczyna jest wystraszona i nieufna. Nie pamięta nic z ostatnich pięciu miesięcy. Jest zależna od rodziny i przyjaciół- to oni decydują, co jej powiedzą, a co zostanie wieczną tajemnicą. Nastolatka w miarę możliwości stara się wyciągnąć z nich wszystko, co wiedzą. Czuje, że najbliżsi ją okłamują, ale jak ma im to udowodnić? Przez cały ten czas towarzyscy jej tajemnicza czerń, obca, a jednocześnie tak bardzo znajoma...
"- Skąd się tutaj wziąłeś?
- Niezbadane są ścieżki Patcha."
W tej części wszystko robi się jeszcze bardziej skomplikowane. Pochłaniałam strony w ekspresowym tempie, czekając tylko na nowe "przejaśnienia" w świadomości Nory. Mimo to, że nastolatka została "uszkodzona" to i tak spoczywa na niej obowiązek ratowania tyłka swoich bliskich, a Patch, chociaż go nie pamięta, zjawia się w najmniej oczekiwanych momentach i podaje jej pomocną dłoń. Bo nawet to wszystko, co się wydarzyło, nie jest w stanie stanąć na drodze ich miłości.
"W ciszy twoje serce znajdzie odpowiedzi, których rozum znaleźć nie potrafi." **
W Ciszy Nora przechodzi niezwykle ciężki okres. Nie wyobrażam sobie, żebym to ja miała stracić pamięć, a mało tego, jeszcze zmagać się z wyciąganiem informacji o moim własnym życiu od ludzi, którzy nie chcą mi ich udzielić. Ale mimo tej koszmarnej sytuacji, autorka zręcznie wprowadza zabawne wątki, dzięki którym coraz wybuchałam głośnym śmiechem.
"- Fajna noc. - Zdjęłam kask i podałam go Patchowi. - Jestem zakochana w twojej pościeli.
- Tylko w niej się kochasz?
- Nie w materacu też."
Nie chce mi się znowu powtarzać i zachwalać autorki, bo jeśli ktoś chce wiedzieć, co o niej sadzę to może cofnąć się o jedną recenzję, a tam znajdzie wszystko, co powinno być też tutaj. Dalej twierdzę, że Becca Fitzpatrick jest świetną pisarką i ma ogromny potencjał, który umie wykorzystać. Jestem pewna, że pisząc opinię ostatniej części z tej serii znowu powiem to samo, bo wiem na sto procent, że pisarka mnie nie zawiedzie. Stworzyła kawał dobrej roboty, a Szeptem to jeden z najlepszych cykli, jakie miałam przyjemność czytać.
"Będzie istniał zawsze, pożerając każdą moją myśl - a moje serce na zawsze pozostanie w jego rękach."
Poza tym pragnę jeszcze dodać, że tak jak poprzednie książki tej autorki, tak i Ciszę czytało mi się w ekspresowym tempie. Pani Fitzpatrick wzbudziła we mnie wiele emocji i sprawiła, że pokochałam Norę i Patcha jeszcze bardziej. Polecam tę serię każdemu, bo uważam, że jest wprost fenomenalna. :-)
* - cytat nie pochodzi z książki. Znalazłam go na stronie internetowej i uważam, że idealnie pasuje. Autorka: Halina Poświatowska.
** - jak wyżej. Autor: Phil Bosmans.
ZAPRASZAM
http://po-uszy-w-ksiazkach.blogspot.com/
"Cisza przyjacielu, rozdziela bardziej niż przestrzeń. Cisza przyjacielu nie przynosi słów, cisza zabija nawet myśli." *
Nora budzi się na cmentarzu, a w głowie ma totalną pustkę. Kiedy strażnik zawiadamia policję, dziewczyna jest wystraszona i nieufna. Nie pamięta nic z ostatnich pięciu miesięcy. Jest zależna od rodziny i przyjaciół- to oni decydują, co jej powiedzą, a co...
2013-03-01
2013-08-11
2013-11-22
Polscy autorzy są raczej omijani przez nas. Dlaczego? Dla zasady? A nie powinno być odwrotnie, nie powinniśmy wspierać swoich rodaków? Chociaż jestem za stwierdzeniem, ze najpierw jesteśmy ludźmi, a dopiero potem narodami, to i tak dziękuję tym, którzy są z Polakami i to właśnie dzięki nim mamy te wszystkie cudeńka, do których zaliczę także Bezdomną.
