-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik230
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant13
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika
Pieniądze nie są najważniejsze na świecie, ale jeżeli chcesz przeżyć w dużym mieście, to musisz nauczyć się, jak je zdobywać.
Jessica Farris zajmuje się makijażem; codziennie z ciężką kasetką wypełnioną kosmetykami przemierza ulice miasta, w którym mieszka, by móc zapewnić sobie podstawowe warunki do życia. I w tajemnicy wspomóc rodziców, przesyłając im comiesięczny czek na zajęcia dla jej młodszej, niepełnosprawnej siostry Becky. Czuje, że jest im to winna. Tego wieczoru malowała dwie młode kobiety, gdy jedna z nich wspomniała o badaniu psychologicznym, za które ponoć ma dostać spore wynagrodzenie. Taylor nie jest jednak chętna, więc Jessica ukradkiem spisuje numer, aby skorzystać z nieplanowanego dopływu gotówki. W końcu co może być trudnego w odpowiedzeniu na kilka pytań? No właśnie, nic. A dziewczyna potrzebuje tych pieniędzy. Na badaniu okazuje się, że pytania są głębsze, niż Jessica mogłaby się spodziewać; przez moment dziewczyna ma wrażenie, że prowadząca je doktor Shields wie o niej o wiele więcej, niż chciałaby ujawnić. Ale dopóki jej płaci, jest gotowa na wszystko. Nawet na coraz dziwniejsze wytyczne, jak wyznaczenie ubioru czy poderwanie nieznajomego mężczyzny w hotelowym barze. Doktor Shields ma swoje własne cele; poprzedniej Badanej nie powiodło się tak, jak tego oczekiwała. Jessica jest do niej bardzo podobna- młoda, piękna, tryskająca energią i chęcią do życia. Doktor Shields wie, że tym razem musi jej się powieść. Dostanie to, czego tak bardzo pragnie. Za wszelką cenę.
Ostatnimi czasy dosłownie toniemy w ilości thrillerów psychologicznych; autorzy mają coraz mniejsze pole do popisu, muszą w końcu zainteresować nas na tyle, byśmy dotrwali do końca książki i jeszcze chcieli więcej. W przypadku duetu Pekkanen & Hendricks zadanie zostało wykonane na sto procent. Rozpoczynając przygodę z Anonimową dziewczyną nie wiedziałam, czego się spodziewać, acz nie zakładałam, że podczas lektury będę mieć ciarki. A właśnie to się im udało.
Któż nie chciałby dostać dodatkowej gotówki za przekazanie nieznanej osobie (ale zaufanej z racji wykonywanego zawodu) prywatnych informacji o sobie? Niewiele jest takich osób. Stąd też decyzja Jessici na poddanie się analizie. Wszystko skończyłoby się dobrze, gdyby badanie zostało zakończone po serii pytań; tak się jednak nie stało. Doktor Shields chciała czegoś więcej- dowodu na wierność swojego męża, Thomasa, również psychologa. Jessica była tylko pionkiem w ich wzajemnej grze, coraz trudniej przychodziło jej odróżnienie rzeczywistych wydarzeń od badania. Nie wiedziała, kto jest "podstawiony", a komu może tak naprawdę ufać. Dlatego nie dziwi fakt, że szybko popadła w paranoję, choć -jak dla mnie- i tak wytrzymała bardzo długo.
Świetnie rozpoczęta intryga. Zauważamy od razu płynność wydarzeń, nic nie jest pozostawione naszym domysłom. Nie ma tu tajemniczej postaci, która jakoś wciąga głównego bohatera w zaplanowane przez siebie działania. Doktor Shields po prostu jest, działa na rynku psychologicznym, prowadzi badania. Szkopuł w tym, że nikt nie zdaje sobie sprawy z tego, iż nie do końca są one tak niewinne, jak początkowo mogłoby się wydawać. Pani psycholog wydawała mi się wszechwiedząca; tak, jakby bez ruszania się z domu mogła przewidzieć kolejne ruchy swojej Badanej, a także męża. Z thomasem było jej łatwiej, w końcu znała go długo, lecz Jessica była dla niej kimś zupełnie obcym. Czy to magia psychologii? Być może.
Uwielbiam czytać o stalkingu w różnej postaci; myślę, że dla tej historii to określenie również będzie adekwatne, ostatecznie doktor Shields nie działała z ramienia badań, tylko prywatnie. Ta kobieta to istny "potwór"- techniki manipulacji to dla niej bułka z masłem, potrafi idealnie opanować swoje emocje, chroniąc tym samym siebie. Z kolei Jessica początkowo jawi nam się jako ofiara niecnych działań dwóch psychologów, ale nie martwcie się o nią- okazuje się, że i ona potrafi pokazać pazurki. Z drugiej strony jeżeli chodziłoby o czyjeś życie lub zdrowie, to każdy walczyłby do ostatniego tchu.
Anonimowa dziewczyna to pogmatwana historia małżeńska, do której wciągnięto osoby trzecie. Niebezpiecznej gry, toczonej na poziomie niedstępnym dla zwykłego człowieka. Choć przyznam szczerze, że Thomas mnie lekko rozczarował; spodziewałam się z jego strony podjęcia jakiejkolwiek walki, a tak naprawdę mężczyzna wolał kryć się za stekiem kłamstw ze strachu przed żoną. Uważał ją za niemal bóstwo, które nie pozwoli mu odejść. Jak głęboko sięgały macki doktor Shields, że jej własny mąż drżał ze strachu przed nią? Potrafił tylko kłamać, narażając tym samym bezpieczeństwo innych osób, sam nie biorąc za nic odpowiedzialności. Miał co prawda rycerskie odruchy, ale określiłabym to raczej jako "wypadek przy pracy" niż rzeczywiste chęci. Przecież znał swoją żonę od wielu lat, mógł temu szaleństwu zaradzić już wcześniej, a tak naprawdę nie zrobił nic. Pozostał bierny, mimo że sam wielokrotnie twierdził, iż chce od żony odejść. Dziwny człowiek.
Ów thriller to emocjonalny rollercoaster; nie wiadomo, które z tej trójki bohaterów utraci najwięcej, kto odważy się, by się bronić. Kto wyjdzie zwycięsko z tej batalii. I czy dalsze życie -jak gdyby nigdy nic- będzie w ogóle możliwe? Polecam, gdyż ta trójka bohaterów jest idealnym materiałem do badań ludzkich zachowań. Do tego, jak niejednokrotnie duże obsesje nas dręczą.
