-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
-
Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz2
-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński27
Biblioteczka
2017-12-01
2017-12-01
2017-09-16
2017-09-09
2017-01-13
Wciągająca opowieść o dawnych trucicielach, mówiąca też wiele o stosunkach społecznych w XIX wieku. Dla mnie najbardziej szokujące były historie samotnych matek, które truły swoje dzieci, aby wydać się atrakcyjniejszą potencjalnym kandydatom na męża.
Książka przypadnie do gustu miłośnikom "Stulecia detektywów", historii życia codziennego i kryminałów. Nie polecam osobom, które mocno przeżywają opisy znęcania się nad zwierzętami albo nad dziećmi.
Wciągająca opowieść o dawnych trucicielach, mówiąca też wiele o stosunkach społecznych w XIX wieku. Dla mnie najbardziej szokujące były historie samotnych matek, które truły swoje dzieci, aby wydać się atrakcyjniejszą potencjalnym kandydatom na męża.
Książka przypadnie do gustu miłośnikom "Stulecia detektywów", historii życia codziennego i kryminałów. Nie polecam osobom,...
Niby się interesowałam swego czasu historią, ale ciągle odkrywam, jak mało wiem. Po lekturze "Wybrańców" i "Trzeciej Rzeszy na haju" sięgnęłam po kolejną pozycję poświęconą nazistowskim lekarzom. Autor przeprowadził bardzo ciekawą analizę dlaczego właśnie lekarze byli grupą zawodową, która szczególnie ciepło powitała nazizm.
Mniej więcej w połowie przerwałam czytanie, bo przy opisie jednego z testów na ludziach zrobiło mi się niedobrze. Musiałam odczekać kilka dni, żeby znowu zbliżyć się do książki.
Jednak to nie opisy eksperymentów zrobiły na mnie największe wrażenie. Każdy jako tako wykształcony Polak chyba słyszał o doktorze Mengele, więc sama kwestia testów na ludziach nie jest aż tak dla nas szokująca. Zresztą (co przyznaje autor "Lekarzy Hitlera") pod względem okrucieństwa niewielu niemieckich lekarzy mogło równać się z lekarzami japońskimi, którzy z równym zapałem poszukiwali rozwiązania mniej czy bardziej palących problemów armii.
Nie zdawałam sobie jednak sprawy z tego, że przekonanie o dziedziczeniu wszystkich negatywnych cech oraz idea usuwania z narodu jednostek zbędnych była przed wojną niezwykle popularna w USA. Zwolennicy eugeniki w III Rzeszy i USA prześcigali się we wzajemnych pochwałach. A zwolenników tych było wśród amerykańskiej elity tak wielu, że aż dziwne że obozy koncentracyjne i akcja zabijania upośledzonych umysłowo nie pojawiły się USA.
Szczegółowo opisane w książce podwaliny filozoficzne (jeśli tak można to ująć) ruchu eugenicznego wydają się wręcz absurdalne w naszych czasach. Ale nasi przodkowie nie mieli naszej wiedzy o dziedziczeniu, próbowali za to opierać swoje przekonania na najnowszych osiągnięciach nauki (oraz pseudo-nauki). Zresztą, czy na pewno te przekonania wyginęły? Stosunkowo często można spotkać się w Polsce z hasłem, że Murzyni są głupsi od białych, a "wiecznych bezrobotnych" żyjących na garnuszku państwa i mnożących się jak króliki powinno się sterylizować.
Drugie, co było dla mnie szokujące, to bezsens większości eksperymentów - ich niedopracowanie, oparcie raczej na szalonych pomysłach niż naukowych podstawach. Co więcej, działanie niektórych substancji testowano również na niemieckich żołnierzach - co z punktu widzenia eugeniki już było niedopuszczalne.
Za ironię można uznać to, że Hitler miał bardzo postępowe przekonania jeśli chodzi o prawa zwierząt, a w III Rzeszy wprowadzono nowoczesne przepisy dotyczące eksperymentów na zwierzętach. Również prawo regulujące eksperymenty na ludziach było restrykcyjne, i wymagało by osoba poddawana testom wyrażała świadomą zgodę. Dotyczyło to jednak tylko ludzi. Podludziom nie należały się nawet prawa przyznane zwierzętom.
Trzecia szokująca informacja to tak niski wymiar kary dla większości lekarzy uczestniczących w masowych przymusowych sterylizacjach, morderstwach dzieci uznanych za niewarte dalszego utrzymywania, morderstwach chorych psychicznie oraz zabijaniu w dręczeniu więźniów obozów koncentracyjnych. Wiedziałam, że niektórzy zbiegli, ale nie sądziłam że wyroki orzekane wobec pozostałych były niskie, a nawet jeśli były surowe - jak wieloletnie kary pozbawienia wolności - to i tak skazani cieszyli się po kilku latach wolnością. Większość powróciła do zawodu.
Nasunęła mi się jeszcze refleksja, że dzisiaj wielkim tabu w publicznych dyskusjach jest kwestia utrzymania osób niezdolnych do samodzielnego życia. W dyskusji o dopuszczalności aborcji argumentami są tylko prawo do życia kontra prawo do godności (rozumianego jako życie bez bólu i cierpienia). Nigdy nie słyszałam, żeby ktoś odważył się powiedzieć, że leczenie maleńkiego człowieczka od początku skazanego na śmierć sporo kosztuje, a w publicznej służbie zdrowia brakuje pieniędzy. Jednak udawanie, że problemu nie ma, nie spowoduje, że ten problem zniknie.
Niby się interesowałam swego czasu historią, ale ciągle odkrywam, jak mało wiem. Po lekturze "Wybrańców" i "Trzeciej Rzeszy na haju" sięgnęłam po kolejną pozycję poświęconą nazistowskim lekarzom. Autor przeprowadził bardzo ciekawą analizę dlaczego właśnie lekarze byli grupą zawodową, która szczególnie ciepło powitała nazizm.
więcej Pokaż mimo toMniej więcej w połowie przerwałam czytanie, bo...