Zwierzęta na okładce oraz zawód Pani Michalak (weterynarz) kazały mi zdobyć te książkę. I już kilka godzin później Bezdomna, jedna z pierwszych polskich książek, która nie była szkolną lekturą, leżała na mojej półce.
Jest Wigilia. Wszyscy w świetle kolorowych lampek zawieszonych na choince zasiadają do stołu wspólnie z rodziną, śpiewają kolędy, dzielą się opłatkiem. W tym samym czasie w śmietniku w Warszawie ktoś próbuje popełnić samobójstwo. Mają jej w tym pomóc: butelka alkoholu i garść tabletek nazbieranych przez pól roku w psychiatryku. Tak poznajemy Kingę Król. Ktoś jednak sprawia, ze Kinga chce żyć, chce żyć dla niego. Kim jest ta tajemnicza postać? To zwykły, bury kot, który przypadkowo razem z nią utknął w kontenerze.
Wtedy pojawia się dziennikarka, właścicielka tego śmietnika, który miał służyć za grób Kingi- Joanna Reszka. Z nadzieją na świetny materiał do artykułu i ogromne pieniądze, zaprasza niby bezinteresownie Bezdomną na wigilijną kolację. To spotkanie odmieni życie obu kobiet...
Liczyłam na dobrą książkę i taka też dostałam. Już po pierwszych linijkach tekstu nie mogłam oderwać się od lektury. Autorka wprowadza nas w świat ludzi wykreślonych ze społeczeństwa bardzo dokładnie, emocjonalnie i dramatycznie. Tych wszystkich cudownych stron, które wypłynęły spod pióra Katarzyny Michalak nie jestem w stanie ocenić inaczej niż 10/10. Za te emocje, które we mnie obudziła, jestem jej bardzo, ale to bardzo wdzięczna.
Książka otwiera oczy, jak żadna inna! Gorąco polecam.
Polscy autorzy są raczej omijani przez nas. Dlaczego? Dla zasady? A nie powinno być odwrotnie, nie powinniśmy wspierać swoich rodaków? Chociaż jestem za stwierdzeniem, ze najpierw jesteśmy ludźmi, a dopiero potem narodami, to i tak dziękuję tym, którzy są z Polakami i to właśnie dzięki nim mamy te wszystkie cudeńka, do których zaliczę także Bezdomną.
Zwierzęta na okładce...
2013-12-22
2014-01-30
O książce słyszałam już tyle dobrego, że po prostu nie mogłam jej ominąć, kiedy znalazła się w bibliotece miejskiej. Czym prędzej zabrałam ją ze sobą do domu i ustawiłam pomiędzy innymi lekturami, czekającymi na mój wolny czas. I na swoją kolej. Dobrze się złożyło, że w ankiecie po prawej stronie wybraliście akurat tą książkę, ponieważ zbliżał się już ostateczny termin na jej oddanie.
"Ale pamiętaj, że człowiek się zmienia, jednak jego przeszłość nigdy." [str. 262]
Nora nie ma lekko. Matka pracuje z dala od domu, w którym zresztą rzadko bywa. Ojca zamordowano kilka lat temu. Chcąc, nie chcąc Nora musiała usamodzielnić się szybciej niż jej rówieśniczki. Dziewczyna prowadzi całkiem normalne życie: chodzi do szkoły i przykłada się do nauki, aby zdobyć stypendium, spotyka się z przyjaciółką, itd. Wszystko jest zwyczajne, dopóki nauczyciel biologii nie wprowadza pewnych zmian w usadzeniu uczniów. Głównej bohaterce trafia się niezbyt przyjazny sąsiad. Od samego początku roztacza wokół siebie aurę tajemniczości, która sprawia, że Norze przechodzą ciarki po plecach, ale również... że Patch, dotąd niezauważany przez nią na szkolnym korytarzu, zaczyna niezwykle ją pociągać.
O autorce tej książki nigdy nie słyszałam, ani nie spotykałam się z jej dziełami. Szeptem jest pierwszą pozycją pod jej nazwiskiem, która znalazła się w moim czytelniczym zasięgu. Już po tej jednej lekturze, śmiem twierdzić, że Becca Fitzpatrick jest świetną pisarką z dużym potencjałem, niezwykłą wyobraźnią i wielką ambicją.
Książkę czytało mi się niezwykle dobrze. Naprawdę! Już dawno żadna lektura, aż tak mnie nie wciągnęła! Cały dzień leżałam w łóżku pochłonięta nią. Nie mogłam od niej odejść, nie rozpoczynając nowego rozdziału. Byłam tak strasznie ciekawa, jak wszystko potoczy się dalej, że całą książkę przeczytałam w jeden dzień. Czułam się tak, jakbym czytała Dom Nocy (moją pierwszą ukochaną serię), po prostu nie mogłam przestać! Brakowało mi tego uczucia, oj brakowało!
