Stulecie trucicieli

Okładka książki Stulecie trucicieli Linda Stratmann
Okładka książki Stulecie trucicieli
Linda Stratmann Wydawnictwo: Wydawnictwo RM popularnonaukowa
312 str. 5 godz. 12 min.
Kategoria:
popularnonaukowa
Tytuł oryginału:
The Secret Poisoner. A Century of Murder
Wydawnictwo:
Wydawnictwo RM
Data wydania:
2016-11-16
Data 1. wyd. pol.:
2016-11-16
Liczba stron:
312
Czas czytania
5 godz. 12 min.
Język:
polski
ISBN:
9788377735961
Tłumacz:
Katarzyna Skawran
Tagi:
historia trucizna zabójstwo farmaceutyka
Średnia ocen

6,7 6,7 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,7 / 10
105 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
45
45

Na półkach:

„Stulecie trucicieli” to wciągająca książka, chociaż chwilami autorka trochę truje. Linda Stratmann namieszała jak alchemik w probówce. Ta pozycja to jednocześnie powieść historyczna, kryminał, horror czarna komedia…. i poradnik dla trucicieli?

Książka „Stulecie Trucicieli” to zabójcza mieszanka. Nie jest to instrukraż dla domorosłych trucicieli, chociaż mogą to sugerować tytuły rozdziałów, np. „Diabelskie kluski”, „Uduszony z cebulką” i „Sprawy małżeńskie”. „Stulecie trucicieli” na przykładzie otruć w XIX wieku przybliża początki nowoczesnej toksykologii. Opisuje wyścig między trucicielami, a wymiarem sprawiedliwości. Trzeba przyznać, to istna szermierka na trucizny i antidota.

W „Stuleciu trucicieli” jest ciekawie i z detektywistycznym sznytem. Bywa makabrycznie i groteskowo. Linda Stratmann nie szczędzi szczegółów, np. dotyczących treści żołądkowych, zapachów i badań na zwierzętach. Dobrze wie jak sprawić, by zrobiło się niedobrze. Pisze ze swadą i humorem kojarzącym się z książką „Co nas (nie) zabije. Największe plagi w historii ludzkości”.

„Stulecie trucicieli” czyta się jak wartki kryminał, choć momentami staje się studium przypadków zbrodni w epoce wiktoriańskiej. Jeśli jednak ktoś chce się dowiedzieć np. kto komu i dlaczego dodawał zabójcze specyfiki do owsianki, będzie wniebowzięty.

„Stulecie trucicieli” to wciągająca książka, chociaż chwilami autorka trochę truje. Linda Stratmann namieszała jak alchemik w probówce. Ta pozycja to jednocześnie powieść historyczna, kryminał, horror czarna komedia…. i poradnik dla trucicieli?

Książka „Stulecie Trucicieli” to zabójcza mieszanka. Nie jest to instrukraż dla domorosłych trucicieli, chociaż mogą to sugerować...

więcej Pokaż mimo to

avatar
510
99

Na półkach: ,

Tematyka niezwykle ciekawa, szkoda tylko że ksiażka napisana jest w sposób, który utrudnia zapamiętanie faktów. Przeczytałam do końca tylko dlatego, że nieco się już orientuję w temacie i niektóre sprawy nie sa mi obce. Niestety, jest skonstruowana w taki sposób, że po czasie wszystko będzie się mieszać, nie płynie się przez ta pozycję, tylko opornie brnie.
Plus za ogromna robotę przy dokopywaniu się do artykułów, akt spraw i historii.

Tematyka niezwykle ciekawa, szkoda tylko że ksiażka napisana jest w sposób, który utrudnia zapamiętanie faktów. Przeczytałam do końca tylko dlatego, że nieco się już orientuję w temacie i niektóre sprawy nie sa mi obce. Niestety, jest skonstruowana w taki sposób, że po czasie wszystko będzie się mieszać, nie płynie się przez ta pozycję, tylko opornie brnie.
Plus za ogromna...