Pieniądze nie są najważniejsze na świecie, ale jeżeli chcesz przeżyć w dużym mieście, to musisz nauczyć się, jak je zdobywać.
Jessica Farris zajmuje się makijażem; codziennie z ciężką kasetką wypełnioną kosmetykami przemierza ulice miasta, w którym mieszka, by móc zapewnić sobie podstawowe warunki do życia. I w tajemnicy wspomóc rodziców, przesyłając im comiesięczny czek...
Norbert zauważył ją już na spotkaniu samorządu; jako wytrawny łowca od razu obmyślił strategię, z dnia na dzień wprowadzając misterny plan w życie. Celem jego miłosnych zabiegów stała się Natalia, cicha i spokojna pierwszoklasistka. Mimo początkowych obiekcji szybko zauroczyła się tym walecznym chłopakiem, wpadając z rozmachem w jego sidła... z których on za żadne skarby nie chciał jej wypuścić.
Dziecinko, nie sztuka okazać się porządnym człowiekiem, gdy się nie ma okazji zgrzeszyć. Sztuką jest być twardym, gdy okazja pcha ci się w łapy.
Sięgając po tę książkę czułam, jakbym przeniosła się do czasów liceum. Właśnie wtedy, dzięki Bardzo białej wronie rozpoczęła się moja przygoda z przeworskim Klubem Książki, a także literacka miłość do utworów pani Ewy. Wydając je ponownie, wydawnictwo zrobiło fanom ogromny prezent!
Co prawda miałam lekkie obawy, że lektura -po tylu latach!- nie przypadnie mi do gustu jak wówczas, ale niepotrzebnie- nadal budziła we mnie wiele emocji. Przede wszystkim pozytywnych odnośnie stylu pisania autorki, jak i obranej przez nią tematyki toksycznego, pierwszego związku, jak i negatywnych- jeżeli chodzi o postać manipulatora Norberta.
Bardzo biała wrona opowiada o pierwszej miłości. Wiadomo, najczęściej (ale nie zawsze!) te nasze miłostki szkolne kończą się po kilku miesiącach, jednak w sercu zawsze pozostanie sentyment i -zazwyczaj- miłe wspomnienia spędzonego czasu z ówczesnym ukochanym (który, na dobrą sprawę, miał być pierwszym i jedynym- w końcu miłość była taka wielka...). W jakiś pokrętny sposób chłopak na pewno kochał Natalię, jednak jeszcze bardziej kochał podporządkowywać sobie ludzi, manipulować nimi i niszczyć im życie. Natalia nie była jego jedyną ofiarą, dla nikogo nie miał litości.
Po latach od lektury tej książki zmieniło się jedno- wcześniej nie mogłam zrozumieć, a co za tym idzie także i znieść zaślepienia głównej bohaterki. Przecież praktycznie od początku ich znajomości towarzyszyły kłamstwa, agresja i wszędobylskie "strzelanie focha". Po pięciu latach, po ponownej lekturze zrozumiałam. Miłość wyczynia z człowiekiem takie rzeczy, że zakochana osoba jest w stanie zrobić dla drugiej połówki wszystko. I nawet nie liczy na rewanż, wyłącznie na to, aby ta ukochana osoba również darzyła ją uczuciem. Poświęcamy się w całości, spalamy się, a na koniec zostajemy z fiaskiem- oczywiście nie zawsze. Ktoś kiedyś napisał, że miłość to swoista choroba psychiczna i trudno mi się z tym nie zgodzić.
Bardzo biała wrona, z założenia powieść dla młodzieży. Od kilku lat do młodzieży się już nie zaliczam, a książki pani Nowak czytam z czystą przyjemnością. O czym to świadczy? Że autorka ma talent, pociągający za nią nie tylko młodych, ale i nieco starszych.
Norbert zauważył ją już na spotkaniu samorządu; jako wytrawny łowca od razu obmyślił strategię, z dnia na dzień wprowadzając misterny plan w życie. Celem jego miłosnych zabiegów stała się Natalia, cicha i spokojna pierwszoklasistka. Mimo początkowych obiekcji szybko zauroczyła się tym walecznym chłopakiem, wpadając z rozmachem w jego sidła... z których on za żadne skarby...
więcej mniej Pokaż mimo to
Hardin nie należy do tej grupy chłopców, którzy swą popularność zdobyli dzięki urodziwej buźce, kasie rodziców czy braniu udziału we wszelkich przedsięwzięciach. Ów chłopak to złożona z wielu tajemnic postać, nie wiedząca, czym jest miłość, oddanie, zaufanie drugiej osobie. Ale do czasu...
Tess jest wszystkim tym, czego Hardin nigdy nie szukał w innych dziewczynach- wrażliwa, szczera, a przy tym określana przez innych jako cnotka.
Jeden głupi zakład może zmienić wszystko; zniszczyć to, co budowano miesiącami. Czyż nie?
Oczywiście jakiś czas temu słyszałam o popularnej wówczas serii After, sama jednak niespecjalnie garnęłam się do zapoznania z nią. Czemu? Cóż... nie przepadam za New Adult, a tu jeszcze pomysł na fabułę wydawał się dość oklepany. Poza tym kiedy zobaczyłam, iż seria ma cztery tomy... zaczęłam się zastanawiać, jak bardzo Autorka rozwlekła tę historię. Teraz muszę się publicznie przyznać do popełnionego błędu i zwrócić pani Todd honor! A wszystko dzięki części piątej, ostatniej- tej, która zmieniła mój punkt patrzenia.
Before rozpoczyna się kilkoma krótkimi rozdziałami, poświęconymi dziewczynom- m.in. Molly, Steph, Melissie, Natalie. Zważywszy na to, iż ten tom to jakby podsumowanie czterech poprzednich, zakładam, że Autorka chciała przybliżyć sylwetkę Hardina tym, którzy po części poprzedzające nie sięgnęli (w tym ja). Poniekąd pomogło mi to w utrwaleniu sobie wizerunku chłopaka jako Bad Boy'a.
Destrukcyjność Hardina przebija się w każdym jego słowie, geście, podjętej decyzji. Ten chłopak nie ma nic do stracenia i dokładnie tak żyje, próbując wszystkiego, co zakazane. Zmienia panny jak rękawiczki mając gdzieś ich uczucia. Związek to dla niego coś niepojętego, a możliwość zaufania drugiej osobie- rzecz nieistniejąca. Jego relacja z Tess zbudowana jest na zasadzie kontrastu; dziewczyna należy do tych niewinnych, dopiero wkraczających w niuanse życia bez opiekuńczych skrzydeł rodziców. Mimo życia zgodnie z ustalonymi zasadami nie jest tak niewinna, jak mogłoby się wydawać. Może to ów spokój tak nęcił Hardina...?