Choć fantastyka jest tym gatunkiem, którego u mnie najwięcej, to i tak wszyscy autorzy tworzą coś, co mnie zaskakuje i zwala z nóg. Tak też było w tym przypadku. Fabuła może nie jest oryginalna, jak w większości dzieł tego gatunku pojawiają się istoty paranormalne (w tym przypadku upadłe anioły), zwyczajni ludzie, kłopoty, miłość i blablabla. Ale niech się pojawiają! Bo to wszystko zawsze się czymś rożni i sprawia, że chce się czytać i nigdy nie przestawać! Właśnie za takie książki kooocham fantastykę! Już z tego miejsca dziękuję Pani Fitzpatrick, że stworzyła tak genialną opowieść!
Od samego początku polubiłam główną bohaterkę- Norę. Przywiązałam się do niej i pozwoliłam, żeby wciągnęła mnie do swojego świata. Razem z nią wszystko przeżywałam, towarzyszyłam jej krok w krok w tej nieludzkiej przygodzie. Jedyną postacią, która okropnie mnie denerwowała była jej przyjaciółka. Ah jeju, co za irytująca osoba! Była taka naiwna, głupiutka, niedojrzała i pusta, że aż wyobrażałam sobie jak się na nią wydzieram na miejscu Nory. No ale... tacy bohaterowie też muszą być, prawda?
Okładka moim zdaniem jest naprawdę fantastyczna, a tytuł zagadkowy i intrygujący. Razem tworzą mieszankę wybuchową, a każdy miłośnik fantastyki tyko marzy żeby zobaczyć, co znajduje się w środku! Ze mną było dokładnie tak samo! A te zewnętrzne atuty, nie dorastają nawet do pięt treści, mój drogi Czytelniku.
Ogółem?
Książka jest przegenialna, dostarcza nam wielu przeróżnych emocji. Nieraz stresowałam się, bałam, cieszyłam, a nawet śmiałam w głos z niektórych dialogów. Becca Fitzpatrick stworzyła niesamowity świat, w którym miałam okazję się znaleźć. Bardzo brakowało mi takiej lektury, której nie mogę odłożyć i zająć się czymś innym. Cały dzień leżałam i poznawałam dzieło autorki. Czy żałuję? Chyba moja ocena mówi sama za siebie. To jedna z najlepszych książek, jakie czytałam. A po kontynuację sięgnę na sto procent i to jak najszybciej, bo mnie już ciekawość zżera!
Polecam wszystkim, ale szczególnie miłośnikom fantastyki!
ZAPRASZAM
http://po-uszy-w-ksiazkach.blogspot.com/2014/01/48-20140130.html
O książce słyszałam już tyle dobrego, że po prostu nie mogłam jej ominąć, kiedy znalazła się w bibliotece miejskiej. Czym prędzej zabrałam ją ze sobą do domu i ustawiłam pomiędzy innymi lekturami, czekającymi na mój wolny czas. I na swoją kolej. Dobrze się złożyło, że w ankiecie po prawej stronie wybraliście akurat tą książkę, ponieważ zbliżał się już ostateczny termin na...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-03-01
Mimo to, że Baśniarz został wydany już w 2012 roku, to dopiero niedawno zrobiło się o nim głośno. Czy to jakaś cudowna blogerka go tak wypromowała? Nie mam pojęcia, aczkolwiek ja dowiedziałam się o nim od kilku dziewczyn, których blogi obserwuję! Dziękuję Wam baaaardzo! :)
Od przeczytania tych kilku recenzji (które pojawiały się jedna po drugiej w bardzo krótkim czasie) sama zapragnęłam zapoznać się z tą książką. Obiecałam sobie, że kiedy zobaczę ją w sklepie to od razu wpakuję do wózka.
Gdy przechodziłam między półkami w bibliotece w oczy rzuciła mi się grubsza, ciemnozielona oprawa. Zgadnijcie co, to było! Dokładnie tak, nic innego jak dzieło A. Michaelis.
"Można uciekać tak szybko, jak się da, ale nieszczęście i tak jest szybsze."