więcej Pokaż mimo to

avatar
316
294

Na półkach: ,

O!!! Matko!! To chyba była jakaś kara za grzechy! Droga przez mękę to nawet mało powiedziane.
Ja naprawdę lubie książki z półki popularno-naukowej. Nawet mam całą sekcję pod hasłem „Umarlaki i inne przypadki” i lektury typu „Jak pozbyć się zwłok”. Dlatego pomyślałam że takiej jeszcze nie mam. Takiej w znaczeniu wyłącznie o trucicielstwie i truciznach. No to zakupiłam. I nie wiem co mnie bardziej teraz boli mózg czy portfel? Nie wiem może przyczyną było że ta książka rzeczywiście omawia wąski temat i to jeszcze w wąskim okresie czasu bo jedynie XIXw. No nie szło mi tego czytać. W połowie książki miałam wrażenie że mamy na świecie tylko jedną truciznę – arszenik. Gdzieś tam pod koniec lektury zamajaczył tojad a czasem wyskoczyła strychnina ba nawet raz pojawiła się nikotyna. No i ta monotonia motywów ciągle truły baby swoje dzieci ( dla chłopa albo pieniędzy) baby truły swoich chłopów ( bo ich miały dosyć, dla pieniędzy albo dla innego gacha) dzieci truły starych ( dla pieniędzy i chyba świętego spokoju) no i chłopy truły wszystko co się dało dla wszystkiego. Kalejdoskop nazwisk co chwila tego samego motywu i arszenik wszędzie arszenik…… umordowałam się tą książką była lepsza od niejednej trucizny której nie opisano na jej kartach. Albo inaczej jak ktoś chce sobie poczytać statystyki i roczniki XIXw obszaru Anglii Francji czasem czegoś innego Europejskiego lub Amerykańskiego to tak to jest lektura dla fana ….sama nie wiem czego nudnych książek chyba.

O!!! Matko!! To chyba była jakaś kara za grzechy! Droga przez mękę to nawet mało powiedziane.
Ja naprawdę lubie książki z półki popularno-naukowej. Nawet mam całą sekcję pod hasłem „Umarlaki i inne przypadki” i lektury typu „Jak pozbyć się zwłok”. Dlatego pomyślałam że takiej jeszcze nie mam. Takiej w znaczeniu wyłącznie o trucicielstwie i truciznach. No to zakupiłam. I...

więcej Pokaż mimo to

avatar
509
343

Na półkach:

Jakie znacie trucizny? A może ten temat jest Wam zupełnie obcy?

W dziewiętnastym wieku wiedza o tym co może być trujące była nieco płynna. Z jednej strony wiadomo było, że arszenik zabija, z drugiej strony ówcześni lekarze nierzadko stosowali go w leczniczych celach.

Wśród ludzi panowało przerażenie na myśl o zbrodniach popełnionych z użyciem trujących substancji. Mimo że statystyki z tamtych czasów nie potwierdzają wielkiego ich udziału w zgonach, łatwo było spotkać się z opinią, że truciciel może czaić się za każdym rogiem. Trucicielem mogła okazać się żona, córka czy służąca.

Wiele spraw opisanych w książce "Stulecie trucicieli" Lindy Stratmann jest do siebie podobnych. Żona otruwa męża chcąc uwolnić się z małżeństwa. Mąż lub syn truje członka rodziny chcąc zagarnąć jego majątek.

Początkowo zbrodniczy prym wiódł arszenik; łatwo dostępny i skuteczny, choć dość prosty do wykrycia. Później na scenę wkroczyła strychnina i opium. Najrzadziej korzystano z substancji pochodzenia roślinnego- w dziewiętnastowiecznej Anglii niemal niewykrywalne, trudne do pozyskania, jednak niesamowicie skuteczne.

Zawsze zdawałam sobie sprawę, że podanie komuś trucizny choć w niewielkim stopniu wymaga pewnej finezji. W książce Lindy przeczytamy zarówno o takich przypadkach, jak i o oczywistych sprawach, w których z góry wiadomo kto i dlaczego otruł.

Wszystkich ciekawych szczegółów odsyłam do książki ♥️

Jakie znacie trucizny? A może ten temat jest Wam zupełnie obcy?

W dziewiętnastym wieku wiedza o tym co może być trujące była nieco płynna. Z jednej strony wiadomo było, że arszenik zabija, z drugiej strony ówcześni lekarze nierzadko stosowali go w leczniczych celach.