Szczerze przyznam, że czytałam Before z wypiekami na twarzy. Okej, przez dość długi czas towarzyszyło mi wrażenie, że gdzieś już to czytałam, ale szybko je od siebie odepchnęłam, bo... może i czytałam, ale w tamtej chwili nie było to ważne. I mimo tego, że dokładnie wiedziałam, jak skończy się ta historia, to po zamknięciu książki odczuwałam żal. Ostatni tom to- jak już wspominałam- swego rodzaju podsumowanie całej historii miłości Tess i Hardina, z tego co mówiła mi koleżanka (znająca już After), dość okrojona. Nie pozostaje mi więc nic innego, jak nieco cofnąć się "w czasie" i zatopić w tej opowieści, zgłębiając poprzednie tomy.
Kto zna cztery tomy After, dla tego ostatni jest niemal obowiązkowy. Kto serii nie zna w ogóle, tego zapraszam serdecznie do sięgnięcia. Jest gorąco!
Hardin nie należy do tej grupy chłopców, którzy swą popularność zdobyli dzięki urodziwej buźce, kasie rodziców czy braniu udziału we wszelkich przedsięwzięciach. Ów chłopak to złożona z wielu tajemnic postać, nie wiedząca, czym jest miłość, oddanie, zaufanie drugiej osobie. Ale do czasu...
Tess jest wszystkim tym, czego Hardin nigdy nie szukał w innych dziewczynach-...
Pierwsza miłość na zawsze zapada w pamięć, choćby było to zaledwie przelotne uczucie. Zakompleksiona Milena dotychczas odnajdywała spokój w ramionach przystojnego Jaśka, jednak za sprawą pewnych wydarzeń, czar prysł. Zrozpaczona, otumaniona alkoholem, prosi o pomoc Jacka- przyjaciela jej zmarłego ojca. I gdy po raz pierwszy dotyka jego ust już wie, że przepadła. Mężczyzna jest jednak o wiele starszy, a matka dziewczyny na pewno nie przyklaśnie temu związkowi...
Paula stroni od ludzi, jak tylko może. Znajduje dorywcze prace, nie chce nawiązywać żadnych znajomości. Coś, co wydarzyło się w jej życiu, buduje wokół niej mur niedostępności. Przełamać go próbuje Paweł, syn jej nowego pracodawcy.
Co wspólnego mają ze sobą te dwie, na pozór zupełnie do siebie niepodobne kobiety?
Jeśli w opisie występuje słowo "tajemnica", to wiadomo, że od razu rzucę się na tę książkę. Szczególnie, że tym razem nie chodziło o żadną kryminalną zagadkę, a o sprawy z życia wzięte. Takie... pikantne sekreciki, ujmując kolokwialnie. Jakichś wielkich emocji nie przewidywałam, miałam tylko nadzieję, że lektura wciągnie mnie na tyle, abym przebrnęła przez tomiszcze. A okazało się, że... cóż, było mi przykro, odkładając ją na półkę. Przykro, bo opowieść dobiegła dla mnie końca.
Historia prowadzona jest dwutorowo: z jednej strony mamy Milenę, wiaderko kompleksów, a później już próby ukrycia jej związku z Jackiem przed matką, a z drugiej Paulę- wycofaną, niemalże zimną kobietę, która od życia pragnie wyłącznie świętego spokoju. W żaden sposób nie mogłam tych dwóch bohaterek ze sobą połączyć. Zastanawiałam się, czy autorka w pewnym momencie jakoś zetknie ich drogi ze sobą, czy będą najlepszymi przyjaciółkami, a może największymi wrogami? Cóż, literatura nie byłaby taka fantastyczna, gdyby autorzy prowadzili nas tak utartymi szlakami. A dlaczego, dowiecie się dopiero po przeczytaniu. Na pewno nie ode mnie!
Kiedy już zaczniecie czytać, nie będziecie w stanie się oderwać. Nawet już nie chodzi o przykre wydarzenia z życia Mileny czy odkrycie tajemnicy Pauli. Wciągnie Was czas obecny, akcja, która dzieje się tu i teraz. Samo życie dziewczyn, nie tylko ich sekrety.
W pewnym momencie... wszystko tak zgrabnie się zapętla. Wiem, dość nieoczekiwane połączenie, prawda? Ale inaczej nie da się tego określić. Oczywiście, fakty poplątane jakiś czas później zostają rozwikłane. I wtedy przeżyjecie szok, gdyż ja... cóż, takiego zakończenia się nie spodziewałam. Never Ever!
Cała ja jest książką opływającą w emocje; sama nie wiem, jak poradziłabym sobie na miejscu Mileny z informacjami, które uzyskała na temat Jacka. Mogę tylko powiedzieć, że los naprawdę uwielbia płatać nam figle...
Pierwsza miłość na zawsze zapada w pamięć, choćby było to zaledwie przelotne uczucie. Zakompleksiona Milena dotychczas odnajdywała spokój w ramionach przystojnego Jaśka, jednak za sprawą pewnych wydarzeń, czar prysł. Zrozpaczona, otumaniona alkoholem, prosi o pomoc Jacka- przyjaciela jej zmarłego ojca. I gdy po raz pierwszy dotyka jego ust już wie, że przepadła. Mężczyzna...
więcej mniej Pokaż mimo to
Musisz wyjść szybko do pracy, bo znowu zaspałaś, a tu żadna z Twoich skarpetek do siebie nie pasuje? Zakładasz buty i z przerażeniem zauważasz, że pies postanowił zrobić Ci małą niespodziankę? A może trafiłaś gdzieś na Facebooku na zdjęcie eks Twojego partnera, która wygląda jak wyjęta z żurnala, podczas gdy Ty... cóż, oględnie mogłabyś się określić jako "przeciętną"? Nie martw się, na wszystkie problemy dnia powszedniego zna sposób Ch***owa Pani Domu!
Zakochałam się miłością prawdziwą i nieodwracalną. Myślę, że to uczucie będzie trwać, trwać i trwać... aż doczekam się albo kolejnego tomu, albo książki o innej tematyce pani Kostyszyn. Powiedzcie sami, czy na widok tego chwytliwego tytułu nie pociekła Wam ślinka z ust? Bo mnie tak! I z niecierpliwością (graniczącą z pewnym obłędem) czekałam na małą, szarą paczuszkę, w której umieszczono ową pozycję.
