Książka ta może stanowić pakiet z Dziennikiem norymberskim Gilberta - zresztą tego samego wydawcy. Ale ukazuje procesy narodowych socjalistów w inny sposób.
W Dzienniku Gilberta były to zapiski psychologa i aktorami byli zbrodniarze ze śmietanki III Rzeszy, a tu z kolei mamy relację bardziej prawniczą, skupiającą się na mechanizmach samego procesu i dotyczącą zbrodniarzy niższego szczebla.
Obie relacje się zatem perfekcyjnie uzupełniają.
Jest to też historia człowieka który kierował procesami w obozach Dachau, Mauthausen i Buchenwald - Williama Densona, który wykonał ogrom pracy aby zapewnić uczciwy proces i wymierzyć sprawiedliwość.
Ziarno prawdy na pustyni fałszu i nienawiści
By sprawiedliwości stało się za dość, wymyślono procesy. Tymi najsłynniejszymi w historii XX wieku okazały się te prowadzone w Norymberdze. Tam przed wymiar sprawiedliwości, doprowadzono osoby odpowiedzialne za wszelkie cierpienia, mające miejsce podczas wojny w obozach koncentracyjnych. Ich okrucieństwo jest tym większe, iż sami nie trzymali za spust. Mieli swoich popleczników, choć mało jest to nagłośnione. Ich procesy odbywały się W Dachau. To właśnie to miejsce jest tłem dla treści publikacji. Tekst mówi o młodym, zdolnym, amerykańskim prokuratorze, który przyjeżdża by sprawiedliwość zatriumfowała. Nie była świadomy jak trudnego zadania się podejmuje, jednak do końca wierzył w swoją misję. Książka niekiedy wydaje się być zawiła, przez używany prawniczy język. Tekst jednak wywiera duże wrażenie na czytelniku, gdzie zapoznaje się on z zeznaniami morderców, tym że nie przyznają się do winy. Czytając ma się wrażenie, że nie możliwym jest by człowiek mógł tak skrzywdzić drugiego człowieka, a to są fakty, którym zaprzeczali z uśmiechem. To potęguje ich zwyrodnienie. Owa sprawiedliwość nie dokonała się w pełni. Wielu zwolniono przed upływem kary. Mimo to ta walka prokuratora powinna zostać zapamiętana na zawsze, by stać się dla nas lekcją, by nigdy już człowiek człowiekowi nie zgotował takiego losu. Tekst wartościowy. Polecam