Wśród ludzi panowało przerażenie na myśl o zbrodniach popełnionych z użyciem trujących substancji. Mimo że...

więcej Pokaż mimo to

avatar
254
27

Na półkach:

Tematyka nie jest mi obca, natomiast styl i sposób przedstawienia problematyki jest dla mnie nudny. Przeskakiwanie z wątku na wątek, żonglowanie nazwiskami, bez jakiegoś pomysłu i zaciekawienia czytelnika. Ciężko się czytało, ledwo dobrnęłam do końca, chociaż sama ilość historii jest spora i można byłoby ciekawą pozycję opracować, a tak mamy zbiór suchych faktów z akt śledczych i rozpraw sądowych. Nie wiem czy to wina autorki, czy tłumacza, ale tę książkę po prostu się źle czyta.

Tematyka nie jest mi obca, natomiast styl i sposób przedstawienia problematyki jest dla mnie nudny. Przeskakiwanie z wątku na wątek, żonglowanie nazwiskami, bez jakiegoś pomysłu i zaciekawienia czytelnika. Ciężko się czytało, ledwo dobrnęłam do końca, chociaż sama ilość historii jest spora i można byłoby ciekawą pozycję opracować, a tak mamy zbiór suchych faktów z akt...

więcej Pokaż mimo to

avatar
2911
2821

Na półkach:

Jestem bardzo rozczarowana tą pozycją. Ciekawy temat został potraktowany szablonowo - kto, jak/ cxym, gdzie i dlaczego otruł kogo...
Przy 3 osobie robi się nudno, systematycznie, a tak jest przez 200 stron.
Pisarka ma ciężkie pióro i powinna pisać kołysanki...

Jestem bardzo rozczarowana tą pozycją. Ciekawy temat został potraktowany szablonowo - kto, jak/ cxym, gdzie i dlaczego otruł kogo...
Przy 3 osobie robi się nudno, systematycznie, a tak jest przez 200 stron.
Pisarka ma ciężkie pióro i powinna pisać kołysanki...

Pokaż mimo to

avatar
200
200

Na półkach: , , ,

Truj lub zostań otrutym!

[Recenzja powstała przy współpracy z portalem Sztukater.pl]

Zastanawialiście się kiedykolwiek, czy znajdujące się przed wami danie nie jest zatrute? Czy osoba, która przygotowała posiłek nie wzbogaciła serwowanego jedzenia o dodatkowy składnik? Skąd pewność, że dziś jesteśmy wolni od aktów trucicielstwa?

Arszenik, strychnina czy kwas pruski to tylko niektóre z substancji, którymi były raczone ofiary na przestrzeni wieków. Książka Lindy Stratmann w szczególności skupia się na czasach wiktoriańskiej Anglii, kiedy trucicielstwo cieszyło się dużą popularnością i uznawane było za skuteczną oraz stosunkową bezpieczną formę morderstwa. „Stulecie trucicieli” to zbiór przypadków trucicielstwa, które w swoim czasie wstrząsnęły opinią publiczną i stały się katalizatorem w rozwoju toksykologii sądowej. Poszczególne sprawy połączone są za pomocą narracji, która objaśnia i prowadzi przez blisko sto lat walki na trucizny i antidota.

Książka Lindy Stratmann ma zasadniczo jedną zaletę i jedna wadę, odpowiednio: bardzo ciekawy temat i bardzo przeciętne wykonanie. Do sięgnięcia po „Stulecie trucicieli” skłoniła mnie właśnie problematyka i wyjątkowo obiecująca notka okładkowa. Szybko się okazało, że zachęcający opis wydawcy jest mocno przesadzony i nie odzwierciedla wartości książki.

Nie byłam nigdy podtruwana żadną toksyczną substancją, jednak to jak się wymęczyłam, czytając tę książkę, można chyba porównać do wrażeń po poczęstowaniu się arszenikiem lub strychniną. Kilka pierwszych rozdziałów jeszcze można uznać za ciekawe i bogate w informacje, jednak w kolejnych częściach lektury znajdziemy niemal same powtórzenia. Większość spraw jest do siebie bardzo podobna (ta sama trucizna, te same motywy itd.),przez co trudno jest się dowiedzieć czegokolwiek więcej. Moim zdaniem nie potrzebujemy mnóstwa przykładów tego samego problemu. Każdą nowinkę zawartą w książce witałam więc z wielkim entuzjazmem i to dawało mi motywację do przerzucenia kilku kolejnych stron. Jednak problem nieskończonego szeregu przykładów jednego problemu ponownie powracał i czytanie znów stawało się niemal nieznośne.