Od pierwszych stron pokochałam panią Kostyszyn; najmniejsze szczególiki o jakich wspomina- własny brak perfekcyjności, typowo damska zazdrość etc... to cała ja! Chyba jeszcze nigdy nie utożsamiałam się tak mocno z książką, którą czytałam.
Jest zabawnie (no nie, chyba sam tytuł o tym mówi?), miejscami lekko wulgarnie (ale jest to wulgaryzm dopuszczalny w każdej, domowej sytuacji, jak np. przypalony kotlet czy uderzenie małym palcem o drzwi...), ale wszystko, o czym autorka pisze, to szczera prawda. Co spodobało mi się najbardziej? Mimo, że twórczyni Ch***owej często raczy nas niewybrednymi żartami, to też w jakiś sposób przekazuje nam, czytelnikom, swoje osobiste problemy. Nie, nie wylewa na naszych niewidzialnych ramionach morza łez- gra z nami po prostu w otwarte karty. Życie bywa złe, ale ktoś musi się podnieść i ruszyć dalej. Proste? Proste.
Pani Magdalena Kostyszyn omawia wszelkie, towarzyszące nam na co dzień sprawy, począwszy od dziwnych imion nadawanych dzieciom współcześnie, poprzez macierzyństwo, aż do porównania życia singla/ osoby w związku. Gładko płynie po tematach, przedstawia nam swój światopogląd, podkreślając, że... perfekcja tak naprawdę nie istnieje. Mimo, że pewnej dziewczynie podczas silnych wichur nie drgnie ani jeden kosmyk idealnie ułożonych włosów, a my, cóż... po pięciu minutach na zewnątrz mamy na głowie artystyczny nieład.
Powiem Wam całą prawdę- ta książka kończy się zdecydowanie zbyt szybko! Po tej lekturze czuję się mocno podniesiona na duchu. Już wiem, że moje schizy to również schizy miliona innych kobiet na świecie. Że mój brak perfekcyjnego wyglądu czy najzwyklejsze w życiu kompleksy to również część egzystencji innych kobiet, nawet tych, na które patrzę z zazdrością (bo figura idealna, bo gęste włosy, bla bla bla...). Po lekturze tej książki wiem, że to nie ja jestem ch***owa, lecz świat! :-)
Musisz wyjść szybko do pracy, bo znowu zaspałaś, a tu żadna z Twoich skarpetek do siebie nie pasuje? Zakładasz buty i z przerażeniem zauważasz, że pies postanowił zrobić Ci małą niespodziankę? A może trafiłaś gdzieś na Facebooku na zdjęcie eks Twojego partnera, która wygląda jak wyjęta z żurnala, podczas gdy Ty... cóż, oględnie mogłabyś się określić jako...
więcej mniej Pokaż mimo to
David i Adele na pierwszy rzut oka to małżeństwo idealne; on- przystojny mężczyzna, walczący z uzależnieniami swoich pacjentów, ona- piękna, młoda kobieta, perfekcyjna gospodyni domowa, eteryczna piękność. Razem tworzą duet idealny. Ale... czy czasem nie mylą nas pozory?
Bo przecież do tego sielskiego obrazka trzeba dodać przepisywane dla żony przez Davida tabletki. Jego telefony co kilka godzin. Kontrolę. Zamykanie w czterech ścianach na klucz. Siniaki na ciele Adele...
A pośrodku wszystkiego znajduje się Louise, sekretarka Davida (a prywatnie jego kochanka) i od niedawna przyjaciółka Adele. Grając na dwa fronty jeszcze nie wie, że na jej głowę może spaść coś o wiele gorszego, niż atak żony kochanka...
Pozory mylą; nawet nie wiecie jak bardzo, dopóki nie przeczytacie tej książki.
Okej, nadszedł czas, aby napisać recenzję. Siedzę przed komputerem, wgapiam się w ekran i nie wiem, od czego zacząć. Też tak macie, że gdy jakaś książka Was w sobie rozkocha, to nie wiecie, jak ją opisać, aby inni wyczuli Wasz entuzjazm? No właśnie. Co kryją jej oczy jest lekturą, w której utonęłam. Nie spodziewałam się tego, na pewno nie. To tyle tytułem wstępu.
Od samego początku, niemalże od pierwszej strony, autorka gra na naszej wyobraźni. Poznajemy piękną i idealną Adele, jednak w jej obrazie coś nie gra. Kobieta się boi, a strach w jej oczach wzrasta z każdą sytuacją, gdy miałaby się sprzeciwić mężowi. Nawiązać przyjaźń? Nie ma opcji. Nie odebrać telefonu od Davida? Jeżeli życie Ci miłe, to zrób to, odrzuć połączenie.
Adele cała jest strachem i czytelnik automatycznie obsadza ją w roli ofiary przemocy domowej. Pani Pinborough skutecznie kieruje naszą uwagę na wybuchy agresji Davida, na jego problem z alkoholem i dziwne, wrogie zachowanie wobec żony. Żony, która przecież ze wszystkich sił stara się być dla niego perfekcyjną...
Historia o przemocy domowej? Co to, to nie.
Ciężko było mi zrozumieć, co tak naprawdę trzyma bohaterów razem. Ona jest niemalże obsesyjnie w nim zakochana, on zdaje się jej z całego serca nienawidzić. No i nie możemy pominąć Louise, do której to zapałał uczuciem mężczyzna. W takim razie dlaczego nie rozwód? Kolejne pytania bez odpowiedzi. Długo myślałam, że Adele i David to małżeństwo o specyficznym charakterze- ludzie, którzy uwielbiają w swoje małżeńskie gierki wciągać osoby trzecie, aby je wykorzystać w pewien sposób i bez ostrzeżenia porzucić na pastwę losu. Wiecie, coś w rodzaju bardzo toksycznego związku, gdzie osoby nie mogą żyć razem, ale bez siebie też nie potrafią. Zerwanie tej więzi jest -zakładam- praktycznie niemożliwe. A wspominałam już, że ta książka to tylko pozory? Właśnie.
Wiem, wiem. Piszę dość nieskładnie, ale taki już mam charakter, kiedy recenzuję lekturę, która mnie... zaskoczyła. I to tak mocno, że chyba nigdy nie zapomnę tej historii, a co więcej, będę do niej wracać. Oczekiwałam mrocznego thrillera o domowej tyranii (i na początku byłam pewna, że oto otrzymałam takową opowieść), a dostałam coś o wiele lepszego, bardziej tajemniczego. Brak mi słów. Co kryją jej oczy przeczytałam w ciągu kilku godzin, odrywając się tylko do niezbędnych, codziennych czynności. Wiedziałam, że jeśli zostawię sobie ostatnie sto stron na kolejny dzień, to nie zasnę. Tak więc nie spałam, ale czytałam. I położyłam się zadowolona.