Anna to dziewczyna z dobrego domu, wzorowa uczennica. Można by rzec, że Abel jest jej całkowitym przeciwieństwem. Przypadkowe spotkanie w klasie niemieckiego zmienia wszystko. Dziewczyna zakochuje się w budzącym strach chłopcu do granic możliwości i jest w stanie zrobić dla niego wszystko, tak jak on jest w stanie zrobić wszystko dla swojej młodszej siostry, którą się opiekuje- Michi. Czy burzliwa przeszłość może wpłynąć na teraźniejszość i przyszłość? Które oblicze młodego człowieka zwycięży?
"Ale do miłości nie można się zmusić."
Zagadkowy opis od wydawnictwa mówi nam naprawdę niewiele. Nie zdradza nawet gatunku książki. Czyli, sięgając po lekturę, tak naprawdę nie miałam zielonego pojęcia, czego mam się spodziewać. Ale, wypełniona do porzygu pozytywnymi opiniami czytelników, liczyłam na jedno. Na genialną opowieść, która przeniesie mnie do innego świata i wywoła cały worek emocji. Czy dostałam to, czego chciałam? Zdecydowanie tak.
"Na najgorsze przypadki, kiedy się o nich wspomni, macha się ręką i śmieje się z nich, ale kiedyś one naprawdę się zdarzają."
Fabuła książki jest bardzo intrygująca, a ciekawość zżera do tego stopnia, że nie można się od niej oderwać. Wszystko jest jedną wielką tajemnicą, którą wraz z bohaterami, nieustannie próbujemy rozwiązać. Wydaje mi się (a raczej jestem pewna), że autorka zaczerpnęła temat z Małego Księcia, jednak idealnie dopasowała go do całokształtu.
Wracając do zagadek, tajemnic etc.- wątek kryminalny jest genialny.
"Na świecie jest więcej pytań niż odpowiedzi, a jeśli pytasz, dlaczego tak jest, to muszę wyznać, że na to pytanie nie znam odpowiedzi."
Abel od razu wzbudził moją sympatię. Lubię nieprzewidywalne i tajemnicze osoby, które budzą lęk w innych bohaterach samym spojrzeniem. Odwrotnie było z Anną- strasznie mnie denerwowała. Była jak mała, irytująca dziewczynka, która nie umie sobie w niczym poradzić. Ale biorąc pod uwagę potencjał tego dzieła, chcąc nie chcąc, muszę przymknąć na nią oko.
Miłość, która rodziła się między tymi nastolatkami, była stopniowa i rozwijała się w naturalnym tempie. Tym razem mowa o wątku miłosnym- również baaaardzo dobry!
"Czasem, jak się czegoś bardzo pragnie, to się wydaje, że to się dzieje naprawdę."
Podsumowując: jest to książka doprawdy genialna i polecam ją absolutnie wszystkim. Czyta się szybko, w napięciu. Jest bogata w najróżniejsze emocje: śmiałam się, denerwowałam, płakałam. Zakończenie totalnie mnie zdziwiło i nie ukrywam tego, że byłam bardzo zszokowana, że w ten sposób autorka zapragnęła zakończyć tę książkę. Za takie dzieła kocham czytanie. Czy to nie jest nienormalne, że płaczemy za osobami, które żyły tylko w głowie człowieka, który je stworzył? Owszem, to jest nienormalne i n i e s a m o w i t e.
Muszę przyznać, że o autorce nigdy nie słyszałam, jednak teraz będę wypatrywać jej dzieł. Jest naprawdę genialna, a język, którego używa zwala z nóg.
Poza tym egzemplarz wypożyczony mi nie wystarcza, muszę zdobyć własny, bo z pewnością zapragnę wrócić do tej magicznej książki.
PS to chyba najlepsza książka jaką czytałam.
PS2 nie rozpisywałam się, nie chcę nic zdradzać, po prostu przeczytajcie książkę.
PS3 efdrfuiehghfusdhzvguesrhuibgiuw to jest genialne!
ZAPRASZAM
http://po-uszy-w-ksiazkach.blogspot.com/
Mimo to, że Baśniarz został wydany już w 2012 roku, to dopiero niedawno zrobiło się o nim głośno. Czy to jakaś cudowna blogerka go tak wypromowała? Nie mam pojęcia, aczkolwiek ja dowiedziałam się o nim od kilku dziewczyn, których blogi obserwuję! Dziękuję Wam baaaardzo! :)
Od przeczytania tych kilku recenzji (które pojawiały się jedna po drugiej w bardzo krótkim czasie)...