Techniczna strona książki również ma swoje plusy i minusy. Na plus trzeba zaliczyć oprawę graficzną, która moim zdaniem jest świetna. Znajdziemy sporo rycin z epoki, które pomagają wyobraźni i uatrakcyjniają karty książki. Do ich stylistyki doskonale dopasowano ozdobne ilustracje (również utrzymane w konwencji rycin),które towarzyszą każdemu nowemu rozdziałowi. Pod względem graficznym nie mam więc żadnych uwag.
Jednak wielkim minusem jest sposób umieszczenia przypisów w książce. Przypisy, zamiast znajdować się na dole poszczególnej strony, zostały stłoczone na samym końcu publikacji, w specjalnie do tego przeznaczonym dziale. Taki układ, zwłaszcza podczas czytania, jest szczególnie uciążliwy. Wymaga od czytelnika skakania z aktualnie czytanej strony do „magazynu” przypisów. Moim zdaniem zabiera to sporo czasu i wybija z rytmu lektury. Warto też dodać, że w przypisach Linda Stratmann umieszczała informacje według mnie zbędne. Równie często były to jedynie odnośniki do innych publikacji. Stworzone przez nią przypisy nie dostarczają więc ani istotnej wiedzy, ani ciekawostek. Ot, zbiór odsyłaczy do innych książek lub aktów prawnych. Był to dziwny dodatek do lektury i raczej nie zachęcam do szczegółowego śledzenia przypisów. Myślę, że to strata czasu.

„Stulecie trucicieli” będzie jednak całkiem niezłą bazą wypadową, jeśli jesteście zainteresowani innymi tekstami o truciznach, trucicielach i ich procesach. Autorka dołączyła obszerną listę publikacji, z których korzystała podczas pracy nad własną książką. Być może dla kogoś z was okaże się to pomocne.

Jednak mimo wszystko, „Stulecia trucicieli” nie mogę polecić. Linda Stratmann bardzo mnie wymęczyła swoim wywodem i tę tematykę będę przez jakiś czas omijać z daleka.

Truj lub zostań otrutym!

[Recenzja powstała przy współpracy z portalem Sztukater.pl]

Zastanawialiście się kiedykolwiek, czy znajdujące się przed wami danie nie jest zatrute? Czy osoba, która przygotowała posiłek nie wzbogaciła serwowanego jedzenia o dodatkowy składnik? Skąd pewność, że dziś jesteśmy wolni od aktów trucicielstwa?

Arszenik, strychnina czy kwas pruski to...

więcej Pokaż mimo to

avatar
74
9

Na półkach:

Mocne 7

Mocne 7

Pokaż mimo to

avatar
264
256

Na półkach: ,

"Stulecie trucicieli" to nie bajka na dobranoc. Jak napisała sama Linda Stratmann "Zaczęłam od narodzin nowoczesnej toksykologii sądowej i pierwszych poważnych głosów nawołujących do wprowadzenia kontroli sprzedaży trucizn w drugiej dekadzie XIX wieku, a następnie opisałam wysiłki naukowców i prawników w walce z tymi, których uznali za poważne zagrożenie dla społeczeństwa - tajemniczymi trucicielami".

Autorka przeprowadziła nas przez kolejne doświadczenia i odkrycia medyków, którzy oprócz leczenia chorych mieli dodatkowe obowiązki w przypadku podejrzenia o otrucie lub jego zamiaru. Ich zadanie polegało niejako na schwytaniu podejrzanego oraz na wykazaniu motywu, jaki nim kierował. Musieli przeprowadzić staranne dochodzenie oraz w razie konieczności udowodnić winę oskarżonemu. To głównie od nich i przedstawionych przez nich dowodów zależało czy winny został ukarany. Z powodu tak ogromnej odpowiedzialności nieustannie zgłębiali swoją wiedzę na temat różnego rodzaju specyfików, a także szukali coraz to lepszych i skuteczniejszych sposobów na wykrycie trucizn u tych, którym udało się przeżyć, ale też u tych, którzy mieli mniej szczęścia i zmarli (czasem badano ciała po wielu miesiącach, a nawet latach). Mimo tego, że sprawy kryminalne rozpatrywane były już w XVIII wieku "Pierwsza próba prawnego ograniczenia sprzedaży trucizn została przeprowadzona w 1819 roku".