To nie jest zwykła książka. To nie jest lektura, gdzie ukryte w człowieku zło wychodzi na światło dzienne. To coś o wiele, wiele więcej. Historia nadnaturalnego talentu, obsesyjnego uczucia, poświęcenia tak ogromnego, że nawet śmierć staje się już mniej straszna... W pewien sposób to także opowieść o wiecznym więzieniu.
I słowa: " I że Cię nie opuszczę aż do śmierci..." nagle zyskują nowy, straszny wydźwięk.
Pamiętajcie, Co kryją jej oczy to utwór pozorów. Nie wierzcie nikomu- ani autorowi, ani bohaterom.
Ale... mi uwierzcie. Przeczytajcie koniecznie!
David i Adele na pierwszy rzut oka to małżeństwo idealne; on- przystojny mężczyzna, walczący z uzależnieniami swoich pacjentów, ona- piękna, młoda kobieta, perfekcyjna gospodyni domowa, eteryczna piękność. Razem tworzą duet idealny. Ale... czy czasem nie mylą nas pozory?
Bo przecież do tego sielskiego obrazka trzeba dodać przepisywane dla żony przez Davida tabletki. Jego...
Daniel Podgórski, choć po wyrzuceniu z policji stoczył się na samo dno, wciąż roztrząsa zamkniętą przez Cybulskiego sprawę śmierci trzech bezdomnych mężczyzn, przy ciałach których odnaleziono dziwne wahadełka. Z drugiej strony w toku jego prywatnego śledztwa przewija się mała wioska Diabelec, o niezbyt dobrej historii. Miejscowi opowiadają o Drwalu, który mieszkał w domku pośród lasu z żoną. Pewnego dnia kobieta została opętana przez diabła... Teraz mała społeczność wioski nie podchodzi do domu po zmroku. Jedynie leśniczy dba, aby Drwal opiekujący się miejscowymi, miał w budynku zawsze gotową siekierę.
A gdy w piwnicy owego domostwa zostaje odnalezione ciało dziewczyny, a kilka dni wcześniej zostaje śmiertelnie potrącony chłopak, noszący na swym ciele ślady po ataku siekierą, policja stara się jakoś logicznie połączyć obydwa wątki. I dzięki tej tajemniczej sprawie Daniel Podgórski jeszcze raz podnosi się z kolan, starając się rozwikłać zagadkę.
Ktoś kłamie, tylko... kto?
Pani Puzyńskiej raczej nikomu nie muszę przedstawiać- albo jesteście już po lekturach serii Lipowo i -jak ja- łakniecie więcej, albo czytaliście wiele recenzji w blogosferze. Polski majstersztyk, tak bym określiła autorkę i jej twórczość. Decydując się na kolejne tomy już wiem, że czeka mnie fantastyczna lektura i jak do tej pory (a przecież tomów jest już osiem!) nie zawiodłam się ani razu. Ba, powiedziałabym, że jest coraz mroczniej, ciekawiej...
Czarne narcyzy to historia o trzech wątkach: śmierci bezdomnych, zabójstwie Cypriana Szymańskiego i Ewy Kalinowskiej, a także Ilony Urbanowicz, znanej w środowisku jako Valentine Blue, prywatnie eks dziewczyny Cypriana. Na pierwszy rzut oka mamy do czynienia z odrębnymi sprawami, ale nie dajcie się zwieść, miejcie oczy szeroko otwarte!
Za co lubię książki pani Puzyńskiej? Przede wszystkim za to, że skupiła się na małej, wiejskiej społeczności Lipowa i okolic. Wiadomo jak to na wioskach, można jeszcze spotkać się z różnorodnymi legendami, podaniami, często zabobonami. Znajome są tamtejszym mieszkańcom przeklęte miejsca, tajemnicze historie. Autorka coraz częściej obiera sobie za wątek główny jedną z takich wiejskich historii, dzięki czemu można by pomyśleć, że dana wioska jest naprawdę nawiedzana przez tajemniczą istotę/ ducha/ przekleństwo. Do tego warto wspomnieć, że co rozdział czeka nas jeszcze większa niespodzianka, a wartkość akcji można porównać jedynie do wodospadu. Co ciekawe, u pani Puzyńskiej -jak w wielu innych lekturach- mamy oczywiście podział na sferę zawodową głównych bohaterów, ale i na prywatną. Nic nowego, prawda? Przecież stykamy się z tym w prawie każdej napotkanej książce. Jednakże w pozostałych lekturach ta prywatna sfera nie zawsze mnie ciekawi, wolę szybko przechodzić do konkretów- śledztwa, mordercy, etc. W tym wypadku jednak sprawy osobiste są równie ciekawe, co prowadzone dochodzenie. Czarne narcyzy sprawiły, że aż do momentu wydania kolejnego tomu będę się zastanawiać, jak potoczą się sprawy między Danielem Podgórskim, Weroniką Nowakowską a Emilią Strzałkowską.
Co tu dużo mówić- historia jest świetnie skonstruowana, do tego przez te osiem tomów wyraźnie widzimy, jakie zmiany zachodzą w bohaterach, a nie jest to zbyt częsty zabieg. Daniel zmienia się z ciepłego misia w prawdziwego faceta, to w sumie jeden z najlepszych przykładów. Zakończenie ósmej części jak zawsze sprawiło, iż mam ochotę błagać panią Puzyńską o jak najszybsze napisanie kolejnego tomu!
I tylko czasami boję się, że ta seria skończy się za szybko; nawet, jeżeli będzie sobie liczyć ponad sto tomów.
Kto jeszcze ma przed sobą przygodę z Lipowem, tego serdecznie zachęcam do przełamania lęków/ niechęci, bo czeka Was naprawdę kawał dobrej, polskiej, kryminalnej historii. A tych, którzy mają już kilka książek autorki na swoim koncie, oczywiście namawiam do kontynuowania przygody!
