-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
-
Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz2
-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński15
Biblioteczka
2017-12-01
2017-12-01
2016-03-02
Miałam nadzieję na neutralną światopoglądowo historyczną analizę, a dostałam manifest feministyczny.
Autorka przedstawia historię traktowania kobiecego łona z bardzo feministycznego punktu widzenia, z naciskiem na ciemiężenie kobiety przez mężczyznę przez wszystkie stulecia. Czytelniczki, które nie mają skrajnie feministycznych poglądów, może irytować zupełnie nieobiektywny sposób przedstawiania różnych tematów. Przykładowo, ja nie jestem zwolenniczką nieograniczonego prawa do aborcji i raziły mnie sformułowania typu "w Hiszpanii niektórzy ustawodawcy chcący narzucić kobietom moralność, którą zarazili całe społeczeństwo, stawiają pod znakiem zapytania prawo do aborcji". Nie wiem, co dokładnie chcieli zrobić hiszpańscy politycy, ale czy naprawdę każde ograniczenie prawa do aborcji to narzucenie innym swojej moralności?
Autorka nie zostawia żadnego miejsca na interpretację: światem rządzą mężczyźni, którzy narzucają swą wolę kobietom, koniec kropka. Mężczyźni mordują i gwałcą, zabraniają się rozmnażać albo nakazują się rozmnażać; kobiety zawsze są ofiarami a nigdy sprawcami, a jeśli już walczą, to w obronie pokoju i pokojowymi środkami.
W dodatku można odnieść wrażenie, że najgorzej traktowane są kobiety w Europie i USA. Gdzie tam Europie do oświeconych pod względem zaspokojenia potrzeb seksualnych kobiet w Indiach i Chinach! Skoro istnieją "Kamasutra" i inne wiekowe dzieła, to z pewnością przez stulecia każdy Hindus i Chińczyk dbał o orgazm swojej partnerki, a kobieca seksualność była traktowana z szacunkiem. Może i w Chinach przeprowadzano przymusowe aborcje i sterylizacje, ale tylko przez pewien czas, a teraz jest już lepiej. Może i w Indiach usuwa się żeńskie płody, ale taka informacja zasługuje jedynie na kilka słow. Gdzie tam Europie do czarnej Afryki! Może i trwały tam okrutne wojny, w czasie których masakrowano cywilów, ale kobiety położyły temu kres, pokazując publicznie swoje części intymne albo odmawiając mężom seksu.
Dobór informacji potwierdzających tezy autorki jest czasem dziwaczny. Oto mamy opis leczenia w XIX wieku tzw. histerii (a nawet profilaktycznie, by ustrzec kobietę przed nieczystością) w Europie poprzez wycięcie łechtaczki, a w USA - usunięcie jajników. Jako kobieta drżę ze zgrozy, myśląc o takich barbarzyńskich i idiotycznych z medycznego punktu widzenia praktykach. Ale dlaczego autorka pominęła to, że tzw. żeńskie obrzezanie jest obecnie powszechne w niektórych krajach arabskich, i w dodatku praktyki te są dużo bardziej okrutne, przeprowadzane u małych dziewczynek wbrew ich woli i bez znieczulenia - a nie, jak w przypadku Europejek i Amerykanek - u dorosłych kobiet, na ogół za ich zgodą i w znieczuleniu)?
Według Ducret wszystkie te okropności dzieją się za sprawą tajemniczych "władz" i "społeczeństwa" czy grupy etnicznej. Ale czy aby na pewno gdy "władze" nakazują (albo zakazują) aborcji i antykoncepcji, to dzieje się to przy sprzeciwie wszystkich kobiet? A skąd ta władza się wzięła - z kosmosu, czy może została ustanowiona przy poparciu przynajmniej części społeczeństwa, a nawet wybrana w demokratycznych wyborach? Czy żadna Niemka w III Rzeszy nie opowiadała się za ograniczeniem płodności Żydówek?