Autorka opisała dokładnie okoliczności każdej sprawy. Nie szczędziła szczegółów dotyczących chociażby zapachu treści żołądka czy wymiocin ofiar. Nie przemilczała również eksperymentów na psach, kotach i królikach, które to miały ogromny wkład w rozwój ówczesnej medycyny. Wszystko to zostało jednak "subtelnie" wplecione w poszczególne historie, które można dodatkowo zgłębić dzięki dość obszernej bibliografii. Przywołane przypadki to zapewne przysłowiowa kropla w morzu, ponieważ domyślam się, że wiele spraw nie doczekało się nagłośnienia, a pewnie niejedna w ogóle nie wyszła na jaw.

Przyznam szczerze, że wahałam się przed sięgnięciem po tę pozycję z uwagi na wyraźny wątek historyczny (nie jestem fanką historii),ale tej książki po prostu nie dałoby się inaczej napisać. Kolejne przypadki (historie) są niby oddzielne, ale często łączy je chociażby osoba naukowca, który z biegiem czasu stosuje nowe metody badawcze lub korzysta z wiedzy innych specjalistów w danej dziedzinie.
Uważam, że książka jest niezwykle interesująca, ale też... przerażająca. I to nawet bardzo (nie tylko ze względu na badania na zwierzętach). Nie jestem w stanie zrozumieć jak można podać truciznę członkom rodziny (i to czasem najbliższej) w celu wcześniejszego otrzymania spadku lub, by pozbyć się ciężarnej żony i dziecka w jej łonie.
Publikacja powinna się spodobać osobom, które lubią wątki kryminalne o podłożu medycznym. Odradzam ją natomiast tym, dla których badania na zwłokach i żywych zwierzętach byłyby zbyt drastyczne mimo świadomości, że bez takich działań być może do dzisiaj trucicielstwo by "kwitło".

Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl

"Stulecie trucicieli" to nie bajka na dobranoc. Jak napisała sama Linda Stratmann "Zaczęłam od narodzin nowoczesnej toksykologii sądowej i pierwszych poważnych głosów nawołujących do wprowadzenia kontroli sprzedaży trucizn w drugiej dekadzie XIX wieku, a następnie opisałam wysiłki naukowców i prawników w walce z tymi, których uznali za poważne zagrożenie dla społeczeństwa -...

więcej Pokaż mimo to

avatar
955
868

Na półkach:

„Trucicieli, jak się przekonamy w dalszej części tej książki, często uznawano za najgorszy rodzaj zbrodniarzy. Niejawność ich ataku i planowanie go z zimną krwią, a nie dokonanie pod wpływem chwili, wzbudzały szczególne przerażenie. Trucizna zagrażała ustalonemu porządkowi społecznemu. Dawała do ręki śmiertelną broń tym, którzy wobec prawa i obowiązujących zwyczajów nie powinni zostać dopuszczeni do sprawowania władzy. Pozwalała dzieciom zamordować rodziców, służącym – swoich pracodawców, a żonom – mężów. Sędziowie magistratu, lekarze i politycy, którzy byli pewni, że nigdy nie zostaną zasztyletowani w pijackiej bójce, wiedzieli, że mogą zostać otruci przez córkę, żonę lub kucharkę, więc czuli się zagrożeni i bezbronni”[1].

Powyższy cytat w pierwszej chwili sprawia wrażenie przesadnego, ale tylko dopóki czytelnik nie zda sobie sprawy, że „wtedy” bardzo różniło się od „teraz”. Obecnie, owszem, też jest możliwe stworzenie trucizny, ale wymagałoby to sporej wiedzy i najczęściej także dostępu do lekarskiego bloczka z receptami. Albo jakiegoś laboratorium chemicznego. W czasach opisywanych przez Lindę Stratmann arszenik, na przykład, był stosunkowo tani, bardzo łatwo dostępny – można go było kupić za kilka pensów w tutce papierowej, popularny i szeroko stosowany w gospodarstwach domowych i wiejskich do różnych celów. Praktycznie pozbawiony smaku i bezwonny, sprzedawany był w czystej postaci bez jakichkolwiek ograniczeń w aptekach, drogeriach i innych sklepach. Były to warunki i okoliczności, w których można się było bać. Do tego dochodziły problemy z udowodnieniem mordercy, że kogoś otruł; objawy zatrucia arszenikiem bardzo przypominały objawy cholery – wcale nie tak rzadkiej w połowie XIX wieku.
Rzecz jasna truciciele używali nie tylko arszeniku, ale w pierwszej połowie XIX wieku był on prawdopodobnie najbardziej popularny. Inne trucizny to opium i jego roztwór o nazwie laudanum, strychnina, kantarydyna, belladonna, cyjanek, morfina i inne.