Daniel Podgórski, choć po wyrzuceniu z policji stoczył się na samo dno, wciąż roztrząsa zamkniętą przez Cybulskiego sprawę śmierci trzech bezdomnych mężczyzn, przy ciałach których odnaleziono dziwne wahadełka. Z drugiej strony w toku jego prywatnego śledztwa przewija się mała wioska Diabelec, o niezbyt dobrej historii. Miejscowi opowiadają o Drwalu, który mieszkał w domku...
więcej mniej Pokaż mimo to
Rzecz dzieje się w 1947 roku, w Smołdzinie, gdzie tereny zamieszkiwane są przez różnorodne narodowości- Polaków, Ukraińców, Niemców czy Słowińców. Zwalczają się nawzajem, przez co niebezpieczeństwo grozi właściwie każdemu. I bez przyczyny. Aby zapanować nad zamieszkami do wioski przybywa porucznik MO, Adam Keller. Okazuje się jednak, że walczące ze sobą narody to nie najgorszy problem, jaki ma Smołdzino...
W lasach, na bagnach, w cieniu kryje się zło. I każdej nocy podchodzi coraz bliżej pod domostwa mieszkańców.
Nie wiedzieć czemu, tytuł skojarzył mi się z jakąś afrykańską historią (ha, ha). Co tu dużo mówić, sięgnęłam po książkę właściwie w ciemno, a potem miałam stracha. Ale... niepotrzebnie. Bo Czarnego Boga będę wspominać jeszcze długo.
Autor wprowadza nas w atmosferę wydarzeń, rozgrywających się w Smołdzinie- nieustanny rozlew krwi, krzyki, ale i tajemnice. Zaginieni. Dziwne słowa. Na wpół obłąkani ludzie i... coś, co kryje się przed ludzkim okiem. Ale do czasu.
Nie ma tutaj ani krzty sielanki; ludzie zabijają się nawzajem za narodowość, Smołdzino jest szarpane konfliktami. Niemców najczęściej odsyłano do Słupska, a na ich miejsce (i do ich domów) przybywali Polacy bądź Ukraińcy. Nad spokojem miejscowości niby czuwa milicja, ale wiadomo, jak sytuacja wyglądała w praktyce- kto więcej dał, ten miał zapewnione przywileje. Działanie stróżów prawa było niezgodne z kodeksem, ale i ludzkim sumieniem. Dla nich nie było ludzi niewinnych. Tylko Adam Keller starał się być neutralny, nie szukać winy tam, gdzie jej nie zauważał. Zaintrygowało go pewne stare domostwo, pilnowane przez sowieckich żołnierzy, na czele których stał Niemiec, Noffke. Stopniowo w Smołdzinie zaczynają się dziać coraz dziwniejsze rzeczy, odkrywane zostają kolejne tajemnice...
... I to mnie niesamowicie pochłonęło! Bardzo dobrze zarysowane tło akcji (rok 1947 to wciąż czas, gdy wierzono w liczne zabobony), z czego skorzystał pan Wroński. Legendy- to lubię! Jeszcze gdy akcja rozgrywa się gdzieś w kompletnej głuszy... nastrój jest, nie ma dwóch zdań. 432 strony czyta się z zapartym tchem, z ciekawością, co dalej? Czy to prawda? Prawdziwe zło istnieje?
Polecam gorąco!
Rzecz dzieje się w 1947 roku, w Smołdzinie, gdzie tereny zamieszkiwane są przez różnorodne narodowości- Polaków, Ukraińców, Niemców czy Słowińców. Zwalczają się nawzajem, przez co niebezpieczeństwo grozi właściwie każdemu. I bez przyczyny. Aby zapanować nad zamieszkami do wioski przybywa porucznik MO, Adam Keller. Okazuje się jednak, że walczące ze sobą narody to nie...
więcej mniej Pokaż mimo to
Jest rok 1645; Alice Hopkins musi powrócić w rodzinne strony, do brata Matthew, z którym pięć lat temu pożegnała się zbyt mocnymi słowami. Teraz, gdy jej mąż Joseph zmarł podczas wypadku przy pracy, owdowiała kobieta zmuszona jest ponownie stanąć przed obliczem jedynego członka rodziny, który pozostał przy życiu. Nie wie, jak Matthew zareaguje na jej powrót. Szczególnie, że w jej łonie rozwija się nowe życie...
A czasy są niebezpieczne- coraz więcej słyszy się o procesach kobiet, uznanych za czarownice. Do tego grona może zostać zaliczona każda z niewiast: wystarczy odmienny wygląd, jedno nieopatrznie wypowiedziane słowo czy choroba umysłowa.
Alice jeszcze nie wie, że jej brat z charakterystyczną dla siebie gorliwością wyszukuje nowe ofiary, mające zawisnąć za nieprawdziwy grzech...
O procesach czarownic pamiętamy wszyscy; choć działo się to wiele lat temu, pamięć o niewinnych ofiarach, skazanych na katusze a później na pewną śmierć, tkwi w nas do dziś. Interesuje mnie ta tematyka, dlatego zawsze, gdy mam okazję, sięgam po literaturę opisującą tamtejsze wydarzenia. W większości to oczywiście powieści obyczajowe z wątkiem wspomnianych procesów, lecz trafiają się i takie, w których rzeczywistość miesza się z fikcją. Jak w Czarownicach z Manningtree właśnie. Sama autorka przyznaje, że z powodu braku części informacji, musiała posiłkować się własną wyobraźnią. Niemniej jednak Matthew oraz Alice Hopkins istnieli naprawdę.
Alice Hopkins opuściła dom rodzinny, ponieważ postanowiła poślubić syna swojej piastunki, Bridget. Jako że wówczas małżeństwa "mieszane" budziły pewne kontrowersje, młodzi nie mogli liczyć na wsparcie zamożniejszej rodziny Hopkinsów. Matthew był zupełnie przeciwny małżeństwu, dlatego też rodzeństwo, dotychczas bardzo zgrane, poróżniło się. Nie bez znaczenia jest również fakt, iż Matthew posądzał Bridget o swój wygląd- jego ciało, a także część twarzy znaczyły blizny po oparzeniu, któremu uległ we wczesnym dzieciństwie. Historie na ten temat -jak się potem okazuje- są różne, często niespójne. Ale młody Hopkins nie ma zamiaru dociekać prawdy, skoro odnalazł doskonałego kozła ofiarnego. I jego polowanie na czarownice jest pokątnym sposobem dobrania się do Bridget, jak uważa Alice.