Czy gdy serbscy żołnierze gwałcili muzułmanki, a radzieccy Niemki, matki, żony i córki tych żołnierzy protestowały masowo w obronie niewolonych kobiet? A może raczej myślały "dobrze im tak, dziwkom, zasłużyły na swoje!"?
Czy nie są kobietami posłanki prawicowych partii, z trybuny sejmowej grzmiące na temat "cywilizacji śmierci" i zabójstw nienarodzonych dzieci w postaci komórek w próbówkach? Czy te kobiety znalazły się w parlamencie, bo tylko mężczyźni na nie głosowali?
Bardzo mnie ta książka wkurzyła. Przedstawione informacje są bardzo interesujące (i przerażające), o wielu rzeczach nie wiedziałam (np. o tym, że w Europie przeprowadzano damskie obrzezania, a jeszcze w XX w. zastanawiano się, czy ograniczanie bólu porodowego jest zgodne z religią katolicką). Dużo jest tu ciekawostek, którymi można zabłysnąć w towarzystwie (wiedzieliście, że jedną z przyczyn, dla których obraz "Maja naga" był tak skandalizujący, jest widoczne owłosienie łonowe modelki?). Ale łopatologiczny feminizm autorki uczynił lekturę niestrawną. W epilogu Ducret podsumowuje, przedstawiając wszelkie możliwe zbrodnie przeciwko seksualności i godności kobiet: "Tacy właśnie są mężczyźni: przechodzą ze skrajności w skrajność".
Zdaję sobie sprawę z tego, że historia ludzkości to - przynajmniej do niedawna - przede wszystkim historia mężczyzn, a nie kobiet pilnujących domowego ogniska. Ale litości, nie wprowadzajmy podziału dobre kobiety - źli mężczyźni, bo do niczego to nas nie prowadzi. Kochajmy naszych facetów, wychowujmy córki na świadome swojej wartości kobiety, a synów uczmy szacunku.
I jeszcze na temat tłumaczenia: jest fatalne. Regularnie używa się określenia "wagina" na oznaczenie zewnętrznych części ciała. "Cameltoe" (po polsku: kopyto wielbłąda - potoczna nazwa odzieży wżynającej się w krocze) przetłumaczono jako "paznokieć wielbłąda". Ciekawa jestem, co by powiedziała autorka na nazywanie krocza w jej książce sromem - negatywnie nacechowanym słowem, z którym polskie feministki walczą. Ale szczytem tłumaczenia jest informacja, że w Indiach sprzedaje się specyfiki do "wybielania pochwy". Droga tłumaczko, pochwa to jest to coś w środku, nie to na zewnątrz!
Miałam nadzieję na neutralną światopoglądowo historyczną analizę, a dostałam manifest feministyczny.
Autorka przedstawia historię traktowania kobiecego łona z bardzo feministycznego punktu widzenia, z naciskiem na ciemiężenie kobiety przez mężczyznę przez wszystkie stulecia. Czytelniczki, które nie mają skrajnie feministycznych poglądów, może irytować zupełnie...
2016-04-13
2015-10-18
Niby się interesowałam swego czasu historią, ale ciągle odkrywam, jak mało wiem. Po lekturze "Wybrańców" i "Trzeciej Rzeszy na haju" sięgnęłam po kolejną pozycję poświęconą nazistowskim lekarzom. Autor przeprowadził bardzo ciekawą analizę dlaczego właśnie lekarze byli grupą zawodową, która szczególnie ciepło powitała nazizm.
Mniej więcej w połowie przerwałam czytanie, bo przy opisie jednego z testów na ludziach zrobiło mi się niedobrze. Musiałam odczekać kilka dni, żeby znowu zbliżyć się do książki.
Jednak to nie opisy eksperymentów zrobiły na mnie największe wrażenie. Każdy jako tako wykształcony Polak chyba słyszał o doktorze Mengele, więc sama kwestia testów na ludziach nie jest aż tak dla nas szokująca. Zresztą (co przyznaje autor "Lekarzy Hitlera") pod względem okrucieństwa niewielu niemieckich lekarzy mogło równać się z lekarzami japońskimi, którzy z równym zapałem poszukiwali rozwiązania mniej czy bardziej palących problemów armii.