ZAPRASZAM
http://po-uszy-w-ksiazkach.blogspot.com/
Jeśli jesteś stałym czytelnikiem mojego bloga to z pewnością nie umknęło Twojej uwadze, iż rzadko sięgam po książki polskich autorów. Trzeba przyznać, że niestety to okropne uprzedzenie zagościło w życiu wielu z nas. Dzisiaj udowodnię Wam, jak bardzo jest ono krzywdzące dla pisarzy pokroju Agnieszki Olejnik oraz dla nas - czytelników, którzy odmawiają sobie przeczytania tak przegenialnej lektury.
Maja w swoim szesnastoletnim życiu przeszła więcej, niż nie jeden człowiek u progu śmierci. Wydarzenia te sprawiły, iż zamknęła się w sobie i w samotności przeżywała śmierć siostry. Miłość do nieznajomego Alka to jedno z nielicznych zdrowych uczuć spoczywających w dziewczynie. Główna bohaterka nie zdaje sobie jednak sprawy z tego, iż na barkach młodego chłopaka również spoczywa ogromny ciężar. Czy razem zdołają przejść przez mrok przeszłości i stawić czoła teraźniejszości?
"Jak można tak zwyczajnie odwrócić się od ludzi, dla których się jest całym światem?"
Pierwsze, co przychodzi mi na myśl, gdy myślę o tej książce - prawdziwa i mocna. Agnieszka Olejnik napisała do bólu autentyczną historię o samotności, odrzuceniu i wyobcowaniu w połączeniu z nadzieją i pragnieniem bycia kochanym. O ogromnej potrzebie bliskości drugiej osoby, która zawsze będzie przy nas.
Maja i Alek to genialnie wykreowani bohaterowie. Czytelnik zżywa się z nimi, przeżywając ich upadki i wzloty. Ta dwójka nie dołączy do grona schematycznych i papierowych postaci. Ich wyrazistość jest tak silna, iż odnosi się wrażenie, jakby żyli tutaj z nami i byli naszymi przyjaciółmi.
,,Zabłądziłam" zostało napisane prostym, lecz nie prostackim, językiem. Bardzo spodobał mi się styl autorki, który sprawia, że powieść pochłania się w zastraszającym tempie. Wydaje mi się, iż brak wyszukanego słownictwa również przyczynił się do autentyczności tejże historii. Czy był to celowy zabieg? Nie mam pojęcia.
Nie zdajecie sobie sprawy, jak ciężko pisze mi się tą recenzję. Szczerze mówiąc to nie mam pojęcia, co powinnam tu wyskrobać. ,,Zabłądziłam" to emocje. Emocje tak żywo przelane na papier, iż czuje się je niemal jak własne. Nawet teraz, choć wydawało mi się, że powinnam już dawno ochłonąć po tej lekturze, nie potrafię wypowiedzieć się na jej temat. Po prostu brak mi słów.
"Świat jest dziwny. Ludzie są dziwni. My jesteśmy dziwni. I miłość jest dziwna."
Ciężko jest uwierzyć, iż ,,Zabłądziłam" to debiut Agnieszki Olejnik. Wielkie, ale to wielkie brawa. Autorka stworzyła niebanalną historię, poruszającą problemy współczesnego świata - a zrobiła to w sposób naprawdę fantastyczny. Emocje do dziś szarpią moje serce, a lektura nie pozwala o sobie zapomnieć. To jedna z tych książek, po której jesteśmy rozdarci i pełni refleksji. Nie my pochłaniamy tę historię, lecz ona nas i to tak całkowicie.
Polecam tę książkę zdecydowanie wszystkim: rodzicom i ich dzieciom, aby razem zobaczyli, jakie konsekwencje niesie za sobą brak odpowiedzialności i rozsądku oraz to, jak często dorośli ranią swoich potomków, nawet o tym nie wiedząc. ,,Zabłądziłam" powinno znaleźć się w szkolnym kanonie lektur obowiązkowych.
Wybaczcie mi ten chaos, jednak jestem pewna, iż stanie się on dla Was zrozumiały, kiedy sięgniecie po tą diabelnie dobrą książkę.
ZAPRASZAM
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo tohttp://po-uszy-w-ksiazkach.blogspot.com/
Jeśli jesteś stałym czytelnikiem mojego bloga to z pewnością nie umknęło Twojej uwadze, iż rzadko sięgam po książki polskich autorów. Trzeba przyznać, że niestety to okropne uprzedzenie zagościło w życiu wielu z nas. Dzisiaj udowodnię Wam, jak bardzo jest ono krzywdzące dla pisarzy pokroju Agnieszki Olejnik oraz dla nas -...