Czytając książki o tej tematyce zawsze uderza mnie jedna myśl- jak bardzo kobiety były bezbronne! Wystarczyło byle pomówienie, nawet zmyślona plotka, aby trafiały do więzień, a później na stos. Z badań, które miały na celu udowodnienie, że dana niewiasta jest służką szatana, tak naprawdę przecież żadna nie mogła wyjść obronną ręką. Żaden człowiek- tak mężczyzna, jak i kobieta. W ten sposób pozbywano się niewygodnych sąsiadek, niewiast, które odmówiły przychylności panom.
Utwór pani Underdown czyta się bardzo szybko, wręcz za szybko. Alice podąża tropem rodzinnego domu, w murach którego kryje się wiele tajemnic. Stara się odkryć prawdę odnośnie tego, co tak naprawdę wiele lat temu przydarzyło się jej bratu. I choć ma nadzieję na powstrzymanie procesów, nie zna już Matthew, ani jego serca. Żyje obok obcego jej człowieka.
Książka ma to do siebie, że skupiamy się właśnie i na rodzinie Hopkinsów, i na łapance "czarownic". Nawet teraz, niemal tydzień po zakończeniu lektury, nie potrafię jednoznacznie wskazać, który wątek był ciekawszy. Wsiąknęłam w lekturę tak bardzo, że jednocześnie pragnęłam poznać zakończenie, a z drugiej strony... nie. Bo to oznaczałoby, że czas pożegnać się z tajemnicami rodziny z Manningtree.
Ale wiecie co? Wy jeszcze macie przed sobą tę historię. Delektujcie się nią!
Jest rok 1645; Alice Hopkins musi powrócić w rodzinne strony, do brata Matthew, z którym pięć lat temu pożegnała się zbyt mocnymi słowami. Teraz, gdy jej mąż Joseph zmarł podczas wypadku przy pracy, owdowiała kobieta zmuszona jest ponownie stanąć przed obliczem jedynego członka rodziny, który pozostał przy życiu. Nie wie, jak Matthew zareaguje na jej powrót. Szczególnie, że...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-06-15
2019-11-10
Rok 1935, Praga; młody psychiatra, doktor Viktor Kosarek, dostaje propozycję pracy w owianym mroczną sławą zakładzie psychiatrycznym, zwanym Hrad Orlu. Mężczyzna od dawna interesuje się tzw. czynnikiem diabła, próbując dociec, czy każdy z nas ma w sobie tę cząstkę zła, acz nierozwiniętą, czy jest ona właściwa zaledwie dla jakiegoś procentu społeczeństwa. Czy to my sami go tworzymy, a może przemawia przez nas jakaś odległa, nadnaturalna siła? W zakładzie, umieszczonym w starym zamku, Kosarek będzie miał pole do popisu- przebywa tam bowiem "Szóstka Diabła", grupa ludzi ochrzczona tym mianem z powodu swoich zbrodni. Niemalże identycznych, aczkolwiek oddalonych od siebie wiele kilometrów.
Praga z kolei drży ze strachu; nieuchwytny morderca, któremu nadano miano Skórzanego Fartucha poluje na niewinne kobiety, bezczeszcząc ich ciała w najbardziej okrutny sposób, w jaki tylko można sobie wyobrazić. Jego tropem podąża policyjny śledczy Lukas Smolak. Szybko dochodzi do wniosku, że metody Skórzanego Fartucha są niezwykle podobne do tych stosowanych wiele lat temu przez Kubę Rozpruwacza... udaje się więc do Hrad Orlu, licząc, że psychiatrzy będą mogli wskazać mu jakąkolwiek drogę działania.
Viktor podejrzewa, kto może stać za bestialskimi mordami. Nim jednak podzieli się swoimi przypuszczeniami z policją, przeprowadzi własne śledztwo.
Och, jak ja uwielbiam takie książki! Mroczne, zatopione w dawnych latach, gdy technologia jeszcze nie była rozwinięta tak, jak teraz. Do tego dodajcie sobie jeszcze szpital psychiatryczny umieszczony w starym zamku (dodatkowo owiany złą sławą!), a w nim zamkniętych najokrutniejszych morderców. Przepis na sukces, przynajmniej dla mnie. Zawsze jednak pozostaje ten podskórny strach, że autor nie uniesie tematu, że coś po drodze się posypie... ale spokojnie. Pan Russell stanął na wysokości zadania, racząc nas mrokiem sięgającym duszy.
Viktor Kosarek jest młody, ambitny i okrutnie przystojny (i nie, nie chodzi mi o to, że jest wręcz piękny- po prostu inni bohaterowie określają jego rysy w taki sposób). Możliwość badania Szóstki Diabła to dla niego nie lada gratka; może teraz w dowolnym czasie analizować umysły sprawców, szukając czynnika diabła. W międzyczasie poznaje także inną pracownicę zakładu, Judit, z którą być może połączy go coś więcej...
Ja tej książki nie czytałam- ja ją pochłonęłam! Dawno nie czytałam takiej historii, w której nie wiedziałam, czy za wydarzenia odpowiadają szaleńcy, czy istoty nadnaturalne. Wspomniałam również o niezwykłej atmosferze grozy, jaką stworzył autor. Główny bohater jest zamknięty w starym zamku, którego poprzedni "właściciel" dopuszczał się wielu nieprawych czynów. Miejscowi omijają budowlę szerokim łukiem, patrząc z przerażeniem i niejakim obrzydzeniem na jego obecnych mieszkańców.
Równie intrygujący był temat Skórzanego Fartucha; mordercy, który w bestialski sposób morduje swoje ofiary, a przy tym jest nieuchwytny. Relacje świadków, którym jakimś cudem udało się przetrwać spotkanie z bestią, opisują go jako istotę o diabelskim obliczu, potrafiącą "wejść do głowy". Ci, którzy przeżyli, drżą ze strachu- są pewni, że On ich znajdzie.
Czynnik diabła to przyciągająca mrokiem historia, obok której nie możecie przejść obojętnie. Do tej pory nie mogę wyjść z podziwu, ciężko napisać mi cokolwiek sensownego, aby i Was do niej przekonać. Ale wierzcie mi- jeżeli lubicie takie klimaty, to książka dla Was.