Jest to książka o truciznach, trucicielach, o motywach ich działania, o ciekawych, co nie zawsze oznacza, że spektakularnych, przypadkach, o poważnych problemach prawnych, medycznych i chemicznych związanych z truciznami i otruciami w dziewiętnastym wieku oraz w początkach dwudziestego, o rozwoju medycyny sądowej i toksykologii.
„Stulecie trucicieli” w zasadzie obejmuje cały wiek dziewiętnasty, ale znaleźć w niej można przypadki, które miały miejsce w wieku XX, a nawet XXI. W 2015 roku Jesse William Korff skazany został za wyrabianie abryny (trująca glikoproteina) i jej internetową sprzedaż wraz z instrukcją, jak odmierzyć dawkę śmiertelną w zależności od wagi ofiary.

Zaskoczyło mnie, że autorka tłumaczy się w pewnym momencie z potraktowania po macoszemu kwestii motywów trucicieli, bo podobno praca miała dotyczyć czegoś innego. Jednak przyznam, że gdyby sama o tym nie wspomniała, to ja bym takich niedostatków nie zauważył; na mój gust motywów jest wystarczająco wiele, a niektóre z nich znakomicie rozwiewają nasze naiwne, nieoparte na faktach przekonania i rojenia.

„Dzieciobójstwo było najpowszechniejszym zarzutem wobec kobiet w XIX wieku. W latach 1801-1900 w Old Bailey odbyło się 199 rozpraw dzieciobójców i w prawie wszystkich przypadkach sprawcami okazywały się matki. Ofiary to najczęściej noworodki oraz kilkudniowe lub kilkutygodniowe niemowlęta”[2].

Wygląda na to, że wiele mam kocha swoje dzieci, ale pieniążki bardziej. Wprawdzie do zwiększenia liczby śmiertelnych otruć dzieci znakomicie przyczyniły się Towarzystwa Pogrzebowe (składka – 1 pens tygodniowo, ale jak dziecko zmarło, to rodzice otrzymywali od Towarzystwa 2-5 funtów na wyprawienie pogrzebu),jednak fakt ten co najwyżej ułatwia zrozumienie postępowania matek, jednak go nie usprawiedliwia.

Linda Stratmann prezentuje w swojej książce (kapitalna okładka) wyjątkowo rzetelnie i chronologicznie postępujące zmiany we wszystkich dziedzinach wiedzy, nauki i praktyki, związanych z truciznami, jakie następowały przez cały wiek dziewiętnasty. Od właściwie zupełnej bezradności władz wobec trucicieli, do pewnego diagnozowania.

W „Stuleciu trucicieli” z konieczności znalazły się też opisy nieco drastyczne: techniki, sposoby i metody badań wydzielin i wydalin, opisy konsystencji i zapachu rozkładających się narządów itp., jednak zdecydowanie autorka robi to umiejętnie, bez dostarczania miłośnikom obrzydliwości ich ulubionej podniety i bez epatowania pozostałych. Trudne w czytaniu wydawały mi się opisy doświadczeń na zwierzętach, zapewne jednak były niezbędne w wiarygodnej publikacji popularno-naukowej.














---
1. Linda Stratmann, „Stulecie trucicieli”, przekład Katarzyna Skawran, Wydawnictwo RM, wydanie III, 2021, s. 20.
2. 2. Tamże, s. 95.




Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.

„Trucicieli, jak się przekonamy w dalszej części tej książki, często uznawano za najgorszy rodzaj zbrodniarzy. Niejawność ich ataku i planowanie go z zimną krwią, a nie dokonanie pod wpływem chwili, wzbudzały szczególne przerażenie. Trucizna zagrażała ustalonemu porządkowi społecznemu. Dawała do ręki śmiertelną broń tym, którzy wobec prawa i obowiązujących zwyczajów nie...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    454
  • Przeczytane
    165
  • Posiadam
    61
  • Teraz czytam
    16
  • 2018
    7
  • 2019
    7
  • Chcę w prezencie
    6
  • E-book
    6
  • Popularnonaukowe
    5
  • Historia
    5

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Stulecie trucicieli


Podobne książki

Przeczytaj także

Ciekawostki historyczne