Nie zdawałam sobie jednak sprawy z tego, że przekonanie o dziedziczeniu wszystkich negatywnych cech oraz idea usuwania z narodu jednostek zbędnych była przed wojną niezwykle popularna w USA. Zwolennicy eugeniki w III Rzeszy i USA prześcigali się we wzajemnych pochwałach. A zwolenników tych było wśród amerykańskiej elity tak wielu, że aż dziwne że obozy koncentracyjne i akcja zabijania upośledzonych umysłowo nie pojawiły się USA.
Szczegółowo opisane w książce podwaliny filozoficzne (jeśli tak można to ująć) ruchu eugenicznego wydają się wręcz absurdalne w naszych czasach. Ale nasi przodkowie nie mieli naszej wiedzy o dziedziczeniu, próbowali za to opierać swoje przekonania na najnowszych osiągnięciach nauki (oraz pseudo-nauki). Zresztą, czy na pewno te przekonania wyginęły? Stosunkowo często można spotkać się w Polsce z hasłem, że Murzyni są głupsi od białych, a "wiecznych bezrobotnych" żyjących na garnuszku państwa i mnożących się jak króliki powinno się sterylizować.
Drugie, co było dla mnie szokujące, to bezsens większości eksperymentów - ich niedopracowanie, oparcie raczej na szalonych pomysłach niż naukowych podstawach. Co więcej, działanie niektórych substancji testowano również na niemieckich żołnierzach - co z punktu widzenia eugeniki już było niedopuszczalne.
Za ironię można uznać to, że Hitler miał bardzo postępowe przekonania jeśli chodzi o prawa zwierząt, a w III Rzeszy wprowadzono nowoczesne przepisy dotyczące eksperymentów na zwierzętach. Również prawo regulujące eksperymenty na ludziach było restrykcyjne, i wymagało by osoba poddawana testom wyrażała świadomą zgodę. Dotyczyło to jednak tylko ludzi. Podludziom nie należały się nawet prawa przyznane zwierzętom.
Trzecia szokująca informacja to tak niski wymiar kary dla większości lekarzy uczestniczących w masowych przymusowych sterylizacjach, morderstwach dzieci uznanych za niewarte dalszego utrzymywania, morderstwach chorych psychicznie oraz zabijaniu w dręczeniu więźniów obozów koncentracyjnych. Wiedziałam, że niektórzy zbiegli, ale nie sądziłam że wyroki orzekane wobec pozostałych były niskie, a nawet jeśli były surowe - jak wieloletnie kary pozbawienia wolności - to i tak skazani cieszyli się po kilku latach wolnością. Większość powróciła do zawodu.
Nasunęła mi się jeszcze refleksja, że dzisiaj wielkim tabu w publicznych dyskusjach jest kwestia utrzymania osób niezdolnych do samodzielnego życia. W dyskusji o dopuszczalności aborcji argumentami są tylko prawo do życia kontra prawo do godności (rozumianego jako życie bez bólu i cierpienia). Nigdy nie słyszałam, żeby ktoś odważył się powiedzieć, że leczenie maleńkiego człowieczka od początku skazanego na śmierć sporo kosztuje, a w publicznej służbie zdrowia brakuje pieniędzy. Jednak udawanie, że problemu nie ma, nie spowoduje, że ten problem zniknie.
Niby się interesowałam swego czasu historią, ale ciągle odkrywam, jak mało wiem. Po lekturze "Wybrańców" i "Trzeciej Rzeszy na haju" sięgnęłam po kolejną pozycję poświęconą nazistowskim lekarzom. Autor przeprowadził bardzo ciekawą analizę dlaczego właśnie lekarze byli grupą zawodową, która szczególnie ciepło powitała nazizm.
więcej Pokaż mimo toMniej więcej w połowie przerwałam czytanie, bo...