Rok 1935, Praga; młody psychiatra, doktor Viktor Kosarek, dostaje propozycję pracy w owianym mroczną sławą zakładzie psychiatrycznym, zwanym Hrad Orlu. Mężczyzna od dawna interesuje się tzw. czynnikiem diabła, próbując dociec, czy każdy z nas ma w sobie tę cząstkę zła, acz nierozwiniętą, czy jest ona właściwa zaledwie dla jakiegoś procentu społeczeństwa. Czy to my sami go...
więcej mniej Pokaż mimo to
Agata i Krzysztof, oboje lat trzydzieści. I jakby to powiedzieli ludzie starszego pokolenia: "Ja w Twoim wieku byłem/ byłam już dawno po ślubie, a drugie dziecko było w drodze...". A oni? Dobrze płatne prace, własne lokum (no dobrze, będzie własne, gdy za dwadzieścia lat spłacą ostatnią ratę kredytu), aczkolwiek brak satysfakcji w sferze uczuciowej. I ze względu na tę uczuciową posuchę obecnie już nie jest najważniejsze, aby ich partner czy partnerka był obłędnie urodziwy- przymiot, który w wieku młodzieńczym stanowił bezpardonowy wyznacznik. Chodzi o wzbudzenie jakichkolwiek uczuć, porozumienie, zaufanie oraz możliwość rozmowy z drugą połówką nie tylko na błahe tematy. Ale jak tego dokonać w czasach Fejsa, Tindera czy Instagrama, gdy na miłość zostaje coraz mniej miejsca... ?
Piotr C. jest autorem niebanalnych książek, który w prostych słowach potrafi zdemaskować zakłamanie dzisiejszego świata. Wcześniej udało mi się dorwać Brud, a gdy na literackim widnokręgu pojawiło się # to o nas wiedziałam, że to będzie strzał w dziesiątkę. I przeczucie mnie nie myliło.
Od razu zaznaczę, że główni bohaterowie -Agata i Krzysztof- mieli ze sobą jedynie przelotny kontakt, gdzieś na imprezie. Tej dwójki nic nie łączy, może prócz wspólnych znajomych. Ogólnie nie mają o sobie pojęcia. Za to my poznajemy tę dwójkę bardzo dokładnie. Krzysztof, prawnik w małej kancelarii, prywatnie uwielbia wieczory w swoim lokum z puszką piwa w ręce i padem od PlayStation w drugim. Jedyny kontakt z płcią przeciwną ma dzięki pieprznym opowieściom swojego kumpla, Suchego. Ten z kolei, przekonany o własnym zwierzęcym magnetyzmie, przy pomocy coraz sławniejszej aplikacji Tindera wyrywa coraz to nowsze dziewczyny. Na parę godzin, na jedną noc, czasem na dłużej. Mimo że w domu czeka na niego kochająca żona, Angela... Co ciekawe, Krzysztof zupełnie różni się od przyjaciela pod tym względem. Jeżeli kobieta, to ta jedna, jedyna. Na zawsze. Bohater nie dał się porwać nowemu nurtowi, skupiającemu się wyłącznie na przyjemnościach cielesnych. On chce kochać i być kochanym, choć przed otoczeniem skrzętnie to ukrywa.
A Agata? Żyje z dnia na dzień, przytłaczana naciskami matki o znalezienie sobie męża. Nie ważne jaki, ważne, aby był. Ktoś w końcu musi być stałym oparciem kobiety, przecież to niemożliwe, aby dała sobie radę sama! A i jest dla kogo ugotować, posprzątać...
Agata, choć pozuje na imprezową bestię, za nic mającą uczucia, także chciałaby znaleźć tę drugą połówkę, przy której będzie mogła być po prostu sobą. Mężczyznę, przy którym zrzuci maskę, zmyje makijaż i będzie mogła wreszcie wyluzować. Na razie jednak posiłkuje się szybkimi spotkaniami z jeszcze szybszym seksem.
Od tej książki zupełnie nie da się oderwać! Nawet nie wiem kiedy przeczytałam to grube tomiszcze (ma niby tylko ponad 400 stron, ale na pierwszy rzut oka wygląda na znacznie większe). Często podczas lektury śmiałam się sama do siebie. Powodem były nie tylko różne dziwne wydarzenia, lecz także bohaterowie i ich cięte riposty. Autor stworzył barwne postacie, jednocześnie bardzo... żywe. Czuje się w nich rzeczywistość, prawdziwe uczucia, dzięki czemu łatwo wejść w "ich buty". Agata i Krzysztof to tak naprawdę każdy z nas.
Z jednej strony ta pozycja jest bardzo zabawna, z drugiej- smutna. Pan Piotr C. genialnie ukazuje emocjonalną pustkę, jaka opanowała dzisiejszy świat. Brak uczuć, żądza pieniądza, szybki, przygodny seks- to nasza codzienność. Bez zobowiązań, bez miłości. Szybko, czysto i przyjemnie. Jednorazowe rozładowanie. W końcu pójście z kimś raz lub kilka razy do łóżka jest łatwiejsze niż przyjęcie na siebie całego tego emocjonalnego bagna, jakie może nam zaserwować druga osoba. Po co mamy skupiać się na czyichś problemach oraz potrzebach, skoro dla siebie samych liczymy się tylko... my. Ułatwiamy sobie dzisiejszy świat na tyle, że idziemy przez życie niemal bez jakichkolwiek "ran odniesionych w boju", gdzie walką jest miłość. Przecież tak jest łatwiej, prawda? Tracimy kolejne szanse, a być może niedługo będzie już za późno na zmiany...
Poniekąd ta książka zahacza o walkę pokoleniową. Starsi, nasi rodzice czy dziadkowie, pakowali się w małżeństwo w wieku lat dwudziestu, dwudziestu kilku. Nie znali do końca swoich partnerów, ale przecież bycie samotnym to koszmar... i stąd później wiele problemów, życie z kimś, kogo się nie zna, odkrywanie ciemnej strony partnera (oczywiście nie zawsze). Z drugiej strony my, Nowe Pokolenie ludzi, którzy nie chcą zbyt szybko pakować się w trwalsze relacje. Nie wiem, czy nauczeni na przykładzie naszych rodziców zwyczajnie się tego boimy? Chcemy wykorzystać naszą codzienność do dna, nie patrząc, co przyniesie jutro?
# To o nas dokładnie analizuje obecny stan rzeczy, skłania nas do refleksji nad nami. Ukazuje dzisiejszy świat bez pięknej otoczki wolności. Bo czymże tak naprawdę jest owa wolność... ?
Agata i Krzysztof, oboje lat trzydzieści. I jakby to powiedzieli ludzie starszego pokolenia: "Ja w Twoim wieku byłem/ byłam już dawno po ślubie, a drugie dziecko było w drodze...". A oni? Dobrze płatne prace, własne lokum (no dobrze, będzie własne, gdy za dwadzieścia lat spłacą ostatnią ratę kredytu), aczkolwiek brak satysfakcji w sferze uczuciowej. I ze względu na tę...
więcej Pokaż mimo to